11 marca 2018

Co z tą resocjalizacją?


Z przyjemnością uczestniczyłem w posiedzeniu problemowego Zespołu Pedagogiki Resocjalizacyjnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, który tym razem gościł na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ. Tego dnia, 5 marca 2018 obradował jeszcze Zespół Pedagogiki Specjalnej przy KNP PAN w sali Senatu Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Naukowcy debatują wspólnie z praktykami, specjalistami, osobami z dużym doświadczeniem, którzy wzbogacają teorię, ale i profesjonaliści czerpią wiele z nauk, kiedy chcą lepiej rozumieć własną praktykę lub konstruować nowe programy, projekty czy nawet podjąć działanie na rzecz własnego rozwoju naukowego.

Tak też stało się w Łodzi, kiedy spotkali się zarówno naukowcy z najważniejszych ośrodków akademickich, w których nie tylko kształci się na kierunku pedagogika- specjalność resocjalizacja, ale i prowadzi badania oraz nadaje stopnie naukowe z pedagogiki, socjologii lub psychologii. Uczestnikami byli też profesjonaliści, refleksyjni praktycy reprezentujący różne instytucje i służby mające związek z osobami niedostosowanymi społecznie, w tym przedstawiciele policji (Komenda Główna, Komenda Wojewódzka Policji), kuratorzy sądowi, pracownicy ośrodków socjoterapii, zakładów wychowawczych, karnych czy służb socjalnych i pedagodzy szkolni.

Przedmiotem dyskusji, do której wprowadzili profesorowie Marek Konopczyński z Uniwersytetu w Białymstoku i przewodniczący Zespołu Pedagogiki Resocjalizacyjnej - prof. Wiesław Ambrozik z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, były najbardziej odczuwane dzisiaj dylematy praktyki i teorii. Podnoszono kwestie wymagające podejmowania rzetelnych badań naukowych, które w wyostrzonym, a nawet prowokacyjnym sformułowaniu pobudzały do dyskusji. Jak zwykle w tego typu spotkaniach pojawiły się słowa krytyki:

1. Placówki resocjalizacyjne podporządkowują swoje oddziaływania przede wszystkim założeniom i regulacjom prawnym, a lekceważą przesłanki antropologiczno-kulturowe, psychologiczne i pedagogiczne. W tej sytuacji nadal dominuje w działaniach resocjalizacyjnych wąsko pojmowany i jednokierunkowo stosowany behawioryzm;

2. Nie pozbyliśmy się pozostałości po uprzednim ustroju. Nadal szkoła podstawowa działająca przy Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym ma w swojej pieczęci kategorię: szkołą specjalna, podczas gdy do tych placówek uczęszczają dzieci pełnosprawne, aczkolwiek nieprzystosowane społecznie.

3. Zróżnicowany jest poziom kształcenia na pedagogice resocjalizacyjnej. Nie można dokonać diagnozy w ponad stu jednostkach akademickich, gdyż na prośbę badacza o dostarczenie sylabusów i informacji o kadrze kształcącej dane te nie są jemu udostępniane. Tymczasem zamysł diagnozy nie ma charakteru akredytacyjnego, ale przewidywał przekazanie dziekanom wydziałów czy dyrektorom instytutów pedagogicznych w wyniku analiz - informacji zwrotnej do doskonalenia własnych programów, jak i powoływania międzyuczelnianych zespołów badawczych.

Prof. M. Konopczyński uważa, że należałoby zmienić definiowanie pojęcia resocjalizacja, które nieustannie bazuje na syndromie fałszywego przystosowywania osób objętych resocjalizacją do warunków prawnych instytucji, w której murach się znaleźli. Potwierdza to hipokryzję systemową, w świetle której zakłada się przywrócenie jednostek społeczeństwu, ale w wyniku stosowania wobec nich kar o charakterze zemsty za dokonane prze nich czyny. W ten sposób spycha się je na margines, wzmacnia izolację i zachęca tym samym do recydywy.

Autor pozytywnej resocjalizacji stwierdził, że podmioty zaangażowane w resocjalizację powinny uwzględniać 3 wymiary tego procesu łącznie, integralnie: resocjalizację -readaptację społeczną i reintegrację społeczną. Tylko holistyczne podejście może sprzyjać zwiększeniu efektywności powyższych procesów. Wszystkie trzy procesy muszą być adresowane do podopiecznych tak, by ich resocjalizacja odbywała się w społeczeństwie, a nie tylko i wyłącznie w izolacji.

Skazani muszą mieć podtrzymane więzi z bliskimi, by mieli do kogo wracać. Metaforycznie skwitował to profesor: - "Jeżeli w basenie nie ma wody, to nie można komuś kazać uczyć się w nim pływania".

Tę diagnozę poszerzył prof. Wiesław Ambrozik wyróżniając kilkanaście grzechów głównych obecnego, funkcjonalistycznego modelu resocjalizacji:

1. Niespójność zewnętrzna i wewnętrzna systemów resocjalizacyjnych i ich ogniw. "Każdy sobie rzepkę skrobie" bez porozumienia z innymi i możliwej współpracy;

2. Totalny charakter instytucji resocjalizacyjnych reprodukujący zło i przemoc;

3. Paraliżujący wpływ subkultury przestępczej w instytucjach resocjalizacyjnych, w którym zdarza się, że uczestniczą także niektórzy wychowawcy;

4. Problem niedostosowania jest pochodną także procesów odpadu szkolnego;

5. Kwestia podejmowania pracy przy zakładach karnych lub/i po ich opuszczeniu;

6. Brak zajęć artystycznych i sportowych dla osadzonych w zakładach karnych czy młodzieżowych ośrodkach wychowawczych, które odbywałyby się poza tymi instytucjami;

7. Fikcyjność indywidualnych programów resocjalizacyjnych w wyniku stosowania przez niektórych metody ctrl+c i ctrl+v;

8. Zbyt niski poziom zaangażowania pedagogów resocjalizacyjnych na rzecz odbudowywania więzi osoby osadzonej z jej rodziną.

9. Przesadna walka duszpasterzy 27 związków wyznaniowych w zakładach karnych, zamiast włączania osadzonych w działalność przyparafialną w środowisku zewnętrznym.

10. Brak pomocy postpenitencjarnej opuszczającym placówki, w których byli resocjalizowani



Odnotowuję tylko dwa głosy z niezwykle intersującej dyskusji ze względu na inne obowiązki, które nie pozwoliły mi na wysłuchanie wszystkich wypowiedzi. Zapewne wiele z nich znajdzie swoje odzwierciedlenie w artykułach na łamach periodyku "RESOCJALIZACJA POLSKA".

Prof. Pastwa-Wojciechowska z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, psycholog kliniczna, wybitna ekspert właśnie w zakresie problemów resocjalizacyjnych podkreśliła, że ustawy dotyczące tej sfery tworzą prawnicy bez konsultacji z psychologami i pedagogami resocjalizacyjnymi. Nie ma ustawy o biegłym sądowym, toteż może nim być każdy, kto biegły w tych kwestiach nie jest, gdyż wymogi są formalne, a nie merytoryczne.

Skazanym potrzebne są praktyczne zajęcia z psychologii społecznej - komunikacji, rozwiązywania konfliktów, radzenia sobie w sytuacjach trudnych, tymczasem oni takiej oferty nie mają. Tym samym resocjalizacja jest jedynie adaptacją do obowiązujących regulaminów. W szkoleniach, kursach, konferencjach prawie w ogóle nie uczestniczą pracownicy służb więziennych. Nie wiedzą, jak ewaluować wprowadzane w życie instytucji programy resocjalizacyjne.

Prof. Andrzej Bałandynowicz - jak zwykle - z pełnym optymizmem apelował o rezygnację z myślenia indeterministycznego. Trzeba inaczej kształcić przyszłych i obecnych pracowników resocjalizacji, która jest częścią kultury, a więc nie wolno jej redukować tylko do instrumentarium bodźcowania skazanych. Najwyższy czas, by sięgano do literatury z antropologii pedagogicznej i filozoficznej, do świata wartości ("Prawo bez wartości jest jak papier toaletowy").

Resocjalizacja zaczyna się od wartości, albo jest bezwartościowa (postantropologiczna, reifikująca, kolonizująca, sfragmentaryzowana, konserwatywna). Niezwykle trafnie zachęcał Profesor do radykalizacji rozwiązań, do buntu przeciwko złym rozwiązaniom. Naukowcy mają dążyć do prawdy, idąc także pod prąd. Było to piękne przesłanie humanistyczne prawnika wśród pedagogów, a zarazem pedagoga wśród prawników.

Co dalej z resocjalizacją? Nie jest tak źle, jak by się wydawało. W ostatnich latach opublikowano szereg przełomowych dla tej dziedziny życia społecznego rozpraw naukowych, powstało szereg inspirujących i nowatorskich Warto sięgać do literatury naukowej młodego pokolenia, które odsłania nowe wymiary procesu resocjalizacyjnego, ale i profilaktyki, pracy z dziećmi ulicy oraz z najbardziej groźnymi przestępcami. Coraz częściej nawet amerykanie interesują się polskimi mikromodelami resocjalizacji, które mają głębokie osadzenie na fundamentach filozofii, teologii, psychologii, antropologii kulturowej i pedagogiki humanistycznej.

10 marca 2018

Spójność artystycznej różnorodności absolwentów edukacji artystycznej APS z pedagogiką humanistyczną


W minionym tygodniu miała miejsce odsłona "Dyplomów magisterskich 2017" absolwentów studiów na kierunku edukacja artystyczna w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. W tej wyjątkowej Uczelni już przy wejściu do gmachu głównego nie da się nie zauważyć po lewej stronie galerii prac artystycznych młodego pokolenia. Co kilka miesięcy pojawia się tu odsłona nowych dzieł studentów Instytutu Edukacji Artystycznej, którzy zdobywają takie same, jak nie lepsze kwalifikacje i biegłość warsztatową w naukach o sztuce:

- malarskiej w pracowni prof. dr hab. Marzanny Wróblewskiej,

- w zakresie grafiki u prof. Wiesława Bieńkuńskiego,


- w pracowni rzeźby u prof. APS Tomasza Sadleja;

- z intermediów i multimediów u prof. APS Macieja Zychowicza.


Ubiegłoroczni absolwenci wystawili swoje dzieła , które realizowali w różnych pracowniach - od klasycznego malarstwa na płótnie np. Anny M. Konikowskiej "Kobiety Księgi" autoportrety Marty Niziołek pod postaciami hybryd czy scen figuratywnych Wiolety Rzążewskiej "Sto lat!", poprzez rzeźby w formie odlewów w gipsie, bądź w wosku Anny Bernat "Ja Jestem" i Małgorzaty Włodarczyk "Elipsy" , po niezwykle interesujące formy graficzne, szablonowe, projekty tkanin i ubiorów, monumentalne instalacje, książki artystyczne, art. ziny i formy nowomedialne (filmy, wideo art., interaktywne zapisy cyfrowe czy gry edukacyjne).

Jak pisze w wydanym z tej okazji Katalogu "Dyplomy magisterskie 2017" dr Magdalena Durda-Dmitruk, pod której kierunkiem powstają także prace teoretyczne jako dopełniające dzieło artystyczne:

"Prace stały się także przyczynkiem do analizy różnorodnych problemów artystycznych dotyczących np. formy, koloru, światła, przestrzeni malarskiej, gry kierunków, kontrastów, proporcji, kompozycji. Świadomie wprowadzone elementy służą budowaniu aury, nastroju ale też wielowarstwowej wymowy prac, zapisowi rozważań na temat roli medium, wymowy i znaczeń użytych środków wyrazu czy prawd rządzących procesem twórczym, itp.







Dyplomy możemy odbierać także jako swoiste autoportrety autorów. Odnoszą się zarówno do ich osobistych stanów, doznań, odczuć, jak i bardziej uniwersalnych przemyśleń - duchowych, religijnych, egzystencjalnych. Rejestrowane na serio, kiedy indziej bardziej humorystycznie, z dystansu, z przymrużeniem oka, służą manifestowaniu własnych postaw, przekonań czy próbie samookreślenie, zdefiniowania własnego miejsca w świecie w odniesieniu do różnych aspektów współczesności, bądź wielowiekowej kultury oraz tradycji artystycznej.



Doprawdy, niech wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego - Piotr Müller nie okłamuje społeczeństwa, że na pedagogice źle się kształci przyszłych nauczycieli i pedagogów czasu wolnego, pedagogów społecznych, pedagogów specjalnych, andragogów, geragogów czy pedagogów szkolnych. W czasie inauguracji wystawy prac absolwentów stawili się prawie wszyscy i opowiadali o tym, jak są szczęśliwi, że właśnie na tych studiach mieli możliwość połączenia sztuki z humanistyczną pedagogiką.

Niektórzy z nich będą pracować w arteterapi, w trudnej służbie pomocy ludziom chorym, niepełnosprawnym w odzyskiwaniu własnego człowieczeństwa, a inni staną się znakomitymi, wrażliwymi na los humanum artystami zachwycającymi świat swoimi dziełami. Jeszcze o nich usłyszymy i będziemy podziwiać ich kolejne, już autorskie wystawy, instalacje czy pedagogiczne dokonania.

09 marca 2018

Rocznica polskiego marca 1968




Wczoraj miały miejsce na Uniwersytecie Warszawskim główne uroczystości związane z 50. rocznicą wydarzeń Marca '68. Wziął w nich udział prezydent Andrzej Duda składając kwiaty przed tablicą upamiętniającą Polaków pochodzenia żydowskiego, którzy zostali zmuszeni przez władze komunistyczne do opuszczenia własnego kraju. Tak relacjonowały to wydarzenie media. Tymczasem wspomniana tu Tablica została ufundowana w 1981 roku przez Komisje Zakładowe Solidarności ZM URSUS i Uniwersytetu Warszawskiego i dotyczyła wszystkich aspektów protestów w Marcu 68. Nie została zatem poświęcona jedynie Polakom pochodzenia żydowskiego.




Byłem jeszcze uczniem szkoły podstawowej, ale pamiętam utratę kolegi z klasy Maćka Szeńskiego, którego cała rodzina została zmuszona do wyjazdu z Polski.

W 1993 roku Maciek przyjechał do Polski kierując kroki do miejsc własnego dzieciństwa. Spotkaliśmy się w osiedlowej kawiarence, by porozmawiać o tamtych czasach. Wówczas nie znałem powodów jego nieobecności w szkole, w domu, na wspólnym podwórku, gdzie codziennie graliśmy w piłkę nożną. Nagle straciłem kolegę, z którym chodziłem rano do szkoły, razem z niej wracaliśmy po lekcjach i wzajemnie odwiedzaliśmy się w mieszkaniach, by wspólnie bawić się, słuchać muzyki i odrabiać lekcje.

W czasie rozmowy dorosłych już mężczyzn, po tylu latach nie mających ze sobą żadnego kontaktu, wyrzucił z siebie żal, pretensje do nas, do Polaków, że tak bardzo skrzywdzili jego i jego rodzinę. Ojciec stracił pracę w redakcji jednej z łódzkich gazet a brata wyrzucono ze studiów. To z bratem przedzierali się przez obóz dla uchodźców z Polski w Wiedniu, by dopiero po kilku miesiącach móc spotkać się z rodzicami w Paryżu. On pozostał w Belgii, ale już nigdy więcej - po tej naszej rozmowie - nie odezwał się do mnie jako swojego najbliższego kolegi.

Właściwie, niewiele mówił. Płakał. Stracił poczucie własnej tożsamości, własne korzenie. Z dnia na dzień stracił wszystko - miejsce, rodzinę, przyjaciół, prawo do uczenia się w kraju, który był przecież jego ojczyzną. Wyrzucony na Zachód odczuł, że i tam jest kimś obcym, biednym "Polaczkiem" zza żelaznej kurtyny. Wczoraj otrzymałem wspomnienie ówczesnej studentki UW dzisiaj już prof. dr hab. Barbary Smolińskiej-Theiss, która tak wspomina dzień przełomowych wydarzeń na Uniwersytecie Warszawskim:

8 marca 1968 roku była ładna pogoda. Ulicami Warszawy przemykali panowie z goździkiem w ręku.

O godzinie 12.00 miał się zacząć wykład z filozofii dla I roku pedagogiki. Tymczasem na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego, powoli gęstniał tłum studentów. Na tarasie Pałacu Kazimierzowskiego pojawił się Rektor Turski. Z wielkiej tuby rozbrzmiewał jego głos „studenci Uniwersytetu Warszawskiego – rozejdźcie się”. Tłum odpowiadał – studenci Warszawy i skandował de-mo-kra-cja. Przepychanki trwały ze dwie godziny. Siedziałyśmy na chodniku, obok nas student Akademii Teatralnej, który po udanej roli w filmie Faraon poruszał się po Krakowskim Przedmieściu niemal jak żywy pomnik.

Po godzinie 15.00 na teren Uniwersytetu wjechały autokary, wysiedli z nich panowie w szarych ortalionowych płaszczach z pałkami u boku. Otaczali nas, powoli zacieśniali pierścień. Najpierw były pojedyncze pałki, gdzieś tam na obrzeżach tłumu, potem zaczęło się regularne pałowanie. W drzwiach Wydziału Pedagogiki i Psychologii stanął prof. Tomaszewski. Niemalże wpychał studentów do budynku.

Potem był strajk, okupacja uniwersytetu i uliczne starcia z milicję. Prymitywizm i groza mieszały się z komizmem. Pojawiły się hasła-studenci do nauki, literaci do pióra, syjoniści do Syjamu.

Wydział Pedagogiki i Psychologii był elitarnym wydziałem. Studiowały na nim dzieci profesorów, osoby z tzw. dobrymi nazwiskami. Docierał do nas powiew zachodnich ruchów studenckich, snobowaliśmy się na egzystencjalizm, zaczytywaliśmy się w tekstach Sartre’a i Marcusego. Pod kierunkiem prof. Suchodolskiego studiowaliśmy rękopisy ekonomiczne młodego Marksa, noce spędzaliśmy w klubie Eufemia na ASP. Paliliśmy tanie papierosy, słuchaliśmy ballad Boba Dylana. Klub był bezalkoholowy.

Marzec był przełomowym momentem nie tylko dla nas, ale dla uniwersytetu, dla nauki i dla pedagogiki. Ponad 500 akademików zostało wyrzuconych, z pracy i z kraju. Pojawili się docenci marcowi. Zmienił się profil studiów. Już nie wielka filozofia i kultura, już nie idee prosto z Sorbony przywiezione przez Panią prof. Wojnar…. ale metodyka, dydaktyka, systemy wychowania. Na długo zapanował model pedagogiki, która miała odpowiadać na pytania, jak realizować z góry wyznaczone cele.




Jak wynika z relacji Pani Profesor ograniczenie protestów marcowych w mediach do antysemityzmu jest błędem historycznym, bowiem był to protest całego młodego pokolenia, nie tylko studentów przeciwko naszemu zniewoleniu. Polecam mapę protestów.