11 listopada 2018

Olimpijczyk naukowcem


Z ogromną przyjemnością uczestniczyłem w obronie pracy doktorskiej pana mgr. Piotra Kędzi, który przygotował ją pod kierunkiem łódzkiego historyka oświaty i wychowania prof. UŁ dr.hab. Grzegorza Michalskiego na temat działalności wychowawczej i oświatowo-kulturalnej polskich stowarzyszeń sportowych w Łodzi okresie Drugiej Rzeczypospolitej. Obrona tej dysertacji - wprawdzie okolicznościowo, a nie intencjonalnie - zbiegła się z państwowymi uroczystościami w Polsce w związku z 100 rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości.

Dobrze, że jednak zbiegły się te dwa wydarzenia, bo dzięki temu mogliśmy cofnąć się do okresu Drugiej Rzeczypospolitej i przez pryzmat powstających stowarzyszeń sportowych dotknąć niejako części życia sportowego i oświatowego w mieście czterech kultur. Badania historyczno-pedagogiczne nie należą do łatwych, gdyż wymagają rozpoznania terenu pod interesującym badacza kątem oraz eksploracji pozyskanych źródeł. Trzeba mieć zatem pasję poznawczą, a zarazem umiejętność czytania źródeł i interpretowania wyłanianych z nich faktów, zdarzeń, procesów czy kluczowych dla ich zaistnienia postaci.

W przypadku tego badacza po raz pierwszy zidentyfikowano 94 polskich, 24 żydowskich, 19 niemieckich oraz 19 okręgowych związków, stowarzyszeń i instytucji, które w swoich funkcjach założonych miały działalność sportową. W roku 1918 reaktywowana była - dotychczas tajna - działalność łódzkiego Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", które ponownie odzyskało swoją moc organizacyjną i jurydyczną dopiero po transformacji ustrojowej 1990 r. Powracamy zatem do źródeł, tradycji i wypracowanych przed kilkudziesięciu laty form organizacyjnych i programowych organizacji, które krzewiły nie tylko kulturę fizyczną, ale i miały ogromne znaczenie w wychowaniu patriotycznym, narodowym, a w przypadku "Sokoła" - także harcerskim.

(źródło fot.)

Okoliczności powstawania pierwszych polskich zrzeszeń sportowych na terenie m. Łodzi, uwarunkowania tych procesów oraz zakres działalności oświatowo-kulturalnej i sportowo-wychowawczej były przedmiotem dociekań badawczych polskiego olimpijczyka z Aten i Pekinu. Pan Piotr Kędzia jest bowiem wysokiej klasy lekkoatletą, biegaczem na dystansach 200 i 400 metrów.

W 2014 r. P. Kędzia uruchomił Olimpijską Akademię Biegania animując zajęcia ruchowe dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Jest także trenerem osobistym dla zainteresowanych własnym rozwojem w tym zakresie. W ramach swojej aktywności w łódzkim AZS - od trzech lat organizuje Rodzinne Pikniki Lekkoatletyczne. Mimo tak intensywnej pracy oświatowo-sportowej w Uniwersytecie Łódzkim miał jeszcze czas na to, by "biegać" do archiwów różnych instytucji, by w skupieniu i zgodzie z metodologicznym warsztatem historyka badać akta, czasopisma, dokumenty, sprawozdania, zestawienia przyznawanych subwencji, statuty i korespondencję.
Jak pisze w swojej dysertacji: "Zapoczątkowany w XIX w. proces kształtowania się sportowego ruchu stowarzyszeniowego był odbiciem przemian społecznych, politycznych i ekonomicznych, jakie zachodziły w całej Europie, obejmując swoim zasięgiem także ziemie polskie pod zaborami. To właśnie zrzeszenia sportowe będące zwornikiem różnorodnych aktywności, wprowadziły do życia społecznego takie zjawiska jak sport masowy i wyczynowy, widowisko sportowe, zasadę fair play, ruch kibicowski itp. Mam nadzieję, że praca ujrzy za jakiś czas światło dzienne ukazując się drukiem.

Studenci mają zatem znakomitą okazję do spotkań z młodym naukowcem, który posiada nie tylko wiedzę pedagogiczną i historyczną,ale także jest przykładem wartości, o których mówi i wciela w życie własnymi dokonaniami. W środowisku akademickiej pedagogiki są już profesorami tytularnymi także byli sportowcy czy wyczynowo uprawiający sport jak Aleksander Nalaskowski, Piotr Błajet z Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu czy Zbyszko Melosik z UAM Poznaniu. Wypada zatem życzyć naszemu olimpijczykowi także akademickich sukcesów. W dn. 8 listopada 2018 wystartował do swojej nowej w życiu sztafety pokoleń badaczy dziejów sportu i związanego z nim wychowania.

10 listopada 2018

Dyrektor szkoły - refleksyjny pedagog - nie pomoże minister Annie Zalewskiej


PRZYKRO MI, ALE NIE POMOGĘ... tak zatytułowany jest List Otwarty Jarosława Pytlaka do Minister Anny Zalewskiej! Przedrukowuję go w tym miejscu, bo jest jednym z nielicznych głosów transformatywnego oporu przeciwko ignorantom w partii władzy, a przede wszystkim w Ministerstwie Edukacji Narodowej i wspierających rzekomą "dobrą zmianę" różnych pseudoekspertów, także z Uniwersytetu Jagiellońskiego!


"2018-11-08 23:22

Szanowna Pani Minister!

Dziękuję za pismo, jakie w dniu 8 listopada wspólnie z Głównym Inspektorem Sanitarnym skierowała Pani do mnie i tysięcy innych dyrektorów przedszkoli i szkół, apelując w nim o "docenienie wagi problemu, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom przed skutkami chorób zakaźnych".

Zanim wyjaśnię, co skłoniło mnie do napisania tej odpowiedzi pragnę zapewnić, że w pełni zgadzam się z zaprezentowaną w nim oceną sytuacji. Sam należę do pokolenia, które jako pierwsze w historii Polski uzyskało ochronę przed większością groźnych chorób zakaźnych, w tym budzącym zgrozę rodziców w czasach mojego dzieciństwa paraliżem dziecięcym (polio). Posiadane wykształcenie biologiczne pozwala mi zarówno rozumieć mechanizm szczepień ochronnych, jak dostrzegać różnorakie możliwe przyczyny narastających problemów rozwojowych i zdrowotnych młodego pokolenia, choćby w zanieczyszczeniu środowiska i skażeniu produktów żywnościowych. Między innymi z tych właśnie powodów uważam tezy głoszone przez tzw. antyszczepionkowców za błędne i demagogiczne, a ich dążenie do zniesienia obowiązku szczepień za wyraz egoizmu, nieliczenia się nie tylko z dobrem własnego dziecka, ale także interesem innych ludzi.

Niestety, pomimo wskazanej powyżej zbieżności naszych poglądów, jako dyrektor szkoły nie mogę odpowiedzieć pozytywnie na Pani apel, abym "w poczuciu odpowiedzialności za zdrowie moich podopiecznych podjął dialog z nauczycielami, rodzicami lub opiekunami uczniów na temat szczepień ochronnych". W dalszej części listu wyjaśnię dlaczego.

Powinna Pani wiedzieć, że we współczesnym świecie autorytety takie, jak oboje pamiętamy z lat wczesnej młodości, przestały istnieć. Oparte na wiedzy, doświadczeniu, prestiżu zajmowanego stanowiska. Posłuch znajdują nawet największe kłamstwa, szczególnie te często powtarzane, a każdy człowiek może znaleźć w internecie potwierdzenie wszystkiego, co przyjmuje za własny pogląd. Dyrektor szkoły zazwyczaj nie jest dzisiaj autorytetem nawet w sprawach nauczania, prac domowych, czy wychowania uczniów; tym bardziej nie należy oczekiwać, że odegra tę rolę w kwestii szczepionek.

Powyższe zjawisko po części ma charakter obiektywny – po prostu takie mamy czasy. Jednak źródłem erozji dyrektorskiego autorytetu są też działania władz oświatowych, w których także Pani ma swój udział, i za które ponosi odpowiedzialność. Profesja dyrektora placówki oświatowej została w ciągu minionych lat odarta z charakteru pedagogicznego. Tak jak ongiś dyrektor był pierwszym nauczycielem, przywódcą grona pedagogicznego, tak teraz w myśl prawa jest pierwszym urzędnikiem i nadzorcą, żeby nie powiedzieć karbowym.

Taką jego rolę utrwala w realiach i w świadomości społecznej także Pani, nakładając na dyrektorów kolejne, często bezsensowne lub niewykonalne zadania, a następnie wskazując ich jako jedynych odpowiedzialnych, jeżeli problem nabrzmiewa i uzyskuje rozgłos. Nie wierzyłem własnym uszom słuchając Pani publicznej sugestii, że rodzice, którym nie podoba się plan zajęć, ze względu na zmianowość albo zbyt wiele lekcji jednego dnia, powinni udać się do dyrektora szkoły, by wspólnie znaleźć dobre rozwiązanie (czyli, jak należy rozumieć, ułożyć lepszy plan).

Ten pomysł, w obliczu nadmiaru zajęć w najstarszych klasach szkoły podstawowej, braku pomieszczeń w wielu szkołach i rosnącego deficytu nauczycieli – zjawisk wywołanych wprost przez firmowaną przez Panią „reformę” – jest po prostu wyrazem braku szacunku i zrozumienia sytuacji, w której znajdują się obecnie dyrektorzy. To Pani osobiście jest odpowiedzialna za obecną sytuację, w której kierowanie szkołą sprowadza się do rozpaczliwych prób utrzymania się na powierzchni morza przepisów, oczekiwań, postulatów i gróźb. Na odpowiadanie na apele, choćby najszlachetniejsze, po prostu brakuje czasu, chęci i sił.

Dopóki nie zostaną wprowadzone systemowe zmiany, radykalnie ułatwiające dyrektorowi organizację i nadzorowanie procesu nauczania, może Pani oczekiwać ode mnie jedynie realizacji zadań wynikających wprost z obowiązującego prawa. Proszę nie liczyć na wsparcie w innych kwestiach. Zasiała Pani wiatr i proszę teraz zbierać burzę.
"


Wkrótce wezmę udział w konferencji naukowej na jednym z najwyżej lokowanych na świecie uniwersytetów, gdzie poproszono mnie o wypowiedź na temat edukacyjnych osiągnięć w PISA, ale chyba chodziło organizatorom o analizę oświatowej destrukcji PIS-a.

Pan Jarosław jest bardzo delikatny w swoim liście. Dotyka tylko ostatnich grzechów ministry edukacji i jej formacji. Tymczasem trzeba do tego jeszcze coś dodać, korygując także niektóre argumenty:

po pierwsze, nie jest prawdą, że przestały istnieć autorytety. Jeżeli przestały, to powiedzmy wprost - dla kogo! , bo moim zdaniem to nie tylko dla tej władzy one się nie liczą. Nie tylko formacji rządzącej są one niepotrzebne. Wystarczyło wpuścić na sejmowe salony homeopatów i szarlatanów, by rozpatrzeć wniosek antyszczepionkowców, natomiast kiedy wnioskowano 2 lata temu o referendum w związku z projektowanym powrotem do socjalistycznego ustroju szkolnego, to PiS wyrzucił do kosza wniosek podpisany przez prawie milion osób, czyniąc to z uśmiechem na ustach ministry A.Zalewskiej. Takie są priorytety tej władzy.

po drugie, w poczuciu odpowiedzialności za zdrowie uczniów ministra Zalewska oczekuje od dyrektorów podjęcia dialogu z nauczycielami, rodzicami lub opiekunami uczniów na temat szczepień ochronnych. Powinna sama zaszczepić się przeciwko ignorancji. Czy za kilka miesięcy także poprosi o dialog z rodzicami uczniów kończących gimnazjum i ósmą klasę szkoły podstawowej? Czy ta pani w ogóle rozumie sens pojęcia ODPOWIEDZIALNOŚĆ?

po trzecie, nie ma co się buntować przeciwko temu, że pani minister nakłada na dyrektorów nowe obowiązki. Jak za komuny, "steruje ręcznie" szkolnictwem traktując je jak partyjną własność i trampolinę do własnego skoku do Parlamentu Europejskiego. Oczywiście z obrzydzeniem, albo z nadzieją na "dobrą zmianę" w Brukseli. Musi być dużo okazji do podróżowania po kraju, spotykania się z mieszkańcami miast i wsi pod pozorem troski o edukację. Towarzysze z Platformy Obywatelskiej i PSL niech się jednak nie cieszą z mojej konstatacji, bo sami byli zakorzenieni w strukturach nadzoru pedagogicznego (od MEN po kuratoria oświaty i ich delegatury) podróżując i wciskając kit społeczeństwu oraz zobowiązując dyrektorów przedszkoli i szkół do różnych bzdur. Festiwal etatystycznej polityki trwa nadal, nieprzerwanie od 1993 r.!

po czwarte, ma pan Jarosław Pytlak rację, że ministra Anna Zalewska jedynie firmuje "reformę" uśmiechając się do wszystkich kamer i obiektywów. Zaśpiewajmy przy ognisku: "Co ci przypomina, co ci przypomina, widok znajomy ten..." .

Przed nami festiwal kolejnych listów otwartych umysłów. Ciekawe, kto ostatni zgasi światło kaganka.

09 listopada 2018

Kto przypisze pedagogikę do czasopism w międzynarodowych bazach typu m.in. Web of Science i Scopus?


Oczekuję pospolitego ruszenia wśród młodych naukowców, którym zależy na tym, by ujęte w bazach międzynarodowych jak np. Scopus i Web of Science przypisać do odpowiednich periodyków naszą dyscyplinę naukową - PEDAGOGIKĘ. Jeśli tego nie uczynicie, to w ocenie parametrycznej dyscypliny oraz w waszym indywidualnym awansie naukowym według nowych zasad, które będą obowiązywać od 1 października 2019 r. opublikowane w międzynarodowych pismach wasze artykuły nie będą wam zaliczone.

Jak informuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego:

Właśnie w związku z tymi międzynarodowymi bazami Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego uruchamia specjalne konsultacje środowiskowe. Do 16 listopada będzie można przysyłać uwagi dotyczące przypisania poszczególnym czasopismom z baz Scopus i Web of Science dyscyplin z nowej klasyfikacji dziedzin i dyscyplin.
Ministerialny wykaz czasopism naukowych, którego ostateczny kształt poznamy w I połowie 2019 roku, będzie uwzględniał m.in.:

• czasopisma naukowe będące przedmiotem projektów finansowanych w ramach programu „Wsparcie dla czasopism naukowych” (nawet 500 polskich czasopism uwzględnionych dodatkowo w wykazie),

• czasopisma ujęte w międzynarodowych bazach Scopus i Web of Science,

• zagraniczne czasopisma naukowe z dziedziny nauk humanistycznych, dziedziny nauk społecznych i dziedziny nauk teologicznych uwzględnione w bazie ERIH+, które w wyniku oceny eksperckiej zostaną uznane za posiadające międzynarodową renomę i szczególny wpływ na rozwój danej dyscypliny naukowej,

• recenzowane materiały z międzynarodowych konferencji informatycznych, posiadających co najmniej rangę C w bazie The Computing Research and Education Association of Australasia (CORE).

Aby usprawnić proces ewaluacji jakości działalności naukowej, konieczne jest przypisanie czasopismom poszczególnych dyscyplin. Dzięki temu artykuły w czasopismach, którym przypisano ewaluowaną dyscyplinę, będą automatycznie uznawane jako mające związek z tą dyscypliną. Ten automatyzm znacznie uprości i przyspieszy ocenę dorobku naukowego. Samo powiązywanie nie odbędzie się jednak bez uwzględnienia głosu naukowców. Specjalnie uruchomione konsultacje środowiskowe pozwolą na uzupełnienie dyscyplin przypisanych do czasopism ujętych w międzynarodowych bazach Scopus i Web of Science, a złożone do 16 listopada przez naukowców wnioski będą podlegały ocenie eksperckiej.


Przypisanie dyscyplin naukowych do czasopism nie będzie miało rozstrzygającego znaczenia w kontekście możliwości uwzględnienia danego artykułu w ewaluacji.
Przypisanie ma jedynie usprawnić ocenę. Jeśli artykuł będzie opublikowany w czasopiśmie przypisanym do dyscyplin „A” i „B”, ale zachowa związek naukowy z dyscypliną „C”, wówczas będzie można zaliczyć go jako osiągnięcie w ramach dyscypliny „C”. Przypisanie czasopism do dyscypliny niczego nie przesądza, a jedynie ułatwia ocenę.

W wyniku uwag zgłoszonych w ramach konsultacji publicznych projektu rozporządzenia w sprawie ewaluacji jakości działalności naukowej, z ostatecznej wersji rozporządzenia zostanie usunięty limit dopuszczający zgłoszenie do ewaluacji maksymalnie 20% artykułów naukowych opublikowanych w czasopismach, którym w wykazie czasopism przypisano inną dyscyplinę niż ewaluowana. Osiągnięcia powinny jednak mieć związek tematyczny z badaniami naukowymi prowadzonymi w ramach danej dyscypliny.

Komisja Ewaluacji Nauki będzie mogła nie uwzględnić w ewaluacji osiągnięcia, jeśli w oczywisty sposób nie będzie ono związane z badaniami naukowymi prowadzonymi w podmiocie w ramach danej dyscypliny. Z drugiej strony Komisja nie będzie mogła odmówić uwzględnienia w ewaluacji multidyscyplinarnego czy interdyscyplinarnego artykułu naukowego, którego tematyka nakłada się na obszar danej dyscypliny.

Przypisanie dyscyplin do czasopism będzie służyło usprawnieniu procesu ewaluacji jakości działalności naukowej. W związku z tym, że artykuły naukowe będą zdecydowanie najczęściej zgłaszanymi do ewaluacji osiągnięciami, przyjęta zostanie zasada, zgodnie z którą artykuły w czasopismach, którym przypisano ewaluowaną dyscyplinę, będą automatycznie uznawane jako mające związek z tą dyscypliną. Jednocześnie, nie zostanie ograniczona możliwość uwzględnienia w ewaluacji artykułu opublikowanego w czasopiśmie, do którego ewaluowana dyscyplina nie jest przypisana (o ile osiągnięcie będzie związane tematycznie z badaniami prowadzonymi w tej dyscyplinie!).


To jest ciekawa taktyka resortu. Jak sami się nie włączymy do tego procesu, to stracimy. No to, do pracy rodacy!

Ministerstwo udostępniło na stronie PBN ankietę umożliwiającą docelowo przypisanie dyscyplin do czasopism z tytułowych baz. Jeżeli chodzi o nas to jak na razie jest kilka braków, np International Journal of Child, Youth & Family Studies ma przypisany tylko nauki społeczne (mimo, że w opisie czasopisma jest ona wspomniana). Podobnie jest z moim Risk&Society. Tu link do strony.

Wnioski należy składać do 16 listopada 2018 r. na formularzu dostępnym pod adresem: https://pbn.nauka.gov.pl/dyscypliny-czasopism/.

Jeden z Profesorów pisze m.in. do mnie zwracając uwagę na zupełnie nowy kontekst:

Na stronie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest zamieszczona lista czasopism z baz SCOPUS i Web of Science. Zalecają przypisywanie kodów czasopism do swoich dyscyplin. Nie mogłem znaleźć dwóch interesujących mnie czasopism: Elektrochestvo - ukazuje się od 1880r. i jest w bazie Scopus; Elektrotiehnika - ukazuje się od 1930r. i jest w bazie Scopus. Przez kompetentną osobę zostałem uświadomiony, że nasza baza ma charakter polityczny, a nie naukowy. Czasopisma wybrano z baz wybiórczo.
Tak wiec, czy kryteria ocen pracowników na podstawie cytowań też mają mieć charakter polityczny?


Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Cała ta gra ma charakter przede wszystkim globalno-biznesowy. Z nauką tylko częściowo ma to coś wspólnego.