24 stycznia 2014

Co czyta się w Ministerstwie Edukacji Narodowej?
















Ciekaw byłem, co czyta się w MEN na koszt obywateli, z jakich źródeł czerpie swoją wiedzę o świecie oświatowym klasa urzędnicza w tym resorcie?

Wystarczy zajrzeć do zamówienia publicznego na dostarczenie określonych tytułów prasowych, by przekonać się, z czego wynika tak wysoki poziom alfabetyzmu funkcjonalnego kadr oświatowych. Oto bowiem zamówiono na ten rok kilkadziesiąt pism, które sam sklasyfikowałem według ich tytułów i założonych funkcji:

I. Dla potrzeb administracyjnych:
Archiwista Polski (to rozumiem, bo w końcu urzędnik musi wiedzieć, jak archiwizować dane), Atest (ciekawe, co zamierza się atestować, chyba wyposażenie klas dla pierwszoklasistów?); Błyskawica-Informacja miesięczna o stawkach robocizny oraz o cenach wybranych robót, materiałów i sprzętu (to jest potrzebne, jak wymienia się dywany w gabinetach władzy, żyrandole itp.); Biuletyn cen asortymentów robót; Biuletyn cen modernizacji i remontów; Biuletyn cen robót elektrycznych; Biuletyn cen robót instalacyjnych; Finanse Publiczne; Monitor Zamówień Publicznych; Przetargi Publiczne; Rachunkowość budżetowa; Serwis Płatnika ZUS; Serwis PP - Prawno Pracowniczy; Zamówienia Publiczne – DORADCA; Ubezpieczenia i Prawo Pracy; Biuletyn cen robót remontowo-budowlanych oraz zabytkowych; Biuletyn cen robót naziemnych i inżynieryjnych (te pisma urzędnicy muszą czytać, żeby kontrolować wymianę mebli, tapet, nieustanne remonty gmachu w al. Szucha 25 i ośrodkach szkoleniowych itp.); Informacja o cenach materiałów budowlanych; Informacja o cenach materiałów elektrycznych; Informacja o cenach materiałów instalacyjnych; Informacja o stawkach robocizny kosztorysowej oraz o cenach pracy sprzętu budowlanego; Murator (Może któryś z ministrów lub dyrektorów departamentów buduje sobie willę i musi się douczyć?);

- It w Administracji (to zapewne poligon doświadczalny dla cyfrowej szkoły); Państwo i prawo; Personel i Zarządzanie;

- Forum zamawiających i wykonawców; Ochrona mienia i informacji; Strażak; Przegląd Pożarniczy (to chyba przekazuje się b. premierowi Pawlakowi via wiceminister PSL); Brie;

II. Dla potrzeb departamentów edukacyjnych: : Bliżej Przedszkola, Doradca Dyrektora Szkoły, Doradca Dyrektora Przedszkola, Doradca Zawodowy, Dyrektor Szkoły, Edufakty - Uczę nowocześnie (teraz rozumiem, dlaczego zrezygnowano z moich felietonów. Trudno, by władza płaciła za czasopismo, w którym jest krytykowana), Głos Nauczycielski (trzeba kontrolować, co kombinuje ZNP), Przegląd Oświatowy (trzeba kontrolować, co kombinuje „Solidarność”?) Głos Pedagogiczny (tu nie trzeba kombinować), Nowe media, Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze, Spotkanie z zabytkami (miłośnik historii?)

III. Dla potrzeb gabinetu politycznego ministry, a może i jej samej: Do Rzeczy; Dziennik Gazeta Prawna; Dziennik Trybuna; Europejski Przegląd Sądowy; Fakt (ciekawe, kto to czyta?); Forbes (trzeba wiedzieć, jak się zaprezentować na salonach); Forum (jak nie zna się języków obcych, to czyta się przekłady prasowej "kaszanki"); Gazeta Polska (a nóż coś napiszą o rodowodach któregoś z urzędników czy ministrów); Gazeta Polska Codziennie (to z uwielbienia dla A Macierewicza); Nasz Dziennik (to z uwielbienia dla o. Tadeusza Rydzyka); Samorząd Terytorialny; Gazeta Samorządu i Administracji (by wiedzieć, czy kandydować do Sejmu czy jednak wcześniej do samorządu); Gazeta Wyborcza (jedyna, która zawsze chwali każdą władzę); Gość Niedzielny, Niedziela (gdyby trzeba było rozmawiać z Episkopatem); Media i Marketing (to jest konieczne, żeby wiedzieć, jak manipulować opinią publiczną i wprowadzać ją w błąd), Monitor Prawniczy (słusznie, trzeba wiedzieć, czy został już opublikowany kolejny bubel prawny); Newsweek; Przegląd; Przegląd Legislacyjny; Przegląd Obrony Cywilnej; Polityka; Polska; Press (dla rzecznika prasowego MEN), Przekrój; Puls Biznesu; Rzeczpospolita ; Super Express; Tygodnik Powszechny; Uważam Rze, W Sieci,; Wprost; Wspólnota.


Warto dostrzec proporcje między wyróżnionymi przeze mnie kategoriami czasopism, by zrozumieć, dlaczego Ministerstwo Edukacji Narodowej jest tak oświecone edukacyjnie, profesjonalnie i dlaczego musi wydawać kilkaset milionów Euro na diagnozowanie tego, o czym wszyscy nauczyciele i dyrektorzy szkół od dawna wiedzą? Jeśli ktoś pyta, czy w tym kraju skończył się socjalizm, to odpowiadam – NIE. Nadal władze, nie tylko tego resortu, kupują sobie z pieniędzy podatników prasę i czasopisma, które każdy z nich powinien prenumerować z własnej pensji, tak jak czynią to naukowcy, pracownicy kultury czy służby zdrowia. Ciekawe, według jakich kryteriów merytorycznych uzasadnione jest wydatkowanie x-tysięcy złotych na tego typu gadżety?


23 stycznia 2014

Pedagodzy pełnią kluczowe role w akademickim środowisku

Wczoraj dotarły do mnie dwie ważne wiadomości dla naszego środowiska: jedna z Zielonej Góry a druga z Warszawy. Ta pierwsza dotyczy nagłej zmiany na funkcji dziekana Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Zielonogórskiego, którą w tej kadencji pełniła pani dr hab. Ewa Narkiewicz-Niedbalec, prof. UZ. Dotychczasowa Dziekan Wydziału jest socjolożką, która z dużą życzliwością i wsparciem dla pedagogów podejmowała inicjatywy lokalne i krajowe we współpracy z Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN. Względy osobiste sprawiły, że zrezygnowała z funkcji, ale kieruję do Pani Profesor najserdeczniejsze życzenia, by w warunkach uwolnienia od stresujących powinności mogła odzyskać siły do dalszej pracy badawczej, dydaktycznej oraz interdyscyplinarnej współpracy naukowej.

Na Wydziale Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ musiały zostać przeprowadzone wybory dziekana, którym został dotychczasowy Prodziekan prof. UZ dr hab. Marek Furmanek. Nowy Dziekan jest pedagogiem, który w swoich badaniach zajmuje się edukacją medialną, technologiami kształcenia. Wspólnie z małżonką - prof. UZ dr hab. Wielisławą Osmańską-Furmanek, b. prorektor UZ został włączony przed kilku laty do mojego projektu związanego z przygotowaniem międzynarodowego podręcznika akademickiego "Pedagogika". W tomie 3 pt. "Subdyscypliny wiedzy pedagogicznej" znajduje się ich rozdział - PEDAGOGIKA MEDIÓW.


To właśnie dzięki zespołowi współpracowników obecnego Dziekana, a za zgodą JM Rektora UZ powstała na uczelnianej stronie domena Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, którą zarządza informacyjnie prof. UZ dr hab. Mirosław Kowalski - członek KNP PAN.

Życzę nowemu Dziekanowi kontynuacji prac związanych z dynamicznie rozwijającym się Wydziałem, który ma w swojej strukturze takie jednostki, jak: Instytut Socjologii, sześć Katedr: Katedrę Mediów i Technologii Informacyjnych, Katedrę Opieki, Terapii i Profilaktyki Społecznej, Katedrę Pedagogiki Społecznej, Katedrę Teorii i Filozofii Wychowania, Katedrę Wychowania Fizycznego, Katedrę Zdrowia Publicznego, pięć Zakładów: Zakład Animacji Kultury i Andragogiki, Zakład Edukacji Wczesnoszkolnej i Historii Wychowania, Zakład Metodologii Badań, Zakład Pedagogiki Szkolnej, Zakład Poradnictwa i Seksuologii oraz Pracownię Kształcenia Językowego.

Druga wiadomość pochodzi z Warszawy. Zostały bowiem ogłoszone wyniki wyborów członków, a następnie władz nowej kadencji Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, która jest organem przedstawicielskim nauki i szkolnictwa wyższego działającym w oparciu o ustawę Prawo o szkolnictwie wyższym. Ogromnie się cieszę, że w nowym składzie Rady znalazła się pedagog, profesor Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu dr hab. Małgorzata Sekułowicz. Obecność w tak szacownym gronie w Komisji Kształcenia Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest ważna, bowiem do głównych zadań Rady należą m.in. dotyczące jakości procesu kształcenia w szkolnictwie wyższym:

• wyrażanie opinii i przedstawianie wniosków we wszystkich sprawach dotyczących szkolnictwa wyższego, nauki, kultury i oświaty

• opiniowanie projektów aktów prawnych dotyczących szkolnictwa wyższego oraz rozwoju nauki i innowacyjności

• wyrażanie opinii w sprawie standardów kształcenia dla kierunków studiów

• przedstawianie ministrowi propozycji dotyczących wzorcowych opisów efektów kształcenia dla poszczególnych kierunków studiów

• opiniowanie wniosków jednostek organizacyjnych szkół wyższych, instytutów naukowych PAN, instytutów badawczych o przyznanie uprawnień do nadawania stopni naukowych.

Pani prof. DSW - Małgorzata Sekułowicz jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego (1991). To w tej Uczelni zdobywała naukowe szlify, najpierw w latach 1991-1997 jako asystentka, a następnie (w latach 1997-2003) jako adiunkt w Instytucie Pedagogiki UWr. W 1997 r. obroniła rozprawę doktorską, którą przygotowała pod kierunkiem pana prof. dr. hab. Tadeusza Gałkowskiego . Temat tej dysertacji brzmiał: Matki dzieci niepełnosprawnych wobec problemów życiowych”. W roku 2005 na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie sfinalizowała przewód habilitacyjny, którego podstawą była monografia „Wypalenie zawodowe nauczycieli placówek specjalnych”. Od roku 2003 jest pracownikiem Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, gdzie do roku 2006 była adiunktem, a od roku 2006 profesorem uczelnianym. Pani M. Sekułowicz została wybrana wiceprzewodniczącą Komisji Kształcenia Rady Głównej. Gratuluję!

22 stycznia 2014

POL-on jako sejf także fałszywych danych o szkolnictwie wyższym i jego kadrach













Elektroniczny Systemu Informacji o Szkolnictwie Wyższym służy... nie wiadomo komu. Jako ekspert Polskiej Komisji Akredytacyjnej uczestniczę w różnych okresach czasu w ocenie jakości kształcenia na kierunku pedagogika w uczelniach publicznych i niepublicznych. Do wglądu mam elektroniczną i drukowaną wersję Raportu Samooceny, który przygotowały zespoły kadr wszelkiej maści jednostki podlegające ocenie (akredytacja instytucjonalna) lub prowadzony w nich kierunek kształcenia (akredytacja kierunkowa). Wielokrotnie przekonujemy się, że dane zawarte przez władze niektórych jednostek dalece rozmijają się z prawdą. Wszyscy zdążyli się już nauczyć marketingu, w tym języka reklamy i manipulacji, toteż coraz częściej eksperci skupiają się nie na tym, jak jest tylko nad tym, dlaczego nie jest tak pięknie i mądrze, jak zostało to opisane w przesłanej dokumentacji.

Oczywiście, badamy różne aspekty jakości kształcenia, z wielu stron, sięgając do wielu źródeł i baz danych. Zadziwiające jest jednak to, że ekspert PKA, wykonując zadania związane z oceną jakości kształcenia, nie ma wglądu do bazy POL-on, która ponoć zawiera wiarygodne dane. Piszę "ponoć", gdyż jakiś czas temu b. ministra Barbara Kudrycka apelowała do władz uczelni (głównie prywatnych), o terminowe i rzetelne wprowadzanie informacji do POL-onu. Czy tak się stało, nie wiemy, bo i skąd. Nie mamy dostępu do danych, a zatem musimy weryfikować informacje z treścią dokumentów na miejscu. Tylko po co i komu ma służyć POL-on, skoro zapewne istotne informacje jakościowe są w nim skrywane jak w sejfie, a przecież wiedza o nich pozwoliłaby nie tylko kandydatom na studia, ale także kandydatom do podjęcia ewentualnej współpracy z daną uczelnią uniknąć pułapki nieuczciwości ze strony organu prowadzącego daną jednostkę?

Ponoć dzięki temu systemowi uczelnie miały weryfikować w nim m.in., czy studenci nie pobierają stypendiów na kilku kierunkach, a nauczyciele nie wykładają w innej szkole. To mnie akurat nie interesuje, a powinno być przedmiotem kontroli odpowiednich komórek MNiSW. Jako oceniającego, ale także interesuje mnie to, czy system, od którego może zależeć los studenta, wykładowców, profesorów i samej uczelni, jest pełny, zawierając wiarygodne i aktualizowane dane? Kiedy porównamy informacje z raportów z tymi, jakie są np. na stronach internetowych uczelni i innej, starej bazie OPI to się okazuje, że występujące w nich dane nie zawsze odzwierciedlają stan faktyczny, gdyż nie egzekwuje się i nie pociąga do odpowiedzialności władz uczelni z tytułu nieaktualizowania kluczowych informacji z chwilą zaistnienia zmian.

Przykłady:

Na stronie internetowej i w raportach szkoły znajdują się w komitetach programowych konferencji naukowych nazwiska osób już nieżyjących, albo w ogóle nieświadomych tego faktu;

Do dorobku naukowego zalicza się publikacje tych, którzy już dawno w tych szkołach nie pracują, a przypisuje się pozostałym ich publikacje z okresu pracy akademickiej, który nie ma nic wspólnego z ich obecnym miejsce pracy;

Wydawane przez szkołę czasopismo "naukowe" otrzymuje odpowiednią ilość punktów za zamieszczanie w nim artykuły naukowców z innych ośrodków akademickich, spoza jednostki wydającej czasopismo. Tymczasem redaktor pisma nie ujawnia w ankiecie dla MNiSW, że wielu spośród autorów opublikowanych tekstów jest zatrudnionych w jednostce wydającej to czasopismo, ale na drugim etacie czy w innej formie. Tym samym nie powinni być traktowani jako autorzy zewnętrzni. A są, ale dla ukrycia tego faktu podają afiliację innego miejsca zatrudnienia. Brak kontroli jakościowej sprawia, że wiele czasopism uzyskało punkty parametryczne, które zostały uzyskane w wyniku podania "niepełnych" danych;

Wiele wyższych szkół prywatnych posługuje się w informacjach publicznych przy nazwiskach części swoich kadr mianem "profesor" mimo, iż nie posiadają one naukowego tytułu profesora? Dewaluacja tego obciąża całe środowisko, bo poziom niektórych wykładowców obnoszących się tytułem, które nie posiadają, jest niższy niż niektórych młodych pracowników ze stopniem zawodowym magistra czy inżyniera;

Nie mogę sprawdzić w bazie POL-on, gdzie dany nauczyciel akademicki uzyskał stopień naukowy doktora habilitowanego czy tytuł naukowy profesora. Wszyscy mamy wprawdzie możliwość zajrzenia na stronę Ośrodka Przetwarzania Informacji, która zawiera dane o naukowcach, ale jest to interesujące dla badaczy źródło fałszowania i manipulowania danymi kadrowymi w naszym kraju. Dziwne, że jeszcze utrzymuje się tę bazę w takim stanie, bowiem wprowadza się w błąd jej czytelników. Dowód? Proszę bardzo. Wejdźcie na stronę OPI i wpiszcie nazwisko kogoś, kto posługuje się w szkole wyższej stopniem naukowym doktora habilitowanego np. z pedagogiki. Gwarantuję, że znajdziecie w główce rekordu informację np. dr hab. Iksiński, ale już nie macie możliwości zweryfikowania, czy występujące dane są prawdziwe.

Oto ktoś pisze w wierszu zatytułowanym "Rozprawa habilitacyjna" tak: - Uzyskany stopień doktor habilitowany nauk humanistycznych w zakresie pedagogiki, specjalność: praca socjalna Nie jest to prawdą, gdyż na słowackiej uczelni istnieje lub istniała możliwość uzyskania stopnia doktora habilitowanego odrębnie z pedagogiki oraz odrębnie z pracy socjalnej. W kraju naszych uroczych sąsiadów z południa "praca socjalna" nie jest subdyscypliną pedagogiki, tylko odrębną dyscypliną naukową. Jeżeli zatem Polak/Polka przedkłada dyplom ze słowackiej uczelni, w którym jest zapis o mianowaniu go/jej docentem pracy socjalnej, to ta dyscyplina ma tam odrębny numer statystyczny i odrębny status. W Polsce nie ma takiej dyscypliny naukowej jak praca socjalna. Posługiwanie się zatem stopniem doktora habilitowanego w specjalności "praca socjalna" i korzystanie z uprawnień samodzielnego pracownika naukowego "pedagogiki" a nawet "socjologii" czy "psychologii" - co ma miejsce w wielu polskich uczelniach i szkołach wyższych - jest ewidentnym kłamstwem i wprowadzaniem w błąd władz uczelni. Tym powinny zająć się odpowiednie służby, ale MNiSW nieustannie "zamiata sprawę pod dywan".

Inny, jakże charakterystyczny przykład manipulacji, a dotyczący także niektórych członków i ekspertów Polskiej Komisji Akredytacyjnej, na co nie raczyła zwrócić uwagi pani ministra B. Kudrycka mianując te osobę do składów oceniających jakość kształcenia tych, którzy przeszli rzetelnie drogę awansu naukowego w kraju lub poza jego granicami. Wpisujemy nazwisko takiej osoby i widzimy, że jako Ygrekowska ma przed nazwiskiem "dr hab." . Niestety, nie znajdziemy w jej danych żadnej adnotacji o tym, gdzie uzyskała stopień doktora habilitowanego, na podstawie jakiej pracy i kto recenzował jej dorobek? DUCH ŚWIĘTY? Na jakiej podstawie dopuszcza MNiSW do takich manipulacji i jeszcze nominuje taką osobę do rangi państwowego kontrolera jakości kształcenia i prowadzonych w uniwersytetach badan naukowych? Komu na tym zależało, by niszczyć podstawy rzetelności akademickiej w strukturach Polskiej Komisji Akredytacyjnej? Dlaczego członkini PKA nie chwali się w tej bazie danych żadnymi własnymi publikacjami naukowymi, ale ocenia jakość prowadzonych badań naukowych w uczelniach akademickich, przed którymi "uciekła" na Słowację? Zajrzyjmy na stronę POL-on, a tam jest interesująca informacja przy nazwisku członka PKA: dr hab.: (klas. hist.) nauki humanistyczne > pedagogika > praca socjalna, pedagogika. Jakim prawem ta osoba jest w Polsce uznawana jako doktor habilitowany z pedagogiki, skoro uzyskała docenturę słowacką z "pracy socjalnej"? Takich kwiatków mamy w kraju wiele... tylko do czyjego są one kożucha?