24 kwietnia 2015

Zdolna młodzież opuszcza Polskę - studium przypadku












To zdumiewające, że tego samego dnia, kiedy czytałem wyniki najnowszej edycji badań bilansu kapitału ludzkiego Polskiej Agencji Rozwoju i Przedsiębiorczości oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego, z której wynika, że już młodzież zawodowych szkół ponadgimnazjalnych myśli o wyjeździe z kraju jak tylko uzyska dyplom, dotarł do mnie listy wypromowanej kilka miesięcy temu doktor nauk społecznych w zakresie pedagogiki. Informuje mnie w nim o tym, że aplikuje właśnie o pracę w Wielkiej Brytanii.

To zdumiewające i smutne zarazem. Doświadczam kolejnej fali emigracji młodych osób ... za pracą, za godną pracą, za zgodną z kwalifikacjami możliwością realizowania własnych pasji, które mogłyby służyć naszemu społeczeństwu, a będą przydatne innemu. Z wspomnianych badań wynika, że bez względu na typ szkoły ponadgimnazjalnej planuje wyjazd z Polski od 32 do 45 proc. młodzieży. Najwięcej emigrantów szykuje się z województw opolskiego, podkarpackiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego (co najmniej 40%!). Zamierzają wyjechać wykształceni budowlańcy, mechatronicy, mechanicy pojazdów samochodowych, technicy-informatyki, architektury, teleinformatyki. (szerzej: Dziennik Gazeta Prawna 2015 nr 78)

Pomyślałem, że w tym kontekście podzielę się losami wykształconej "mojej" doktor nauk społecznych, która ma za sobą ukończone studia na trzech różnych fakultetach i jeszcze stopień naukowy doktora, zna świetnie język angielski, bo ukończyła także studia w tym zakresie. Młoda doktor lepiej pisze po angielsku, niż po polsku. Uczy tego języka w jednym z liceów, ale... nie na pełnym etacie, bo przecież nie ma godzin.

Dla uniwersytetu powinna być wymarzoną kandydatką do pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej, skoro studia mają być umiędzynarodowione, a więc i zajęcia powinny być prowadzone głównie w języku angielskim. Tuż po obronie napisała do mnie maila (mieszka bowiem daleko od Warszawy):

Zwracam się do Pana Profesora z prośbą o wskazanie mi osób, z którymi należałoby porozmawiać w sprawie mojego zatrudnienia na uczelni. Chciałabym rozpocząć prace nad zamysłem habilitacji. Poleciłem, ale - jak to w uczelniach państwowych - nie ma etatów. Tam, gdzie są prowadzone studia doktoranckie, komisje wydziałowe mają ogromny problem, jak wybrać spośród 20-30 absolwentów 3 lub 5 wypromowanych już "własnych" doktorów, by mieli etat adiunkta.

Pani doktor wysyła swoje cv do różnych uczelni. Po dwóch tygodniach pisze do mnie:

Otrzymam w tym roku medal Komisji Edukacji Narodowej, kończę wypełnianie formularza SYNABA, który jest konieczny, by móc odebrać z Akademii dyplom doktora. Chciałabym podjąć pracę w uczelni. Sadzę, że mogłabym dużo publikować po angielsku i dzięki temu katedra zyskałaby dużo punktów, tak jak było podczas studiów doktoranckich. Zdaję sobie sprawę, że trudno będzie mi zdobyć pracę na stanowisku adiunkta.

W mojej uczelni, instytucie etatów brak. Zachęcam, by zaglądała na stronę MNiSW, gdzie są publikowane oferty o konkursach na stanowiska naukowe i dydaktyczne. Odpowiada: Uzbroję się w cierpliwość. Postąpię tak, jak Pan Profesor radził.

Bez odzewu, bez szans. Po miesiącu otrzymuję kolejny list: Brakuje mi pracy naukowej i czuję niedosyt, że stoję w miejscu, dlatego chciałabym znać Pana Profesora zdanie na temat tego, czy mam szansę dostać się do pracy na uniwersytet za granicą (są oferty na Uniwersytecie w Madrycie i w Bremie).

Refleksyjna nauczycielka, pochłaniająca literaturę naukową, kiedy pisała swoją dysertację. To ciekawe, że będąc lektorką języka angielskiego (z czegoś musi żyć i realizować się w ramach swoich kwalifikacji) po 4 latach intensywnej pracy naukowej, zakończonych z wyróżnieniem studiach doktoranckich, odczuwa brak pracy naukowej.

Zachęcam panią doktor, by nie traciła czasu i może w tej sytuacji przetłumaczyła swój doktorat na język angielski. Mogłaby go wydać, gdyż problematyka była niezwykle interesująca nie tylko dla naszych czytelników, ale i dla naukowców poza granicami kraju. Pisze do mnie: "Szanowny Panie Profesorze, serdecznie dziękuję za Pana Profesora rady, będę się brać za tłumaczenie i poszukam wydawnictw." No tak, ale po co tłumaczyć, skoro i tak nie ma pracy na uczelni. Zapewne ta sytuacja obniżyła poczucie sensu takiej pracy.

Po miesiącu zajrzałem na stronę MNiSW z ofertami pracy (konkursami). Znalazłem trzy, które były zbieżne z kwalifikacjami "mojej" doktor. Wysłałem do niej list. Kolejna odpowiedź jest już bardziej optymistyczna. Napisała do mnie: "Serdecznie dziękuję za info, znalazłam również ofertę pracy na Uniwersytecie..... Poprosiłam moją koleżankę, która jest w tej uczelni doktorem na kierunku ........ , aby więcej dowiedziała się na temat tego konkursu. Czy zechciałby Pan Profesor przejrzeć warunki konkursu i napisać, co o tym sądzi, czy też jest on rozpisany pod osobę? Może mam szansę? Ta koleżanka napisała mi, że czasami konkurs wygrywa pracownik danej uczelni pomimo, że ktoś jest lepszy od niego. Jeszcze ciągle myślę nad dalszymi badaniami i pasują mi te prowadzone w USA na Uniwersytecie Stanforda (polityka oświatowa). Są moim zdaniem najlepsi na świecie, jeżeli chodzi o zakres globalny ich badań nad edukacją i jej uwarunkowaniami.

Przeczytałem warunki konkursu. Ewidentnie był rozpisany pod adiunkta, który nie uzyskał habilitacji i zamiast rotacji, proponuje mu się awans socjalny, czyli przejście na etat starszego wykładowcy. Moja doktor nie ma zatem żadnych szans. Czekamy na kolejne oferty. Po tygodniu otrzymuję kolejny list:

Szanowny Panie Profesorze, chciałam się zapytać, co Pan Profesor sądzi o możliwości składania dokumentów na stanowisko starszego wykładowcy na Politechnice .... (język angielski). Wymagany jest 8-letni staż pracy zawodowej. Ja wprawdzie pracowałam w prywatnej uczelni 5 lat na podstawie umowy o pracę, reszta to tylko umowy zlecenia. Byłam 4 lata na studiach doktoranckich dziennych. Znalazłam taki fragment ustawy i nie wiem, czy to można liczyć do stażu?

§ 17. 1. Przy ustalaniu okresów uprawniających do dodatku za staż pracy uwzględnia się:
1) zakończone okresy zatrudnienia;
2) inne okresy uwzględniane na podstawie przepisów odrębnych jako okresy, od których zależą uprawnienia pracownicze;
3) okres asystenckich studiów przygotowawczych, odbytych na podstawie przepisów dotyczących zasad i warunków tworzenia w szkołach wyższych asystenckich studiów przygotowawczych;
4) okresy pobytu za granicą wynikające ze skierowania udzielonego na podstawie przepisów o kierowaniu za granicę pracowników w celach naukowych, dydaktycznych i szkoleniowych.

Z kolei jest też konkurs na wykładowcę - 5 lat stażu pracy na uczelni, ale płacą tyle, co asystentowi, więc dużo mniej, jak w liceum. Z góry dziękuję za pomoc. Łączę wyrazy szacunku..."


Radzę, by spróbowała. Wysłała dokumenty na oba konkursy. Zbytecznie. Tydzień temu otrzymałem przedostatni list: Szanowny Panie Profesorze, czy mogłabym podać Pana Profesora maila oraz imię i nazwisko do ewentualnych referencji gdybym pomyślnie przeszła rekrutację na uniwersytecie w Wielkiej Brytanii?" OCZYWIŚCIE.

Wczoraj dotarł zaś kolejny e-mail, już ostatni z tej korespondencji: "Aplikuję na starszego wykładowcę, który ma szkolić nauczycieli ze szkół średnich w okolicach Canterbury i Londynu, by pomagać im w opracowywaniu programów kształcenia. Jestem zaskoczona, że są ze mną w kontakcie i podpowiadają, co mam robić. Może to nie jest praca wymarzona, ale chcę się nauczyć czegoś nowego, bo jest tam bardzo szeroki rynek możliwości pracy po doktoracie. Pewnie będę też składać aplikacje do innych uniwersytetów w Wielkiej Brytanii, bo warto."

W Polsce już nie warto.









23 kwietnia 2015

Otwarte dane badawcze dla nauki i społeczeństwa








Z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego otrzymałem komunikat, którym dzielę się z czytelnikami, gdyż zaproponowana debata powinna zainteresować przedstawicieli (szczególnie młodego pokolenia) nauk społecznych, w tym także pedagogiki. W dniach 28–29 maja 2015 w Warszawie odbędzie się konferencja "Open Research Data: Implications for Science and Society" poświęcona otwartym danym badawczym. Do końca kwietnia można rejestrować swój udział w tym wydarzeniu na stronie konferencji.

Jest to niewątpliwie wartościowa inicjatywa, bowiem trudno jest analizować i oceniać wyniki prezentowanych badań naukowych w sytuacji, gdy nie mamy dostępu do pełnej bazy danych. Dane badawcze są coraz częściej wymieniane jako jeden z najważniejszych zasobów powstających w działalności naukowej, obok książek, artykułów i innych publikacji. Wszędzie na świecie bezpieczna archiwizacja i otwarte udostępnianie danych stają się coraz istotniejszym elementem polityki naukowej. Otwierania dostępu do danych badawczych oczekują od naukowców rządy i instytucje odpowiedzialne za finansowanie nauki w USA i Europie, w tym także Komisja Europejska.

Organizatorzy zapraszają do udziału w tej konferencji. Przedstawiciele blogów naukowych i mediów są zwolnieni z opłaty konferencyjnej, o ile przekażą informację o rejestracji pani:

Lidia Stępińska-Ustasiak
Platforma Otwartej Nauki
ICM Uniwersytet Warszawski
ul. Prosta 69
tel. 22 87 49 429, 791 177 032
l.stepinska-ustasiak@icm.edu.pl
@OpenSciPlatform@Lidia_Stepinska

W dn. 28-29 maja Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie stanie się zatem miejscem dyskusji na temat przyszłości otwartych danych badawczych, standardów i strategii ich udostępniania oraz znaczenia zmian zachodzących tym zakresie dla nauki i społeczeństwa.

Konferencja skierowana jest do wszystkich osób zainteresowanych zarówno korzystaniem z otwartych danych badawczych, jak i udostępnianiem własnych wyników badań międzynarodowej społeczności, a także do osób odpowiedzialnych za politykę zarządzania danymi w ośrodkach naukowych i do pracowników instytucji finansujących badania. Swoje wystąpienie na konferencji potwierdzili Jean-Claude Burgelman, szef Science Policy, Foresight and Data Unit w Komisji Europejskiej oraz prof. Włodzisław Duch, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

W debacie wezmą też udział liczni, zaproszeni eksperci, którzy będą mówić o wyzwaniach związanych z udostępnianiem danych i zarządzaniem danymi: Tim Smith z CERN, Martin Hamilton z Jisc, Mark Parsons z Research Data Alliance, Kevin Ashley, dyrektor Digital Curation Center a także Daniel Hook z popularnego wśród polskich naukowców serwisu Figshare. Program dostępny jest na stronie konferencji.

Patronatem objęły ją Research Data Alliance, powołany przez Komisję Europejską, US National Science Foundation, National Institute of Standards and Technology,oraz Australian Government’s Department of Innovation i zrzeszający obecnie ponad 2500 naukowców z 92 krajów, OpenAIRE, zainicjowany przez KE projekt mający na celu tworzenie infrastuktury dla otwartej nauki i promowanie otwartych standardów, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, serwis informacyjny “PAP Nauka w Polsce” oraz “Forum Akademickie”.

22 kwietnia 2015

200-lecie urodzin św. Jana Bosko: Salezjanie wobec współczesnych wyzwań



Wczoraj miała miejsce w Warszawie, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego niezwykle interesująca konferencja naukowa poświęcona 200 rocznicy urodzin wybitnego włoskiego duchownego, pedagoga, twórcy niepowtarzalnej koncepcji wychowania prewencyjnego - św. Jana Bosko. Była to znakomita okazja do odniesienia się współczesnych badaczy tej pedagogii - historyków wychowania, pedagogów pracy, pedagogów szkolnych, teoretyków wychowania i teologów do niezwykle trudnej sytuacji dzieci i młodzieży w fazie postindustrialnego kapitalizmu i globalizmu, która wymaga nowego podejścia do wychowania i kształcenia.

Każdy, kto chce podjąć problem rekonstrukcji myśli pedagogicznej przedstawiciela jednej z jej koncepcji, pedagogii czy systemu wychowania, musi sięgnąć do jej dziejów, genezy i ewolucji. Pedagogia uprzedzająca św. Jana Bosko liczy sobie już niespełna dwa wieki. Nie można jednak jej istnienia liczyć od chwili narodzin twórcy, a zarazem założyciela jej instytucjonalnych czy środowiskowych form osadzenia w praktyce opiekuńczo-wychowawczej i dydaktycznej. Jest to zadaniem historyków, którzy ustalają początek podwalin prewencyjnego systemu pracy z dziećmi i młodzieżą tego wybitnego, włoskiego duchownego i pedagoga zarazem.


(fot. Otwarcia konferencji dokonuje JM ks. prof. Stanisław Dziekoński - Rektor UKSW)


Ogólnopolska Konferencja Naukowa Wydziału Nauk Pedagogicznych UKSW jest zorganizowana przez Katedrę Historii Wychowania i Dziejów Oświaty, ale także Wydział Teologiczny UKSW – Instytut Teologii Praktycznej, by nie tylko uczcić 200-lecie urodzin św. Jana Bosko, ale także przeprowadzić debatę na temat tego, jak dzisiaj salezjańskie środowiska radzą sobie z wyzwaniami ponowoczesnego świata. Czy rzeczywiście uprzedzający system wychowawczy Bosko jest nadal aktualny, ponadczasowy? Czy możemy mówić o jego (nie-)obecności w naukach pedagogicznych w naszym kraju?

Nie zajmowałem się w swoim referacie wewnętrzną recepcją i aktualizacją systemu wychowawczego św. Jana Bosko, gdyż jest to zadanie dla księży, sióstr i świeckich naukowców związanych bezpośrednio z salezjańską pedagogiką. Tę zaś znakomicie ujęli w swoim studium ks. Kazimierz Misiaszek SDB i s. Halina Wrońska CMW w zbiorowym dziele poświęconym pedagogii katolickich zgromadzeń zakonnych (Pedagogie katolickich zgromadzeń zakonnych. Historia i współczesność, t.1, red. Janina Kostkiewicz, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2012).

Wczorajsza debata naukowa przyniesie nowe aspekty i wyniki badań w tym zakresie. Były bowiem znakomite referaty Racy Regionalnego dla Europy Północnej - ks. dr. Tadeusza Rozmusa SDB oraz ks. prof. dr. hab. Kazimierza Misiaszka SDB o konieczności znalezienia przez Salezjan odpowiedzi na potrzeby wychowania w dzisiejszej i przyszłej Europie. Nie bez znaczenia jest tu charyzmat św. Jana Bosko, którego doświadczenie, misja wychowawcza, edukacyjna stanowi wzór dla pedagogów społecznych, streetworkerów, nauczycieli zawodu.

Jak mówił ks. T. Rozmus - dzisiaj świat podziwia poświęcenie J. Bosko tzw. trudnej młodzieży, którą mało kto interesował się w dobie wczesnego uprzemysłowienia. Nikogo nie obchodziły jej problemy egzystencjalne, społeczne, szkolne czy duchowe. Bosko wykraczał swoją postawą poza ówczesne czasy. Nie szedł na kompromis z władzą, walczył o prawa i godność młodzieży pozbawionej często samej sobie, wykluczanej społecznie. Nie powielał nawyków i zwyczajów świata elit, salonów, ale dodawał młodzieży nadziei, przywracał jej sens życia i uczył walki o godne warunki życia. Może właśnie dlatego był z jednej strony krytykowany przez ówczesną hierarchię kościelną i polityków, ale także był obiektem kilku, na szczęście nieudanych zamachów na jego życie.

W mojej analizie usytuowania pedagogii św. Jana Bosko w naukach o wychowaniu interesował mnie znacznie szerszy kontekst, gdyż nie ulega wątpliwości, że dzieło San Giovanni Melchiore Bosco zaczęło szerzej promieniować na praktyczną pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą i szkolną dopiero po II wojnie światowej, kiedy to najpierw we Włoszech, a następnie w innych krajach naszego kontynentu wzrosło zainteresowanie nią i następował systematyczny rozwój szkolnictwa salezjańskiego (z pominięciem w naszym kraju - okresu PRL). Nie bez znaczenia był dla tego procesu także II Sobór Watykański, który zalecał zakonom i zgromadzeniom zakonnym dokonanie swoistej aktualizacji dotychczasowych praktyk wychowawczych do nowej sytuacji społeczno-politycznej, kulturowej i edukacyjnej.

Jako łodzianin nie mogłem nie uczestniczyć w tej debacie. Wciąż mam w pamięci, a ta została dzisiaj znakomicie wzbogacona wyborem dotychczas nieznanych publicznie źródeł dotyczących organizacji, funkcjonowania, represji i likwidacji Salezjańskiej Szkoły Mechanicznej w Łodzi w okresie hitlerowskiej okupacji i PRL. To wyjątkowe dzieło dla dzisiejszych historyków dziejów wychowania i szkolnictwa alternatywnego w naszym kraju zostało przygotowane i wydane przez Krzysztofa Kolasę i Jarosława Wąsowicza SDB dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej i Wydawnictwu Salezjańskiemu już kilka lat temu. Celem tej (...) edycji źródeł jest ukazanie organizacji i funkcjonowania szkoły, represji ze strony władz okupacyjnych, administracyjno-szkolnych i aparatu bezpieczeństwa oraz zmagań jej kierownictwa o niedopuszczenie do likwidacji placówki."


Tak, tak, młode pokolenie Y, pokolenie III RP nie wie, że okres PRL był czasem także dewastowania przez probolszewicką władzę polskiej kultury, edukacji i systemu sprawiedliwości. Oprawcy dalej są wśród nas, pobierają emerytury za swoje "zasługi". Zbiór dokumentów jest także doskonałym studium dla socjologów, politologów i psychologów na temat mechanizmów i metod manipulowania polskim społeczeństwem, szantażowania i szykanowania osób oddanych służbie wychowawczej młodzieży, działania służb specjalnych w strukturach oświaty. Zastanawiam się, czy dzisiaj pewne procesy nie znajdują swojej reprodukcji, mimo że jesteśmy wolnym państwem. Mentalność jednak i odbudowywany autorytaryzm władzy znajduje dzisiaj swoje nowe formy i odniesienia aksjonormatywne.

Wydawałoby się, że kiedy współcześni, polscy badacze przybliżają myśl i praktyki wychowawcze okresu od II Rzeczypospolitej do ponowoczesności III RP, to zarazem wskazują na ożywienie w tym okresie pedagogiki katolickiej, do którego powinna przyczynić się także recepcja pedagogii św. Jana Bosko. Rzeczywiście, w imponującej monografii naukowej ks. Jana Niewęgłowskiego SDB, którą wydało w 2011 r. Towarzystwo Naukowe Franciszka Salezego jest znakomite studium o konkretnych próbach recepcji myśli i ideałów św. Jana Bosko do wychowawczo-społecznej działalności salezjanów w Polsce od czasu podjęcia przez salezjanów pracy na ziemiach polskich w 1898 r. aż do upadku państwa socjalistycznego w 1989 r. Autor przedstawia bardzo rzetelnie genezę i rozwój poszczególnych placówek oświatowych i wychowawczych w aspekcie historycznym i pedagogicznym. Zwraca także uwagę (…) na realizację programów nauczania i wychowania, osiągnięcia edukacyjne wychowanków oraz na pozaszkolne formy pracy z młodzieżą (sport, religia, harcerstwo), charakterystyczne dla domów salezjańskich.

W znakomitym podręczniku akademickim do teorii i koncepcji wychowania ks. prof. Mariana Nowaka, niezależnie od zaproponowanej przez niego autorskiej propozycji wieloaspektowej, złożonej, wymagającej integralności i realizmu teorii wychowania, mamy wielokrotne odniesienia do św. Jana Bosko. Autor ten nie poświęca koncepcji salezjanina odrębnego rozdziału czy podrozdziału, gdyż nie chciał zamykać teorii wychowania w kręgu jakiegoś jednego podejścia. Nie zapomina jednak o jego wkładzie w wychowawcze znaczenie i kształtujący wymiar sztuk teatralnych. Jak pisze - nadając zarazem aktualny charakter metody wychowawczej, jaką jest dzisiaj drama - Bardzo zbliżona do dramy jest forma pracy wychowawczej zaproponowanej przez ks. Jana Bosko – to „teatrzyk” (il teatrino), który powinien być jednak skierowany do szerszej publiczności.

(fot. UKSW: z p. Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych prof. UKSW Jadwigą Kuczyńską-Kwapisz)

Nie chciałbym, aby nasze teatrzyki stały się spektaklami publicznymi. Teatrzyk ks. Bosko nie jest narzędziem komunikowania się czy rozwijania talentów, lecz środkiem socjalizacji i wychowania. Stanowił on wartościowe narzędzie wychowania całych grup katolików i obywateli – zarówno w zmieniających się Włoszech, jak i w innych krajach, gdzie pracują Salezjanie. Ta forma oddziaływania sprawdziła się w procesie socjalizacji i inkulturacji, a nade wszystko w przystosowaniu młodych pokoleń do życia w społeczności przedindustrialnej. Nie możemy pominąć wielkiego doświadczenia teatru ks. Jana Bosko w pracy wychowawczej z młodzieżą określaną jako „inna”, a była to po prostu młodzież biedna, zaniedbana wychowawczo, z ograniczonymi perspektywami na przyszłość, uciekająca w agresję, nałogi i postawy aspołeczne. Tym młodym ludziom ks. Jan Bosko mówił przez teatrzyk, że są równi z innymi i mają pełne prawo do rozwoju i dostępu do edukacji.



W przetłumaczonym na język polski podręczniku „Pedagogika. Kluczowe zagadnienia” Friedricha W. Krona w rozdziale dotyczącym procesu wychowania pojawia się jako jedno z kluczowych podejść wychowanie rozumiane jako pomoc w życiu albo pomoc w samopomocy dzieciom, chorym upośledzonym. Niemiecki pedagog wskazuje na św. Jana Bosko jako budujący przykład wcielania przez niego w życie idei przeciwstawiania się zjawiskom ludzkiej bezradności, przeżywania kryzysów czy niedostatku, które powodowane są troską o dziecko.

Wychowanie jako pomoc życiowa zaczyna się zwróceniem uwagi na najbardziej oczywiste potrzeby dziecka, włącza w krąg swoich zainteresowań negatywne i pozytywne doświadczenia dzieci i ich poznawcze, afektywne, sensomotoryczne, motywacyjne i moralne czyny i poglądy. Przede wszystkim jednak wychowawca nie stawia się ponad dziećmi, lecz towarzyszy im i wczuwa się w ich problemy. Uczyć się patrzeć oczami dziecka albo z jego perspektywy. Tylko w ten sposób znajduje wspólnie z dziećmi rozwiązania i nowe drogi, dzięki którym jego podopieczni stają się coraz bardziej samodzielni. Tak więc punktem wyjścia wychowania jako pomocy życiowej są negatywne pola problemowe, ale nie negatywna antropologia. Negatywna sytuacja dzieci jest traktowana jako okazja do pracy nad jej przezwyciężaniem. Właśnie problemy dzieci stanowią otwartość sytuacji wychowawczej (s. 163)

Koncepcja wychowania św. Jana Bosko została ujęta w najnowszym, czterotomowym, międzynarodowym podręczniku akademickim pod moją redakcją w rozdziale poświęconym modelom wychowania. Jego autor, niemiecki pedagog Christian Callo z Monachium, wyodrębnia w rozdziale poświęconym koncepcjom i wyobrażeniom wychowania takie jego odmiany jak: wychowanie jako przyciąganie, wychowanie jako przewodzenie, wychowanie jako chów, wychowanie jako pozwolenie na dorastanie, wychowanie jako przystosowanie oraz wychowanie jako pomoc w życiu. To właśnie w tej ostatniej koncepcji ulokowała myśl i praktykę św. Jana Bosko. Jego zdaniem – jest on (…) pierwszym w historii, który na podstawie wiary chrześcijańskiej domagał się pomocy w wychowaniu dla wszystkich ludzi, również dla tych, którzy piętnowani i wykluczeni żyją na marginesie społeczeństwa.


Zamierzoną politycznie nieobecność chrześcijańskiej myśli pedagogicznej w podręcznikach z historii wychowania okresu PRL demistyfikuje swoimi analizami dwa podręczniki z historii wychowania - Jana Drausa i Ryszarda Terleckiego oraz ks. Adama Orczyka. W tym pierwszym podręczniku wreszcie jest mowa o wkładzie systemu wychowania prewencyjnego św. Jana Bosko w rozwój nauk pedagogicznych XIX wieku poświęcając mu odrębny podrozdział. Jakże mówić dzisiaj o kontynuacji jego dzieła w sytuacji, gdy nie przywołuje się jego w kanonie wiedzy historycznej? Autorzy syntetycznie ujmują istotę systemu wychowania włoskiego duchownego jako oryginalnego i prekursorskiego w zakresie działalności duszpastersko-wychowawczej wśród młodzieży poddanej ekskluzji społecznej. Jakże aktualny jest zatem sens i sposób podejścia do wychowania młodzieży w czasach, które reprodukują istotę i mechanizmy wilczego kapitalizmu.



Podobnie, aczkolwiek w znacznie szerszym zakresie, ks. Adam Orczyk poświęca odrębny podrozdział systemowi prewencyjnemu św. Jana Bosko, kiedy rekonstruuje dzieje szkoły i wychowania w okresie rewolucji przemysłowej. Nareszcie pojawia się tu nie tylko wymiar wychowania religijnego, ale przede wszystkim autor zwraca uwagę na holistyczne podejście do tego procesu, w którym wychowawcy powinni uwzględniać także inne wymiary życia i potrzeb młodzieży (…) jak troska o mieszkanie, wyżywienie i ubranie, dbałość o rozwój fizyczny, wychowanie intelektualne i moralne, przygotowanie do zawodu, rozrywkę i spędzanie czasu wolnego. Uwzględniając potrzeby i oczekiwania młodych ks. Bosko kładzie nacisk, by w oratoriach panował klimat radości i pogody ducha. Uważał, że pragnienie szczęścia oraz wewnętrzna (duchowa) i zewnętrzna radość nie stoi w sprzeczności z życiem chrześcijańskim, ale wręcz przeciwnie – był przekonany, że tylko religia może dać człowiekowi prawdziwe szczęście.

Podjęcie zatem badań nad polską tradycją pedagogiczną w obszarze pedagogiki św. Jana Bosko staje się zarazem zaproszeniem do nadania badaniom pedagogicznym także takiego charakteru, by dzięki nim odnaleźć zakorzenienie treściowe i formalne, a nie tylko instytucjonalne tej koncepcji wychowania w szeroko rozumianej humanistyce i wywodzących się z niej naukach pedagogicznych. Jakże ważne jest w tym zakresie osadzenie myśli pedagogicznej ks. Jana Bosko na tle głównych kierunków teoretycznych i praktycznych polskiej pedagogiki od XIX w. do pierwszej dekady XXI w., by nie zniknęła ona z kartografii jakże aktualnych podejść do wychowania. Przed współczesnymi pedagogami staje poważne wyzwanie mocniejszego i lepiej uargumentowanego usytuowania pedagogii Bosko wśród wielości doktryn, koncepcji, systemów czy teoretycznych podejść do wychowania.

Fotorelacja z konferencji