27 stycznia 2020

Piękny Jubileusz wybitnych Uczonych - Profesorów Wojciecha Kojsa i Janusza Mariańskiego



W wielu uniwersytetach i akademiach pielęgnowana jest niezwykle piękna i poruszająca tradycja organizowania spotkań z Jubilatami, mistrzami-mistrzów, jakimi w tym roku byli na Uniwersytecie Śląskim humaniści, badacze nauk społecznych, profesorowie pedagogiki - Wojciech Kojs i socjologii - ks. Janusz Mariański. Obaj wybitni Uczeni obchodzili osiemdziesiąte urodziny w gronie swoich uczniów, przyjaciół, wielbicieli ich badawczych dokonań.

W imieniu władz Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk skierowałem jeszcze w ubiegłym roku do specjalnie przygotowanego na tę okazję tomu życzenia - przede wszystkim zdrowia, by na miarę własnych sił i czasu, którego tak wiele Jubilaci oddają polskiej nauce, mogli jak najdłużej służyć kolejnym pokoleniom swoimi dziełami, refleksją, opinią czy konsultacją. Wyraziłem zarazem ogromną wdzięczność obu Profesorom za dotychczasowe wzbogacanie nauk społecznych osobistą wrażliwością humanistyczną, mocą serca i umysłu, które stały się wielkim darem i wsparciem w rozwoju współpracowników, opiniowanych przez Profesorów podmiotów, instytucji i środowisk uczestniczących w ich badaniach czy pozyskujących naukowe ekspertyzy.



Niestety, obowiązki akademickie uniemożliwiły mi udział w zorganizowanej z okazji jubileuszu debaty naukowej, ale cieszę się, że w wydanym tomie p.t. "Wychować (w sobie) Mistrza. W stronę Jubileuszu 80-lecia Profesora Wojciecha Kojsa i Profesora Janusza Mariańskiego" pod redakcją naukową Leszka Pawelskiego i Marka Rembierza (Szczecinek: Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Twórczych 2019; ISBN – 978-83-936269-7-7) mogłem zamieścić gratulacje Jubilatom dziękując im za znakomite łączenie w aktywności akademickiej, oświatowej czy religijnej wiedzy naukowej z praktyką codziennego życia wszystkich tych, którzy mieli szczęście znaleźć się w kręgu beneficjentów ich dzieł i pracy.

Profesor Leszek Pawelski nadesłał niemalże następnego dnia relację ze spotkania z Jubilatami, toteż przytoczę ją w tym miejscu, a za Jego zgodą, by chociaż w tej formie potwierdzić raz jeszcze radość pośredniego spotkania z Mistrzami:


"Uniwersytet Śląski w Katowicach był miejscem niecodziennej uroczystości. Oto bowiem z inicjatywy Uniwersytetu Śląskiego i Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Twórczych w dniu 23 stycznia 2020 r. dwaj znamienici profesorowie: Wojciech Kojs i ks. Janusz Mariański zostali uhonorowani księgą jubileuszową „Wychować (w sobie) Mistrza. W stronę jubileuszu 80-lecia Profesora Wojciecha Kojsa i Profesora Janusza Mariańskiego”, której redakcji podjęli się dwaj współpracownicy i przyjaciele obu Jubilatów: dr Leszek Pawelski prof. CB Szczecin i dr hab. Marek Rembierz prof. UŚ.

Witając zaproszonych i przybyłych gości, dziekan Wydziału Nauk Społecznych UŚ prof. zw. dr hab. Zenon Gajdzica przedstawił wielu czołowych pedagogów i socjologów Polskich, wśród nich: prof. dr hab. Janinę Kostkiewicz, prof. dr hab. Ewę Wysocką, prof. dra hab. Zenona Jasińskiego, prof. dra hab. Wiesława Gumułę, prof. dra hab. Wiesława Wójcika, prof. dr hab. Małgorzatę Michel, prof. dr hab. Beatę Oelszlaeger-Kosturek, prof. dr hab. Eugenię Rostańską, prof. dra hab. Marka Walancika, prof. dr hab. Urszulę Szuścik, prof. dr hab. Ewę Jarosz, prof. dra hab. Andrzeja Kasperka, prof. UŚ dr hab. Violettę Rodek. Wśród powitanych znalazł się również prezes Zarządu Krajowego Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Twórczych dr Leszek Pawelski prof. nadzw. CB. Całość prowadził prof. Marek Rembierz.

Uroczystość, jak nakazuje dobra tradycja była okazją do zaprezentowania wielu wystąpień, skupiających się wokół tematu „O roli Mistrzów w nauce i nauczaniu”. Panelem dyskusyjnym z wrodzoną sobie błyskotliwością prowadził profesor Marek Rembierz. Prof. dr hab. Janina Kostkiewicz w sposób mistrzowski wprowadziła w temat tego sympozjum. W swoim wykładzie skupiła się na analizie pojęcia i roli mistrza, akcentując szczególnie mistrza i mistrzostwa w ujęciu prof. Twardowskiego. W panelu najpierw zabrali głos obaj dostojni Jubilaci.






Ks. prof. Janusz Mariański uwypuklił m. in. rolę mistrzów w swoim życiu naukowym, szczególnie swego promotora, prof. dr hab. Józefa Majkę. Wśród uczonych, którzy wywarli wpływ na naukową twórczość Jubilata nie zabrakło Marii Ossowskiej, Anny Pawełczyńskiej, czy Jana Szczepańskiego. Tego ostatniego rokrocznie wspomina się w ramach Wolnej Szkoły Nauk Filozoficznych i Społecznych im. prof. Jana Szczepańskiego, popularnej w Ustroniu i Cieszynie „Szkoły Szczepańskiego”. Dodał także, że potrzebne jest minimum wartości, aby mówić o wychowaniu.







Profesor Wojciech Kojs przytaczał dydaktykę prof. Bogdana Nawroczyńskiego, podkreślając znaczenie wartości w pedagogice, szerzej w nauce, a jednocześnie wskazywał na rolę wnikania i przekazywania wartości absolutu – dążenia do nieskończoności.

Z kolei profesor Ewa Wysocka zadała i podjęła próbę odpowiedzi na pytanie: Czy uniwersytetowi potrzebny jest mistrz i czy mistrz potrzebuje uniwersytetu. Według Niej istotą bycia mistrzem jest otwartość na innych, uczniów i współpracowników. Mistrz nie może być posągiem, lecz musi być osobą dostępną.

Profesor Zenon Jasiński skupił się na tradycjach edukacyjnych Śląska Cieszyńskiego i Zaolzia. Szerokie badania prowadzone przez niego wskazują na ogromne zasługi w krzewieniu polskości i języka polskiego wśród mieszkańców tych ziem. Nic dziwnego, że np. w małym Ustroniu swoje miejsce do życia znajduje wielu profesorów i pracowników wyższych uczelni.


Profesor Wiesław Gumuła stwierdził, że trudno być mistrzem we wszystkich wymiarach. Wskazał na wielkość tych naukowców, którzy potrafią słuchać i przyznawać rację tym, którzy w innych dziedzinach są bardziej wyedukowani od pedagogicznych mistrzów. Profesor Wiesław Wójcik nawiązał do odleglejszych czasów powstania styczniowego i podkreślił, że mimo klęski powstania udowodniło ono, że Polacy grupując się w różnych organizacjach pokazywali, że można budować w opanowanej przez zaborców Polsce edukację, która pozwoliła przetrwać, a następnie była zarzewiem ruchów niepodległościowych i wyzwoleńczych.

Po krótkiej dyskusji pomiędzy uczestnikami panelu nastąpił najbardziej uroczysty moment spotkania. Profesorowie Zenon Gajdzica, Leszek Pawelski i Marek Rembierz wręczyli obu dostojnym Jubilatom księgi jubileuszowe, zaś prezes PSNT wręczył im ozdobne grawertony, które będą stanowić miłą pamiątkę tego dnia. Następnie profesor Zenon Gajdzica i profesor Marek Rembierz odczytali listy gratulacyjne, które wpłynęły od prof. dra hab. Andrzeja Radziewicza Winnickiego, prof. dra hab. Krzysztofa Wieleckiego, prof. dra hab. Ondreja Štefaňaka na ręce organizatorów, a skierowane ku obu dostojnym Profesorom.

Delegacje poszczególnych środowisk uczelnianych złożyli gratulacje i wiązanki kwiatów.

Szczególnie wzruszające było wystąpienie wnuczki profesora Wojciecha Kojsa, Katarzyny Kojs, która w pięknych, płynących z serca słowach pogratulowała swojemu dziadkowi, a także ks. prof. Januszowi Mariańskiego wspaniałych, naukowych osiągnięć, podkreślając jak wspaniale dbali o swoich bliskich i budowali te najważniejsze relacje rodzinne. Obaj Jubilaci w swoim słowie końcowym dziękowali zgromadzonym za ich przyjaźń i wysiłek włożony w przybycie, nieraz z odległych krańców Polski.

Warto w tym miejscu przedstawić głos młodego pokolenia. Tak właśnie Katarzyna Kojs (studentka stosunków międzynarodowych UJ) mówiła o swoim dziadku:

Drogi Dziadku, Szanowni Państwo,

Nie spodziewałam się, że będę dzisiaj przemawiać w tak znamienitym gronie Profesorów, Doktorów, Przyjaciół Dziadka i przyznam, że czuję się trochę zawstydzona. Ale wiem, że nawet jeśli mi się nie uda, nawet jeśli byłoby to najgorsze przemówienie w historii wszystkich przemówień wnuczek, to zawsze będę mieć w Tobie, Dziadku, oparcie. Dajesz nam odwagę, zapewniasz bezpieczeństwo, w którym możemy się rozwijać i kwitnąć. Możemy podejmować ryzyko, próbować i popełniać błędy, bo w domu czeka na nas dobra rada, akceptacja i wsparcie.

Powiem Państwu, że jako jedyna z wnucząt, byłam na podobnym wydarzeniu 10 lat temu. Trwało ono ponad 5 godzin, co dla 11-letniego dziecka jest całą wiecznością, ale ja się nie nudziłam, ponieważ większość czasu byłam, nie ukrywam, mocno skonsternowana i zdziwiona. Tyle godzin wszyscy czytali listy, wręczali kwiaty i mówili o pracy naukowej Profesora Doktora Habilitowanego Wojciecha Kojsa, który wydawał się niezmiernie podobny do mojego Dziadka… nawet nazywał się tak samo. Ale przecież to nie możliwe, żeby taki ważny człowiek chwalił wszystkie moje rysunki, tak się cieszył z pierwszych ciast, które piekłam, nawet jeśli cała konfitura wypływała z rogalików. A jednak po wielu zapewnieniach mojego Taty, że to naprawdę Dziadek, nie miałam specjalnie wyjścia i musiałam dać wiarę. Po powrocie do domu i kolejnych bardzo ciężkich dla 11-letniej dziewczynki chwilach przemyśleń, wprost dałam upust wątpliwościom i spytałam rodziców, czy mogę do Dziadka dalej zwracać się tym prywatnym, czułym słowem - „Dziadku”.


Wtedy było to dla mnie trudne do pojęcia, ale dzisiaj już wiem, że mój Dziadek jest po prostu niezwykle skromnym i ciepłym człowiekiem, który zawsze stawia innych na pierwszym miejscu. Praca jest dla Niego niesamowicie ważna, ale tak samo jak mój Tata, zawsze potrafi odłożyć książki na bok i porozmawiać z nami, jak równy z równym, o ważnych dla nas rzeczach.

Dlatego też dziękuję z całego serca wszystkim, którzy przyczynili się do powstania książki, którą tu dzisiaj widzimy i zorganizowania tego wydarzenia, ponieważ dzięki temu reszta wnucząt, a ja ponownie, możemy poczuć, jaki to zaszczyt być częścią Twojej Rodziny. Dziadku, ja nie mam dla Ciebie kwiatów, których już tyle dzisiaj dostałeś, ale to my wszyscy (wnuki) jesteśmy kwiatami, które z czułością wyhodowałeś w ogrodzie, zwanym Rodziną.

Całość spotkania podsumował prof. Zenon Gajdzica, dziekan Wydziału Nauk Społecznych, gratulując i dziękując organizatorom tej jakże ważnej, wspaniałej uroczystości (L. Pawelski-26.01.2020)".




26 stycznia 2020

Uczmy się na błędach metodologicznych odrzuconej habilitacji pani dr Joanny Gruby



Wczoraj przytoczyłem kardynalne błędy w recenzji jednej z prac habilitacyjnych, które członkowie rady wydziału szacownego uniwersytetu postanowili zlekceważyć, by mimo wszystko nadać ich autorowi stopień doktora habilitowanego w jednej z dyscyplin nauk w dziedzinie nauk społecznych. Dziś napiszę o przypadku, który dotyczy pedagogiki, a przy tym osoby, na którą zaczynają powoływać się inni doktorzy nauk, którym recenzenci wykazali kardynalne błędy metodologiczne.

Są takie postępowania habilitacyjne, które mają bardziej klarowne rozstrzygnięcia, rzetelne, akademicko uczciwe. To są te sytuacje, kiedy to trzej recenzenci jednoznacznie wskazują na kompletny brak kompetencji doktora nauk społecznych do bycia samodzielnym pracownikiem naukowym ze stopniem doktora habilitowanego ze względu na bylejakość jakiejś lub jakichś publikacji.

Przeczytałem trzy recenzje habilitacji pani dr Joanny Gruby z uwagą, aczkolwiek nie jest to moja problematyka i specjalność badawcza, gdyż lokowana jest w innej dyscyplinie nauk pedagogicznych. Metodologia nauk społecznych w paradygmacie badań ilościowych powinna być zrozumiała dla wszystkich pedagogów, bez względu na to, na jakie problemy poszukują odpowiedzi.

Przytoczę zatem te sformułowania z recenzji, które odpowiadają fundamentalnym błędom metodologicznym rozpraw naukowych, żeby młodzi uczeni ubiegający się o habilitację mogli ich uniknąć - tak w konceptualizacji własnych projektów badawczych, jak i w konstruowaniu rozpraw, monografii przedstawiających wyniki badań.

Musimy uczyć się od siebie, także na cudzych i własnych błędach. Dobrze wiedzieć, na co zwracają uwagę recenzujący nasze publikacje, skoro recenzenci wydawniczy nie byli łaskawi solidnie wywiązać się z tego zadania. Od wielu lat uczulam recenzentów wydawniczych, by przestali pisać swoje opinie o czyichś maszynopisach na kolanie, po znajomości, by je przepchnąć do druku, bo w ten sposób zdradzają autorów ufających im i pokładających nadzieję na związane z tym sukcesy i awanse naukowe.

Oto INDYWIDUALNE STUDIUM recenzji habilitacji, z którego wszystkie sformułowania można znaleźć na stronie b. Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu. Pedagodzy specjalni będą mogli zatem poszerzyć tę metodologiczną krytykę ekspertów jeszcze o błędy czy zalety natury merytorycznej. Cytuję dosłownie, ale tylko w takim zakresie, w jakim sądy odnoszą się do metodologii badań i prezentacji ich wyników, także z punktu widzenia ustawowych wymogów dla osób ubiegających się o samodzielność naukową:

MONOGRAFIA HABILITACYJNA

rozdział I charakteryzuje się dużą ogólnością i niskim poziomem analizy zgromadzonego materiału

rozdział II jest pełen sprzeczności. Autorka powołuje się na definicję … za … ujmując ją jako … , by później wspominać za … o … , która ma nadać wypowiedzi pełne znaczenie. To bardzo nieprecyzyjne, mało kompetentne łączenie różnych podejść, które wywodzą się z innych nurtów.

Kolejnym zarzutem jest pomięcie w badaniach testu … – bez podania przyczyny. Jest to tym bardziej niezrozumiane, iż sama Autorka stwierdza: „Jest to pierwszy w języku polskim standaryzowany test do badania …”;

Trzeci rozdział jest w dużej części publikowany bez większych zmian w innej publikacji

Nie wyjaśniono, czym kierowano się podczas doboru próby, na której przeprowadzono badania

Problematyczne jest przeprowadzanie tych badań w jednym regionie …

• Opisane badania zostały przeprowadzone na nierównych grupach badawczych… co … nie daje możliwości badań porównawczych jak i statystycznych. Zestawiono liczbę nieprawidłowo różnicowanych opozycji ... – problematyczne jest zestawianie wyników surowych z grup o różnej liczebności. Przedstawienie tych badań na poziomie wyników surowych, procentów i uśrednienia to na niskim poziomie przeprowadzona analiza.

Samo podsumowanie „analiza wyników wykazuje, że … nie jest odkrywczym wnioskiem..."

Nie do końca mogę się zgodzić z sensem nie tyle badania, co korelowaniem …

Uzyskane wyniki są z założenia realne, ale w interpretacji problematyczne

Bardzo szkoda, iż Autorka zaledwie na ok. półtorej strony podjęła analizę wyników i nie została podjęta szersza dyskusja, nad innymi wynikami, jak również sformułowanie swoich zaleceń do pracy…

Autorka nie pokusiła się o badania nowatorskie

W książce występują ogólniki i niedopowiedzenia – przykładem niech będą stwierdzenia: …

Kolejny mój zarzut wynika z faktu, iż bardzo obszerne fragmenty książki zostały równolegle opublikowane w czasopiśmie

Znaczące części pracy z tej książki znajdujemy również w podręczniku…

Artykuł jest powieleniem treści przedstawionych w książce, jak również prezentacją wyników badań, które również zostały umieszczone w książce. Przypis wprowadza w błąd – raczej jest to przepisanie części tekstu, jak również streszczenie uzyskanych wyników, jakie prezentowane są w książce.

Krytycznie odnoszę się do publikacji …, która obarczona jest wieloma wadami formalnymi, logicznymi i metodologicznymi.


Niedopuszczenie pani adiunkt do dalszych etapów przewodu habilitacyjnego w świetle analiz drugiego recenzenta spowodowane było następującym odczytaniem jej "osiągnięć":

Problem nie nowy i dobrze opracowany w literaturze przedmiotu. Mimo tego ... uczyniła go przedmiotem własnych dociekań badawczych wyznaczając sobie ambitny cel realizowanych badań – poznania / diagnozy …

• ...prezentacja treści uporządkowana, każdy z rozdziałów kończy prezentacja narzędzi do oceny – jednak, ma też swoje wady.

Wadą, jak sądzę, jest brak powiązania tych wybranych problemów z realizowanym i zaprezentowanym w tym opracowaniu projektem badań własnych.

Autorka nawet w nikłym stopniu nie sygnalizuje swoich - badacza tej problematyki - przemyśleń. Inaczej mówiąc ten tekst mógłby być wprowadzeniem do jakiejkolwiek monografii dowolnego autora zajmującego się podobną problematyką.

Myślę, że treści zaprezentowane w tym rozdziale, wybór problemów i ich prezentacja, do której wszak Autorka miała prawo, chociaż poprawne, nie pozwalają dostrzec – konceptualizacji badań własnych, np. które z zaprezentowanych definicji wybrała za podstawę w swoich badaniach. Takich treści brakuje mi w tym rozdziale, ale akceptuję wybór problemów i sposób ich prezentacji.

W kontekście tych uwag, ta część ocenianej monografii to poprawny ale w moim przekonaniu nie wystarczający do zaprojektowanych badań, przegląd literatury w omawianym zakresie.

Metodologia badań własnych… ta część monografii jest metodologicznie poprawna ale uważna lektura tej części pracy nie przekonuje o nowatorstwie tego projektu. Wiele tego typu badań znajduje się w literaturze przedmiotu. Część z nich przywołuje dr ... przy prezentacji problemów badawczych.

Analiza wyników badań własnych.. Z tego ugruntowanego w trzech poprzednich podrozdziałach sposobu prezentacji wyników badań wyłamuje się jednak podrozdział czwarty … . Analizie tego problemu Autorka poświęciła zaledwie stronę tekstu. Tutaj ograniczyła się do zaprezentowania w tab. … . Mam tu dwie istotne wątpliwości. Pierwsza dotyczy liczby kolumn pionowych w tab. … Autorka nie informuje dlaczego w tych tabelach zrezygnowała z jednej kolumny. Trudno ocenić zatem ten zabieg, ale budzi on wątpliwość, narusza zatem ugruntowane wcześniej przekonanie o rzetelności prezentowanych wyników badań.

Wątpliwość druga dotyczy prezentowanych w tej tabeli danych. Tytuł tego podrozdziału sugeruje, że analiza w nim zaprezentowana będzie odnosić się do analizy … ze względu na … . Tak jednak nie jest. …. Te analizy nie sugerują nawet… . Taką możliwość dałyby jedynie krzyżowe analizy statystyczne. W tych badaniach takiej próby nie podjęto.

Pogłębiona analiza tej tabeli, nawet wówczas gdyby różnice nie byłyby istotne statystycznie, pokazałaby tendencje … lub też uwiarygodniłaby stwierdzenie Autorki… , że … nie różnicuje poziomu … . Stwierdzenie to bez takiej analizy jest nadinterpretacją.

Tabela … i dane w niej zawarte uprawniają jedynie do stwierdzenia, że … nie różnicuje prawidłowego i nieprawidłowego rozróżniania … , a nie, jak napisała Autorka, ….

Zakończenie. … jest to w moim odczuciu najdziwniejsza część tego opracowania. Ta część monografii zwykle wieńczy dzieło. W tym przypadku zamiast zwieńczenia mamy półtorej strony tekstu z którego czytelnik dowiaduje się, że oto w badaniach uczestniczyli także …. , że wnioski z wywiadów z nimi przeprowadzonych potwierdzają „że … .

Nie mam podstaw by twierdzić, że tak nie jest, ale też nie mogę poważnie traktować takiej informacji bez możliwości jej weryfikacji. Nie wiem nic o tych badanych osobach ani o tym czego dotyczyły owe wywiady, jak je analizowano i ostatecznie jakie wnioski po analizie tych wywiadów sformułowano. Treść Zakończenia przekonała mnie jedynie, że Autorka nie poradziła sobie z tym pozornie prostym zadaniem, tym samym ugruntowała moje przekonanie, że nie jest dojrzałym badaczem.

Dr ... nie spełnia warunków do uzyskania awansu naukowego.

Trzeci recenzent stwierdza:

* istotnym mankamentem wielu spośród nich jest powtarzalność fragmentów tekstów, przy czym w tekstach późniejszych Autorka nie powołuje się na poprzednie (autoplagiat). Kilka takich przykładów zostanie omówionych w dalszej części recenzji.

* Druga pozycja książkowa wydana w 2002 r. …. , to – jak określa Habilitantka w autoreferacie – „książka podoktorska”, a zatem nie należy jej wiązać z dorobkiem naukowym po uzyskaniu doktoratu, a raczej z prezentacją rozprawy doktorskiej, tym bardziej, że jest w zasadzie raportem z badań na wskazany w tytule temat.

* Niezależnie od … Habilitantka jest autorką trzech kolejnych cykli programów .... pod wspólną nazwą …. . Dotyczą one …. . Nie ma żadnej informacji o recenzowaniu tych programów przez specjalistów. Ponieważ kilka lat temu Ministerstwo Edukacji Narodowej zrezygnowało z obowiązku recenzowania innych środków dydaktycznych poza podręcznikami, sytuację taką należy uznać za dopuszczalną. Można jednak domniemywać, że nie są to pozycje recenzowane. Wszystkie te programy są w sprzedaży w Wydawnictwie…, z którym Habilitantka blisko współpracuje.

* Analiza całości dorobku wskazuje, że Habilitantka jest bardziej praktykiem niż naukowcem. …

Rozprawa habilitacyjna:

* Opracowanie jest poprawne, chociaż na zbyt dużym poziomie ogólności (trzy rozdziały części teoretycznej liczą zaledwie 42 strony, a więc mniej niż trzy arkusze autorskie). W rozdziałach tych można zidentyfikować fragmenty wcześniejszych prac Habilitantki (często przenoszonych metodą wytnij i wklej). Szczególnie liczne są przeniesione do rozprawy habilitacyjnej fragmenty artykułu ...

* Brak w rozprawie habilitacyjnej informacji o wcześniejszym opublikowaniu tych tekstów w innych miejscach (lub odwrotnie w przypadku tekstów późniejszych – przy tekstach opublikowanych w tym samym roku nie jest możliwe ustalenie kolejności publikacji) nosi znamiona autoplagiatu ukrytego.

* Podsumowując całość pracy można stwierdzić, że nie stanowi ona istotnego wkładu w rozwój nauki. Zagadnienia dotyczące … były tematem wielu wcześniejszych badań i opisów, a zaproponowany do badań autorski zestaw paronimów nie różni się znacząco od stosowanych wcześniej...

Dorobek dr .... jest bogaty i godny uznania, ale ma charakter bardziej utylitarny niż naukowy. Przygotowywane przez Habilitantkę materiały wspomagające pracę … mają znaczący wymiar praktyczny, trudno jednak traktować je jako istotne osiągnięcie naukowe.

No i proszę bardzo, mimo wykazania pseudonaukowych praktyk i "quasi-osiągnięć", braku fundamentalnej wiedzy i umiejętności badawczych, nieznajomości lub nieumiejętności wykorzystania metodologii badań w naukach społecznych - ich kreatorka stosuje hejt, mając pretensje do recenzentów, zamiast podziękować im za rzetelną, obiektywną informację i opinię zwrotną.

Oczywiście, są w tych recenzjach także pochwały, pozytywne opinie o innych rozprawkach, wartościowych dokonaniach praktycznych, oświatowych. Nie są to, jak przytoczona wczoraj, jednostronne w swej wymowie recenzje. Wszystkie jednak - ze względu na standardy nauk społecznych - miały negatywną dla habilitantki konkluzję. Tak się zdarza. Nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia osoba w naszym środowisku, która nie poradziła sobie z naukowa materią. Nie ma w tym niczego złego.

Być może wiele to mówi o jej własnym środowisku akademickim, które nie stanęło na wysokości zadania i nie pomogło jej w zrozumieniu popełnianych co rusz błędów. Można też formułować inne hipotezy na temat tej porażki, ale jedno nie ulega wątpliwości, że popełnione błędy są tu kardynalne. Na szczęście nie jest to moja problematyka badawcza, ale wiele osób zapewne mogło bezkrytycznie postrzegać powyższe prace jako stricte naukowe i przywołuje je w swoich rozprawach dyplomowych, czy - nie daj Panie Boże - naukowych.

Od dawien dawna apeluję do doktorów - czas wreszcie douczyć się, doczytać, zrozumieć i zacząć pracować naukowo, a nie publicystycznie. Chociaż wiem, że dzisiaj populistycznie podważa się rolę autorytetów naukowych, ekspertów twierdząc, że ma się ich w nosie, to jednak pozostanę przy własnej opinii i szacunku wobec tych, którzy mimo to piszą rzetelne recenzje dokumentując swoje sądy fragmentami z ocenianych prac. Konkluzje nie biorą się z sufitu. Mają swoje twarde podstawy w faktach.

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nowej kadencji musi stanąć przed wyzwaniem - Czy dalej będą niektórzy jego członkowie, nawet profesorowie tytularni czy - co gorsza - autorzy rozpraw z metodologii badań społecznych akceptować i reprodukować miałkość, bylejakość, pseudonaukowość, czy jednak zatroszczą się wreszcie o naukowe standardy, które obowiązują w świecie nauki?

(żródło gif:i.makeagif.com)

25 stycznia 2020

Członkowie komisji habilitacyjnej - nie widzą, nie słyszą, nie mówią?


Czytam recenzję z negatywną konkluzją habilitacji z nauk społecznych. Nie, nie dotyczy to pedagogiki, dzięki czemu mam poczucie, że u nas nie jest aż tak źle, chociaż także źle bywa.

Nie ma to znaczenia, z jakiej dyscypliny naukowej jest ta recenzja. Kluczowe wydaje się poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jak to jest możliwe, że jeden z profesorów od początku do końca akcentuje same słabości, fundamentalne wprost błędy, a pozostali członkowie komisji zachowują się tak, jakby ów recenzent spadł z Księżyca, albo opowiadał bajki?

Przykład? Proszę bardzo, z mojego uniwersytetu:

* "Na dorobek publikacyjny habilitanta składa się 28 opracowań..." . Hmmm, opracowania chyba nie są tekstami naukowymi? Chyba, że jest to taka dyscyplina, w której opracowania stanowią o naukowym charakterze badań.

* "Nie jest to dorobek znaczący". Nieznaczący? To po co składał wniosek? Na co lub na kogo liczył?

* "8 artykułów dotyczy problematyki, której autor poświęcił swoją rozprawę doktorską". Ja widać, niektórzy usiłują dwukrotnie być nagradzani za to samo. Okazuje się, że habilitant obronił dysertację doktorską, a potem publikował na podstawie jej treści artykuły, by wykazać je jako podoktorskie. Istotnie, są podoktorskie w sensie temporalnym, ale treściowo ...? Czy ktoś taki spełnia - zdaniem krytyków wyłuszczających tego typu patologię - wymagania etyki nauczyciela akademickiego?

* "Zakres zainteresowań naukowych habilitanta jest bardzo wąski". Tu bym polemizował z krytycznym recenzentem. W końcu wąska specjalizacja może prowadzić do istotnych dla nauki odkryć. Tak jest np. w medycynie.

* "Autor podaje definicję, którą sam rozumie opacznie". No cóż. Zdarza się. To psycholodzy zachęcają, by czytać opacznie, a nóż się coś odkryje.

* "Habilitant nie wprowadza w swojej analizie niczego nowego i odkrywczego". To jednak jest poważna wada monografii, skoro nie stanowi żadnego wkładu w naukę, tylko powtarza to, co już wszyscy wiedzą.

* "Autor powinien rozpocząć swoje rozważania od... ". Tu chyba recenzent przesadził, bo nie jest opiniodawcą wydawniczym. Skoro książka już się ukazała, to trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy fakt rozpoczęcia jakiegoś rozdziału od rozważań ... ma sens, wartość poznawczą, logiczną itp.?

* "Autor w swojej analizie koncentruje się wyłącznie na .... . Nie uwzględnia w zasadzie... . Niespełnienie tych warunków uniemożliwia... ". Mamy tu podobną krytykę, jak powyżej, tzn. strukturalnie -logiczną, ale i częściowo merytoryczną. Autor powinien jednak napisać o czymś, czego brak źle świadczy o jego wiedzy.

* "Nie mogę się zgodzić z tak sformułowanym problemem badawczym." To już jest poważny zarzut, tym bardziej że recenzent wyjaśnia, dlaczego nie zgadza się z tak sformułowanym problemem. Co gorsza, jak dalej stwierdza ów profesor: "Treść i konstrukcja pracy została podporządkowana temu błędnemu założeniu".

* "Autor rozważa problemy powszechnie znane z literatury i nie wprowadza tu żadnych nowych, oryginalnych tez". Ba, recenzent nawet cytuje owe banały. Czyżby dla pozostałych musiały być nowe i oryginalne? Mogłoby to źle świadczyć o stanie ignorancji pozostałych członków komisji habilitacyjnej.

* "Nie można zgodzić się, iż odkrywcze jest stwierdzenie autora, że..., gdyż jest to powszechnie znane". Tym samym habilitant odkrywa dawno odkrytą Amerykę.

* "Habilitant wrzuca swoje analizy do jednego worka". To pewnie ma problemy z segregacją śmieci, albo woli płacić za niesegregowane odpady. Stać go na to.

Po tylu błędach w jednej tylko monografii habilitacyjnej, po ewidentnych problemach autora z materią, która go przerosła, profesor formułuje w konkluzji postępowania habilitacyjnego opinię negatywną uważając, że habilitant nie spełnił wymogów ustawowych. Nie powinien być samodzielnym pracownikiem naukowym.

No tak, ale od czego są inni recenzenci i członkowie komisji? Nie widzą, nie słyszą, nie mówią? Pewnie coś tam mówili, skoro wniosek został przegłosowany na TAK i rada wydziału habilitowała owego akademika.

Czy nie mają ptoblemu z goleniem się profesorowie, którzy w radzie wydziału głosowali ZA nadaniem stopnia doktora habilitowanego? A co panie profesor protestujące z feministycznej perspektywy, że wśród profesorów jest więcej mężczyzn? Jak może oceniać innych dziekan tego wydziału?

Jak się okazuje niektórzy doktorzy ze Śląska nie mieli takiego szczęścia, więc nie pozostaje im nic innego, jak prowadzenie walki z wiatrakami w postaci pseudonaukowego odwetu. Pseudonaukowcom trudno jest znieść to, że innym los bardziej sprzyjał. Wcale im się nie dziwię. Też byłoby mi przykro, ale wziąłbym się do pracy naukowej, by poprawić i przekonać kolejne gremium, że jednak stać mnie na więcej niż staczanie się w fałszowanie rzeczywistości i pomniejszanie tych, którzy napisali prawdę o ich naukowym kiczu. To, że inni byli nierzetelni, nieuczciwi, albo niekompetentni? No cóż. Taki mają habitus. Ten zaś reprodukuje się z pokolenia na pokolenie...