22 lutego 2020

Prezydent Andrzej Duda podsumowuje nominacje profesorskie, ale... jego służby wprowadzają w błąd opinię publiczną


Kampania wyborcza rozkręca się z każdym dniem. Pojawiają się nowi kandydaci. Na portalu Prezydenta Andrzeja Dudy zostały opublikowane statystyki nominacji profesorskich. Jak odnotowano:

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w oparciu o wniosek Centralnej Komisji do Spraw Stopni i Tytułów nadaje tytuły profesorskie pracownikom nauki i sztuki oraz nauczycielom akademickim. Decyzję o nadaniu tytułu profesora Prezydent RP podejmuje w formie postanowienia, wcześniej kontrasygnowanego przez Prezesa Rady Ministrów. Indywidualne akty nadające przedmiotowy tytuł, profesorowie odbierają z rąk Prezydenta.

Nie bardzo rozumiem, skąd w komunikacie pojawił się zapis stwierdzający, że Prezydent podejmuje powyższą decyzję w formie postanowienia wcześniej kontrasygnowanego przez Prezesa Rady Ministrów? Co ma wspólnego z tymi nominacjami premier rządu? Premier rządu nie ma nic do powiedzenia w procesie nominacji profesorskich. Nie przewidziano dla niego żadnej roli w USTAWIE z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki
(Dz. U. Nr 65, poz. 595, z późn. zm.)!

Po dość długo trwającej procedurze recenzenckiej zgodnie z art. 28. 1. Rada właściwej jednostki organizacyjnej po podjęciu uchwały popierającej wniosek o nadanie tytułu profesora przesyła go wraz z aktami postępowania, w terminie 1 miesiąca od podjęcia uchwały, do Centralnej Komisji.

2. Centralna Komisja podejmuje uchwałę o przedstawieniu albo o odmowie przedstawienia kandydata do tytułu profesora w terminie do 6 miesięcy od dnia otrzymania uchwały.

3. Centralna Komisja, w terminie 1 miesiąca od podjęcia uchwały o przedstawieniu kandydata do tytułu, składa do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wniosek o nadanie tytułu profesora.



Byłoby dobrze, gdyby w świetle mającej miejsce od kilku miesięcy krytyki Prezydenta A. Dudy o odmowie nadania tytułu naukowego profesora pomimo przedstawienia uzasadnionego przez Centralną Komisję Do Spraw Stopni i Tytułów wniosku nie przerzucano na jakąś kontrasygnatę Prezesa Rady Ministrów, bo nie jest to zgodne z prawem. Prawdopodobnie służby w Kancelarii Prezydenta przekopiowały zapis, który dotyczy nominacji, ale nie profesorskich.

W wykazie danych statystycznych nie przewidziano kolumny dotyczącej odmów Prezydenta. Ilu zatem doktorów habilitowanych w ciągu minionych pięciu lat nie otrzymało tytułu naukowego profesora i w jakich dziedzinach oraz dyscyplinach naukowych? Kiedy przyjrzymy się danym statystycznym, to możemy zauważyć, że w roku 2019 a w stosunku do roku 2016 jedynie w naukach medycznych (91 w 2016 : 89 w 2019), naukach o kulturze fizycznej (3:2), naukach chemicznych (17:18), naukach fizycznych (14:11) ma miejsce względnie stała liczba nadanych tytułów naukowych profesora.

Natomiast wyraźny spadek, który wcale nie musi wynikać z odmów Prezydenta RP, ma miejsce w analogicznym okresie czasu w dziedzinie nauk humanistycznych (82:33), społecznych (27:13) i nauk prawnych (20:2)!

Czym tłumaczyć to zjawisko, że w jednych dziedzinach nauk przybywa profesorów np. w naukach biologicznych (12:22), naukach ekonomicznych (8:16), naukach farmaceutycznych (5:11) lub ma miejsce względnie zrównoważona reprodukcja np. w naukach matematycznych (7:7), a w innych dziedzinach nauk ubywa nam profesorów?

21 lutego 2020

Im więcej , tym gorzej



Nie jest żadnym odkryciem teza, że ilość nie przeradza się w jakość. Z tym fenomenem mamy do czynienia w naukach społecznych, gdy w grę wchodzi badanie powszechnie występujących zjawisk wychowawczych, edukacyjnych, terapeutycznych, opiekuńczych czy resocjalizacyjnych.


Mechanizmy wolnego rynku nie sprzyjają jakości w tych naukach, gdyż orientacja na maksymalizowanie finansowego zysku orientuje badacza na ilościowy wymiar jego pracy, która nie musi przekładać się na jakość. Ma to miejsce wówczas, gdy chce zarobić jak najwięcej wykorzystując posiadany już status profesjonalnego badacza, skoro ma stopień naukowy doktora psychologii, socjologii, pedagogiki, prawa czy nauk o polityce.

Nie jest jeszcze naukowcem w pełnym tego słowa znaczeniu, gdyż w Polsce taki status przysługuje osobom ze stopniem naukowym doktora habilitowanego (lub jemu równoważnym np.z art. 21a) lub tytułem naukowym profesora. Jednak niektórym doktorom wydaje się, że skoro uzyskali już ten stopień - a pozostawmy na boku kwestię jakości i powodów tego awansu -to mogą urynkowić swój dyplom, spieniężyć jego symboliczną kulturowo i akademicko wartość.

Zakładają firmę, fundację, otwierają działalność gospodarczą i tak długo, jak są jeszcze pracownikami uniwersyteckimi nadużywają marki swojej uczelni do powiększania poziomu wiarygodności własnej firmy i działań poza akademickim środowiskiem. Im więcej chcą zarobić, tym mają mniej czasu na samokształcenie, na inwestowanie we własną wiedzę i metodologiczne kompetencje.

Prawnicy prowadzą kancelarie adwokackie, biura porad prawnych, są sędziami, pedagodzy angażują się w pracę oświatową, opracowują i sprzedają pomoce dydaktyczne czy materiały diagnostyczne, zaś socjolodzy i politolodzy dorabiają w firmach konsultingowych, sondażowych itd., itp.

W pewnym momencie akademickiej pracy dowiadują się, że jednak powinni wykazać się osiągnięciami naukowymi, bo jak ich nie będzie w sprawozdaniu, to nadejdzie konieczność rozstania się z uniwersytetem. Pojawia się wówczas zdumienie a nawet oburzenie, bo przecież tyle lat już pracują w uczelni, prowadzili tyle zajęć dydaktycznych, angażowali się w dodatkowe sprawy organizacyjne, a nawet wyjeżdżali w ramach Erasmusa do innych państw, a teraz władze oczekują habilitacji. Oburzające.

Trzeba zatem szybciutko coś zorganizować w tej sprawie. Coś publikowali, coś wytworzyli, więc teraz trzeba to tylko zebrać do kupy i nadać kształt habilitacyjnego wniosku. W stosunku do tych, którzy żyli nauką, ustawicznie doskonalili swój warsztat badawczy, poszerzali wiedzę, nawiązywali współpracę międzynarodową a nawet składali wnioski grantowe, ci zarabiacze na innych są poza naukową konkurencją.

Nie rezygnują jednak nawet wówczas, kiedy w wyniku oceny są zwalniani z uczelni, gdyż i tak mają rzeczywiste źródło dochodów. Wszczynają jednak postępowanie habilitacyjne, bo jest im ono do czegoś potrzebne. Jakież więc miota nimi oburzenie, kiedy recenzujący ich "dorobek" profesorowie odmawiają nadania stopnia doktora habilitowanego. Toż to jest niedopuszczalne.

Wydaje się takim osobom, że można tu jeszcze coś załatwić, stąd w środowisku akademickim tak trudno jest o jakość, gdyż niektórzy uciekają się do różnych form korupcji, plagiaryzmu itp. Ktoś jest radnym lub posłem, więc może coś załatwić, inny ma firmę, kancelarię, więc tym bardziej służyć może wsparciem, jeszcze inny będzie szukał "dojścia" do recenzentów, byle tylko byle-jakość została upełnomocniona awansem.

Tak oto sprawdza się kopernikańskie prawo, że oto zły pieniądz wypiera lepszy. Jak długo?

Ps. Minister nauki i szkolnictwa wyższego otrzymał II miejsce w konkursie na największą "Klimatyczną bzdurę roku".


20 lutego 2020

Przeciwstawiać się kłamstwom i manipulacji


Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński mówił do pielgrzymów przybyłych do Piekar Śląskich w dn. 31 maja 1979 r.: "MÓWCIE PRAWDĘ JEDNI DRUGIM, BOŚCIE SOBIE BRAĆMI..." .

Otóż to. Kiedy dane środowisko społeczne jak np. rada pedagogiczna w szkole czy społeczność akademicka w jakiejś uczelni czy akademickim towarzystwie nie jest wspólnotą, ale jest zorientowana na wzajemną rywalizację między osobami, na wrogość, wyniszczenie, to będzie generować kłamstwa, pomówienia, insynuacje, byle tylko wprowadzić zakłócenie we wzajemnych relacjach, obniżyć status tych, którym nie można niczego zarzucić poza ich oddaniem i zaangażowaniem w pracę czy aktywność społeczną. To szkoła bez duszy, bo bezduszna we wzajemnych relacjach.

W szkole, w której jej dyrektor czy nauczyciel chciałby dokonać istotnego przełomu, odejść od dominującego minimalizmu, tumiwisizmu, obojętności, zerwać z gorsetem niemożności, niechęci, przeciętności, jeśli nie będzie miał za sobą większości w radzie pedagogicznej, to przegra z kretesem. Tą przegraną może być wypalenie zawodowe, utrata zdrowia a nawet życia, zerwanie więzi społecznych, alienacja, otaczająca go podejrzliwość, nieżyczliwość, aktywność pozorna nauczycieli i uczniów.

Zaczną się prowokacje, donosy, skargi, anonimy, insynuacje, bo ci, którzy z różnych powodów nie chcą być aktorami zmiany, stworzą front totalnej, jawnej lub ukrytej opozycji. Ta ostatnia jest bardziej bolesna dla innowatora, bo rozpozna ją zbyt późno, żeby mógł jeszcze cokolwiek skorygować w swoich działaniach. Jakich to łajdactw nie robiono w wielu placówkach, by uchronić się od autentycznego i zaangażowanego spełniania profesjonalnych obowiązków.

Nie lubi się tych, którzy wychodzą przed szereg, tych, którzy chcą czegoś więcej, niż reprodukcji zastanych procesów, rozwiązań czy wyników działań. Szkoła staje się polem walki nie tylko z materią organizacyjną, programową, metodyczną, z samym sobą, ale zarazem z innymi. Innowatorzy wchodzą w konfrontację z tymi, którym też powinno zależeć na uczniach, na sensie własnej pracy pedagogicznej.

Szkoła, w której panują - fałsz, półprawdy, niedomówienia, kłamstwa, manipulacje czy intrygi staje się toksycznym środowiskiem nie tylko dla sprawców i ich ofiar w nauczycielskim gronie, ale także dla uczniów. W takim środowisku jakaś jego część rezygnuje z własnej wolności i prawdy.

Prymas Tysiąclecia mówił o tym, by koniecznie przeciwstawiać się złu, a nie jego utwierdzaniu. Rodzice uczniów mogą tu być silnym wsparciem dla tych, którym chce się pracować dla uczniów i z uczniami. Milczenie jest dla obojętnych czy toksycznych nauczycieli "złotem", bowiem mogą bezkarnie poniewierać uczniami i sobą nawzajem. W wyniku takich postaw szkoła staje się środowiskiem kształcącym ludzi bez twarzy, bez sumienia, zobojętniałych na wartość pracy, indyferentnych, konformistów, na których nikt już nie będzie mógł liczyć.

Środowisko akademickie jest jeszcze bardziej dotknięte toksycznymi relacjami międzyludzkimi, bo tu w grę wchodzi kategoria "kariery naukowej". Może właśnie dlatego nigdy nie nastąpi w nim zjawisko odsłony rzeczywistych powodów godzenia w czyjąś godność lub też wystawianie jej na "sprzedaż" przez te osoby, które jej nie posiadają. Z pokalaną duszą i ciałem pną się ku kolejnym stopniom naukowym i funkcjom. Są zdolni obejść prawo, wymagania, normy z bezkrytycznym poczuciem uzyskanych "zasług".

"Podawanie nieprawdy i świadome wprowadzanie w błąd zawsze ma w sobie pragnienie sukcesu, którego jeszcze nie ma, ale który ma się pojawić w przyszłości". (R. Nęcek, Państwo w nauczaniu społecznym Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego, 2004, s. 108)