06 listopada 2018

Niektóre nauki społeczne są wybiórczo humanistycznymi?


Profesor pedagogiki złożył jakiś czas temu wniosek do Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki o sfinansowanie badań z zakresu "klasyki myśli pedagogicznej okresu II Rzeczypospolitej". Trudno, by jako historyk myśli i idei poszukiwał środków finansowych w panelu HS Narodowego Centrum Nauki, który jest zdominowany przez neopozytywistów.

Otrzymał odpowiedź, że niestety, ale z przyczyn formalnych jego wniosek nie będzie rozpatrzony, bowiem pedagogika wraz ze źródłami jej myśli i idei nie mieści się w naukach humanistycznych. Minister zaklasyfikował ją do nauk społecznych. Tu widać nonsensowność owego podziału, który został utrzymany w Konstytucji Dla Nauki. Z jednej strony władzom zależy na tym, by prowadzić badania inter- i transdyscyplinarne, ale z drugiej strony same zaprzeczają tym intencjom.

Cóż miał czynić profesor pedagogiki? Odwołał się do władz, ale i ten akt został odrzucony z powodów formalnych.

Tymczasem w najnowszym rozdaniu środków budżetowych przedstawiciel nauk społecznych - politolog - prof. dr hab. Bogdan Szlachta otrzymał środki w wysokości 986. 478,- zł na badania tematu: "Biblioteka Klasyki Polskiej Myśli Politycznej – program badań i edycji źródeł do historii polskiej myśli politycznej (kontynuacja)."

Badanie myśli politologicznej może zatem być finansowane w ramach konkursu w module "Dziedzictwo narodowe Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki" i docenionych wśród 37 na 289 wszystkich zgłoszonych tam wniosków, mimo że nauki o polityce są tak, jak pedagogika , w dziedzinie nauk społecznych, a z historii myśli pedagogicznej taki wniosek odrzuca się bez skrupułów.

Bardzo się cieszę, że poznamy dzieła myśli politycznej, toteż nie chcę być źle zrozumiany. Jeśli jednak wniosek prof. B. Szlachty nie został odrzucony z powodów formalnych jako niemieszczący się w dziedzinie nauk humanistycznych, to dlaczego jednych z tego powodu się preferuje, a innych odrzuca? Kiedy więc piszę co jakiś czas o tym, że kadry instytucji centralnego dzielenia pieniędzy na badania naukowe są nierzetelne, nieuczciwe i stronnicze, to przytaczam tu na to kolejny dowód.

Polska nauka nadal jest oceniana według pozanaukowych kryteriów.





05 listopada 2018

W życiu, w sieci, w dniu wyborczej ciszy




Z każdym dniem dowiadujemy się, jak ktoś kogoś oszukał, obszedł prawo, ukradł, zabrał, przywłaszczył, uniknął odpowiedzialności, płatności, sankcji karnej itp. wykorzystując jedno prawo (lub przedstawiciela prawa) do tego, by nie przestrzegać innego prawa. Chaos jest tak duży, że mało kto potrafi się w tym połapać. Codziennie mamy zabawę w policjantów i złodziei, na wszystkich szczeblach i chyba we wszystkich instytucjach. Ci pierwsi zarazili się nie tylko nad Odrą, więc są na zwolnieniach - a jakże, prawdziwych :) - a ci drudzy mają raj, bo wreszcie nikt im nie depcze po piętach.

Uczą nas tego rządzący, którzy jak chcą zlekceważyć prawo, to wiedzą, w jaki sposób je "obejść", żeby obywatele za dużo nie zobaczyli, nie usłyszeli czy nie mówili. Ryba bowiem psuje się od głowy. Co głowa, to kapusta. "Co, kapusta? Głowa pusta".

Jak partia władzy chce, żeby odbyło się referendum w jakiejś sprawie, to do niego doprowadzi, ale jak tego nie pragnie, to zastosuje odpowiedni trik polityczny, by obywatele nie mieli tu nic do powiedzenia. Jak się chce kogoś publicznie upokorzyć, potraktować go jak przedmiot, to rekomenduje się go dwukrotnie na stanowisko Rzecznika Praw Dziecka. Kiedy jednak pojawia się pokusa zrobienia na tym interesu politycznego (?), to nie ma mocnych. Zawsze kij się znajdzie, nawet wśród senatorów. Dzieci i ryby głosu nie mają. Prawie każdy to zrozumie i zaakceptuje.

Ponoć zaostrzono przepisy dotyczące sprzedaży psów z prywatnych hodowli, ale nie uwzględniono w prawie fundacji, stowarzyszeń, a więc podmiotów zbiorowych. Szajka cwaniaków zarejestrowała sobie fikcyjne de facto stowarzyszenia czy fundacje i dalej uprawia na dziko hodowlę psów, bez jakiegokolwiek nadzoru weterynaryjnego. Jak ktoś chce sprzedać psa, to ogłasza się, że sprzeda smycz, a psa odda za darmo. Prawo sobie, życie sobie.

Była cisza wyborcza. Nie po raz pierwszy w naszym kraju. Wszyscy wiemy, że jest to w dobie internetu ograniczenie trudne do wyegzekwowania. Wiele osób zamieszcza na zagranicznych serwerach informacje o popieranych przez siebie politykach czy samorządowcach albo w trakcie ciszy wyborczej posługuje się odpowiednim szyfrem. W kodowaniu, mówiąc enigmatycznie, jesteśmy chyba najlepsi na świecie.

Mieliśmy zatem na bieżąco przekazywane z komisji wyborczych w okresie I i II tury informacje typu:

"Na bazarku w Krakowie prawdziwki po 54 zeta. Kanie po 46. W gdańsku prawdziwki po 58 zeta, a Kanie po 42".

albo:

"Jeśli (!) przecieki z cen hurtowych z 18-tej się potwierdzą po zamknięciu giełdy, to można powiedzieć, że łączenie pomidorów i nowalijek w jedną sałatkę nie zainteresowało nabywców. Sporo (i to bardzo) więcej zwolenników mają solone pistacje. No i ceny koniczynek bliskie tym z '14."

albo:

"Podobno 46% mieszkańców Krakowa planuje zmianę opon na nowy sezon. W przypadku Gdańska ten odsetek wynosi 42%".

albo:

"W skali kraju pistacje powyżej 34 złotych, pomarańcze po 24 złote, a koniczyna oscyluje wokół 10 złotych za worek".

Kiedy o tym piszę, jest już po wyborach. Po I turze mamy już oficjalne wyniki, które mocno zaskoczyły obie strony podzielonej Polski na lepszy i gorszy sort. Natomiast po drugiej turze wyborów samorządowych właśnie ogłoszono dane sondażowe. Zapewne zostaną potwierdzone przez PKW. Wówczas dowiemy się, po ile były na targu pistacje, a po ile koniczynki czy prawdziwki. Ktoś może powiedzieć, że tego typu komunikaty w sieci nic nie znaczą, bo ważne jest to, by mieszkańcy w ogóle udali się do komisji wyborczych i oddali swój głos.

Nie ulega jednak wątpliwości, że zabawa jest przednia. Jak w PRL. Wówczas tak trzeba było napisać, żeby cenzura tego nie wychwyciła. Stara, ale jara szkoła wciąż się sprawdza, po obu stronach Wisły zawracanej kijem.

04 listopada 2018

Nekroreklama i nie tylko


Komentatorzy zmian w polskiej gospodarce i usługach podkreślają, że w ciągu kilku dni Święta Wszystkich Świętych Polacy wydadzą na wiązanki, kwiaty, znicze, renowacje grobów itp. około 1 miliarda złotych. Z czymś takim nie spotkają się nigdzie na świecie.

Mogłoby się wydawać, że to jest znak gospodarczej koniunktury. Tak jednak nie jest. W Polsce rzeczywiście Wszystkich Świętych pielęgnuje się we wszystkich rodzinach. Powyżej zamieściłem zdjęcie, które stanowi osobliwą nekroreklamę usług medycznych syna zmarłego ginekologa Abrama Libermana. To byłoby sprzeczne z naszą kulturą czczenia pamięci o zmarłych.

Z nagrobka nie dowiemy się, kiedy przyszedł na świat i kiedy zmarł Abram Liberman. Natomiast odnotowano na tablicy nagrobkowej, że: "Tu spoczywa słynny ginekolog Abram Liberman a jego syn Mojsza, przyjmuje w tym samym gabinecie na ulicy I. E. Babjelja od 11.00 do 16.30".


Bywają też nagrobki z przesłaniem:


Czy wyrzutami: Lojzik, gdybyś tyle nie pił i nie palił, to mógłbyś teraz z nami siedzieć, pić i palić.