10 listopada 2018

Dyrektor szkoły - refleksyjny pedagog - nie pomoże minister Annie Zalewskiej


PRZYKRO MI, ALE NIE POMOGĘ... tak zatytułowany jest List Otwarty Jarosława Pytlaka do Minister Anny Zalewskiej! Przedrukowuję go w tym miejscu, bo jest jednym z nielicznych głosów transformatywnego oporu przeciwko ignorantom w partii władzy, a przede wszystkim w Ministerstwie Edukacji Narodowej i wspierających rzekomą "dobrą zmianę" różnych pseudoekspertów, także z Uniwersytetu Jagiellońskiego!


"2018-11-08 23:22

Szanowna Pani Minister!

Dziękuję za pismo, jakie w dniu 8 listopada wspólnie z Głównym Inspektorem Sanitarnym skierowała Pani do mnie i tysięcy innych dyrektorów przedszkoli i szkół, apelując w nim o "docenienie wagi problemu, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom przed skutkami chorób zakaźnych".

Zanim wyjaśnię, co skłoniło mnie do napisania tej odpowiedzi pragnę zapewnić, że w pełni zgadzam się z zaprezentowaną w nim oceną sytuacji. Sam należę do pokolenia, które jako pierwsze w historii Polski uzyskało ochronę przed większością groźnych chorób zakaźnych, w tym budzącym zgrozę rodziców w czasach mojego dzieciństwa paraliżem dziecięcym (polio). Posiadane wykształcenie biologiczne pozwala mi zarówno rozumieć mechanizm szczepień ochronnych, jak dostrzegać różnorakie możliwe przyczyny narastających problemów rozwojowych i zdrowotnych młodego pokolenia, choćby w zanieczyszczeniu środowiska i skażeniu produktów żywnościowych. Między innymi z tych właśnie powodów uważam tezy głoszone przez tzw. antyszczepionkowców za błędne i demagogiczne, a ich dążenie do zniesienia obowiązku szczepień za wyraz egoizmu, nieliczenia się nie tylko z dobrem własnego dziecka, ale także interesem innych ludzi.

Niestety, pomimo wskazanej powyżej zbieżności naszych poglądów, jako dyrektor szkoły nie mogę odpowiedzieć pozytywnie na Pani apel, abym "w poczuciu odpowiedzialności za zdrowie moich podopiecznych podjął dialog z nauczycielami, rodzicami lub opiekunami uczniów na temat szczepień ochronnych". W dalszej części listu wyjaśnię dlaczego.

Powinna Pani wiedzieć, że we współczesnym świecie autorytety takie, jak oboje pamiętamy z lat wczesnej młodości, przestały istnieć. Oparte na wiedzy, doświadczeniu, prestiżu zajmowanego stanowiska. Posłuch znajdują nawet największe kłamstwa, szczególnie te często powtarzane, a każdy człowiek może znaleźć w internecie potwierdzenie wszystkiego, co przyjmuje za własny pogląd. Dyrektor szkoły zazwyczaj nie jest dzisiaj autorytetem nawet w sprawach nauczania, prac domowych, czy wychowania uczniów; tym bardziej nie należy oczekiwać, że odegra tę rolę w kwestii szczepionek.

Powyższe zjawisko po części ma charakter obiektywny – po prostu takie mamy czasy. Jednak źródłem erozji dyrektorskiego autorytetu są też działania władz oświatowych, w których także Pani ma swój udział, i za które ponosi odpowiedzialność. Profesja dyrektora placówki oświatowej została w ciągu minionych lat odarta z charakteru pedagogicznego. Tak jak ongiś dyrektor był pierwszym nauczycielem, przywódcą grona pedagogicznego, tak teraz w myśl prawa jest pierwszym urzędnikiem i nadzorcą, żeby nie powiedzieć karbowym.

Taką jego rolę utrwala w realiach i w świadomości społecznej także Pani, nakładając na dyrektorów kolejne, często bezsensowne lub niewykonalne zadania, a następnie wskazując ich jako jedynych odpowiedzialnych, jeżeli problem nabrzmiewa i uzyskuje rozgłos. Nie wierzyłem własnym uszom słuchając Pani publicznej sugestii, że rodzice, którym nie podoba się plan zajęć, ze względu na zmianowość albo zbyt wiele lekcji jednego dnia, powinni udać się do dyrektora szkoły, by wspólnie znaleźć dobre rozwiązanie (czyli, jak należy rozumieć, ułożyć lepszy plan).

Ten pomysł, w obliczu nadmiaru zajęć w najstarszych klasach szkoły podstawowej, braku pomieszczeń w wielu szkołach i rosnącego deficytu nauczycieli – zjawisk wywołanych wprost przez firmowaną przez Panią „reformę” – jest po prostu wyrazem braku szacunku i zrozumienia sytuacji, w której znajdują się obecnie dyrektorzy. To Pani osobiście jest odpowiedzialna za obecną sytuację, w której kierowanie szkołą sprowadza się do rozpaczliwych prób utrzymania się na powierzchni morza przepisów, oczekiwań, postulatów i gróźb. Na odpowiadanie na apele, choćby najszlachetniejsze, po prostu brakuje czasu, chęci i sił.

Dopóki nie zostaną wprowadzone systemowe zmiany, radykalnie ułatwiające dyrektorowi organizację i nadzorowanie procesu nauczania, może Pani oczekiwać ode mnie jedynie realizacji zadań wynikających wprost z obowiązującego prawa. Proszę nie liczyć na wsparcie w innych kwestiach. Zasiała Pani wiatr i proszę teraz zbierać burzę.
"


Wkrótce wezmę udział w konferencji naukowej na jednym z najwyżej lokowanych na świecie uniwersytetów, gdzie poproszono mnie o wypowiedź na temat edukacyjnych osiągnięć w PISA, ale chyba chodziło organizatorom o analizę oświatowej destrukcji PIS-a.

Pan Jarosław jest bardzo delikatny w swoim liście. Dotyka tylko ostatnich grzechów ministry edukacji i jej formacji. Tymczasem trzeba do tego jeszcze coś dodać, korygując także niektóre argumenty:

po pierwsze, nie jest prawdą, że przestały istnieć autorytety. Jeżeli przestały, to powiedzmy wprost - dla kogo! , bo moim zdaniem to nie tylko dla tej władzy one się nie liczą. Nie tylko formacji rządzącej są one niepotrzebne. Wystarczyło wpuścić na sejmowe salony homeopatów i szarlatanów, by rozpatrzeć wniosek antyszczepionkowców, natomiast kiedy wnioskowano 2 lata temu o referendum w związku z projektowanym powrotem do socjalistycznego ustroju szkolnego, to PiS wyrzucił do kosza wniosek podpisany przez prawie milion osób, czyniąc to z uśmiechem na ustach ministry A.Zalewskiej. Takie są priorytety tej władzy.

po drugie, w poczuciu odpowiedzialności za zdrowie uczniów ministra Zalewska oczekuje od dyrektorów podjęcia dialogu z nauczycielami, rodzicami lub opiekunami uczniów na temat szczepień ochronnych. Powinna sama zaszczepić się przeciwko ignorancji. Czy za kilka miesięcy także poprosi o dialog z rodzicami uczniów kończących gimnazjum i ósmą klasę szkoły podstawowej? Czy ta pani w ogóle rozumie sens pojęcia ODPOWIEDZIALNOŚĆ?

po trzecie, nie ma co się buntować przeciwko temu, że pani minister nakłada na dyrektorów nowe obowiązki. Jak za komuny, "steruje ręcznie" szkolnictwem traktując je jak partyjną własność i trampolinę do własnego skoku do Parlamentu Europejskiego. Oczywiście z obrzydzeniem, albo z nadzieją na "dobrą zmianę" w Brukseli. Musi być dużo okazji do podróżowania po kraju, spotykania się z mieszkańcami miast i wsi pod pozorem troski o edukację. Towarzysze z Platformy Obywatelskiej i PSL niech się jednak nie cieszą z mojej konstatacji, bo sami byli zakorzenieni w strukturach nadzoru pedagogicznego (od MEN po kuratoria oświaty i ich delegatury) podróżując i wciskając kit społeczeństwu oraz zobowiązując dyrektorów przedszkoli i szkół do różnych bzdur. Festiwal etatystycznej polityki trwa nadal, nieprzerwanie od 1993 r.!

po czwarte, ma pan Jarosław Pytlak rację, że ministra Anna Zalewska jedynie firmuje "reformę" uśmiechając się do wszystkich kamer i obiektywów. Zaśpiewajmy przy ognisku: "Co ci przypomina, co ci przypomina, widok znajomy ten..." .

Przed nami festiwal kolejnych listów otwartych umysłów. Ciekawe, kto ostatni zgasi światło kaganka.

09 listopada 2018

Kto przypisze pedagogikę do czasopism w międzynarodowych bazach typu m.in. Web of Science i Scopus?


Oczekuję pospolitego ruszenia wśród młodych naukowców, którym zależy na tym, by ujęte w bazach międzynarodowych jak np. Scopus i Web of Science przypisać do odpowiednich periodyków naszą dyscyplinę naukową - PEDAGOGIKĘ. Jeśli tego nie uczynicie, to w ocenie parametrycznej dyscypliny oraz w waszym indywidualnym awansie naukowym według nowych zasad, które będą obowiązywać od 1 października 2019 r. opublikowane w międzynarodowych pismach wasze artykuły nie będą wam zaliczone.

Jak informuje Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego:

Właśnie w związku z tymi międzynarodowymi bazami Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego uruchamia specjalne konsultacje środowiskowe. Do 16 listopada będzie można przysyłać uwagi dotyczące przypisania poszczególnym czasopismom z baz Scopus i Web of Science dyscyplin z nowej klasyfikacji dziedzin i dyscyplin.
Ministerialny wykaz czasopism naukowych, którego ostateczny kształt poznamy w I połowie 2019 roku, będzie uwzględniał m.in.:

• czasopisma naukowe będące przedmiotem projektów finansowanych w ramach programu „Wsparcie dla czasopism naukowych” (nawet 500 polskich czasopism uwzględnionych dodatkowo w wykazie),

• czasopisma ujęte w międzynarodowych bazach Scopus i Web of Science,

• zagraniczne czasopisma naukowe z dziedziny nauk humanistycznych, dziedziny nauk społecznych i dziedziny nauk teologicznych uwzględnione w bazie ERIH+, które w wyniku oceny eksperckiej zostaną uznane za posiadające międzynarodową renomę i szczególny wpływ na rozwój danej dyscypliny naukowej,

• recenzowane materiały z międzynarodowych konferencji informatycznych, posiadających co najmniej rangę C w bazie The Computing Research and Education Association of Australasia (CORE).

Aby usprawnić proces ewaluacji jakości działalności naukowej, konieczne jest przypisanie czasopismom poszczególnych dyscyplin. Dzięki temu artykuły w czasopismach, którym przypisano ewaluowaną dyscyplinę, będą automatycznie uznawane jako mające związek z tą dyscypliną. Ten automatyzm znacznie uprości i przyspieszy ocenę dorobku naukowego. Samo powiązywanie nie odbędzie się jednak bez uwzględnienia głosu naukowców. Specjalnie uruchomione konsultacje środowiskowe pozwolą na uzupełnienie dyscyplin przypisanych do czasopism ujętych w międzynarodowych bazach Scopus i Web of Science, a złożone do 16 listopada przez naukowców wnioski będą podlegały ocenie eksperckiej.


Przypisanie dyscyplin naukowych do czasopism nie będzie miało rozstrzygającego znaczenia w kontekście możliwości uwzględnienia danego artykułu w ewaluacji.
Przypisanie ma jedynie usprawnić ocenę. Jeśli artykuł będzie opublikowany w czasopiśmie przypisanym do dyscyplin „A” i „B”, ale zachowa związek naukowy z dyscypliną „C”, wówczas będzie można zaliczyć go jako osiągnięcie w ramach dyscypliny „C”. Przypisanie czasopism do dyscypliny niczego nie przesądza, a jedynie ułatwia ocenę.

W wyniku uwag zgłoszonych w ramach konsultacji publicznych projektu rozporządzenia w sprawie ewaluacji jakości działalności naukowej, z ostatecznej wersji rozporządzenia zostanie usunięty limit dopuszczający zgłoszenie do ewaluacji maksymalnie 20% artykułów naukowych opublikowanych w czasopismach, którym w wykazie czasopism przypisano inną dyscyplinę niż ewaluowana. Osiągnięcia powinny jednak mieć związek tematyczny z badaniami naukowymi prowadzonymi w ramach danej dyscypliny.

Komisja Ewaluacji Nauki będzie mogła nie uwzględnić w ewaluacji osiągnięcia, jeśli w oczywisty sposób nie będzie ono związane z badaniami naukowymi prowadzonymi w podmiocie w ramach danej dyscypliny. Z drugiej strony Komisja nie będzie mogła odmówić uwzględnienia w ewaluacji multidyscyplinarnego czy interdyscyplinarnego artykułu naukowego, którego tematyka nakłada się na obszar danej dyscypliny.

Przypisanie dyscyplin do czasopism będzie służyło usprawnieniu procesu ewaluacji jakości działalności naukowej. W związku z tym, że artykuły naukowe będą zdecydowanie najczęściej zgłaszanymi do ewaluacji osiągnięciami, przyjęta zostanie zasada, zgodnie z którą artykuły w czasopismach, którym przypisano ewaluowaną dyscyplinę, będą automatycznie uznawane jako mające związek z tą dyscypliną. Jednocześnie, nie zostanie ograniczona możliwość uwzględnienia w ewaluacji artykułu opublikowanego w czasopiśmie, do którego ewaluowana dyscyplina nie jest przypisana (o ile osiągnięcie będzie związane tematycznie z badaniami prowadzonymi w tej dyscyplinie!).


To jest ciekawa taktyka resortu. Jak sami się nie włączymy do tego procesu, to stracimy. No to, do pracy rodacy!

Ministerstwo udostępniło na stronie PBN ankietę umożliwiającą docelowo przypisanie dyscyplin do czasopism z tytułowych baz. Jeżeli chodzi o nas to jak na razie jest kilka braków, np International Journal of Child, Youth & Family Studies ma przypisany tylko nauki społeczne (mimo, że w opisie czasopisma jest ona wspomniana). Podobnie jest z moim Risk&Society. Tu link do strony.

Wnioski należy składać do 16 listopada 2018 r. na formularzu dostępnym pod adresem: https://pbn.nauka.gov.pl/dyscypliny-czasopism/.

Jeden z Profesorów pisze m.in. do mnie zwracając uwagę na zupełnie nowy kontekst:

Na stronie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest zamieszczona lista czasopism z baz SCOPUS i Web of Science. Zalecają przypisywanie kodów czasopism do swoich dyscyplin. Nie mogłem znaleźć dwóch interesujących mnie czasopism: Elektrochestvo - ukazuje się od 1880r. i jest w bazie Scopus; Elektrotiehnika - ukazuje się od 1930r. i jest w bazie Scopus. Przez kompetentną osobę zostałem uświadomiony, że nasza baza ma charakter polityczny, a nie naukowy. Czasopisma wybrano z baz wybiórczo.
Tak wiec, czy kryteria ocen pracowników na podstawie cytowań też mają mieć charakter polityczny?


Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Cała ta gra ma charakter przede wszystkim globalno-biznesowy. Z nauką tylko częściowo ma to coś wspólnego.



08 listopada 2018

Rozstanie z Profesor Marią Dudzikową z przesłaniem, by szybować ku górze, a nie pikować w dół



Przyszło mi żegnać jako przewodniczącemu Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN wielu wspaniałych Profesorów, moich Koleżanek, Kolegów, Znajomych, ale wczoraj byłem w wyjątkowym momencie także własnego życia, bowiem odprowadzałem Osobę mi Najbliższą, nie tylko osobiście, bo przyjaźń z Marią Dudzikową była dla mnie matczyną opieką wspaniałej Uczonej nad uniwersyteckim „synem”.

Tak nazywaliśmy Profesor Marię Dudzikową – Matką, która kierowała przez 25 lat Letnimi Szkołami Młodych Pedagogów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN. Odprowadzałem Profesor w imieniu własnym, mojej rodziny, ale także tej akademickiej-pedagogicznej tak, jak żegna się syn z Matką, która zaatakowana przez chorobę nie mogła już dalej czuwać nad tym, co było Jej najdroższe.

Profesor była mistrzynią naukowej metafory, więc i ja posłużę się nią, by choć symbolicznie wyrazić to, co stanowiło treść Jej pedagogii. Jak matka szkoły pedagogicznych orląt brała pod swoje skrzydła - młode, naukowe pisklęta, karmiła je strawą duchową, czasem domowym żurkiem i chlebem, ale przede wszystkim pożywką naukowych dzieł, którymi otaczała się z wyjątkową i przenikliwą znajomością ich zawartości. Zawsze pragnęła, byśmy wyrośli na wolne ptaki polskiej nauki.

Do Poznania przybyli z całego kraju, by Ją pożegnać - członkowie Rodziny, ale jakże licznie reprezentowani profesorowie, doktorzy habilitowani, doktorzy i najmłodsi adepci nauki, którzy wyrastali pod skrzydłami Marii Dudzikowej. Mszę żałobną odprawiali ks. prof. Marian Nowak, ks. dr.hab. Janusz Miąso oraz ks. dr Marek Jeziorański.

Jak stać się orłem, kiedy rola, do której nas przygotowywała Profesor wymagała ogromnych wyrzeczeń, poświęceń, często nieprzewidywalnych strat skutkujących wzlotami ku górze dla jednych, a upadkiem czy nawet połamaniem skrzydeł u innych? To jest trudna sztuka tworzenia samego siebie. Profesor przekonywała nas swoją nadzwyczajną pracowitością, erudycją, bogactwem wiedzy i siłą charakteru, często twardymi wymaganiami, że siedząc w gnieździe nie można nauczyć się latać.

Doskonale rozumiała - szczególnie młodych doktorantów i doktorów, którzy poszukiwali miejsca w nauce dla swoich marzeń i pasji badawczych. Przekonywała nas, że z zawiązanymi skrzydłami także nie można latać, bo od samego mówienia o tym, że ma to miejsce, od utyskiwania na złe warunki, na dziekana, niskie płace, złe prawo, problemy rodzinne itp. te skrzydła same się nie rozpostrą. Czasami rozkładaliśmy je trzepiąc nimi nieporadnie, a Maria Dudzikowa mówiła nam - nie rozklejaj się nad sobą, bo nawet w najtrudniejszym momencie życia jest jeszcze moc naszej wiary, nadziei i własnej pracy.

Profesor nie zostawiała nas samym sobie, nie wyrzucała ze swojego gniazda mądrości, chociaż wiedziała, że nie da się każdego zmusić do samodzielnego latania. Była jednak dla każdego zawsze w pobliżu, zawsze na zawołanie, na telefon, jak orzeł siedząc na gałęzi z boku bacznie obserwowała, czy z przekazanej nam sztuki naukowego bycia, potrafimy sami wyzwolić w sobie pasję dociekania prawdy. Na pobliską nam gałąź dostarczała spis lektur, byśmy spróbowali podnieść się do pierwszego lotu.

Tak jak matka orląt cały czas pokazuje, jak to robić, by zacząć samodzielnie wznosić się w przestworza, tak i nasza Profesor potrafiła wypchnąć orlęta z gniazda, by polecieć za nimi w dół, schwytać je w locie i na własnych skrzydłach wynieść dalej. To prawda, że Pani Profesor czyniła nasze życie naukowe mniej wygodnym, a bardziej zobowiązującym do szybowania ku górze, gdyż nie chciała, żebyśmy pikowali w dół czy zagnieżdżali się we własnym gnieździe bylejakości, pseudorecenzji, minimalizacji, pozoranctwie czy zaniedbywaniu własnych powinności.

Orły spędzają bardzo dużo czasu, ucząc swoje młode latania. Podobnie Pani Profesor oddawała ze swojej codzienności tysiące godzin rocznie na wspólne seminaria w różnych zespołach, konsultacje, konferencje, debaty, projektowanie badań. Miałem wrażenie, jakby nie chciała stracić ani jednej godziny swojego życia pomiędzy lekturami, które były przez Nią zaczytywane, na to, co czyniło czas obojętnym dla nauki, dla oświaty, dla edukacji czy naszego rozwoju. A dzieliła się z nami bezinteresownie wszystkim, co miała.

Niedawno odebrana zespołowa nagroda naukowa Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych Polskiej Akademii Nauk za trzytomowe dzieło była efektem procesu „wypychania młodych orląt z gniazda”, by wznosiły się już na własnych skrzydłach. Także akademicka i oświatowa Łódź doceniła wielkość i wyjątkowość tych dokonań, bowiem prof. Maria Dudzikowa została wyróżniona przez Senat Uniwersytetu Łódzkiego Medalem Przyjaciela tej Uczelni („Universitatis Lodziensis Amico”), a Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego wyróżniło najwyższą nagrodą Ruchu Innowacyjnego, jaką jest statuetka „Skrzydła wyobraźni”. Pod skrzydłami Pani Profesor wiele orląt nauczyło się latać w przestworzach nauki i polityki oświatowej.

Zdążyliśmy jeszcze obdarzyć Panią Profesor 17 wrześnie br. „Medalem za Wkład w Rozwój Polskiej Pedagogiki”, kiedy była z nami w Łagowie na swojej dwudziestej piątej w roli kierownika, a XXXII Letniej Szkole Pedagogów KNP PAN. Mimo trudnej i bolesnej choroby była szczęśliwa, i taką ją zapamiętam - jako spełnioną w nauce i kształceniu młodych pedagogów. Byliśmy niezmiernie wdzięczni Synom Pani Profesor, że pozwolili Jej być razem z nami chociaż przez kilka dni w Łagowie, wśród młodzieży, której poświęcała całe swoje życie i w gronie uczonych, z którymi mogła jeszcze raz dzielić się swoim pedagogicznym credem.

Wiedzieliśmy, że musimy Ją „oddać”, że są to nasze ostatnie spojrzenia, rozmowy, dotknięcia, przytulenia i ostatnie przesłania, osobisty testament pedagogiczny przekazany na nasze ręce. Niesiemy to ze sobą, do naszych gniazd, w naszych sercach, umysłach, rozprawach, szybując ku górze ze świadomością, że musimy liczyć na samych siebie i troszczyć się o kolejne pisklęta polskiej nauki, by nie zwalniały się z pracy nad sobą, nie unikały odpowiedzialności, nie bały się stawiania oporu, by zmieniały świat, a zarazem były transformatywną elitą, a po części i parezjastami.

Wczoraj powróciliśmy do matczynego gniazda – do Poznania, by oddać hołd najwspanialszej matce polskiej pedagogiki. Niech spoczywa w pokoju! Żegnam Panią Profesor trawestacją fraszki Jana Sztaudyngera:

"Nie żal jest schodzić z tego świata
gdy tam są KSIĄŻKI, róże i herbata".

Ps.
Przesłane na adres Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN kondolencje przekazałem Rodzinie Pani Profesor.