15 stycznia 2020

Coraz więcej ujawnia się w uniwersytetach i poza nimi umniejszaczy naukowych autorytetów


Jay Carter użył w jednej ze swoich publikacji określenia 'UMNIEJSZACZE" na osoby, które chcą za wszelką cenę przyczynić się do umniejszania wartości tych, którzy odsłonili prawdę o ich wadach, przez zadawanie im lub usiłowanie zadać "strzału w plecy" czy wyrażenie "znaczącego westchnienia". Tym ostatnim jest operowanie insynuacjami, pomówieniami, straszenie nimi i publicystyczne szantażowanie, by pod pozorem troski o prawdę, podwyższyć własną samoocenę w wyniku doświadczenia akademickiej porażki.

Zadając podstępnie rany psychiczne chcą w ten sposób zemścić się na innych za własne niepowodzenia lub by ukryć własną niewiedzę, niekompetencję. Niektórzy "mściciele" wybierają sobie na ofiarę kogoś, kto będąc przez nich zaatakowanym, ma zaspokoić skrywany przez nich potencjał wściekłości czy niezadowolenia z powodu odsłaniania ich psychospołecznego czy intelektualnego deficytu. Dla wzmocnienia ataku skupiają wokół siebie sobie podobnych, by i ci mogli ocieplić się plastrem samozakłamania i możliwym podtrzymaniem nieadekwatnej, bo zawyżonej samooceny.

Umniejszacz najbardziej obawia się czyjejś wielkości, osób, posiadających niepodważalny autorytet, gdyż tylko takie osoby mogą UMNIEJSZACZOWI wykazać - na podstawie argumentów racjonalnych, naukowych, a nie ad personam - że on czegoś nie wie, nie potrafi, do czegoś jeszcze nie dojrzał lub popełnia kardynalne błędy. Nie ma dla umniejszacza nikogo bardziej dla niego niebezpiecznego, gdyż chce za wszelką cenę podtrzymać poczucie własnej wartości wbrew realnym dokonaniom. Zamiast więc szukać, poznawać, by zrozumieć popełnione błędy szukać, woli iść "na wojnę" z tymi, którzy wiedzą lepiej.

Umniejszaczowi wydaje się, że jak wyjmie z kontekstu recenzji jego pracy doktorskiej, habilitacyjnej czy tzw. profesorskiej jakieś zdanie i je podda językowej manipulacji, to tym samym wykluczy sens danego sformułowania jako zaprzeczający zawartej w nim prawdzie. Ba, niektórzy umniejszacze uważają, że jak zakwestionują osobę recenzenta, to już mają "wygraną w kieszeni". Zachowują się tak, jak małe dziecko, które lepiej wie, niż rodzic, co jest dla niego dobre. To rodzaj inwersji toksycznych postaw. Sądzą, że można wymusić na kimś mądrzejszym uznanie ich własnej głupoty.

Jak pisze Jay - "male Hitlerki krążą wśród nas" dręcząc recenzentów, krytyków ich niekompetentnych, pseudonaukowych dokonań z nadzieją, że jak rzucą przysłowiowym błotem, to coś z niego się przylepi. Mają obsesyjną wręcz potrzebę odegrania się na tych, którzy są mądrzejsi, gdyż nienawidzą ich za prawdę w takim samym stopniu, jak nienawidzą siebie. Tę samonienawiść muszą jakoś ukoić czyimś kosztem.

Umniejszacze nie potrafią mówić prawdy, gdyż żyją w zakłamaniu tak długo, jak długo nie zostanie ono zdemistyfikowane przez innych. Zdaniem Gray'a - są osobami, którym "zwiotczał ich organ służący do wypowiadania prawdy". Nie potrafią pogodzić się z prawdą o ich własnej małości, słabości, wadach, niewiedzy, toteż sięgają po kłamstwo, manipulując opinią tych, którzy mają zbliżone doświadczenia porażek. Żadna przecież nie jest taka sama. Żadne niepowodzenie nie ma tych samych podstaw, źródeł, przejawów i skutków, ale wspólnych mianownikiem są toksyczne emocje.

Drodzy umniejszacze - jeśli chcecie coś osiągnąć w nauce, to musicie zacząć od samych siebie, bo to wy sami jesteście dla siebie problemem, toksyną. Wasze emocjonalne zadżumienie jest tragedią, nad którą pochylam się z miłosierdziem, ale są też granice naruszania czyjejś cierpliwości i godności. Im dłużej żyjecie w zakłamaniu, w ciemności, to - jak pisał Wilhelm Reich - odrzucacie światło słoneczne. Możecie je znienawidzić tyle tylko, że nadal pozostajecie w ciemności zasłaniając oczy przed prawdą.

Czy pedagog może być umniejszaczem innych? Warto sobie odpowiedzieć na to pytanie. Czas zacząć dociekać prawdy i demistyfikować kłamstwa, pomówienia, manipulacje tekstami przez tych, którzy nie są w stanie przyjąć do wiadomości prawdy o samych sobie.

14 stycznia 2020

SOCIETY REGISTER zaprasza autorów do współpracy


Wraz z prof. Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie Anną Odrowąż-Coates, która jest redaktorką naczelną periodyku SOCIETY REGISTER, zapraszamy naukowców z dziedzin nauk społecznych i humanistycznych do współpracy.

Od momentu powstania pismo uzyskało 20 punktów na liście MNiSW i jest już indeksowane w następujących bazach: ARIANTA, Bielefeld Academic Search Engine (BASE), CEJSH (The Central European Journal of Social Sciences and Humanities), CEON (Centrum Otwartej Nauki), Directory of Open Access Journals (DOAJ), European Reference Index for the Humanities and the Social Sciences (ERIH PLUS), EuroPub Database, PKP Index, IC Journals Master List, ROAD Directory of Open Access scholarly Resources, POL-index, SSOAR (Social Science Open Access Repository), Google Scholar, WorldCat, NUKAT.

Warto zajrzeć do zawartości poszczególnych numerów z roku 2019:


SOCIETY REGISTER 2019 No. 1

SOCIETY REGISTER 2019 No. 2

SOCIETY REGISTER 2919 No. 3

SOCIETY REGISTER 2019 No. 4

Pragniemy zaprosić Państwa współpracowników do przesyłania tekstów w języku angielskim do numerów na 2, 3 i 4 na rok 2020.

Jeden z tych numerów poświęcony będzie mężczyznom i wizerunkowi męskości (masculinity) w kulturze,

a kolejny numer poświęcimy zagadnieniom zw. z prawami dziecka

Przyjmujemy recenzje książek w języku angielskim.

Posiadamy też specjalny dział dla młodych: 'early stage researchers'.

W imieniu interdyscyplinarnej inicjatywy wydawniczej życzymy zdrowia i licznych sukcesów naukowych w Nowym Roku.



13 stycznia 2020

Po raz dwudziesty ósmy zagraliśmy z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy


Im bardziej jacyś ideolodzy i pseudopolitycy będą chcieli obrzydzić Polakom Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, tym większe będą jej osiągnięcia. Jestem z Orkiestrą od 28 lat! Moja córka mogła wreszcie zostać wolontariuszką i pozyskiwać na medyczny sprzęt ratujący życie dobrowolne datki dorosłych i ... dzieci. Podchodziły bowiem do wolontariuszy całe rodziny spacerujące najdłuższą ulicą Łodzi - Piotrkowską.

Przygotowane były dodatkowe atrakcje - przejażdżka konna, spotkanie z komandosami, strażakami wraz z szansą na rozmowę i poznanie ich profesjonalnego sprzętu itp. Niektórzy wolontariusze przebierali się w stroje filmowych postaci, by zwrócić na siebie uwagę. Co kilka metrów wyłaniający się z tłumu mieszkańców tego miasta uczniowie z identyfikatorami i skarbonkami na datki nie mieli żadnych problemów z pozytywnym oddźwiękiem. Spacerujący czy zmierzający do swoich miejsc mieszkańcy sami podchodzili do wolontariuszy, by wrzucić do puszki pieniądze.


Nie ma na świecie drugiej tak silnie angażującej ludzi akcji, poruszającej ich emocje, a zarazem potwierdzającej solidarność i wrażliwość na potrzebę wsparcia systemu opieki zdrowotnej w nowoczesny sprzęt. Wymierne wartości obywatelskiego ruchu samopomocy trafią w pewnym momencie do wielu z nas lub naszych bliskich. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, czym jest socjalizacja, to na podstawie tego wydarzenia mógł zaobserwować, jak spacerujące z rodzicami dzieci podbiegały do wolontariuszy, by wysupłać z własnego portfelika oszczędności i wrzucić je do puszki na dary. Chwilę wcześniej bowiem widziały, jak ich rodzice zatrzymali się na chwilę przy jednym z gromadzących datki na WOŚP, by wrzucić pieniądze przez mały otwór kartonowej puszki. Najtrudniej bowiem było z banknotami.

Niedziela była słoneczna, ale - mimo dodatniej temperatury - zimna. Przejmujący chłód nie odstraszał dzieci i młodzieży od wielogodzinnego zabiegania o zapełnienie skarbonki WOŚP. Dla wolontariuszy został otwarty specjalny punkt wsparcia z gorącymi posiłkami i napojami, by mogli na chwilę usiąść przy stoliku w ciepłym pomieszczeniu, ogrzać się i posilić przed wyruszeniem po kolejne datki. Poruszające było dla mnie spotkanie z mężczyzną, którego kurtka była oblepiona biało-czerwonymi serduszkami, co oznaczało liczne włączanie się z datkami do tej akcji, a mimo to dziękującemu kolejnej wolontariuszce za poświęcenie czasu i wysiłku.


Były też na ulicy osoby z dużą kulturą odmawiające wsparcia akcji. Chodząc z córką przez kilka godzin nie zarejestrowałem ani jednej sytuacji, która byłaby przejawem agresji czy chęci sprawienia komuś przykrości. Mimo, iż ul. Piotrkowska roiła się od wolontariuszy, to jednak wiele osób dzieliło się pieniędzmi z kilkoma, a nie tylko z jednym. Wracając do domu spotykaliśmy wolontariuszy, którzy wraz z rodzicami podwożącymi ich do miejsc publicznych np. kina, restauracje, przydrożne gospody, stacje benzynowe, a nawet cmentarze towarzyszyli swoim małym społecznikom w ich pomocowej misji.


WOŚP to jednak prawie 1600 sztabów WOŚP, w tym także ten, w którym moja córka rozliczała się ze zgromadzonych datków, a była to jedna z publicznych szkół podstawowych. Nauczyciele, pracownicy administracji i kuchni poświęcili swój prywatny, rodzinny czas na to, by zabezpieczyć młodym wolontariuszom miejsce do chwilowego odpoczynku, posilenia się i rozliczenia do godz. 20.00 ze zgromadzonych datków. Ich praca trwała jednak dłużej. Ktoś musiał wszystko policzyć, trzeba było posprzątać, pozmywać naczynia, wynieść śmieci ... , bo rano zaczyna się kolejny dzień. W województwie łódzkim są już ferie zimowe, jednak nie dla większości rodziców uczniów. Ci do późnych godzin nocnych domykali prace w sztabach WOŚP.



To, że w TVP-1 mówiło się jedynie źle o twórcy i liderze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, by zniechęcić Polaków do udziału w tym wydarzeniu, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Poświęciliśmy bowiem osobiste pieniądze, własny czas i zaangażowanie w to, by za jakiś czas zakupiony nowoczesny sprzęt medyczny mógł służyć wszystkim potrzebującym. Przed Wielkanocą moja córka będzie działać - jak każdego roku - w misji Caritasu zbierania produktów żywnościowych. Mam nadzieję, że nie zabierze ich ktoś ze sztabu wyborczego dla tego czy innego kandydata na prezydenta.