08 stycznia 2016

Szkoły i była ministra edukacji bez klas (-y)



Blog byłej ministry edukacji Katarzyny Hall otwiera motto z pism Janusza Korczaka oraz Anny Marii Radziwiłł. Pierwsza z zacytowanych myśli ma charakter pajdocentryczny, bowiem odwołuje się do pięknej i cenionej w pedagogice współczesnej na całym świecie humanistycznej idei poszanowania dziecka, a brzmi:

Powiadacie:
– Nuży nas obcowanie z dziećmi.
Macie słuszność.
Mówicie:
– Bo musimy się zniżać do ich pojęć. Zniżać, pochylać, naginać, kurczyć.
Mylicie się. Nie to nas męczy. Ale – że musimy się wspinać do ich uczuć. Wspinać, wyciągać, na palcach stawać, sięgać. Żeby nie urazić.

Janusz Korczak

Natomiast drugie motto wyraża odpowiedzialność polityków za ich służbę na rzecz dobra wspólnego, bowiem w słowach Anny Marii Radziwiłł - (byłej wiceminister edukacji rządów postsolidarnościowych, choć tę Solidarność zdradzających) brzmi w blogu K. Hall następująco:

…człowiek, który nie czuje odpowiedzialności za kraj, grzeszy. Rodzice nauczyli mnie, że sprawy publiczne są sto razy ważniejsze niż prywatne. W tym sensie wszyscy powinniśmy być politykami.

Poseł Katarzyna Hall nie udźwignęła zobowiązania, jakie "wyryła" w swoim blogu. Mało kto zresztą tam zagląda, bo i blogerka nie ma dla wirtualnych czytelników czasu. Nie dziwota. Zaangażowanie b.ministry jest wielofrontowe. Tymczasem przez obecną ministrę Annę Zalewską została z tego frontu troski o dziecko przywołana do zainteresowania się dobrem publicznym, o które tak troszczyła się A. Radziwiłł. Nie każdy jednak dorasta do tych, których cytuje, a przecież powinien ich nawet przerastać.

Kilka dni temu pisałem o popieranym przez rządy PO i PSL biznesie pani K. Hall, która tak bardzo troszczyła się o szkolnictwo publiczne, że postanowiła "wyprowadzić" z jego struktur jak najwięcej dzieci do... szkoły bez szkoły. Amerykanie określają ten model radykalnych szkół alternatywnych, szkół wolnych mianem "Schools -without- Walls".

Pisałem o tym modelu szkół w 1992 r. jako tych rozwiązaniach alternatywnych, które powołuje się do upozorowanego życia w pomieszczeniach biurowych, bibliotekach, firmach, a nawet przy urzędach pocztowych itp., by wykorzystując prywatne i publiczne pomieszczenia, stworzyć dzieciom, których rodzice nie życzą sobie, by uczęszczały do szkół publicznych, miejsce do konsultowania samokształcenia, kierowanego samouctwa. W "szkołach bez murów" mogą być zatrudniani zarówno profesjonalni nauczyciele jako mentorzy, doradcy osób uczących się, jak i występuje koniecznie zarząd szkoły, który troszczy się o nabór, sponsorów, a zarazem współdecyduje o warunkach tej radykalnej edukacji.

Mnie cieszy taka inicjatywa, bo po 20 latach wolności ktoś wreszcie do niej dorósł. Jedyne, co mnie zastanowią, to dlaczego K. Hall nie uczyniła tego modelu przedmiotem publicznej promocji, skoro była ministrem edukacji? Otóż, moim zdaniem, dorobiła do tego modelu bardzo nieudolnie ideologię, która z jego prymarnym źródłem nie ma nic wspólnego. Polecam książkę sprzed prawie 25 lat, w której pisałem o istocie szkół bez klas.

Pani Katarzynie Hall nie powiodła się misja publiczna na stanowisku Sekretarz Stanu, bo próby zreformowania szkolnictwa (częściowo zresztą bardzo potrzebne i zasadne), toteż postanowiła zaspokoić potrzebę zarządzania i wyrównać spowodowane sytuacją "upadku" straty (ekonomiczne, prestiżowe, polityczne itp.) powołaniem do życia Akademii wraz z Instytutem Dobrej Edukacji. Już z nazwy wynikało, że nie będzie tu chodziło o bardzo dobrą edukację czy szczególnie się wyróżniającą, ale adekwatną do poziomu aspiracji jej twórców.

W czym rzecz? Przy każdej tego typu inicjatywie konieczne jest znalezienie jakiegoś autorytetu. Jak samemu nie ma się o czymś pojęcia, albo chce się na wejściu wzmocnić kimś lub czymś jakąś ideę, to jest to konieczne. Tak też stało się w tym w przypadku. Jak zapisano: Koncepcja modelowych, innowacyjnych placówek edukacyjnych została stworzona dzięki współpracy z Uniwersytetem Gdańskim oraz Instytutem Badań Edukacyjnych. Już w tej deklaracji zawiera się nie tylko instytucjonalne projektowanie zmiany edukacyjnej, ale i powołanie się na rzekomo instytucjonalne autorytety. Kto to sprawdzi, kto i co się za tym kryje? Rektor Uniwersytetu Gdańskiego nie protestował, czyli dał placet, a dyrekcja Instytutu Badań Edukacyjnych wręcz byłą tym zapewne zachwycona, bo przecież dzięki tej spółce mogła liczyć na dziesiątki milionów złotych na rzekomo naukowe badania nad edukacją.

Czekałam na wyniki badań, które zostały zapowiedziane przez K. Hall na stronie jej Stowarzyszenia nadużywającego akademickich nazw akademii i instytutu. Nie doczekałem się spełnienia obietnicy: "Prace mają charakter badania w działaniu, którego celem jest stworzenie ruchu szkół poszukujących nowych dróg w edukacji, kształcących na wszystkich etapach edukacyjnych, zainteresowanych pracą zgodnie ze wspólną, cały czas doskonaloną koncepcją edukacyjną." Nigdzie nie znajdziemy jakichkolwiek wyników badań, które dotyczyłyby tej edukacji. W Polsce bowiem wystarczy, że ktoś, coś napisze, że ma miejsce - a do tego jest przyzwyczajone MEN - a to samo się stanie albo nawet dzieje się. Nic podobnego.

Była ministra edukacji nie jest w stanie przedłożyć żadnych wyników badań, które wskazywałyby na wartość wdrażanego prze nią modelu szkoły bez klas(-y). A szkoda, bo przecież właśnie teraz, kiedy minister Anna Zalewska grudniowym rozporządzeniem pozbawiła także tę inicjatywę wysokich dochodów z działalności edukacyjnej, mogłaby wyłożyć karty na stół i pokazać, że przyszłościowy model kierowanej autoedukacji ma swoje wielkie zalety. W założeniach wszystko bowiem jawiło się pięknie:

1. Można nie chodzić do szkoły, czyli skorzystać z kierowanej przez Stowarzyszenie edukacji domowej.

2. Stowarzyszenie walczy z bezrobociem na rynku pracy, bowiem zatrudnia nauczycieli - mentorów (Czy na umowach śmieciowych?), którzy są do dyspozycji "uczniów" i ich rodziców lub opiekunów.

3. Powołano do życia niepubliczne poradnie psychologiczno-pedagogiczne, która stawiały sobie "za cel wysoki standard opieki psychologiczno-pedagogicznej w szkołach prowadzonych przez Stowarzyszenie. Co trymestr mentorzy opisują postępy swoich podopiecznych oraz biorą udział w planowaniu zmian na ich drodze edukacyjnej. Dbają o to, aby uczniowie znaleźli dla siebie dziedzinę aktywności, która stanie się ich pasją, da im dobry start w przyszłość."

4. Skoro nie trzeba chodzić do szkoły, to tym samym oczywista jest - aczkolwiek demagogicznie wciskane zainteresowanym - zmiana metody pracy z uczniem, która polega na
odejściu od systemu klasowo-lekcyjnego i tradycyjnego oceniania. Skoro dzieci nie chodzą do szkoły, to wiadomo, że mają system domowo-"lekcyjny", z ewentualnym uzupełnieniem o "świetlicowo-korekcyjny".

5. Pełna personalizacja procesu edukacji, także z wykorzystaniem nowych technologii.

Takie były założenia rzekomo nowego "tryndu" - jak powiadają b.POsłowie PSL. cdn.




07 stycznia 2016

Wysłuchanie obywatelskie w sprawie sześciolatków (współ-)sprawców i afirmatorów haniebnej zmiany



Nie będę w sobotę - 9 stycznia 2016 r. - w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego (Kampus Główny ul. Krakowskie Przedmieście 26/28) na zorganizowanym przez Wydział Pedagogiczny UW, Fundacje: Przestrzeń dla edukacji; Idealna Gmina; Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego; Inicjatyw Oświatowych; Stowarzyszeń Nauczycielskich oraz Stowarzyszenie Rodzice w Edukacji - wysłuchaniu publicznym, które ma dotyczyć uchwalonej przez Sejm RP nowelizacji ustawy o systemie oświaty, określanej też mianem kolejnej ustawy o sześciolatkach. Tej ustawy jeszcze nie podpisał Prezydent, więc zaniepokojeni jej treścią obywatele zamierzają się spotkać i porozmawiać ze sobą.

Oczywiście, będą rozmawiać przekonani z przekonanymi, czyli opozycja, bo nie przypuszczam, by w tym wysłuchaniu uczestniczył którykolwiek z posłów strony rządowej czy urzędnik z Kancelarii Prezydenta. Od 1989 r. prowadzę badania, kierowałem czterema eksperymentami pedagogicznymi, opublikowałem szereg rozpraw na temat koniecznych zmian w polskiej edukacji, więc szkoda mi czasu na wysłuchiwanie tego, co jest mi doskonale znane, a o czym także pisałem w tym blogu. Nie przypuszczam bowiem, żeby w myśl mającego miejsce wczoraj Święta Trzech Króli którykolwiek z "czarnych kreatorów" zmian oświatowych w latach 2007-2015 przyszedł w szacie pokutnej i przeprosił za to, co złego uczynił.

W tym właśnie sensie to wysłuchanie nie ma już najmniejszego sensu, gdyż ustawa przeszła już niemal całą ścieżkę legislacyjną. Nie jest to przecież w tej sprawie jakieś szczególne tempo procedowania, bo tak poprzednie rządy, jak i obecny już przekonały Polaków, że potrafią upchnąć kolanem (a nie jest to pejoratywne określenie) każdą ustawę albo porą nocną, albo w okresie wakacyjnym czy przedświątecznym.

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie został poproszony o konsultacje w sprawie treści tej Ustawy, toteż nie zajmował wobec niej żadnego stanowiska. Jedynie problemowy Zespół Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN pospieszył z wyrażeniem swojego niepokoju, nie mając w ręce nawet projektu ustawy. Inna rzecz, że posłowie też go otrzymali w ostatniej chwili, więc co tu martwić się o komitet naukowy czy jego zespół ekspercki od problematyki środowiskowych uwarunkowań socjalizacji, wychowania i kształcenia dzieci, młodzieży oraz dorosłych?

Obywatelskie wysłuchanie stanowić ma zatem przestrzeń dla zaistnienia stanowisk pozostałych, opuszczonych przez MEN a zainteresowanych stron.

Rozpocznie się ono o godzinie 10.00, a jego porządek jest następujący:

10.00 - 10.20 Wyjaśnienie przez moderatora celu obywatelskiego wysłuchania publicznego oraz zasad jego prowadzenia

10:20 - 10:40 Przedstawienie projektu zmian w ustawie o systemie oświaty przez przedstawiciela wnioskodawców (obecność niepotwierdzona)

10:40 - 11:40 Przedstawienie opinii instytucji i ekspertów, którzy wystosowali pisemne stanowiska, listy i opinie w sprawie projektu do MEN i Sejmu

11:40 - 12:00 Przerwa

12:00 - 16:00 Prezentacja opinii przedstawicieli instytucji, ekspertów i osób prywatnych, które zgłosiły się do zabrania głosu w procesie rejestracji (w losowej kolejności zabierania głosu.

Zainteresowani mogą zarejestrować się na specjalnie utworzonej stronie.

Organizator informuje, na czym polega wysłuchanie publiczne, chociaż to publicznym nie będzie. Przytoczę fragment, byśmy wiedzieli, w czym rzecz, a zarazem je krótko skomentuję w odniesieniu do konkretnego wydarzenia:

Wysłuchanie publiczne jest jedną z metod prowadzenia konsultacji publicznych dotyczących ważnych rozstrzygnięć w sferze polityk publicznych. W trakcie wysłuchania instytucje i osoby zainteresowane przedmiotem konsultacji wygłaszają swoje stanowiska względem propozycji poddawanej konsultacjom. Najczęściej organizatorem wysłuchania jest instytucja proponująca dane rozwiązanie (np. władze wykonawcze) lub instytucja odpowiedzialna za jego uchwalenie (zgodnie z Regulaminami Sejmu i Senatu mogą je organizować obydwie Izby Parlamentu).

W świetle wcześniejszej informacji będzie to zatem spotkanie obywatelskie, a nie wysłuchanie, gdyż jesteśmy w fazie POKONSULTACYJNEJ, a więc mamy przysłowiową "musztardę po obiedzie". Nie wynika z komunikatu, że jego organizatorem są w/w instytucje.

Czytajmy dalej o zasadach wysłuchania publicznego:

Istotą wysłuchania jest dopuszczenie do wyrażenia swojej opinii wszystkich (osób i instytucji), którzy same uznają, że mają do przekazania istotne argumenty w danej sprawie. Przymiotnik publiczne oznacza, że mogą w tym przedsięwzięciu brać udział (jako mówcy i słuchacze) wszyscy, którzy wyrażą takie życzenie i którzy zaakceptują reguły zawarte w regulaminie wysłuchania. Wysłuchanie czyni proces konsultacji bardziej otwartym i partycypacyjnym. Wysłuchanie zapobiegać ma sytuacji, w której ważne argumenty dotyczące spraw publicznych pojawiają się jedynie w gronie decydentów lub wskazanych przez nich środowisk politycznych lub eksperckich.

Także z tego akapitu wynika, że to "wysłuchanie" niczemu nie zapobiegnie, bowiem poprzednia ekipa rządzącą, a obecna ją kopiująca w jeszcze lepszym stylu, już dawno przekonały Polaków, że żadne debaty, spotkania, wynurzenia frustratów lub pasjonatów określonych rozwiązań niczemu nie zapobiegną i nie będą służyć niczyjej partycypacji. Nikt bowiem z rządzących o nią nie prosi, ani też się o nią nie upomina.
Czytajmy dalej wyjaśnienia na temat istoty wysłuchań:

Wysłuchanie - jak sama nazwa wskazuje - jest to jedna z rzadkich sytuacji, w których decydenci świadomie przyjmują rolę słuchaczy, a nie mówców. Ważne jest też to, że istotą wysłuchania nie jest bynajmniej polemika czy budowanie konsensusu między uczestnikami. Uczestnicy mają ściśle określony czas wypowiedzi a ich kolejność jest losowana. Idzie o to, aby możliwe skutecznie wyrównać szanse na przedstawienie swojego poglądu wszystkim uczestnikom. Czasem są to poglądy sprzyjające proponowanemu rozwiązaniu, czasem mu przeciwne, czasem wyrażone solidnymi argumentami i poparte materiałem empirycznym, a czasem są to wystąpienia emocjonalne, osobiste świadectwa i anegdotyczne dowody. Wszystkie one mają prawo się pojawić dopóki nie przekroczą zawartych w regulaminie reguł.

W czasie tego wysłuchania będą miały miejsce poglądy przeciwne treści uchwalonej ustawy i jej uzasadnieniu. Zwolennicy bowiem swoje już załatwili. Nie muszą spotykać się z kimkolwiek, by powracać do tego tematu.


Moim zdaniem takie wysłuchanie mogłoby mieć miejsce przed posiedzeniem Sejmu, tylko po co, skoro ci, którzy byli zwolennikami skierowania sześciolatków do szkoły ze względu na ekonomiczny interes minionej władzy i jej beneficjentów już ze sobą spotykali się wielokrotnie, a głosów ówczesnej opozycji nie mieli zamiaru ani wysłuchiwać, ani liczyć się z naukowymi ekspertyzami. Wystarczyło PO i PSL "zakupienie" posłusznych "naukowców", którzy zaprzeczając swojemu powołaniu postanowili poprzeć zmianę, która z psychorozwojową i społeczną dojrzałością szkolną dziecka nie miała nic wspólnego.

Warto przypomnieć sobie uzasadnienie Michała Boniego, który wprost powiedział, że skierowanie sześciolatków do szkół jest częścią programu finansowego ratowania pustej kasy ZUS. Trochę przyzwoitości przydałoby się tym, którzy podpisali się pod politycznie poprawnymi opiniami. Nic dziwnego, że afirmatorami tego "wysłuchania" są także ci, którzy sprzeniewierzyli się nauce - częściowo są to także pracownicy Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego i Instytutu Badań Pedagogicznych.


Może poprawią sobie lekko samopoczucie, wzmocnią własny prestiż - jakże nadszarpnięty wypowiedziami krytyków ich zaangażowania w te haniebne zmiany - ale krzywd wielu niedojrzałych do szkolnej edukacji a skazanych na nią, nikt i nic już nie naprawi. One już muszą iść dalej, a o następstwach tego nikczemnego rozwiązania przekonamy się za kilka lat. Być może wówczas będzie potrzebne przesłuchanie publiczne osób za to odpowiedzialnych.

(Opublikowane tu memy polityczne pochodzą z Facebooka)

06 stycznia 2016

Oblicza miłości


OBLICZA MIŁOŚCI to tytuł II tomiku poetyckiego Weroniki Kozery-Huszczo - nauczycielki języka polskiego w Szkole Europejskiej w Łodzi. Można pozazdrościć uczniom, że mają możliwość rozwijania mowy ojczystej pod kierunkiem wrażliwej i lirycznej nauczycielki, absolwentki filologii polskiej Uniwersytetu Łódzkiego.

Tomik trafił do mnie tuż przed Świętami Bożego Narodzenia jako wystawiony na sprzedaż w czasie szkolnego kiermaszu. Każdy uczeń i nauczyciel przygotował coś od siebie, jakiś dar własnego autorstwa, by sprzedając go na kiermaszu, pozyskać pieniądze na pomoc terminalnie chorej osobie. Piękna, wzruszająca akcja zbierania pieniędzy na pomoc rocznej Weronice, podopiecznej Fundacji Gajusz. Tak jest tu każdego roku. Spotykamy się z tą formą pomocy bliźnim w wielu placówkach oświatowych oraz w szkolnictwie wyższym. To znaczy, że zwiększa się poziom naszej wrażliwości na ludzkie cierpienie, chorobę czy losowo dramatyczne nieszczęście.

Nauczycielka-autorka tomiku z 2008 r. napisała w "Przedmowie":

Kochani uczniowie - to Wam dedykuję ten tomik. Chcę się podzielić w ten sposób swoją refleksją nad światem, liczę na takie samo zaufanie z waszej strony. Mam nadzieję, że wkrótce powstanie wasz tomik poetycki... . (...) Dlatego nie czytajcie wszystkiego, co tu znajdziecie dosłownie. Część tych utworów to rzeczywiście świadectwo moich własnych przeżyć, jednak część opisuje doświadczenia innych ludzi. (...)

Tomik podzielony jest na trzy części, z których każda zawiera tematycznie związane z nimi wiersze:

1. Miłość kobiety i mężczyzny

2. Dom i rodzina

3. Miłość bliźniego.

Ciekaw jestem, czy uczniowie zakupili ten tomik, by zapoznać się z jego treścią, zastanowić nad sobą, bliskimi, własnym życiem, czy może stał się on pamiątką szkolnej obecności pedagog, której twórczość została odłożona na półkę i czeka na swój właściwy moment? Czy młodzież czyta poezję? Czy interesuje się tym, jak fascynująca jest podróż w głąb lirycznego podmiotu?

"Miłość kobiety i mężczyzny" otwiera przepiękny wiersz pt. "Przedtem":

jesteś moją ostoją
tarczą spokojem
słonecznym porankiem
spacerem po parku

kiedy zasypiam zamykam oczy
prawie cię czuję przy sobie
jak się przytulasz do moich ramion
i czuję na włosach twój oddech...


by przeprowadzić czytelnika przez codzienność małżeńskiego życia, odczytując przez pryzmat tego, co wydarzyło się w nim "Potem", a doprowadziło do tego, że pozostały już tylko wspomnienia:

teraz nas łączy tylko albo aż
tak wiele wspólnych spraw
rachunki za światło telefon i gaz
dzieci mieszkanie cieknący kran
(...)


Wraz z kolejnymi wierszami poznajemy powody "Niedopowiedzenia" , "Rozstania", "Postanowienia" , by wejść dzięki poetyckiej narracji w codzienność życia kobiety, która została zdradzona, a mimo to jest silna mocą własnej godności i postanowień:

Nie będę z nikim walczyć o ciebie,
choć może znaczysz dla mnie tyle
(...)
Nie pozwolę, by moje łzy
były szampanem radości dla niej!
(...)

Nie ma inżynierów dusz, którzy przywróciliby jej partnera o czystym sumieniu i niepoplamionym sercu. Jest za to rodzina - ojciec, matka, własne macierzyństwo, ale i nocny niepokój oraz otaczający nas świat, który "przestał być poezją i mienić się feerią barw". Cóż nam pozostaje, kiedy usycha "ogród naszej miłości"? To bliźni, przyjaciele i przyjaciółki, z którymi można dzielić się tym, co nam niesie świat.

Ten niewielki objętościowo tomik zamyka wiersz "Rozmyślania":

Jestem człowiekiem
alegorią natury

Przeraża mnie
wszechobecność śmierci
i nieuchronność końca

Wzrusza
bezbronność niemowląt
i niedołężność starców

(jednakowo piękni są
i godni szacunku lecz
nie rozumieją świata)

Zastanawia mnie
ciągła metamorfoza życia
zamykająca się klamra istnienia.


Od ukazania się powyższego tomiku upłynęło prawie 8 lat. Ciekaw jestem, czy powstał już kolejny oraz co teraz kształtuje metamorfozę życia Poetki?