10 września 2019

Nauczycielska profesja/misja w kalejdoskopie przemian i naukowych badań


W dniu wczorajszym nastąpiła inauguracja XXXIII Letniej Szkoły Młodych Pedagogów im. Marii Dudzikowej Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk w Łańsku. Miejscem niepowtarzalnego uniwersytetu uniwersytetów , jakim są Letnie Szkoły, jest niezwykle kameralny i malowniczo położony kompleks konferencyjno-wypoczynkowy, który znajduje się na terenie Puszczy Napiwodzko-Ramuckiej oraz w strefie Natura 2000.

Niech żałują ci, którzy nie skorzystali z corocznej propozycji aktywnego debatowania nad kluczowymi w tym roku problemami nauczycielskiego zawodu/misji. Już rok temu, w czasie XXXII LSMP KNP PAN kierująca SZKOŁĄ prof. Maria Dudzikowa zaproponowała, by olsztyńska Szkoła koncentrowała się wokół tematu: „Współczesny nauczyciel - profesjonalizm - mistrzostwo — misja publiczna”, a w szczególności by była poświęcona wielostronnej analizie przemian zarówno koncepcji kształcenia nauczycieli, rozwoju zawodowego, poczucia sprawstwa, postrzegania własnej roli zawodowej, czy też poczucia/potrzeby misji publicznej.

Można powiedzieć, że już wówczas prof. Maria Dudzikowa, która przez 25 lat kierowała tak wyjątkową formą kształcenia, doskonalenia i otwierania na dociekanie prawdy młodych kadr akademickich, przeczuwała kres wyczerpania polskich nauczycieli ustawicznymi, a centralistycznymi zmianami, manipulacjami i nonsensownymi "reformami". Zmarła zanim nastąpił wybuch niezadowolenia, który dał o sobie znać w okresie wiosennych strajków.

Przez ten tydzień młodzi uczeni z różnych ośrodków akademickich w kraju będą zatem w elitarnym gronie, pięknym otoczeniu, ale w szczególnie trudnej sytuacji, bowiem muszą skonfrontować dotychczasowe modele, teorie, podejścia do tej profesji z realiami, w których przychodzi jej zmagać się głównie o przetrwanie ich własnych marzeń, aspiracji i zawodowych kompetencji. Te bowiem są od 1999 r. niepożądane przez etatystycznych reformatorów polskiego szkolnictwa.


Tegoroczna LSMP organizowana jest przez Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk, zaś gospodarzem obrad, spotkań, dyskusji, rozmów, konsultacji trzech pokoleń naukowców jest Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, którym kieruje prof. UWM w Olsztynie dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska.

Przyjęła wszystkich uczestników niezwykle serdecznie przypominając swoje pierwsze doświadczenia sprzed wielu lat, kiedy to sama uczestniczyła w Letniej Szkole. Była okazja do wspomnień o śp. prof. Marii Dudzikowej, swoistego rodzaju "pedagogicznego testamentu", jakim obdarzała każdego roku i przez cały rok tych, którym naprawdę zależało na tym, żeby wiedzieć, umieć, uczestniczyć i tworzyć oryginalne projekty badawcze.

Do udziału w LSMP zaproszono profesorów tytularnych i uczelnianych, z którymi – niezależnie od wysłuchania ich referatów, będzie można także konsultować na miejscu własne projekty naukowo-badawcze czy wydawnicze: Ewa Bochno, Maria Czerepaniak-Walczak, Dorota Gołębniak, Józef Górniewicz, Hanna Kędzierska, Alicja Korzeniecka-Bondar, Janina Kostkiewicz, Tadeusz Lewowicki, Urszula Markowska–Manista, Henryk Mizerek, Stanisław Palka, Bogusław Śliwerski, Jolanta Szempruch, Teresa Zubrzycka-Maciąg.


Organizatorzy przygotowują SZKOŁĘ przez cały rok - od września do września. Komitet organizacyjny stanowią kadry Wydziału, przy czym warto podkreślić, że pani dr Katarzyna Białobrzeska - tegoroczna Sekretarz Szkoły - jest także wielokrotną a współtworzącą SZKOŁĘ uczestniczką, toteż do komitetu organizacyjnego zaprosiła adiunktów i doktorantkę:


dr Monikę Maciejewską

dr Magdalenę Zmysłowską

dr Monikę Grochalską

dr Tomasza Nowakowskiego

dr Beatę Adrjan

dr Cezarego Kurkowskiego

mgr Lidię Bielinis


Tym osobom - tegoroczni uczestnicy (młodzi jak i "nieco" starsi od nich mistrzowie) - zawdzięczają troskę o to, by każdy fragment codziennych zajęć miał swoją wyjątkową oprawę i wartość. Za to im już teraz dziękuję.



Jeszcze nie rozpoczęły się obrady, a już w oczekiwaniu na nie mogliśmy zajrzeć do KRONIK LETNICH SZKÓŁ (na fot. przegląda jedną z nich prof. Janina Kostkiewicz) a nawet skonfrontować wydobyte przez kogoś z domowych szuflad fotografie sprzed wielu, wielu lat.



Na kolejnej fotografii uchwyciłem, jak Honorowy Przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN prof. Tadeusz Lewowicki pochyla się na zdjęciami sprzed lat wraz prof. Marią Czerepaniak-Walczak, która jest naukowym kierownikiem tegorocznej SZKOŁY wraz z prof. UZ dr hab. Ewą Bochno.


W trakcie trwania LSMP, weźmiemy również udział w jubileuszowym wydarzeniu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, w której to Uczelni PEDAGOGIKA obchodzi we wrześniu 2019 roku Jubileusz 50-lecia swego istnienia. Wpisuje się on bezpośrednio w stulecie rozpoczęcia kształcenia pedagogów w uczelniach kształcenia pedagogicznego, a także w obchody XX-lecia istnienia Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Program tegorocznej LSMP KNP PAN jest na stronie Wydziału Nauk Społecznych UWM w Olsztynie.

c.d.n.

09 września 2019

Marginalizacja języka polskiego w polskiej nauce


Mikołaj Rej, który jako pierwszy polski poeta Renesansu pisał wyłącznie w języku polskim, wpisał się w naszą kulturę m.in. posłaniem ze "Zwierzyńca" (1562), które brzmi:

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.

Kilka miesięcy temu do władz Narodowego Centrum Nauki wpłynął wniosek od uczonych, by zaprzestano marginalizacji języka polskiego w polskiej nauce. Jego autorzy nie kwestionują potrzeby poszerzenia udziału nauki polskiej w nauce światowej. Uważają za sensowne wprowadzenie języka angielskiego do wniosków o finansowanie badań, gdyż ich opis i streszczenie projektu pozwala na powoływanie do oceny projektów zagranicznych recenzentów. Natomiast za błędne, szkodliwe i niezgodne z Ustawą o języku polskim uważają likwidację równoległego opisu i streszczenia projektu w języku polskim.

W trakcie posiedzeń panelistów, którzy dokonują oceny zgłoszonych do NCN wniosków, dyskusja między nimi odbywa się w języku polskim, ale zaproszeni do udziału zagraniczni eksperci w większości nie znają naszego języka. Zdarza się bowiem, że wśród zagranicznych recenzentów znajdują się Polacy, którzy od wielu lat pracują w uniwersytetach krajów Europy Zachodniej czy w USA. "To powoduje, że obrady muszą toczyć się w języku angielskim. Jest to względnie prawidłowe w przypadku nauk ścisłych i przyrodniczych, ale staje się paradoksalne, gdy granty dotyczą kultury i języka polskiego (...). Naszym zdaniem usunięcie języka polskiego z wniosków badawczych oraz z obrad paneli ekspertów jest w przypadku opiniowania wielu grantów z dziedziny nauk humanistycznych, a także w pewnej części wniosków z nauk społecznych szkodliwe i w poważnym stopniu ogranicza możliwość prawidłowej oceny takiego wniosku".

Co istotne, krytycy zwracają także uwagę na marginalizowanie przez Narodowe Centrum Nauki projektów badawczych w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych, bowiem zmniejszono w latach 2017-2018 budżet do ok. 15 proc.To oznacza, że polityka MNiSW w zakresie finansowania nauki toczy się kosztem języka i nauki polskiej, zwłaszcza nauk humanistycznych i społecznych. Co gorsza, młodzi naukowcy nie nabywają doświadczenia w posługiwaniu się językiem narodowym "przenosząc złe nawyki na studentów, magistrantów i doktorantów". Jaki los czeka tożsamość kulturową i narodową Polaków?

Podobnie jest z naukowym piśmiennictwem. Wykaz punktowanych czasopism naukowych zawiera wielokrotnie więcej periodyków obcojęzycznych, aniżeli polskojęzycznych. Polityka niszczenie polskiej tkanki kulturowej trwa w wydaniu prawicowej formacji rządzącej. To chyba nie jest prawica?

08 września 2019

Fenomen samozakłamania i manipulacji pseudonaukowców


Czym innym jest nauka,a czym innym jej zaprzeczenie, pseudonauka, podobnie jak bycie naukowcem i pseudonaukowcem. Posiadanie dyplomu doktora czy doktora habilitowanego nie jest tu świadectwem rozstrzygającym. Po owocach poznaje się jednych i drugich. Jeśli red. Marek Wroński pisze o plagiatorach, to upomina się o odsłonięcie prawdy o kłamstwie, na którym ktoś budował swoją pozycję. Taka prawda jest niewygodna, podobnie jak prawda o tym, że komuś słusznie odmówiono nadania stopnia naukowego. Krytyk pseudonaukowej rozprawy wchodzi w pewien porządek egzystencjalno-moralny, który wymaga pokonania przeszkód w sobie i w szkolnictwie wyższym.

Niestety, nasila się w środowisku akademickim liczba pseudonaukowców, którzy w obronie zawyżonej samooceny, nieadekwatnej do ich rzeczywistych osiągnięć, usiłują manipulować opinią publiczną, kierując atak na rzetelnych naukowo krytyków pożałowania godnych publikacji owych akademików. Odmawiają przyjęcia prawdy , gdyż jest ona trudna i wymagająca. Zakres manipulacji w formułowanych przez nich na różnych stronach internetowych ("pseudoakademickich szczujniach") czy w pismach odwoławczych próbach ucieczki od prawdy osiąga już szczyty śmieszności.

Dają się na to nabrać niektórzy młodzi adepci nauki, gdyż w ten sposób i dzięki takim pseudonaukowym wypowiedziom doktorów mogą usprawiedliwić własne nieróbstwo, brak kompetencji, w tym szczególnie z zakresu metodologii badań w naukach społecznych i humanistycznych. Im większy jest poziom zawiści w szkolnictwie wyższym, tym bardziej sprzyja to intrygom, samousprawiedliwieniu własnej marności itp.

Manipulacje ze strony pseudonaukowców to nic innego jak ich machinacje, gierki, knucie, matactwo, intryganctwo, oszukaństwo, kanciarstwo, krętactwo, oszukaństwo, a więc zdrada wartości, które powinny konstytuować proces akademickiego kształcenia, prowadzenia badań naukowych i publikowania ich wyników. W naukach społecznych obowiązuje metodologiczny kanon. Nie da się uniknąć jego pryncypiów, a jeśli ma to miejsce, bo - jak mówi przysłowie: "Czego Jaś (doktorant a nawet doktor) się nie nauczył, to tego Jan (doktor, a zdarza się, że i dr hab.) nie będzie umiał", nie potrafi, a co gorsza - nawet nie wie, że nie umie i nie potrafi.

Pseudonaukowiec wycisza własne sumienie jako instancję kontrolną, poszukując usprawiedliwienia dla własnego postępowania wbrew obowiązującym normom naukowym. Uśrednia swoją odpowiedzialność moralną tezą: „Inni też tak postępują" albo "Skoro osoba X ma habilitację, to dlaczego nie ja" itp., a więc generują w sobie samowiedzę w stylu: "moja sytuacja nie jest wyjątkowa”. Kwestionowanie norm sprowadza się do przeświadczenia, iż w ucieczce od własnej wolności „nie ma nic złego”.

Uważajcie na szalbierców w polskiej nauce, na intrygantów, którzy nie przyjmują do wiadomość rzetelnych opinii krytycznych ich naukowych "osiągnięć", gdyż nie są w stanie zmierzyć się z prawdą o sobie. Niektórzy pełnili lub nadal sprawują w uczelniach kierownicze funkcje, więc odrzucenie przez komisje doktorskie, habilitacyjne czy rady jednostek ich pseudonaukowych osiągnięć staje się bardzo często ucieczką od autoodpowiedzialności za taki stan rzeczy. Sięgają wówczas po metody manipulacji opinią własnego środowiska, wykorzystując do tego celu swoich dotychczasowych czy uprzednich opiekunów itp., byle tylko zachować twarz, którą i tak już stracili.

Ich pseudonaukowe publikacje są dostępne na rynku. Muszą jednak przyjąć do wiadomości, że opublikowanie nędznej pracy w renomowanej oficynie naukowej, uniwersyteckiej itp. nie jest gwarancją naukowego poziomu. Każdy dobrze wykształcony doktorant, a tym bardziej z porządnym warsztatem metodologicznym adiunkt, samodzielny pracownik naukowy czy profesor nie będzie miał żadnych wątpliwości, kiedy skonfrontuje treść fundamentalnie błędnych rozpraw z naukowym standardem. Stanie wówczas przed koniecznością zajęcia wobec nich postawy, która powinna wyrażać troskę o jakość własnej dyscypliny naukowej, a nie wynikać z pozanaukowych kontekstów.

Manipulacje pseudonaukowców są, jak w przypadku każdej tego typu aktywności, takim sposobem oddziaływania na środowisko, którego rzeczywiste przyczyny i mechanizmy są przed nim przez niego utajone, podobnie jak przed przed osobami poddawanymi manipulacji. Ukrywane bywają nie tylko procedury działania manipulacyjnego, ale także cele działania, które zdeterminowane są osobistym interesem zachowania nieadekwatnej samooceny. Manipulatorzy uruchamiają zamiar przechytrzenia innych, by ich pozyskiwać do współsprawstwa w nieuczciwej grze, gdyż dzięki temu rozmywa się ich odpowiedzialność za ferowanie kłamstwem, insynuacje i demagogię.

Na szczęście w pedagogice akademickiej spotkałem już wielu adiunktów, którzy po doświadczeniu odmowy nadania im stopnia doktora habilitowanego dokonali rachunku naukowego sumienia, zrozumieli popełnione błędy i podjęli działania na rzecz ich naprawy. Dzisiaj są już samodzielnymi pracownikami naukowymi z dumą kształcąc młode pokolenia i reprezentując wartości prawdy, a nie kłamstwa. Podjęli trud samokształcenia, zweryfikowali swoje dotychczasowe praktyki badawcze, by uniknąć w przyszłości rozczarowań.

Niestety, muszę o tym także napisać, że część samodzielnych pracowników naukowych w roli recenzentów wydawniczych czy w postępowaniach o stopnie naukowe woli stracić własną twarz, zaprzeczyć własnym osiągnięciom i naukowym standardom, by "otworzyć drzwi" do naukowej samodzielności pseudonaukowcom. To się zdarza, ale jest to już widoczne, gdyż treść ich recenzji w procesach awansowych jest dostępna publicznie. Zamiast pomóc tym, którzy wciąż nie wiedzą, nie potrafią, nie rozumieją, a nawet nie wiedzą, że nie wiedzą, wolą iść z nimi na skróty przepychając manipulacyjnie przez awansowe "sito".

Jest też coś dobrego, o czym dowiaduję się w tych dniach, a mianowicie, że wyhabilitowany przed dwoma miesiącami naukowiec dr hab. Sławomir Krzychała, który od pierwszego października będzie na stanowisku profesora na Wydziale Nauk Pedagogicznych DSW we Wrocławiu - opublikował artykuł w topowym globalnym czasopiśmie American Educational Research Journal (200 punktów w świetle nowej listy MNiSW). Ogromnie to cieszy. Gratuluję i życzę kolejnych sukcesów! Na szczęście w polskiej pedagogice jest zdecydowanie więcej naukowców, aniżeli pseudonaukowców.