14 stycznia 2020

SOCIETY REGISTER zaprasza autorów do współpracy


Wraz z prof. Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie Anną Odrowąż-Coates, która jest redaktorką naczelną periodyku SOCIETY REGISTER, zapraszamy naukowców z dziedzin nauk społecznych i humanistycznych do współpracy.

Od momentu powstania pismo uzyskało 20 punktów na liście MNiSW i jest już indeksowane w następujących bazach: ARIANTA, Bielefeld Academic Search Engine (BASE), CEJSH (The Central European Journal of Social Sciences and Humanities), CEON (Centrum Otwartej Nauki), Directory of Open Access Journals (DOAJ), European Reference Index for the Humanities and the Social Sciences (ERIH PLUS), EuroPub Database, PKP Index, IC Journals Master List, ROAD Directory of Open Access scholarly Resources, POL-index, SSOAR (Social Science Open Access Repository), Google Scholar, WorldCat, NUKAT.

Warto zajrzeć do zawartości poszczególnych numerów z roku 2019:


SOCIETY REGISTER 2019 No. 1

SOCIETY REGISTER 2019 No. 2

SOCIETY REGISTER 2919 No. 3

SOCIETY REGISTER 2019 No. 4

Pragniemy zaprosić Państwa współpracowników do przesyłania tekstów w języku angielskim do numerów na 2, 3 i 4 na rok 2020.

Jeden z tych numerów poświęcony będzie mężczyznom i wizerunkowi męskości (masculinity) w kulturze,

a kolejny numer poświęcimy zagadnieniom zw. z prawami dziecka

Przyjmujemy recenzje książek w języku angielskim.

Posiadamy też specjalny dział dla młodych: 'early stage researchers'.

W imieniu interdyscyplinarnej inicjatywy wydawniczej życzymy zdrowia i licznych sukcesów naukowych w Nowym Roku.



13 stycznia 2020

Po raz dwudziesty ósmy zagraliśmy z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy


Im bardziej jacyś ideolodzy i pseudopolitycy będą chcieli obrzydzić Polakom Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, tym większe będą jej osiągnięcia. Jestem z Orkiestrą od 28 lat! Moja córka mogła wreszcie zostać wolontariuszką i pozyskiwać na medyczny sprzęt ratujący życie dobrowolne datki dorosłych i ... dzieci. Podchodziły bowiem do wolontariuszy całe rodziny spacerujące najdłuższą ulicą Łodzi - Piotrkowską.

Przygotowane były dodatkowe atrakcje - przejażdżka konna, spotkanie z komandosami, strażakami wraz z szansą na rozmowę i poznanie ich profesjonalnego sprzętu itp. Niektórzy wolontariusze przebierali się w stroje filmowych postaci, by zwrócić na siebie uwagę. Co kilka metrów wyłaniający się z tłumu mieszkańców tego miasta uczniowie z identyfikatorami i skarbonkami na datki nie mieli żadnych problemów z pozytywnym oddźwiękiem. Spacerujący czy zmierzający do swoich miejsc mieszkańcy sami podchodzili do wolontariuszy, by wrzucić do puszki pieniądze.


Nie ma na świecie drugiej tak silnie angażującej ludzi akcji, poruszającej ich emocje, a zarazem potwierdzającej solidarność i wrażliwość na potrzebę wsparcia systemu opieki zdrowotnej w nowoczesny sprzęt. Wymierne wartości obywatelskiego ruchu samopomocy trafią w pewnym momencie do wielu z nas lub naszych bliskich. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, czym jest socjalizacja, to na podstawie tego wydarzenia mógł zaobserwować, jak spacerujące z rodzicami dzieci podbiegały do wolontariuszy, by wysupłać z własnego portfelika oszczędności i wrzucić je do puszki na dary. Chwilę wcześniej bowiem widziały, jak ich rodzice zatrzymali się na chwilę przy jednym z gromadzących datki na WOŚP, by wrzucić pieniądze przez mały otwór kartonowej puszki. Najtrudniej bowiem było z banknotami.

Niedziela była słoneczna, ale - mimo dodatniej temperatury - zimna. Przejmujący chłód nie odstraszał dzieci i młodzieży od wielogodzinnego zabiegania o zapełnienie skarbonki WOŚP. Dla wolontariuszy został otwarty specjalny punkt wsparcia z gorącymi posiłkami i napojami, by mogli na chwilę usiąść przy stoliku w ciepłym pomieszczeniu, ogrzać się i posilić przed wyruszeniem po kolejne datki. Poruszające było dla mnie spotkanie z mężczyzną, którego kurtka była oblepiona biało-czerwonymi serduszkami, co oznaczało liczne włączanie się z datkami do tej akcji, a mimo to dziękującemu kolejnej wolontariuszce za poświęcenie czasu i wysiłku.


Były też na ulicy osoby z dużą kulturą odmawiające wsparcia akcji. Chodząc z córką przez kilka godzin nie zarejestrowałem ani jednej sytuacji, która byłaby przejawem agresji czy chęci sprawienia komuś przykrości. Mimo, iż ul. Piotrkowska roiła się od wolontariuszy, to jednak wiele osób dzieliło się pieniędzmi z kilkoma, a nie tylko z jednym. Wracając do domu spotykaliśmy wolontariuszy, którzy wraz z rodzicami podwożącymi ich do miejsc publicznych np. kina, restauracje, przydrożne gospody, stacje benzynowe, a nawet cmentarze towarzyszyli swoim małym społecznikom w ich pomocowej misji.


WOŚP to jednak prawie 1600 sztabów WOŚP, w tym także ten, w którym moja córka rozliczała się ze zgromadzonych datków, a była to jedna z publicznych szkół podstawowych. Nauczyciele, pracownicy administracji i kuchni poświęcili swój prywatny, rodzinny czas na to, by zabezpieczyć młodym wolontariuszom miejsce do chwilowego odpoczynku, posilenia się i rozliczenia do godz. 20.00 ze zgromadzonych datków. Ich praca trwała jednak dłużej. Ktoś musiał wszystko policzyć, trzeba było posprzątać, pozmywać naczynia, wynieść śmieci ... , bo rano zaczyna się kolejny dzień. W województwie łódzkim są już ferie zimowe, jednak nie dla większości rodziców uczniów. Ci do późnych godzin nocnych domykali prace w sztabach WOŚP.



To, że w TVP-1 mówiło się jedynie źle o twórcy i liderze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, by zniechęcić Polaków do udziału w tym wydarzeniu, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Poświęciliśmy bowiem osobiste pieniądze, własny czas i zaangażowanie w to, by za jakiś czas zakupiony nowoczesny sprzęt medyczny mógł służyć wszystkim potrzebującym. Przed Wielkanocą moja córka będzie działać - jak każdego roku - w misji Caritasu zbierania produktów żywnościowych. Mam nadzieję, że nie zabierze ich ktoś ze sztabu wyborczego dla tego czy innego kandydata na prezydenta.


12 stycznia 2020

George Bereday - światowej sławy komparatysta był Polakiem


Chwała Oficynie Wydawniczej "Impuls", która wydała znakomitą monografię z nurtu biografistyki pedagogicznej autorstwa Justyny Wojniak p.t. "SZKOŁA - POLITYKA - PRAWO. George Zygmunt Fijałkowski-Bereday i jego wizja edukacji" (2019).

Otrzymaliśmy pasjonującą historię życia i twórczości naukowej jednego z najwybitniejszych w dziejach nauk społecznych na świecie komparatystów. Na podstawie tej książki mógłby powstać sensacyjny film o wybitnym Polaku, patriocie, uczonym, który "pięknym umysłem" wpisał się w rozwój światowej komparatystyki. Chyba niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że mieliśmy w dziejach polskiej nauki wspaniałych uczonych, których twórczość, oryginalna metodologia badań nie straciły na swojej aktualności. Stanowią kanon wiedzy dla studentów i początkujących badaczy.

Justyna Wojniak wykonała "koronkową robotę" w zgromadzeniu wiedzy o PEDAGOGU (absolwent pedagogiki w Harvard University), a zarazem i znakomicie wykształconym PRAWNIKU (absolwent Columbia Law School), EKONOMIŚCIE, SOCJOLOGU i POLITOLOGU (absolwent London School of Economics).

Autorka biografii Beredaya pozyskała wiedzę z amerykańskich archiwów, ale - co jeszcze bardziej czyni tę pracę wiarygodną - od członków najbliższej rodziny Profesora, która udostępniła bogate materiały i dokumenty z jego życia. A był to absolutny fenomen w akademickim świecie nauk społecznych, geniusz pedagogiki XX wieku, niebywały talent, wspaniały wykładowca, autor fundamentalnych rozpraw naukowych, który jest lepiej znany Amerykanom czy Brytyjczykom, aniżeli Polakom. Jak o nim mówią: Is'Man of Many Worlds - człowiek wielu światów.

George Zygmunt Fijałkowski-Bereday (ur. 20.07.1920 w Warszawie - zm. 22.10.1983) był uczonym, profesorem najlepszych na świecie uniwersytetów w Harvard University oraz Columbia University. Przyszedł na świat w Warszawie spędzając dzieciństwo i okres dorastania w rodzinnym majątku z XVII w. Dębinki k.stolicy. W 1928 r. uczęszczał do szkoły z internatem a następnie do gimnazjum. W domu miał guwernantkę uczącą go niemieckiego, a w gimnazjum uczył się jeszcze greki i łaciny.

Chciał zostać duchownym, ale wybuch II wojny światowej sprawił, że wstąpił do polskiej armii służąc w kawalerii. W 1940 r. wyjechał do Anglii, gdzie ukończył szkolenie w brytyjskiej piechocie spadochronowej. Z jego inicjatywy powstał polski batalion, z którym wziął udział we wrześniu 1944 r. w alianckim desancie 1 Dywizji Powietrznodesantowej "Czerwonych Diabłów" pod Arnhem (operacja "Market Garden"), którego zadaniem było przekroczenie Renu i opanowanie jednego z mostów na rzece. Większość żołnierzy zginęła. Za udział w tej operacji został odznaczony orderem Virtuti Militari.

Po zakończeniu działań wojennych nie powrócił do kraju pozostając w Wielkiej Brytanii, gdyż miał informacje na temat sytuacji w Polsce przejętej przez sowiecką władzę. Wiedział o mającym miejsce traktowaniu walczących w AK czy poza granicami kraju przez UB za wrogów, o ich aresztowaniach bądź deportacjach i skrytobójczych morderstwach. Pozostał w Londynie, gdzie ukończył studia z zakresu ekonomii i socjologii w London School of Economics oraz studia historyczne w Oxford University, gdzie obronił swoją rozprawę doktorską. Został zaangażowany przez Ministerstwo Edukacji Wielkiej Brytanii w latach 1945-1947 w prace Committeee for the Education of Poles in Great Britain na rzecz polskiej wspólnoty.

W 1950 r. opuścił Wyspy Brytyjskie płynąć do Ameryki Północnej, gdzie doświadczył trudnego życia biednego imigranta. Pracował "na zmywaku" w restauracji, ale i udzielał lekcji jeździectwa, zatrudniał się w hodowli buldogów zarabiając na życie, ale i zarazem poświęcając resztę czasu na uczenie się. W 1954 r. został zatrudniony w Harvard University, potem w Boston College czy następnie w Columbia University prowadząc badania porównawcze. W związku z Mary Hale Gillam urodziło się dwoje dzieci - najpierw córka Cornelia Krystyna, a w pięć lat później syn Thaddeus Matthew Sigmund, zaś w 1966 r. adoptowali jeszcze sierotę japońsko-amerykańskiego pochodzenia Mariko Nonaka. Nic dziwnego, że wychowując i gruntownie kształcąc własne dzieci poświęcił się naukowo problematyce edukacyjnej.

Bereday opracował własną metodologię badań porównawczych prowadząc intensywną działalność naukową w skali międzynarodowej. Wykładał w Moskwie, Edynburgu, Barcelonie, Paryżu, Sztokholmie, Singapurze, Kuala Lumpur, Honolulu, na Hawajach i w Warszawie. Wykładał nie tylko pedagogikę porównawczą, ale także socjologię i prawo. Jak pisze J. Wojniak: "Tym, co w opinii Beredaya łączyło pedagogikę i prawo, był fakt, że nauczyciele i prawnicy reprezentowali dwie profesje, które stoją na straży konstytucji i istniejącego porządku społecznego.(...) Prawo i pedagogika niosły z sobą określone wartości, fundamentalne z punktu widzenia funkcjonowania ludzkiej społeczności" (s. 61).

Bereday był ekspertem OECD i UNESCO, a także sprawował funkcje szefa Krótkoterminowej Amerykańskiej Misji Grantowej na rzecz Europy Zachodniej. Angażował się w działalność Comparative Education Society przekształconej w 1969 r. w Comparative and International Education Society. To Bereday powołał do życia czasopismo Comparative Education Review, pełniąc rolę redaktora naczelnego. Na łamach tego periodyku publikowali też polscy komparatyści czasów PRL. W uznaniu zasług dla tego uczonego, po jego śmierci, w 1989 r. ustanowiono w stowarzyszeniu Comparative and International Education Society nagroda jego imieniem za najlepsze publikacje z pedagogiki porównawczej ("The George Bereday Annual Best CER Article Award").

George Zygmunt-Fijałkowski-Bereday biegle posługiwał się oprócz języka polskiego także angielskim, francuskim, niemieckim, rosyjskim,. włoskim, hiszpańskim i japońskim. Nie musiał znać języka fińskiego czy duńskiego, by poznać swoistość polityki oświatowej i ustroju szkolnego tych krajów. Tymczasem jeden z recenzentów Narodowego Centrum Nauki - analfabeta kulturowy ośmiela się negować projekty polskich uczonych z zakresu komparatystyki twierdząc, że jak nie znają fińskiego czy duńskiego, to nie przysługuje im prawo do prowadzenia badań porównawczych w tych krajach. No cóż, mali pseudouczeni tak mają.

Polecam rozprawę Justyny Wojniak o George Zygmuncie Fijałkowskim-Bereday, która powinna stać się podstawową lekturą dla wszystkich studentów i doktorantów pedagogiki, by nie tylko wyzbyli się kompleksów w stosunku do innych nauk społecznych, ale poznali dzieło życia i twórczości światowej klasy i rangi naukowca. Bereday znakomicie bowiem łączył pasję swojej profesji z życiem rodzinnym i społeczno-kulturowym.

Nie zdradzam treści książki, ale dzisiejsza władza oświatowa, jak i może przede wszystkim opozycja powinny przestudiować tę książkę, by nie tylko poznać wybitnego Polaka, ale zrozumieć, czym są badania porównawcze dla polityki oświatowej, w jakim zakresie można i powinno się korzystać z doświadczeń zagranicznych oraz by zrozumieć, jak ważne są w rozwoju dziecka i funkcjonowaniu demokratycznego społeczeństwa wiedzy prawa nieletnich.