26 maja 2019

Joachim Gauck o tolerancji


W czasie Święta Uniwersytetu Łódzkiego został uhonorowany godnością doktora honoris causa prezydent Niemiec w latach 2012-2017 - Joachim Gauck. Dziękując za wyróżnienie J. Gauck poświęcił swój wykład tolerancji, poczynając od religijnej a kończąc na ogólnoludzkiej.

Sięgając do historycznych uwarunkowań tej wartości w Europie przypomniał, jak doszło do zawarcie w 1555 r. augsburskiego pokoju religijnego między cesarzem a papieżem, w wyniku którego zapewniona została luteranom wolność wyznania, niezależnie od tego, że obowiązywała zasada zwierzchnictwa państwa nad religią ("Cuius regio, eius religio").

Jako luteranin mówił o wojnach religijnych w kolejnym stuleciu. Dopiero w 1648 r. doszło do zawarcia pokoju westfalskiego, dzięki któremu doktryna ewangelicko-reformowana została postawiona na równi z wyznaniem katolickim i luterańskim. Konieczna była tolerancja w Świętej Rzeszy Rzymskiej, by mógł zaistnieć w pełni pluralizm wyznań i organizacji religijnych. Jak referował J. Gauck:

"Tolerancja ta została jednak wymuszona: silniejsi nie byli już w stanie utrzymywać słabszych w ryzach, a słabsi nie byli w stanie pokonać silniejszych. Tolerancja była więc tym samym narzucona przez strukturę władzy (...) Uchwalona w roku 1573 konfederacja warszawska jest kamieniem milowym na drodze do wolności wyznaniowej w Europie, gdyż dotyczyła - co było wtedy bezprecedensowe - wzajemnego wsparcia politycznego, równouprawnienia i tolerancji nawet wobec małych grup wyznaniowych. W ten sposób Polska stała się krajem wolnym od stosów i uchroniła się przed trwającymi dziesięciolecia wojnami religijnymi, które częściowo spustoszyły Europę Zachodnią".



Dalszy wywód Honorowego Doktora prowadził do wykazania przeistaczania się stanu równowagi sił w hierarchii wartości społeczeństw w ideę powszechnej tolerancji. Cytował za książką Leszka Kołakowskiego pt. "Dyktatura prawdy" (1972) jak - zdaniem tego filozofa - silne ugrupowania wywalczyły dla siebie i grup mniejszościowych tolerancję jako jedną z naczelnych wartości, w jaki sposób stawało się możliwe pogodzenie tolerancji z absolutną prawdą.

Była też mowa o duchu Oświecenia, pojawieniu się pierwszych deklaracji praw człowieka, konstytucji, w tym Konstytucji 3 Maja, w świetle których państwo nie mogło ani ograniczać ani narzucać swojej woli obywatelom w sferze wyznań religijnych. "Jednakże to, że państwo daje w kwestiach wyznaniowych swoim obywatelom konstytucyjną formę tolerancji, nie oznacza jednocześnie, że będzie się ona przejawiać we wzajemnych kontaktach obywateli. W jaki sposób należy postępować z wzajemną rywalizacją obywateli różnych wyznań? W jaki sposób możemy zapobiec temu, aby przekonanie o słuszności własnej wiary nie stało się przyczyną napięć i przemocy w społeczeństwie?"

Przyznam szczerze, że byłem zdumiony nieobecnością w czasie tego wykładu studentów historii, nauk o polityce, filozofii, socjologii i pedagogiki. Mieli szansę uzyskania odpowiedzi na te jakże kluczowe pytania. Zanika w uniwersyteckiej kulturze młodzieży akademickiej pasja spotykania się z uczonymi i postaciami świata polityki, by spróbować zrozumieć ich sposób analizowania zjawisk i wydarzeń, które wpływ na to, co wciąż budzi niepokój w naszym świecie.


(fot. Anna Gnatkowska - ŁCDNiKP)

25 maja 2019

Janusz Moos odznaczony Medalem "Universitatis Lodziensis Amico"


Pan mgr inż. Janusz Moos - Dyrektor Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi otrzymał w dniu wczorajszym z okazji Święta Uniwersytetu Łódzkiego najwyższe wyróżnienie dla Przyjaciół Uczelni - Medal „Universitatis Lodziensis Amico". Rada Wydziału Nauk o Wychowaniu rekomendowała Senatowi Uniwersytetu Łódzkiego do powyższego wyróżnienia wybitnego pedagoga, oświatowca, animatora regionalnego i ogólnopolskiego ruchu postępu pedagogicznego w zakresie kształcenia zawodowego. Medal wręczał JM Rektor prof. dr hab. Antoni Różalski wraz z p. dziekan Wydziału - prof. dr hab. Danutą Urbaniak-Zając.

W l. 90. XX w. Janusz Moos opracował koncepcję nowego typu szkoły – liceum techniczne, przygotowując zarazem kadry nauczycielskie do wdrażania go w fazie eksperymentalnej, a następnie upowszechnił doświadczenia i modele „kształcenia modułowego” i „synektycznego” w tych szkołach. Jest twórcą i dyrektorem dawniej Wojewódzkiego, a obecnie Łódzkiego Centrum Kształcenia Praktycznego i Doskonalenia Nauczycieli, w którym jako jedyny w Polsce kierował - na zlecenie Komisji Europejskiej w Brukseli - międzynarodowym programem “Leonardo da Vinci”, przygotowując w jego ramach m.in. multimedialne programy edukacyjne dla szkolnictwa zawodowego i ogólnokształcącego.

Do 1997 "Przyjaciel UŁ" był redaktorem naczelnym miesięcznika resortu edukacji “Szkoła Zawodowa”. W kierowanej przez siebie placówce powołał do życia nowe pismo - „Dobre Praktyki. Innowacje w edukacji”, które jest kolejnym forum upowszechniania najlepszych rozwiązań w szkolnictwie publicznym.

Dotychczasowe dokonania J. Moosa w tym zakresie wzbudzają ogromny podziw i uznanie w całym kraju, także w środowisku akademickim, w którego konferencjach naukowych i projektach uczestniczy od lat wspomagając swoją ogromną wiedzą i doświadczeniem zawodowym. Swoją postawą kierowniczą, nasyconą ogromnym ładunkiem twórczości, innowatyki, twórczego zmagania się z jakże trudno poddającą się reformom sferą edukacji zawodowej, edukacji dla przedsiębiorczości, edukacji dla zmiany na rzecz budowania w kraju społeczeństwa informacyjnego, społeczeństwa wiedzy, edukacji dla demokracji czy edukacji europejskiej.

To przecież tylko niektóre z wielu obszarów nowatorskiego zaangażowania dyrektora J. Moosa – pedagoga wielkiego formatu, o tak rzadkim w środowisku oświatowym zaangażowaniu na rzecz sfery publicznej. Należy On do tych liderów wśród kadr kierowniczych, którzy poprzez swoje pełne poświęcenia działanie innowacyjne, stają się „ludźmi-instytucjami”.



Kierowane przez Janusza Moosa projekty reform edukacyjnych odpowiadają na aktualne problemy polskiej oświaty. Prace badawcze oraz niezwykle bogaty cykl kształcenia i doskonalenia zawodowego nauczycieli w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi jest także cenną - w sensie pedagogicznym - odpowiedzią na zmieniające się w naszym kraju warunki kulturowe, społeczne, polityczne i ekonomiczne w kontekście procesów europejskiego zjednoczenia.

Nic dziwnego, że Janusz Moos jako pierwszy w Polsce doprowadził w tej placówce do zarządzania jakością zgodnie z wymaganiami normy ISO 9001:2000 i jako pierwszy otrzymał dla tej instytucji tytuł Inwestor w Kapitał Ludzki, powtarzając ten sukces w minionym roku jako jedyny w sektorze oświatowym.

O niezwykle wysokich standardach zarządzania i stworzenia wyjątkowego zespołu nowoczesnych edukatorów, doradców i promotorów myśli oświatowej świadczą liczne akredytacje i certyfikaty, jak m.in. „Certyfikat Szafirowego Wawrzyna” w ramach konkursu Lider Zarządzania Zasobami Ludzkimi za wybitne osiągnięcia we wszystkich obszarach Zarządzania Zasobami Ludzkimi oraz trzykrotne zdobycie „Szafirowej Statuetki” w powyższym konkursie. To także zdobycie certyfikatu Akredytacji Instytucji Szkoleniowej, jaka jest przyznawana przez Polską Sieć Kształcenia Modułowego, potwierdzając tym samym spełnienie kryteriów jakości w zakresie projektowania, realizacji oraz ewaluacji modułowych programów kształcenia i szkolenia modułowego.


Dyrektor Janusz Moos należy do grona tych wybitnych pedagogów-humanistów wśród przedstawicieli łódzkiego środowiska oświatowego, którzy niezwykle umiejętnie łączą w swoim życiu i działalności zawodowej zarówno rolę promotora reform edukacyjnych, eksperta, pedagoga, edukatora, doradcy, działacza oświatowego, nauczyciela, jak i społecznika. Dowodzi tego tak Jego, jak i współpracowników niezwykle rozległy dorobek projektodawczy, nowatorski, pedeutologiczny, ale i jakże bogaty charakter działalności kierowanego przez mgr inż. J. Moosa Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego wraz z osiąganymi efektami pracy pedagogicznej w skali ogólnopolskiej i międzynarodowej.

Od ponad 30 lat intensywnie współpracuję z dyrektorem J. Moosem, projektując wspólne zadania edukatorskie, współorganizując jedyne w Europie Środkowo-Wschodniej międzynarodowe konferencje „Edukacja alternatywna” czy włączając akademickie środowisko pedagogiki do odbywania w ŁCDNiKP debat naukowych czy spotkań z Mistrzami polskiej myśli dydaktycznej.

Prowadzone przez dyrektora J. Moosa zajęcia, konferencje i seminaria naukowe, szkolenia i warsztaty wnoszą z jednej strony ogromną troskę o wykorzystywanie w oświacie osiągnięć naukowych najwybitniejszych polskich dydaktyków, jak chociażby: teoria kształcenia wielostronnego prof. Wincentego Okonia, wzbudzająca w świecie ogromne zainteresowanie po dzień dzisiejszy, pedagogika pracy wg modelu profesorów Stanisława Kaczora, Zygmunta Wiatrowskiego i Tadeusza Nowackiego czy teoria pomiaru dydaktycznego prof. Bolesława Niemierki.

Z drugiej strony nie sposób nie podkreślić, jak silnie inicjatywy J. Moosa stymulują nauczycieli do rozwijania we własnych placówkach edukacyjnych i osobistym rozwoju zawodowym nowatorstwa pedagogicznego, postaw twórczych niezależnie od rodzaju i zakresu realizowanych w kraju reform. To w kierowanej przez dyr. J. Moosa placówce oświatowej, w wyniku jego wielkiej pasji i umiłowania pracy pedagogicznej organizowane są od lat najbardziej znaczące w regionie, a przy tym promieniujące na cały kraj działania na rzecz stymulacji nowatorstwa pedagogicznego.

Najlepszym tego przykładem są odbywające się cyklicznie ogólnopolskie konkursy innowacyjne nauczycieli, konkursy przedmiotowe dla uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, w tym konkursy wynalazcze, które promują myśl racjonalizatorską wśród najbardziej uzdolnionej młodzieży i jej nauczycieli.

Od 1992 r. pan Janusz Moos włączał kierowaną przez siebie placówkę doskonalenia nauczycieli do organizowanych przez Katedrę Teorii Wychowania UŁ cyklicznych, międzynarodowych konferencji „Edukacja alternatywna – dylematy teorii i praktyki”. Udostępniał sale Centrum do obrad sekcji problemowych konferencji, wydawał materiały przed – i pokonferencyjne, a od ponad 10 lat profesorowie Uniwersytetu Łódzkiego – prof. Eugeniusz Kwiatkowski i prof. Bogusław Śliwerski oraz JM Rektor Politechniki Łódzkiej prof. dr hab. inż. Sławomir Wiak współtworzą organ kierowniczy Rady Społeczno-Doradczej ŁCDNiKP.

Powyższa instytucja edukacyjna należy do kluczowych pracodawców dla absolwentów studiów nauczycielskich UŁ i PŁ. Studenci UŁ odbywają praktyki, a młodzi naukowcy współpracują z ŁCDNiKP w ramach projektów unijnych oraz współorganizowanych konferencji oświatowych. Wkład dyrektora Janusza Moosa we współpracę z UŁ jest wyjątkowy, interdyscyplinarny i szerokoprofilowy.


W moim przekonaniu nie można pominąć wśród wielu zasług także i tych działań dyr. Janusza Moosa, które wiążą się z doskonaleniem umiejętności zawodowych nauczycieli mechatroniki. To jest bowiem ta dziedzina, która wymaga szczególnego rozumienia jej oddziaływania na rozwój przemysłu, w tym na procesy integrowania wymagań i komponentów mechanicznych, elektronicznych oraz przetwarzania danych. Konieczność integrowania kształtowanych umiejętności kwalifikowanych do trzech obszarów zawodowych (mechanika, elektronika, informatyka) stanowi istotne wyzwanie dla organizatorów doskonalenia umiejętności mechatronicznych.

Nagrodzony jest cenionym w środowisku oświatowym i akademickim autorem wielu prac diagnostycznych, projektowych i edukacyjnych, które wnoszą do współczesnej wiedzy o szkolnictwie i koniecznych reform oświatowych, szczególnie w obszarze szkolnictwa zawodowego i edukacji prozawodowej niezaprzeczalną wartość.

Z opracowań i rozpraw Janusza Moosa korzystają od szeregu lat przedstawiciele nauk społecznych, jak socjologia, praca i polityka socjalna, politologia, ekonomia, zarządzanie, ale przede wszystkim z nauk humanistycznych – w tym głównie pedagodzy reprezentujący takie dyscypliny wiedzy, jak pedagogika pracy, pedagogika szkolna, pedagogika porównawcza.

Wśród opublikowanych bowiem przez J. Moosa publikacji do przełomowych należy zaliczyć:
- “Liceum Techniczne” (red.) Radom 1996;
- “Kształcenie w zawodzie szerokoprofilowym” (red.), Warszawa 1998;
- “Nauczycielski zespół postępu pedagogicznego w szkolnictwie zawodowym województwa łódzkiego”, Część 1-2, współred. z R. Patora, Łódź 1999;
- Budowa programów kształcenia modułowego i organizacja pracy w modułach (red.), Łódź: 2001;
- Modelowanie kształcenia modułowego, cz. 1-4, (red.). Łódź 2001;
- Z prac nad projektowaniem kształcenia w liceum profilowanym (red.) Łódź 2002;
- Organizacja procesu kształcenia ogólnozawodowego w liceum profilowanym cz. 1-2, (red.), Łódź 2002,
- Nowy model kształcenia zawodowego. Poprzez licea profilowane, (współautor Koludo A.), Poznań 2002,
- Internet w edukacji (współred. Koludo A.), Łódź 2003.
Publikacja pt. „Z prac ŁCDNiKP w roku szkolnym 2017/2018 jest imponującym dowodem na to, że dzięki tak niepowtarzalnemu zaangażowaniu w kierowaniu placówką mamy do czynienia z wyjątkową ofertą różnego rodzaju i o zróżnicowanym czasie trwania form szkoleń, warsztatów, kursów doskonalenia zawodowego, konferencji metodycznych, konkursów, projektów edukacyjnych itp. Są one jeszcze jednym świadectwem tego, iż w gronie kadr kierowniczych nie tylko łódzkiej oświaty pan mgr inż. Janusz Moos jest niewątpliwie primus inter pares.

Janusz Moos jest dwukrotnym laureatem Nagrody Miasta Łodzi. Wyróżniany był siedem razy nagrodą Ministra Edukacji Narodowej (1978–2001). Otrzymał wiele wyróżnień krajowych i odznaczeń, m.in. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Medal Komisji Edukacji Narodowej, odznakę honorową „Za Zasługi dla Wynalazczości”, Medal im. prof. Janusza Groszkowskiego, odznakę „Za Zasługi dla Miasta Łodzi”, odznaczenia branżowe, np. SEP, Promotor Rozwoju Edukacji Normalizacyjnej, tytuł „Profesjonalny Menedżer Województwa Łódzkiego w 2005 roku”.

Profesjonalizm, innowacyjność i rzetelna jakość zarządzania placówką przy wykorzystywaniu potencjału kadr naukowych UŁ było nie tylko podstawą do odznaczenia Medalem tak wybitnej postaci łódzkiej oświaty, ale i utrwaliło Jego wyjątkową rolę ambasadora Uniwersytetu Łódzkiego jako uczelni badawczej, innowacyjnej.

24 maja 2019

0 raporcie Najwyższej Izby Kontroli p.t. "Zmiany w systemie oświaty"


Najwyższa Izba Kontroli jako najwyższy organ kontroli państwowej słusznie dokonała oceny stanu wprowadzania zmian w szkolnictwie w związku z wdrażaną w nim od 2017 r. reformą. Ta nie jest bowiem żadną reformą polskiej edukacji, tylko jej deformą, dewastacją, o czym piszę od początku, kiedy zapowiadano jej wprowadzenie, jak i w trakcie zmian natury jurydycznej, administracyjnej i programowej.

Informacja NIK o wynikach przeprowadzonej kontroli jest mocno spóźniona, bo o rok. Gdyby bowiem ów organ dokonał rzetelnej diagnozy w 2018 r., to być może uzyskane już wówczas wyniki diagnoz zmusiłyby rząd do koniecznych zmian organizacyjnych, które są związane z wygaszaniem gimnazjów i podwójnym rocznikiem absolwentów tych szkół oraz ośmioletniej szkoły podstawowej.

Z końcem maja 2019 r. mamy porażające dane, które kompromitują władze Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz rzecznika rządu usiłującego wraz z wicepremier Beatą Szydło i premierem Mateuszem Morawieckim zakryć skandaliczny stan zmian "płaszczem" nierzetelnej propagandy. Dziwi mnie to, że rządzący są w stanie traktować społeczeństwo polskie jak nieuków, analfabetów, którzy nie są w stanie odróżnić prawdy od fałszu.

To zdumiewające, że tego samego dnia, kiedy został opublikowany raport NIK ukazał się na stronie MEN zapis samych sukcesów, samozachwytów i poczucia satysfakcji z rzekomych dokonań tej władzy. Nie ulega wątpliwości, że prezes NIK udostępnił ów Raport ministerstwu zanim ten został upubliczniony, żeby władze resortu mogły przygotować swoją replikę.

Czy rzeczywiście jesteśmy tak głupi, żeby bez raportu NIK wierzyć w komunikat fałszujący przecież szkolną rzeczywistość? Mamy uwierzyć, że czarne jest białe a białe jest czarne?

Zapewne ma to służyć wyborom do Parlamentu Europejskiego, w których ministra Anna Zalewska rzeczywiście ucieka od odpowiedzialności za chaos, dewastację i fundamentalne błędy pedagogiczne w zarządzaniu oświatą publiczną. Uczestniczący w negocjacjach ze stroną strajkującą w kwietniu i maju br. minister Michał Dworczyk (szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów) nie musi martwić się o swoje dzieci, bo te uczęszczają do elitarnej szkoły prywatnej.


Tym samym nie przeszkadza mu - mówiąc potocznie - "wciskanie kitu" obywatelom, gdyż jego dzieci nie będą ofiarami "dobrej zmiany". Podobnie było z reformowaniem szkolnictwa w l. 2006-2007 przez ministra edukacji Romana Giertycha, który posyłał swoje dzieci też - nawiasem mówiąc - do tej samej szkoły prywatnej, a dla 98 % dzieci i młodzieży kreował szkołę o zdecydowanie gorszych parametrach.

Sięgnijmy jednak do Raportu NIK. Co możemy w nim odczytać?

Po pierwsze, inspektorzy NIK w ogóle nie interesowali się w swojej diagnozie zasadnością tak fundamentalnej zmiany, jak powrót do ustroju szkolnego sprzed 1999 r. Ich to w ogóle nie obchodziło. Odnotowali jedynie, że wzbudziło to silne emocje w dyskusji publicznej oraz mediach" (s. 6). Dlaczego nie odnotowali, że ta sprzeciw wyrażany był przede wszystkim przez samych nauczycieli i naukowców, specjalistów od reform szkolnych?

Kluczowy dla tej "reformy" błąd polegał zatem na wprowadzaniu jej ze względów ideologicznych i ze względu na interes partii władzy, dla której upór miał być wskaźnikiem poszanowania własnego elektoratu i wiarygodności spełniania przedwyborczych obietnic. Co to jednak ma wspólnego z sensownością zmiany? Czy szkoły publiczne i przedszkola mają być w Polsce środkiem, narzędziem do manipulowania własnym elektoratem politycznym?

Nie mam wątpliwości, że zmiana ustroju szkolnego nie miała nic wspólnego z projektowanym celem stworzenia systemu oświaty na miarę XXI wieku, bo został ów system cofnięty do wieku XX.

Po drugie, autorzy Raportu postrzegają zbyt krótki okres wprowadzenia zmiany za budzący największe kontrowersje oraz obawy wśród nauczycieli wygaszanych gimnazjów i rodziców uczniów. Słusznie odnotowują, ze minister Anna Zalewska nierzetelnie przygotowała i wprowadziła zmiany w systemie oświaty, skoro nie dysponowała koniecznymi do tego celu analizami potrzeb finansowych i gwarancji organizacyjnych dla przekształcania ustroju szkolnego.

Po trzecie, mamy twarde dane na temat obciążenia samorządów terytorialnych kosztami reformy przy świadomości, że i bez niej muszą one każdego roku dopłacać do edukacji publicznej często na poziomie dalece wyższym od 50% uzyskanej subwencji oświatowej. Czyżby rolą rządu było wykazanie, że oto samorządy nie radzą sobie z wdrażaniem zmian, a więc są zbyteczne i trzeba powrócić do stanu sprzed 1990 r.? Jak wynika z Raportu: "W latach 2014-2017 wydatki organów prowadzących na zadania oświatowe wzrosły o 12,1%, przy wzroście subwencji o 6,1% (...)".(s. 7)

Po czwarte, niezwykle bulwersująca jest konstatacja NIK, że "(...) proces przygotowywania nowych podstaw programowych był nierzetelny. W zawieranych umowach z ekspertami nie wskazano etapu edukacyjnego i typu szkoły, którego mają dotyczyć treści nauczania zawarte w założeniach" (s. 7). Zupełnie zlekceważono szczególną sytuację uczniów, którzy rozpoczęli swoją edukację w wieku sześciu lat.

No tak, ale pamiętamy, jak to MEN musiało być zmuszone wyrokiem sądu do ujawnienia listy ekspertów, wśród których część nie powinna w ogóle podpisywać umów i otrzymać wynagrodzenia za opublikowane curriculum.

Po piąte, mamy porażające wnioski z badań terenowych: "Pomimo dużego zaangażowania wszystkich podmiotów odpowiedzialnych za reformę, zmiany te nie przyczyniły się do zasadniczej poprawy warunków nauczania, opieki i wychowania w polskim systemie szkolnym (56% kontrolowanych szkół) lub wręcz odnotowano ich pogorszenie (34% kontrolowanych szkół)".

Pamiętamy, że ministra edukacji Anna Zalewska otrzymywała premie za wspaniałe osiągnięcia, tymczasem z Raportu dowiadujemy się o skandalicznych warunkach lokalowych, w zakresie wyposażenia szkół, ergonomii, poziomu bezpieczeństwa uczniów, higieny w procesie kształcenia i realizacji podstawy programowej. Zmieniano sieć szkolną bez jakiejkolwiek metodologii, która obowiązuje w takich zdarzeniach.

W co trzecim i niemalże co drugim powiecie nie podjęto działań mających na celu rozwiązanie problemu podwójnego rocznika uczniów w roku szkolnym 2019/2020, co przejawiało się brakiem pełnej oferty edukacyjnej dla kandydatów do klas pierwszych oraz brakiem diagnozy stanu potrzeb kadrowych. W prawie 60% skontrolowanych szkołach stwierdzono poważne nieprawidłowości natury organizacyjnej, infrastrukturalnej i związanych z brakiem pomocy dydaktycznych. W aż 87% szkół zdiagnozowano niewłaściwe plany lekcji, zaś w co piątej placówce niezrealizowanie programu kształcenia.

Inspektorzy NIK w ogóle nie zajęli się szkolnictwem zawodowym, tymczasem tam będą znacznie poważniejsze a negatywne następstwa powyższych zmian. Ba, na stronie 11 czytamy: "Minister nie posiadał rzetelnych informacji o przekształceniu lub likwidacji gimnazjów. Wiedzę w powyższym zakresie Minister czerpał z ankiet wypełnianych przez dyrektorów szkół na początku 2017 r. (...). To nadaje się do pociągnięcia ministry A. Zalewskiej do odpowiedzialności nie tylko politycznej. Na co wydawano zatem publiczne środki? Za co kuratorzy oświaty i wojewodowie otrzymywali premie?

Po szóste, nie rozumiem dlaczego inspektorzy NIK przeszli do porządku dziennego nad prekonsultacjami i cyklem debat w 2016 r.twierdząc, że miały one szeroki charakter, chociaż - jak już wiemy - były to w większym zakresie tzw. "ustawki", czyli jednokierunkowe przekazywanie podwładnym sobie urzędnikom i powiązanym z władzą nauczycielom-członkami partii oraz związków zawodowych

Nie było w tym przypadku ani rzetelnych konsultacji zmian oświatowych, ani tym bardziej uzasadnionych naukowo reform. Nawet zgłoszone z tego grona uwagi zostały w MEN wykorzystane zaledwie w 1/3.

Po siódme, chaos organizacyjny, poczucie niepewności wśród nauczycieli, liczne braki finansowe i przedmiotowe skutkowały m.in. zmniejszeniem aż o 50% oferty zajęć pozalekcyjnych. Do tego dochodzi pogorszenie dostępu do biblioteki i lektur szkolnych, do opieki pielęgniarskiej w szkołach, itd.

Po ósme, ministra edukacji podejmowała decyzje nie na podstawie ustalonych faktów, rzetelnych danych, ale kierując się deklaracjami z ankiet np. w sprawie losów gimnazjów (sic!). To jest dopiero kompromitacja urzędu ministra.

Czego NIK nie ustalił? Przede wszystkim brakuje w tym Raporcie rzetelnej analizy finansowej w badanych gminach. Nie zbadano poziomu płac nauczycieli i adekwatności wykształcenia do stanowisk pracy. Stereotypowo odnotowano, że nauczyciele i dyrektorzy szkół nie uczestniczyli w żadnych szkoleniach na temat zmian ustrojowych w oświacie. A niby po co mieliby uczestniczyć? Czego mieliby się z nich dowiedzieć, skoro reforma nie miała żadnych przesłanek psychologicznych i pedagogicznych, nie wiązała się ze zmianą paradygmatu kształcenia?

Dziwi mnie wniosek na temat braku kompleksowego monitorowania reformy - a raczej deformy - szkolnej, skoro prezydent powołał ponoć ekspertów do tego zadania, na czele którego stoi prof. Andrzej Waśko. Ten jednak wypełnia zadania prezydenta wręczając medale pracownikom szkół wyższych, bo nigdzie nie znalazłem jakiegokolwiek raportu z rzekomego monitoringu reformy.

Mając na uwadze poprawę warunków kształcenia w szkołach NIK uznaje za niezbędne to, co niezbędnym być nie powinno, w związku z czym kompromituje ów organ. Rzecz dotyczy zalecenia podjęcia w szkołach "(...) działań zmierzających do zapewnienia porównywalności zasad uzyskiwania ocen przez uczniów w szkołach w całym kraju" (s. 26)

Prezes K. Kwiatkowski powinien najpierw sam odbyć szkolenie na temat czynników warunkujących proces kształcenia, by zrozumiał, że w szkołach właśnie nie powinny być te same wewnątrzszkolne systemy oceniania uczniów. To było w PRL. Jak można takimi wnioskami ośmieszać urząd?

Nie rozumiem, jakim prawem NIK wypowiada się na tematy pedagogiczne? Dlaczego zupełnie pominięto krytyczną analizę ustanowionego prawa szkolnego?! Czyżby zabrakło ekspertów w NIK? Jak można tolerować ustawę, która jest totalnym bublem konserwującym patologię w szkolnictwie? Inspektorzy NIK znają się na metodyce kształcenia zalecając np. większą indywidualizację, ale już zupełnie nie widzą fundamentalnych błędów w polityce oświatowej MEN!

NIK całkowicie pominął reformowanie szkolnictwa branżowego. Dlaczego? Czyżby prezes NIK wiedział, że tu jest jeszcze więcej zaniedbań i nierzetelnych działań? Reforma nie dotyczyła tylko szkół podstawowych, ale wprowadziła zmiany w szkolnictwie ponadgimnazjalnym/ponadpodstawowym! Co to zatem za kontrola, w której inspektorzy wypowiadają się na temat zmian w szkolnictwie, ale nie całym, jak sugeruje to tytuł Raportu, tylko jego części?!

Tytuł Raportu jest nieadekwatny do treści, bowiem nie obejmuje systemu oświaty tylko jego część.

Po co nam zatem taka kontrola? Po co wydatkowano sto cztery tysięcy złotych na raport, który potwierdza wszystko to, o czym wcześniej pisali dziennikarze, analizowali i oceniali naukowcy?

Co nam po stwierdzeniu NIK, że minister nierzetelnie sporządziła umowy z ekspertami opracowującymi założenia do podstaw programowych, skoro w ogóle nie weryfikowano ich kwalifikacji i kompetencji? Może właśnie dlatego umowy sporządzono tak ogólnikowo, żeby byle kiep mógł na tym zarobić? Ocena zawartych umów jest tak ogólnikowa, że w gruncie rzeczy powinno pociągnąć się do odpowiedzialności tak niektórych ekspertów, jak i ministrę edukacji, skoro wydatkowała środki publiczne z tak fatalnym efektem.

Tu prokurator powinien z urzędu wszcząć śledztwo, skoro np. podstawę programową do przedmiotu "wychowanie życia w rodzinie" przygotowywał pracownik ministerstwa przy udziale eksperta (jakiego?), pomimo powołania przez A. Zalewską zespołu ekspertów do tego przedmiotu. Czyżby zatem w ten sposób potwierdzano fikcyjność nie tylko pracy tych zespołów? Za co zatem zapłacono tym osobom? Czy prokurator zainteresuje się przekrętem, o którym jest mowa na stronie 27 w przypisie nr 51?

Zawarte w Raporcie zastrzeżenia są i tak piorunujące:

- chaos organizacyjny i programowy;

- nierzetelny dobór i zasady finansowanie ekspertów;

- "przeładowanie" programu kształcenia oraz zmian prawnych;

- ograniczenie wymiaru zatrudnienia czy przewidywanych zwolnień;

- wzrost współczynnika zmianowości pracy szkół;

- zmniejszona dostępność do pracowni przedmiotowych;

- niskie podwyżki płac, wydłużenie ścieżki awansu zawodowego;

- niemerytoryczna rekonstrukcja sieci szkół;

- nieadekwatne do zmian środki finansowe, itd. itd.

Z treści Raportu wynika, że podobnie, jak miało to miejsce w okresie rządów PO i PSL, treść umów była dostosowana do znacznie wcześniejszych ustaleń między ministrem a zleceniobiorcami, co tylko wskazuje na fikcyjność rzekomych przetargów czy konkursów (zob. s. 28). W Raporcie NIK bardzo często pojawia się określenie nierzetelności ministra edukacji. Właściwie w każdej sferze działań minister edukacji ma miejsce nierzetelność lub nieposiadanie rzetelnych informacji do podejmowanych decyzji.

Minister Anna Zalewska powinna stanąć przed Trybunałem Stanu za dewastację polskiego systemu oświatowego i za te ujawnione już tylko w tym Raporcie finansowe malwersacje. Tymczasem ta pani kandyduje do Parlamentu Europejskiego, gdzie ma się zajmować odnawialną energią. Kto odnowi energię polskich nauczycieli?