29 października 2018

Kalejdoskop byłych pseudoministrów edukacji - JOANNA KLUZIK-ROSTKOWSKA


W Wikipedii znajdziemy biogram byłej ministrzycy edukacji w rządzie PO i PSL (od 27 listopada 2013 do 16 listopada 2015) - Joanny Kluzik-Rostkowskiej (ur. 14 grudnia 1963 w Katowicach), która obecnie jest członkiem partii Platforma Obywatelska, a nieco wcześniej (2010-2011) była przewodniczącą Klubu Parlamentarnego Polska Jest Najważniejsza. Gdyby ktoś nie pamiętał, to jeszcze wcześniej była posłanką Prawa i Sprawiedliwości pełniąc z ramienia tej partii w latach 2005-2007 funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, a w 2007 r. - podsekretarza stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego.

W 2007 r. weszła do Sejmu jako kandydatka PiS z okręgu łódzkiego, by w 2010 r. kierować sztabem wyborczym Lecha Kaczyńskiego ubiegającego się o urząd na prezydenta. W listopadzie 2010 r. został wykluczona z tej partii współtworząc nową formację polityczną Polska Jest Najważniejsza. Powołana do Rady Bezpieczeństwa Narodowego przez prezydenta B. Komorowskiego douczała się tego, czym jest bezpieczeństwo, by na rzekomej kompetencji zbijać własny kapitał polityczny. Rok później zostawiła tę partię, by przejść do trzeciej formacji - Platformy Obywatelskiej.

W kolejnych wyborach w 2011 r. dostała się do Parlamentu już nie z okręgu łódzkiego, tylko rybnickiego, bo tu była "spalona". Premier Donald Tusk mianował ją ministrzycą edukacji narodowej ze szkodą dla polskiej oświaty. Publicyści mieli problem z identyfikacją polityczną tej posłanki, bowiem tak często zmieniała barwy i struktury partyjne. Jak piszą o niej:

* Joanna Kluzik-Rostkowska jest jedną z niewielu osób, która wierzy w sondaże Homo Homini;

* O tym, czy zostanie ona ministrem, decyduje wola koalicjanta rządowego, a nie partii rządzącej;

* Posiada znakomite zdolności w ratowaniu się z tonącego statku;

* Zawsze nosi ze sobą flagę, żeby wiedzieć, do której partii aktualnie należy;

* Walczy o nią większość partii, pomimo tego, że w żadna z nich nie wie, jak długo się nią nacieszy.


W sieci aż wrze po upublicznionym fragmencie sporu w telewizyjnym studio z udziałem m.in. posła Prawa i Sprawiedliwości Jacka Żalka (byłego posła Platformy Obywatelskiej) z byłą minister edukacji Joanną Kluzik-Rostkowską z Platformy Obywatelskiej (byłą posłanką Prawa i Sprawiedliwości).



Na pytanie tego pierwszego, czy są w Polsce faszyści, b. ministrzyca odpowiedziała:

- "Tak. Widzimy na zdjęciach ludzi, którzy mają wytatuowane swastyki...".

Poseł J. Żalek nie był zadowolony z tego komentarza, toteż poprosił nie tylko byłą ministrzycę edukacji, ale i dziennikarkę: "– Proszę mi podać definicję faszyzmu. Czy może pani podać desygnat pojęcia faszyzm? Mam wrażenie, że używa pani tego pojęcia bez zupełnego zrozumienia.

Posłanka zaczęła błagalnie szukać wokół siebie jakiejś pomocy, jąkać się bezrozumnie, by wydusić z siebie:

- "To są, popopo faszyzm jest to ruch, który się narodził w Niemczech..."

- Oj, we Włoszech - poprawił ją poseł J. Żalek.

- To racja - przyznała b. ministrzyca - pierwszym przedstawicielem tego ruchu był Mussolini ...

- a drugim? - dociskał poseł J. Żalek

- Hitler , a potem była II wojna światowa - stwierdziła z ulgą radości, że powiedziała coś mądrego J. Kluzik-Rostkowska.

Kompromitacja! Poseł J. Żalek poprosił ją, by jednak nie myliła nazizmu z faszyzmem, bo to są dwa różne pojęcia. Jak widać, absolwentka studiów dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim chyba nie uczęszczała na wszystkie zajęcia, bo niewiele się nauczyła.
Mówimy o niej - "minister drożdżówka", bo to ona "zasłynęła" likwidacją podziemia drożdżówkowego w szkołach, zakazując uczniom kupowania w szkolnych sklepikach tych bułek. Kiedy prawicowa opozycja krytykowała problemy wychowawcze w gimnazjach, ta wykrzykiwała: "Jestem gotowa zginąć, by bronić gimnazjów!!!

Jakoś nie obroniła ich! A szkoda. Nie chce być w gabinecie cieni PO, gdyby ta partia zamierzała wygrać kolejne wybory parlamentarne, bo zapewne zastanawia się, na jaką inną teraz frakcję zmienić, by zmieścić w niej swoją ignorancję. Włosy już są przemalowane, na siwy blond.




28 października 2018

Aksjologiczne konteksty wychowania i resocjalizacji

Pod takim przewodnim tytułem pracowała w czasie Ogólnopolskiej Konferencji UMCS w Lublinie jedna z sekcji. Drugiego dnia obrad mogłem posłuchać referatów, których zapowiedź w programie wzbudziła moje zainteresowanie. Przywołam najważniejsze tezy, które były przedmiotem prezentacji i analiz, gdyż dobrze ilustrują stan naukowych aporii:

1. prof. Mirosław J. Szymański z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie wyszedł od fundamentalnej dla pedagogiki przesłanki, że nie ma wychowania bez wartości, bez celów. Pedagog musi wiedzieć, kogo i dokąd prowadzi. W szkołach jednak nadal liczy się bardziej wymiar dydaktyczny, aniżeli wychowawczy.

Jest to o tyle istotne, że od ponad 29 lat nie prowadzi się w Polsce znaczących badań z teleologii wychowania. Owszem, mają miejsce analizy celów kształcenia, ale wychowania? - Nie. Dziękujemy. O tym znowu decyduje podporządkowane partii władzy - Ministerstwo Edukacji Narodowej. Dlatego jest tak źle z wychowaniem, gdyż winnych jego zaniedbań , dysfunkcji i patologii nie ma wśród podmiotów polityki oświatowej. Łatwiej rządzącym jest kierować się w ocenie rzekomych reform na wynikach osiągnięć szkolnych mierzonych miejscem w rankingach międzynarodowych pomiarów OECD czy egzaminów zewnętrznych. To zwalnia wszystkich z odpowiedzialności za (byle-)jakość edukacji.

2. ks. prof. Marian Nowak z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie w swoim referacie pt. "Nurty i systemy współczesnego wychowania a system ich współdziałania w wychowaniu człowieka" zwrócił uwagę na to, że współczesna myśl pedagogiczna, która jest obecna w rozprawach uczonych podejmujących badania systemowe , stanowi bogactwo kapitału pedagogicznego do wykorzystania także w praktyce pedagogicznej. Nie otwieramy się na pełną moc prądów i nurtów wychowania, które mogą współwystępować i wzajemnie się wspierać, wchodzić ze sobą we wzajemne relacje, często także wzajemne kontestowanie niektórych z ich przesłanek.

Współczesne nurty systemów wychowawczych stanowią pewien odcinek czasu - jak ujmował to w swoim studium Bogdan Nawroczyński – będąc wyzwaniem dla pedagogów poszukujących adekwatnych teorii do ich środowisk wychowawczych. Podobnie jak dla ks. Mieczysława Gogacza filozofia współczesna nie jest filozofią istnienia, ale raczej filozofią myśli, tak i pedagodzy bardziej koncentrują się na wewnętrznej strukturze myśli, aniżeli jej zaistnieniu w praktyce. Tym samym są one zawsze niepełne w stosunku do aktu wychowawczego. Nie mówią o specyfice wychowania, gdyż nie mogą uwzględniać szczegółów z nim związanych. Należy zatem każdą z koncepcji, każdy z systemów czy teorii wychowania traktować jako hipotezy robocze, które weryfikować powinna praktyka. Po co zatem zwalczać się wzajemnie w ramach określonych kierunków, skoro lepiej jest być otwartym na inność, by dostrzec, co w niej jest wspólne, a co pozytywne.

3. dr hab. Alina Wróbel prof. UŁ skupiła uwagę na współczesnych zwrotach metodologicznych i ich znaczeniu dla praktyki badawczej, która dotyczy wychowania. Postawiła pytanie: Jakie znaczenie dla praktyki wychowania mają praktyki badawcze w innych naukach? Czyż nie jest tak, że w pedagogice, podobnie jak w innych naukach społecznych i humanistycznych wspólnym kryterium badań jest ciągłość i zmiana? Kulturowo uregulowana praktyka badawcza sprzyja dociekaniu uwarunkowań procesu wychowania, jego skuteczności, ale tez istotna jest samoświadomość metodologiczna badaczy. Referująca przywołała analizy Mieczysława Łobockiego relacji między teorią a praktyką, potrzebę badania kategorii pedagogicznych oraz formułowania nowych pytań dotyczących wychowania.



4. Ks.dr Marek Jeziorański dokonał znakomitej analizy pojęcia "współczesność" jako kategorii teleologicznej w kontekście relacji wychowawczych. Przyjmując za socjolog Elżbietą Tarkowską trzy z ośmiu wariantów orientacji temporalnych (przeszłość-teraźniejszość, przyszłość), które odnosząc do ideologicznych źródeł ich stanowienia można wartościować jako pozytywnie lub negatywne, wykazał jak rzutują one na podejście do wychowania w naszym kraju.

4.1. Orientacja perenialistyczna: Tam, gdzie punktem wyjścia do wychowania jest przeszłość, mamy do czynienia z orientacją retrospektywną w wychowani. Nie są w nim istotne ani teraźniejszość, ani przyszłość. Takie podejście jest charakterystyczne w ruchach społecznych skrajnego konserwatyzmu. Przeszłość jest ciągłym kryterium odniesienia. W centrum jest pedagogika perenialistyczna, w której najważniejsze zasady wychowania są budowane na tym, co jest niezmienne, ponadczasowe, trwałe. Odrzuca się wszystko to, co nie pasuje w rzeczywistości do obowiązującego kanonu i wartości. Teraźniejszość jest jedynie emanacją przeszłości. Nauczycieli interesują znaki tego, co już było. Wychowanie staje się permanentną ucieczką w przeszłość. Celem tego procesu jest wymuszanie posłuszeństwa.

4.2. Orientacja prezentystyczna w wychowaniu wynika z absolutyzacji teraźniejszości przy negacji przeszłości i przyszłości. Wychowankowie mają żyć chwilą, tym , co się dzieje "tu i teraz". Nic dziwnego, że wynikiem takiego podejścia jest hedonizm, koniunkturalizm, aktywność osoby zorientowana na doraźne korzyści, swobodę i spontaniczność w działaniu. Pedagog koncentruje się na tym, co jest aktualne, natychmiastowe, dotykalne, konkretne, odczuwalne. Ważna jest szybka i konkretna realizacja czyichś zamiarów. Nie interesuje się ani przeszłością, ani skutkami uruchamianych przez siebie procesów. Oddziaływanie cechuje obojętność i rezygnacja z myślenia, bezkrytyczna akceptacja rzeczywistości.

4.3. Orientacja prospektywna koncentruje uwagę pedagoga na przyszłości, dostrzeganiu pożądanych celów, a nie tylko możliwości ich realizacji. Realne jest to, co możliwe w perspektywie długiej drogi realizacji celów bez koniecznej weryfikacji stopnia ich realizacji. Tę orientację możemy odczytać w pedagogice Stefana Kunowskiego, dla którego dobro rozwojowe człowieka jest nastawione na przyszłość, na życie zgodnie z tymi wartościami, których nie ma i być może nie będą. To jest wychowanie pragmatyczne, niezależne od kontekstu doczesności.

Możemy zastanowić się nad tym, która z tych orientacji jest w tej chwili wdrażana w życie w ramach "dobrej zmiany", a które z nich były realizowane wczęsniej oraz jakie są tego skutki.
5. Dr Kazimierz Czerwiński z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy podjął w swoim referacie kwestię dobra wspólnego jako pojęcia wyrastającego z umowy społecznej. Istotnie, była ona fundamentem dla rewolucji I fali "Solidarności" w Polsce w latach 1980-1993, ale z każdym kolejnym rokiem stawała się ideą niepożądaną dla pazernych na własne korzyści członków partii władzy - od lewa do prawa. Obywatelskość, moralność rynku, moralne zaangażowanie, sprawiedliwość społeczna są już mało znaczącymi wartościami, gdyż ich realizacja w życiu i sferze publicznej wymaga poświęcenia, ofiarności, bezinteresowności.

Bydgoski politolog mówił o tym, że idea dobra wspólnego jest nieobecną w pedagogice kategorią, co nie jest prawdą. Sam skupił się na braku współpracy i podejrzliwości w relacjach między organizacjami pozarządowymi a władzami państwowymi oraz na braku komunikacji dialogowej między nimi. Jego zdaniem nauczyciele nie są sprawcami zmian w naszym społeczeństwie.

6. Ks. dr hab. Kazimierz Pierzchała prof. KUL przybliżył nam dane na temat resocjalizacji w Polsce. Służba więzienna w 157 jednostkach penitencjarnych, na które składa się 87 zakładów karnych i 70 aresztów śledczych, obejmuje 15 okręgów w całym kraju. W Sanoku powstaje najnowocześniejszy zakład penitencjarny. Świadczy to o planach władzy wobec narastającej przestępczości. Jest w nich osadzonych ok. 88 tys. osób skazanych i tymczasowo aresztowanych. Pilnuje ich 27,5 tys. funkcjonariuszy oraz 19 tys. pracowników cywilnych (wśród nich 1200 kobiet).
Istotną rolę w resocjalizacji spełniają kapelani więzienni. Tę posługę duszpasterską realizuje 191 kapelanów (w tym 87 etatowo). Mamy w powyższych jednostkach 149 kaplic więziennych, w tym 73 kaplice ekumeniczne. Każda z nich funkcjonuje na zasadzie parafii. O tym, jak humanizowana jest resocjalizacja świadczy chociażby to, że dla kobiet rodzących dzieci, a skazanych za czyny karalne, są dwa specyficzne więzienia: w Grudziądzu, gdzie jest izba porodowa i oddział położniczy (matki mogą tu być razem z noworodkiem do jego 6 miesiąca życia) i w Krzywańcu, gdzie mogą przebywać matki z małymi dziećmi (do 3–4 r.ż. dziecka).

Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w zakładach karnych przebywa ok. 4 tys. mężczyzn z wyrokiem 25 lat pozbawienia wolności. Prof. KUL przywołał wypowiedź Jana Pawła II z 1991 r., który spotkał się w trakcie swojej pielgrzymki do Polski z więźniami: „Jesteście skazani, ale nie potępieni". Na tym przesłaniu prof. Marek Konopczyński stworzył polską szkołę pedagogiki pozytywnej resocjalizacji.





27 października 2018

Interdyscyplinarne konteksty współczesnej pedagogiki i psychologii oraz zanikania akademickiego etosu


Wydział Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie obchodzi jubileusz 45-lecia, toteż z tej okazji zorganizował w dniach 25-26 października 2018 r. ogólnopolską konferencję naukową pn. "Interdyscyplinarne konteksty współczesnej pedagogiki i psychologii".

Jest to cykliczna konferencja, którą zapoczątkował b. dziekan tego Wydziału - prof. dr hab. Ryszard Bera, a w tej kadencji kontynuuje ją prof. dr hab. Janusz Kirenko zapraszając do wspólnej debaty naukowej przedstawicieli akademickich ośrodków pedagogicznych z Polski oraz psychologów, by w ramach dyskursu naukowego dokonać analizy współczesnych problemów pedagogiki i psychologii w wymiarze teoretycznym i praktycznym.

Moje wystąpienie dotyczyło zanikania etosu pracy naukowej wśród części samodzielnych pracowników naukowych, którzy zamiast być wzorem dla swoich młodszych koleżanek i kolegów, wćwiczają ich w pozoranctwie, w cwaniactwie, pseudonaukowej produkcji nikomu niepotrzebnych tekstów czy przyznawaniu stopni naukowych takim właśnie postaciom. Kłamstwo i korupcja stają się zjawiskami przenikającymi do renomowanych w kraju jednostek akademickich. Trzeba dostrzec stan zapalny organizmu naszego środowiska, by przestać go tolerować, zaleczać na krótką chwilę paralekami, gdyż wraz z najbliższą oceną parametryczną pedagogiki jako dyscypliny naukowej, per analogiam do pacjenta, może okazać się ona niezdolną do dalszego życia.

Z metodologicznego punktu widzenia nauki humanistyczne i społeczne w XXI wieku stają przed tym samym dylematem uzasadnienia własnej naukowości nie tyle w sensie historycznym, administracyjno-prawnym, społecznym, instytucjonalnym, ale właśnie metodologicznym. Chodzi bowiem o imperatyw spełnienia metodologicznych kryteriów odpowiadających współczesnym naukom społecznym i humanistycznym, które bezapelacyjnie różnią się od nauk przyrodniczych, technicznych czy ścisłych typu science nie mając szans na osiągnięcie ich naukowego statusu.

To, co pedagogikę zbliża do nauk medycznych, technicznych czy innych nauk społecznych, to jej aplikacyjny charakter orientujący jej dokonania na szeroko pojmowaną praktykę pedagogiczną, edukacyjną, wychowawczą, służącą bezpośrednio lub pośrednio ludziom, bez względu na ich wiek i inne cechy instrumentalne czy kulturowe. Nasza dyscyplina ma służyć praktyce, ale też powinna wykraczać poza potoczną wiedzę o wychowaniu i kształceniu oraz tworzyć dzięki prowadzonym badaniom empirycznym odpowiednio ugruntowaną wiedzę, która może, ale nie musi mieć praktycznego zastosowania. Ważne jest, by pozwoliła na opis i wyjaśnienie zjawisk, zdarzeń czy procesów, które nie są dostrzegane przez laika, ale pozwalają je części z nich zrozumieć, zaś uczonym projektować kolejne badania.

Rządzący, którym zależy na wykorzystaniu pedagogiki czy innej nauki społecznej do sterowania społeczeństwem, manipulowania nim dla realizacji własnych interesów politycznych i ideologicznych, nauka jest podporządkowana ideologii partii władzy (np. ekonomicznie), stapiana z jedynie słuszną ideologią „ludzi lepszego sortu”. Spełnianie funkcji aksjonormatywnej przez naukę równoznaczne jest z jej uprawianiem kiedy odbywa się w formie ideologicznej.

Właśnie dlatego niektórzy uczeni wpisując się w tak rozumianą naukę podejmują się funkcji w rządzie, by zamiast dociekać prawdy i ją odkrywać - głosić ideologiczną prawdę i indoktrynować zgodnie z nią społeczeństwo, poczynając od dzieci i młodzieży a na ich rodzicach i członkach rodzin kończąc. Spełnianie funkcji ideologicznej nie może jednak być uznane za uprawianie nauki. Szczytem naukowości mogło być jedynie w oficjalnej nauce państw o charakterze totalitarnym, w istocie rzeczy tożsamej z ideologią.

Ideologicznej funkcji nauki nie można utożsamiać z jej aksjologicznymi uwarunkowaniami, które nie muszą i nie powinny stać na przeszkodzie praktykowania właściwych jej tradycyjnych cnót epistemicznych
(H. Izdebski, Ile nauki w nauce, Warszawa 2018, s. 96-97). Szczególnie narażone są na ingerencję rządzących nauki społeczne i humanistyczne, jeśli przyjmowane przez badaczy stanowisko jest sprzeczne z interesem sprawującej władzy zorientowanej populistycznie, a zatem odrzucającej wyniki badań naukowych kwestionujących zasadność podejmowanych reform czy zmian w regulacjach prawnych. To również może stać się punktem odniesienia dla niektórych naukowców, którzy w celu przyspieszenia swojej kariery będą kwestionować stanowisko starszych kolegów z powodów w istocie pozanaukowych (…). (Izdebski, s. 122).

Z analizy postępowań habilitacyjnych w kraju w dyscyplinie pedagogika wynika, że poziom nauki w nauce jest coraz mniejszy nie dlatego, że:

1) akademicy nie mają dostępu do literatury z metodologii badań społecznych, albo

2) z powodu niewiedzy, czy(-m) jest pedagogika jako nauka, czy

3) brakuje im wiedzy,

ale z braku samokształceniowego wysiłku, samoświadomości metodologicznej, skoro popełniają kardynalne błędy we własnych badaniach naukowych. Trudno zatem, by nie skutkowało to pedagogicznym „zakalcem”, skoro niektóre składniki były nieświeże, źle dobrane albo/i wykorzystane w niewłaściwych proporcjach czy wymieszane w złej kolejności.

Z niepokojem postrzegam studenckie błędy w procedurach badawczych, w konceptualizacji badań czy w sposobie ich realizacji oraz omawiania u osób, które już uzyskały stopień naukowy doktora habilitowanego nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika, a nawet tytuł naukowy profesora. Ośmieszają w ten sposób nie tylko siebie, ale i kompromitują naszą dyscyplinę oraz reprezentowane przez siebie jednostki akademickie. Niektórzy mają podwójne oblicze: od studentów wymagają znajomości metodologii badań, ale sami jej nie stosują w swoich badaniach, a tym bardziej, kiedy oceniają cudze.



Interesujące było m.in. wystąpienie prof. Jerzego Nikitorowicza, który mówił o hybrydowej tożsamości kulturowej osób, które coraz częściej doświadczają w naszym kraju sytuacji wykluczania. Czy istnieje otwartość na obcość? Czy może manipuluje się odmiennością kulturową i narodową dla realizacji celów ideologicznych władzy? Profesor przywołał postać m.in. Ludwika Zamenhofa, Aloszy Awdiejewa, Janusza Korczaka czy Czesława Miłosza jako osób o hybrydalnej tożsamości. Cytował ich wypowiedzi na temat poczucia własnej narodowości i swoistego rodzaju bycia POMIĘDZY.

Osoby o tego typu osobowości mają dylemat, w jakim zakresie pozostając w rodzimym języku są jeszcze wzorem narodowości mieszkańców kraju ich miejsca zamieszkania? Nauka i sztuka są beznarodowościowe, a mimo to codziennie odzywa się problem własnego pochodzenia - Kim jestem? W społeczeństwach wielokulturowych muszą unikać poszukiwania czy kreowania wroga. W człowieku trzeba wspierać kosmos wielokulturowości. Badaniami tych kwestii zajmuje się heterologia jako nauka o swoistości więzi międzyludzkich osób o hybrydalnej tożsamości.




W lubelskiej konferencji uczestniczyło ponad 230 osób, w tym także naukowcy z za wschodniej granicy. W programie było 13 sekcji tematycznych, w których najczęściej młodzi adepci nauk przedstawiali wyniki własnych badań czy prezentowali spory teoretyczne w pedagogice i psychologii. mamy nadzieję, że ci, którzy z różnych przyczyn nie przyjechali, nie przedłożą we własnym cv informacji o rzekomej aktywności w zakresie upowszechniania nauki.

Jeden z prelegentów mówił bowiem o tym, że bywają tak zdemoralizowane postaci, które zgłaszają się do wielu konferencji w kraju, nawet do komitetów programowych takowych, a następnie nie przyjeżdżają, by we własnej uczelni przedłożyć wydrukowany z ich nazwiskiem program. Papier jest cierpliwy, ale i bywa zbiorem fałszywych danych. Są też tacy organizatorzy konferencji, którzy wpisują nazwisko profesora mając wiedzę na temat tego, że on nie może czy nie zamierza w niej uczestniczyć. Wprowadzają w błąd uczestników i nawet nie poczuwają się do tego, by przeprosić za to tak ich, jak i owego profesora.