20 grudnia 2019

PiS-a polityka kwaśnych jabłek


Destrukcja systemowa w naszym państwie dotknęła w pierwszym rzędzie edukacji w szkolnictwie publicznym. Powrót do ustroju szkolnego z doby socjalizmu, a nie - jak się wmawia Polakom - sprzed reformy M. Handkego jest największym błędem koalicyjnych partii władzy!

Jakość kształcenia buduje się przez lata, ale można ją zniszczyć w tak krótkim czasie tylko po to, by zadowolić lud " ekonomicznie ciemiężony przez neoliberałów". Poziom ignorancji w strukturach władzy idzie w parze z wysokim wskaźnikiem cynizmu i arogancji.

Destruktorka szkolnictwa - Anna Zalewska - dostała się do Sejmu, bo jej biuro partyjne okradało dary Polaków dla biednych w ramach akcji PCK. Teraz czytam, że kolesie p. Beaty Kempy też ponoć okradali dary, jakimi były zakupione plecaki dla dzieci w ogarniętej wojną Syrii. Obie panie są w Parlamencie Europejskim z poczuciem zasług dla kraju.

Czytam wyniki międzynarodowych badań PISA, których nie jestem bezrefleksyjnym afirmatorem, odczytując wspaniałe osiągnięcia polskich piętnastolatków w porównaniu z ich rówieśnikami z najlepiej rozwiniętych krajów na świecie, ale też doceniam sukcesy małego "wycinka" kapitału piętnastolatków. Warto być z tego powodu dumnym. Do diagnozy zostali "wylosowani" uczniowie trzeciej klasy ostatniego rocznika gimnazjalnego.

Polscy piętnastolatkowie pokonali w matematyce różnicą 9 punktów fińską młodzież. Są gorsi o 11 pkt.w naukach przyrodniczych i o 8 pkt.w czytaniu ze zrozumieniem. Po Estonii jesteśmy jednak potęgą umysłową w Europie. Czytając jednak publicystyczne i partyjne interpretacje osiągnięć polskiej młodzieży nie wierzę, że mogą one brnąć w tak dalece zróżnicowane wyjaśnienia.

Z faktami nie dyskutuję. Nie podważam danych empirycznych. Wyniki są jednak tylko fragmentaryczną "fotografią" stanu wiedzy i umiejętności uczniów. Konstrukcja zadań PISA bierze się z założeń międzynarodowych ekspertów, którzy przyjmują możliwie wspólną dla uczących się w tych krajach wiedzę i umiejętności, ale pod takim kątem, aby były one niezbędne w życiu dorosłym, na rynku pracy. Ten jednak w każdym kraju jest inny i czego innego oczekuje od poszukujących pracy. W jednym państwie będzie się zwracać uwagę na innowacyjność, umiejętności do współpracy, niezależność, kreatywność, a w innym lojalność, posłuszeństwo, dyspozycyjność i odtwórcze realizowanie wzorów pożądanych zachowań.

Tym samym prezentowane wyniki są oderwane od kontekstu społeczno-gospodarczego, kulturowego i tradycji narodowych kraju, w którym ów pomiar był przeprowadzany a są ze sobą zestawiane tak, jakbyśmy wszyscy żyli w takich samych warunkach i mieli być przygotowywani do pracy w niemalże tożsamych okolicznościach i wymaganiach. Wyniki testów nie odpowiadają na pytanie o ich przyczyny, tylko wskazują na względnie realny stan wiedzy i niektórych umiejętności. Bazuje się tu na fałszywej przesłance, że „wszyscy ludzie są z natury równi, ale nikt nie jest taki sam jak pozostali, toteż trzeba skonstruować różnicę.

Wyniki PISA mówią nam coś o naszych uczniach, o niewidocznych i obcych nam uczniach z innych państw, ale nie mogą być one podstawą do analizy trendów w edukacji i wykształceniu osób w różnych krajach, jak i w każdym z nich z osobna. My niewiele wiemy o tych, którzy uczestniczyli w tym pomiarze, gdyż informacja o ich płci, miejscu zamieszkania i statusie społecznym rodziców jest w tym przypadku mało istotna dla wyciąganych wniosków. To są zaledwie zmienne pośredniczące, a nie czynniki zmiany, wpływu na poziom rozwoju badanych uczniów.

Tak więc różnicujemy uczestników tego pomiaru ze względu na mało istotne cechy własne i środowiskowe w oderwaniu ich jednak od czynników bezpośredniego wpływu w skali mikro, mezo- i makrowychowawczej czy/i dydaktycznej. Dokonujemy pomiaru czegoś na wyjściu, nie mając zupełnie wiedzy o tym, jakimi badani byli na wejściu, a więc zanim wkroczyli na ścieżkę własnej edukacji na danym poziomie kształcenia. Pomiar PISA nic nam nie mówi o procesie kształcenia, o jego uwarunkowaniach, o tym, kto i jak kształci nasze dzieci oraz w jakich warunkach.

Testy PISA - zdaniem niemieckiego filozofa kształcenia Manfreda Fuhrmanna - mierzą wprawdzie kompetencje, ale nie są w stanie uwzględnić głębszych deficytów kształcenia. Pomijają one bowiem tysiącletnią tradycję europejskiej kultury w obszarze religii, filozofii, literatury czy sztuki. Koncentrują się natomiast jedynie na diagnozowaniu umiejętności, które obiecują sukces ekonomiczny. Nie mierzą zatem rzeczywiście wykształcenia, tylko sugerują, co miałoby być traktowane jako wykształcenie.

Zdaniem francuskich ekspertów od badan PISA nie ma żadnego sensu porównywanie wyników testów nie tylko między poszczególnymi rocznikami w ramach danego kraju, ale i między uczniami różnych państw. To tak, jakby uważać, że możliwe jest porównanie jabłka z gruszką.

Mam zastrzeżenia do wypowiedzi byłych urzędników i obecnych MEN, którzy sugerują, a nawet jednoznacznie wskazują na sprawców sukcesu. Socjotechnika sterowania społeczeństwem polega na tym, by budować pozytywny wizerunek działań władzy, chociaż nie ma ona z określonymi faktami bezpośredniego związku. Równie dobrze można by przypisać MEN, że dzięki jego polityce wzrosła hodowla trzody chlewnej, skoro na lekcjach biologii przekazuje się uczniom wiedzę na temat zwierząt domowych.

Sukces ma wielu ojców, tylko do porażki nikt nie chce się przyznać. No więc, kim są ci tatusiowie?

Na I miejscu sprawcą tego sukcesu jest WŁADZA, czyli polityka MEN, którego NADZÓR PEDAGOGICZNY - począwszy od nasyconej jabłkami ministry Anny Zalewskiej po wybitnego stratega kontynuowanej destrukcji ministra Dariusza Piontkowskiego - zagwarantował ów sukces. Dobrze oddaje to relacja z ogłoszenia przez MEN danych Raportu PISA 2018:

"Minister edukacji nie mógł się nachwalić polskich uczniów. Pilnował się jednak, by ani razu nie użyć słowa gimnazjaliści lub gimnazjum. - Badania mogą rozbudzać w nas optymizm. Pokazują wyraźny wzrost poziomu umiejętności naszych uczniów, 15-latków" (P. Skura, Głos Nauczycielski nr 50 s.3).
Czy można wnioskować, że po likwidacji gimnazjów pozostaje nam już tylko pesymizm?

* Socjolog Instytutu Badań Edukacyjnych (MEN) dr Michał Sitek wskazuje, że powodem sukcesu był właśnie osiągający swoje optimum poziom jakości pracy nauczycieli w szkołach podstawowych i gimnazjach, którzy opanowali metody rozwijania umiejętności nie tylko rozwiązywania testów, ale także praktycznego wykorzystania wiedzy i umiejętności rozumowania w poszczególnych przedmiotach. "Jest to zasługa zarówno zmian w podstawach programowych, jak i zmian w podręcznikach, a także zmian w sposobach nauczania w klasach IV-VI i w gimnazjum (...)"(tamże).

* Bezkadencyjny Prezes ZNP Sławomir Broniarz: " Wyniki badania PISA 2018 to ogromny sukces zarówno polskich uczniów, jak i nauczycieli. Nie ulega wątpliwości, że to, co zrobiono w 2016 r.z polskim systemem oswiaty, było wręcz zbrodnia na edukacji" (tamże, s.4).

* Publicysta P. Skura wyraża słuszne zdumienie, że w Polsce kształci się na najwyższym na świecie poziomie przy jednych z najniższych wydatków państwa na edukację i najniższych płacach nauczycieli. Oby z tego PiS nie wyciągnął wniosku, że jest to recepta na sukces, bo za trochę to w Syrii będą zbierać na jabłka i tornistry dla naszych nauczycieli.

* Matematyk, ekspert OECD w dziedzinie edukacji - Jerzy Wiśniewski twierdzi, że w wyniku deformy szkolnictwa "Polska na własne życzenie, a raczej na życzenie decydentów, powiększa grupę osób o niskich kompetencjach podstawowych, którym będzie dużo trudniej zdobyć kwalifikacje na odpowiednim poziomie i poradzić sobie w życiu"(tamże, s. 6).

* Ekonomista i socjolog UW , b. wiceminister edukacji za rządów PO i PSL - Witold Jakubowski jako członek zespołu zarządzającego badaniami PISA w OECD stwierdza, że tak dobre wyniki polskich gimnazjalistów są następstwem nie tylko "kumulacji różnych zmian wprowadzanych w polskiej edukacji od lat, m.in. w szkołach podstawowych", ale (...) "przede wszystkim olbrzymiego wysiłku uczniów i świetnej pracy polskich nauczycieli" (tamże, s. 7).

Każda myszka swój ogonek chwali. Tymczasem osiągnięcia uczniów nie są wypadkową kilku zmiennych, ale kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu, z których większości nie da się ani uchwycić, ani zaobserwować, ani zmierzyć. Jeden jest niezaprzeczalny, a pomijają go wszystkie chwalipięty, a mianowicie RODZINA naszych uczniów. O osiągnięciach szkolnych dzieci decyduje przede wszystkim środowisko rodzinne dzieci, w którym są one socjalizowane, wychowywane i edukowane.



19 grudnia 2019

Polscy członkowie Narodowego Komitetu Nauk Pedagogicznych Ukrainy


Dzisiejszy wpis dotyczy Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy (NANP). Komitet Nauk Pedagogicznych PAN systematycznie prowadzi od ponad dwudziestu lat współpracę z wschodnioeuropejskimi uczonymi w ramach wspólnych forów naukowych, publikacji i wyróżnień. Te, niestety mają jednokierunkowy charakter, gdyż nasz komitet naukowy jest ciałem społecznym działając przy Polskiej Akademii Nauk. Na Ukrainie zaś mamy Narodową Akademię Nauk Pedagogicznych, która jest instytucją państwową, niezwykle wysoko szanowaną przez każdy rząd, z własnym budżetem, skupiając w swoim gronie najlepszych z najlepszych. Są tam instytuty naukowo-dydaktyczne, w których prowadzi się badania w zakresie kształcenia, wychowania, ale przede wszystkim dydaktyk przedmiotowych dla wszystkich dyscyplin wiedzy.

W tym sensie jesteśmy dla tej Akademii instytucjonalnym, prawnym, finansowym "ubogim" krewnym, gdyż pedagogika nie ma w PAN własnego instytutu. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie może w żadnej mierze wnioskować o nadanie godności doktora honoris causa w PAN czy inne wyróżnienia dla ukraińskich uczonych. Tym, czym jednak możemy dzielić się z sąsiadami zza wschodniej granicy, są wyniki naszych badań, publikacje, wzajemne przyjaźnie i bezpośrednie formy współpracy dydaktycznej w ramach własnych uczelni.

Tym bardziej miło mi jest poinformować w tym miejscu, że Narodowa Akademia Nauk Pedagogicznych Ukrainy wyróżniła kolejnych polskich profesorów w uznaniu ich zasług na rzecz współpracy z uczonymi tego kraju mianując ich zagranicznymi członkami NANP Ukrainy. Są to:

sekretarz naukowy Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, uczony z Uniwersytetu w Białymstoku - prof. dr hab. Jerzy NIKITOROWICZ oraz prof. dr hab. Ewa Ogrodzka-Mazur z Uniwersytetu Śląskiego, która - mam nadzieję - znajdzie się w gronie członków naszego Komitetu. Są oni bowiem od wielu lat ambasadorami polskiej pedagogiki na Ukrainie. Mają w swoim dorobku naukowym liczne, a znakomite rozprawy z zakresu badań międzykulturowych, pedagogiki pogranicza czy pedagogiki społecznej. W wyniku wczorajszej nominacji będą zapewne wspierającymi powstawanie wspólnych projektów badawczych, dydaktycznych i wydawniczych w środowisku akademickiej pedagogiki.

Serdecznie gratuluję naszym Profesorom!

(Na zdjęciu pomiędzy naszymi Profesorami jest Prezydent NANP - prof. dr hab. Wasil Kremień)

18 grudnia 2019

O tym jak ZHP stało się organizacją wychowania socjalistycznego w świetle doktryny pedagogicznej po 1944 r.


Właśnie ukazała się w Oficynie Wydawniczej "Impuls" w Krakowie publikacja mojego autorstwa p.t. "„Przyrzeczenie wierności sprawie socjalizmu ..." – czyli jak ZHP stało się organizacją wychowania socjalistycznego w świetle doktryny pedagogicznej po 1944 r." poświęcona trudnym czasom w dziejach polskiego narodu i jego harcerstwa. Doktorzy spod znaku "śląskiej szczujni" będą znowu mieli problem, co z tym zrobić, bo jeszcze nie zdążyli dotrzeć do wcześniejszych moich rozpraw, a tu - dla nich pechowo - ukazuje się kolejna.

Wymieniony w tytule okres analiz jest wpisany w moją harcerską biografię, gdyż do ZHP wstąpiłem jako dwunastoletni chłopiec w 1966 r., a Przyrzeczenie Harcerskie składałem - wbrew wówczas obowiązującej treści - na jednym z łódzkich cmentarzy przy grobach powstańców styczniowych w 1968 r., gdzie deklarowałem – wbrew obowiązującej rocie: szczerą wolę służyć Bogu i Ojczyźnie, a nie wierność sprawie socjalizmu… . Profesor prawa Wojciech J. Katner - też łodzianin - miał podobne doświadczenie tak wspominając swoje przyrzeczenie:

Mojej harcerskiej historii pierwszym niekorzystnym przełomem, i to zaraz na początku, były lata 1963/64, gdy przyszło nagle składać przyrzeczenie w socjalistycznej wersji. Na szczęście ówcześni naczelnicy nie wyobrażali sobie (a może niektórzy wiedzieli), że wprawdzie mogą uchwalać „na górze” różne wątpliwe reguły postępowania, ale grono instruktorskie w drużynach i tak pójdzie w znakomitej większości z duchem społeczeństwa i będzie wychowywać młodzież harcerską według tradycyjnych recept skautowych.

Sam tego doświadczyłem na swojej drodze harcerskiej, co szczególnie w Łodzi nie było łatwe i bezpieczne; instruktorom tym należy się wdzięczność i szacunek kolejnych pokoleń
(W. J. Katner 2007, s. 20).

Nie jestem zatem ani aktorem, ani świadkiem zdarzeń prowadzących do wyparcia w latach 1956-1964 roty przedwojennego przyrzeczenia harcerskiego, które przez następnych 35 lat w istotnym zakresie dewastowało strukturę duchową młodych pokoleń i ich instruktorów. Musiałem jednak funkcjonować w dwoistym świecie wartości starając się tak, jak czynili to moi instruktorzy-wychowawcy, przechować i przekazywać harcerzom prawdę historyczną i metodyczną o polskim skautingu i harcerstwie, odsłaniać ponadczasowe wartości harcerskiego ruchu, podtrzymywać w czasach kłamstwa i indoktrynacji politycznej pamięć o dokonaniach minionych pokoleń.

Doktryna polityczna jako fundament doktryny pedagogicznej stała się pożywką swoistego rozkładu procesu wychowania i kształcenia młodych pokoleń w czasach zmiany społeczno-politycznej, ustrojowej, bowiem wprzęgnięto ją w atak na przesłanki poprzedzającego ją innego systemu wartości, by zakwestionować jego ideologiczny, aksjonormatywny kierunek.

Jak pisał w latach 50. XX w. Stefan Kunowski: W okresie indoktrynacji każdego systemu ideologicznego szczególniejszego znaczenia nabierają zagadnienia moralne i wychowawcze, a nie ustrojowe i instytucjonalne, które musiały być rozwiązane i ustalone w etapach wcześniejszych. Owo znaczenie moralności i wychowania wynika stąd, że indoktrynacja nastawiona jest na budowę nowego człowieka w celu utrwalenia zbudowanego na zasadach danej ideologii ustroju i urządzeń społecznych. Budowa zaś nowego człowieka musi objąć moralne i wychowawcze działanie doktryny na kształtowanie treści wewnętrznej każdej, szczególnie zaś rozwijającej się dopiero jednostki (S. Kunowski 2000, s. 58).

Harcerstwo ma w swoich założeniach przede wszystkim funkcję socjalizacyjną, a więc pośredniego wychowania i wychowawczą, co jest dzisiaj możliwe do odczytania dzięki przywróceniu pamięci fundamentalnych dla jego rozwoju w okresie II Rzeczypospolitej publikacji popularnonaukowych jak i ściśle akademickich.

W dobie PRL zostały one wyłączone na kilkadziesiąt lat z powszechnego dostępu do ich treści aż do 1990 r., kiedy to została zniesiona w Polsce cenzura, a w istocie do drugiej dekady XXI w., kiedy Wojciech Śliwerski zaczął wydawać reprinty nieobecnych do tego czasu wykładów, rozpraw, analiz i poradników skautowo-harcerskich z okresu rodzenia się skautingu na Ziemiach Polski i w okresie międzywojennym.



W latach 2014-2019 ukazało się w Oficynie Wydawniczej „Impuls” pod redakcją Wojciecha prawie 200 reprintów publikacji z lat 1909-1939, które przez łączny okres prawie 80 lat były niedostępne polskiej nauce, środowiskom harcerskim i instruktorskim w wyniku okupacji, cenzury i rozproszenia źródeł.


W mojej rozprawce piszę o tym, jak już w 1945 r. podporządkowanie harcerstwa partii władzy stało się najważniejszym zadaniem komunistów. Chodziło przecież o przechwycenie młodego pokolenia, które było skupione w jedynej wówczas organizacji dziecięco-młodzieżowej, starając się wyeliminować zarazem z jego otoczenia przedwojenne (burżuazyjne) autorytety pedagogiczne i narzucić mu powszechnie zobowiązującą ideologię socjalistyczną.