23 stycznia 2018

Niektóre paradoksy kolejnej wersji projektu Ustawy 2.0


Wczoraj miała miejsce prezentacja projektu ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”. "699 dni – tyle trwały przygotowania projektu ustawy mającej zmienić oblicze polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Końca dobiegła właśnie ostatnia tura konsultacji, po której Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego, przedstawił wyniki prac legislacyjnych resortu."

Każdy będzie czytał i analizował ów projekt ze swojej perspektywy, biorąc pod uwagę pełnione role w środowisku akademickim czy lokowane w nim nadzieje lub zobowiązania. Minister Jarosław Gowin musi przekonać Radę Ministrów do przedłożenia tego projektu Sejmowi. Trudno jest teraz wyrokować, co z tym dokumentem stanie się w Parlamencie, a potem w Senacie. Lobbyści już są w blokach startowych... Koncentruję swoją uwagę na sprawach, które wydają się paradoksalnymi, miejscami wątpliwymi czy zdumiewającymi.


Paradoks 0: Ministerstwo postanowiło włączyć wszystkie ustawy dotyczące nauki, szkolnictwa wyższego i nadawania stopni naukowych i tytułu naukowego w jedną, która zapewne dlatego nosi tytuł 2.0;

Paradoks 1: Ustawa z dnia 27 lipca 2005 r. Prawo o szkolnictwie wyższym, wielokrotnie nowelizowana, ale znacząco w 2011 r. nie zawierała aksjonormatywnej preambuły, co wynikało z postulatów opozycji I fali "Solidarności", by przestać traktować szkolnictwo wyższe i naukę jako instrument do zmian światopoglądowych w kraju. Tymczasem projekt Ustawy 2.0 z 22.01.2018 r. wprowadza przed zagadnieniami ogólnymi teleologię i aksjologię, czyli zapisy określające ideologiczno-normatywny charakter szkolnictwa wyższego i nauki, w tym kierunki ich rozwoju, cele, wartości i pryncypia. Stwierdza się m.in.

Podstawą systemu szkolnictwa wyższego i nauki jest wolność nauczania, twórczości artystycznej, badań naukowych i ogłaszania ich wyników oraz autonomia uczelni ale... wolność ta jest ograniczona ukrytym przymusem publikowania rozpraw naukowych, czyli ogłaszania wyników badań w języku angielskim;

Paradoks 2: – każdy uczony ponosi odpowiedzialność za jakość i rzetelność prowadzonych badań oraz za wychowanie młodego pokolenia, ale pomimo udowodnionego plagiatu nie ma możliwości pozbawienie akademika tytułu naukowego profesora. Nie wolno mu się nim jedynie posługiwać... w szkolnictwie państwowym, bo w prywatnym.. a jakże, z pocałowaniem w rękę. Psycholog czy socjolog preparując pod zamówienie polityczne raport badawczy dotyczący np. "reformy szkolnej" nie ponosi żadnej odpowiedzialności;

Paradoks 3: – uczelnie oraz inne instytucje badawcze realizują misję o szczególnym znaczeniu dla społeczeństwa: wnoszą kluczowy wkład w innowacyjność gospodarki, przyczyniają się do rozwoju kultury, współkształtują standardy moralne obowiązujące w życiu publicznym. Dość łatwo można zauważyć, że skoro już określa się cele i polityczne warunki ich realizacji, to dlaczego nie ma tu mowy o ustroju demokratycznym, społeczeństwie obywatelskim czy społeczeństwie wiedzy, natomiast eksponuje się rolę gospodarki i kultury?

Jest dobra zmiana. Nareszcie usunięto nonsensowną w poprzedniej ustawie kategorię obszarów wiedzy. Teraz badania naukowe i prace rozwojowe prowadzi się w dziedzinach nauki i dyscyplinach naukowych, ale - podobnie jak miało to miejsce za rządów Barbary Kudryckiej - to: "Minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego i nauki określi, w drodze rozporządzenia, dziedziny nauki i dyscypliny naukowe oraz dyscypliny artystyczne, mając na uwadze systematykę dziedzin i dyscyplin przyjętą przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Paradoks 4: Uczelnia prowadzi studia na co najmniej jednym kierunku, ale "Kształcenie prowadzi się w dziedzinach nauki i dyscyplinach naukowych lub dziedzinie sztuki i dyscyplinach artystycznych." Uczelnia kształci w ramach dziedzin i dyscyplin naukowych, ale żeby to czynić musi prowadzić kształcenie na co najmniej jednym kierunku. To oznacza, że znowu będzie kilkaset kierunków kształcenia, które nijak się mają do dyscyplin naukowych pozorując ich naukowy status, byle tylko naciągnąć studentów (klientów) na studia;

Paradoks 5: "Polityka naukowa państwa jest dokumentem strategicznym...", czyli autor tego zdania traktuje politykę naukową państwa jako dokument, a nie na odwrót;

Paradoks 6: "Realizacja polityki naukowej państwa podlega ewaluacji nie rzadziej niż raz na 5 lat", ale nie określono, jaki to organ będzie ewaluował realizację tej polityki i jaki to ma związek z oceną parametryczną jednostek akademickich?

Paradoks 7: "Art. 7. 1. System szkolnictwa wyższego i nauki tworzą: (...)", ale pominięto tu zapowiedzianą ustawą Radę Doskonałości Naukowej;

Paradoks 8: "Art. 11. 1. Podstawowymi zadaniami uczelni są: (...) 3. prowadzenie działalności naukowej, świadczenie usług badawczych (...)", czyli świadczenie usług badawczych nie musi być podporządkowane rygorom metodologii badan naukowych;

Paradoks 9: "Art. 11. 1. Podstawowymi zadaniami uczelni są (...): 9. wychowywanie studentów w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie, tradycję narodową, umacnianie zasad demokracji i poszanowanie praw człowieka", czyli osoby dorosłe - podobnie jak miało to miejsce w okresie socjalizmu - będą wychowywane w poczuciu... . Szkoda, że autor tego zapisu nie określił, jaki rodzaj demokracji mamy umacniać i dlaczego te kwestie nie znalazły się w preambule do Ustawy, a w zadaniach uczelni?

Jak rozumiem, dorosłe, studiujące w uczelniach osoby - zdaniem resortu nauki i szkolnictwa wyższego - są niewychowane, a zatem nauczyciele akademiccy, a może i cała wspólnota będą te istoty wychowywać. Ba, Art. 115. wskazuje nauczycielom dydaktycznym i badawczo-dydaktycznym, że do ich podstawowych obowiązków (...) należy kształcenie i wychowywanie studentów lub uczestniczenie w kształceniu doktorantów. Życzę im powodzenia a od pracowników badawczych będę oczekiwał zdiagnozowania wyników tego procesu;

Paradoks 10: Skoro "Zadaniem uczelni publicznej prowadzącej kształcenie w zakresie nauk medycznych lub nauk o zdrowiu albo w zakresie nauk weterynaryjnych może być także uczestniczenie w sprawowaniu opieki medycznej albo weterynaryjnej w zakresie i formach określonych w przepisach o działalności leczniczej albo przepisach o zakładach leczniczych dla zwierząt...", to dlaczego nie pomyślano o dzieciach i młodzieży i nie zapisano takiego samego przywileju w prowadzeniu przez wydziały pedagogiczne przedszkoli, szkół podstawowych, średnich i zawodowych?

Paradoks 11: Skoro uczelnią publiczną jest utworzona przez organ państwa szkołą wyższa, to na czym polega jej publiczny charakter? Czyż nie jest to szkoła państwowa?

Paradoks 12: "Art. 28. 1. Do zadań senatu należy: (...) 6) nadawanie stopni naukowych i stopni w zakresie sztuki"

Paradoks 13: "Art. 31. 1. Przewodniczącym senatu jest rektor", czyli organ władzy wykonawczej przewodniczy organowi władzy ustawodawczej;

Paradoks 14: Polska Akademia Nauk powołana do prowadzenia tylko i wyłącznie badan naukowych prawo do kształcenia, bowiem "Art. 60. 1. Uczelnia może prowadzić studia wspólne z inną uczelnią, instytutem PAN,(...).

Paradoks 15: Art. 68. 1. W programach studiów przygotowujących do wykonywania zawodów:(...) 11) nauczyciela – uwzględnia się standardy kształcenia", ale standardy zatrudnienia w tym zawodzie określa już inny resort - w przypadku tej profesji - Ministerstwo Edukacji Narodowej. MNiSW zabezpiecza wprawdzie standardy kształcenia dla studiów na kierunkach przygotowujących do wykonywania m.in. zwodu nauczycielskiego, ale nie ma wpływu na określenie warunków w sferze wykształcenia do zatrudniania w tym zawodzie;

Paradoks 16: Ministrowi zależy na tym, żeby polscy naukowcy rywalizowali z uczonymi skali światowej, ale ich płacę określa w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w Polsce;

Paradoks 17: Stosunek pracy z profesorem tytularnym w uczelniach publicznych (państwowych) wygasał wraz z ukończeniem przez niego 70. roku życia. Ustawa 2.0. określa, że wiek emerytalny nauczyciela akademickiego wynosi 65 lat. Na uczelniach niepublicznych może on trwać aż do wygaśnięcia profesora. Jak to się ma do troski o jakość kształcenia i prowadzenia badań naukowych?

Paradoks 18: Powraca - wprawdzie fakultatywnie - kolokwium habilitacyjne w zakresie osiągnięć naukowych habilitanta. Ciekawe, czym będzie uzasadniana potrzeba/konieczność/chęć przeprowadzenia kolokwium habilitacyjnego?

Paradoks 19: W miejsce Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów powołuje się Radę Doskonałości Naukowej, której zadania są doskonale i naukowo zbieżne z dotychczasowym organem. Tym, co jest tu istotną różnicą, to poszerzenie o doktorów habilitowanych akademików, którzy mogą być i przez których mogą być nominowani do tego organu.































22 stycznia 2018

"Trochę filozof, a trochę czarodziej, ktoś w rodzaju szamana"



To cytat z książki Roberta Fulghuma pt. "Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu" ("All I Really Need to Know I Learned in Kindergarten",
Villard Books, New York 1988):

„W fabryce bajek mojej fantazji wyobrażam sobie, że gdybym miał dziadka, byłby stary, mądry i naprawdę wspaniały. Trochę filozof, a trochę czarodziej, ktoś w rodzaju szamana”. Idealnie trafia w istotę docenienia roli nie tylko dziadków, ale kto wie, czy nie przede wszystkim babć, bo to one stanowiły o tym, co jest w rodzinie najważniejsze.

Prawdopodobnie od 1964 roku obchodzimy w Polsce w dniu 21 stycznia Dzień Babci, zaś nieco później, bo dopiero na początku lat 80. XX w. pojawił się też Dzień Dziadka, który przypadł na 22 stycznia. Podobno pomysł utworzenia tak rodzinnego święta został zainicjowany przez redakcję wysokonakładowego tygodnika "Kobieta i Życie", by w ten sposób uhonorować aktorkę Mieczysławę Ćwiklińską. Podziwiano tę aktorkę za jej teatralną rolę babki w spektaklu Alejandro Casona pt. „Drzewa umierają stojąc”. Niektórzy doszukują się korzeni tego święta w zwyczajach amerykańskich i kanadyjskich rodzin, w których celebruje się je łącznie (National Grandparents Day) w pierwszą niedzielę września po Święcie Pracy. Tego typu okolicznościowe święto nie ma jednak międzynarodowego charakteru, aczkolwiek obchodzone jest w niektórych krajach.

W Polsce zostało bardzo dobrze przyjęte przez społeczeństwo, w tym środowisko pedagogów przedszkolnych, dla których stało się znakomitą okazją do poszerzenia współpracy z domem rodzinnym dzieci o tak wyjątkowych opiekunów. Dzień Babci i Dziadka w tych placówkach obchodzony jest łącznie z taką samą radością i twórczym zaangażowaniem jak Dzień Dziecka, Dzień Matki czy Taty.  Dziadkowie bowiem wykazują największe zainteresowanie i troskę o najmłodsze pociechy, kiedy rodzice są zajęci własną pracą zawodową. To babcia lub dziadek najczęściej odprowadzają maluchy do przedszkola i przyprowadzają z niego do domu, zostają z nimi w czasie choroby czy oświatowych ferii, kiedy są już na emeryturze, wolni od zawodowych stresów i ustawicznego braku czasu. Potrafią wsłuchać się w potrzeby wnucząt towarzysząc im w realizacji celów bliskich i dalekich, we wspólnym poznawaniu otoczenia,  wspinając się z nimi po górach czy spacerując po parku, ucząc jazdy na rowerze czy pływania w basenie.


Nikt w otoczeniu małego dziecka nie zna lepiej od dziadków telewizyjnych bajek czy znaczenia dziecięcych kolekcji kamyków, muszelek czy koników Pony. Wspólne przeżycia, zabawy, rozmowy, uczenie nowych umiejętności sprzyjają wyjątkowej i odwzajemnianej miłości, solidarności, lojalności oraz zrozumieniu. W kontaktach dziadka z wnukiem stają się możliwe partnerskie interakcje, międzypokoleniowa przyjaźń, ontologiczna równość, szczerość i otwartość. Subtelny urok wzajemnych relacji staje się pomostem między pedagogiką przymusu a pedagogiką swobody, o którą coraz silniej dopominają się dzieci. Bywa, że są wzajemnie w czymś bezradni lepiej się dzięki temu rozumiejąc i wspomagając zarazem. W dobie nowych mediów to wnuki wprowadzają dziadków w świat elektronicznej komunikacji i wirtualną rzeczywistość.

Właśnie dlatego bezgranicznie kocha się babcię i dziadka, bo oni pozwalają na więcej niż rodzice, ale i potrafią skuteczniej wyegzekwować od maluchów, by przestrzegały higieny, odpowiednio się odżywiały, poznawały normy i zwyczaje, które zbliżają ludzi do siebie. Dziakowie obdarzają wnuki wyjątkową miłością stanowiąc bezcenną dla nich pomoc we wsparciu osobistego rozwoju. Potrafią łączyć życiową mądrość z wyjątkową tolerancją na te zachowania wnucząt, które drażnią rodziców. Komu, jak nie dziadkom powierza się swoje najgłębsze tajemnice, troski, nadzieje czy  zmartwienia?  


Tak jak dzieciom potrzebni są w ich rozwoju dziadkowie, tak też w życiu  najstarszych członków rodziny wnuki nadają im nowy sens życia opóźniając proces fizycznego i umysłowego starzenia się. Stają się dla nich szansą na pokonywanie kryzysu upływającego wieku życia, odczuwalne słabości ciała oraz nieuniknioność problemów emocjonalnych np. poczucia zagubienia, osamotnienia czy prawdziwego niepokoju. To wnuki i prawnuki przełamują u dziadków poczucie stagnacji, rutyny czy braku pasji, sprzyjają zerwaniu z zamknięciem się w sobie czy wytwarzają u nich „energię motywacyjną”. Dzień Babci i Dziadka jest znakomitą okazją do wyrażenia przez najmłodszych członków rodziny wdzięczności za ich tak wieloraką OBECNOŚĆ, która jest im bezinteresownie odwzajemniana nie tylko od święta np. w Dniu Dziecka.

W XXI wieku to uniwersytety stały się łącznikiem wszystkich pokoleń. Tak wnuki, jak ich dziadkowie korzystają z autoedukacyjnych ofert laboratorium kultury jakim jest Uniwersytetu Dziecięcy i Uniwersytet Trzeciego Wieku. Uczestnicząc w zajęciach mogą wzajemnie pochwalić się indeksem wraz z odnotowanymi w nim osiągnięciami: wnuki - w zakresie nowej wiedzy i umiejętności, a dziadkowie - w samoodnowie i eksploracji możliwego powrotu do dzieciństwa. Wszyscy doświadczają wartości związane z kształceniem, a to przecież ma służyć także rewizji i/lub  wzmocnieniu własnej tożsamości.  Dzień Babci i Dziadka jest doskonałą okazją do refleksji nad sensem tego, co już przeżyliśmy, i tego, co jeszcze jest przed nami.

21 stycznia 2018

Nieodpowiedzialna wypowiedź JM Rektora Uniwersytetu Pedagogicznego im.KEN w Krakowie


Jak tu pogodzić zawyżoną autoreklamę Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie z wypowiedzią JM Rektor dla miesięcznika "Forum Akademickie", w którym zaprzecza rzekomo wybitnym osiągnięciom tej Uczelni? Sztandarowym wydziałem tego Uniwersytetu powinien być Wydział Pedagogiczny, ale... nie jest, a nawet - jak sam Magnificencja stwierdza - przynosi tej Uczelni wstyd, bo za ostatnie 5 lat uzyskał ponoć kategorię C.

W wyniku przeprowadzonej oceny parametrycznej aż cztery wydziały Uniwersytetu Pedagogicznego otrzymały kategorię A: Wydział Humanistyczny, Wydział Filologiczny, Wydział Geograficzno-Biologiczny oraz Wydział Sztuki, natomiast z dwóch pozostałych JM Rektor publicznie skrytykował tylko Wydział Pedagogiczny mówiąc:

"W tym roku otrzymał kategorię C, tymczasem powinien być co najmniej bardzo dobry, a właściwie powinien to być najlepszy wydział pedagogiczny w Polsce."

To zdumiewające, że Rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie widzi źdźbło trawy w obcym oku, a nie widzi belki we własnym. Nie ujawnia drugiego Wydziału, który nie uzyskał oceny A, bo prawdopodobnie zabrakło mu argumentów, żeby złożyć na to środowisko publiczną krytykę. Dlaczego nie ośmielił się skrytykować uczonych z Wydziału Matematyczno-Fizyczno-Technicznego za to, że mają kategorię B?

Dlaczego JM nie wypowiada się na temat upadku czy lichej kondycji nauk ścisłych w "swojej" Uczelni? Toż to byłoby niedopuszczalne. Jakże to krytykować matematyków, fizyków, inżynierów, skoro to oni reprezentują Science?

Co innego krytykować pedagogikę w Polsce! Tak, tu można wylać wszelkie pomyje tak, jakby było się ekspertem do spraw tej dyscypliny naukowej. JM prof. dr hab. Kazimierz Karolczak jest z wykształcenia historykiem, profesorem w dziedzinie nauk humanistycznych, więc wydaje mu się, że zna się na pedagogice. Na pedagogice zna się każdy w naszym kraju, podobnie jak na medycynie.

Nie bronię w tym miejscu Wydziału Pedagogicznego na UP w Krakowie, bo w istocie od kilku lat przechodzi poważny kryzys kadrowy, a przekierowywane do JM Rektora donosy na obecną kadrę jakoś nie poskutkowały stosowną interwencją. Odeszło z tej jednostki kilku profesorów tytularnych w tzw. kwiecie wieku, a pozostali... no właśnie. Tu Rektor UP nie zamierza uderzyć się we własne piersi, czy skrytykować swojego poprzednika, który do tego "upadku" doprowadził!

Nie wtrącałbym się w tę analizę, gdyby JM nie zabrał głosu w kwestii, o której nie ma zielonego pojęcia. Mówi bowiem co następuje:

Polska pedagogika wypadła w tej ocenie źle. Są po temu trzy powody.

Pedagogika przeżywa kryzys związany z brakiem konfrontacji międzynarodowej i niewyznaczeniem nowych kierunków badań.

Kolejnym jest przekonanie, że skoro jest mnóstwo studentów, to wystarczy skoncentrować się na dydaktyce. Nadal mamy po 4-5 kandydatów, a głównie kandydatek, na miejsce. Pedagogika uchodzi za łatwy kierunek studiów. Na naszym uniwersytecie pedagogika była jednym z dwóch wydziałów, który przysporzył problemów w finansowaniu. Na początku roku otrzymaliśmy pomniejszoną dotację z powodu przekroczenia liczby studentów na pracownika. To dotyczy zresztą także innych uczelni pedagogicznych.

Trzecia przyczyna to turystyka za stopniami naukowymi. Polscy pedagodzy upodobali sobie uzyskiwanie ich na Słowacji, podobnie zresztą teolodzy. Kiedy zostałem rektorem, powiedziałem, że nie zatrudnię nikogo z habilitacją z Rużomberka. I nie zatrudniam, mimo wygrywania przez takie osoby konkursów. Niestety, nie jest możliwe rozstanie się z osobami zatrudnionymi wcześniej, które zrobiły tam stopnie naukowe.


Ciekaw jestem , co by JM powiedział, gdybym stwierdził, że polska historia wypadła w ocenie źle, bo są takie wydziały w kraju, które nie otrzymały kategorii A? Czy też wolno byłoby mi zastosować generalizację z dużym kwantyfikatorem? Jako historyk uczył się logiki i powinien wiedzieć, czy wolno na podstawie tej jednostki wnioskować o sytuacji pedagogiki w Polsce?!! Może JM wreszcie zainteresuje się tym, czym jest pedagogika jako nauka i przestanie przerzucać skandaliczne błędy własnego kierownictwa na całe środowisko akademickiej pedagogiki!

Polska pedagogika nie ma nic wspólnego z przyzwoleniem rektora Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie na finansowe patologie w nadzorowanej przez niego jednostce, a także nie ma żadnego wpływu na zatrudnianie w na tym Wydziale docentów i profesorów ze słowackimi dyplomami!!! Panie Rektorze, dziękuję w imieniu polskiej pedagogiki za odsłonę tego związku między słowackimi docenturami i profesurami a niską efektywnością badań naukowych na Wydziale w Uczelni, za którą Pan odpowiada wraz z Senatem!

Czy zatem ocena wyróżniająca przyznana przez Polską Komisję Akredytacyjną Wydziałowi Pedagogicznemu UP w Krakowie za jakość kształcenia była "załatwiona", "po znajomości", skoro JM twierdzi, że pedagogika jest tam łatwym kierunkiem studiów? Może JM Rektor sprawi, by pedagogika na tak szacownym Uniwersytecie nie była najłatwiejszym do studiowania kierunkiem kształcenia! Co ma z tym wspólnego polska pedagogika???


Proszę jednak skupić się na własnym podwórku i nie wprowadzać w błąd opinii publicznej. To Pan jako rektor zatrudnia nauczycieli akademickich a nie polska pedagogika! To Pan powinien odpowiadać za politykę kadrową i finansową w tej Uczelni, a nie polska pedagogika.

JM Rektor UP stwierdza: Wyrośliśmy jako uczelnia pedagogiczna i taką pozostajemy, bo w Krakowie to jest jedyne miejsce, jakie możemy mieć. Tak jest. Patron Uniwersytetu - Komisja Edukacji Narodowej zobowiązuje także JM Rektora do rzetelnych wypowiedzi i ocen na temat pedagogiki w kraju.