13 lutego 2019

Pluralis majestatis manipulującej społeczeństwem ministry edukacji


Minister Anna Zalewska zerwała komunikację ze społeczeństwem w momencie objęci resortu edukacji w 2015 roku. Od samego początku zaakceptowała rolę pośrednika między władzami partii a ignorantami polityki oświatowej, by zrealizować własny cel politycznego awansu kosztem środowisk oświatowych.

Nie była pierwszą i nie jest chyba ostatnią postacią w polskiej polityce, która traktuje szkolnictwo jako trampolinę do zupełnie innych zadań i zysków. Wcale nie zabiegała o tę rolę, jak podkreślała to w wywiadach, bo objęcie MEN nie daje natychmiastowego dostępu do finansowych konfitur. Tu trzeba się mocno nagłówkować, by zarobić więcej, niż wynika to z regulacji płac dla ministra, w dodatku jeszcze rzekomo obniżonych na wniosek prezesa partii.

Ministerstwo edukacji jest przystankiem do lepszych konfitur, jakie są na horyzoncie w najbliższych wyborach. Nie bez powodu b. premier koalicyjnego rządu PO i PSL określał tę rolę mianem "zderzaka". Kiedy jest się osobą spoza szkolnictwa, to popełnia się mnóstwo błędów, gdyż w resorcie edukacji pracują od niemalże trzech dekad urzędnicy, którzy tylko czyhają na szansę wysadzenie swojego ministra z siodła. Zarabiają tam bowiem nędznie, a z każdą zmianą polityczną muszą wysłuchiwać nowych zasad, są pouczani i zastraszani możliwością utraty miejsca pracy. Wykonają zatem każdą głupotę, przygotują każdy projekt takiej czy innej ustawy lub rozporządzenia, bo są świadomi tej sytuacji.


Chce pani minister konsultacji w sprawie reformy? Nie ma sprawy. Zmusi się do udziału w nich tych, którzy też są w strukturze nadzoru pedagogicznego i tych, którzy podlegają władzy samorządowej tej samej partii władzy. Ciekawych projektowanych zmian, a już tym bardziej jej oponentów czy wątpiących w ich sens nie wpuszcza się na salę obrad. Po co? "Kto nie z MEN, ten wrogiem władzy i państwa", bo państwo staje się własnością władzy na czas jej panowania w wyniku demokratycznego wyboru.

Od tego są zatrudnieni w resorcie specjaliści od public relations, żeby dostarczać społeczeństwu informację, która nie musi i nie może odpowiadać prawdzie, skoro ma być środkiem do realizacji "ukrytego programu" władzy. Nic się nie zmieniło w tym resorcie od czasu, kiedy za rządów PO i PSL rzecznik prasowy został nagrany przez studentów, kiedy odsłaniał im tajniki manipulacji.

POSTPRAWDA jest karmą dla większości jej odbiorców (społeczeństwa) głównie dlatego, że w świecie dominacji mediów o rzekomej wiarygodności komunikatu świadczy pierwszeństwo jego opublikowania w sieci internetowej i środkach masowego przekazu (tv, radio, prasa).Kto zrozumie informację minister Anny Zalewskiej o tym, że:

"PENSJE NAUCZYCIELSKIE ZOSTANĄ PODNIESIONE O 16,1 PROC. ZAGWARANTOWALIŚMY TE PIENIĄDZE W SUBWENCJI OŚWIATOWEJ"

Nauczyciele wiedzą, że jest to sprytnie opakowane w słowa kłamstwo. Oni nie otrzymają w tym roku podwyżki płac o 16,1 proc. Proszę zauważyć, że w tej informacji w ogóle nie pojawia się powiązanie roku podwyżki z ich wysokością. Słusznie, nawet związkowcy oświatowej "Solidarności" mają dość takiej manipulacji. Żaden nauczyciel nie otrzyma w 2019 r. podwyżki płacy o 16.1 proc.!!!

Roszczenie o podwyżkę o 1000 zł. nie jest już kwestią realnego i koniecznego wzrostu płacy. To walka O GODNOŚĆ ZAWODU, którym poniewiera minister edukacji wciskając kit.

Zwróćmy wreszcie uwagę na drugie zdanie z tego komunikatu o zagwarantowaniu pieniędzy w subwencji oświatowej. To także jest prawdą, ale tylko częściową, bowiem ponad 5 proc. już zagwarantowano nauczycielom w ub. roku, a resztę w rozporządzeniu podpisanym kilka dni temu. Tyle tylko, że nadal nie jest to wzrost płac w 2019 r. o 16,1 proc.

Kolejną postprawdą jest operowanie przez ministrę edukacji rzekomym wzrostem płac: "PRZEŁOŻY SIĘ TO NA ZWIĘKSZENIE WYNAGRODZENIA ŚREDNIEGO OD 444 DO 818 ZŁ."

Obywatele, których emerytury, renty, a nawet pensje nie wzrosną w tym roku między 444 a 818 zł. będą wściekli, że nauczyciele ośmielają się jeszcze upominać o wyższe płace. Minister posługuje się w komunikacji ze społeczeństwem tak zwaną średnią płacą w oświacie. Tyle tylko, że nie raczy poinformować o tym, jaki proc. nauczycieli osiąga tę średnią, jaki odsetek jest poniżej tej średniej i ilu zarabia powyżej średniej, a więc najwięcej?

Większość nauczycieli ma dość tej manipulacji. Nikt nie płaci rachunków średnią płac w zawodzie. Milczą ci, których dochody są wysokie nie z tytułu wykonywanej przez nich pracy, ale ze względu na wysokie zarobki ich partnerów życiowych/rodzinnych (męża-żony, matki-ojca, babci-dziadka itp.). Oni nie będą walczyć, bo ich byt zapewnia im rodzina.

Nie będą też strajkować ci, którzy pogodzili się ze swoim losem ponowoczesnej "siłaczki" czy "pasjonaty". Im nie zależy na tym, co zapewni im władza, gdyż bez względu na wysokość płacy przyjdą do szkoły ("łamistrajki").

Swój najnowszy List do rodziców i opiekunów uczniów minister A. Zalewska otwiera kompletnie demagogicznym zdaniem:

"Szanowni Rodzice i opiekunowie zdajemy sobie sprawę z kluczowej roli i znaczenia nauczycieli w procesie edukacji Państwa dzieci, dlatego staramy się podnosić rangę i prestiż tego zawodu".

Pluralis majestatis - "zdajemy sobie... " to komunikat MY zamiast JA. Pod listem jest podpis ministry, a nie jakiegoś MY. Kim jest Anna Zalewska - MY minister edukacji? Już tak się zwielokrotniła?

Niech mi ktoś odpowie na pytanie, na czym polega staranie się podnoszenie rangi i prestiżu zawodu??? Mając takich ministrów edukacji nie życzyłbym sobie, by podnosili rangę i prestiż mojego zawodu, skoro sami nimi się nie cieszą. Czy minister traktuje rangę i prestiż jako odrębne przymioty nauczycielskiej profesji?

Manipulacje Anny Zalewskiej zostały zdemistyfikowane także w analizie , jakiej dokonało ZNP.

Takie listy ministrzyc edukacji są doskonałym tekstem do ćwiczenia studentów pedagogiki w rozpoznawaniu demagogii, postprawdy, błędów logicznych i manipulacji. Prawdziwy jest tu jedynie podpis.


Ten protest jest skumulowaną reakcją nauczycieli na lata poniżania ich profesjonalizmu i zaangażowania w edukację młodych pokoleń.












12 lutego 2019

Poruszył mnie los współsprawcy tragedii sprzed lat



W sieci organizowana jest zbiórka pieniędzy. W tym szczególnym przypadku - nie na Europejskie Centrum Solidarności, nie na ciężko chore dziecko czy osobę dorosłą, nie na kampanię wyborczą polityka, ale na NAUCZYCIELA-WSPÓŁSPRAWCĘ tragicznej śmierci jego uczniów tyskiego LO, których zabrała ze sobą lawina. Przeczytajcie wpis pedagoga z innego liceum, który tu przedrukowuję:



LUTY 10, 2019 PRZEZ JASSSIU_ADMIN

Ludzie, potrzebna pomoc!

Tragedia, gdy giną ludzie, a jeszcze większa, gdy ginie dziecko. Gdy ginie wiele dzieci to szok i żal nie do opisania. Żal wszystkich, którzy je opłakują. Ale nękanie przez 15 lat człowieka, który w prawdzie przyczynił się do takiej tragedii, też nie jest w porządku
________________________________________

16 lat wcześniej na rękach go noszono za to, że organizował ekstremalne sposoby spędzania wolnego czasu. Że zamienił taką sobie zwyczajną geografię w tyskim liceum, na pasje życiową wielu swych wychowanków. Że poświęcał swój prywatny czas i nie tylko czas, na realizację niezwykłych pomysłów. Nagrody same płynęły z rąk różnych władz.

Gdyby i tym razem grupa przeszła cało, byłaby może kolejna nagroda Kuratora Oświaty. Drobny, jakże brzemienny w skutki błąd i giną ludzie. Wyrzuty sumienia do końca życia, zniszczona kariera, zszargane dobre imię i kilkanaście lat szarpania się z rodzicami. Rodzicami, którzy wiedzieli na co się zgadzają. Wiedzieli, że zimowa wyprawa w wysokie góry jest niebezpieczna. Musi być niebezpieczna.

Fakt, można minimalizować niebezpieczeństwo na miejscu, ale nie można dawać gwarancji, że w zimie nic się nie stanie. To nie spacer do parku w biały dzień. Zabrakło rodzicom też wyobraźni? Zabrakło siły na rodzicielskie: NIE? To może oni też powinni zapłacić dzieląc się winą, a nie szarpać człowieka, który był wzorem nauczyciela i kimś niezwykle cenionym przez ich dzieci. Te aniołki, z piętnastoletnim dziś rajskim stażem, na pewno tego by nie chciały.

Nigdy nie poznałem osobiście tego gościa, chociaż pracował w sąsiedniej szkole. Ale miał też wpływ na mnie. Bo słysząc o tym jak działał i dla mnie w jakimś stopniu, był wzorem nauczyciela. Moje wycieczki rowerowe, czy górskie, to była mała namiastka tego co on robił. Moje zajęcia pozalekcyjne nie spotykały się z takim zainteresowaniem i aplauzem powszechnym jak jego. Ale wiem, jak to jest poświęcać swoje życie prywatne i cieszyć się, gdy praca jest równocześnie człowieka pasją. Czerpać z radości dzieci. Widzieć jak się rozwijają, nie tyle ucząc się regułek z lekcji, ale gdy kształtują swój charakter, pracowitość, altruizm, umiejętność współpracy i wiele innych cech, których trudno nauczyć z podręcznika.

Wiem, że też czasem ryzykowałem i nadal ryzykuję. Rytuał chrztu radiowęzłowego chętnie sfilmowałaby TVN i pewnie zrobiłby aferę. Niejednemu wychowankowi powiedziałem gorzkie słowa, których wizytator by nie pochwalił. Zawsze na ulicy mógł nas potrącić jakiś samochód i pojawiłoby się pytanie: czemu to nie ja zginąłem? Ale tylko ten co nic nie robi, niczym nie ryzykuje. Dotychczas miałem szczęście. Od 15 lat miałem też większą świadomość tego czym ryzykuję, gdy pójdzie coś nie tak. Że wtedy niemal wszyscy się ode mnie odwrócą. Że moje kilkadziesiąt wyróżnień nic nie będzie warte. Tego nauczyłem się też za sprawą pana S.

Dziś, kiedy po kilkunastu latach od tej tragedii słyszę, że zapadł kolejny wyrok skazujący tego nauczyciela. Kiedy żąda się zapłacenia jakiejś bajońskiej sumy pieniędzy na rzecz rodzica pytam: co to jest? Mściwa wendeta? Życie za życie i dopiero wtedy ukojenie? Żal i pamięć pozostanie i pieniądze tego nie zmienią. No chyba, że ktoś chce coś na tej tragedii jednak zyskać… Dziś pierwszy rodzic pociesza się 140 tysiącami złotych (chciał 700 tyś. więc już mówi, że to jeszcze nie koniec). Który rodzic następny? Z jakiej emerytury ma zapłacić nauczyciel za to, że w swojej naiwności chciał być wyjątkowym pedagogiem? Co mu pozostaje…?

Ludzie potrzebna pomoc! Jest wyrok i jest potrzeba, aby wychowankowie pana S. i ludzie, których stać na taki gest, przyłączyli się do składki na rzecz zaspokojenia żądania rodzica. Dajmy w ten sposób wyraz tego, że mimo iż rzeczywiście popełnił błąd, nie jest potępiony przez wszystkich. Może uratujemy w ten sposób odrobinę godności, a może znacznie więcej…

Ostatni wyrok ma jeszcze jeden aspekt – wpływ na przyszłość. Ilu nauczycieli powie: „Nie warto! Jeżeli z powodu ewentualnego wypadku mam stracić wszystko i zostać bezdomnym, to może lepiej zamknąć się w klasie z podręcznikiem i jakoś przetrwać. Tu raczej jestem bezpieczny”. Tylko czy takich pedagogów chcemy aby wspominały nasze dzieci?

Na koniec. Módlmy się za wszystkie ofiary tej tragedii – tego oni potrzebują najbardziej. Nie zemsty. "


https://zrzutka.pl/myftrk

11 lutego 2019

Nauczyciel na L-4, byle nie do psychiatry



Nauczyciel stawił się w Wojewódzkiej Komisji Medycyny Pracy w związku z podważeniem przez dyrektora jego szkoły dokumentacji od lekarza medycyny pracy, do którego - tak na marginesie - dyrekcja szkoły go wcześniej skierowała.

Na korytarzu czekało pięć osób. Jak się okazało, były to też nauczycielki, których dyrektorzy także podważyli powyższe dokumenty. Pomyślał, że coś zaczyna się dziać, bo nigdy wcześniej nie słyszał o takiej epidemii odmów... . Kiedy wchodził do pierwszego lekarza, postawiono mu dziwne pytania, że aż mu dech zaparło. Medyk nie pytał o problem, z jakim ów nauczyciel przyszedł... ; potem był kolejny lekarz i kolejny, a ostatni medyk - wiadomo - naczelny, po dłuższej rozmowie z nauczycielem zapytał, czy ma konto na Facebooku.

...Dziwne ....- pomyślał. Naczelny zaczął czegoś szukać we własnym telefonie komórkowym. Kiedy przestał czytać, odetchnął. Stwierdził, że od razu ów pacjent miał mu powiedzieć, że jest tą osobą i tym pedagogiem, który czynnie pomaga innym. Ten jednak nie widział takiej potrzeby.

Wtedy usłyszał: Panie Krzysztofie, za to, że nauczyciele strajkują, mamy odgórny nakaz, by bardzo restrykcyjnie podchodzić do wniosków o urlop na poratowanie zdrowia. Pan dyrektor prawdopodobnie wspiera obecny rząd, skoro jako pracodawca zaprzecza, jakoby wykonywał pan pracę w trudnych warunkach oraz gdzie i jak pan pracuje.

Teraz nie problemy z krtanią, głosem są ważne ale - dodał lekarz - ale... to, czy pan skorzystał przed staraniem się o urlop ze 182 dni na L-4 oraz czy pan leczy się u psychiatry?

Wszystkie nauczycielki, które były przed nim, nie otrzymały zgody na urlop na poratowanie zdrowia. Jedna z nich ma dostarczyć dokumenty od lekarza ... psychiatry. Opisujący zaś tę historię dostał konkretną poradę a lekarz zaordynował mu rozpoczęcie leczenia u wskazanych specjalistów, czyli dał L-4 dłuższe. Po tym czasie może dopiero zgłosić się do niego z wnioskiem o urlop.