07 grudnia 2014

Właśnie leci MEN-ski kabarecik


Rozmowa między ministrem edukacji narodowej a prezesem nauczycielskiego związku zawodowego wywołana Listem Ministra do Rodziców, by szkoły zaopiekowały się dziećmi w czasie przerwy świąteczno-noworocznej:




P (Prezes): Panie ministrze, jesteśmy przerażeni tabloidyzacją polityki edukacyjnej w wydaniu pana ministra. Pan żąda od nauczycieli, by w czasie przerwy świąteczno-noworocznej pracowali w szkołach oraz zachęca rodziców do składania donosów na nauczycieli, jeśli tego nie będą czynić; daje też wyraz ignorancji odnośnie przepisów prawa oświatowego.

M (Minister): [chłodne spojrzenie, przekłada nogę na nogę]. Masz Pan chwilkę czasu?

P: Mam.

M: No i patrz Pan, ze łba mnie wyszło. Krzysiu! Krzysiu!!! (tu woła ochroniarza)
[Wchodzi Krzyś].

K (Krzyś): Tak jest, panie ministrze.

M: [do Prezesa związku] Panie, obejrz Pan drzwi z tamtej strony, to znaczy, opuść Pan pomieszczenie pracownicze. Jak ja zawołam „EEE!”, to Pan wejdzie.
[Krzyś trzyma pałkę w kształcie rurki].

M: Krzysiu! Jak mój osobisty ochroniarz kształcisz się u mię na nauce. Co to jest mój chłopcze?

K: To jest Pański List do Rodziców, Panie Ministrze.

M: [spokojnie]. Tak jest. [krzyczy] A do czego jest ten List?!


K: Ten List jest do niczego.

M: Tak jest. Weź teraz kajecik, ołówek i pisz. Będzie lekcja teoretyczna: „Rozmowa z Prezesem związku zawodowego”. EEE!

P: Więc proszę Pana, Jesteśmy przerażeni...

M: Zaraz, chwileczkę. A dzień dobry kto powie? Młodzież słucha, ona się uczy!

P: Dzień dobry. Więc proszę Pana, Jesteśmy przerażeni tabloidyzacją polityki edukacyjnej w wydaniu pana ministra. Pan zachęca rodziców do składania donosów na nauczycieli; daje też wyraz ignorancji odnośnie przepisów prawa oświatowego ...

M: Ale czy masz Pan chwilkę czasu?

P: Mam.

M: To idź Pan sobie do kina na jakiś film co Pan jeszcze nie byłeś. [Śmiech]. Krzysiu, podkreśl wężykiem, że to jest dowcip.

P: Proszę Pana, ale tak nie wolno postępować z naszym społeczeństwem, tabloidowo uprawiać politykę!


M: I musi być tabolidyzacja polityki ! Jak Pan wiesz, w MEN zawsze decydowaliśmy o tym, co ma podlegać naszemu ciśnieniu, a ciśnienie napotykając na otwór, czyli szczelinę, wypływa. Praw fizyki Pan nie zmienisz, nie bądź Pan głąb. [Do Krzysia] Głąb, zapisałaś?

K: Nie-bądź-Pan-głąb.

M: Teraz uważaj, będzie się stawiał!

P: Proszę Pana, ale ja muszę Pana uprzedzić, że ja mam za sobą kilkaset tysięcy nauczycieli. Musi Pan odwołać ten List, bo inaczej, to... .

M: O, to zmienia postać rzeczy. Masz Pan tu książkę życzeń i zażaleń i pisz Pan, że Pan minister odmawia odwołania swojego Listu.

P: Będzie Pan miał nieprzyjemności.

M: Kochany, wiesz co nauczyciele mogą mi zrobić? [histeryczny śmiech] Krzysiu, powiedz Panu.

K: Oni mogą Panu ministrowi skoczyć. Tak?

M: Tak jest. Mogą mnie skoczyć.

K: A gdzie mogą Panu skoczyć?

M: [Zniesmaczony ignorancją Prezesa] No Krzysiu, powiedz Panu.

K: Oni mogą Panu ministrowi skoczyć tam, gdzie Pan może Panna ministra w dupę pocałować. Dobrze?

M: Tak jest. Z tym że, Krzysiu, jeżeli używasz zwrotu: „Pan może Pana ministra... pocałować”, zawsze zostawiaj takie niedomówienie. Więcej inteligientnie. [Do Prezesa] No pisz Pan to zażalenie i nie bądź Pan rura.

P: Jak to, ja mam nie być rura...

M: No, nie bądź Pan rura i nie pękaj Pan [śmiech].

K: Wężykiem?

M: Wężykiem, wężykiem.

P: Po co ja mam pisać, skoro wiem że to i tak nic nie da.

M: [Do Krzysia] O, będzie mięknął. [Do Prezesa] No dobrze, dobrze, blisko, blisko, kombinuj Pan, kombinuj. [czeka]

P: Proszę Pana, skoro Pan nie chce wycofać się z tego pomysłu, no to może tak jakoś... uzgodnimy, że my też pójdziemy na pewne ustępstwa ...

M: Ustępstwa?! [Do Krzysia] To jest inna rozmowa. Pisz punkt drugi: Szanse na ustępstwa związku. Po francusku: Travaille association. To jako ciekawostkie zawodową sobie zapisz.
[Do Prezesa] Więc słucham, o co się właściwie rozchodzi?

P: Więc proszę Pana, jesteśmy przerażeni tabloidyzacją polityki edukacyjnej w wydaniu pana ministra, a szczególnie obciążaniem nauczycieli zajęciami w okresie ferii. Pan zachęca zarazem rodziców do składania donosów na nauczycieli, jeśli nie przyjdą do szkoły w tym czasie; daje też wyraz ignorancji odnośnie przepisów prawa oświatowego. Może zatem opracujemy razem internetową mapkę szkół, w których będą nasi związkowcy prowadzić zajęcia świetlicowe, ale Pan in za to dodatkowo zapłaci?

M: Proszę Pana, nie ucz Pan ojca dzieci robić.

K: Wężykiem, wężykiem!

M: A jak!!! [do Prezesa] Co szanowny Pan jeszcze proponuje?

P: Po wyborach zgodzimy się na zmianę Karty Nauczyciela

M: [Wstaje i patrzy klientowi prosto w oczy] Na zmianę Karty...?...

P: A co? Nie pańska partia nie jest tym zainteresowana?

M: No tak, ale nie o to się rozchodzi...

P: Proszę Pana, ale ja Panu obiecuję, że związkowcy to poprą!

M: Pańscy związkowcy, a nowelizacja to ja...

P: Co?

M: [do Krzysia] Niedomówienie. Krzysiu, słuchaj, tera uważnie. Weźmiesz mój List i przerobisz go tak, by wynikało z niego, że to było drobne nieporozumienie... bo ministerstwo chciało zaproponować wspólnie ze związkami zawodowymi takie zimowe półferie...

P: Półferie odpłatne!

M: Cisza, tera ja mówię. [Do Krzysia] Pójdziesz zatem do pracownika w MEN odpowiedzialnego za tworzenie stron internetowych i poprosisz go, by opracował mapkę ...

K: Ten, co te mapki o szkołach dla sześciolatków, a tera o szkołach zawodowych robi?

M: Ten sam, tylko mnie ze łba wyleciało, a tu Pan szanowny był łaskaw mi o tej możliwości przypomnieć.

P: Proszę Pana, to może przy okazji dałby Pan minister jeszcze trochę kasy na kongres związkowy, bo chcemy go zorganizować w przyszłym roku?

M: Kochany, Pan masz drobnomieszczańskie nawyki. Pan chciałbyś tak: mieć wolne ferie dla nauczycieli, a ewentualnie płatne dodatkowo dla pracujących w tym czasie, konferencyjki, publikacyjki, duperelki i farelki. Chamstwo! [grozi palcem]. I drobnomieszczaństwo z Pana wylazło.

P: A Pan się zachowuje skandalicznie.

M: O kochany, nie znieważaj ministra, który wraz z chłopem z PSL i inteligentem z PO stanowią zdrową siłę narodu. [Do Krzysia] Zapisałeś?

K: Ja to znam na pamięć.

M: [do Prezesa]. Patrz Pan, taki szczyl i to zna na pamięć. A Pan? Pan nie zna. Bo Pan jest cham, ćwok, nieuk, swołosz i woda na młyn odwetowców!

P: A Pan się zachowuje jak ochroniarz, proszę Pana.

M: O Krzysiu, pokaż Panu, [odsuwa krzesło], jak się u nas zachowuje ochroniarz przy pracy.
[Krzyś tłucze Prezesa za sceną. Wraca].

M: Nie zgrzałeś się?

K: Eee...

M: Weź kajecik, ołówek i pisz: Chamstwu w życiu... No jak piszesz chamstwo, no jak piszesz chamstwo?!

K: Tak, tak...

M: A może i dobrze. Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom...

K: Siłą.

M: Siłom.

K: Siłą.

M: Siłom i godnościom osobistom.

K: I godnościom osobistom.

M: To była taka scenka kabaretowa do śmichu, bo wszyscy teraz lubią się pośmiać. Ale było i koniec. A teraz jak ktoś się zacznie śmiać, ten dostanie w ryj.

K: Wężykiem.

M: Tak jest!

(Opracowanie na podstawie: http://www.skecze.net.pl/kabaret-dudek/2-ucz-sie-jasiu)

06 grudnia 2014

Dialog jako droga rozumienia świata, siebie i innych






W miniony czwartek(4.12.2014) odbyła się w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie ogólnopolska konferencja pod powyższym tytułem. Była to już szósta debata z cyklu pedagogiki dialogu, którą otworzyli prof. APS dr hab. Bogusław Milerski i JM Rektor prof. APS Jan Łaszczyk.

Jak wspomniał w słowie wstępnym JM Rektor APS - Najczęściej Akademia Pedagogiki Specjalnej jest postrzegana jako ta uczelnia, która szczególnie troszczy się o los osób (z różnych powodów) pokrzywdzonych, wykluczanych społecznie, a tymczasem forma dialogiczności jest potrzebna i wartościowa we wszystkich typach relacji osobowych. To prawda, że APS wyznacza w jakimś zakresie kierunki rozwoju pedagogiki dialogu, bowiem Polacy są najczęściej postrzegani jako indywidualiści, a być może za mało jest w naszych doświadczeniach i kompetencjach umiejętności do współpracy.

Pytanie o tożsamość pedagogiki humanistycznej stało się we wprowadzeniu prof. APS B. Milerskiego impulsem do zakreślenia teoretycznych ram obecnej konferencji, jakie wyznacza m.in. pedagogika dialogu. Można postawić pytanie - Czy jest sens organizować konferencje na ten temat, skoro tak wiele już wiemy? Ileż razy można organizować debaty przywołujące klasyków filozofii dialogu?

A jednak, okazuje się, że każda z tych konferencji nawiązuje do często innych kontekstów i zagadnień dialogu czy dialogiczności w świecie wychowania i kształcenia. Wszystkich uczestników łączy historyczna myśl dialogiczna, którą przekładają na współczesne problemy. Na Zachodzie ta tradycja nie przynależy do głównych nurtów refleksji pedagogicznej, a jednak prowadzimy debaty z tej właśnie perspektywy badawczej, bo pytamy o istotę pedagogiki i wychowania w recepcji, krytyce i kontynuacji filozofii dialogu. Nasze konferencje
- powiedział prof. B. Milerski - są poświęcone pedagogice humanistycznej, jej wizji edukacji. Jeżeli chcemy zamknąć wychowanie tylko w empirycznych formułach, to "lepiej się powiesić". W każdej epoce potrzebna jest myśl dialogiczna i egzystencjalna, która wykracza poza empiryczne oddziaływania wychowawczego. To dialog, przebudzenie, spotkanie stają się tym, co wynosi człowieka ponad naturę i czynią go przedmiotem refleksji humanistycznej.

(prof. dr hab. Urszula Ostrowska)

Pierwszą z osób referujących była prof. zw. dr hab. Urszula Ostrowska z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, która w swoim wystąpieniu powróciła do fundamentów pedagogiki dialogu - a więc do tego, jak jest definiowane to pojęcie, jakie jest jego znaczenie w psychologii i pedagogice humanistycznej oraz w czym przejawia się fenomen rozumienia świata, siebie i innych w dialogu. Pięknie nawiązała tu do metafory drogi, która jako szlak, proces czy dialog towarzyszy człowiekowi od zawsze. Tę drogę rozumienia świata, siebie i innych zapoczątkował w Starożytności Sokrates. Dialog to słowo magiczne, toteż warto odkrywać jego etymologię, nadawane mu w ponowoczesności znaczenia w życiu homo dialogicus. Przyjmując perspektywę hermeneutyczno-fenomenologiczną wskazała na rolę myśli łączącej, rozumiejącej w naszym codziennym świecie życia.

Prof. dr hab. Joanna Rutkowiak wygłosiła referat pt. Niewinność dialogu? Współczesne konteksty dialogowania a rozumienie siebie, innych, świata. Bezmyślnie żyć człowiekowi nie warto, toteż powinniśmy sięgać do znaczenia dialogu, kiedy mamy do czynienia z cynizmem w neoliberalnym świecie. Niewinność granicząca z cynizmem jest groźna, bo sprzyja prowadzenia gry, by zakłócić dwustronność dialogu. W ponowoczesności ucieczka w niewinność instrumentalizuje dialog, a nawet prowadzi czy zachęca do uprawiania dialogu fikcyjnego, unikającego odpowiedzialności.

(prof. dr hab. Joanna Rutkowiak)


Naukowcy powinni zatem analizować makrodialog – jego treść i stan, bowiem ten schodzi na poziomy innych dialogów dookreślając je w różnych środowiskach i typach postaw społecznych. Przenika on do repertuaru wydarzeń i określa jakość naszego życia. Kryzysy zakłócają horyzont naszych oczekiwań i doświadczeń. Stajemy przed poważnymi zadaniami myślowymi. Dialog nie może być przecież konwersacją, która uspokajałaby nasze serca. Dominująca w dzisiejszych czasach neoliberalna kultura rozprzestrzenia się na całość naszego życia, rzutuje na mentalność życia jednostek i grup społecznych.


Zdaniem prof. J. Rutkowiak nastąpił najwyższy od 100 lat nieprawdopodobny wzrost w świecie nierówności społecznych między ludźmi. Czy są dziś dialogi nie sięgające do rdzenia spraw? Czy raczej mają miejsce dialogi dostrzegania i doceniania powagi spraw naszego globu? Z jednej strony, ma miejsce wymiana (słaby dialog)między biednymi a wygranymi, w wyniku której syty głodnego nie zrozumie, z drugiej zaś strony dotychczasowy dialog między ludźmi sukcesu a biedy nadal się toczy w różnych miejscach świata. Hamulcem dla tego procesu jest jednak zabieganie o to, by ruchy negocjacyjne nie naruszały status quo. Władze czynią uniki, prowadzą czy generują jałowe rozmowy, zaś język jest pozbawiony ducha stają się gadaniną (Gadamer). Słabnie też dialog w makroskali.



Dialogowanie można analizować przez pryzmat dyrektyw etycznych np. za Sloterdijkiem, by nie miało miejsca spychanie spraw odległych w strefę cienia. Warto jednak prowadzić ćwiczenia etyczne, by przenosić ich efekty na zachowania społeczne. Ludzie I fali Solidarności prowadzili takie ćwiczenia, by odzyskać suwerenność kraju; przechodzili przez cierpienia, budowali z fragmentów wizję nowego świata. W tym miejscu profesor J. Rutkowiak dzieliła się swoim zachwytem nad najnowszą, a nagrodzoną Nagrodą NIKE książką biograficzną historyka prof. Karola Modzelewskiego pt. Zajeździmy kobyłę historii. Wspomnienia poobijanego jeźdźca".

W czasie dyskusji po pierwszej serii wystąpień, zwróciłem uwagę na to, że w pewnym stopniu, o czym świadczą nie tylko moje badania, ale i rozprawa prof. Ireneusza Krzemińskiego - wysiłek działaczy I fali "Solidarności", którzy objęli władzę w wolnej już Polsce, został przez nich częściowo zdradzony, zaprzepaszczony, skoro szybko zapomnieli o tym, o co walczyli.


W drugiej części obrad prof. ChAT dr hab. Renata Nowakowska–Siuta mówiła o relacji między człowiekiem a maszyną, a na tym tle o źródłach podmiotowości, perspektywach dialogu i technologicznym po(d)stępie w edukacji szkolnej. Kiedy przechadzała się korytarzami szkół w czasie przerwy lekcyjnej widziała, że dzieci nie rozmawiają ze sobą, ale komunikują się ze swoimi tabletami czy smartfonami. Pytała zatem: Co zawdzięczamy nowym technologiom ale i w czym tkwi ich podstęp?

(fot.od lewej prof. APS/ChAT B. Milerski i prof. ChAT Renata Nowakowska-Siuta)

Niewątpliwie zaletą technologii jest wizualizacja sztuki, bo poszerza naszą sferę odczuwania piękna. Czy jednak nowe technologie są w stanie skutecznie konkurować z innymi narzędziami wyzwalania kreatywnego myślenia, krytyczności, refleksyjności i empatii? Dokąd prowadzi nas coraz silniejsza ich dominacja w codziennym życiu młodych pokoleń? Czy mamy pokolenie szans czy ich zatracania? Czy rzeczywiście prawdą jest, że największe szanse tkwią w zakresie szybkiego dostępu do źródeł informacji, które pozwolą znaleźć odpowiedź na jakieś pytanie. Z drugiej strony pojawia się zjawisko zatracania się dzieci młodzieży w wirtualnym świecie.

Jak twierdzą psycholodzy komunikacji społecznej, mamy dzisiaj najbardziej tępe pokolenie, generację nieskrępowanej ignorancji, pokolenie, które nie ma już pojęcia o niczym. Pogłębia się zatem zespół deficytu uwagi, ale i zanika umiejętność czytania. Coraz silniej daj a o sobie znać trudności dzieci i młodzieży z komunikowaniem się między sobą i z otaczającym ich światem. Profesor ChAT przywołała wyniki badań IBE w zakresie czytelnictwa dzieci i młodzieży oraz wcześniejsze diagnozy zespołu badawczego prof. UAM Haliny Sowińskiej, z których wynika, że nasze dzieci nie potrafią poradzić sobie z emocjami. Lekarstwem na technologiczną dominację w życiu dorastających dzieci i młodzieży powinna być - zdaniem R. Nowakowskiej-Siuty - bezpośrednia narracja, słowo, kształcenie nawyków zadumy nad światem i człowiekiem. Potrzebna jest metanoia, nawrócenie w autentycznym dialogu i spotkaniu.

(fot. mgr Karolina Aleksandrowicz-Obzejta i dr Joanną Górecka)

Przedpołudniową sesję zakończyło spotkanie z nauczycielkami niepublicznej „Szkoły z duchem” - paniami Karoliną Aleksandrowicz-Obzejtą i dr Joanną Górecką. Ich placówka znajduje się w Konstancinie-Jeziornej, zaś koncepcja kształcenia i wychowania została podporządkowana kategorii inteligencji emocjonalnej. To właśnie na emocjach buduje się w tej szkole edukacyjne rusztowanie programowe, organizacyjne i dydaktyczno-wychowawcze. Kiedy opuszczałem po 0,5-godzinnej prezentacji salę obrad nie padło z ust referujących ani razu stwierdzenie, że jest to szkoła montessoriańska, której nazwa brzmi: Szkoła No Bell Montessori. Być może dlatego, że w tej szkole pracuje się nie tylko w oparciu o pedagogikę Marii Montessori, ale i metodą FLOW oraz z wykorzystaniem innych aktywnych metody kształcenia. Ponoć jako pierwsza w Polsce wprowadziła do szkoły program stymulowania motywacji dzieci wg S. Coveya.


Kiedy wczoraj w wiadomościach TVN - "Fakty" poruszony został problem Listu ministry edukacji do rodziców, by donosili na nauczycieli, którzy nie będą pracować w szkołach w okresie poświąteczno-noworocznym ze zdumieniem zobaczyłem, jak jedna z pań tej niepublicznej szkoły w tonie oczywistości stwierdziła, że "w ich szkole dzieci mają zapewnioną opiekę bez względu na to, czy są zajęcia szkolne czy jest przerwa poświąteczno-noworoczna". Czyżby media zmanipulowały ich wypowiedź, czy postanowiły wykorzystać okazję do darmowej reklamy swojej placówki?

05 grudnia 2014

Kto dał zlecenie na rektora?


Piszę o sprawie, o której dowiedziałem się niespełna kilkanaście minut temu, ale w świecie globalnej informacji nie jesteśmy w stanie docierać do wszystkich źródeł, a już tym bardziej sprawdzać poziom ich wiarygodności, kiedy osoba mieniąca się dziennikarzem napisała tekst całkowicie niezgodny z prawdą. Jest to tym trudniejsze, kiedy mamy do czynienia z tzw. dziennikarzami śledczymi. Ich wcześniejsze publikacje, które skutkowały wszczęciem dochodzeń prokuratury, nadawały przecież - i myślę, że w przypadku większości uczciwych i rzetelnych profesjonalistów - nadal nadają cech prawdziwości.

Zdumiewa jednak przy tym fakt, że samo środowisko dziennikarskie nie walczy z ludźmi, którzy noszą legitymacje osób tej profesji, nie ujawnia nie tylko naruszenia przez niektórych kanonu zawodowstwa, ale także kodeksu etyki. To jest trochę tak, jakbyśmy mieli do czynienia ze świadkami bezprawia, z ludźmi świadomymi braku u kolegi czy koleżanki po fachu minimum przyzwoitości moralnej, z osobami świadomymi popełnianych przez innych przestępstw, a mimo to byli osobami milczącymi. Tymczasem świadek ZŁA jest jego współsprawcą. Jeżeli środowisko dziennikarskie, w tym szczególnie to, które dobrze zna swojego byłego już kolegę, czyta jego doniesienia i nie reaguje na to, to mamy do czynienia z podwójnym naruszeniem kodu etyczno-profesjonalnego.

Jeszcze przed wakacjami dotarła do mnie publikacja jednego z - jak się okazuje - niegodnych tej profesji dziennikarzy, który świadom nieprawdy, upublicznił ją jako prawdę posługując się fałszywką. To jest właśnie ta kwestia, o której poinformował mnie przed kilkunastu minutami redaktor "Forum Akademickiego" dr Marek Wroński (za co9 mu w tym miejscu dziękuję), który od lat skutecznie tropi ślady i dowody akademickiej nieuczciwości, nierzetelności, naruszania w nauce i naszym środowisku dobrych obyczajów. Wpisu w moim blogu, w którym przywołałem za dziennikarzem śledczym Mariuszem Kowalewskim m.in. sprawę JM Rektora UW-M w Olsztynie prof. Ryszarda Góreckiego, a dotyczącą rzekomego Wyroku Sądu Rejonowego w Gdańsku sprzed ponad 30 lat, zapewne niewiele osób przeczytało, to jednak w świetle otrzymanych informacji nie mogę nie dokonać nie tylko usunięcia tamtego wpisu, ale i poinformować o tak skandalicznym fakcie moich czytelników.

Nikt blogów czytać nie musi i nie musiał, bo jest ich w sieci co najmniej kilka milionów. Najlepszym dowodem na niemożność dotarcia do informacji, wydawałoby się kluczowych w tego typu sprawach, bo dotyczących osób publicznych, jest to, że sam dowiaduję się o niej po przeszło dwóch miesiącach od jej ukazania się w portalu dziennikarskim. Mam tu na uwadze powołany do życia w 2007 r. w Olsztynie portal "Debata", który jest niezależnym i wolnym medium. Jak czytam w danych kontaktowanych o tym portalu - najpierw Bogdan Bachmura powołał bezpłatny miesięcznik kolportowany głównie w księgarniach i czytelniach Olsztyna, a w dwa lata później jego wydawcą stała się Fundacja o tej samej nazwie "Debata". W tym samym też roku powstał portal www.debata.olsztyn.pl.

Piszę o tym fakcie, gdyż ukazał się w "Debacie" - zapewne tak samo nieznanej dla wszystkich czytelników mojego blogu (skoro do tej pory nie było żadnej reakcji, ani komentarza) - artykuł Krystyny Sochy pt. Kto dał zlecenie na rektora? (Opublikowano: wtorek, 16, wrzesień 2014 07:19). Gorąco polecam cały ten tekst. Jego autorka pisze między innymi:

"Prokurator rejonowy prokuratury Olsztyn Południe Arkadiusz Szwedowski potwierdził „Deb@cie", iż w sprawie posłużenia się przez Mariusza Kowalewskiego kopią dokumentu mimo posiadanej wiedzy, że dokument ten jest najprawdopodobniej sfałszowany, zgromadzono większość dowodów. Jednak prokurator nie był w stanie określić daty zakończenia postępowania. Czyn M. Kowalewskiego jest ścigany z urzędu w sprawie o przestępstwo z art. 212 par. 2 kk. Uprawomocniło się też postanowienie sądu w sprawie zwolnienia Mariusza Kowalewskiego z tajemnicy dziennikarskiej w zakresie udostępnienia do ekspertyzy oryginału rzekomego wyroku. Jednak autor bloga odmówił prokuraturze wydania dokumentu, przedstawił jedynie notarialnie poświadczoną kopię kopii. Kowalewski stwierdził, że oryginał nie jest w jego posiadaniu, ale z uwagi na obowiązującą go tajemnicę dziennikarską, nie może ujawnić, kto go przechowuje. Twierdzi też, że kopię wyroku znalazł w swojej skrzynce pocztowej.
(...) .


Akta sądowe z okresu PRL zostały zniszczone "za zgodą Archiwum", ale (...) w repertorium figuruje pod tą sygnaturą ta sama osoba i sprawa co w ewidencji Archiwum Państwowego i Sądu Rejonowego w Gdańsku. Zdaniem Prokuratury Okręgowej nigdy nie było prowadzone postępowanie wobec Ryszarda Góreckiego. Pozostawiam zatem czytelników z źródłem, które opublikowała i opisała redaktor Krystyna Socha. Nie odnosi się ona do innych zarzutów, jakie sformułował M. Kowalewski, ale w świetle już tego materiału trudno byłoby je uznać za wiarygodne. Niech w tych kwestiach wypowiada się odpowiedni organ.

Dla mnie staje się jasne, że mamy do czynienia z upadkiem etosu b. profesjonalistów, którzy z racji pracy w sferze publicznej jako dziennikarze ponoszą szczególną odpowiedzialność, a mimo to postępują niegodnie. Sam prowadzę blog od 2007 r. i zdarzało się, że niektóre z publikowanych w prasie informacji, na które się powoływałem, nie były w pełni rzetelne. Dzięki jednak natychmiastowej reakcji czytelników mogłem je sprostować czy nawet usunąć. Za każdym razem podaję jednak źródło danych wprost lub za pośrednictwem hiperłącza, żeby każdy mógł skonfrontować jego treść także z moim komentarzem.