31 marca 2017

ZNP razem z RAZEM czy może RAZEM razem z ZNP?


Związek Nauczycielstwa Polskiego chyba pogubił się w swoich działaniach związkowych. Odsłona partyjnej współpracy z socjalistyczną partią RAZEM budzi skojarzenia, które z troską o edukację polskich dzieci niewiele ma wspólnego. Z analizy mediów społecznościowych wynika, że społeczeństwo nie wie, o co jest tak naprawdę dzisiejszy strajk nauczycielski? O wyższe płace dla nauczycieli? O wycofanie reformy ustrojowej szkolnictwa?

Czytam, słucham, oglądam wypowiedzi różnych nauczycieli, reprezentujących odmienne często powiązania społeczno-zawodowe w środowisku oświatowym, a nawet światopoglądowe, ale żadna z dotychczas upublicznianych opinii nie wyrażała ich identyfikacji i zaangażowania na rzecz kanapowej, pozaparlamentarnej partii socjalistycznej RAZEM. Oto Tweety:

ZNP jest przeciwko reformie szkolnej, ale.. wnioskuje o to, by nie była wprowadzana tak szybko. Prezes ZNP stwierdza: "Od kilku lat polska szkoła jest nieustannie reformowana i marzeniem każdego z nas jest rok spokojnej pracy". Czy zatem chce odroczyć tę reformę o jeden rok? Nie rozumiem - albo jest przeciwko, albo jest ZA? Nie można być przeciwko będąc częściowo ZA.

BYŁEM PRZECIWKO TAK ZAPROPONOWANEJ ZMIANIE USTROJU SZKOLNEGO na kilka tygodni przed rozstrzygnięciem kampanii wyborczej jesienią 2015 r., o czym już wielokrotnie pisałem - nie tylko w blogu, ale i w prasie katolickiej. Zdania nie zmieniłem podobnie jak minister edukacji. Tyle tylko, że ona nie miała własnego zdania, gdyż została zobowiązana przez władze partii do wdrożenia zmiany, która w czasie kampanii wyborczej znakomicie wpisywała się w resentyment PRL-owskich "elit".

Nie mam - jak władze ZNP - problemu z tym, by być ZA a nawet PRZECIW. Jestem PRZECIW populistycznym zmianom i manipulacjom szkolnictwem dla partyjnych interesów, ale to jest moje osobiste podejście do pseudoreformy Anny Zalewskiej, które wynika z etosu "Solidarności", pracy w szkole, ruchu innowacyjnego lat 90.XX w. oraz z badań naukowych.

Nie rozumiem, na podstawie jakiej umowy politycznej ZNP włączył do szkolnego strajku partię RAZEM? Czy to jest zatem strajk nauczycieli-związkowców, czy członków ZNP będących zwolennikami partii politycznej, by w nowym rozdaniu "załapać się" na jej listy? Jak ktoś chce, proszę bardzo, tylko należy o tym powiedzieć RODZICOM uczniów, którzy dzisiaj muszą znaleźć pomoc domową dla swoich dzieci.

Partia RAZEM świetnie wykorzystuje lewicowe ZNP do swoich celów politycznych:

• RT @PolitykaNews_pl: .@ZandbergRAZEM: Dla nas realnym sondażem jest to, ile lokalnych org. nauczycielskich ma kontakt z @partiarazem i w… https://t.co/rcgQyKxMiq

• RT @migasbartosz: @MateuszMirys z Zarządu Krajowego @partiarazem podczas konferencji w #ZNPŁódź (fot. ZNP Łódź) https://t.co/3DoxSyj6ES

• Popieramy #strajkszkolny. Nauczyciele – jesteśmy razem z Wami! https://t.co/tzB0fzTArD https://t.co/uA5YZ9TYEr



Nie dowiedziałem się z "Listu prezesa ZNP" (Głos Nauczycielski 2017 nr 12) o jakiej wysokości podwyżki płac zabiegał we wcześniejszych negocjacjach z rządem, skoro najpierw stwierdza: "Domagamy się wzrostu wynagrodzenia, bo od pięciu lat nie było podwyżek w oświacie", po czym akapit dalej upomina się dla nauczycieli o "utrzymanie warunków pracy i płacy!".

To znaczy, że ten strajk nie dotyczy walki o podwyższenie płac do godnego dla tej profesji poziomu! Chyba, że postrzega się ją na poziomie podwyżek rzędu 30 czy nawet 100 zł. miesięcznie?

Chciałbym wiedzieć, jaki jest - zdaniem władz ZNP - pożądany standard "podwyższenia statusu zawodowego nauczycieli"? Jaka powinna być minimalna płaca nauczyciela stażysty?

Przytulenie przez ZNP partii RAZEM oznacza, że ten związek zawodowy już szykuje sobie kolejną lewicową koalicję, skoro z SLD się nie powiodło (zob. plakat - z wkomponowaną nazwą partii - jakoby nie dotyczył partii). Oto co piszą członkowie partii RAZEM:
"Razem @partiarazem Retweet Favorite 30 Mar
RT @PolitykaNews_pl: .@ZandbergRAZEM: Dla nas realnym sondażem jest to, ile lokalnych org. nauczycielskich ma kontakt z @partiarazem i wie,…"



Byłbym jako rodzic tego dnia razem, ale nie z RAZEM. Nie lubię politycznego pasożytnictwa, bo nie o taką oświatę walczyła "Solidarność" lat 1980-1989.


Natomiast za poniższą wypowiedź publiczną posła PIS - Stanisława Pięty ta formacja zapłaci najwyższą cenę, bowiem z taką arogancją i naruszeniem godności zawodu nauczycielskiego spotkałem się w PRL. Jeżeli to powtarza dzisiaj poseł z partii odwołującej się do nauki społecznej Kościoła Katolickiego, to powinien za to natychmiast przeprosić.

Poseł miał powiedzieć:"– Mam nadzieję, że żaden uczciwy, porządny polski nauczyciel nie dopuści się tak hańbiącego zachowania, jak zostawienie dzieci bez opieki w szkole, i nie będzie protestował – powiedział poseł Pięta. Polityk PiS dodał, że gdyby to od niego zależało wyrzuciłby tę „czerwoną lumpeninteligencję na pysk”.

30 marca 2017

Programowanie ważna rzecz

Czytam na jednym z portali The Atlantic, że dzieci w Finlandii uczą się życia z nowymi technologiami komunikacyjnymi, w tym programowania od najmłodszych lat. Linda Luikas, autorka serii książek o Ruby, która wprowadza dzieci w tajemnice kodowania i programowania, chwali zasady fińskiej edukacji.

Nie chodzi tu o wprowadzenie do programów szkolnych nowego przedmiotu zajęć, ale o kształcenie multidyscyplinarne umiejętności i wyobraźni dzieci. Tak więc, w czasie zajęć z kultury fizycznej dzieci uczą się sekwencji ruchów, które muszą występować w określonej kolejności, zaś w ramach zajęć z plastyki zdobywają umiejętności w zakresie plecenia(konstruowanie sieci) czy projektowania wzorów. Są też takie zabawy, jak rozbieranie się, a następnie ubieranie się, ale w taki sposób, żeby wszystko było nakładane przez piżamę.

Profesor Abrams z Columbia University zwraca uwagę na to, że Finom jest znacznie łatwiej zmobilizować dzieci i młodzież, ale także dorosłych do uczenia się, gdyż nie są społeczeństwem wielokulturowym a wprowadzane przez nich reformy szkolne są konsekwentnie i solidarnie realizowane przez wszystkie podmioty. Nauczyciele w tym kraju cieszą się bardzo wysokim prestiżem i bardzo dobrze są wynagradzani za swoją pracę.

Na wydziały pedagogiczne w Finlandii, gdzie kształci się przyszłych nauczycieli, dostaje się 10 proc. najlepszych kandydatów, którzy uczą się nie tego, jak nauczać w szkołach, ale jak być dla swoich uczniów przewodnikiem po świecie wiedzy. Nasi nauczyciele nie są gorsi. Pracują jednak w o wiele trudniejszych systemowo i gorszych finansowo warunkach oraz przy ustawicznym niszczeniu przez władze centralne innowacyjności. Zmiany w polskiej edukacji są tylko i wyłącznie w modelu "top-down", a więc adaptacyjne.


Polskim nauczycielom pozostają warunki, których żaden z dotychczasowych rządów od 1993 r. poprawić i radykalnie zmienić nie chciał i nie zamierza. Resortowi biurokraci i partyjni przywódcy myślą tylko i wyłącznie o tym, jak zyskiwać profity przed wyborami dla własnych stronnictw politycznych, jak w przyszłości zapewnić sobie drogę do Sejmu, do Europarlamentu, do samorządu, a nie w istocie poważnie reformować system szkolny i jego dydaktykę. O tym mówiłem wczoraj na spotkaniu z nauczycielami rzeszowskich szkół.

Mimo wszystko polscy nauczyciele przygotowują się także do zajęć z programowania. Ostatnio byłem na takim kursie w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi, gdzie pani Anna Koludo wraz z mężem prowadziła bardzo interesujące zajęcia na temat kodowania 2 bitowego, 4 bitowego i 8-bitowego. Podziwiałem Jej pomysłowość, bowiem zbudowała wspólnie z pracownikami skrzyneczkę z przyciskami i światełkami pozwalającą na uczenie się powyższego kodowania.


Świetna zabawa, a przy tym sam przypomniałem sobie, jak prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska uczyła przedszkolaków właśnie kodowania na podstawie matematycznej gry "Super Farmer". Jej autorem jest wybitny polski matematyk Karol Borsuk. W tej grze hodujemy zwierzęta na swojej farmie, a stado nam wciąż rośnie. W okolicy grasuje lis i wilk. Trzeba zatem spowodować, by w na farmie był pies, który ochroni zwierzęta. Właśnie w tej grze uczymy się kodowania:

Oto 6 królików możemy wymienić na jedną owcę, a dwie owce na jedną świnkę, a trzy świnki na jedną krowę, a dwie krowy na jednego konia. Chcąc mieć jednego psa potrzebujemy na wymianę jedną owcę. Do tej gry są przygotowane dwie specjalne kostki z wizerunkiem zwierząt domowych, jak i wrogich drapieżników. Trzeba tak grać, by mieć największe i najbezpieczniejsze stado hodowlane na farmie.

Chyba politycy też grają w "Super Farmera", kiedy słyszymy o tym, jak zwalniając jednego dyrektora szkoły można wprowadzić do niej dwóch "swoich" nauczycieli, a za dwóch nauczycieli załatwić etat w delegaturze kuratorium itd. Tylko kto pilnuje "na farmie oświatowej", by wilk nie pożerał owieczek?


29 marca 2017

List KKHP w obronie traconej samorządności uczelni

Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej powraca na scenę polityczną jako ruch społeczny z Listem Otwartym w obronie samorządności uczelni. Przypominam, że Komitet rozpoczął prace na jesieni 2013.

Impulsem pobudzającym do działania grupę doktorantów, wykładowców i studentów z różnych ośrodków była decyzja likwidacji kierunku filozofia na Uniwersytecie w Białymstoku. W lutym 2014 roku grupa ukonstytuowała się jako Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej. Od ubiegłego roku to środowisko przekształciło się w Stowarzyszenie, a zatem staje się kolejnym podmiotem na mapie NGO walczącym o dobro wspólne.

Zdaniem kierownictwa KKHP Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz współpracujące z nim zespoły ekspertów postulują likwidację samorządności uniwersyteckiej. Kompetencje uczelnianych ciał kolegialnych mają przejąć rady powiernicze, składające się przede wszystkim z zewnętrznych, w tym politycznych, partnerów uczelni. Uzależnienie uczelni od lokalnego biznesu, od samorządów, od polityków to koniec autonomii uczelni.

Działacze tego Ruchu są zdania, że konieczny jest wyraźny głos środowiska naukowego w tej sprawie, żeby uświadomić władzom resortu kluczowe zagrożenia dla środowisk naukowych. Nie chcą dopuścić do przemilczenia tej sprawy, gdyż samorządność uczelniana została wywalczona dzięki strajkom studentów i pracowników naukowych w 1981 r. i jest wielką wartością.


Pragnę przy tej okazji dedykować osobom odpowiedzialnym za politykę akademicką, że właśnie ukazał się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego tom poświęcony powyższym strajkom, bo chyba zapomina się o tym, o co walczyliśmy w PRL, a co jest ustawicznym przedmiotem zdrady postsolidarnościowych "elit".

List w obronie samorządności uczelni

Jednym z najważniejszych filarów niezależnego społeczeństwa, nowoczesnego państwa i efektywnej gospodarki jest niezależność badań, dyskusji naukowych oraz nauczania. Aby badania przynosiły pożytek państwu, muszą być wolne od bezpośrednich nacisków politycznych i ideologicznych. Ważnym gwarantem niezależności badań naukowych oraz nauczania, chroniącym społeczność akademicką przed naciskami politycznymi jest samorządność uniwersytetów.

Wprawdzie ostateczny kształt ustawy jest jeszcze nieznany, to wyraźnie wyłaniają się jej generalne założenia. Dwa z trzech zespołów rekomendują znaczną redukcję ustrojowej samorządności uniwersytetu, ograniczenie roli Senatów na rzecz rad powierniczych, rezygnację z wyborów rektora przez członków społeczności akademickiej.

Przyjęcie tych rozwiązań byłoby poważnym cywilizacyjnym regresem. Samorządność stanowiła jedną z fundamentów idei uniwersytetu od czasu powstania uczelni akademickich w średniowieczu. Po latach ograniczania jej w czasach PRL została przywrócona dzięki strajkom pracowników naukowych i studentów zrzeszonych w NZS, które umożliwiły dopuszczenie studentów i pracowników do współdecydowania o losie uczelni.

Problemem polskich uczelni nie jest nadmierna demokratyzacja. Uczelnie wymagają zmian, system zarządzania wymaga odpowiedzialnego przemyślenia. Likwidacja samorządności uniwersyteckiej byłaby zarówno sprzeniewierzeniem się samej istocie uniwersytetu, stanowiącej ważne dziedzictwo cywilizacji europejskiej, jak i zaprzepaszczeniem dokonań „Solidarności” i NZS w zakresie demokratyzacji życia naukowego.

Stanowczo zaznaczamy naszą niezgodę wobec planów zakładających wykluczenie studentów i pracowników naukowych z procesu decyzyjnego. Oczekujemy, że ten głos zostanie wzięty pod uwagę w pracach nad ostatecznym kształtem ustawy.

Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej


Studenckiej samorządności nie doświadczam w ostatnich latach, toteż List jest przejawem opinii bardziej dojrzałych i świadomych różnych zagrożeń studentów studiów III stopnia, a więc doktorantów. Ci młodsi nie są zainteresowani jakąkolwiek samorządnością, chyba że dotyczącą ich prywatnej kariery. Obym się mylił.


Polakom trzeba najpierw coś odebrać, żeby zaczęli rozumieć, z czego dotychczas nie korzystali lub co lekceważyli skupiając się na własnych interesach. W PRL nie było samorządności, więc sens ówczesnej walki był kluczowy dla odzyskania szeroko rozumianej wolności. Jak się ją już posiadło, to - jak przewidywał ks. prof. Józef Tischner - trudno było ją udźwignąć większości. Słabe kręgosłupy ma młode pokolenie...