18 czerwca 2019

Skąd ten habilitacyjny popłoch?


W "Dzienniku Gazeta Prawna" Paulina Szewioła pisze o rzekomym popłochu wśród naukowców, którzy do 30 kwietnia 2019 r. złożyli w Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów wnioski o wszczęcie postępowania habilitacyjnego. Publicystka ma prawo do wyciągania wniosków z rzeczywiście zaskakującej ją liczby. O ile bowiem w całym 2018 r. było ich łącznie z wszystkich dziedzin nauki 2493, o tyle w ciągu zaledwie czterech miesięcy 2019 r. wpłynęły 4432 wnioski.

Ze sprawozdania przewodniczącego Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów wiemy, że tych wniosków było więcej. Od stycznia do końca kwietnia 2019 r. wpłynęły do tego organu 4462 wnioski o wszczęcie postępowania habilitacyjnego oraz 1040 wniosków o wyznaczenie recenzentów w postępowaniu o nadanie tytułu. W tym najwięcej wniosków odnotowała największa Sekcja - Nauk Humanistycznych i Społecznych, bowiem wnioski habilitacyjne zgłosiło 1557 doktorów, zaś o tytuł naukowy - 299 kandydatów.

Sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna. W trzech poprzedzających tę falę latach wniosków habilitacyjnych było mniej, co jest zgodne z naturalnym procesem powstawania osiągnięć naukowych. W nauce, niezależnie od zmieniających się regulacji prawnych, trwa normalny tryb prac badawczych. Zawsze przychodzi taki okres, który jest naturalnym ich finałem. Jeśli zatem naznaczymy habilitantów pejoratywną oceną, zanim ktokolwiek zapozna się z ich dorobkiem, to mogą pojawić się pozamerytoryczne czynniki, a nie powinny.

Zapewne, część kadr przyspieszyła opublikowanie wyników własnych badań, żeby habilitować się jeszcze w "starej" procedurze, a więc bez kolokwium i bez wykładu habilitacyjnego, gdyż nie uzyskała żadnych gwarancji ze strony władz uczelni, czy habilitacja - mimo nadania jej w ramach Konstytucji dla Nauki już tylko fakultatywnego charakteru - nadal będzie jedynym warunkiem (ciągłości) zatrudnienia.

W uczelniach publicznych nadal nikt nie wie, czy rektorzy będą zatrudniać na stanowiskach profesorów doktorów bez habilitacji! Wprawdzie zlikwidowano minima kadrowe do oceny jakości kształcenia, ale brak habilitacji oznacza dla wielu nauczycieli akademickich dużo niższe pobory. Tym samym przyspieszenie awansu jest dla wielu koniecznością życiową.

Od lat duża część środowiska zabiega o to, by w Polsce nie było habilitacji. Minister J. Gowin przystał na to rozwiązanie wpisując ją do ustawy jako fakultatywną w pracy w szkolnictwie wyższym. Niby nikt już nie musi "robić habilitacji", może wreszcie prowadzić badania i na podstawie własnych osiągnięć ubiegać się o status profesora uczelni, a dalej także o tytuł naukowy profesora.

Jak ktoś musi, bardzo chce, to proszę bardzo, niech składa wniosek o postępowanie habilitacyjne. Przywrócone kolokwium habilitacyjne wynikało z roszczeń tych habilitantów, którzy nie uzyskali awansu naukowego twierdząc, że gdyby mogli stanąć przed komisją habilitacyjną i wytłumaczyć się ze swoich błędów, to mogliby obronić swój status.

Nie jest jednak prawdą, że nie mogli uczestniczyć w posiedzeniu habilitacyjnym w sytuacji, gdy były istotne wątpliwości natury proceduralnej i wydawniczej a związanej z ich badaniami i publikacjami. Wielu przewodniczących komisji zapraszało na posiedzenie habilitanta, by ustosunkował się do sformułowanych w recenzjach zarzutów i udokumentował poprawność narzędzi badawczych (jeśli nie były opublikowane) czy zastosowanej procedury badawczej.

Słusznie zatem członek CK prof. dr hab. iż. Maciej Bagiński stwierdza we wspomnianym artykule: "Jeżeli ktoś przez wiele lat pracuje naukowo i przeraża go konieczność przedstawienia własnych osiągnięć i odpowiedzi na postawione pytania, które mają służyć pokazaniu kompetencji habilitanta w szeroko rozumianej dziedzinie, do której należy rozprawa, to oznacza, że taki kandydat jest po prostu słaby" (Zdążyć przed Gowinem, 2019 nr 113, s. B11)

Komentujący lawinę wniosków dr hab. Emanuel Kulczycki, przedstawiany jako profesor, chociaż nim nie jest, wprowadza czytelników w błąd twierdząc, "(...) że zgodnie z nowymi przepisami bardzo widocznie obniżają się kryteria względem kandydatów, którzy ubiegają się o tytuł profesora. Nie ma obowiązku, aby taka osoba była recenzentem w przewodach habilitacyjnych. Nie wymaga się od niej też wypromowania doktora" (tamże). Na jakiej podstawie tak twierdzi, skoro jeszcze owe kryteria nie zostały opublikowane przez senaty?

Już słyszę, że wnioski są przedwczesne, na pewno nie spełniają ustawowych wymagań, toteż rady jednostek nie powinny tak łatwo nad nimi przechodzić. Jasnowidztwo jest na czasie. Przypomnę zatem, że ten stan rzeczy można było przewidzieć. Wystarczyło spojrzeć na wykaz liczby wszystkich spraw rozpatrzonych w latach 2011-2013, kiedy wprowadzona została reforma nauki w wydaniu prof. Barbary Kudryckiej:

W roku 2011 rozpatrzonych w CK spraw było 3252, w roku 2012 bylonich już 4018, a w 2013 - 6021 (!).

Dopiero jak środowisko naukowe zorientowało się, że "wilk nie jest taki straszny", liczba wniosków spadła w 2014 do 3433 a w 2015 r. do 2847.

Zmiana polityczna w 2016 sprawiła, że pojawił się ponownie niepokój dotyczący tego, w jakim kierunku zmierzać będą reformy w wydaniu Jarosława Gowina. Nic dziwnego, że w 2016 r. CK rozpatrzyła już 3314 spraw.

Jeszcze w 2017 r. CK powołała łącznie 1825 komisji habilitacyjnych, ale kiedy pojawiły się bardziej konkretne zapowiedzi nowych regulacji prawnych, w 2018 r. powołano w CK 2493 komisje habilitacyjne.

Nie można było przewidzieć, że z nowym rokiem, a tuż przed końcem ustawowego prawa do składania wniosków w trybie ustawy z 2011 r., będzie ich co najmniej dwa razy więcej?

Można było, tylko we wszystkich ministerstwach cięto budżety na cele programów 500+. No i stało się. W CK nastapiło oblężenie, a kadr do obsługi wniosków jest za mało. Od lat.

Lepszy wróbel w garści, niż gołąbki dwa na dachu...


Do 31 grudnia 2020 r. Centralna Komisja dokona okresowej oceny zasadności podejmowanych przez jednostki uchwał oraz oceny spełniania warunków do nadawania stopni naukowych.

17 czerwca 2019

Problemy szkolnictwa wyższego czy naukowców?





Powracam do akademickiej debaty, która miała miejsce w ubiegłym tygodniu w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Dwóch profesorów podjęło bowiem kwestie, które są wciąż przedmiotem trosk nauczycieli akademickich doświadczających kolejnych zmian w ocenie ich naukowych osiągnięć.

Profesor Zbyszko Melosik z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu mówił o uniwersytecie i odpowiedzialności akademickiej w kulturze niepewności: Odpowiedzialność jest cnotą, ale nie występuje w czystej swojej postaci. Odpowiedzialność musi dotyczyć odkrywania nowej wiedzy i kształtowania nowego pokolenia. Żyjemy w czasach niepewności, a nawet sami wytwarzamy różne jej formy, które dezintegrują poczucie tożsamości akademickiej i niszczą odpowiedzialności za własną pracę.

Zdaniem profesora - produkowana jest rywalizacja między uniwersytetami eliminując przyjaźnie, a wyreżyserowane przez MNiSW wskaźniki oceny jednostek, a wkrótce dyscyplin naukowych tworzą kolejne wersje zwycięzców i przegranych. Kulturę niepewności cechuje szybkość zmian, toteż nie wiadomo, do czego się adaptować, jak działać racjonalnie. Brak poczucia kontroli pogłębia brak poczucie odpowiedzialności. Akademicy tracą podmiotowość przez zredukowanie do upozorowania wytworów ich aktywności. Stają się jednostką statystyczną, sparametryzowaną, numerem ORCID.

Presja natychmiastowości, indeksacji zamiast odkrywania wiedzy prowadzi do produkowanie wiedzy. Pisać trzeba szybko i dużo, publikować w skomercjalizowanych periodykach. Akademicy są postrzegani kalkulatywnie. Odpowiedzialność jest wtłaczana w kalkulacje ewaluacji. Tak oto uczeni tracą kontrolę nad swoimi biografami naukowymi. Co to znaczy być dobrym naukowcem? W warunkach niepewności każda ocena nie jest ostateczna, każda parametryzacja jest na krótki okres, bo może być szybko zredukowana do nowych kryteriów. Uzyskane uprawnienie można szybko utracić. Jesteśmy przypisem do wielostronicowych instrukcji dokumentowania akademickiego istnienia.


Rektor Akademii Pedagogii Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie prof. Stefan M. Kwiatkowski skupił się w swoim referacie na kwestii odpowiedzialnego zarządzania uczelnią. Jest to o tyle istotne, że nie można zawieść zaufania, którym ktoś nas obdarzył. Odpowiedzialność zewnętrzna przesłania pozostałe kategorie odpowiedzialności (wewnętrznej, osobistej). Rektor, dziekan, dyrektor instytutu czy kierownik katedry musi godzić zarządzanie jednostką z aktami obowiązującego prawa, i to mimo zastrzeżeń co do ich zasadności.


Odpowiedzialność wewnętrzna dotyczy współpracowników, dlatego najważniejsza jest odpowiedzialność indywidualna lidera. Kadencyjność sprawia, że kiedyś trzeba wrócić do tych, z którymi wcześniej współpracowaliśmy. Niektórzy mają z tym ogromny problem, bo już nie potrafią być w roli podwładnych.

Paraliżująca jest odpowiedzialność rektora jako pracodawcy. Niektórzy muszą spłacić dług wyborczy temu środowisku, które przyczyniło się do wyboru rektora. Niektórzy świadomie lub nieświadomie oczekują spełnienia ich własnych interesów. W każdej jednostce akademickiej działają grupy pracowników o sprzecznych interesach, toteż ucieczką od odpowiedzialności jest cedowanie reguł postępowania na komisje, zespoły itp.

Rektor S.M. Kwiatkowski mówił też o autonomiczności znacznej grupy pracowników, którzy uważają, że przepisy są dla innych, a nie dla nich. Ubolewał, że wielu naukowców bierze udział w pracach różnych gremiów oceniających innych, ale nie zna przepisów prawnych. Jest też problem z tzw. roszczeniowymi nauczycielami akademickimi, którzy uważają, że im się należy bez względu na własny wkład w osiągnięcia jednostki czy dyscypliny.

Potwierdził także starą prawidłowość, że w każdej uczelni istnieje wąska grupa osób mająca predyspozycje kierownicze. Ich energiczna, kreatywna i zaangażowania działalność sprawia, że są nadmiernie obciążani przez swoich przełożonych. Na zakończenie mówił Profesor o stylach zarządzania uczelnią:
- styl autokratyczny w ramach przepisów;
- styl demokratyczny wbrew przepisom;
- styl demokratyczny pozorny (sterowanie opinią);
- styl demokratyczny rzeczywisty – partycypacyjny, uspołeczniony;
- styl permisywny – karykatura stylu demokratycznego rzeczywistego.

Ciekawe, jaki styl pracy preferuje minister Jarosław Gowin?

16 czerwca 2019

Akademiccy pedagodzy wśród najlepszych z najlepszych


W dn. 14 czerwca 2019 r. miała miejsce w Muzeum Historii M. Łodzi XXXIII Podsumowanie Ruchu Innowacyjnego w Edukacji. Jak każdego roku spotkali się w przepięknej przestrzeni Pałacu Poznańskiego NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH - nauczyciele wszystkich typów placówek, naukowcy, dyrektorzy przedszkoli, szkół, ale i firm wspierających oświatę, dziennikarze radiowi i telewizyjni, przedsiębiorcy oraz działacze stowarzyszeń i fundacji działających na rzecz dzieci młodzieży, osób dorosłych i starszych.


Każdego roku, po odegraniu hejnału m. Łodzi oraz prezentacji osiągnięć Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, którym kieruje od momentu jego powołania do życia Janusz Moos - wybitny pedagog, specjalista w zakresie edukacji przed- i zawodowej, także tegoroczny laureat Medalu Uniwersytetu Łódzkiego "Universitatis Lodziensis AMICO" - wyróżniani są certyfikatami uznania PEDAGOGODZY - NAUCZYCIELE I WSPIERAJACY ICH MISJĘ SOJUSZNICY. Wszyscy są PRIMUS INTER PARES.


Zawsze uroczystość otwiera wręczenie wyróżnień 'TALENT UCZNIOWSKI" najzdolniejszym uczniom, dzieciom i młodzieży, których dokonania w różnych sferach aktywności i dziedzinach życia budzą podziw w świecie dorosłych. Wszyscy pracujemy dla nich, toteż otwarcie gali od utalentowanych uczniów jest zarazem wyrazem szacunku dla nich, ich nauczycieli i rodziców. Sukces ma wielu "ojców".

Kolejne wyróżnienia dotyczyły już dorosłych w następujących kategoriach:
NAUCZYCIEL INNOWATOR -PRATNER PRZYJAZNY EDUKACJI - ORGANIZATOR PROCESÓW INNOWACYJNYCH - ORGANIZACJA INNOWACYJNA - INNOWACYJNY PRACODAWCA - KREATOR KOMPETENCJI ZAWODOWYCH - KREATOR KOMPETENCJI SPŁECZNYCH- KREATOIR INNOWACJI - LIDER W EDUKACJI - LIDER SZKOLNEGO DORADZTWA ZAWODOWEGO - PROMOTOR ROZWOJU EDUKACJI - AFIRMATOR RUCHU INNOWACYJNEGO - MULTIINNOWATOR - HOMO CREATOR - MISTRZ PEDAGOGII - AMBASADOR INNOWACYJNYCH IDEI I PRAKTYK PEDAGOGICZNYCH - SZKOŁA W CHMURZE.

W tak szerokiej gamie wyróżnień znaleźli się także pracownicy akademiccy Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego.


Tytuł KREATORA INNOWACJI otrzymali adiunkci z Zakładu Pedagogiki Porównawczej: dr Joanna LEEK i dr Marcin ROJEK, którzy prowadzą badania komparatystyczne .in. krajach Unii Europejskiej. Dzięki ich publikacjom oraz raportom badawczym przenikają do kandydatów na nauczycieli najnowsze rozwiązania edukacyjne.


Tytuł AFIRMATORA RUCHU INNOWACYJNEGO otrzymała dr Małgorzata KOSIOREK, która bada procesy demokratyzacji i uspołecznienia szkolnictwa w naszym kraju.





Certyfikat MISTRZA PEDAGOGII dostała prof. UŁ dr hab. Magda KARKOWSKA z Zakładu Pedagogiki Porównawczej UŁ, która od lat prowadzi badania w zakresie socjalizacji młodzieży oraz specjalizuje się w metodologii badań biograficznych nad tożsamością młodzieży.


Także WYDZIAŁ NAUK O WYCHOWANIU został doceniony za ponad 27 letnią współpracę z łódzką oświatą oraz w zakresie kształcenia i doskonalenia nauczycieli innowatorów. Wyróżnienie odebrała dziekan Wydziału prof. dr hab. DANUTA URBANIAK-ZAJĄC.


Kapituła Podsumowania Ruchu Innowacyjnego musi ocenić kilkaset wniosków, rekomendacji, jakie wpływają z wszystkich placówek oświaty publicznej i niepublicznej oraz z sektora gospodarczego a wspomagającego edukację. Najwyższym wyróżnieniem, które zamyka galę jest wręczenie statuetki SKRZYDŁA WYOBRAŹNI. Wśród tegorocznych laureatów znalazła się najwybitniejsza polska dydaktyk z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego prof. dr hab. DOROTA KLUS-STAŃSKA. Wraz z Nią Skrzydła otrzymali także prof. dr hab. n.med. Tomasz Moszura (światowej sławy kardiochirurg dziecięcy), Barbara Kurowska - dyrektor Muzeum M. Łodzi, dr Antoni Szram - inicjator powołania Muzeum Historii M. Łodzi i Muzeum Kinematografii oraz wybitny muzyk, kompozytor jazzowy - Krzysztof Sadowski.

Po uroczystości była jeszcze chwila na wspólne zdjęcia, posiłek i kuluarowe rozmowy z laureatami ww nagród. Jestem pod wrażeniem znakomitej organizacji oraz oprawy artystycznej - występują bowiem najzdolniejsi uczniowie. Nad wszystkim czuwali pracownicy ŁCDNiKP w Łodzi. Po raz kolejny już od 2016 roku w uroczystości nie uczestniczył łódzki kurator oświaty. To tylko potwierdza arogancję nadzoru pedagogicznego, który przecież ma usta pełne frazesów na temat rzekomej troski o stan nauczycielski.


Mogłem zatem podziękować wszystkim wyróżnionym za to, że chociaż rządzący okazali im brak szacunku, to jednak w Łodzi pamiętamy i doceniamy najlepszych wyrażając im wdzięczność za niezwykłe poświęcenie i zaangażowanie w pracy pedagogicznej.

Niech młode pokolenie zobaczy i zapamięta, z jak niską kulturą są reprezentanci kuratoryjnych władz oświatowych. Może zrozumie, że są im w ogóle niepotrzebni, a zatem powinny nadejść czasy wykluczenia partyjno-oświatowej nomenklatury z systemu szkolnego. Sami doskonale poradzimy sobie bez kuratoryjnych urzędników.

Cieszy mnie obecność w czasie tego święta moich nauczycieli, a byłych studentów mojego Wydziału czy wybitnych dyrektorów placówek oświatowych.