01 marca 2020

Antropologia Pedagogiczna (Personalizm pedagogiczny a Bóg)


Zespół Pedagogiki Chrześcijańskiej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN skierował zaproszenie do udziału w Międzynarodowym Seminarium Naukowym: Antropologia Pedagogiczna (Personalizm pedagogiczny a Bóg), które odbędzie się na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UJK w Kielcach w Dniu Dziecka - 1 czerwca 2020 w budynku przy ul. Krakowskiej 11 sala CEART A. Gospodarzem jest Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach, zapraszający do współpracy naukowej Università Pontificia Salesiana w Rzymie, Università Cattolica del Sacro Cuore w Mediolanie, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II oraz Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Założenia naukowe Seminarium lokują się w pedagogice współczesnego personalizmu chrześcijańskiego. Jak zachęcają do udziału Organizatorzy:

Centralną kategorią o obszarze nauk pedagogicznych jest człowiek. Jeśli szukamy odpowiedzi na podstawowe dla wychowania pytania: kim jest człowiek i kim może się stać wykorzystując potencjalności w nim tkwiące? to wkraczamy w obszar wiedzy podstawowej jaką jest antropologia pedagogiczna. Antropologia bowiem jest tą dziedziną myśli ludzkiej, która wypowiada się o człowieku w kategoriach holistycznych i która tym samym próbuje dostarczać odpowiedzi uniwersalnych na temat jego istoty, egzystencji oraz rozwoju. Dopiero uwzględnienie perspektywy antropologicznej daje szanse sformułowania znaczących odpowiedzi na ontologiczne, aksjologiczne i epistemologiczne pytania pedagogiki ogólnej.

Ważnym argumentem przemawiającym także za rozwijaniem naukowej refleksji antropologicznej w pedagogice jest konieczność podjęcia nowych wyzwań stojących przed światem i nauką. Współcześnie, według niektórych, wkraczamy w epokę post- lub transhumanizmu. Chantal Delsol w książce Esej o człowieku późnej nowoczesności twierdzi, że zagrożeniem dla współczesnego świata jest usunięcie personalizmu i pojęcia osoby z jej godnością i podmiotowością.

Seminarium, które ma być w zamyśle jego twórców organizowane corocznie, jest próbą nakreślenia związków pedagogiki i antropologii w dyskursie akademickim; odpowiedzi na pytania: kim jest człowiek i jak się rozwija?, dlaczego odniesienie do antropologii jest konieczne w refleksji pedagogicznej?, jakie są korzenie myśli antropologicznej w pedagogice?, które wyniki badań antropologii biologicznej, kulturowej, filozoficznej są rozumiane jako pedagogicznie sprzyjające?, które koncepcje antropologów współczesnych mogą działać destrukcyjnie na procesy wychowania i kształcenia człowieka?, jaką antropologię wypracowywać/stosować w pedagogice naukowej?

W bieżącym roku chcemy podjąć dyskusję w paradygmacie personalistycznym i zastanowić się nad jednym z aspektów personalizmu pedagogicznego jakim jest odniesienie osoby ludzkiej do osobowego Boga. W debacie spróbujemy odpowiedzieć na pytania typu: Czy możliwy jest personalizm (w pedagogice) bez Boga? Czy można rozwijać pedagogikę osoby w oderwaniu od transcendencji?

W programie przewidziano wystąpienia gości z Włoch – znanych i cenionych Profesorów Marisa Musaio (USC Milano) oraz Carlo Nanni (UPS Roma) a także przewodniczącego Zespołu Pedagogiki Chrześcijańskiej Mariana Nowaka (KUL Lublin).
Uczestnictwo w seminarium jest bezpłatne i dla uczestników połączone z możliwością bezpłatnej publikacji w czasopiśmie naukowym z listy MNiSW (20 pkt): będzie to zeszyt tematyczny czasopisma „Paedagogia Christiana” w 2021 roku.


Ze względów organizacyjnych jest prośba o zgłoszenie zainteresowania udziałem w Seminarium na adres schrost@op.pl

PROGRAM SEMINARIUM:

10.00 Rozpoczęcie/Inizio/Introduction

10.15 Prof. Marisa Musaio (USC Milano) - "Dal personalismo pedagogic alla pedagogia della persona: il contributo per un'educazione armonica"/„Od personalizmu pedagogicznego do pedagogii osoby: wkład do edukacji harmonicznej”/From pedagogical personalism to pedagogy of the person: a contribution to harmonic education

11.00 Ks.Prof. Carlo Nanni (UPS Roma) - “Una pedagogia della persona senza il riferimento a Dio”/„Pedagogika osoby bez odniesienia do Boga”/Pedagogy of the person without reference to God

11.45 Ks. Prof. Marian Nowak (KUL Lublin) –„Pedagogika personalistyczna a transcendencja”/„Pedagogia personalistica in riferimento alla trascendenza”/Personalistic pedagogy and transcendence

12.15 Dyskusja/Dibattito/Discussion

13.00 Przerwa obiadowa/Intervallo/Lunch break

14.00 Ks. Dr hab. Sławomir Chrost, prof. UJK (UJK Kielce) – „Bóg – Α (przyczyna sprawcza)i Ω (przyczyna celowa) osoby ludzkiej?”/"Dio – Α (causa causale) ed Ω (causa intenzionale) della persona umana?”/God - Α (causal cause) and Ω (intentional cause) of the human person?

14.30 Dr hab. Jarosław Horowski, prof. UMK (UMK Toruń) – „Wychowanie do przebaczenia jako budowanie relacji z Bogiem”/"Educazione al perdono come costruzione della relazione con Dio"/Education for forgiveness as building relationships with God

15.00 Dyskusja/Dibattito/Discussion

16.00 Podsumowanie/Conclusioni/Conclusions


29 lutego 2020

Nie tylko ten rząd dofinansowuje czasopisma afirmujące ideologiczną linię partii władzy


Nie rozumiem krytyków ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego socjologa, profesora Piotra Glińskiego, którzy wyrażają oburzenie ze względu na przekazane przez niego dotacje dla głównie prawoskrętnych ideologicznie czasopism kulturalnych na rok 2020.

To oczywiste, że prawicowy minister będzie wspierał dotacją z budżetu państwa przede wszystkim pisma i media Kościołów oraz środowiska kresowe.

Oburzają się lewicowi dziennikarze na to, że dofinansowanie otrzymała nawet gazeta jednodniowa na 100. rocznicę urodzin Jana Pawła II, ale nie biorą pod uwagę uchwały Sejmu czyniącej rok 2020 Rokiem św. Jana Pawła II. Czy minister P. Gliński miał sfinansować wznowienie dzieł Lenina?

To jest zupełnie naturalna polityka partii władzy, zgodnie z którą, jeśli jest nią prawica, nie dofinansowuje się wszystkich mediów opozycji. Jednak jakieś lewicowe pisma otrzymały dotację. Bazuje się tu na dawnym prawie rzymskim "quod principi placuit, legis habet vigorem" - to, co podoba się zwierzchnikowi, ma moc prawną.

Może być pewnym zaskoczeniem fakt zlekceważenia przez ministra P. Glińskiego czasopism środowisk liberalnych, które mimo swoich dotychczasowych zasług wolnościowych oraz tradycji wydawniczych identyfikowane są przez władze bardziej z lewicową niż prawicową orientacją. O ile dobrze pamiętam, to były poseł Platformy Obywatelskiej - też profesor, tyle tylko że nauk biologicznych -Stefan Niesiołowski, tak komentował protesty ówczesnej opozycji prawoskrętnej: "Jak wygracie wybory, to możecie robić, co chcecie".

No to tak postępują, konsekwentnie. Tak samo, jak za rządów SLD i PSL, AWS, PO i PSL obsadza się stanowiskami w administracji państwowej (także tej terytorialnej), w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, w fundacjach-wydmuszkach oraz w placówkach oświatowych, kulturalnych, medycznych itp. "swoich", bmw/tkn.

Widać, że garną się do środowisk władzy także "męty", osoby z przestępczą przeszłością lub teraźniejszością, okradające państwo nie tylko z wartości materialnych, ale także kulturowych. Posłowie czują się coraz pewniej, bo przecież przed nimi są jeszcze ponad trzy lata dostępu do informacji, do projektowanego prawa, do refundacji z tytułu podróży samochodem mimo tego, że korzystają ze służbowego lub innych środków lokomocji, bo nie posiadają nawet prawa jazdy, itp., itd.

W redakcjach czasopism sponsorowanych przez ministra znajdują miejsce niespełnieni w życiu ignoranci poruszanej przez siebie problematyki, którzy gotowi są publikować publicystyczne brednie, atakować każdego, kto ośmiela się krytykować nieuctwo, cwaniactwo znajomych. Szkoda, że nie zaczynają od siebie, nie przyjrzą się stylistyce własnej, bolszewickiej propagandy, która wpisuje się w wartości charakterystyczne dla stalinowskich czasów.

Po szyldem przyzwoitej gazety publikują także nieudacznicy składający w zdania słowa oderwane od prawdy, od faktów, kontekstu i naukowego źródła, zaprzeczając ideowej linii gazety. Z takimi publicystami, którzy dzisiaj mianują siebie prawicowymi, a jeszcze w tamtym ustroju byli związani z PZPR, można bezceremonialnie i bezkarnie szkalować innych, bo i tak nikt nie będzie dochodził prawdy czy weryfikował ich manipulacje.

Zastanawiam się nad tym, czy ci panowie mają w ogóle we własnych domach lustro i przyglądają się sobie? Rozumiem, że muszą dorobić wierszówkami do lichej emerytury. Tylko czy rzeczywiście muszą czynić to w niegodny prawicowego publicysty sposób?

Polityka władz państwowych w oświacie i kulturze jest konsekwentnie nie tylko centralistyczna, ale i silnie zdeterminowana ideologią, którą ma upowszechniać, nawet a może i przede wszystkim wbrew osiągnięciom nauk humanistycznych i społecznych. Co innego niektórzy publikowali w swoich rozprawach naukowych, a co innego czynią, jak im władza lub media uderzą do głowy.

Polecam wszystkim myśl śp. Prymasa Polski - Stefana Wyszyńskiego (Prymat człowieka w ładzie społecznym, Londyn 1976, s. 98):

Człowiek ma również prawo być w swojej wspólnocie politycznej. Ale trzeba pamiętać, że żadna władza polityczna nie nadaje tych praw, tylko broni ich. Do niej należy chronić prawa obywateli, ułatwiać ich zachowanie i czuwać, aby wszystko było dla dobra społecznego. Władza państwowa nie jest i nigdy być nie może dla takiej czy innej kategorii ludzi, dla tej czy innej partii. Ona jest dla całego narodu i wszystkie dzieci narodu musi otoczyć taką opieką, aby w swobodny sposób mogły jednakowo korzystać z właściwych sobie praw osobowych, rodzinnych, narodowych i religijnych .

28 lutego 2020

Czy rzeczywiście habilitanci niezatrudnieni w uczelniach państwowych jako osoby prywatne nie ponoszą kosztów za postępowanie habilitacyjne ?


Przewody doktorskie i postępowania habilitacyjne prowadzone na mocy ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki, a więc wszczęte do 30 kwietnia 2019 r. są finansowane z budżetów uczelni, które prowadzą postępowanie w jednostce posiadającej odpowiednie uprawnienie. Nie ma problemu, gdy postępowanie dotyczy pracownika uczelni, w której ma być przeprowadzone postępowanie o nadanie stopnia naukowego. Muszą się znaleźć w jej budżecie na to odpowiednie środki.

Jednak nie każdy nauczyciel akademicki ubiegający się o stopień naukowy mógł przeprowadzić postępowanie w tej sprawie we własnej jednostce akademickiej, jeśli ta nie dysponowała uprawnieniem lub zostało jej to uprawnienie ograniczone czy nawet odebrane. Wówczas musiał szukać uczelni z odpowiednimi uprawnieniami, by ta wyraziła zgodę na przeprowadzenie postępowania w jego sprawie. Najczęściej miał zapewnienie, że władze zatrudniającej takiego nauczyciela uczelni pokryją koszty postępowania habilitacyjnego, bo jest to także w jej interesie naukowym i zgodne z prawem do wydatkowania środków publicznych.

Problem jednak pojawił się wówczas, gdy wskazana we wniosku habilitacyjnym uczelnia odmówiła przeprowadzenia tego postępowania. Pisałem o tym w swojej książce "Habilitacja" (Kraków 2017), że różne mogą być powody odmowy habilitantowi w tym zakresie. W danej jednostce może brakować naukowców, którzy mogliby ocenić merytorycznie osiągnięcia naukowe habilitanta, albo zaistniał konflikt personalny w relacjach między habilitantem a członkami jednostki, więc dla uniknięcia oskarżeń o potencjalną stronniczość czy możliwy brak obiektywizmu rada jednostki odmawiała przyjęcia takiego wniosku.

Niezależnie jednak od powodu odmowy przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego władze jednostki nie musiały tego uzasadniać, tylko informowały o podjętej uchwale stosownej rady jednostki o własnym stanowisku. Zgodnie z art 18.a.3 W przypadku gdy rada jednostki organizacyjnej wskazanej przez wnioskodawcę w trybie ust.1 i 2 nie wyrazi zgody na przeprowadzenie postępowania habilitacyjnego, postępowanie prowadzi jednostka organizacyjna posiadająca uprawnienia do nadawania stopnia doktora habilitowanego wyznaczona przez Centralną Komisję.

Trochę to źle świadczy o habilitancie, że nie dokonał właściwego rozpoznania środowiska naukowego, w którym chce przeprowadzić postępowanie habilitacyjne. Jest ono wszczynane na jego/jej wniosek, a zatem należało dobrze sprawdzić, czy dana jednostka rzeczywiście może - ze względów merytorycznych kompetencji jej samodzielnych pracowników naukowych w ramach dyscypliny naukowej habilitanta - przeprowadzić takie postępowanie. Większość habilitantów dobrze sobie z tym poradziła w takiej sytuacji uczestnicząc w ogólnopolskich konferencjach naukowych, a tym samym poznając badaczy z tego samego kręgu zainteresowań poznawczych czy uczestnicząc w pracach zespołów problemowych i subdyscyplinarnych, które zostały powołane przez Komitet Nauk Pedagogicznych i działają pod ponad 30 lat.

Jednak osoby spoza środowiska naukowego, niezatrudnione w nim lub też takie, które zostały wyrotowane z uniwersytetu czy politechniki z powodu braku habilitacji, mogą mieć nie tylko mniejszą orientację w powyższych kwestiach, ale i swoje uprzedzenia. Tym samym mógł ktoś celowo złożyć wniosek o wszczęcie postępowania habilitacyjnego w jednostce, o której wiedział, że niemalże na pewno odmówi przeprowadzenia postępowania. Wówczas bowiem, jeśli tak się stawało, a nie było to rzadkie zjawisko, miał świadomość ustawowego zmuszenia innej jednostki(uczelni) z uprawnieniami do podjęcia takiego wniosku i przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego.

W zdecydowanej większości przypadków, o ile orientuję się w tej kwestii, rzeczywiście było to nawet konieczne. Zły wybór, niewłaściwe wskazanie przez habilitanta jednostki do przeprowadzenia jego postępowania habilitacyjnego zbytecznie wydłużało czas takiej procedury. wszystkie decyzje muszą bowiem być zatwierdzane przez ciała kolegialne uczelni i Centralnej Komisji Do spraw Stopni i Tytułów, a te pracują zgodnie z przyjętym kalendarzem obrad. Nie to jednak jest najważniejsze.

Pojawia się bowiem problem, kto ponosi koszty postępowania habilitacyjnego kandydata, który nie jest zatrudniony w szkolnictwie wyższym? Habilitant w ogóle nie musi być zatrudniony. Może być emerytem, rencistą, prowadzić własną działalność gospodarczą itd. Tymczasem wszystkie uczelnie mają przygotowane warunki umów dotyczących ponoszenia przez habilitantów (via uczelnia, zakład pracy czy indywidualnie) pełnych kosztów postępowania habilitacyjnego, a są one rzeczywiście bardzo wysokie (każda uczelnia ma inne, ale mieszczące się w granicach ok. 21-25 tys. zł).

Uczelnia wskazana przez Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów nie może już odmówić przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego dla wnioskodawcy, niezależnie od tego, czy jest zatrudniony w szkole wyższej, czy też nie jest. Kwestia finansowania nie może tu być powodem do odmowy. Żaden powód nie wchodzi w grę poza jednym, a mianowicie utratą uprawnienia do nadawania stopni naukowych. Koszty takiego postępowania ponosi dana jednostka bez względu na to, kim jest habilitant.

Piszę o tym dlatego, że w wielu jednostkach, także na moim Wydziale, toczą się postępowania habilitacyjne osób, które wskazały je jako właściwe, a uczelnie żądają od nich podpisania zgody na pokrycie kosztów. Jeśli ktoś już zapłacił całość lub jakąś część, to powinien złożyć pozew do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego przeciwko danej uczelni, by zwróciła mu bezprawnie pobrane opłaty. Nie ma bowiem podstawy prawnej do obciążania kosztami postępowania habilitacyjnego osób spoza środowiska państwowych szkół wyższych.

Natomiast dla wniosków w sprawie postępowania habilitacyjnego, które są objęte już nowym Prawem o szkolnictwie wyższym każdy wnioskodawca o ich wszczęcie musi zapłacić. Jeżeli jest pracownikiem państwowej szkoły wyższej (uniwersytet, politechnika, akademia, wyższa szkołą zawodowa), to koszty ponosi jego pracodawca. To jest słuszne, bo skoro uczelnie państwowe zatrudniają nauczycieli akademickich na stanowiskach naukowo-badawczych lub badawczych, to muszą ponosić koszty ich naukowej weryfikacji. Tym bardziej jest to istotne, że zatrudniane w nich kadry są utrzymywane ze środków publicznych.

Osoby prywatne, spoza uczelni państwowych muszą ponieść koszty postępowania o nadanie stopnia naukowego doktora czy doktora habilitowanego. Te na szczęście zostały ustawowo zredukowane do minimum. Będzie zatem dla uczelni państwowych i osób prywatnych dużo taniej. To powinno ucieszyć przede wszystkim płatników, także tych, którzy nie są zatrudnieni w państwowym szkolnictwie wyższym.

W tytule wprowadziłem znak zapytania, bowiem w znanych mi już trzech przypadkach habilitanci zostali poproszeni o podpisanie zobowiązania dotyczącego pokrycia kosztów postępowania habilitacyjnego, tymczasem w nowej ustawie kest to jednoznacznie określone i bezdyskusyjne. Muszą zapłacić.

Dlaczego zatem w postępowaniach toczonych na podstawie już wygaszanej ustawy nie mieliby płacić? Jak to się ma do odpowiedzialności władz uczelni za prawidłowe gospodarowanie finansami publicznymi? Czyżby uniwersytety straciły w tym względzie swoją autonomię?

Dlaczego ta sprawa nie została jednoznacznie określona przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego?