05 lutego 2020

Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - komentarze ekspertów/prawników











Wydawnictwo Wolters Kluwer wydało aż trzy - niezwykle obszerne - komentarze do prawa o szkolnictwie wyższym i nauce:

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, red. Jerzy Woźnicki, Iryna Degtyarova, Marcin Dokowicz, Maria Hulicka, Tomasz Jędrzejewski, Anna Mrozowska, Paweł Wojciechowski, Jerzy Woźnicki;

* Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz, Hubert Izdebski, Jan Michał Zieliński;

* Akademickie prawo zatrudnienia. Komentarz. red. Krzysztof Wojciech Baran, Izabela Florczak, Zbigniew Góral, Daniel Książek , Tadeusz Kuczyński, Mariusz Lekston, Anna Musiała, Iwona Sierocka , Krzysztof Ślebzak, Elżbieta Ura, Krzysztof Wojciech Baran, Aleksandra Bocheńska, Tadeusz Nycz, Dominik Wajda.

Pierwsze dwie publikacje pod redakcją profesorów: Jerzego Woźnickiego (z zespołem) i Huberta Izdebskiego wraz z Janem Michałem Zielińskim kompleksowo komentują przepisy ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Prawnicy odwołują się w swoich analizach także do innych aktów i wcześniejszego ustawodawstwa, w tym do wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych czy nawet NSA przedstawiając interpretacje przepisów oraz do już opublikowanych na łamach czasopiśmiennictwa czy rozpraw z nauk prawnych analiz innych prawników.

Autorzy uwzględniają problemy, które rodzą ustawowe zapisy, bowiem nie są one "zero-jedynkowe", jednoznaczne. Wymagają interpretacji, zrozumienia w kontekście także doktryn prawnych. Uwzględniają zarazem dotychczasowe piśmiennictwo i orzecznictwo, które zachowało aktualność po zmianie przepisów w 2018 r. Trzecia monografia - profesora Krzysztofa Barana z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a zarazem członka Rady Doskonałości Naukowej w Zespole Nauk Społecznych jest znakomitym dopełnieniem i poszerzeniem analiz i interpretacji kwestii, które powinny interesować doktorantów, habilitantów i kandydatów do tytułu naukowego profesora niezależnie od tego, że autor koncentruje się na zagadnieniach akademickiego prawa zatrudnienia.

Czekają nas wszystkich, tak ocenianych, recenzowanych, opiniowanych, jak i oceniających, recenzujących, opiniujących poważne problemy nie tylko w sytuacjach oczywistych, a więc w przypadku analizowanych znakomitych wniosków i osiągnięć naukowych kandydatów do wertykalnego awansu w akademickim środowisku, ale przede wszystkim w przypadkach wątpliwych, nagannych czy niedostatecznych dla udzielenia im poparcia. To, co było dotychczas względnie uporządkowane, ujednolicone, zharmonizowane, od 1 października 2018 r. jest wrzucone w gąszcz chaosu, niedookreśloności, niejednoznaczności i regulacyjnej decentracji.

Tak więc osoby natrafiające na problemy, bariery, przeszkody czy doświadczające niepowodzeń znajdą w powyższych publikacjach uzasadnienie możliwych powodów określonych rozstrzygnięć - uchwał czy decyzji. Prawnicy już zacierają ręce, bo szykują im się niezłe dochody. Będą bowiem przyjmować coraz więcej klientów, także nieświadomych prawa, po części ignorantów naukowych, pseudonaukowców, którym będzie się wydawało, że jak zapłacą, to zyskają. Obawiam się, że raczej stracą, i to podwójnie. Jurydyzacja problemów szkolnictwa wyższego wchodzi w kolejną fazę swojego rozwoju, także toksycznego.

04 lutego 2020

Jak odróżnić naukowców, ekspertów od autorów bredni i hejterów ze stopniem naukowym doktora


Wydawnictwo Naukowe PWN opublikowało niezwykle interesująca monografię z filozofii nauki amerykańskiego biologa Massimo Pigliucci'ego z The Univeristy of Chicago, Illinois, p.t. "BUJDA NA RESORACH. JAK ODRÓŻNIĆ NAUKĘ OD BREDNI"(Warszawa 2019). Otrzymujemy bowiem dzięki także bardzo dobremu przekładowi na język polski rozprawę, którą powinniśmy zalecać doktorantom, ale i recenzentom w postępowaniach awansowych z wszystkich dziedzin nauk.

Mamy oto bowiem jeszcze jedną analizę, której autor walczy z pseudonaukowcami, z niby-nauką, para-nauką. Kończy swoją książkę uwagą, by pamiętać: "Dr" przed nazwiskiem autora na okładce książki w żaden sposób nie zapewnia dobrej jakości tego, co znajduje się w środku" (s. 397). Mój profesor na Uniwersytecie Łódzkim powiadał, a było to kilkadziesiąt lat temu: "Nie zawsze "dr" przed nazwiskiem znaczy doktor. Czasami znaczy dureń". Dzięki temu nauczył mnie krytycznego myślenia i sceptycznego podejścia do osób ze stopniem naukowym doktora i ich publikacjami.

Dzisiaj, w społeczeństwie populizmu, zarabiania na wierszówkach w gadzinowej prasie lokalnej lub krajowej artykułami skonstruowanymi przez osoby ze stopniem naukowym doktora, ale perfidnie manipulujące tekstami, faktami, widać wyraźnie, jak wprowadzają czytelników w błąd, by włączając się w wojnę ideologiczną, kulturową a nawet wyznaniową w naszym kraju, masować własne ego i leczyć osobiste kompleksy z powodu niespełnienia się w nauce.

Właśnie tego typu publikacje są ważne. Nie po to warto takie książki wydawać i przybliżać innym, by uświadamiać zdemoralizowanym pseudonaukowcom pisane przez nich brednie, insynuacje, bo trzeba na nich spojrzeć z miłosierdziem i nadzieją, że może zdążą jeszcze wyspowiadać się ze swoich niegodnych działań przed przejściem na symboliczną drugą stronę rzeki, ale by młode pokolenie nie dało się uwieść oszustom, malwersantom w przestrzeni nauki, złoczyńcom i kuglarzom operującym dobieranymi cytatami z czyichś publikacji tak, by kreować fałszywy obraz świata czy jakiejś osoby.

To jest rzeczywiście żenujące zjawisko, które otaczane jest zdumiewającym milczeniem środowiska naukowego wobec naruszania godności i wiarygodności uczonych, by nie ośmielali się stać po stronie prawdy, by nie odsłaniali błędów pseudonaukowców, (quasi-)doktorów, by nie byli autorytetami w społeczeństwie. Stoją bowiem na drodze do cynicznie rozgrywanych interesów, odsłaniając swoją twórczością, życiem i działalnością czyjeś słabości, wady, zaniechania czy elementarne zaniedbania.

Mamy narastającą falę agresji, hejtu ze strony osób, które kryją za niegodną osoby ze stopniem naukowym doktora własną patologię, dysfunkcje, problemy egzystencjalne czy społeczne. Niektórzy doktorzy habilitowani i profesorowie zaprzeczając własnej uczciwości trollują w bardziej skrytej postaci. Oto efekt m.in. dobrej zmiany i odsłony prawdziwego oblicza hipokrytów w akademickich togach i korporacjach.

Recenzję wspomnianej tu książki opublikuję w jednym z polskich czasopism naukowych koncentrując się na scjentystycznym jej znaczeniu dla polskiej pedagogiki. W blogu przywołam tylko niektóre kwestie, by zachęcić ambitnych i uczciwych w nauce do studiowania lektur godnych tej profesji. Jak pisze Massimo Pigliucci:

Nauka jest działalnością bezwzględnie społeczną, dynamicznie wyodrębnianą poprzez jej metody, przedmiot badań, zwyczaje społeczne (w tym proces recenzyjny, granty itp.) oraz poprzez jej rolę instytucjonalną (wewnątrz akademii i poza nią, agencje rządowe, sektor prywatny). (…) Nauka jest tym, co uprawiają naukowcy (s. 345).

Tak, jak nauka nie powinna prowadzić czy przyczyniać się do działalności pseudonaukowej, tak i naukowcy powinni czynić wszystko, by ich działalność nie stawała się niby-nauką, para-nauką. Konieczne są w pracy naukowej takie cnoty jak pokora, uczciwość intelektualna i transferowalne kompetencje.

Pogarda dla ekspertów jest obroną rozpoznania przez nich czyjejś ignorancji. Zapewne dlatego, że w dobie szalejącego populizmu mamy do czynienia z podważaniem roli ekspertów w społeczeństwie, autor niniejszej rozprawy przywołuje pięć dowodów Alvina Goldmana, dzięki którym można rozpoznać, czy ktoś jest godnym zaufania ekspertem, a nie pozorantem eksperckości:

• analiza argumentów przedstawionych przez eksperta i jego rywala (i);

• dowód, że inni eksperci się z nim w danej sprawie zgadzają;

• niezależny dowód, że podający się za eksperta faktycznie nim jest;

• ustalenie, w czym może przejawiać się stronniczość owego eksperta w odniesieniu do danego zagadnienia;

• dotychczasowe osiągnięcia eksperta (s. 382).

To, do czego już prowadzi tzw. reforma Gowina, a co jest już zapowiadane jako jej aktualizacja, "doskonalenie" świadczy o tym, z jak cyniczną postawą bezwzględnej akceptacji spotkało się prawo o szkolnictwie wyższym i nauce niszcząc jej rodzime fundamenty w imię polityki oszczędności i zabezpieczenia przez elity władzy interesów własnych formacji politycznych.

Dokonując syntetycznego przeglądu ewolucji ludzkiej myśli od filozofii do współczesnej nauki amerykański uczony zwraca uwagę na to, by odkrycia naukowe zawsze traktować jako tymczasowe ze względu na możliwość pojawienia się nowych, a zaprzeczających im lub zmieniających je dowodów. Kluczowe jednak jest od zawsze to, by były one autentyczne, prawdziwe, wiarygodne.

Jak pisze (…) nauka opiera się na założeniu uczciwości uprawiających ją osób. Proces recenzyjny ma na celu wykrycie błędów metodologicznych lub błędów rozumowania, a nie możliwych oszustw. Oczywiście, oszukiwanie staje się ostatnio problemem coraz bardziej kłopotliwym – prawdopodobnie w wyniku zapanowania brutalnej kultury „publikuj lub giń” we współczesnych środowiskach akademickich (s. 284).

Naukowcy popełniają błędy w procesie badawczym z bardzo różnych przyczyn, toteż nie chodzi tu o szukanie dla nich usprawiedliwień, ale o eliminowanie osób, które intencjonalnie fałszują dane lub też nie stosują się do metodologicznych reguł w imię dążenia za wszelką cenę do osiągania osobistych korzyści.

Problem pseudo-, para- czy niby-nauki dotyczy w dużej mierze nauk społecznych, a nie nauk ścisłych. Postawy wrogie merytokracji, wzmacnianie postaw negatywnych wobec intelektualistów dotyczą każdej władzy, która lęka się demistyfikacji jej manipulacji społeczeństwem. Wspólnym motywem, który łączy postawy i koncepcje, które określam jako antyintelektualne, jest niechęć i podejrzliwość w stosunku do życia umysłowego i osób je reprezentujących; oraz skłonność do ciągłego pomniejszania jego wartości (Tamże, s. 189).

Antyelityzm jest charakterystyczny dla społeczeństw, w których rządzący dają pierwszeństwo populizmowi, popkulturze i celebrytom jako rzekomym autorytetom w niemalże wszystkich sprawach. Kwintesencją antyelityzmu jest antyracjonalizm oraz instrumentalizm władzy w relacjach ze społeczeństwem, które uruchamia się w sytuacji niezaspokojenia podstawowych potrzeb obywateli. W walce o byt będą oni bardziej skłonni wierzyć władzy obdarzającej ich materialnymi dobrami.

Zachęcam do lektury wyjątkowej książki o nauce przeciw pseudonauce, o różnicy między naukami twardymi i miękkimi, o winie mediów i think tanków w marginalizowaniu czy instrumentalnym traktowaniu nauki oraz o wojnach naukowych i niszczeniu ekspertów. Niestety, także w Polsce.

03 lutego 2020

Rektorzy kolejnej kadencji



Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce już jest nowelizowana, chociaż jej obowiązywanie zaczęło się z dniem 1 października 2018 r. Zbliżają się wybory rektorów, a ci będą mianować dziekanów i pozostałe kadry kierownicze w uczelniach państwowych, toteż trzeba zabezpieczyć dla "swoich" odpowiednie miejsca.

W Sejmie procedowany jest właśnie poselski projekt przedwyborczy, który nie obejmuje najważniejszych kwestii dla chaosu, jaki powstał w szkolnictwie wyższym i w nauce, ale staje się kluczowy dla kandydatów na rektorów.


Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce dotyczy Art. 1 w ustawie z dnia z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce wprowadzając następującą zmianę:


1) po art. 20 wprowadza się art. 20a w brzmieniu:

„Art. 20a. Wymagania określonego w art. 20 ust.1 pkt 7 ustawy nie stosuje się wobec kandydata na rektora na kadencję 2020-2024, który pełnił tę funkcję w bezpośrednio poprzedzającej kadencji (2016-2020).”

Art. 2
Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.


No i już wiemy, o co chodzi. Jak zwykle o tworzenie prawa pod konkretne osoby. A oto ideologia, jaką dorobiono do tej zmiany:

"Ustawa z dnia 20 lipca 2018 r. - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce zakłada ograniczenia wiekowe dla kandydatów na rektora, formułując wymagania określone w art. 20 ust. 1 pkt 7 w związku z art. 24 ust. 1 ustawy dotyczące nieukończenia 67. roku życia do dnia rozpoczęcia kadencji. Taka regulacja uniemożliwia kandydowanie obecnym rektorom, pełniącym funkcje po raz pierwszy a którzy w roku 2020 będą mieli ukończone 67 lat.

Stanowisko ustawodawcy w kwestii ograniczeń wiekowych bardzo radykalnie zmienia dotychczasową regulację w zakresie możliwości ubiegania się o objęcie funkcji rektora. Na marginesie należy zauważyć, że obecna regulacja znaczenie odbiega od projektu ustawy w tym zakresie przedstawionego środowisku akademickiemu przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Rektorzy uczelni pełniący obecnie funkcję w drugiej kadencji, niezależnie od określonych wymogów dla kandydatów dla rektora, ze względu na zakaz pełnienia funkcji więcej niż dwie kadencje nie będą mogli ubiegać się o reelekcję i z taką świadomością obejmowali również funkcję rektora w momencie rozpoczęcia urzędowania, bowiem obecna regulacja w tym zakresie nie odbiega od dotychczasowych regulacji.

Sytuacja odmienna następuje w przypadku rektorów pełniących tę funkcje po raz pierwszy. Tracą oni możliwość ponownego ubiegania się o objęcie funkcji a jednocześnie są zobowiązani do wprowadzenia Uczelni w nową rzeczywistość kreowaną przez ustawę. Powszechny jest pogląd o bezprecedensowości i skali proponowanych zmian w wszystkich obszarach szkolnictwa wyższego. Obecni rektorzy "pierwszej kadencji" brali czynny udział w konsultacjach w przekonaniu że są współautorami proponowanych zmian w systemie szkolnictwa wyższego i że to oni mają przynajmniej możliwość ich wdrażania w swoich szkołach wyższych. Rektorzy "pierwszej kadencji" będą zobowiązani do wprowadzenia nowego modelu zarządzania uczelnią, w tym w zakresie organizacyjnym ale przede wszystkim personalnym.

Projekt powoduje pozytywne skutki społeczne.
Projekt nie powoduje kosztów po stronie budżetu państwa.
Projekt nie powoduje skutków finansowych po stronie jednostek samorządu terytorialnego.
Projekt jest zgodny z prawem Unii Europejskiej.
"

To teraz przyjrzyjcie się drodzy czytelnicy uważnie, o których to rektorów chodziło obecnej partii opozycyjnej wobec władzy (PSL i SLD).