07 listopada 2019

Warto rozpoznawać psychopedagogiczny bullshit i pseudonaukowców


Nareszcie jest kolejna książka, której autorzy demistyfikują w naukach społecznych - tak na świecie, jak i w Polsce - nie tylko psychopedagogiczne mity, co sugeruje tytuł - ale przede wszystkim PSEUDONAUKOWE BADANIA, QUASI SONDAŻE i POTOCZNE PUBLIKACJE, także w Internecie, na różnego rodzaju stronach. Członkowie Klubu Sceptyków Polskich - mgr psychologii Tomasz Garstka i dr psychologii klinicznej Andrzej Śliwerski (nieprzypadkowa zbieżność nazwiska) - napisali książkę, bez lektury której niech już nikt nie przychodzi na seminarium dyplomowe czy doktorskie. Jak się okazuje, podręczniki z metodologii nauk czy naukoznawstwa są dla niektórych za trudne.

Coraz częściej profesorowie pedagogiki operują w odniesieniu do monografii habilitacyjnych językiem krytyki naukowej, gdyż ich autorami są - pseudonaukowcy, o beznadziejnym stanie wiedzy metodologicznej, ale za to z dyplomami, często wypromowani przez polskie uniwersytetu (także te z dziesiątki uniwersytetów badawczych). Nawet nie rozumieją tego, co zostało zapisane w recenzjach. NIE WIEDZĄ, ŻE NIE WIEDZĄ, BO NIE ROZUMIEJĄ, CZEGO NIE WIEDZĄ.

Psycholodzy napisali bardzo klarownie, czym jest krytyczne myślenie i jak należy formułować krytykę, by ci, którym wydaje się, że są genialni (tylko ich recenzenci nie znają się na rzeczy), przeczytali i zrozumieli (o ile w ogóle zrozumieją), na czym polega ich niewiedza, a tym samym popełnione przez nich błędy. Nie pomogą im w tym kancelarie adwokacie, sądy administracyjne, rozsyłane po kraju i w sieci ich pseudonaukowe gnioty i rzekomo krytyczne wypociny, bo biedni ignoranci nie wiedzą, jak kompromitują siebie, a co gorsza także dyscyplinę naukową i instytucję, która wydała im dyplom doktora czy doktora habilitowanego.


Jeszcze długo nauki społeczne nie wyjdą z głębokiego kryzysu moralnej patologii części elit naukowych, które w "trosce" o pozanaukowe interesy "załatwiają" dyplomy pseudonaukowcom. WSTYD, HAŃBA, KOMPROMITACJA nie dotyczą tylko świata polityki. Obejmują także świat akademicki, czołowe uniwersytety w Polsce. Przyjeżdża na posiedzenie komisji recenzentka, która już od pierwszego zdania do ostatniego swojej pseudorecenzji wcale nie zamierzała wydać rzetelnego, uczciwego świadectwa o osiągnięciach naukowych kandydata do awansu, którego rozprawy nie spełniają wymogów nawet prac magisterskich.

Inna doktor recenzuje recenzje profesorów czy doktorów habilitowanych, bo to przecież ona jest od oceniania, a nie bycia ocenianą. A że nie wie, czego nie wie, nie rozumie, czego nie rozumie, to już jest inna sprawa. Takiej osobie jest z tym dobrze. Nie ma powodu do wstydu, zakłopotania, bo przecież ona lepiej wie niż inni, jaka jest wspaniała. Ma dyplom na "mądrość", a przy tym jeszcze silną potrzebę utrzymania pozytywnej (zawyżonej) samooceny.

Jak piszą autorzy tej książki: "Niestety może okazać się, że osoba myśląca krytycznie w jednej dziedzinie, w innej może dać się zwieść pseudonauce..." (s. 45).

Naukowy krytyk musi operować dowodami, podczas gdy krytyk tej krytyki będzie kierował się własnym przekonaniem, że jest wybitny. Jak słusznie piszą T. Garstka i A. Śliwerski: "Odrzucanie pojęcia wiedzy i głoszenie z moralizatorską emfazą, że każdy ma prawo do własnego zdania, jest niemądre. Gorzej, to jest niebezpieczne. Agonia wiedzy jest nie tylko odrzuceniem jej samej, ale także sposobów, jakimi ją zdobywamy i jakimi uczymy się różnych rzeczy. (...) Każdy może czuć się "ekspertem", a krytyczne myślenie i sceptycyzm odbierane są jako atak osobisty. (s. 61)

Obaj psycholodzy znakomicie pokazują na wielu przykładach patologię pseudobadaczy, pseudonaukowe teorie, modele, koncepcje, którym usilnie nadaje się rzekomo naukowy charakter tylko dlatego, że ich autor, referujący lub badacz unika krytycznego namysłu, a co gorsza, kiedy prowadzi badania, popełnia błąd za błędem nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Niech zatem poczytają o tym: Jak zwodzi ich własny umysł, a inni wykorzystują ich zaufanie? Jak sprawdzać trafność teorii, rzetelność narzędzi i efektywność metod? oraz Dlaczego sceptycyzm musi odgrywać w nauce tak ważną rolę?

We wspomnianej tu publikacji znajduje się odpowiedź nie tylko na powyższe pytania, ale także argumenty na to, jakie pułapki czyhają na nawet wykształconego i refleksyjnego badacza. Autorzy książki zmagają się z psychopedagogicznymi mitami wyjaśniając zarazem, dlaczego kreują one iluzję nauki oraz czynią bezużytecznymi poniesione nakłady i wysiłek.

Rozmawiałem wczoraj z dyrektorką jednego z akademickich wydawnictw. Zapytała, co zrobić, by profesorowie, samodzielni pracownicy nauki - nie pisali pseudorecenzji, na kolanie, powierzchownych, banalnie streszczających każdy rozdział książki, ale rzetelnie i uczciwie posługiwali się naukową argumentacją, polemiką, wskazówkami, które pozwolą autorowi na ich uwzględnienie w pracy nad edycją wyników własnych badań. Gorzej, kiedy zostały one źle zaplanowane, jeszcze gorzej, gdy zostały błędnie przeprowadzone, natomiast "ubrano" uzyskane dane w techniki statystycznych analiz sugerując naukowy ich status.

Autorzy tej książki dzielą się trafną diagnozą, oceną, ale i sugestią na temat tego, co zrobić, by opublikowane wyniki badań odzwierciedlały naukę, a nie jej zaprzeczenie. Piszą: "Wyniki badań (...) muszą zostać poddane naukowej dyskusji. Tu zaś niezbędna jest postawa sceptyczna i krytyczne myślenie. Dyskusja pozwala wyłapywać mimowolne słabości metodologiczne badań, powtórnie analizować dane, jak również proponować alternatywne interpretacje uzyskanych wyników. Ogromnie istotna jest otwartość na krytykę, a wręcz domaganie się jej, umiejętność przyznawania się do błędów, a ujawniania niedoskonałości własnej koncepcji czy badań (a to postawa wymagająca wysiłku, ponieważ narażająca na dysonans związany z "ja").

Przywołaną rozprawę czyta się znakomicie, dzięki dynamicznie i klarownie skonstruowanej treści, wyróżnieniom najważniejszych kwestii, a także adresowanym do czytelników pytaniom, problem poznawczym. Niestety, wydawca zaniedbał korektę techniczną, bowiem są w tej pracy liczne błędy literowe, co może drażnić czytelnika. Zamieszczana po każdym z rozdziałów literatura wskazuje na odwoływanie się przez autorów głównie do angloamerykańskich źródeł wiedzy z zakresu metodologii badań, naukoznawstwa i chętnie przytaczanych przez polskich nauczycieli i badaczy publikacji jako rzekomo naukowych.

W pewnej mierze obaj psycholodzy walczą nie tylko z cynicznymi pseudonaukowcami, ale także bezrefleksyjnie powtarzającymi czy naśladującymi ich idee, teoretyczne podejścia czy praktyki edukacyjne i terapeutyczne. Można i należy polemizować z ich opinią i uzasadnieniami własnych racji. Bardzo na to liczę, bowiem nie można zgodzić się z wszystkimi ocenami i interpretacjami, jakie padają w tej książce. Mimo wszystko, autorzy mają dość ograniczony zasięg lektur, szczególnie w pedagogice, które poddali krytyce lub też stanowiły dla nich okazję do wyrażenia wobec nich sceptycznej postawy.

Dobrze, że piszą o prowokacjach w nauce, które odsłaniają percepcyjną bezmyślność czytelników niektórych tekstów. Ciekawe jest zderzenie zachodnich badań z zakresu psychologii politycznej o rzekomym związku między światopoglądem badacza a afirmowanymi przez niego teoriami czy rozwiązywanymi badawczo problemami naukowymi. Piszę o rzekomym związku przyczynowo-skutkowym, gdyż nie znajduję tu dowodów na powyższą tezę, ale jedynie wyprowadzone już wnioski z badań Jarreta T. Crawforda i Lee Jussima. Z każdym rokiem ideologicznych rządów w edukacji PO/PSL, SLD czy PiS widzimy związki między afirmowaną przez partię władzy ideologią a ograniczaniem środków finansowych na badania stricte naukowe.

Zachęcam do lektury tej książki i do polemik, które chętnie opublikuję na łamach "Studiów z Teorii Wychowania". Adres jest na stronie redakcji periodyku.

06 listopada 2019

Kwartalnik "Studia z Teorii Wychowania" w wykazie ERIH Plus


Dziesięć lat zespołowej pracy naukowej w redakcji kwartalnika "Studia z Teorii Wychowania", najpierw w 2009 r. w ramach współpracy z Gdańskim Wydawnictwem Psychologicznym, a następnie od 2010 r. osadzeniem na stałe redakcji w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie zostało ukoronowane wpisaniem periodyku na listę ERIH PLUS. Zaczynaliśmy jako półrocznik, by dojść po krótkim czasie do stadium kwartalnika, a w przyszłości - mam nadzieję - miesięcznika.

Artykuły i studia z badań są publikowane w języku polskim, jednak nie unikamy prezentacji tekstów w językach podstawowych dla pedagogiki i innych nauk, należących do obszaru szeroko rozumianej humanistyki, a zatem publikujemy również teksty w języku angielskim i niemieckim. Każdy artykuł zawiera streszczenie w języku angielskim.

Konsekwentne dopuszczanie do druku pozytywnie ocenionych artykułów, troska o zachowanie standardów naukowych w relacjach międzynarodowych z autorami i recenzentami, nad czym panuje prof. ChAT Renata Nowakowska-Siuta, pieczołowita i wymagająca ogromnego nakładu czasu i pracy sekretarza redakcji dr. Stefana Tomasza Kwiatkowskiego oraz Izabeli Kochan, którzy systematycznie zamieszczali streszczenia artykułów w języku angielskim w licznych bazach czasopism oraz czuwają nad redakcyjnym opracowaniem każdego numeru - zaowocowało wreszcie uznaniem w skali międzynarodowej.

Czasopismo "Studia z Teorii Wychowania" jest indeksowane w: BazHum, Central and Eastern European Online Library (CEEOL), CEJSH, ICI Journals Master List, POLindex.

W nadesłanym do redakcji komunikacie czytamy:

This journal was approved on 2019-11-05 according to ERIH PLUS criteria for inclusion. International title: Studies on the Theory of Education ISSN: 2083-0998; Established: 2010; Electronic ISSN: URL: http://sztw.chat.edu.pl
Publisher: Christian Academy of Theology in Warsaw
Country of publication: Poland
Language: Polish
ERIH PLUS disciplines: Interdisciplinary research in the Humanities
Interdisciplinary research in the Social Sciences
Pedagogical & Educational Research
OECD classifications: Educational Sciences
Other Humanities
Other Social Sciences
Peer review: Peer reviewed

Szanowni Czytelnicy, potencjalni Autorzy - pedagodzy, socjolodzy, historycy myśli społecznej i humanistycznej, politolodzy - zapraszamy Państwa na łamy "Studiów z Teorii Wychowania", jeśli tylko obejmujecie swoimi zainteresowaniami problematykę wychowania i szeroko pojmowanego kształcenia (niem. Bildung). Zachęcamy do publikowania na łamach "Studiów z Teorii Wychowania" nie dla punktów, ale dla nauki, dla wymiany myśli, wyników badań czy teoretycznych studiów i modeli. Od dłuższego czasu zamieszczamy krytyczne analizy opublikowanych w kraju monografii naukowych, których autorzy, niestety, nie rozumieją, że pseudonaukowymi pracami niszczą status polskiej pedagogiki.

Zachęcamy do polemik, nowych projektów badawczych, a nawet dydaktycznych, bowiem pedagogika ogólna, teorie wychowania czy współczesna myśl pedagogiczna są przedmiotami kształcenia kandydatów na pedagogów i nauczycieli. Nie unikajmy postaw naukowego sceptycyzmu w sytuacji, gdy na wolnym rynku wydawniczym pojawia się wiele pseudonaukowych rozpraw. Niech "Studia z Teorii Wychowania" będą nadal okazją do refleksyjnego, krytycznego studiowania współczesnej i historycznej wiedzy o wychowaniu. Jest tu także miejsce na analizy porównawcze, badania syntetyczne czy metateoretyczne.

Staramy się pomagać w tym naszym czytelnikom publikując każdego miesiąca bibliografie tematyczne, które ułatwiają poszukiwanie źródeł wiedzy do pisania rozpraw, prac dyplomowych i naukowych. Uczelnia jako wydawca ponosi koszty usytuowania czasopisma na platformie Index Copernicus stwarzając tym samym możliwość włączenia tekstów w obieg krajowy i zagraniczny. Redakcja korzysta bowiem z nowego systemu redakcyjnego ICI Publishers Panel.

(okładka pierwszego numeru)

JM Rektor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, prof. ChAT Bogusław Milerski wydaje kwartalnik nie tylko w systemie Open Access, ale także w wersji drukowanej, co wcale nie jest tak powszechne ze względu na zawiązane z tym dodatkowe koszty. Może jesteśmy w tym tradycjonalistami, ale nadal chcemy, by wiedza, którą się z nami dzielą autorzy artykułów, nie tylko zachwycała treścią i wartością poznawczą, ale także "pachniała" wydrukiem, który niesie z sobą wartość dodatkową w obcowaniu z wiedzą.

Każdy zainteresowany opublikowaniem artykułu sam składa manuskrypt korzystając z systemu redakcyjnego ICI Publishers Panel. Na stronie redakcji są informacje i wskazówki oraz link do platformy. Przy pierwszym logowaniu do nowego panelu system poprosi o założenie konta. Na podany adres e-mail zostanie wysłana wiadomość zawierająca link aktywacyjny. Do złożenia manuskryptu trzeba wejść na stronę (kliknij). Wskazówki edytorskie są w tym miejscu (kliknij).


05 listopada 2019

O nostryfikacji nie tylko ukraińskiej habilitacji


Od zmiany bilateralnej umowy między Polską a Słowacją w 2016 r. w zakresie wzajemnego uznawania stopni naukowych miała miejsce krótka przerwa, w trakcie której niektórzy adiunkci zaczęli zastanawiać się nad tym, gdzie - poza granicami Polski - można habilitować się na innych warunkach niż obowiązujące w naszym kraju. Wydawałoby się, że najlepszym sposobem na awans jest samokształcenie, pogłębienie własnej wiedzy oraz zmiana błędnych metodologicznie przyzwyczajeń, w wyniku których miało miejsce habilitacyjne niepowodzenie czy rodzi się poczucie niepewności.

Okazuje się jednak, że coraz większy odsetek nauczycieli akademickich, którzy otrzymali negatywne recenzje i opinie na temat swoich osiągnięć naukowych, wnioskuje do jednostek akademickich o umorzenie ich postępowania habilitacyjnego, by dać sobie szansę na uniknięcie okresu karencyjnego, a zatem także poprawę głównego osiągnięcia naukowego, by móc w niedługim czasie ponowić wniosek o awans. Jedni krytykują taką postawę, inni przechodzą wobec niej obojętnie, ale skoro ktoś chce naprawić popełnione błędy, to powinien mieć taką szansę.

Jest to niewątpliwie bardziej uczciwa postawa od tej, w wyniku której rada jednostki wbrew opiniom i recenzjom negatywnym komisji habilitacyjnej nadaje stopień doktora habilitowanego takiej pseudouczonej osobie. Poziom demoralizacji i naukowej degradacji sięga uniwersytetów, które znalazły się wśród tzw. elitarnych uczelni badawczych. Ciekawe, jak dalece uda się ukrywać ów proceder niszczenia nauki dla pseudonaukowych interesów władz takich jednostek? Zostawmy tę kwestię na boku powracając do problem,u nostryfikacji stopni naukowych.

Otóż mamy jeszcze jedną kategorię nauczycieli akademickich, adiunktów, wykładowców, którzy - po uzyskaniu negatywnych recenzji komisji habilitacyjnej albo złożyli wniosek o umorzenie postępowania, albo podjęli po uchwale odmawiającej im nadanie stopnia doktora habilitowanego działania odwoławcze do Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów - a w wyniku stwierdzenia braku dojrzałości i kompetencji do samodzielności naukowej (odmowa pozytywnego przyjęcia odwołania) postanowili szukać wsparcia poza granicami kraju. Do kwietnia 2016 r. "rajem" była Słowacja.


Pojawił się nowy kierunek zmagań nie tyle z własnymi kompetencjami, co z procedurami i wymaganiami w naszym kraju. Skoro polscy uczeni odmawiają adiunktowi nadania mu stopnia doktora habilitowanego, to dlaczego miałby nie spróbować z tym samym dorobkiem ubiegać się o ten stopień na Ukrainie, Litwie albo w Rosji? Nie ma w Polsce bezpośredniej, automatycznej uznawalności stopnia naukowego uzyskanego w krajach spoza UE, ale jest "furtka" w postaci "nostryfikacji dyplomu".

To, co miało służyć obcokrajowcom przyjeżdżającym do Polski, by w naszych uczelniach kształcić studentów, kadry naukowe i prowadzić badania, okazało się narzędziem do pośredniego habilitowania się w Polsce. Takie osoby muszą jednak brać pod uwagę rozporządzenie MNiSW, w świetle którego nostryfikację może przeprowadzić jedynie ta uczelnia, która w ramach odpowiedniej dyscypliny naukowej ma kategorię A+, A lub B+. Tej ostatniej kategorii nie posiada jeszcze żadna jednostka. Natomiast kategorię A+ lub A posiada w przypadku pedagogiki zaledwie kilka jednostek/uczelni.

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA NAUKI I SZKOLNICTWA WYŻSZEGO z dnia 28 września 2018 r. w sprawie nostryfikacji stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki nadanych za granicą wyraźnie określa warunki, jakie muszą być spełnione przez obie strony: nostryfikującą i wnioskodawcę.

Osoba ubiegająca się o uznanie stopnia naukowego doktora habilitowanego np. na Ukrainie za równoważny z polskim stopniem naukowym doktora habilitowanego musi przedłożyć:

– dyplom potwierdzający nadanie tego stopnia,

dokumenty potwierdzające osiągnięcia naukowe stanowiące podstawę nadania tego stopnia,

– dyplom potwierdzający nadanie stopnia naukowego uprawniający do wszczęcia postępowania w sprawie nadania stopnia naukowego, o uznanie którego ubiega się wnioskodawca.

a także musi poinformować, czy stopień naukowy, o uznanie którego ubiega się, stanowił przedmiot postępowania nostryfikacyjnego w Rzeczypospolitej Polskiej.

Tym samym Rada Dyscypliny Naukowej musi ocenić publikacje wnioskodawcy, które stanowiły poza granicami kraju podstawę do nadania mu stopnia doktora habilitowanego, by stwierdzić, czy są one zgodne z polskimi wymaganiami.

Rozporządzenie zawiera normę:

§ 6. 1. W szczególnych przypadkach, uzasadnionych wątpliwościami dotyczącymi osiągnięć stanowiących podstawę nadania wnioskodawcy stopnia naukowego, podmiot nostryfikujący może skierować dokumenty, o których mowa w § 3 ust. 2 pkt 1 lit. a tiret drugie albo lit. b tiret drugie, do recenzji.

2. Podmiot nostryfikujący wyznacza nie więcej niż trzech recenzentów spośród swoich pracowników posiadających co najmniej stopień doktora habilitowanego w dyscyplinie, której dotyczy wniosek, oraz określa zakres recenzji i termin jej przedstawienia.


Tak czy siak oceniać będą polscy uczeni publikacje polskiego czy zagranicznego kandydata, który w innym kraju uzyskał stopień doktora habilitowanego. Jak pisała profesor prawa administracyjnego Ewa Łętowska: Z tego, że jest prawny obowiązek traktowania czegoś jako równoważne, nie wynika, że to coś rzeczywiście jest równoważne. Jest to niebezpieczne dla etyki nauki, bowiem osłabia możliwość oceny z punktu widzenia aksjologicznego celu. Nie wszystko zatem jest w porządku. (Perwersyjne efekty automatycznego uznawania stopni naukowych w UE, NAUKA 2012 nr 3, s.31).

Zastanawia mnie, dlaczego władze uczelni nie mianują profesorami doktorów, którzy mają znakomite osiągnięcia zawodowe, praktyczne, metodyczne, tylko niejako "zmuszają" ich do habilitowania się wbrew takiej potrzebie? Habilitacja nie jest obowiązkowa od 1.10.2019 r. Skoro polscy nauczyciele akademiccy ze stopniem doktora są tak znakomici, to po co "zmuszać" czy zobowiązywać ich do habilitowania się w kraju lub poza granicami?