17 lutego 2020

Kolejna kompromitacja dr Joanny Gruby


W grudniu 2019 r. wpłynął do kwestor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie wniosek dr Joanny Gruby z woj. śląskiego w ramach ustawy o dostępie do informacji publicznej o przekazanie jej informacji, jaka kwota ze środków publicznych została przekazana na wydanie moich publikacji. Oczywiście należało też poinformować wnioskodawczynię o tym, ileż to książek, artykułów ośmieliłem się napisać i wydać korzystając ze środków publicznych. Zapadło wielkie zdumienie, bowiem nikt jeszcze nigdy nie dochodził tego typu spraw. Po co komu wiedza na ten temat?

Pani dr Joanna Gruba tłumaczyć się nie musi. Pisze, że mają jej udostępnić określone informacje, bez dyskusji, bo takie jest prawo. Podobnej treści roszczenie skierowała do władz Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie niektórzy mogli tylko popukać się znacząco w głowę, ale... jak ktoś chce mieć takie informacje, to nie ma problemu.

Administracja obu uczelni przygotowała konkretną odpowiedź, zamiast zająć się poważnymi sprawami dla nauki i obsługi pracowników czy studentów. W końcu mamy demokrację. Osobiście jestem zwolennikiem transparencji, więc nawet ucieszył mnie fakt, że sam dowiem się, ileż to kasy ktoś zarobił na moich publikacjach.

Pani Gruba nie jest bowiem w stanie zrozumieć, pojąć (swoim urażonym umysłem w wyniku wykazywania jej tego stanu przez wielu naukowców, ale i sędziów i prokuratorów), że naukowcy nie czerpią korzyści ze swojej pracy naukowo-badawczej, kiedy w grę wchodzi opublikowanie jej wyników. Na naszych publikacjach, a więc korzysta ze środków publicznych i tym samym zarabia:

- redaktor książki,

- recenzent książki,

- składacz tekstu,

- ilustrator,

- drukarz,

- uczelnia (wydawca) sprzedająca dany tytuł.

Autor nie tylko nie zarabia, ale utrzymuje przy profesjonalnym życiu wiele osób. Tymczasem ignorantka przytacza ogólną kwotę, która została przeznaczona ze środków publicznych, na wydanie publikacji prof. dr hab. Bogusława Śliwerskiego w latach 2009-2019:

1) 3240,54 zł Zrozumieć szkołę. Konteksty zmiany 1 Szymański Mirosław Józef, Walasek-Jarosz Barbara, Zuzanna Zbróg ( red. ), 2016, Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej, ISBN 978-83- 64953-53-8, - jest to koszt poniesiony przez APS za całość publikacji, APS nie dysponuje rozróżnieniem tej kwoty na poszczególne artykuły.

2) 5852,00 zł Pedagogika dialogu. Emancypacyjny potencjał dialogu / Jankowska Dorota Małgorzata ( red, ), 2017, ISBN 9788364953965 - jest to koszt poniesiony przez APS za całość publikacji, APS nie dysponuje rozróżnieniem tej kwoty na poszczególne artykuły.

3) 6176,90 zł Pedagogika ogólna. Podstawowe prawidłowości, Kraków: Oficyna Wydawnicza _Impuls- 2012, ISBN 978-83-62828-17-3, nakład 600 egz. — publikacja współfinansowana w ramach projektu „Kompleksowy program doskonalenia potencjału dydaktycznego i organizacyjnego Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej" Numer projektu: UDA -POKL.04.01.01-00-319/08-00

Łącznie:15 269,44 zł


Wyjaśniam nieświadomej nonsensowności jej dochodzenia:

Książka nr 1) to praca zbiorowa nawet nie pod moją redakcją, w której znajduje się mój artykuł jako jeden z siedemnastu:

Najzabawniejsze jest to, że kwotę 3240,54 zł należy podzielić na 17 autorów, co wynosi 190, 62 zł na autora.

Książka nr 2 to także praca zbiorowa, nie pod moją redakcją, w której znajduje się mój skromny artykuł jako jeden z 22, tym samym, gdyby pani Gruba była uczciwa w swoich wyliczeniach, to powinna stwierdzić, że Wydawnictwo - a nie Śliwerski - zainwestowało w artykuł każdego z 22 autorów 26, 59 zł. .

Wreszcie książka nr 3 - tu błędnie Wydawnictwo APS poinformowało panią Gruby, że została ona wydana przez Oficynę Wydawniczą "Impuls" w ramach w/w projektu. Otóż nie jest to prawdą. Książka ukazała się w Wydawnictwie APS (ISBN 978-83-62828-17-3) jako podręcznik akademicki, który został bezpłatnie rozdany studentom wszystkich typów studiów, a ja nie miałem z tego tytułu żadnego honorarium. Pani J. Gruba nawet nie przeczytała, więc może sobie wyciągać z tego jakie tylko chce wnioski.

Natomiast Uniwersytet Łódzki wydał moją książkę p.t. "Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2005-2016" w wersji drukowanej i e-book-owej ponosząc z tego tytułu koszt 9400,-zł. Książka rozeszła się w ciągu 2 miesięcy i trzeba było szybko zrobić dodruk. Jako autor naukowej monografii nie otrzymałem z tego tytułu ani jednej złotówki! To w końcu kto powinien mieć tu pretensje i do kogo? Może pani dr J. Gruba sfinansuje moje kolejne książki, skoro jest tak bardzo zainteresowana moją twórczością? A może ta pani chciała habilitować się na Słowacji i teraz ma o to żal, że ścieżka została ukrócona?


Muszę zatem zmartwić panią doktor, bo jak sobie dobrze policzy, to z budżetów obu uczelni wydano na moje publikacje 15 794,11 zł. A ja chciałbym wiedzieć, ile na tych publikacjach oba wydawnictwa zarobiły na moich rozprawach? Może pani doktor to sprawdzi? Może pomoże nam ustalić, jaki jest los naukowca, na którego rozprawach zarabiają wszyscy, tylko nie on? Rzecz jasna, nie mam o to żalu, ani pretensji. Uważam, że skoro pracuję w uczelni publicznej a ta wydaje moje artykuły czy książki, to niech służą tym, którzy je (d-)oceniają. Wydawnictwo APS udostępnia bezpłatnie większość swoich publikacji.

Czy pani dr J. Gruba uda się w związku z tym do prokuratury, by oskarżyć wydawców o bezpłatne upowszechnianie rozpraw naukowych, których wydanie było możliwe dzięki środkom publicznym? Czy pani J. Gruba nie ma jakichś osobistych kłopotów, problemów, że zajmuje się takimi bzdetami, wzbudzając podejrzenia o coś nieprawidłowego? Może taki dr Józef Wieczorek czy dr Herbert Kopiec jako wybitni komentatorzy stanu polskiej pedagogiki mogliby pomóc tej pani, bo zdaje się, że wymaga tego w różnych zakresach? Szkoda człowieka, a ich mądrość może dobrze posłużyć rozumiejącemu wglądowi w naukę i obowiązujące w niej standardy.

Tymczasem mogę skonstatować: nie dość, że pani dr J. Gruba jeszcze nie nauczyła się metodologii badań społecznych, jeszcze nie przeczytała wszystkich książek, które chciałaby zaklasyfikować do naukowych do czego przyznaje się na swoim portalu - jako ktoś, kto skompromitował się już wielokrotnie w szkolnictwie wyższym jako pseudonaukowiec, a jej macierzysty Uniwersytet Śląski rozwiązał z nią stosunek o pracę i odmówił - jak sama o tym pisze - przeprowadzenia kolejnego postępowania habilitacyjnego, to jeszcze dalej brnie w ignorancji, kompromitacji i nonsensownemu wystawianiu własnej osoby na pośmiewisko. Czy warto?

Czytelnicy bloga dalej czekają na wyjaśnienie, jak to jest możliwe, że osoba ze stopniem naukowym doktora nie potrafi skonstruować poprawnie narzędzia do najbardziej banalnego kwestionariusza ankiety? Studenci uczą się na kompromitujących ją błędach, ale może wreszcie skonstruowałaby coś porządnego? Pan prezydent się uczy, codziennie, wszędzie. Może i pani doktor też zacznie?

Zaczynam poważnie martwić się o moje koleżanki i kolegów, którzy wydają swoje rozprawy tylko i wyłącznie w uniwersyteckich oficynach. Wkrótce pani dr Joanna Gruba zapewne zacznie dochodzić, ileż to z publicznej kasy wydatkowano na ich książki? Moje kilka sztuk, to pikuś przy wielu profesorach i doktorach, którzy są uczonymi z klasą, a wydali kilkanaście książek autorskich i pod swoją redakcją.

16 lutego 2020

Facebookowa kampania wyborcza z socjologicznie uzasadnianą stronniczością w tle


Skoro na konwencji partii władzy pojawiła się reklama Facebooka wraz z apelem, by wszyscy jej zwolennicy byli aktywni na fejsie, to nie ma co, trzeba stamtąd uciekać. Teraz bowiem już nie odróżnimy hejterów, trolli, kłamców, manipulatorów od rzeczników prawdy. Coraz częściej spotykam się z uwiedzionymi przez postprawdę, wierzącymi w brednie, które są tam publikowane, a przecież nie bez powodu czasopisma i media "władzy" uzyskały dotację, by przekonać obywateli do utrzymania lub wyboru tego czy innego kandydata na prezydenta.

Mam tyle ciekawych książek do przeczytania, tyle jeszcze interesujących działań w zakresie kształcenia młodych kadr naukowych, kilka nowych projektów badawczych i związanych z nimi publikacji, że proszę się nie zdziwić z powodu mojej nieobecności na Facebooku. Czas na kwarantannę, na dystans do lawiny śmieci, pseudoinformacji, komentarzy i opinii, gdyż w czasach próby, doświadczeń wymagających szczerości, odwagi i uczciwości nagle znikają afirmanci, zachwycający się tym czy owym, upominający się o to czy owo.

Ciekaw jestem, czy autorzy książki "Państwo Platformy.Bilans zamknięcia" - A. Zybertowicz, A. Gurtowski i R. Sojak (Warszawa 2015) byliby w stanie napisać teraz książkę i wydać ją pod tytułem: "Państwo PiS. Bilans trwania"? Toruńscy przedstawiciele nauk społecznych, nauk socjologicznych, dzielą się z czytelnikami autorefleksją, iż w ogóle nie jest możliwe obiektywne spojrzenie na swój kraj. Można zatem per analogiam powtórzyć sformułowane przez nich pytanie - uwzględniając jedynie nazwę koalicji władzy - na następujące:

Czy jest możliwa sprawiedliwa ocena rządów koalicji Prawo i Sprawiedliwość – w latach 2015-2019? Zwłaszcza w sytuacji, gdy, czego nie ukrywają, polityczne sympatie autorów ulokowane są po tej właśnie stronie? I kto miałby uznać, że jakaś ocena jest sprawiedliwa? Czy w ogóle o swój kraj można troszczyć się w sposób naukowy? Na przykład, czy można w obiektywny sposób mierzyć jakość rządzenia? (s.15)

Autorzy stwierdzają, że wprawdzie istnieją naukowe metody pomiaru procesów społecznych, (..) ale stopień ich wiarygodności i użyteczności jest o wiele mniejszy, niż mogłoby się wydawać osobom pozostającym na zewnątrz badań naukowych (tamże, s. 18).

Słusznie stwierdzają, że brakuje w Polsce Centrum Analiz Strategicznych, a więc takiego ośrodka badań naukowych, którego celem byłoby diagnozowanie funkcji rzeczywistych organów władzy centralnej, polityki w skali makro - intra- i interpaństwowej. (…) Tylko taka instytucja, z odpowiednimi uprawnieniami, dostępem do informacji i gwarancją politycznej niezależności (rozumianej np. jako równowaga wpływów) mogłaby realizować w sposób ciągły i w pełni systematycznie zadanie (...).

Zbieramy dane i informacje dotyczące różnych aspektów funkcjonowania państwa. Zakładamy, że nagromadzenie informacji o negatywnych zjawiskach/faktach – zwłaszcza tych, które uporczywie powtarzają się od lat – pozwala wnioskować o systemowym charakterze niektórych patologii państwa, nawet jeśli charakter owego systemu pozostaje dla obywateli i badaczy zakryty. (s.18-19)
.

Przedmiotem takich badań powinna być polityka oświatowa/edukacyjna państwa, polityka kulturalna i w sferze szkolnictwa wyższego oraz nauki. Co jednak uczynić z przeświadczeniem, które stawia pod znakiem zapytania dotychczasowe socjologiczne, ekonomiczne a nawet edukacyjne raporty naukowe, skoro, jak piszą socjolodzy:

"Stronniczość jest naturalną ludzką postawą poznawczą. (…) Nasz umysł w taki sposób orientuje nas w otoczeniu, że wobec tego, co doświadczamy, bardzo rzadko zajmujemy neutralną postawę. Nasz naturalny odbiór rzeczywistości zawsze nasycony jest „ocennością”. (...) (…) te zbiorowości ludzkie, które nie są świadome swej naturalnej stronniczości – nierzadko prowadzącej także do poważnych błędów poznawczych – wikłają się w złudzenia, formują wyobrażenia , którymi nierzadko może zarządzać ktoś inny(s.22).


Uważajmy zatem, bo naszą stronniczością nie tylko do wyborów prezydenta RP już od dawna zarządzają jacyś inni, dla wielu z nas niewidoczni. Nie tylko na wybory należy iść z własną głową, sercem i rękoma, a nie z Facezbukiem.

(źródło : FILE PHOTO: Small toy figures are seen in front of Facebook logo in this illustration picture)

15 lutego 2020

Bezzasadność podnoszenia niektórych kwestii przez doktorów w skargach do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego


Podniosę we wpisie kwestie, które są przedmiotem kierowanych przez doktorów czy doktorów habilitowanych skarg do WSA w związku z odmową nadania im stopnia naukowego czy w sprawie postępowania o nadanie tytułu naukowego profesora. Korzystam w tym przypadku z orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego, w których zainteresowani znajdą odpowiednią wykładnię. Osoba ubiegająca się o nadanie stopnia doktora lub doktora habilitowanego może wnieść od uchwał, o których mowa w art. 14 ust. 2 i art. 18a ust. 11, jeżeli są one odmowne, odwołanie do Centralnej Komisji za pośrednictwem właściwej rady w terminie miesiąca od dnia doręczenia uchwały wraz z uzasadnieniem

Dla nauczycieli akademickich, którzy nie mają wykształcenia w naukach prawnych, nie są to łatwe zagadnienia, toteż najczęściej korzystają oni z usług kancelarii adwokackich. Te zaś przygotowują wnioski, mimo iż prawnicy są świadomi bezzasadności zawartych w nich niektórych treści. Różne są tego powody. Przegrana w WSA i NSA naraża naukowców na koszty, a przede wszystkim na stratę czasu i utratę zaufania do wymiaru sprawiedliwości. Skoro bowiem adwokat czy radca prawny zapewniał o wygranej, to dlaczego przegrali? "Wiadomo, wina jest po stronie sędziów" - powiadają.

Niektórzy mylnie uważają, że można w odwołaniu powoływać się na kodeks postępowania administracyjnego. Można, ale jest jedno ALE:

Postępowanie w sprawach o nadanie stopnia naukowego ma wyjątkowy charakter wynikający ze specyfiki tych spraw. Postępowanie to cechuje znaczna odrębność w stosunku do postępowania prowadzonego wprost na podstawie przepisów Kodeksu postępowania administracyjnego. Stosownie do art. 29 ust. 1 ww. ustawy, w postępowaniu tym przepisy k.p.a. mają odpowiednie zastosowanie w zakresie nieuregulowanym w ustawie. Oznacza to, że jeżeli omawiana ustawa zawiera szczególną regulację (lex specialis), to nie ma podstaw do stosowania w tym zakresie przepisów k.p.a. Oznacza to, że niektóre przepisy Kodeksu w ogóle nie znajdują w tym postępowaniu zastosowania (por. wyrok NSA z 20 kwietnia 2007 r., I OSK 1661/06).

Skargę do WSA można oprzeć na następujących podstawach:

1) naruszeniu prawa materialnego przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie; np. recenzent w postępowaniu nie uwzględnił wszystkich przedłożonych do oceny publikacji, co zostało udokumentowane w protokole z posiedzenia komisji habilitacyjnej i rady wydziału, a tym samym zapewne i w treści odwołania, albo przywołał dowody publikacje, które nie zostały wskazane przez habilitanta. Specyfika postępowania wyjaśniającego w ramach postępowania habilitacyjnego polega na tym, że ocenie podlega materiał dowodowy samodzielnie wybrany i przedstawiony przez habilitantkę wraz z wnioskiem o wszczęcie postępowania habilitacyjnego.

2) naruszeniu przepisów postępowania, jeżeli uchybienie to mogło mieć istotny wpływ na wynik sprawy
np. naruszenie ustawowej procedury w postępowaniu habilitacyjnym.


Oto kilka spraw oczywistych, chociaż nie dla większości z nas:

1) Sądy administracyjne nie nie mają kompetencji do rozstrzygania, czy osoba ubiegająca się o uzyskanie stopnia naukowego doktora habilitowanego posiada znaczny dorobek naukowy, a przedłożona przez kandydata rozprawa habilitacyjna stanowi znaczny wkład w rozwój określonej dyscypliny naukowej.

Sąd administracyjny (...) nie jest uprawniony do merytorycznej kontroli recenzji stanowiących m. in. podstawę wydania uchwały przez Radę Wydziału. W ramach postępowania sądowego nie dochodzi tym samym do oceny trafności opinii recenzentów w aspekcie dorobku naukowego kandydata i wartości naukowej przedstawionej pracy habilitacyjnej, dlatego zarzuty w tym zakresie uznać należało za chybione.

Jeżeli zatem doktorzy chcą odwoływać się do wojewódzkiego sądu administracyjnego w powyższej kwestii muszą liczyć się z tym, że nie będą one przedmiotem badania.

Od tego jest:

- dla wniosków habilitacyjnych wszczętych do 30 kwietnia 2019 r. Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów

- dla wniosków wszczętych po 1 października 2019 r. - Rada Doskonałości Naukowej.

Każdy z tych organów powołuje w sprawie kompetentnych rzeczoznawców. Tylko te podmioty są uprawnione do rozstrzygania powyższej sprawy. W merytorycznym zakresie recenzenci powołani w postępowaniu przed Centralną Komisją mają obowiązek ocenić osiągnięcia naukowe habilitanta, a ich ocena ta nie podlega badaniu sądu.


2) Sądy administracyjne rozpatrują skargi w sprawach formalnych, a nie merytorycznych. Tym samym nie są powołane do rozstrzygnięcia, czy słusznie recenzje sporządzone w postępowaniu habilitacyjnym były negatywne w treści, pomimo, że we wszystkich recenzjach wyrażone zostało jednoznacznie pozytywne dla habilitanta stanowisko w odniesieniu do spełnienia przesłanek do uzyskania stopnia naukowego doktora habilitowanego.

3) Sądy administracyjne nie są powołane do oceny zasadności zakwestionowania przez radę wydziału (radę dyscypliny naukowej) złożonego przez habilitanta cyklu publikacji jako rzekomo powiązanych tematycznie z dyscypliną czy problematyką badawczą. Nie dotyczą one bowiem kwestii formalnych, lecz merytorycznych, które ostatecznie decydują o podjęciu uchwały przez uprawnione do tego organy kolegialne uczelni.