28 maja 2018

Ranking (najbogatszych) uniwersytetów na świecie wobec polskiej mizerii finansowej


W 14. edycji rankingu najlepszych uczelni na świecie przygotowanego przez Times Higher Education polskie uniwersytety znalazły się baaaardzo daleko. Dziennikarze ekonomiczni i społeczno-polityczni nareszcie będą mogli wywieszać przysłowiowe "psy" na naszym szkolnictwie wyższym, zamiast na sprawujących władzę politykach, którzy potrafią jedynie operować sloganami, zakłamywać rzeczywistość i publicznie krytykować akademików za rzekomo niską pozycję polskiej nauki na świecie.

Times Higher Education jest rankingiem ustanawiania listy 1000 najlepszych uczelni z 77 krajów na świecie. Kryteria oceny są uwzględniane przez ekspertów z tych krajów, przy czym nie wolno im wypowiadać się na temat własnych uczelni, a dotyczą takich kwestii, jak: jakość kształcenia, stosunek liczby studentów na pracownika uczelni, poziom badań naukowych realizowanych w danej szkole wyższej oraz wskaźnik cytowań.

Wśród 1000 uczelni na świecie polskie znalazły się na następujących pozycjach:

501-600 Uniwersytet Warszawski
601-800 Akademia Górniczo-Hutnicza im. Stanisława Staszica w Krakowie
601-800 Uniwersytet Jagielloński
601-800 Politechnika Warszawska
601-800 Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
801-1000 Politechnika Gdańska
801-1000 Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
801-1000 Uniwersytet Śląski w Katowicach
801-1000 Uniwersytet Wrocławski

Muszę przyznać, że to i tak jest niezły wynik, skoro środki finansowe na naukę i szkolnictwo wyższe są w opłakanym i kompromitującym elity polityczne stanie. Od czternastu lat jesteśmy porównywani z gigantami nauki najbogatszych państw i instytucji z naszą nędzą budżetową, a nie twórczą, badawczą. To tak, jakby porównywać pracowite "mrówki" z aktywnymi "słoniami" w USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy w Niemczech.

Spośród uniwersytetów państw postsocjalistycznych przed nami jest tylko Uniwersytet Karola w Pradze, który znajduje się na pozycji 401-500. Równoważną pozycję z naszym UW ma w tym kraju tylko Uniwersytet Masaryka w Brnie, zaś na pozycji 601-800 są u południowych sąsiadów jeszcze Politechnika Czeska w Pradze, Uniwersytet Technologii Chemicznych w Pradze oraz Uniwersytet Palackiego w Ołomuńcu.

Nie ma w tym rankingu ani jednej uczelni z Bułgarii, Węgier i Rumunii.

Na jeszcze niższych pozycjach są uczelnie słowackie: Uniwersytet J.A. Komeńskiego w Bratysławie jest na pozycji 601-800, zaś Słowacki Uniwersytet Technologiczny w Bratysławie oraz Politechnika w Koszycach są na pozycji 801-1000. To już jest koniec. Nie ma w tym wykazie uniwersytetów Preszowie, Bańskiej Bystrzycy, Rużomberoku, Nitrze, Trnawie czy Żilinie.

Z kim chcemy się równać? Z jakim budżetem w skali całego kraju chcemy rywalizować w świecie nauki, skoro budżet jednego amerykańskiego czy brytyjskiego uniwersytetu jest większy od sumy dotacji, jaką przeznacza MNiSW na szkolnictwo wyższe w Polsce? Niech czasami minister J. Gowin nie wykorzystuje wraz ze swoimi "Misiewiczami" wyników tego rankingu do uzasadniania potrzeby wprowadzenia reformy, skoro nie ma na to środków finansowych!

27 maja 2018

Nie odwołujcie minister Anny Zalewskiej!



Nie odwołujcie minister edukacji Anny Zalewskiej! Co strzeliło do głowy Związkowi Nauczycielstwa Polskiego?! Toż to jest absurd. Nie wolno tak wspaniałej ministry edukacji teraz odwoływać.

ZNP ogłosiło 10 powodów zdymisjonowania ministry edukacji:

Żądamy odwołania Anny Zalewskiej z funkcji Ministra Edukacji Narodowej z powodu:

1) wdrożenia wbrew opinii ekspertów i większości opinii publicznej nieprzemyślanej, źle przygotowanej i niezwykle kosztownej reformy ustrojowej i programowej polskiej szkoły;

2) zniszczenia 18-letniego dorobku gimnazjów poprzez ich stopniową likwidację;

3) spowodowania chaosu organizacyjnego i kadrowego w szkołach;

4) pozorowania dialogu oraz posługiwania się nieprawdą i manipulacją;

5) składania deklaracji bez pokrycia, między innymi w zakresie przywrócenia pragmatyki nauczycielskiej pracownikom domów dziecka i pogotowi opiekuńczych czy przywrócenia uprawnień nauczycielskich w zakresie przechodzenia na emeryturę bez względu na wiek (art. 88 Karty Nauczyciela);

6) przyzwolenia na pracę nauczycieli w formie wolontariatu;

7) nowelizacji Karty Nauczyciela prowadzącej do likwidacji niektórych dodatków i uprawnień socjalnych, ograniczenia dostępu do urlopów zdrowotnych, a także wydłużenia ścieżki awansu zawodowego i wprowadzenia permanentnej oceny pracy nauczycieli;

8) przeforsowania w Parlamencie, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, zapisu w ustawie Karta Nauczyciela obowiązku tworzenia w każdej szkole i placówce regulaminów wskaźników oceny pracy nauczyciela, a w każdym samorządzie regulaminów wskaźników oceny pracy dyrektorów;

9) wprowadzania podziałów w radach pedagogicznych poprzez ustanowienie dodatku za wyróżniającą pracę tylko dla nauczycieli dyplomowanych;

10) dalszej pauperyzacji środowiska pracowników oświaty.




Jestem zwolennikiem naturalnych sankcji. Skoro wyliczono, że rekrutacja do szkół ponadpodstawowych (ponadgimnazjalnych) będzie w 2019 roku katastrofą i dramatem dla dzieci, bowiem mamy podwójny rocznik, a szkoły nie są z gumy, to dobrze. Pani minister wyjaśni przed przed kamerami TVP1-2 i TV TRWAM, że to jest dla dobra dzieci. Przecież jest cudownie, wspaniale, wszyscy uczniowie dostaną się do wymarzonych przez siebie szkół średnich, ale ... wirtualnie.

Po takim wystąpieniu przyjdzie czas na reakcję społeczną, bo rodzice polskiej młodzieży nie są już tak głupi, jak sądzi jakiś redaktorzyna czy urzędnik MEN wraz z kierownictwem tego resortu, żeby ich to uspokoiło. Niech minister Anna Zalewska sama przekona się na własne oczy, doświadczy skutków nadchodzącego kryzysu, rodzinnych dramatów, sfrustrowanej młodzieży i odczuje psychicznie, co to znaczy manipulacja, cyniczne kłamstwo i pozbawianie młodzieży szans na zaspokojenie przez nią własnych aspiracji edukacyjnych.

Jak ktoś jest nieodpowiedzialnym politykiem, któremu wydaje się, że można podejmować decyzje uciekając od odpowiedzialności moralnej, społecznej i politycznej, to jest w błędzie. Przypomnę tylko, jak to arogancka w Platformie Obywatelskiej ministrzyca edukacji Krystyna Szumilas zapłaciła cenę za swoją ignorancję w czasie wyborów do Parlamentu Europejskiego. Obywatele-rodzice zapamiętali jej postawę antyobywatelską, antyedukacyjną, toksyczną i głosem wyborczym pozbawili ją szans na ucieczkę do Brukseli.

Czyżby pani Anna Zalewska liczyła na to, że jej decyzje nie spotkają się z adekwatną do ich skutków reakcją??? Czy może też szykuje się do Brukseli?

26 maja 2018

Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2005-2016


Zgodnie z polityką przyzwolenia ministrów nauki i szkolnictwa wyższego - Barbary Kudryckiej i Leny Kolarskiej-Bobińskiej oraz w podziękowaniu za odpowiedzialną decyzję ministra Jarosława Gowina a dotyczącą przerwania patologicznej ścieżki awansów naukowych niektórych Polaków w słowackich uniwersytetach i niepublicznych szkołach wyższych, mógł się wreszcie ukazać raport z badań naukowych nad tym procederem.

Nie jest bowiem prawdą, że sprawa została zamknięta. Zmiana międzynarodowej umowy bilateralnej wprawdzie powstrzymała kolejne dziesiątki amatorów pseudonaukowego awansu i kupczenia stopniami naukowymi, ale skutki opisanej dekady są niezwykle poważne dla wszystkich dziedzin nauk, chociaż w największym stopniu dotykają one nauk humanistycznych i społecznych.

Dziękuję ministerstwu za podejmowane próby minimalizowania toksycznych skutków tego procederu, którego także doświadczyły ośrodki akademickie w Republice Czeskiej. Czesi jednak załatwili sprawę szybciej niż Polacy i zerwali umowę ze Słowacją, by powstrzymać reprodukcję nędzy naukowej we własnych uniwersytetach.

Niniejsza monografia naukowa jest wynikiem dziewięcioletnich badań na terenie Słowacji i w kraju, a dotyczących zjawiska turystyki habilitacyjnej Polaków, którzy zabiegali o stopień doktora habilitowanego na uczelniach w Republice Słowacji. Te zaś były uznawane na mocy dwustronnego porozumienia międzyrządowego jako równoważne polskiemu stopniowi naukowemu doktora habilitowanego.

Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że odmienne wymogi akademickie oraz naruszanie przez część nauczycieli norm prawa i dobrych obyczajów przetarło drogę do narastającej nieuczciwości i nierzetelności po obu stronach granicy. Przełamuję tabu, stereotypy i mity na temat tych awansów naukowych oraz ich skutków dla młodych pokoleń badaczy i dydaktyków akademickich.

Zwracam uwagę na etykę naukową oraz naruszanie niektórych jej norm tak przez Polaków, jak i Słowaków. Społeczność akademicka w kraju musi poznać źródła, przejawy i skutki ubiegania się o awans naukowy na Słowacji jako skutkujący patologiami, których efekty będą widoczne z każdym rokiem w kształceniu kadr naukowych we wszystkich niemalże dziedzinach nauk.

Rozprawa jest zatem nie tylko diagnozą, ale i uwrażliwieniem środowiska naukowego na procesy rzekomej współpracy międzynarodowej, której ofiarami stali się także uczciwie uzyskujący u południowych sąsiadów stopnie naukowe. Mam nadzieję, że będzie kluczowa dla zrozumienia meandrów najnowszych dziejów rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce oraz ich negatywnych następstw dla nauki.