24 kwietnia 2018

Czyżby wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego przyznał, że miał kiepskich nauczycieli?


To smutne, że do resortowej władzy dochodzą osoby, które miały kiepskich nauczycieli, skoro mają o nich złą opinię. Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego - mgr Piotr Müller mówił w rozgłośni radiowej TOK FM redaktorowi Janowi Wróblowi, że "przyszłymi nauczycielami zostają osoby, które ledwo zdają maturę. To się musi zmienić."

To ciekawe, z jaką łatwością rządzący wypowiadają się na temat nauczycielskiego stanu bez odwołania do jakichkolwiek danych z badań naukowych. Zdaniem wiceministra najwyższy czas skończyć "(...) z przymykaniem oczu na to, że kształcimy nauczycieli słabych. Osoby, które mają kształcić nasze dzieci bardzo często dostają się na studia z wynikiem 30 proc. z matury. Myślę, że nikt sobie nie życzy z rodziców, aby takie osoby później kształciły ich dzieci".

Chciałbym zatem wiedzieć, czy pan mgr Piotr Müller może udowodnić powyższą diagnozę? Nauczyciele których przedmiotów mieli tak niski poziom osiągnięć szkolnych - matematycy, fizycy, geografowie, poloniści, angliści, historycy, biolodzy, a może wuefiści? Czekamy na dokładne dane, bo nie przypominam sobie, żeby MNiSW opublikowało kiedykolwiek raport na temat poziomu absolwentów szkół ponadgimnazjalnych, którzy byli przyjmowani na studia wyższe.

Być może sam miał takich nauczycieli, skoro posługuje się w mediach demagogią uogólnieniami, które nie znajdują pokrycia w rzeczywistości. Równie dobrze można powiedzieć, że i tego wiceministra kształcili tacy nauczyciele w jego liceum ogólnokształcącym. Aż dziw bierze, że skończył studia prawnicze. Chyba, że są wyjątki, jakaś mniejszość, która miała to szczęście, że uczyła ją w latach 2007-2017 kadra nauczycielska, która miała bardzo wysokie noty z egzaminu maturalnego?

Odnoszę wrażenie, że dogmatyczna teza powyższego urzędnika resortu nauki i szkolnictwa wyższego na temat kiepskiego wykształcenia nauczycieli wpisuje się m.in. w propagandową walkę rządu z opozycyjnym dzisiaj wobec niej, a przecież byłym ministrem edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego (2006-2007) - Romanem Giertychem.


Innym powodem kolejnego ataku na nauczycieli osób sprawujących władzę może być ubiegłotygodniowy protest nauczycieli, którzy domagają się podwyżek płac i odwołania ze stanowiska ministra Anny Zalewskiej. Ilekroć władza atakuje nauczycieli i szczuje na nich społeczeństwo, tylekroć wiemy, że nie tylko nie ma racji, ale i podważa wiarygodność własnych działań.

23 kwietnia 2018

Już XVIII Festiwal Nauki, Techniki i Sztuki w Łodzi


W minioną środę rozpoczął się XVIII Festiwal Nauki, Techniki i Sztuki w Łodzi. Wszystkie pokolenia - dzieci, młodzież, dorośli i osoby starsze miały możliwość "dotknięcia" osiągnięć wszystkich dziedzin nauk, które są reprezentowane w moim regionie przez najlepsze uczelnie, a w nich pełne sukcesów jednostki naukowo-badawcze. Swoim patronatem objął te wydarzenia minister nauki i szkolnictwa wyższego - dr Jarosław Gowin oraz prezydent Łodzi - Hanna Zdanowska.

W Komitecie Naukowym byli rektorzy Uniwersytetu Łódzkiego, Uniwersytetu Medycznego, Akademii Muzycznej, Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera, Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego, Politechniki Łódzkiej, Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Skierniewicach, prezes Oddziału Łódzkiego PAN.

W ciągu tygodnia zaplanowano kilkaset wydarzeń naukowych, kulturalnych, artystycznych i technicznych, których kumulacja nastąpiła w dn. 21-22.04.br. na Festynie Nauki na Rynku Manufaktury. Święto nauki staje się okazją do upowszechnienia jej najciekawszych osiągnięć, a zarazem do spotkań wszystkich pokoleń z uczonymi, wykładowcami, utalentowaną młodzieżą szkolną i akademicką.

Nareszcie można porozmawiać, empirycznie i fenomenologicznie doświadczyć tego, co jest efektem ludzkich pasji poznawczych.

Naukowcy i wykładowcy Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego po raz kolejny zaproponowali zupełnie nowe okazje do spotkań, eksperymentów, warsztatów, konsultacji, doradztwa, wykładów itp., które były nośnikiem najnowszej wiedzy z nauk o wychowaniu, kształceniu oraz z psychologii.


Każdy, kto chciał spróbować skonfrontować swoje dotychczasowe doświadczenia, kompetencje, wiedzę czy oczekiwania z tym, co na co dzień staje się przedmiotem badań naukowych i kształcenia akademickiego, miał niepowtarzalną szansę, z której mógł bezpłatnie skorzystać.









Na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ już w środę zainteresowani mogli:

- zmierzyć się z nietypowymi technikami plastycznymi;

- spróbować inaczej poznać samego siebie;


- dokonać pomiaru poziomu stresu i radzenia z nim;

- wziąć udział w grze z wielokulturowego łódzkiego podwórka, by odkryć tajemnice łódzkich kamienic;

- przypomnieć sobie lub doświadczyć dawnych (analogowych) i nowych zabaw podwórkowych;


- sprawdzić, jakim się jest sportowcem i/lub kibicem;


- przekonać się o poziomie własnej gotowości do współpracy oraz skutkach rywalizacji.

Niedzielny Festyn Nauki miał wielokrotnie niższą frekwencję od tej, z jaką spotykaliśmy się przez ostatnich siedemnaście lat. Powodem niewielkiej liczby osób odwiedzających Festyn nie była piękna, słoneczna, chociaż wietrzna pogoda, ale... zamknięte galerie handlowe. Łódzka Manufaktura to jednak największe centrum handlowo-rekreacyjne, toteż jego zamknięcie sprawiło, że na sam Festyn przyjechało relatywnie mało osób.


Zwiedzającymi byli rodzice z dziećmi, ale też przypadkowi mieszkańcy lub goście, którzy mieli wcześniej zaplanowany posiłek w czynnych restauracjach, kawiarenkach czy barach, które są otwarte we wszystkie dni tygodnia. Zapewne mieszkańcy wybrali spacer o najbliższego parku, do ZOO albo wyjechali na działki czy do podłódzkich lasów.

Niska frekwencja miała jednak swoje dobre strony. Po raz pierwszy nie było tłoku w akademickim hangarze ze stanowiskami uczelni i/lub ich wydziałów czy instytutów. Nareszcie odwiedzający mogli swobodnie podejść do wybranego stanowiska, by bez oczekiwania w długiej kolejce wziąć osobiście udział w chemicznym, fizycznym, biologicznym, medycznym czy technicznym eksperymencie, zmierzyć sobie poziom ciśnienia, stresu, poznać niektóre tajemnice genetyki, dotknąć jednego z węży, krokodyla, leminga, wziąć do ręki pająka, patyczaka itp.

Było też stanowisko Seminarium Duchownego, przy którym można było napić się wspólnie z księdzem herbaty czy kawy i porozmawiać o sprawach religii, wiary czy problemach duchowych.


Festyn Nauki, Techniki i Sztuki jest fantastyczną zabawą dla dzieci i dorosłych. Na zewnątrz namiotu pracownicy Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ (niezależnie od różnych ofert wewnątrz) oferowali zajęcia z piłką, aerobik czy inne zabawy ruchowe. Przy słonecznej pogodzie ruch sprawiał ogromną radość, a jeśli ktoś chciał, to mógł nadrobić utracone kalorie w jednej z kawiarenek czy restauracji.


Zapraszamy za rok na kolejny Festyn Nauki, Techniki i Sztuki.

22 kwietnia 2018

O niektórych uwarunkowaniach (wy-)kształcenia zawodowego


Wyniki wielu badań pedagogów pracy, pedagogów społecznych, socjologów edukacji i badań nad młodzieżą wskazują, że młodzi ludzie wybierając szkołę i zawód w pierwszej kolejności opierają się na poradach rodziców. Istotne są zatem aspiracje edukacyjne ojców i matek związane z kształceniem dzieci. Te zaś zależą w dużym stopniu od kolejnego czynnika wpływającego na przebieg selekcji, jakim jest wykształcenie rodziców. Związek między wykształceniem rodziców w dwojaki sposób wpływa na szansę edukacyjne dziecka. Po pierwsze w toku codziennych, licznych kontaktów rozpoczynających się od pierwszych dni życia dziecka.


Rodzice przekazują mu więcej lub mniej wiadomości, kształtują język dziecka, wprowadzają go lepiej lub gorzej w świat pojęć. Po drugie, wykształcenie rodziców wpływa na szansę edukacyjne dziecka poprzez przekaz wzorów kulturowych, norm moralnych i wartości. Z kulturowymi cechami ściśle wiąże się atmosfera wychowania w rodzinie, stwarzanie lub osłabianie motywacji do kształcenia. Wykształcenie rodziców jest tylko jednym ze wskaźników przebiegu kulturowego. Zdaniem Zbigniewa Kwiecińskiego – im mniej ludzie wiedzą i potrafią, tym więcej oczekują dostać i mieć w życiu. Jest to przejaw postawy roszczeniowej i wyuczonej bezradności (“mnie się więcej należy, bo dotychczas w życiu mi się nie powiodło”). (Z. Kwieciński, Studia Edukacyjne 1997 nr 2 1997)

Uwarunkowania rodzinne edukacji uczniów także szkolnictwa zawodowego, a więc ich środowiskowe pochodzenie, wykształcenie, stopień zrealizowanego awansu społecznego, osiągnięty prestiż, dotychczasowe tradycje rodzinne, materialny poziom życia, w znaczący sposób wpływają na poziom aspiracji edukacyjnych (w przyszłości zawodowych) młodzieży. Jak wynika z wielu badań, młodzież kontynuuje w dużej mierze drogę kształcenia własnych rodziców. Nie zawsze jednak ich wykształcenie jest odpowiednio wykorzystywane w wychowaniu rodzinnym. Ważny jest bowiem nie tyle sam fakt posiadania wykształcenia, lecz to jak w warunkach rodzinnych, a zwłaszcza w wychowaniu dzieci wykształcenie to jest spożytkowane. (K. Rudkiewicz, „Edukacja" 1983, nr l)

Im więcej jest w społeczeństwie rodzin z niższymi kwalifikacjami i pozycją społeczną, tym większy jest też odsetek dzieci z tych rodzin uczestniczących w nędzy wiedzy szkolnej. Przykładowo, w Polsce co 25 dziecko pracownika umysłowego z miasta znajduje się w strefie ‘nędzy szkolnej’, zaś w przypadku dzieci wiejskich dotyczy to już co 10 dziecka. Dzieci ze środowisk miejskich i pochodzące z rodzin pracowników umysłowych mają dziesięciokrotnie mniejsze szanse na ukończenie szkoły w stanie (z habitusem) analfabetyzmu, niż dzieci z rodzin pracowników fizycznych bez kwalifikacji. Tymczasem, jak dowodzą badania społeczne, im wyższe są w społeczeństwie kompetencje alfabetyczne jego obywateli, tym wyższy jest jego poziom gospodarczy i cywilizacyjny kraju.


Środowisko pracodawców upomniało się o prawo do partycypowania w reformie kształcenia zawodowego młodzieży, gdyż dysponuje wiedzą i doświadczeniem w zakresie tego, jak dopasować rozwijanie zdolności i umiejętności uczniów szkół zawodowych do potrzeb rynku pracy. Dobrze, że w ostatniej kadencji rządowej koalicji PO i PSL podjęto wreszcie plany strategicznego inwestowania w szkolnictwo zawodowe. Lepiej późno niż wcale. Pomija się jednak w tym procesie doświadczenia pedagogiki pracy jako naukowej subdyscypliny pedagogiki, która powinna stanowić fundament tak dydaktyczny, jak i aksjonormatywny dla reformy tego typu szkolnictwa i kształcenia młodzieży. (F. Szlosek Studia Pedagogiczne LXV, 2012)

Bardzo bogata i profesjonalna nie zawsze wystarczy (...) by odnaleźć się na współczesnym rynku pracy. Młody człowiek już od wczesnych lat swojej edukacji powinien budować własny potencjał zawodowy, zadbać o zdobycie aktualnej, szerokiej wiedzy, ale również rozwój kompetencji tzw. miękkich. Taki wszechstronny rozwój niejako wymusza na młodych osobach aktualna sytuacja na rynku pracy.(D. Kukla, Studia Pedagogiczne LXV, 2012, s. 53)

Polska młodzież żyje i kształci się w nowym ustroju społeczno-politycznym, także w odmiennym systemie szkolnym od tego, który był bazowy dla ich nauczycieli. Poparcie społeczeństwa dla wolnorynkowej transformacji skutkowało niewątpliwie niespotykanym i niemożliwym strukturalnie w poprzednim ustroju wzrostem aspiracji edukacyjnych młodych ludzi. Był to także czynnik ucieczki od edukacji zawodowej, skoro od 1990 r. zaczęły lawinowo pojawiać się coraz to nowe i coraz bliżej miejsca zamieszkania wyższe szkoły, które nie oferowały przygotowywania do pożądanych na rynku zawodów, ale do takich profesji, które nie wymagał nakładów kosztów, a prowadziły do niebotycznych zysków dla ich właścicieli. Młodzież o korzystniejszych warunkach startowych wygrywała dostępie do lepszych szkół i lepszych pozycji społecznych. Młodzież o mniej korzystnych charakterystykach społecznych miała mniejsze szanse na dobrą edukację. (K. Szafraniec, Młodzi, Warszawa: 2011, s. 27)

Szkoły zawodowe nie ujawniały danych na temat wyników egzaminów zewnętrznych, zaś powiaty przedstawiały średnią liczbę punktową na tle powiatu i województwa, by ewentualnie kandydaci nie unikali kształcenia zawodowego jako gorszego czy dla nich mniej opłacalnego. Tymczasem w analizy stanu realizacji zadań oświatowych przez jednostki samorządu terytorialnego, a w przypadku szkolnictwa zawodowego – przez powiaty, jaka została opublikowana w 2011 r. wynikało, że w miastach na prawach powiatu zdawalność egzaminów zawodowych według profilu kształcenia wynosiła zaledwie 33%, zaś w powiatach 66% (Przygotowanie Informacji o stanie realizacji zadań oświatowych. red. Jan Herczyński, Warszawa: Wydawnictwo ICM, 2011, s.28).