26 stycznia 2016

Polska pedeutologia odnotowuje kolejne sukcesy

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN wydał w redagowanej przez panie profesor - Marię Dudzikową i Henrykę Kwiatkowską najnowszy tom z serii "Palące Problemy Edukacji i Pedagogiki", którego redagowała wybitna ekspert z tej problematyki - prof. dr hab. Henryka Kwiatkowska z PEDAGOGIUM - Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie, em. prof. Uniwersytetu Warszawskiego. Tom nosi tytuł:

Uczłowieczyć komunikację. Nauczyciel wobec ucznia w przestrzeni szkolnej, red. Henryka Kwiatkowska, Kraków: Oficyna Wydawnicza "Impuls" 2015, ss. 555.

Tę książkę powinni przeczytać nie tylko studenci i nauczyciele, ale także politycy oświatowi oraz urzędnicy Ministerstwa Edukacji Narodowej, jeśli chcą zrozumieć istotę tego zawodu oraz jego uwikłania w czynniki, które rzutują na sukcesy i porażki profesjonalistów, społeczników, a zdarza się, że i - z braku etatów - wolontariuszy. Jak napisała recenzentka wydawnicza tego tytułu - prof dr hab. Beata Przyborowska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu:

Praca zbiorowa pod redakcją Henryki Kwiatkowskiej ukazuje nowatorskie, interdyscyplinarne i na wskroś również pedagogiczne spojrzenie na istotny i ogromnie zaniedbany poznawczo i praktycznie proces komunikacji między nauczycielem i uczniem w szkole. Jest to publikacja, którą można usytuować w problematyce teorii komunikacji, antropologii, pedeutologii, pedagogiki szkoły oraz innych dyscyplin i subdyscyplin naukowych. […]

Komunikacja w pracy nauczyciela ma ważne znaczenie antropotwórcze i wymiar etyczny. Intencją przewodnią tomu jest nadanie, przypomnienie (!) edukacji ludzkiego wymiaru, zwłaszcza w kontekście komunikacji nauczyciela z wychowankiem, która przebiega w odmiennych warunkach postmodernistycznego świata, gdzie potrzeby ucznia ścierają się ze skostniałymi relacjami w szkole. Autorzy tomu upominają się o uobecnienie atrybutów człowieczeństwa w komunikacji szkolnej. […]


Podobnie bardzo wysoko ocenił tę monografię zbiorową drugi z ekspertów - prof. dr hab. Stanisław Dylak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu pisząc m.in.:

Komunikacja w klasie szkolnej oraz w samej szkole jest niewątpliwie kluczową aktywnością wszystkich podmiotów […]. Właściwie każdy pedagog wymieniłby kilka bardziej lub mniej znanych teorii pedagogicznych ujmujących komunikację jako fundamentalną dla skuteczności procesu nauczania i uczenia się. Niestety, jak dotąd w polskiej literaturze przedmiotu nie dysponujemy pogłębioną i bogatą kontekstowo zwartą literaturą ukazującą oraz wyjaśniającą mechanizmy i znaczenie komunikacji językowej dla przebiegu procesu kształcenia i jego efektywności. […]

Mamy oto znakomitą propozycję teoretycznej analizy, ale i praktycznych, krytycznych opisów empirycznych dokonanych na podstawie badań. Publikację widzę jako niezwykle użyteczną dla wszystkich nauczycieli, wychowawców nauczycieli, a także osób aktywnie związanych z nauczaniem szkolnym, zarówno ze względu na jej eksplikacyjną nośność, jak i egzemplifikacyjną oraz pragmatyczną siłę.


Książka jest swoistego rodzaju "białym krukiem", gdyż zawiera znakomite rozprawy naukowców, którzy spojrzeli krytycznie i niezwykle wnikliwie na sytuację nauczycieli w Polsce. Jest tu m.in. znakomita rozprawa zmarłego przedwcześnie adiunkta Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego śp. dr. Witolda Komara pt. Dramat zawodności nauczycielstwa – dylematy genezy i przyczyn (refleksje w kręgu „prowokacji”).   O różnych wymiarach zależności, niezależności czy współzależności nauczycieli w kontekście ich tożsamości zawodowej (między tyranią intymności a grą społeczną" pisze dr Radosław Nawrocki.


Zapewne odsłoną kolejnej z przygotowywanych książek prof. dr hab. Wandy Dróżki jest rozdział pt. "Jak pokonać siłę własną?" Relacje nauczyciele - uczniowie w świetle pamiętników nauczycieli. Politycy z MEN koniecznie powinni zapoznać się z rozdziałem prof. dr hab. Marii Dudzikowej pt. "Oznaki dehumanizacji szkoły. W perspektywie metaforyki odzwierzęcej". Dowiedzą się z niego o tym, jakie są źródła wartościowania negatywnego także tych sprawujących nadzór pedagogiczny, kto i dlaczego określany jest mianem osła oraz dlaczego relacje w szkołach można postrzegać jako porządek dżungli. Metaforą do analizy nauczycielskiego zawodu posługują się w tym tomie także Hanna Kędzierska ([współ]brzmienie nauczycielskiej orkiestry - o komunikacji w społecznym świcie nauczycieli) oraz piszący ten blog(Nauczyciele w gorsecie MENskich regulacji).
Innym sukcesem, o którym chcę tu napisać, jest niewątpliwie poszerzenie grona pedeutologów o kolejnego profesora. W dniu dzisiejszym odbędzie się bowiem pierwsza uroczystość nominowania profesorów nauk w kadencji Prezydenta Andrzeja Dudy. Wprawdzie jedna miała już miejsce, we wrześniu 2015 r., ale wynikała ona z zadośćuczynienia tym profesorom, których nominacje podpisał b. prezydent Bronisław Komorowski, ale ze względu na okres wakacyjny nie mogli już ich odebrać.


Tym razem Prezydent III RP wręczy podpisane już przez siebie akty nominacyjne 60 profesorom. Wśród nich jest na pewno prof. Jolanta Szempruch, pedeutolog, profesor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, znana w naszym środowisku ze swoich licznych rozpraw poświęconych szkolnictwu oraz zawodowi nauczycielskiemu i pedagogicznemu. Przed dwoma laty ukazała się jej najnowsza monografia pt. Pedeutologia. Studium teoretyczno-pragmatyczne (Kraków, Oficyna Wydawnicza "Impuls" 2014), która spotkała się z przychylnym przyjęciem czytelników - nauczycieli, studiujących pedagogikę czy poszukujących najnowszych danych o nauczycielskim zawodzie i teoriach z tego zakresu wiedzy.

Przypomnę, że pani prof. dr hab. Jolanta Szempruch uzyskała stopień naukowy doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika na Wydziale Nauk Pedagogicznych Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie (dzisiaj jest to Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej), zaś po wieloletnich stażach naukowych m.in. w Akademii Nauk Pedagogicznych w Kijowie, gdzie uzyskała habilitację, pracowała w Uniwersytecie Rzeszowskim.

Pani profesor jest autorką 9 książek autorskich, w tym dwóch w języku ukraińskim i jednej w języku angielskim, redaktorką lub współredaktorką rozpraw zbiorowych i prawie 90 artykułów naukowych. Do nominowanej Profesor kieruję serdeczne gratulacje i życzenia dalszych sukcesów.

25 stycznia 2016

Ele-mele-dutki

Jest taka rymowanka: "Ele mele dudki, gospodarz malutki gospodyni jeszcze mniejsza, ale za to robotniejsza", ale w tytule dzisiejszego wpisu nie ma błędu.

Celowo napisałem ... dutki, bo nawiązuję tu do gwary podhalańskiej, w której słowo dutki oznacza pieniądze. Rzecz bowiem dotyczy tego, kto zarabia na rządowym elementarzu (na marginesie: nadal MEN nie ujawnił, jaki jest rzeczywisty koszt tego podręcznika), który rzekomo jest darmowy. Napisały do mnie autorki ćwiczeń, które przygotowały do tegoż elementarza dla klasy I i II. Mają już gotowy projekt na zeszyt ćwiczeń do klasy III, ale ich wydawca zastanawia się, czy to w ogóle wydać. Nie o edukację tu chodzi, tylko o możliwe straty dutków, gdyby materiały dydaktyczne nie zostały zakupione przez szkoły w ramach celowego dofinansowania.

Jak pisze jedna z autorek - ich zeszyt ćwiczeń został uznany przez nauczyciela-doradcę metodycznego w ich województwie za najlepsze, jakie dotychczas ukazały się na naszym rynku. "Ale na nic to się zdało, bo dyrektorzy szkół kierując się wydanym rozporządzeniem swoich przełożonych zatrzasnęli drzwi do swoich szkół przed niepopularnym wydawcą. Cichaczem jednak wpuścili N... E.., W..., D...... i inne wydawnictwa.

Nauczycielom i dyrektorom nie przeszkadza to, że w niektórych podręcznikach jest napisane: "... leć jaskółko, leć do nieba, tam nic nie ma" (w ogóle - jak pamiętam - jest "leć po słonko"). Wydawca naszych ćwiczeń - widząc, co dzieje się w szkołach - wstrzymał nawet wydanie 3 i 4 części ćwiczeń. Teraz ponownie rozważył problem i chyba je wyda, ale czy ktoś kupi?"


Dalej autorka listu pyta, "jak wprowadzić do szkół ćwiczenia, żeby nauczyciele nie odstawiali "cyrków" korzystając z podręcznika MEN, a ćwiczeń innych wydawnictw, które żadnego - poza pozornym - związku z Elementarzem nie mają? Zajrzałem do tych materiałów dydaktycznych, by przekonać się, że rzeczywiście autorki starały się w nich poprawić to, co jest niedoskonałe w rządowym "Elementarzu". Moim zdaniem, szkoda było na to czasu i "atłasu". Lepiej było opracować własny materiał dydaktyczny bez potrzeby jego publikowania do powszechnego użytku, tylko do wykorzystania we własnej klasie.

No cóż, rządowy bubel był i nim pozostanie, bo nie został napisany zgodnie z metodologią konstruowania tego typu środków dydaktycznych. Pisanie zatem materiałów pomocniczych, które mają coś wyrównać, skorygować, uzupełnić jest - moim zdaniem - bezcelowe, chociaż znakomicie sprawdzi się w szkole, w której pracują autorki takich pomocy. Części nauczycieli wczesnej edukacji nie zależy na tym, jaki ma obowiązywać "Elementarz" w toku edukacji, skoro jest za darmo, a rodzice i tak nie kupią innego. Nie oni pisali, nie oni wybierali, a przecież, jak ktoś jest do czegoś zmuszony - wbrew merytorycznie negatywnej tego ocenie - to po co ma się wysilać i poszukiwać czegoś innego? Jak to mówią niektórzy: "to nie moja broszka".

Tymczasem MEN przekazało do konsultacji społecznej projekt rozporządzenia w sprawie udzielania dotacji celowej na wyposażenie szkół w podręczniki, materiały edukacyjne i materiały ćwiczeniowe. Straci moc rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 7 lipca 2014 r. w sprawie udzielenia dotacji celowej na wyposażenie szkół w podręczniki, materiały edukacyjne i materiały ćwiczeniowe (Dz. U. poz. 902 oraz z 2015 r. poz. 452), zaś nowe - właśnie opiniowane - wchodzi w życie z dniem 15 marca 2016 r.

24 stycznia 2016

Strach się (nie) bać


Stwierdzeniem - "strach się nie bać" skomentowałem szkolenie w zakresie profilaktyki antywywiadowczej, jakie przeprowadził dla pracowników naukowych wydziału jeden z oficerów ABW. Jeszcze trochę i kapitał społeczny osiągnie stan zerowy, bo właściwie po przekazanych przez niego ostrzeżeniach, nie powinienem już odzywać się do kogokolwiek, z nikim kontaktować (także elektronicznie, nie prowadzić rozmów telefonicznych, unikać komunikatorów społecznych itp.), nikomu nie wierzyć, nieustannie zmieniać hasła (PIN-y), itd., itd., gdyż informacja stała się towarem w zglobalizowanym, pluralistycznym świecie.

Nie wolno nam zatem bagatelizować zagrożeń w sytuacji, kiedy wróg czuwa a w naszym kraju jest niezliczona liczba agentów różnych wywiadów. Każdy z nas może być przedmiotem ich zainteresowania. Nie ma bowiem w takim świecie nieważnych informacji. Każda informacja, wiedza o czymś lub o kimś może się czemuś lub komuś przydać. W jej posiadanie mogą chcieć wejść wyspecjalizowani w manipulacji i pozyskiwaniu najróżniejszych danych przedstawiciele obcych służb.

A my mamy skłonność - i to bez względu na płeć oraz wiek - do plotkowania, dzielenia się z innymi najróżniejszymi, a zasłyszanymi sensacjami(kto, z kim, przeciwko komu, dlaczego i po co oraz jak długo, gdzie i kiedy), a pozyskanymi w wyniku badań czy kształcenia innych osób. Wyniki naszych obserwacji czy badań wróg może wykorzystać przeciwko bezpieczeństwu naszego państwa czy doprowadzić do zerwania stosunków międzynarodowych z dotychczasowym "bratem" czy "siostrą". Jeśli jeszcze ktoś pełni funkcję kierowniczą, to ani chybił, jest na celowniku obcych służb, tylko nie jest tego świadom.

Tymczasem OBCYCH interesują nasze osobowe cechy, nawyki, pochodzenie, poglądy polityczne, postawy wobec religii, wyznanie, filozofia życia itp. Jeśli tylko mamy wpływ na opinię publiczną czy określonego środowiska i jego emocje, to może się zdarzyć zainteresowanie nami ze strony obcego wywiadu. Jego funkcjonariusze nie są nam znani, przynajmniej do czasu, kiedy ktoś nie wpadnie w zastawioną na niego(nią) pułapkę, albo sam ich nie zdekonspiruje.

Niech więc uważają naukowcy (szczególnie ci w średnim wieku, który to okres życia prof. Zbyszko Melosik opisał w książce pt. "Kryzys męskości"), bo służby dysponują na "przynętę" atrakcyjnymi kobietami. Ba, agenci obcego wywiadu mogą wykorzystać organizowane przez nas międzynarodowe konferencje, sympozja do tego, by będąc zaproszonymi do udziału w nich mogli skorzystać z okazji i "pod przykryciem" penetrować środowisko celem uzyskania potrzebnych wywiadowi danych. Niektórzy agenci podszywają się pod członków stowarzyszeń, organizacji społecznych, inni akredytują się jako dziennikarze, eksperci czy specjaliści.

Pamiętaj! Nie tylko twój PC, laptop, telefon komórkowy, pendrive czy zewnętrzny dysk jest nośnikiem informacji, a tym samym pożądanych dla obcego wywiadu danych czy wartości. Wszystkie dane wrażliwe mogą przydać się klonom dzisiejszego Jamesa Bonda do prowadzenia działalności agenturalnej przeciwko naszemu państwu. Strach się bać, bo przecież w grę wchodzą zagrożenia ze strony grup o charakterze terrorystycznym czy ekstremistycznych, jak i grup przestępczych czy właśnie obcego wywiadu.

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN zamówił już do wydawanej serii monografii autorskich rozprawę na temat pedagogiki wobec niebezpieczeństwa, a więc zróżnicowanych zagrożeń. Po tym wykładzie widzę, że potrzebny w niej będzie rozdział na temat bezpieczeństwa samych pedagogów.