23 maja 2020

Ewidentny konflikt interesów






Doktoranci pytają mnie, czy w Narodowym Centrum Badan i Rozwoju doszło do konfliktu interesów w wyniku przyznania bratu ówczesnego wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego, a obecnego ministra zdrowia wielomilionowych grantów na przedłożone projekty badawczo-wdrożeniowe. Ponoć pod latarnią jest najciemniej. 
  
Czym jest NCBiR? Cytuję:  

Narodowe Centrum Badań i Rozwoju jest agencją wykonawczą Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Powołane zostało latem 2007 roku jako jednostka realizująca zadania z zakresu polityki naukowej, naukowo-technicznej i innowacyjnej państwa. W momencie powstania było pierwszą jednostką tego typu, stworzoną jako platforma skutecznego dialogu między środowiskiem nauki i biznesu. 

Obecnie działa na podstawie ustawy z dnia 30 kwietnia 2010 roku o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (Dz. U. 2010, Nr 96 poz. 616). Wprowadzona jesienią 2010 roku reforma nauki pozwoliła Centrum na większą swobodę w dysponowaniu środkami finansowymi, w ramach strategicznego programu badań.

Dodatkowo 1 września 2011 roku NCBR poszerzyło zakres swojej działalności o nowe inicjatywy i możliwości. Przejmując od Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego funkcję Instytucji Pośredniczącej w trzech programach operacyjnych: Kapitał Ludzki, Innowacyjna Gospodarka oraz Infrastruktura i Środowisko, stało się jednym z największych centrów wspierania innowacyjności w Polsce. W unijnej perspektywie finansowej 2014-2020 NCBR pełni funkcję Instytucji Pośredniczącej w programach operacyjnych: Inteligentny Rozwój oraz Wiedza Edukacja Rozwój.

Działalność Centrum finansowana jest ze środków skarbu państwa oraz funduszy Unii Europejskiej. 

Tego typu instytucje publiczne muszą kierować się prawem i etyką, a nie tylko regulacjami organizacyjno-ekonomicznymi. Kluczowa jest zatem w przypadku powyższych zastrzeżeń do obecnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego  - kwestia etyczna, która  znajduje swoje odzwierciedlenie w kodeksie etycznym jako m.in.: 

Zasada bezstronności

Nie ulegamy naciskom i wpływom powodującym naruszenie zasady celowości, praworządności lub profesjonalizmu oraz równo traktujemy wszystkich Beneficjentów. Przestrzegamy procedur mających na celu przeciwdziałanie konfliktom interesów, nie przyjmujemy żadnych korzyści majątkowych ani osobistych od Beneficjentów w związku z realizowanymi zadaniami oraz zachowujemy neutralność polityczną w realizacji naszych obowiązków.

Nie ma w kodeksie etyki NCBiR rozwinięcia kwestii "konfliktu interesów". Niby nie trzeba, bo w końcu naukowcy powinni postępować zgodnie z etyką, bez odwoływania się do jakichkolwiek kodeksów czy pouczeń. 

Jak widać, w Polsce A.D. 2020 trzeba tworzyć kodeksy, które, choć nie zastępują ogólnie obowiązujących norm oraz prawa, to jednak akcentują najczęściej naruszane zasady

Jak podaje NCBiR

Kodeks ma także ułatwić pracownikom refleksję i odpowiedź na pytanie „Jak powinnam/powinienem się zachowywać, by pozostać w zgodzie ze wspólnie podzielanymi wartościami i misją Centrum? 

Jak zatem czują się z oskarżeniami wobec ministra Ł. Szumowskiego pracownicy NCBiR? Czy oni znają swój Kodeks?  Trudno jest przejść obojętnie wobec kolejnych doniesień dziennikarzy.  

Spółka Life Science Innovations związana z braćmi Szumowskimi otrzymała 24 mln dotacji z NCBR na projekt, w którym Łukasz Szumowski miał pełnić kluczową rolę. 

Rzecz nie dotyczy wysokości dofinansowań, gdyż badania naukowe w naukach medycznych są bardzo kosztowne.  Problemem nie jest fakt, że "(...) spółki rodziny szefa resortu zdrowia miały dostać w czasie rządów PiS nie 140 milionów złotych, a co najmniej 160".

Wczoraj politycy opozycji ujawnili, że brat ministra zdrowia, który ubiegał się o dotacje, był ekspertem w NCBiR. Czy w tym samym czasie, kiedy składał wniosek?    

Jak się okazuje: (...) w przypadku niektórych wniosków "wnioskodawcy nie tylko wiedzieli kto ocenia ich wnioski, ale znali się z ekspertami, a nawet oceniali sobie wnioski nawzajem, co stanowiło naruszenie procedur" i stawiało wnioskodawców "w uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do pozostałych beneficjentów".

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie korupcji w NCBiR od 2016 r. Mamy 2020 r.  

To chyba czas jeszcze zajrzeć do dokumentacji Narodowego Centrum Nauki. Tam też są beneficjenci grantów w różnych dziedzinach nauk.  

Okres wyborczy sprzyja zainteresowaniu polityków patologią w środowiskach władzy i opozycji.    

Presja światopoglądowa, bądź polityczna, interes ekonomiczny czy finansowy mogą się przyczynić do pojawienia się w działalności naukowej korupcji i jej uzależnienia od pozanaukowych wpływów. Dlatego też, dla utrzymania wiarygodności nauki, pracownicy naukowi muszą strzec swej bezinteresowności i dbać o to, aby pozostać zawsze niezależnymi oraz bezstronnymi i zachować swobodę stosowania uznanych wspólnie praw i kryteriów. [NAUKA  3/2012  • 33-46 ] 

Czym jest konflikt interesów?  Może politycy i urzędnicy państwowi powinni odbyć specjalne szkolenia w tym zakresie lub poczytać na ten temat? 

Konflikt interesów to zjawisko stare jak świat albo co najmniej stare jak Księga Rodzaju. Najczęściej odwołuje się do tzw. podwójnej lojalności, czyli sytuacji, w której dana jednostka lub podmiot nie są w stanie zachować potrzebnego obiektywizmu, ponieważ ich własny interes koliduje z interesem innych, z którymi również w pewien sposób są związani. Kolokwialnie mówiąc, nikt nie może dwóm panom służyć ani nikt nie może być wiarygodnym świadkiem we własnej sprawie. 

22 maja 2020

Kształcić każdy może lepiej lub nawet jeszcze gorzej, ale co to MNiSW obchodzi, jak to komu wychodzi



Coraz częściej dostaję listy od osób zainteresowanych studiami podyplomowymi. Nie wiedzą, czy to, co oferuje jakaś wyższa szkoła zawodowa, będzie przez pracodawcę uznane, czy nie. To jest - rzecz jasna - odwrócenie znaczenia takich studiów.  

Nie temu one miały służyć, by zapewnić zainteresowanym określony certyfikat, dyplom, ale by osoba mająca osobistą potrzebę dalszego uczenia się miała szansę na aktualizację wiedzy, zdobycie nowych kompetencji, umiejętności, wejście do sieci społecznej profesjonalistów o określonym profilu zawodowym.      

Tymczasem od 30 lat transformacji niweczy się ideę uczenia się przez całe życie, zastępując ją kolekcjonowaniem kolejnych dyplomów, certyfikatów, potwierdzeń o braniu w czymś udziału. 

Ta patologia jest coraz bardziej widoczna także w portfolio kandydatów do awansu naukowego. Odnoszę wrażenie, jakbyśmy przestali wierzyć  komukolwiek w cokolwiek, jeśli nie załączy kopii jakiegoś potwierdzenia. Totalny brak kultury zaufania. 

Mamy w Polsce kilkaset państwowych i prywatnych wyższych szkół akademickich oraz zawodowych. Każda z nich oferuje mniej lub więcej różnego rodzaju studiów podyplomowych. Mogą? Chcą? Potrafią?  

Oto dylemat, przed którym stają potencjalni ich klienci (usuwam dane adresowe):

Miałem ochotę się zapisać na studia podyplomowe na konkretnej uczelni. Po przeczytaniu artykułu Pana Profesora zdałem sobie sprawę, że uczelnia może wprowadzać potencjalnych studentów w błąd, gdyż nie ma uprawnień do prowadzenia podobnych kierunków na studiach II lub II stopnia. 

Chciałbym aby Pan potwierdził czy tutaj rzeczywiście może dochodzić do poważnych nadużyć czy jednak uczelnia może mieć prawo do prowadzenia studiów podyplomowych jakie przedstawia w ofercie. Mam na myśli uczelnię w X, która obecnie prowadzi jedynie studia I stopnia na kierunku: Y. Link: .......  . Jednocześnie prowadzi studia podyplomowe z niesamowicie rozbudowanej listy kierunków.  Proszę zobaczyć: ...................... Gdzie w prawie jest zapis o tym, że tego typu działalność jest zakazana, jeśli chodzi o studia podyplomowe? Czy prawo tutaj rzeczywiście jest jednoznaczne? Prosiłbym o potwierdzenie.   

Cóż można odpowiedzieć na tego typu pytanie?  EDUKACJA w sektorze szkolnictwa wyższego jest od 1990 r. częściowo sferą także nieetycznego biznesu. Wyższa szkoła zawodowa zatrudnia na umowy śmieciowe wolne na rynku pracy osoby ze stopniem naukowym doktora (profesorów nie muszą, bo "platformersi z peeselowcami" do tego dopuścili, likwidując profesjonalną przyzwoitość w tym zakresie) oraz praktyków z doświadczeniem  zawodowym (co nie oznacza, że refleksyjnych, aktualizujących swoją wiedzę) i zarabia na częściowo bardzo dobrym kształceniu zawodowym, ale i jedynie na "sprzedawaniu dyplomów". Ba, nawet zamiast jednego doktora można zatrudniać dwóch magistrów. Są tańsi. 

Po zlikwidowaniu akredytacji instytucjonalnej w zasadzie od lat nie istnieją już żadne wymogi odnośnie sprawdzania jakości studiów podyplomowych. Nikt przecież tego nie sprawdza, ani nie akredytuje. 

W pracach nad standardami kształcenia zawodowego, nauczycielskiego eksperci wielokrotnie dopominali się w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego,  by studia podyplomowe mogły prowadzić tylko te uczelnie i w ramach tej dyscypliny wiedzy, z jakiej mają prawo do kształcenia na studiach II stopnia z tego zakresu. 

Resort pod wodzą Jarosława Gowina nie przyjął takiego apelu, toteż nie ma żadnych wymogów w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym.  Były już minister wprawdzie obiecał, że w nowelizacji znajdzie się konieczność prowadzenia nadzoru nad byle-jakością studiów podyplomowych, ale... obietnicy nie spełnił. 

Ktoś ma w tym konkretny, biznesowy interes? 

Szanowny kliencie poszukiwanych studiów podyplomowych. Jeżeli chcesz się naprawdę czegoś nauczyć, a nie zależy ci tylko na dyplomie, to sprawdź, co to za szkoła/uczelnia, kto jest jej założycielem, jaką ma kadrę, czego można się o tej kadrze dowiedzieć (poza imieniem i nazwiskiem), jakich ma specjalistów i o jakich kwalifikacjach oraz osiągnięciach.   

21 maja 2020

Pedagogika na USB



Profesor Władysława Szulakiewicz opublikowała studium historyczno-problemowe na temat pedagogiki na Uniwersytecie Stefana Batorego (USB) w Wilnie. Jak pisze w przedmowie, nie można było nie dostrzec w historiografii edukacyjnej roli tego Uniwersytetu w rozwoju polskiej myśli pedagogicznej. W 2019 r. miała miejsce setna rocznica wskrzeszenia Uniwersytetu Wileńskiego. 

Studiujący współcześnie pedagogikę zaczynają do historii wychowania i oświaty, ale niektóre z postaci wydają się im zupełnie już nieznane, pomijane czy nawet z jakiegoś powodu przemilczane, a tym samym nieobecne w kulturze osobistej każdego profesjonalisty. 

Każdy z nas jednak zdobywał wykształcenie dzięki osiągnięciom wcześniejszych pokoleń, których badania i publikacje w większym lub mniejszym stopniu rzutowały także na dzisiejsze kadr akademickie.  

Uniwersytet Stefana Batorego powstał w 1919 r. , ale pierwsza Katedra Pedagogiki została w nim powołana do życia na Wydziale Humanistycznym dopiero w 1937 r. Jednak kształcenie nauczycieli gimnazjalnych odbywało się już od pierwszych dni działania Uczelni dzięki zatrudnieniu w niej wyjątkowych kadr akademickich, m.in. Feliksa Koniecznego, Wincentego Lutosławskiego, Mariana Zdziechowskiego, Mariana Massoniusa  i Władysława Tatarkiewicza.

O kierowanie Katedrą ubiegali się tak znakomici uczeni, jak Stefan Szuman, Józef Chałasiński, Ludwik  Jaxa-Bykowski, Sergiusz Hessen, Bogdan Suchodolski, Kazimierz Sośnicki, Mieczysław Ziemnowicz, ale konkurs wygrał Ludwik Chmaj. Niestety, rozwój Katedry i pedagogiki przerwała II wojna światowa, toteż był on zarazem ostatnim kierownikiem tej jednostki.   

Ówczesna pedagogika wpisywała się w misję USB, czemu dawali dowód w swoich wystąpieniach okolicznościowych rektorzy. Dzięki Autorce niniejszej publikacji czytamy jak np. wybitny astronom, Władysław Dziewulski jako rektor USB w latach 1924-1925 określał obowiązki naukowców: 

Dookoła katedr naszych, w pracowniach naszych powinniśmy wytworzyć podniosłą atmosferę nauki, zaszczepiając jednocześnie w sercach młodzieży szacunek i przywiązanie do nauki. Z drugiej strony, wy młodzi, winniście przejąć się tą atmosferą piękna i prawdy i rozszerzyć w duszach  Waszych kult nauki. A wówczas już samorzutnie zaczniecie oddziaływać na otoczenie Wasze [...]. 

Jeżeli przejmiecie się tymi ideałami, jakim tutaj hołdujemy, to staniecie się rozsadnikami kultury naszej Wszechnicy i będziecie łącznikiem pomiędzy społeczeństwem i Uniwersytetem. Wytworzy się wielka i silna spójnia zarówno moralna, jak i  umysłowa. Imię byłego studenta Uniwersytetu Wileńskiego stanie się synonimem jednostki prawej, dzielnej i dodatniej w życiu społecznym, stanie się godnością i zaszczytem; a znaczenie, powaga i chwała naszej wszechnicy będą wzrastały [s. 17].       
        
Ilu studentów, absolwentów czy uczonych tak silnie utożsamia się z wartościami nauki, postrzegając swoją uczelnię jako środowisko dążenia do prawdy z udziałem kompetentnych i autonomicznie moralnych osób? Jak troszczymy się o godność i zaszczyt uczelni, w której część jej pracowników i studentów za nic ma najwyższe wartości i szacunek dla naukowych dokonań?  

Jak mówił w swoim przesłaniu inaugurującym rok akademicki 1928/1929 rektor, prof. ks. Czesław Falkowski: 

Pamiętajcie o tem, że nauka tyle tylko jest zaletą  człowieka, ile ten umie pokazać jej wartość i korzyści w postępkach, a przez postępki wyrazić i utrzymać dostojność natury ludzkiej. Nie masz śmieszniejszego stworzenia, jak człowiek uczony w mowie i piśmie, a niedorzeczny w postępkach. Nauka bez obyczajów jest hańbą człowieka, a klęską dla społeczeństwa [s. 22]. 

Jak mogą kształcić do kierowania własnym losem w zgodzie z prawdą, dobrem i pięknem ci, którzy na co dzień zdradzają te wartości swoim postępowaniem? Czy sądzą, że młodzi naukowcy, studenci tego nie widzą?  Czy nie rozumieją, że nie tylko niszczą naukę, ale czyni ą miniaturą patologii "jutrzejszą Polskę"?     

Czy polska pedagogika stanie się - tak, jak tego oczekiwał Zygmunt Mysłakowski - wyrazem sumienia naszego narodu wchodząc bardzo głęboko w jego najistotniejsze zagadnienia bytu?  

PS.
Jak tłumaczą niektórzy autorzy i chyba nauczyciele akademiccy na język angielski nazwę Państwowej Uczelni im. Stefana Batorego w Skierniewicach (dawniej PWSZ)? State University of Stefan Batory in Skierniewice. Ignorancja to czy bezczelność?  

Na stronie tej szkoły zawodowej widnieje nazwa: State College of Applied Sciences in Skierniewice.