10 marca 2016

Nie bądźmy głusi i ślepi na trudy codziennego świata życia ludzi głuchoślepych



Jakże piękny Jubileusz czeka Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomych w październiku 2016 r. Jego Przewodniczący Grzegorz Kozłowski wspomina w ostatnim numerze Magazynu TPG "Dłonie i Słowo" (2015 nr 6) jakże trudne okoliczności powołania do życia społeczności osób głuchoniewidomych, która do 1991 r. działała w strukturze Polskiego Związku Niewidomych.

Pragnęli stworzyć odrębne stowarzyszenie, skoncentrowane na potrzebie wspierania osób z jednoczesnym uszkodzeniem wzroku i słuchu, by nie tylko one mogły realizować swoje marzenia, zaspokajać jakże specyficzne potrzeby, ale także by możliwe było dostrzeżenie głuchoślepych osób przez pozostałą część społeczeństwa i tych instytucji rządowych oraz pozarządowych, które mogłyby wspierać żyjących w tak egzystencjalnie trudnych dla nich warunkach.

Nie chcieli pozostać na marginesie społecznego życia, bo tak samo jak wszyscy Polacy pierwszych lat transformacji chcieli włączyć do budowania społeczeństwa otwartego, demokratycznego, tolerancyjnego i inkluzyjnego. Jak pisze Prezes PTG:

"Zaczynaliśmy niemal od zera. Byłą wśród nas garstka specjalistów, którzy pracowali z osobami głuchoniewidomymi podczas turnusów organizowanych raz w roku. Z czasem zaczęły powstawać pierwsze kluby głuchoniewidomych, podjęte zostały działania na rzecz dzieci i ich rodziców, dzięki organizowanym przez nas szkoleniom przybywało specjalistów, pojawili się tłumacze-przewodnicy, rozszerzała się grupa osób głuchoniewidomych uzyskujących od nas konkretne wsparcie. Jak to w życiu - chwile radosne przeplatały się z trudnymi, a nawet bardzo trudnymi. Ale dzięki wspaniałym ludziom, którzy ofiarowali osobom głuchoniewidomym i TPG swoje serca, kompetencje i zaangażowanie, udało nam się przejść przez najtrudniejsze doświadczenia, kontynuując działalność.




Są wśród tych niepełnosprawnych osób różnej kategorii twórcy - poeci, pisarze, ale i blogerzy, dorastający do dorosłego życia, którzy używają do wzajemnej komunikacji różnych serwisów społecznościowych. Niestety, i oni spotykają się w tej przestrzeni z szykanowaniem, bowiem - jak pisze jedna z niepełnosprawnych blogerek - Anna Tokarska: "Nie wszyscy potrafią być asertywni, czyli nie wszyscy umieją otwarcie wyrażać swoje myśli, uczucia i przekonania, nie lekceważąc przy tym uczuć i poglądów innych." Nie rańmy tych osób tak głęboko przecież dotkniętych przez los.

Czasami młodzi ludzie poszukują sensu dla własnego życia, które upływa im między palcami, a przecież mogliby stać się życzliwym, nawet doraźnym wsparciem dla niepełnosprawnych osób. Rozejrzyjmy się, czy nie ma w naszym mieście ludzi o szczególnej wrażliwości i empatii, poszukujących przyjaznej dłoni, osobistego kontaktu, możliwości doznawania świata dostępnymi im zmysłami w poczuciu pełnego bezpieczeństwa.

Jedna z głuchoniewidomych pań relacjonuje w powyższym Magazynie swoją pasję, jaką stały się samodzielne wyprawy w Tatry. Teraz dzieli się doświadczeniem i wskazówkami z innymi osobami niepełnosprawnymi na temat tego, jak przygotować się do takiej wyprawy, jak się ubrać, co włożyć do plecaka i jak zapewnić sobie bezpieczeństwo.

Niepełnosprawna poetka Krystyna Łagowska opublikowała w jednym ze swoich tomików - wydanych przez Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym - wiersz pt. "Płomień", który dedykowany jest Janowi Pawłowi II. Zacytuję tu chociaż jego fragment, który przepięknie oddaje wspólnotę ludzkich serc:

"Od jednej świecy płomienia

Świec można zapalić tysiące

Rozgrzać miliony serc

Rozjaśnić nowe horyzonty

(...) "

(K. Łagowska, Z potrzeby serca, Warszawa 2013, s. 8)

Nie wszyscy korzystają z prawa do uwzględnienia w rozliczeniu roku podatkowego możliwego odpisu w wysokości 1% na organizację pozarządową. Tymczasem i w ten sposób możemy okazać wsparcie głuchoniewidomym, pomóc im dzieląc się tym odpisem, by mogli dalej przywracać wiarę i odkrywać na nowo piękno codziennego życia tych, którzy mają uszkodzony jednocześnie wzrok i słuch.

Nr konta Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomych: 60 1560 0013 2365 5015 3000 0007

Polskie Towarzystwo Głuchoniewidomych jako organizacja pożytku publicznego prowadzi też akcję: "Nie widzę problemu, nie słyszę sprzeciwu", w ramach której pozyskuje środki na udzielanie realnej pomocy osobom niepełnosprawnym. Jak piszą na swojej stronie:

Pomagamy superbohaterom – bo jak inaczej nazwać osobę niesłyszącą i niewidzącą, która nie patrząc na przeciwności robi fantastyczne rzeczy? Jednak każdy superbohater potrzebuje pomocnika, kogoś kto zadba o zaplecze i narzędzia dla swojego przyjaciela. Nie byłoby sprawiedliwości w Gotham City, gdyby Batman nie mógł liczyć na Alfreda i Robina, a Frodo Baggins nie dotarłby do Mordoru, gdyby nie pomoc oddanego Sama Gamgee. Jesteśmy po to by wspierać osoby głuchoniewidome w przełamywaniu barier, pokonywaniu przeciwności i realizowaniu się na każdym polu – czy to zawodowym, czy też prywatnym."

Jeśli możecie, okażcie wsparcie i pomoc dla osób głuchoniewidomych. Czasami tak niewiele może uczynić bardzo wiele.

07 marca 2016

Także Słowacy nie chcą już działalności na ich terenie BIURA TURYSTYKI HABILITACYJNEJ "DOCENT"



Słowackie media już poinformowały, że została przyjęta przez rząd Republiki Słowacji zmiana w dotychczasowej umowie bilateralnej o wzajemnej uznawalności dyplomów stopni naukowych docenta i profesora, po które Polacy jeździli od 2005 roku na Słowację.

Liderem dyplomowania okazał się Katolicki Uniwersytet w Rużomberku, a wraz z pozbawianiem jego wydziałów przez Słowacką Komisję Akredytacyjną uprawnień do nadawania tytułów naukowo-pedagogicznych m.in. z pedagogiki i z pracy socjalnej (ze względu m.in. na mające tam miejsce matactwa, fałszowanie dokumentów, niezgodne z prawem pobieranie dodatkowych opłat itp., co potwierdził także w swojej kontroli b. Rektor KU ks. prof. T. Zasępa, ale i prokuratura i Komisja Episkopatu Słowacji) rolę promowania naszych akademików przejęły inne uniwersytety, w tym także wyższe szkoły prywatne.

Jak wynika z przekładu dokumentu, który został przedstawiony na posiedzeniu rządu Ministerstwa Szkolnictwa, Nauki, Badań i Sportu Republiki Słowackiej zatwierdzono propozycję zawarcia Umowy pomiędzy rządem Republiki Słowackiej a rządem Rzeczypospolitej Polskiej, którą się zmienia i uzupełnia. Nasze Ministerstwo potwierdza, że umowa została zatwierdzona przez oba rządy i w najbliższych dniach zostanie podpisana. Zmiana wejdzie w życie z dniem podpisania tej nowelizacji, nie pozbawiając ważności stopni i tytułów naukowych dotychczasowych ich posiadaczy.

Oto treść słowackiej wersji inicjatywy w tym zakresie:

Umowa zawarta pomiędzy rządem Republiki Słowackiej a rządem Rzeczypospolitej Polskiej o wzajemnym uznawaniu części studiów i równoważności dokumentów potwierdzających uzyskane stopnie naukowe, godności i tytuły otrzymane w Republice Słowackiej i Rzeczypospolitej Polskiej, podpisana w Warszawie 18 lipca 2005 roku.

Bilateralna umowa o wzajemnym uznawaniu części studiów i równoważności dokumentów potwierdzających uzyskane stopnie naukowe, godności i tytuły otrzymane w Republice Słowackiej i Rzeczypospolitej Polskiej, podpisana w Warszawie 18 lipca 2005 roku, nawiązuje do wzajemnych stosunków społeczno–kulturalnych pomiędzy Republiką Słowacką a Rzeczpospolitą Polską. Republika Słowacka posiada bogate i bardzo dobre doświadczenia w realizowaniu umowy o wzajemnym uznawaniu dokumentów potwierdzających zdobyte wykształcenie z Rzeczpospolitą Polską, która była opublikowana w Zbiorze Ustaw pod nr. 3/2006 Z.z.

Ze względu na to, że obecnie obowiązująca umowa była podpisana w 2005 roku, nie w pełni odpowiada ona zmianom, jakie się dokonały na poziomie szkolnictwa średniego i wyższego, oraz na inne sytuacje, które nie pozwalają na efektywne jej stosowanie. Przedmiotem zmian w niniejszej umowie jest zawężenie obszaru jej obowiązywania z uwzględnieniem wyłączenia explicite uznawania dokumentów o uzyskanym wykształceniu lub specjalistycznych kwalifikacjach dla potrzeb wykonywania regulowanych profesji.

Z tego powodu wyłącza się z umowy uznanie tytułów naukowo–pedagogicznych, ponieważ na terenie Słowacji wykonywanie profesji nauczyciela akademickiego na stanowisku docenta i profesora jest profesją regulowaną. Z tego też powodu przy uznawaniu kwalifikacji nie postępowano zgodnie z umową bilateralną. Przy uznaniu kwalifikacji zawodowej nauczyciela akademickiego w Republice Słowackiej Ministerstwo Szkolnictwa, Nauki, Badań i Sportu Republiki Słowackiej - jako właściwy organ według ustawy nr. 422/2015 Z.z. określający warunki uznawalności dokumentów o uzyskanym wykształceniu i kwalifikacjach zawodowych oraz o zmianie i uzupełnieniu niektórych przepisów - uczyniono punktem wyjścia minimalne wymagania kwalifikacyjne, które są ustanowione dla nauczycieli akademickich w Republice Słowackiej.

Wykonywanie zawodu nauczyciela akademickiego w Rzeczypospolitej Polskiej nie jest profesją regulowaną, dlatego kwalifikacje zawodowe nie są w Rzeczypospolitej Polskiej wymagane. O ich uznaniu decyduje pracodawca danego specjalisty.

Propozycja niniejszej umowy jest w zgodzie z interesami polityki zagranicznej Republiki Słowackiej. Została opracowana zgodnie z porządkiem prawnym Republiki Słowackiej i powszechnymi zasadami prawa międzynarodowego, jak również ze zobowiązaniami Republiki Słowackiej wypływającymi z innych dokumentów międzynarodowych.
(źródło przekładu: Číslo materiálu:UV-9472/2016 Rezort: MŠVVaŠ SR, Rezortné číslo:2016-8489/1219:1-15CO. Materál: Schválený Č. uznesenia:68/2016).


Ten stan rzeczy potwierdziła już prasa słowacka. Na łamach gazety "Pravda" ukazał się artykuł pt. S Poliakmi si už nebudeme uznávať tituly docent a profesor" - Z Polakami nie będziemy już uznawać tytułu docenta i profesora". Autor artykułu Ivan Majerský wskazuje na odmienne regulacje prawne w obu państwach, które były przez niektórych Polaków nadużywane. Jak pisze: "Do zmiany umowy doszło pół roku po tym, jak polskie media ujawniły przypadki kupowania profesur czy docentur na Słowacji".

Prasa polska i słowacka od 2008 r. alarmowały o turystyce habilitacyjnej Polaków. Zaniepokoiło to także Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów w Warszawie. W istocie to był główny powód doprowadzenia do zmiany treści umowy.

Ministerstwo Republiki Słowacji potwierdza, że będą wzajemnie uznawane jedynie dyplomy w zakresie wykształcenia powszechnego i studiów I, II oraz III stopnia, a więc włącznie z doktoratami.

Na tym kończy się okres dziesięcioletniego nadużywania przez niektórych Polaków luki prawnej, celowo zresztą stworzonej przez lobbystów (swoistego rodzaju biuro turystyki habilitacyjnej), by można było habilitować "swoich" krewnych i znajomych oraz osadzić ich w polskich szkołach wyższych na intratnych stanowiskach w naszym środowisku akademickim. Przywołany w artykule "Pravdy" Filozofickej fakulty Univerzity Komenského w Bratysławie Martin Slobodník uważa, że to ograniczenie jest racjonalne. Przynajmniej ze względu na podejrzane praktyki przyznawania niektórych tytułów. Przykłady takich nieuczciwych docentów i profesorów rzucały przecież złe światło na wszystkie nasze uniwersytety".


Co ciekawe, ani generał słowacki ani nominowany przez Prezydenta Słowackiej Republiki sędzia nie mają prawa wykonywania swojego zawodu w Polsce. Nominowani zaś przez tego prezydenta profesorowie mogą takie zadania spełniać. Jest to kuriozalne, ale prawdziwe osiągnięcie III RP, na które wielokrotnie zwracała uwagę m.in. prof. Maria Czerepaniak-Walczak z Uniwersytetu Szczecińskiego jako wiceprzewodnicząca Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Niestety, tak władze naszego resortu jak i były prezydent powoływali się na powyższe porozumienie osłaniając powyższą praktykę.

Jaka szkoda, że niektórzy Polacy potrafią zniszczyć poza granicami kraju wizerunek naukowca, polskiej nauki wykorzystując luki i nieprecyzyjność prawa na rzecz kupowania czegoś, co im nie przysługuje. Możemy przeczytać na forum gazety "Pravda" także żal, że znaleźli się na Słowacji naukowcy, którzy współdziałali z Polakami w tym interesie. To było i okrywa się hańbą w obu krajach.

Oto jedna z wypowiedzi słowackiego czytelnika:

"Poliaci sa už nemohli dívať na to ako sa na Katolíckej univerzite udeľujú tituly, stačí odrecitovať základné modlitby každý deň a mať dostatočný finančný obnos. Tak nestrkajme hlavu do piesku, Katolícka univerzita, a žiaľ nielen ona, je hanbou nášho vysokého školstva" co w tłumaczeniu brzmi: "Polacy już nie mogli patrzeć, jak przyznaje się tytuły na Katolickim Uniwersytecie, że wystarczy wyrecytować codziennie modlitwę i mieć wystarczające środki finansowe. Tak więc, nie chowajmy głowy w piasek. Katolicki Uniwersytet, a szkoda, że nie tylko on, jest hańbą naszego szkolnictwa wyższego."


Jak już pisałem wcześniej, a wielokrotnie - także na wniosek komitetów naukowych Polskiej Akademii Nauk - ów proceder dotyczył także niektórych czeskich nauczycieli akademickich, którzy - podobnie jak nasi zabiegali i uzyskiwali na Słowacji docentury oraz profesury. Jak przyznaje słowackie ministerstwo, słowackie tytuły nie są uznawane w renomowanych uniwersytetach czeskich, a zatem widać wyraźnie, że Czesi szybciej i skuteczniej poradzili sobie z tym zjawiskiem. U nas jest wprost odwrotnie.

Im więcej szkół wyższych - państwowych i prywatnych, im bardziej naruszający etykę niektórzy rektorzy czy dziekani także polskich uniwersytetów, tym większa była presja na "import dyplomów", na ich czarny rynek. Wstyd.

Zbliżają się wybory rektorów i dziekanów. Warto kierować się dobrem nauki i rzeczywistą jakością osiągnięć naukowych tych, którzy aspirują do powyższych godności. Mam nadzieję, że idzie "dobra zmiana" w szkolnictwie wyższym.




06 marca 2016

Studiowanie za/na darmo

Czytając internetowe ogłoszenia można dojść do wniosku, że w naszym kraju właściwe wszystko jest za darmo. Wrzucam hasło w wyszukiwarkę i proszę bardzo:
Próbki Za Darmo
Muzyka Za Darmo
Yorki Za Darmo
Rzeczy Za Darmo
E-booki Za Darmo
Słodycze Za Darmo
Kosmetyki Za Darmo
Gry Za Darmo
Gry Do Pobrania Za Darmo
Muzyka Do Pobrania Za Darmo
Podręczniki Za Darmo
Leki Za Darmo
itd., itd.

Nic, tylko żyć za darmo. A jednak, wiele osób ma przeświadczenie, że żyje na darmo, bo nie stać ich na tak kreowane propagandowo (PR-owo) darmowe życie. Ich świat codziennego życia - jeśli zapytać, co w nim jest za darmo - obejmuje choroby za darmo, zmartwienia za darmo, wykluczenie za darmo, ludzką obojętność czy bezinteresowną życzliwość, a więc też za darmo itp. Za resztę muszą płacić, a często nie mają czym.

W Polsce ponoć można studiować za darmo. Kiedy jednak przyjrzymy się obowiązującym regulacjom, to okazuje się, że i w tym procesie nic nie jest za darmo. Szkoły publiczne (tzw. państwowe) miały być za darmo, ale darmowymi nie są. Już przed dostąpieniem zaszczytu bycia przyjętym na wymarzony kierunek studiów okazuje się, że trzeba się zarejestrować i wnieść opłatę rekrutacyjną. Jak ktoś nie zda, to wnosi opłatę za egzamin poprawkowy, a potem rejestracyjną na kolejny semestr lub rok studiów.

Są uczelnie niepubliczne, które pobierają opłaty w ramach czesnego. Ze względu na niż demograficzny zmalały one dość znacznie. Jednak wraz z obniżką opłat za studia kierunkowe właściciele podwyższyli opłaty za studia podyplomowe, kursy i kursidła oraz zwolnili najlepsze kadry, bo kosztowne. Tak więc studiujący mają "za darmo" nauczycieli "gorszego sortu". Wspomogła ten proces b. ministra szkolnictwa wyższego i nauki prof. Barbara Kudrycka obniżając wymogi formalne w zatrudnianiu nauczycieli akademickich do tzw. minimum kadrowego. Mamy więc w wielu szkołach prywatnych i państwowych pracowników doktoropodobnych i profesoropodobnych.


Były prezes Polskiej Akademii Nauk - prof. Michał Kleiber postuluje, by zmiany w uczelniach rozpocząć od wprowadzenia odpłatności jako fundamentalnego czynnika w strategii rozwojowej naszego kraju oraz wyeliminowania niesprawiedliwości społecznej. Na kosztownych - a przecież nieodpłatnych - studiach w uczelniach publicznych studiuje - zdaniem M. Kleibera - młodzież z wielkomiejskich, dobrze sytuowanych rodzin zabierając miejsca aspirującym do wyższego wykształcenia z środowisk wiejskich czy gorzej usytuowanych. To właśnie ci ostatni muszą płacić za swoje studia w szkolnictwie prywatnym, po ukończeniu którego powiększają tylko odsetek bezrobotnych absolwentów. "Wprowadzenie współfinansowania studiów połączone z przemyślanym systemem kredytów i stypendiów wydaje się być u nas nieodzowne (...)(źródło: M. Kleiber, Zmiany na uczelniach? Dziennik Gazeta Prawna 2016 nr 43, s. A15)

Dość demagogiczna to teza, która nie znajduje potwierdzenia w badaniach nauk społecznych. Studia w uczelni publicznej dla osób z uboższych środowisk, ale wymagające dojazdów lub zakwaterowania poza domem nie są już bezpłatne. Edukacyjne życie musi kosztować. Gdyby prof. M. Kleiber poczytał rozprawy socjologów edukacji, to wiedziałby, jakie są rzeczywiste powody korzystania z tzw. nieodpłatnych studiów przez dzieci z rodzin o wysokim kapitale społecznym i kulturowym, w tym także ekonomicznym.

Prowadzę seminarium magisterskie na studiach stacjonarnych, ale z młodzieżą, która nie żyje za darmo, tylko już pracuje. Niektórzy nie chcą żyć i studiować za darmo, ale za to czynią to w wielu przypadkach na darmo. Nie potrafią pogodzić studiowania z własną pracą, gdyż brakuje im w rozkładzie codziennych obowiązków czasu na to, co jest istotne, by zdobyć konieczną do przyszłego zawodu wiedzę i umiejętności. Nie pracują w zawodzie, do którego się kształcą, tylko w zawodzie, z którym po studiach nie będą chcieli mieć nic wspólnego.

W korporacjach zatrudnia się studentów z wszystkich możliwych kierunków, byle byli nieco rozgarnięci, czytali ze zrozumieniem i skutecznie zasugerowali klientom potrzebę zakupienia określonego produktu czy usługi. Przechodzą w firmie krótkie szkolenie psychologiczne w zakresie sztuki manipulowania informacją, klientem itp., by wciskać wszystko, co tylko się da, bez jakiegokolwiek poczucia przyzwoitości, bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, wątpliwości czy poczucia odpowiedzialności za wciągnięcie swojego klienta w pułapkę pożyczki, kredytu, zakupu towaru itp. Oczywiście, i w tych ofertach muszą zaproponować swoim klientom coś za darmo - darmowe minuty, zerowe oprocentowanie, darmowe konsultacje itp.

Ich studiowanie jest jednak na darmo. Na pytanie, co panią/pana interesuje, pada odpowiedź - NIC. Właściwie, to jest studentowi czy studentce za darmo obojętne, na jaki temat miał(-a)by napisać pracę dyplomową, skoro żaden i tak nie zachwyca. Nie ma pomysłu na studia, bo goni z dyżuru na dyżur w korporacji, która stwarza elastyczne warunki pracy.

Akademicy też mają być elastyczni - nie wymagać, nie zobowiązywać, nie zadawać, nie oczekiwać tego, że cokolwiek będzie czytać, studiować, analizować, bo i po co miałaby to czynić, skoro studia ma za darmo. Jeśli miałby coś przeczytać, to w Internecie, bo przecież nie ma czasu na chodzenie do biblioteki, wyszukiwanie literatury przedmiotu, czytanie i wreszcie pisanie. Funkcje Ctrl+C i Ctrl+V powinny wystarczyć.