25 września 2017

Integralistyczna pedagogika ogólna Andrzeja Niesiołowskiego


W najbliższą środę odbędzie się w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego Ogólnopolska Konferencja Naukowa pt. "Polskie koncepcje pedagogiki ogólnej w ujęciu porównawczym". Obowiązki akademickie nie pozwalają mi na udział w niej, ale zachęcam w tym miejscu uczestników do sięgnięcia po monografię Andrzeja Niesiołowskiego pt. "Zarys pedagogiki ogólnej", która jest po raz pierwszy odtworzeniem zapisów z oflagu. Zawdzięczamy to pięknej edycji Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Integralistyczna pedagogika ogólna Andrzeja Niesiołowskiego - humanisty, społecznika i uczonego została ocalona od zapomnienia dzięki staraniom, opracowaniu i przygotowaniu jej do druku przez Panią prof. Janina Kostkiewicz . We wprowadzeniu Profesor Janina Kostkiewicz rekonstruuje życie i przywraca pamięć o wybitnym uczonym w dziejach polskiej myśli pedagogicznej okresu II Rzeczypospolitej.

Totalitarna władza okresu PRL skazała na wieloletnią nieobecność Jego patriotyczne i wpisujące się w służbę nauce życie oraz dzieła i dokonania oświatowe, mając zapewne nadzieję na wymazanie ich z pamięci społecznej i narodowej kultury. Dopiero teraz, w wyniku systematycznego odkrywania objętych przecież cenzurą stalinowską polskich zasobów archiwalnych i dzięki żmudnym oraz dociekliwym poszukiwaniom źródeł, otrzymujemy rekonstrukcję pedagogiki ogólnej Andrzeja Niesiołowskiego jako pedagoga kultury, humanisty, twórcy integralnego podejścia do pedagogiki.

W rozprawie mamy do czynienia z niezwykle trafnym połączeniem socjologizmu pedagogicznego z filozofią personalizmu katolickiego, teorią wartości Eduarda Sprangera i psychologią osobowości Williama Sterna, dzięki czemu dochodzi do twórczej transgresji myśli ówczesnej doby, która dzisiaj zatacza historyczne koło. Trzeba było dokonać głębokiej kwerendy literatury, pism pomniejszych, korespondencji, rozproszonych notatek, dotrzeć do rdzenia myśli tego uczonego, by udostępnić ją światu nauki oraz tym, którzy także w kraju – dotknięci syndromem homo sovieticus – nadal usiłują tworzyć granice politycznej i ideologicznej poprawności, by nie dopuścić do debat naukowych tak wartościowych, spójnych i inspirujących teorii o odmiennej dla nich inspiracji ideowej.

W uobecnieniu pedagogiki Andrzeja Niesiołowskiego postrzegam zatem ogromną wartość i zarazem kulturowe zobowiązanie naszego pokolenia, by zniknęła kolejna „biała plama” w historii pedagogiki jako dyscypliny naukowej, a zarazem by uświadomić młodemu pokoleniu badaczy, w jak ekstremalnie trudnych warunkach życia tego humanisty mogły powstawać dzieła wielkiego formatu!

Jestem przekonany, że ta rozprawa stanowi wyzwanie dla współczesnego świata młodych, częściowo już „zdegenerowanych” konsumpcjonizmem, zainfekowanych pozoranctwem, ucieczką od trudu pracy umysłowej badaczy, by nie usprawiedliwiali swoich niepowodzeń czy (byle-)jakości własnych prac doczesnością, skoro żyją w czasach pokoju, globalnej komunikacji, niemalże pełnej otwartości i dostępności do źródeł naukowych, instytucji i nośników pamięci społeczno-historycznej oraz akademickiej.

Janina Kostkiewicz odsłania fascynującą biografię tego myśliciela, głęboko patriotyczną, społecznie zaangażowaną, autentycznie oddaną wartościom, którym sama była przykładem. Kiedy dzisiaj zaczynamy mówić o konieczności poszukiwania czy kreowania wizji zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego, holistycznego rozwoju osobowego, edukacji w samorealizacji osób i zarazem na rzecz dobra wspólnego, to sięgnięcie do dzieł Niesiołowskiego może wywołać zdumienie ich jakże perspektywicznych założeń dla wychowania i kształcenia wpisujących się w odpowiedzialne makropolityczne myślenie i działanie.

Dzięki wprowadzeniu nas - piórem Janiny Kostkiewicz – w arkana życia i dokonań Andrzeja. Niesiołowskiego, możemy po raz kolejny zdać sobie sprawę z tego, jak wyjątkowa to była generacja Polaków, patriotów, oddanych Bogu, ojczyźnie, narodowi, społeczeństwu, nauce, kulturze, oświacie i bliskim. Dopiero teraz będziemy mogli dostrzec, że obok tak znakomitych uczonych tamtej doby, jak Bogdan Nawroczyński, Bogdan Suchodolski, Sergiusz Hessen, Florian Znaniecki winni jesteśmy uobecnienia twórczych dokonań Andrzeja Niesiołowskiego, którego ustny testament z oflagu spełnia się po kilkudziesięciu latach. Gdyby tylko dane mu było przeżyć oflag jeniecki, mielibyśmy zapewne kontynuację komparatystycznej myśli pedagogicznej i nowych dzieł tego uczonego po II wojnie światowej, choć te ostatnie zapewne ukazywałyby się w tak zwanym drugim obiegu.

Rzeczywiście, w okresie PRL służby czyniły wszystko, by uznać prace Niesiołowskiego za „ideologicznie niewskazane”. Był on przecież krytykiem nadchodzących i doświadczanych totalitaryzmów, ostrzegając Polaków przed wyniszczającym społeczeństwo i życie jednostek wcielaniem do praktyk społeczno-edukacyjnych ideologii materialistycznych czy narodowego socjalizmu.

Młode pokolenie XXI wieku powinno uczyć się z biografii Niesiołowskiego, że kiedy ono nie jest już zainteresowane sferą publiczną, aktywnością społeczną, to może powinno zdać sobie chociaż sprawę z tego, jak prawdziwie zaangażowany pedagog mógł nawet w warunkach więziennych, kiedy był w oflagach jenieckich, inspirować i organizować pracę samokształceniową nauczycieli z myślą o wyzwolonej Polsce, by byli przygotowani do pracy nad sobą i dla dobra wspólnego.

Zwracam uwagę na znakomite wprowadzenie Janiny Kostkiewicz, w którym uczona z Instytutu Pedagogiki UJ w Krakowie odsłania trudną sztukę i warsztat badawczy komparatystyki humanistycznej myśli, stanowiąc przykład tego, jak wiele trzeba pokonać barier i przeszkód we własnych studiach, by spojrzeć na twórczość tak wszechstronnego naukowca z perspektywy metateoretycznej.

Prof. J. Kostkiewicz odczytując rękopisy Andrzeja Niesiołowskiego, dzieli się ze współczesnymi naukowcami własnym podejściem badawczym w zakresie biografistyki pedagogicznej. Unika w swoich studiach apologetyki, a przy tym taktownie akcentuje podobieństwa i różnice, zbliżenia i dystans między myślą uczonych ówczesnej generacji. Eliminuje z dotychczasowych recepcji dzieł Niesiołowskiego pewne mity, nietrafne zarzuty czy interpretacje, rzeczowo argumentując swoją analizę odesłaniem do źródeł.

Środowisko akademickiej pedagogiki będzie wdzięczne za wydobycie z „milczenia” i „rozproszonego ukrycia” twórczej myśli Andrzeja Niesiołowskiego, genialnego humanisty, który o co najmniej pół wieku wyprzedził rozwój pedagogiki rozumianej jako metanauka obejmująca „(…) całokształt dyscyplin naukowych, teoretyczno-poznawczych i normatywnych (etycznych i technicznych), zajmujących się kształtowaniem i samokształtowaniem człowieka (niezależnie od jego wieku) w interesie własnym i społeczności, do której należy”. (s. 48).

Mogę w tym miejscu wyrazić wielką wdzięczność Pani Prof. Janinie Kostkiewicz za to, że pokazuje tropy do dalszych, a jakże koniecznych poszukiwań zagubionych czy wciąż skrywanych rękopisów tego pedagoga oraz że zachęca nas do dalszych badań jego spuścizny znajdującej się zapewne poza granicami kraju. Niniejsza monografia wytrąca z milczenia i nieobecności dzieło intelektualisty z doby formacji, dla której świat wartości i kultury był fundamentem narodowej edukacji. Zachęcam do przeczytania rozprawy Andrzeja Niesiołowskiego, gdyż w dziejach myśli pedagogicznej stanowi wyjątkową wartość poznawczą dla współczesnej pedagogiki ogólnej, filozoficznej czy metapedagogiki.

22 września 2017

Grillowanie wicepremiera J. Gowina czy treści projektu Ustawy 2.0 ?


Kto musiał lub chciał, to wziął udział w Kongresie Nauki w Krakowie, gdzie minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin ogłosił projekt Konstytucji Dla Nauki. Podobno wzięło udział w tym spektaklu ok. 3 tys. przedstawicieli środowiska akademickiego, gospodarki, biznesu oraz organizacji pozarządowych, ale, o ile dobrze sobie przypominam debaty sprzed 2011 r., a więc dotyczące reformy nauki i szkolnictwa wyższego w wydaniu Barbary Kudryckiej, to sposób konsultowania i dyskutowania był zbliżony. Co za różnica, ile było fanfar, obrzędów z tym związanych i wydatkowanych środków z publicznych pieniędzy na kosztowne delegacje?

Jeszcze minister J. Gowin nie wrócił do Warszawy, a już posłowie Prawa i Sprawiedliwości ogłosili ustami bądź co bądź znaczącej postaci, bo przewodniczącego klubu PIS i wicemarszałka Sejmu - prof. Ryszarda Terleckiego - że projekt tzw. Ustawy 2.0 Gowina jest dziwny. "Nie zna jej ani rząd, ani klub PiS. Wątpię, żebyśmy się na nią zgodzili".

W odpowiedzi na to J. Gowin stwierdził: Myślę, że to po prostu zwykłe nieporozumienie komunikacyjne. Ja – jak każdy minister – jestem bardzo zapracowany. Konsultowałem ze środowiskiem akademickim treść tej ustawy przez 1,5 roku i wydawało mi się, że wszyscy wszystko wiedzą.

Chyba jest to naiwność wicepremiera, że wszyscy wszystko wiedzą, gdyż większość środowiska niewiele wiedziała na temat projektowanych zmian, a politycy PIS - mający przecież swoje kanały komunikacji rządowej - wyraźnie dali sygnał, że wicepremier jest tylko koalicjantem, a władza należy do zupełnie innej partii politycznej. To dość mocne upokorzenie ministra i wicepremiera, które przypomina sytuację sprzed jedenastu lat, kiedy grillowano też wicepremiera - Andrzeja Leppera.

Czeka nas zatem nowy front walki politycznej wewnątrz prawicy o to, na czym ma w istocie polegać zmiana w szkolnictwie wyższym. Dochodzą do nas sygnały, że w PIS powstaje poselski projekt ustawy (Czy autorstwa prof. R. Legutko?), który rozmija się z planami i oczekiwaniami środowisk akademickich, jakie zostały upublicznione w trakcie różnego rodzaju debat i konsultacji. Dylemat polega na tym, czy ma być kontynuowana w lekko odnowionej szacie neoliberalna polityka finansowania badań naukowych i utrzymywania wyższego szkolnictwa państwowego, czy może jednak ma nastąpić radykalnie prawoskrętna zmiana podporządkowująca uczelnie władztwu państwowemu z dyrektywnym sterowaniem polityką akademicką dla wciąż niejawnych celów?

Zdaje się, że propozycja dekomunizacji i deliberalizacji jest w Ustawie 2.0 zbyt marginalna. Minister wydał ponad milion zł. na trzy projekty, z których niewiele przenika do przedłożonego w Krakowie w dn. 19-20 września. Wpisanie, rzekomo rewolucyjnych reform do jednej ustawy zostało już czytelnie zakwestionowane także przez prof. Aleksandra Nalaskowskiego - członka Rady Naukowej Kongresu Nauki, a zarazem doradcę Prezydenta Andrzeja Dudy.

Jak napisał: (...) nowa ustawa jest do luftu i jako taka stanowi bubel. O tyle groźny, że mający swym zasięgiem objąć cały duży obszar. Ma więc być pewnym eksperymentem na całości. A to z reguły bywa niebezpieczne. Poza tym wiemy i widzimy jak trudno ze złych ustaw się wycofać, a szkody naprawić. Vide – batalia o system oświatowy.

Z powyższej wypowiedzi wynika - niejako przy okazji - trafna diagnoza także złej ustawy o systemie oświatowym, której szkód nie będzie łatwo naprawić przez wiele, wiele lat. Tych nie oświadczy osobiście minister Anna Zalewska, chyba że inna władza postawi ją przed Trybunałem Stanu.

Tym samym czeka nas dalsze grillowanie wicepremiera J. Gowina oraz "jego" Ustawy. Być może będzie wprowadzona jako projekt poselski, a więc bez konsultacji społecznych, bo te zostały w świetle komunikatów PIS zmarnowane, zupełnie inna wersja akademickich ustaw. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, na czym polega polityka grillowania, to odsyłam do Poradni Językowej Obcego Języka Polskiego. Jest tam świetne wyjaśnienie Macieja Malinowskiego dotyczące tego pojęcia i jego zastosowania w bieżącej polityce.

W blogu socjoblogera znajdziecie Państwo jeszcze inny komentarz, słusznie wskazujący na wpisywanie się kolejnej władzy w biurokratyzowanie nauki, które niszczy autonomię dyscyplin. Jak powołuje się ten autor na Mills'a: (...) ich cechuje „zabójcze ograniczenie umysłu”, „brak autentycznego intelektualnego zadziwienia”, są oni „dogmatyczni” i „zubożali humanistycznie”. Żaden z nich nie jest też zdolny do zaprotestowania przeciw „wywłaszczaniu” własnych badań i utracie autonomii dyscypliny. U nich wszystkich próżno zatem szukać „żywej ciekawości” która skłaniałaby ich do poszukiwania prawdy, do przekształcenia samych siebie i poświęcenia się tylko nauce.

I chyba w takim języku, w jakim Mills snuł swoje refleksje (i jaki jedynie przystoi naukowcom) należałoby dyskutować o skutkach jakiejkolwiek reformy, a więc i tej, która nadciąga. Natomiast wskaźnikiem, że dobrze zaczyna się dziać w nauce i że wreszcie uprawiają ją odpowiednie osoby, mógłby być fakt opisany kiedyś bodajże przez Mertona: „gdy pogrążonego w lekturze uczonego oderwało od tekstu pukanie do drzwi, otworzył je, udusił przybysza i wrócił do biurka”.