31 stycznia 2020

Zadziałał - www.bronmyprofesor.pl , ale brakuje - www.bronmywolnoscinauki.pl


W dniu dzisiejszym t.j. w piątek 31 stycznia pani Profesor Ewa Budzyńska stawi się przed Komisją Dyscyplinarną Uniwersytetu Śląskiego. Ceniona w tej Uczelni socjolog będzie sądzona za wypowiedziane w trakcie wykładu z jej dyscypliny naukowej słowa o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny oraz za nazwanie nienarodzonego człowieka „dzieckiem”.

Osiągamy już szczyty patologii w szkolnictwie wyższym. Jeszcze trochę i historykom nie będzie wolno mówić o zdradzieckiej agresji Rosji w 1939 r. na Polskę a potem o bolszewickim zniewalaniu Polaków, psychologom o postawie indywiduacji u świadków przemocy, a pedagogom o wychowaniu np. neofaszystowskim czy chrześcijańskim, bo zawsze znajdzie się jakiś student, któremu to się nie spodoba i zażąda ukarania wykładowcy. Może to jest nowy sposób na ucieczkę od studiowania, od zdawania egzaminów? A może to sposób na wciąganie uniwersytetów w wojnę kulturową w III RP?

Jeszcze trochę i nie będzie wolno recenzentom skrytykować pseudonaukowych prac doktorskich, habilitacyjnych czy publikacji kandydatów do tytułu naukowego profesora, wystawić im negatywną opinię z wskazaniem na skutek tego pseudoakademickiego kiczu, jakim jest obcowanie studentów i młodych naukowców z pseudonaukowcami, bo oni poczują się dotknięci stwierdzeniem faktu o ich ignorancji. To tak, jakby lekarzowi nie pozwolić na określenie osoby uzależnionej od alkoholu, że jest alkoholikiem, a komuś innemu na stwierdzenie o osobie, która popełniła zbrodnię, że jest mordercą!

Słusznie stwierdza w wywiadzie profesor Wojciech Świątkiewicz, także socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz członek Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów:

"Wolność akademicką, wolność myśli i pluralizm poglądów. Należy wziąć pod uwagę, że Uniwersytet jest wspólnotą uczących się i tych, którzy uczą. Wszyscy jej członkowie mają równe prawa obywatelskie, zarówno studenci, jak i nauczyciele akademiccy. Jeśli stoimy na stanowisku, a taki jest mój pogląd, że studenci mają do prawo do własnych poglądów, nawet krytycznych wobec wyników badań naukowych, oceny zjawisk społecznych, czy zapisów konstytucyjnych to takie same prawa mają także profesorowie."

Lewicowe media wykorzystują to wydarzenie do podważenia wiarygodności uczonej. Teraz o tym, czy ktoś ma prawo wykładać socjologię rodziny czy nie ma prawa, będą decydować dziennikarze na wniosek studentów.

Oto do czego doprowadziła m.in. reforma Jarosława Gowina. W Ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce są rozdziały na temat odpowiedzialności nauczycieli akademickich i możliwości ich karania, tylko minister nie przewidział tego, że w uniwersytetach czy na politechnikach potrzebni są obrońcy przyzwoitych nauczycieli akademickich, sumiennie wykładających treści własnej dyscypliny naukowej, uczciwie i rzetelnie wykazujących fundamentalne błędy w recenzowanych przez nich pseudonaukowych doktoratach czy habilitacjach?

Kto stanie po stronie PRAWDY? Kto stanie po stronie NAUKI? Dlaczego mają doświadczać w szkolnictwie wyższym represji osoby z jakiegoś powodu komuś nieodpowiadające, chociaż są one badaczami, uczonymi? Czyżby wdrażana była doktryna "posiadania w nosie profesorów"?

Na szczęście prof. E. Budzyńska nie będzie dzisiaj sama, gdyż będą jej towarzyszyć obrońcy, prawnicy Instytutu Ordo Iuris. Jak pisze prezes tej NGO:

Nigdy nie zostawiamy naszych przyjaciół w potrzebie. I tym razem zażądamy natychmiastowego uniewinnienia Pani Profesor, której sprawa stała się głośnym na całą Polskę symbolem ataku na wolność słowa i wolność akademicką.
Przypomnę, że Pani Profesor padła ofiarą donosu grupy studentów, którzy oskarżyli ją o to, że „opierała się na tylko jednej definicji rodziny” opartej na związku mężczyzny i kobiety. Swej wykładowczyni zarzucali także nienaukowość, „homofobię”, „antysemityzm”, „poglądy radykalnie-katolickie” i wrogość wobec aborcji i eutanazji.

Chociaż w toku rocznego postępowania wyjaśniającego rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek uznał zarzuty „antysemityzmu” i nienaukowości za fałszywe, to i tak zażądał dla Pani Profesor kary dyscyplinarnej nagany. Uzasadnił to m.in. „prewencją ogólną”, czyli koniecznością przestrzeżenia innych wykładowców i badaczy przed powtarzaniem „błędów” Pani Profesor.


Dzięki złożeniu przez ponad 33 000 podpisanych petycji, które zostały w kilka dni doręczone na skrzynkę Rektora Uniwersytetu Śląskiego prof. dr. hab. Andrzeja Kowalczyka, profesor socjologii zyskała jeszcze jeden poważny argument obrony, jakim jest masowe poparcie dla petycji „bronmyprofesor.pl”.

Jestem przekonany, że i tym razem, jak miało to miejsce w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, profesor zostanie uwolniona od tej patologicznej procedury i zostanie tym samym wzmocniona wolność przekazywania studentom naukowej prawdy na polskich uczelniach.



****

W godzinach popołudniowych dotarła wiadomość:
Posiedzenie komisji dyscyplinarnej w sprawie prof. Budzyńskiej odroczone

***

Pani Profesor dziękuje wszystkim, którzy złożyli podpis pod petycją w jej obronie i powiadomili o niej swoich bliskich i znajomych.

30 stycznia 2020

Wyższa szkoła prywatna zniknęła z mapy Łodzi kilka lat temu a wraz z nią dokumenty absolwentów


Otrzymałem zapytanie dotyczące tego, gdzie absolwent jednej z byłych wyższych szkół prywatnych (tzw. WSP), który ukończył ją ponad 10 lat temu i do tej pory nie odebrał swoich dokumentów (dyplomu ukończenia studiów), może się po nie zwrócić? Jest bezradny.

W dotychczasowych próbach ustalenia, gdzie i do kogo zwrócić się po uzyskanie suplementu dyplomu z tej uczelni, jest bezradny.

Siedziby nie ma, witryna online zniknęła, telefony i odbiorca listów poleconych milczą, ostatni rektor uczelni, który teraz pracuje w kolejnej wyższe szkole prywatnej w Łodzi, a poprzedni pracuje w Bielsku-Białej, rozkładają ręce, odcinają się od swoich absolwentów.

Gdzie mają szukać informacji?

29 stycznia 2020

Wnioski z badań i postulaty profesora Marka Kwieka dotyczące międzynarodowej współpracy badawczej polskich uczonych


Profesor Marek Kwiek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (Director, Center for Public Policy Studies; UNESCO Chair in Institutional Research and Higher Education Polic) nie daje nam odetchnąć. W swojej najnowszej publikacji na łamach czasopisma PAN "NAUKA" (2020 nr 1) odpowiada na pytanie: Jak współpracuje Europa w badaniach (poprzez wspólne publikacje międzynarodowe) i czym się wyróżnia Polska?

Autor podaje trzy modele teoretyczne, które uzasadniają powody współpracy, a mianowicie:

1) cykl wiarygodności w karierze naukowej (credibility cycle Bruno Latoura) jest wzmacniany przez wspólne publikacje międzynarodowe;

2) maksymalizacja prestiżu (publikacje międzynarodowe maksymalizują prestiż potrzebny instytucjom, a te płacą w różnej formie naukowcom podejmującym współpracę międzynarodową);

3) nauka globalna, czyli globalizacja nauki, odbywająca się za plecami państwa narodowych. Rośnie - ponieważ opłaca się naukowcom, abstrahując od potrzeb państwa. To staje się motyw najsilniejszy, chociaż jest jeszcze słaby teoretycznie.


Wyniki są rozbudowane, ale ciekawe, bowiem widać na wizualizacji dekady zmian dające się ująć w ramy 4 badanych typów współpracy:

* międzynarodowej,

* krajowej,

* wewnątrzinstytucjonalnej i

* braku współpracy (sole authored research).


Polska ma najniższy poziom współpracy międzynarodowej , o czym świadczą dane z 2009 r. - 29,1% oraz z 2018 r. -35,8%.

Polska nauka znajduje się pod tym względem już za Rumunią. Nasze środowisko naukowe cechuje bowiem najwyższy poziom współpracy instytucjonalnej i krajowej wśród innych państw w Europie, gdyż jest ona najtańsza i najprostsza. Nadal preferujemy kształtowanie zespołów badawczych w ramach wspólnych jednostek zatrudnienia, a jeśli już wychodzimy poza nie, to tylko w obrębie własnego kraju.

Jak pisze prof. M. Kwiek: Generalnie oddalamy się od wzorców najważniejszych krajów Europy. Ostatnia dekada reform i wzrostu nakładów oraz działań Narodowego Centrum Nauki, to całkowita porażka. Ilustruje to danymi na temat publikacji oraz cytowań z baz Scopus i SciVal. W świetle tych danych jest 5,48 mln publikacji oraz 87,5 mln cytowań z lat 2009-2018.


O ile w Europie Zachodniej wzrost rocznej liczby publikacji dotyczy rozpraw napisanych w międzynarodowym współautorstwie, o tyle publikacje krajowe są constans.

Uczony postuluje zatem, by kierować rozprawy do baz indeksujących oraz pisać artykuły i książki we współpracy międzynarodowej. Duże kraje Europy mają 60-70% prac we współpracy międzynarodowej. Co robić?

Wiadomo - wspierać współpracę międzynarodową i wymagać od nauczycieli akademickich zamieszczania publikacji na łamach jak najlepszych periodyków zachodnich oraz u zagranicznych wydawców. Postulat jest dość ostry, a na domiar wszystkiego rozmija się radykalnie z nakładami środków budżetowych na szkolnictwo wyższe. Niestety, częściowo nie uwzględnia się oświatowego znaczenia publikowania w języku polskim rozpraw naukowych w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych.

Wyprowadzenie finansów na badania naukowe do NCN zostało tu wyraźnie i czytelnie zdyskredytowane jako nieskuteczne, a nawet w jakiejś mierze utrwalające dotychczasową dominantę konstruowania zespołów badawczych i realizowania projektów naukowych. Gdyby środki były dostępne w jednostkach akademickich, można byłoby zobowiązywać naukowców do międzynarodowej współpracy. Niestety, ale byliśmy i jesteśmy "dziadami", żebrakami w porównaniu z uczelnianymi finansami naukowców krajów Europy Zachodniej, a nawet Rumunii. Dysponując na cały rok kalendarzowy kwotą 1 tys. zł na nauczyciela akademickiego w Katedrze mogę go wesprzeć co najwyżej w wyjeździe na krajową konferencję naukową.

Kiedy skończy się w tym kraju zobowiązywanie do współpracy międzynarodowej z pustą kieszenią do jej kreowania? Wiem, wiem. Niech uczeni aplikują o środki z grantów europejskich.... tylko, że nie jest to możliwe bez uprzednich wyjazdów, wspólnych konsultacji, wymiany publikacji itp. Wszystko kosztuje. Przy wciąż bardzo niskich płacach w środowisku akademickim nie ma szans na zwiększenie wysiłku i nakładów pracy. Moi nawet najlepsi adiunkci muszą dorabiać, by utrzymać rodziny i żyć w sferze kultury wysokiej.