10 stycznia 2017

Postprawda


Znajomy z sieci twierdzi, że kiedyś plotka czy inna jakaś bzdura na spenetrowanie całej wsi potrzebowała około doby, a dzisiaj w kilka sekund może zainfekować cały świat. Zaczynamy żyć w świecie powszechnego absurdu. Im dalej tym gorzej.

Nie rozumiem, po co na usprawiedliwienie czyjegoś kłamstwa wprowadza się pojęcie POSTPRAWDY? Co to jest - postprawda? Coś, co pojawia się po prawdzie, ale prawdą nie jest? Publicyści usiłują za wszelką cenę zainfekować nas nowymi pojęciami, które w rzeczy samej dotyczą oczywistych kwestii, ale jak nazwie się inaczej, to być może przykują naszą uwagę. Jeszcze trochę i wszystko będzie POST-... .

Ponoć POSTPRAWDA jest z premedytacją stosowanym przez polityków narzędziem do wprowadzania obywateli w błąd, czyli... jest KŁAMSTWEM. Dlaczego zatem nie mówi się wprost - FAŁSZ, NIEPRADWA, OSZUSTWO, KUGLARSTWO, MYDLENIE OCZU, MISTYFIKACJA itp. tylko używa się określenia POSPTRAWDA?

Czyżby chodziło o to, że kłamią wszyscy, szczególnie politycy, tylko nie media, bo w nich, a szczególnie w internetowej sieci, stosuje się: co najwyżej, aż, tylko albo przede wszystkim - postprawdy? Jak pisze Artur Bartkiewicz: postprawda - to (...) słowo odnoszące się do okoliczności, w których obiektywne fakty mają mniejszy wpływ na opinię publiczną niż odwoływanie się do emocji i przekonań odbiorców. Innymi słowy postprawda to przekaz, którego stosunek do prawdy może być bardzo luźny - najważniejsze jest, aby treść takiego przekazu oddawała stan ducha i zgadzała się z wiedzą, którą już dysponują jego odbiory. (Przemysł postprawdy, Rzeczpospolita. Plus-Minus, 7-8.01.2017, s. 10)

Postprawdą jest wszystko co, co wrzucają do sieci sami politycy (na Facebooka, Twittera itp.), pseudodziennikarze, ale i rzecznicy prasowi ministerstw, reklamodawcy, malwersanci, służby specjalne, byle tylko wmówić odbiorcom to, czego oni sami nie są w stanie sprawdzić, zweryfikować. Odbiorcy muszą polegać na reprezentowanym przez nadawcę tzw. autorytecie instytucji czy autorytecie władzy, ale nie są już w stanie odróżnić prawdy od fałszu, gdyż autorytety osobowe są przez manipulatorów niszczone, degradowane, by nie przeszkadzały fałszerzom rzeczywistości w manipulowaniu społeczeństwem.

Właśnie dlatego jeden minister edukacji może powiedzieć, że badania PISA są dowodem na wybitne osiągnięcia polskich gimnazjalistów, zaś drugi - odwołując się do tego samego raportu - może stwierdzić, że jest wprost odwrotnie. Wystarczy tylko sięgnąć po inny fragment raportu, którego i tak wszyscy nie przeczytają, a nawet gdyby byli w stanie to uczynić, to nie zrozumieją danych, które zostały w nim przedstawione. Do tego potrzebna jest specjalistyczna wiedza.

Kiedy ministra edukacji mówiła, że nie było konsultacji, tylko coś więcej, bo miały miejsce w województwach debaty oświatowe, to wiadomo, że jest to półprawda, którą demistyfikują politycy jej partii. Zapomniawszy o tym fakcie, głosili wszem i wobec, że odbyły się konsultacje społeczne. Nie odróżniali bowiem pojęcia konsultacja od debaty.

Partie polityczne, także te u władzy, mają swoich producentów postprawd, a więc osób, które profesjonalnie zajmują się okłamywaniem ludzi, wprowadzaniem ich w błąd, by nie buntowali się, nie protestowali, tylko przyjmowali każde wyjaśnienie za prawdę oczywistą przez się. To także forma sprawowania władzy, dzięki której można odwrócić uwagę społeczeństwa od poważniejszych błędów, zagrożeń czy kryzysy (ekonomiczne, parlamentarne, społeczne itp.).

Krótko mówiąc: postprawda jest kłamstwem i to w dwóch znaczeniach: 1) jest komunikowaniem rzeczy we własnym przekonaniu fałszywych; 2) jest świadomym wprowadzaniem innych w błąd, po to, by mieć z tego określonego rodzaju korzyści. Te zaś są ukrywane do momentu, aż nie znajdzie się ktoś, kto odsłoni tę mistyfikację.

Z opisem kategorii postprawdy pedagogicznej, czyli "wychowawczego" kłamstwa spotykamy się m.in. w publikacji Marii Ossowskiej, która rozumie przez nie - usprawiedliwione, dozwolone wprowadzanie kogoś w błąd lub podtrzymywanie jego złudzeń, ze względu na obronę dóbr cudzych i własnych, w obronie własnej zagrożonej prywatności czy ze względu na obawy co do skutków udzielenia informacji o rzeczywistym stanie zdrowia osobie beznadziejnie chorej.

Inna kategorią kłamstw pedagogicznych są zdaniem Ossowskiej kłamstwa na użytek wychowywania dzieci, a związanych z odraczaniem mówienia prawdy o pewnych zjawiskach na rzecz zastępowania jej infantylizacją sądów o rzeczywistości w postaci opowiadań o niemowlętach przynoszonych przez aniołka, bociany czy znajdywane w kapuście. (Normy moralne. Próba systematyzacji, Warszawa 1985, s. 116)

Jeszcze jedną kategorią kłamstwa pedagogicznego, które rzekomo ma cudze dobro na względzie, jest dla M. Ossowskiej zatajenie czy zniekształcenie jakiejś informacji o rzeczywistości. Przez zatajenie rozumie się zwykle przemilczanie pewnych faktów wobec kogoś, kto był uprawniony do ich znajomości. Uprawnienie to wymaga relatywizacji. (…) Na ogół ten, wobec którego coś się zataja, musi być w tej sprawie jakoś zaangażowany, jednakże rodzaj zaangażowania może być nader rozmaity. (Tamże, s. 118).

Kłamstwo edukacyjne ma jeszcze inny wymiar, a mianowicie pojawia się wówczas, gdyż dochodzi do działalności pozorowanej, do quasi kształcenia czy pseudowychowania. Jest to bowiem sytuacja, w wyniku której pedagodzy, nauczyciele oferują swoim wychowankom (klientom, podopiecznym) coś, co nie jest tym, czym być powinno. Działalność pozorna jest uprawiana obok autentycznego, rzeczywistego procesu uczenia się, wykonywania zadań edukacyjnych albo zamiast nich.

Kuglarz, osoba pozorująca ujawnia dwa oblicza, otóż tym pierwszym jest wykazywanie się inicjatywą i pomysłowością, tym drugim jest jego opieszałość w rzeczywistym działaniu. W tym przypadku raczej woli wysługiwać się innymi, stąd tak chętnie od nich odpisuje, ściąga wyniki ich pracy i wysiłku. Działalność pozorna odbywa się zawsze czyimś kosztem. Ktoś musi pracować za trutnia, ktoś przejmuje obowiązki nieroba, a przy tym praca nie idzie na właściwy rachunek. Korzysta bowiem z jej wyniku ten, który jej nie wykonał.

Mistyfikacji, czyli kreowaniu postprawdy służyć może też plotka, fałszowana czy retuszowana dokumentacja, składanie deklaracji bez pokrycia, nieprawdziwe, fałszywe kryteria ocen (np. zachowania, stygmatyzacja poprzez opinię negatywną o uczniu, a umożliwiająca zwalczanie nieprzyjaciół, opozycjonistów np. „rozrabiaka”, „konfliktogenny” itp.). Przywłaszczanie sobie rezultatów cudzej pracy w postaci plagiatu, dopisywania się do czyichś artykułów, redagowania prac zbiorowych jest pasożytnictwem, społecznym, kradzieżą czyichś dóbr.

Innym przykładem postprawdy jest uzyskiwanie uprzywilejowanej pozycji dzięki korupcji, łapownictwu. Tak np. kłamca oświatowy czy akademicki to notoryczny „profesjonalny zabójca” czyjejś wiedzy, zaciekawień, zainteresowań, pasji, zaufania, otwartości, zaangażowania, czasu, to zajmowanie w sytuacjach edukacyjnych postaw, w wyniku których ktoś staje się profesjonalnie najgorszym wrogiem dla innych.

Niedoczłowieczony kreator postprawd sam odczłowiecza innych. To jest np. nauczyciel, który nie uczynnia ucznia, ale coś z nim i najczęściej przeciwko niemu czyni, zaprzecza swojemu profesjonalizmowi. On uczniów do niczego nie rozbudza, nie przebudza, a wręcz odwrotnie, zniechęca, usypia, a tym samym ich wyklucza z aktywnej troski o samych siebie.


09 stycznia 2017

Podpisze" - Nie podpisze- Podpisze?- Nie podpisze...


Kto pamięta z dzieciństwa zrywanie liści akacji i wróżenie z nich? Trzeba było oddzielić listki od ogonka i zsypać je w jedną kupkę, a następnie położyć na niej lewą dłoń. Czekamy ok. 5 minut, a następnie sprawdzamy, ile listków i w jakich układach przykleiło się do niej. Jeżeli na dłoni nie znajdzie się ani jeden listek, należało wróżbę powtórzyć.

Akacja od czasów starożytnych jest uważana za drzewo magiczne. Jej liście służyły do przepowiadania przyszłości. W Polsce znamy prostą wróżbę z akacji „kocha, lubi, szanuje". Pełniejszą wersję akacjowej przepowiedni znajdujemy w tradycji staroniemieckiej.

No dobrze, ale jak i po co przywoływać tę wróżbę zimą, kiedy nie ma liści akacji? Ba, na dodatek jest to wróżba z tradycji staroniemieckiej, a niektórzy w naszym kraju strasznie nie lubią naszych sąsiadów. Ja też bym mógł ich nie lubić, a nawet nienawidzić, bo spalili mojego dziadka żywcem w więzieniu Moabit, w Berlinie, w okresie II wojny światowej. Mam w tym kraju jednak wielu znajomych, a nawet kilku przyjaciół, zarówno we wschodniej, jak i zachodniej jego części. Polecam najnowszy numer periodyku "Paedagogia Christiana", który jest poświęcony pedagogice przebaczania.

Z czego zatem powinniście powróżyć, czy w poniedziałek Prezydent III RP Andrzej Duda podpisze nowelizację Ustawy oświatowej czy też jej nie podpisze? Kocha, lubi, szanuje? Czy może nie kocha, nie lubi i nie szanuje?

Ciekaw jestem, czy są obstawiane zakłady pieniężne z tej okazji. To mogłaby być szansa na duży zysk lub małą stratę, albo na odwrót - w zależności od tego, co mamy na myśli. Co ma Prezydent na myśli - nie wiem, ale dziennikarze już spekulują, także blogerzy i badacze różnej maści. Oto pan dr Bogdan Stępień chciałby, żeby pan Prezydent nie podpisał, bo minister Anna Zalewska postawiła najwyższą władzę w III RP w żenującej sytuacji. Sam jednak wskazuje na 45 wariantów:

Minister Anna Zalewska - zdaniem tego analityka prawa finansowego w oświacie - podpisała akt wykonawczy do Ustawy samorządowej (rozporządzenie), który dotyczy podziału subwencji oświatowej na 2017 r.. Są w nim wskazane przydziały środków budżetowych m.in. na likwidację gimnazjów. Jak to jest możliwe? Jeszcze Prezydent nie podpisał ustawy likwidującej gimnazja, a pani minister hula gula...

Nie musiała zrywać listków akacji? Ona wiedziała już 30 grudnia, że Prezydent, czy mu się to podoba, czy nie, musi tę Ustawę podpisać? Chyba, że pani Zalewska zaczyna już sama zrywać wysuszone listki akacji, żeby przewidzieć - Zwolnią mnie z MEN? Czy nie zwolnią? Czy prezes mnie lubi? Czy nie lubi? Byłam zderzakiem? Czy może taranem?

Pani minister - podpowiadam za blogerem wróżbitą, jak odczytywać układ listków na dłoni:

- Krzyż ułożony z liści akacji to bardzo pomyślny znak wróżebny. Zapowiada, że w najbliższym czasie nie zdarzy się nic, co mogłoby zakłócić przyjazną atmosferę w Waszym związku.(...)

- Jeden listek. Najbliższe dni będą dla Ciebie niezwykłym przeżyciem. Odkryjesz, że na nowo zakochałaś się w swoim partnerze. Zapragniesz więc przychylić mu nieba.(...)

- Dwa listki w pionie: Będziesz świadkiem niezbyt przyjemnego wydarzenia, które sprawi, że Twoje uczucia zostaną wystawione na ciężką próbę. Dowiesz się czegoś, o co nigdy nie posądzałabyś ukochanego.(...)

- Kompozycja bezwładna. Gdy listki akacji utworzą bezładną kompozycję, jest to znak, że wplątałaś się w niezwykle skomplikowany związek. (...)


No i co Wam wyszło? Podpisze czy nie podpisze?

----

PODPISAŁ.

07 stycznia 2017

Najtrudniejszy dla pedagoga pierwszy krok na rynku ...


Student ostatniego roku pedagogiki jednej z wielkomiejskich uczelni w naszym kraju podzielił się dylematem związanym z jego przyszłą pracą. Dostał bowiem propozycję założenia prywatnej świetlicy w mieście, gdzie jest duża liczba wykluczonych społecznie dzieci i młodzieży. Otrzymał tę ofertę od pani, która zadzwoniła do niego (po uprzednim odnalezieniu jego ogłoszenia w Internecie w sprawie poszukiwania pracy jako nauczyciela świetlicy) i zapytała, czy chciałby pomóc jej w otwarciu środowiskowej świetlicy.

Zainteresowana powołaniem do życia takiej placówki ma swój lokal i dość pieniędzy na takie przedsięwzięcie, tylko nie posiada należytej wiedzy i kwalifikacji oraz czasu. Nie jest pierwszą osobą w tym kraju, która traktuje edukację, wychowanie społeczne czy socjoterapeutyczne jako jeszcze jeden biznes obok prowadzonych już dwóch sklepów spożywczych. Dlatego poszukuje osoby, która ma większe pojęcie o tym niż ona i "rozkręci" jej interes. Poprosiła zatem studenta o spotkanie.

Po tym telefonie jego odczucia były jednak sceptyczne. Po pierwsze, wydawało mu się czymś niepoważnym zabieranie się przez tę panią za coś, o czym nie ma pojęcia i doświadczenia. Po drugie, nie uważał żeby posiadał dobre doświadczenie w pracy chociażby z dziećmi. Wprawdzie odbył 120 godzin praktyki w jednej ze świetlic w publicznej szkole podstawowej, ale jednak była to tzw. szkoła ogólnodostępna, publiczna, a nie prywatna placówka.

Po trzecie wreszcie, pomyślał, że właściwie, jest młody, pełen inwencji, więc możliwe, że trafia mu się życiowa szansa na spełnienie zawodowych aspiracji. Z tego też powodu zgodził się na rozmowę z businesswoman. Jak się okazało, lokalem na działalność pedagogiczną jest jej jednopiętrowy dom, drugi, jaki wybudowała na terenie własnej działki. Był nawet mile zaskoczony jego wielkością: łącznie 3 bardzo duże pokoje, 2 łazienki i kuchnia na dole. Wszystko znajduje się w bardzo dobrym stanie.

Pierwsza reakcja? Uśmiech od ucha do ucha i odważne stwierdzenie w głowie: to naprawdę może się udać!
W chwilę później pojawiło się jednak pytanie: Czy aby jest odpowiednią osobą na koordynację takiego przedsięwzięcia? Czy sam ma o tym jakieś pojęcie? Czy wie, za co się w ogóle najpierw zabrać? Oczywiście odpowiedź na wszystkie pytania była negatywna.

Jednak po głębszym namyśle stwierdził, że woli spróbować i nie żałować, niż żałować zaniechania takiej próby. Teraz zastanawia się nad tym:

Jakie powinny być jego pierwsze kroki do utworzenia takiej świetlicy? Nie myśli tu o metodach prowadzenia zajęć lub ich formie, tylko o tym, co powinien zrobić najpierw, żeby taki interes w ogóle ruszył. W końcu jest lokal i chyba są na to finanse.

Początkowo stwierdził, że stworzy program tej świetlicy czy też harmonogram zajęć, jakie miałyby się w niej początkowo odbywać. Dalej myślał o stanowieniu celów ogólnych i szczegółowych, jakie miałby realizować w takiej świetlicy.

Nadal jednak nie ma punktu zaczepienia do otwarcia takiej świetlicy. Jaki powinien być jego pierwszy krok?