13 maja 2020

Wybory rektorów wyjściem z ostrego cienia wirusowej mgły



Pandemia ograniczyła nie tylko swobody obywatelskie, ale i akademickie. Na szczęście uczelnie zaczynają oswajać się z nową technologią komunikowania się na dystans, dzięki czemu możliwe są wybory ich władz, które są akurat w tym roku.  

Mamy na nowa kadencję 2020-2024 pierwszą wśród wybranych na rektora kobietę-pedagog. W minionym tygodniu odbyły się wybory w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, w których jedyną kandydatką była i została jednogłośnie wybrana przez 50 elektorów -  profesor wyjątkowej w Europie Uczelni -
dr hab. Barbara Marcinkowska.

W Akademii Pedagogiki Specjalnej, która będzie obchodzić za dwa lata swoje 100-lecie, kształci się nauczycieli i wychowawców w zakresie wszystkich specjalności pedagogiki specjalnej, ale także szeroko rozumianych pedagogów, pracowników służb socjalnych/społecznych,  edukatorów, socjologów i psychologów. Profesjonalizm, autentyczna radość służenia INNYM, pasja i zaangażowanie mistrzów tak wyjątkowych profesji jest znakiem firmowym i kulturowym tej Uczelni.

Rektor-elekt jest znana w środowisku akademickim jako ekspert nie tylko tej uczelni i nie tylko z racji pełnienia  w kończącej się kadencji funkcji prorektora ds. kształcenia, zaś wcześniej – w latach 2012–2016 – prodziekana Wydziału Nauk Pedagogicznych APS. Ma zatem znakomite doświadczenie w zakresie zarządzania procesami akademickimi w uczelni, w której się wykształciła i zdobywała kolejne stopnie naukowe. Od lat wspomaga proces legislacyjny w Ministerstwie Edukacji Narodowej w ramach powołanego tam zespołu do spraw specjalnych potrzeb edukacyjnych dzieci i młodzieży.

Jak  zapowiedziała w przedwyborczym wystąpieniu:

Z naszej misji wynika zobowiązanie do prowadzenia prac badawczych oraz kształcenia wysokospecjalistycznych kadr. Obie te ścieżki – nauka i dydaktyka – jako realizacja służby społecznej są równoważne i odzwierciedlają specyfikę Akademii (…) Nie będę składała obietnic, ale chcę się zobowiązać do przedkładania dobra uczelni ponad wszystko inne, do transparentności zarządzania i otwartości na każdy pomysł, który przysłuży się uczelni.  

Barbara Marcinkowska ukończyła Wyższą Szkołę Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie (poprzedniczka Akademii Pedagogiki Specjalnej) w 1991 roku. Cztery lata później na podstawie dysertacji doktorskiej  p.t. Potrzeby zawodowe i poczucie kontroli nauczycielek klas I–III szkół podstawowych dla lekko upośledzonych umysłowo i szkół ogólnodostępnych (studium porównawcze) uzyskała stopień naukowy doktora nauk humanistycznych w dyscyplinie pedagogika. 


W 2014 r. B. Marcinkowska habilitowała się w dziedzinie nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika przedkładając jako swoje główne osiągnięcie naukowe monografię z pedagogiki specjalnej p.t. Model kompetencji komunikacyjnych osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną – w poszukiwaniu wzajemności i współpracy.



Badania naukowe prof. APS B. Marcinkowska prowadzi w Zakładzie Edukacji i Rehabilitacji Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Instytutu Pedagogiki Specjalnej. 

Jej zainteresowania naukowe obejmują: 

rozpoznawanie możliwości i ograniczeń osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną i z niepełnosprawnością sprzężoną; 

komunikację osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną – diagnozę i wspieranie rozwoju; 

rehabilitację osób z głębszą niepełnosprawnością intelektualną i z niepełnosprawnością sprzężoną; 

wspieranie nauczycieli w wypełnianiu zadań wynikających z kształcenia uczniów z niepełnosprawnością w placówkach integracyjnych i ogólnodostępnych.


Przed Jej Magnificencją stoją zadania związane z kontynuacją wdrażania nowych ustaw i rozporządzeń Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach reformy akademickiej, ale także reorientujące procesy zarządzania w związku z panującą pandemią Covid - 19. 

Na szczęście w APS jest znakomity zespół współpracowników, oddanych nauce i kształceniu nauczycieli akademickich, wrażliwą, bo adekwatnie do własnych pasji, rekrutowaną młodzież akademicką na studia wszystkich stopni, zaś rozpoczęta przez obecnego Rektora prof. dr. hab. Stefana M. Kwiatkowskiego budowa kolejnego skrzydła Akademii będzie - po jej zakończeniu w sierpniu 2022 r. - służyć poprawie warunków pracy, studiowania i prowadzenia badań w APS.   



  

      

12 maja 2020

Kiedy recenzenci wydawniczy przestaną popierać pedagogiczne buble?





Mam tego świadomość, że profesorom: Tadeuszowi Pilchowi, Krzysztofowi Konarzewskiemu,  Krzysztofowi Rubasze, Stanisławowi Palce, Heliodorowi Muszyńskiemu, Bolesławowi Niemierce czy Ewie Wysockiej  jako autorom często przywoływanych przez naukowców ich rozpraw z metodologii badań pedagogicznych może być przykro, że po tylu latach istnienia na rynku wydawniczym i w środowisku akademickim ich podręczników, właściwie  niewiele zmienia się w praktyce oświatowych badań empirycznych. 

To, że krytykowane w moim blogu i czasopismach naukowych publikacje oraz pseudonaukowe raporty licznie  "zaśmiecają" polską pedagogikę i przynoszą wstyd całemu środowisku, też niczego nie zmienia, skoro nie włączają się do rzetelnej krytyki nie tylko autorzy podręczników z metodologii, ale także ich czytelnicy.  

Tylko nieliczni nie boją się oburzonych spojrzeń koleżanek i kolegów, którzy woleliby udawać, że nie widzą błędów, badawczego kiczu. Co z tym fantem zrobić? Jak długo jeszcze musimy znosić bezkrytycznie wydawane buble pedagogiczne, które recenzowali wydawniczo profesorowie dopuszczając je do druku? Właściwie, kogo mamy krytykować - autorów czy recenzentów? Może jednak czas przyjrzeć się recenzentom wydawniczym, by wykazać, jak dalece wprowadzają w błąd, w samozachwyt autorów książek, które nie nadają się jako prace licencjackie, tymczasem składane są w ramach wniosku o nadanie stopnia... naukowego doktora habilitowanego!!! A może kryją się za poparciem patologii jakieś pozanaukowe interesy? 

Ostatnio ktoś zaproponował, by stworzyć "czarną listę pseudorecenzentów". Można byłoby jej w ogóle nie czytać, jeśli w stopce redakcyjnej widniałoby nazwisko recenzenta z takiej listy. Moim zdaniem jest to zbyt radykalne, bo przecież ten sam recenzent może rzetelnie ocenić książkę osoby X, natomiast przepuścić totalny kicz osoby Y. Nie można nie czytać, nie analizować, nie mieć nadziei, że może jednak tym razem ta osoba przyłożyła się do recenzji i możemy być mile zaskoczeni opublikowaną rozprawą.  

Wśród uczestników studiów doktoranckich tylko trzech  na sześciu wyraziło gotowość złożenia do druku krytycznej recenzji jednej z rozpraw pedagogicznych. Nie mogę jej w tej chwili wymienić, bo akurat trwa postępowanie habilitacyjne, w którym ów bubel został przedłożony jako główne osiągnięcie naukowe doktora. Ciekaw jestem, czy ta praca przejdzie przez komisję i radę dyscypliny naukowej tylko dlatego, że nie o naukowe kryteria i wymagania tu chodzi, ale o coś zupełnie innego? Autor tej rozprawy może nawet nie wiedzieć, że popełnił w założeniach badawczych i konstrukcji własnych narzędzi badawczych (ankiety), skoro aż trzech recenzentów dopuściło jego książkę do druku. 

Drodzy pedagodzy! Młodzi pedagodzy! Czytajcie uważnie i piszcie, co tak naprawdę sądzicie o publikacji, której poziom jest poniżej standardów pracy licencjackiej, a została napisana przez osobę ze stopniem naukowym doktora. Może już dość tych kompromitujących naukę i nasze środowisko prac? Niech się wreszcie wstydzi ten, kto widzi.            
   

11 maja 2020

Pedagogika opiekuńcza zatrzymała się na poziomie praktyki


Kiedy pojawiła się książka Grażyny Genowefy Gajewskiej p.t. "Współczesne tendencje, problemy i wyzwania w opiece i wychowaniu. Teoria, metodyka i praktyka w opinii studentów" (Kraków: 2020) miałem nadzieję, że wreszcie ta dyscyplina nauk pedagogicznych odbije się od receptariusza zajęć, zabaw, technik, form i metod pracy, by dojść wreszcie do jakiejś teorii, a przynajmniej refleksji metateoretycznej, która sprowokuje pedagogów do konstruowania projektów badan podstawowych. Nie da się jednak tego czynić tak długo, jak długo będziemy tkwić na poziomie metodyki sprawowania opieki nad dzieckiem lub utyskiwania na jej niedoskonałości.

Książka zielonogórskiej uczonej okazuje się cenną z innego punktu widzenia, a mianowicie jest ona dowodem na to, jak dysproporcjonalny i nieefektywny jest proces kształcenia pedagogów społecznych w naszym kraju, skoro z przeprowadzonych przez nią badań sondażowych, ale i przywoływanych diagnoz autorów z innych ośrodków akademickich wynika, że:

- nadal nie ma teorii opieki, która zadowoliłaby współczesnych naukowców;

- zbyt dużo jest teorii wychowania natomiast zbyt mało rozpraw nawiązujących do nich a wykazujących możliwe czy potrzebne związki;

- za dużo wykorzystuje się w kształceniu nienaukowych, potocznych i jeszcze nieaktualnych źródeł wiedzy o opiece nad dzieckiem czy osobą dorosłą;

- studenci kierunku pedagogika, pedagodzy-praktycy najczęściej nie lubią przedmiotów teoretycznych, analizowania wiedzy ogólnej (s.27).

Trudno się dziwić, że i metodyka pracy opiekuńczo-wychowawczej jest niedopracowana, skoro nie ma dla niej teoretycznych podstaw.

Przywołana tu publikacja jest sygnałem alarmowym, by pedagodzy prowadzący zajęcia z pedagogiki opiekuńczej czy opiekuńczo-wychowawczej wzięli się wreszcie do pracy umysłowej i zaczęli zastanawiać się nad sensem własnej pracy akademickiej. Jeśli nie podejmą tego wyzwania, to kategoria opieki zostanie wchłonięta przez specjalistów od pracy socjalnej, familiologii czy pedagogiki społecznej. Może jest to właściwy moment, by przejść ku integracji z pozostałymi dyscyplinami nauk pedagogicznych wskazując im konieczne do zbadania pole problemowe.

Z rozprawy G.G. Gajewskiej wynika, że wyzwaniem dla pedagogów opiekuńczych jest lokalny system opieki i wychowania wraz z jego placówkami opiekuńczo-wychowawczymi. Ten jednak będzie ulegał ustawicznym zmianom, a przy tym tak często, jak często zmieniać się będą w strukturach władz centralnych politycy, którzy w systemie opieki widzą raczej straty niż korzyści. Trudno zatem, by byli zainteresowani konstruowaniem standardów w tej sferze na podstawie analiz modeli czy paradygmatów teoretycznych.

Ciekawe, aczkolwiek powierzchowne są cytowane wypowiedzi studentów pedagogiki Uniwersytetu Zielonogórskiego, mające wskazać na ich sposób pojmowania podstawowych pojęć pedagogicznych. Ciekawe, czy rzeczywiście jest tak źle w kształceniu kadr pedagogicznych, jak wynika to z cytowanych wypowiedzi studentów na s. 59-63? Może lepiej w takiej sytuacji nie kształcić studentów, skoro nie stać ich na głębszą refleksję, namysł? A może jest to wskaźnik kryzysu rozwojowego nowej generacji, o którym piszą socjolodzy?  

Powierzchowny poziom wiedzy pedagogicznej studentów studiów II stopnia sprawia, że poproszenie ich o wyrażenie opinii na temat współczesnych problemów i wyzwań w opiece oraz wychowaniu ma niską wartość poznawczą. Wytrawny badacz społeczny wie, że w badaniach empirycznych jedną z kluczowych zasad jest zasada intersubiektywnej komunikowalności. Może w tym tkwi powód takich a nie innych wyników?