03 listopada 2015

Po co publikujemy artykuły w języku angielskim?



Ukazał się Nr 3/2015 kwartalnika "Edukacja", którego wydawca już na okładce zapowiada ciekawą problematykę: "Teoria odpowiedzi na pytanie testowe w praktyce badawczej". Zaglądam do środka, a tam pięć pierwszych artykułów jest w języku angielskim. Sądziłem, że zapewne rzucili się do publikowania w tym periodyku Amerykanie z Harvard albo Anglicy czy Australijczycy, ale gdzież tam. Autorami są sami Polacy.

Moje pytanie powinno zatem brzmieć jeszcze bardziej precyzyjnie, niż to zawarte w tytule postu. Zastanawiam się nad tym, po co początkujący pracownicy naukowo-badawczy czy b. wiceminister edukacji publikują zapewne ważne dla polskiej opinii publicznej artykuły w języku angielskim? Do kogo są one adresowane, skoro czasopismo ukazuje się w Polsce?

Chyba nie są kierowane do naukowców ze strefy anglojęzycznej, bo ci zapewne nie wiedzą, że taki periodyk w ogóle wychodzi? A jeśli nawet są tak świetnie zorientowani w polskim piśmiennictwie naukowym, to przecież druga część zawartych w nim artykułów została opublikowana w języku polskim? Czyżby były to teksty dla naszych studentów czy pracowników będących poza granicami kraju?

Może tu chodzi o poprawienie sobie dobrego samopoczucia, albo o sprawdzenie, czy dobrze przetłumaczyło się na język angielski własny tekst? A może powodem takiej publikacji jest zapewnienie sobie dwukrotnie większej liczby punktów, mimo że ukazała się w krajowym periodyku? Dlaczego autorzy nie skierowali swoich artykułów do czasopism brytyjskich czy amerykańskich? Czyżby tam ich nikt nie zrozumiał, czy może są na tak niskim poziomie merytorycznym?

A może trzeba było je gdziekolwiek w kraju opublikować, byle była podstawa do rozliczenia środków z badań w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego? Nie jest zatem ważne, kto z nich skorzysta, byle tylko się ukazały. W Ministerstwie Edukacji Narodowej i tak ich nikt nie przeczyta, bo tam w tej chwili pracują niszczarki i pakuje się w pudła dokumenty, by nie interesowała się nim kolejna ekipa rządząca. Ta też tych artykułów nie przeczyta, bo wyszły z "nieprawego łoża". W tym resorcie nie czyta się rozpraw i raportów nawet w języku polskim, chyba że zostały skrojone na potrzeby władzy.

Tak oto w naszym kraju publikuje się książki, czasopisma i sprawozdania z badan w języku, który uniemożliwia ich kontrolę publiczną. Jeśli jeszcze ich autorem czy współautorem jest beneficjent unijnych dotacji, a były urzędnik MEN, to być może zamierza za pośrednictwem publicznie finansowanego medium wzmocnić swoją kartę przetargową w staraniach o jakiś etat czy do potwierdzenia osiągnięć naukowych.

Ciekawie wypadają w takim periodyku teksty innych autorów, wśród których są pracownicy naukowi różnych instytutów uniwersyteckich, ale piszący i publikujący w tym samym czasopiśmie jedynie po polsku. Jak ktoś chce, to może sobie przetłumaczyć je na angielski, albo odwrotnie, te pierwsze przełożyć na język polski. Tak właśnie pozoruje się umiędzynarodowienie polskiej nauki. Coraz więcej książek polskich autorów ukazuje się w krajowych oficynach, w bardzo słabym, często karykaturalnym tłumaczeniu na język angielski. Pełen szpan.

Tylko moi przyjaciele z Niemiec czy Anglii nie chcą ich czytać. Ważne, że Polak odnotuje w swoim sprawozdaniu odpowiednią liczbę punktów. To, że ten tekst nikomu niczego nie wyjaśni, w niczym nie pomoże, nie ma żadnego znaczenia.

02 listopada 2015

Kolejna znakomita habilitacja z pedagogiki


Miniony tydzień owocował doniesieniami o kolejnych, znakomitych sukcesach pedagogów - nauczycieli akademickich, którzy reprezentują różne środowiska naukowo-badawcze. Tym większa to radość, że nasi akademicy potwierdzają wysokie kwalifikacje lub są laureatami ogólnokrajowych konkursów. Zacznę zatem od najwyższej półki:

W dn. 28 października 2015 r. Rada Wydziału Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie jednogłośnie podjęła uchwałę o nadaniu stopnia doktora habilitowanego w dyscyplinie pedagogika, w dziedzinie nauk społecznych adiunkt Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego pani dr Alinie Wróbel. Znakomity dorobek naukowy, wysoce przekraczający ustawowe kryteria sprawił, że możemy być dumni z przekroczenia granicy ku samodzielności naukowej przedstawicielki łódzkiej pedagogiki ogólnej i teorii wychowania. której twórcza obecność w akademickim środowisku naszego kraju, jak i poza granicami została potwierdzona zarówno w recenzjach profesorów, jak i opiniach ekspertów - członków komisji habilitacyjnej pod przewodnictwem prof. dr hab. Marii Dudzikowej.

Głównym osiągnięciem naukowym A. Wróbel była jej monografia pt. Problem intencjonalności działania wychowawczego. Studium teoretyczne Członkowie Komisji podkreślali wysoki poziom naukowy dysertacji habilitacyjnej, która uzyskała jednoznacznie pozytywne opinie. W swoich ocenach zgodnie uznali znaczący wkład tej monografii w rozwój pedagogiki. Zgodnie podkreślono przekrojowy charakter zamysłu pracy i jego sprawną realizację. W recenzjach i opiniach podkreślono, że o pozytywnej ocenie decydowała również erudycja Autorki i konsekwencja w realizacji zamysłów badawczych. Recenzenci podkreślali, że w kontekście wcześniejszego dorobku omawiane opracowanie stanowi świadectwo odkrywania nowych horyzontów i pogłębiania refleksji.

Jak zwróciła uwagę prof. dr hab. Danuta Gielarowska-Sznajder monografia A. Wróbel stanowi podstawę teoretyczną do analizowania działań wychowawczych. Autorka udziela w niej odpowiedzi na pytanie: Jak odwołanie się do kategorii intencjonalności zmienia strukturę teorii pedagogicznej i sens nadany działaniu wychowawczemu jako podstawowemu elementowi praktyki pedagogicznej? Jak pisze Recenzentka: "

Istotnym walorem jest włączenie do dyskursu szerokiego spektrum pojęć i problemów pedagogiki teoretycznej związanych nie tylko z tytułową intencjonalnością działania pedagogicznego, lecz również, przykładowo, z relacją teoria-praktyka, metanarracjami i paradygmatami w pedagogice, relacją wychowawczą , sensem i racjonalnością procesu wychowawczego , sposobami jego uświadomienia i ich typologią. Poziom "zagęszczenia" tekstu pojęciami i problemami pedagogicznymi jest bardzo wysoki. Świadczy to z pewnością o erudycji i oczytaniu Autorki.

Prof. dr hab. Józef Górniewicz wskazuje w swojej recenzji na szczególne walory części piątej monografii, która została poświęcona analizie wzajemnych związków między kategorią intencjonalności a wychowaniem traktowanym także instrumentalnie. Badaczka przedstawia trzy perspektywy ujmowania intencjonalności. Pierwsza, to kategoria opisowa traktowana jako ontyczna własność działającego podmiotu. Perspektywa druga ma wymiar aksjologiczny. Intencjonalność jest tutaj rozumiana jako wartościująca cecha działania wychowawczego. Zaś trzecia perspektywa dotyczy intencjonalności jako kategorii sensotwórczej oraz strukturotwórczej. Ten fragment rozważań dotyka nowych wymiarów pojmowania intencjonalności w teorii języka, hermeneutyki oraz kognitywistyki.

Habilitantka przywołuje nowe koncepcje filozoficzne oraz z zakresu nauk społecznych istotnie wzbogacając refleksję pedagogiczną o intencjonalności działania edukacyjnego. Zna główne podejścia badawcze, doktryny i stanowiska teoretyczne z zakresu współczesnej pedagogiki, także radykalnie humanistycznej, pedagogiki kultury oraz postmodernistycznej. Zna całą tradycję pedagogiki po drugiej wojnie światowej i umiejętnie włącza do własnych dywagacji nawet dzisiaj zapomniane już i znacznie przyblakłe teorie instrumentalnej pedagogiki „socjalistycznej“, rozwijanej niegdyś w różnych środowiskach akademickich Polski. Przyjmuje postawę krytyczną, ale także wskazuje interesujące propozycje, a nawet poszukuje w tekstach naukowych i biografiach poszczególnych badaczy motywów ich zainteresowania się tylko wybranymi aspektami rzeczywistości wychowawczej.

Na podejmowanie określonych problemów badawczych wpływały nie tylko władze polityczne, władze akademickie, ale także ewokowane przez naukowca skutki upowszechnienia wyników własnych badań w środowisku naukowym i ich ocena, która mogła mieć zasadniczy wpływ na dalszą karierę naukową pedagogów akademickich. Taką postawę badaczy nazywano w krytycznej psychologii i socjologii „orientacją radarową“. W części końcowej badaczka ujmuje ideę intencjonalności traktując ją jako istotny czynnik interpretacji współczesnej myśli pedagogicznej, a nawet idzie dalej i uważa, iż intencjonalność może być kluczem interpretacyjnym do odczytywania ukrytych sensów poszczególnych teorii i paradygmatycznych odniesień refleksji pedagogicznych. Uważa bowiem, że odwołanie się do kategorii intencjonalności może zmieniać strukturę i sens nadany działaniu pedagogicznemu jako podstawowemu elementowi praktyki pedagogicznej.


Z pełną treścią recenzji każdy będzie mógł wkrótce się zapoznać na stronie Centralnej Komisji. Serdecznie gratuluję pani dr hab. Alinie Wróbel, która - podobnie jak wcześniej tu przywołana nowa dr. hab. Ewa Bochno z Uniwersytetu Zielonogórskiego także uczestniczyła od szesnastu lat w posiedzeniach kierowanego przez wymagającą i wspomagającą zarazem młodych naukowców prof. dr hab. Marię Dudzikową Zespołu Samokształceniowego Doktorów. Pozostały dorobek naukowy łódzkiej pedagog jest bardzo bogaty. Jako jedna z nielicznych uzyskała grant badawczy, w ramach którego kierowała międzynarodowym zespołem naukowców, który dociekał, w jakim stopniu i zakresie nauczyciele krajów postsocjalistycznych są ofiarami, a w jakim - sprawcami przemocy. W Jej przypadku nikt niczego nie musi chować po szufladach i udawać, że jest filozofem wychowania.

Serdecznie gratuluję w pełni zasłużonego awansu naukowego.

01 listopada 2015

Tanatopedagog wobec nagłej śmierci dziecka


W październiku ukazała się książka Anny Bogny Jędrzejewskiej pt. Opuszczeni rodzice. Nagła śmierć dziecka. Jak dalej żyć? (Kraków, IMPULS 2015). Problematyka tej rozprawki boleśnie dotyka rodziców, którzy nagle utracili własne dziecko. Kwestia niespodziewanej śmierci dopiero przecież uczącego się życia potomka należy do coraz bardziej powszechnych granicznych wydarzeń w naszym życiu, a przecież nadal traktowanych jako swego rodzaju społeczne tabu. Nie ma dla rodziców nic gorszego niż doświadczenie śmierci własnego dziecka.

Dobrze zatem się stało, że Oficyna Wydawnicza IMPULS podjęła decyzję o wydaniu niewielkiego objętościowo studium absolwentki studiów pedagogicznych, które zostało poświęcone zarówno subiektywnemu uporaniu się z osobistą traumą, jak i próbą uwzględnienia w kilka lat później obiektywnego podejścia do niej, po uprzednio kończonych studiach na kierunku pedagogika. Podjęcie tego zagadnienia jest niezwykle ważne poznawczo i społecznie, a zarazem wpisuje się w nowy zakres badań, określany mianem tanatopedagogiki.

Autorka sama doświadczyła bolesnej straty, a podjęte przez siebie studia wykorzystała do nabycia wiedzy i umiejętności, dzięki którym można spróbować pomóc rodzicom znajdującym się w podobnie dramatycznej sytuacji. Po latach interesuje ją możliwość podejmowania działań pomocowych wobec osieroconych rodziców i następstw wynikających z braku wsparcia w zakresie poruszanej problematyki.

Pierwszy rozdział książeczki traktuje o nagłej śmierci dziecka. Jego treści dotyczą charakterystycznych wymiarów tego zjawiska, różnych jego rodzajów i etapów przeżywania żałoby, które występują u osieroconych rodziców. W drugim rozdziale poruszone zostały kwestie związane z potrzebami rodziców, zachowaniami ich najbliższego otoczenia oraz zagadnieniami religijnymi i filozoficznymi w kontekście nagłej śmierci dziecka.

Trzeci rozdział poświęcono możliwościom pomocowym różnych środowisk społecznych wobec cierpiących rodziców, poszukiwaniu oraz odrzucaniu przez nich wsparcia, a także znaczeniu procesów samopomocowych w życiu po stracie. Rozdział czwarty zawiera badania jakościowe przeprowadzone metodą indywidualnych przypadków, które odbywały się od stycznia do maja 2012 roku. Miały one na celu nie tylko poznanie skutecznych możliwości pomocowych wobec osieroconych na podstawie ich osobistych doświadczeń, ale także zgłębienie poglądów i przekonań z perspektywy czasu, który upłynął od tragicznego wydarzenia.

Autorka tej pracy utraciła przed laty własne dziecko. Podjęła studia, by móc pomagać innym, tak samo jak ona dramatycznie doświadczonym odejściem ukochanego dziecka. Swoje powołanie do bycia pedagogiem odkryła w swoistym dialogu wewnętrznym, z samą sobą. Swoją rozprawę napisała pod kierunkiem naukowym prof. PhDr. Anny Tokarova, CSc. z Uniwersytetu Preszowskiego na Słowacji i Uniwersytetu Rzeszowskiego. Zdążyła. Jej promotorka wkrótce sama przedwcześnie zmarła w wyniku nagle ujawnionej choroby nowotworowej.

Jak pisze A.B. Jędrzejewska we "Wstępie", tak bolesny KONIEC zapowiadał jednak jakiś POCZĄTEK:

Początek. Myślę, że jest to słowo, którego znaczenie powinno stać się najważniejsze w mojej pracy. To słowo-klucz. Słowo, które oznacza że najważniejszą moją intencją jest zwrócenie uwagi na rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Oni zwykle określają swój stan inaczej- czują i mówią że.... to koniec. Koniec czego? Wszystkiego. Dlatego właśnie potrzebują pomocy. Pomocy ze strony bliskiej osoby, pomocy specjalistycznej, pomocy ze strony najbliższego otoczenia, pomocy odpowiedniego, wykwalifikowanego doradcy, pomocy w gronie rodziny, przyjaciół, pomocy sąsiadów, osób ze swojego środowiska zawodowego, instytucji pomocowych, grup wsparcia...

Mam tu na myśli pomoc kompleksową, dotyczącą wielu aspektów funkcjonowania człowieka. Może ją stanowić udzielanie cierpiącym rodzicom informacji na temat postępowania w określonej sytuacji która ich dotyczy (na przykład w zakresie obowiązujących norm prawnych związanych z odejściem dziecka nienarodzonego); ułatwianie im fizycznego, codziennego funkcjonowania; pomoc w sferze emocjonalnej, duchowej. Wówczas pojawić się może realna szansa, że doświadczą swojego niezbędnego początku. Ponieważ nigdy już nie będą tymi samymi ludźmi, co przed tragicznym wydarzeniem. Osobom, które doznały straty dziecka potrzebna jest pomoc zewnętrzna, która wspierałaby ich własne mechanizmy samopomocowe. Aby mogli w konstruktywny sposób przebyć proces żałoby i móc udzielić sobie autentycznej odpowiedzi na pytanie „jak dalej żyć?”.


Profesor Uniwersytetu Łódzkiego Sergiusz Hessen, który był profesorem filozofii wychowania jako podstawy dla rozwoju pedagogiki ogólnej mówił swoim studentom, że jeśli czegoś nie rozumieją lub odczuwają potrzebę rozwikłania istotnego dla nich problemu, to niech napiszą na ten temat książkę. Myślę że ta praca powstała w takim właśnie klimacie, bez szczególnego uzurpowania sobie przez autorkę prawa czy potrzeby do wpisywania się w rozwój tanatopedagogiki. Szczera, osobista intencja zaowocowała małą rozprawką o wielkim problemie egzystencjalnym.