20 maja 2016

ROCK TANASIA - kontynuacja wspierania młodych talentów



Kiedy otrzymałem od mojego przyjaciela zaproszenie do wsparcia utalentowanego artystycznie 16-letniego ucznia, kolejnego z łódzkiego środowiska, stwierdziłem, że nie ma co, trzeba podzielić się tym, co przybliży go do zrealizowania własnych marzeń.

Michał Tanaś jest uczniem jednego z łódzkich gimnazjów i szkoły muzycznej, a uczestniczy w spotkaniach i warsztatach młodzieżowych, które od kilku lat prowadzi pedagog społeczny, animator - mgr Tomasz Bilicki w ramach powołanej przez siebie Fundacji Innopolis. W 2016 roku młody gitarzysta został nominowany przez tę Fundację do programu "Młodzi utalentowani" z nadzieję, że uda się mu pomóc w rozwoju jego osobowości, umiejętności muzycznych, a może nawet w założeniu rockowego zespołu!

Być może niektórzy czytelnicy bloga pamiętają, że w ub. roku wspierałem pierwszego kandydata w ramach tej akcji, tancerza hip-hopu Maćka Maślakiewicza, który w 2015 roku w ramach tego programu pojechał do USA na Broadway, by doskonalić swój warsztat taneczny i dzielić się własnymi umiejętnościami z rówieśnikami i pasjonatami tej formy twórczej ekspresji.

(fot. Michał Tanaś i Maciek Maślakiewicz)

Każdy może wesprzeć Michała Tanasia w tym, by mógł w czasie tegorocznych wakacji wyjechać do Londynu i wziąć udział w kursie oraz koncertach The Marshall Summer School w British&Irish Modern Music Insitute. Dzięki temu mógłby zagrać tam z najlepszymi młodymi gitarzystami (pod patronatem Marshalla, topowego, brytyjskiego producenta wzmacniaczy elektroakustycznych do gitar). Mam też nadzieję, że wkrótce młodzieniec założy zespół rockowy. Koszty przedsięwzięcia wynoszą 10.000 PLN, w tym przelot, pobyt w Londynie, pierwszy koncert zespołu w wynajętej sali z nagłośnieniem, już po powrocie do Łodzi.

Michał Tanaś tak opisał swoje marzenie:

Zawsze chciałem grać - cała rodzina grała, a moje życie toczyło się w rytm muzyki. Kiedy zostałem uczniem szkoły muzycznej musiałem wybrać instrument. Zdecydowała mama – wybrała pianino. Klęska. Mamooo! Gitara! Ta pozornie nieznacząca decyzja mamy uświadomiła mi, że wpadłem po uszy i gitara jest wszystkim, o czym marzę. I tyle. Później potoczyło się samo. Pierwszy zespół, pierwsze porażki, ale też pierwsze sukcesy.
Mam dopiero 16 lat. I wiesz co? Mogę spełnić swoje marzenia!

Dzięki Tobie mogę wyjechać do Londynu, by grać z najlepszymi muzykami na świecie! Przyjmują takich zapaleńców jak ja pod swoje skrzydła i pomagają im się rozwijać. Mój zespół będzie następcą AC/DC. Uwierz w to! Pomóż mi wyjechać na warsztaty Marshalla do Londynu, a ja całym sercem będę dziękował Bogu, że są na świecie ludzie tacy jak Ty. Jak możesz mi pomóc? Wpłać dowolną kwotę na konto Fundacji Innopolis.


Wiem, że to niewiele, ale za każde wpłacone 30 zł obiecuję być lepszym człowiekiem i pomóc jednej osobie w potrzebie. A ponadto wyślę do Ciebie maila z podziękowaniem.

Jeżeli wpłacisz 60 zł – wyślę widokówkę z Londynu do Twojego domu. Obiecuję też zmywać dwa razy w tygodniu naczynia.
Jeżeli wpłacisz 100 zł – zaproszę Cię na mój pierwszy koncert i przysięgam, że będę jadł brokuły na kolację!
Jeżeli możesz wpłacić więcej, będę dozgonnie wdzięczny! Obawiam się, a raczej mam nadzieję, że po tej akcji zostanę świętym Emotikon smile.



Uważam, że Londyn jest idealnym miejscem dla naszego gimnazjalisty, a zmywać u mnie nie musi, gdyż jest od tego zmywarka. Niech zatem ten czas poświęci na dalsze ćwiczenia i własną edukację szkolną, by jednak nie zaniedbał własnego rozwoju ogólnego.

19 maja 2016

Szkoła (dla) dyrektora?


Muszę przyznać, że jak dotarła do mnie korespondencja od rodziców uczniów klasy integracyjnej, to postanowiłem ją upublicznić, gdyż opisany przez nich problem ma znamiona ogólnego, coraz częściej pojawiającego się w naszym szkolnictwie. Usuwam dane identyfikacyjne, aczkolwiek, jeśli w najbliższym czasie nie otrzymam od rodziców potwierdzenia, że zareagowały na ich petycję centralne czy regionalne władze oświatowe, to zostaną one upublicznione. Pisała o tym problemie lokalna prasa, ale - jak wynika z treści listu - ktoś koniecznie chce "postawić na swoim", a nie zająć się nią dla DOBRA DZIECI i ICH RODZICÓW.

Właśnie toczą się w różnych miejscach kraju quasi konsultacje m.in. na temat dzieci o specjalnych potrzebach. Gdyby urzędnicy MEN zajęli się wreszcie rzeczywistym nadzorem (skoro on już być musi) i wyegzekwowali od kuratorów oświaty nie ich służalczą submisję, ale realne zajmowanie się konkretnymi szkołami i problemami dzieci, to może nie trzeba byłoby apelować o to do szerszych gremiów. Może kuratorzy wyjdą wreszcie zza biurek, a władze samorządowe zaczną przyglądać się swoim dyrektorom? Może skończy się to biesiadowanie, odsiadywanie zebrań, a zacznie konkretna praca pedagogiczna z kadrami nauczycielskimi?

Przeczytajcie:

SKARGA NA SPOSÓB PROWADZENIA PLACÓWKI OŚWIATOWEJ PRZEZ DYREKTORA SZKOŁY NR .. W ...:

Zwracamy się z prośbą o interwencję Kuratora Oświaty w Naszej Szkole Podstawowej z powodu działalności jej Dyrektora, który negatywnie wpływa na rozwój psychofizyczny naszych dzieci. Nasze dzieci rozpoczęły naukę w I klasie we wrześniu 2015. W styczniu 2016 dowiedzieliśmy się, że obecna Wychowawczyni, to nauczyciel na zastępstwo, do dnia 28 kwietnia 2016, za nauczycielkę przebywającą na urlopie macierzyńskim.

Chcemy tutaj zaznaczyć, że klasa do której uczęszczają nasze dzieci, jest klasą integracyjną, ponieważ do klasy przydzielony jest nauczyciel wspomagający, który opiekuje się niepełnosprawną umysłowo dziewczynką. Zgłosiliśmy sprzeciw do Dyrekcji Szkoły, tłumacząc, że ta zmiana będzie miała negatywny wpływ na nasze pociechy. Pani Dyrektor nie chciała zmienić zdania i zostawić nam obecnego Wychowawcy.

Od razu chcemy zaznaczyć, że mamy świadomość podstawy prawnej, dotyczącej powrotu pracownika do pracy po urlopie macierzyńskim i nigdy nie zmuszaliśmy Pani Dyrektor, aby zwolniła tą nauczycielkę. Próbowaliśmy dojść swoich spraw u Burmistrza, w Urzędzie Miasta i Gminy, na posiedzeniu Komisji Oświaty i Edukacji, jednak bezskutecznie. Zostaliśmy potraktowani jak „krzykacze”, którzy chcą zwolnienia nauczycielki powracającej z urlopu macierzyńskiego. Jest to nieprawdą, my po prostu chcemy uratować przed stresem nasze kochane dzieci.

Nikt z Dyrekcji oraz Burmistrz i w Urzędzie Miasta i Gminy, nie chce zwrócić na nasze dzieci uwagi, a to przecież one są w tej sprawie najważniejsze. To one ze strachem w oczach i ze smutkiem, pytają się nas codziennie, czy Pani Ania zostanie z nimi do III klasy. Przecież w Statucie Szkoły, który powinien być najważniejszym dokumentem tej instytucji, którego przepisy powinny być przestrzegane, jest napisane:

ROZDZIAŁ VIII ZAKRES ZADAŃ NAUCZYCIELI ORAZ INNYCH PRACOWNIKÓW SZKOŁY
Paragraf 1, 2, 3 i 11:

1. „Oddziałem opiekuje się nauczyciel wychowawca wyznaczony przez dyrektora szkoły.

2. Dla zapewnienia ciągłości i skuteczności pracy wychowawczej wskazane jest, aby wychowawca opiekował się danym oddziałem w ciągu całego etapu edukacyjnego.

3. Wychowawca, będący świadomym uczestnikiem procesu wychowawczego i jednocześnie opiekunem dziecka, pełni zasadniczą rolę w systemie wychowawczym szkoły, tworząc warunki wspomagające rozwój, uczenie się i przygotowanie ucznia do pełnienia różnych ról w życiu dorosłym.” - Paragraf 2 – 3 jasno wskazuje, jak ważną rolę w prawidłowym wychowaniu uczniów klas I-III, pełni wychowawca klasy. Dyrektor SP nr ... narusza te paragrafy, próbując zabrać wychowawcę dzieciom, który jest z nimi do września 2015.

Pani Dyrektor nie chce okazać nam empatii i wykazać w tej sprawie dobrej woli. Wiemy, że ma możliwość tak zarządzać etatami, aby zostawić naszą Wychowawczynię i przyjąć również, powracającą z urlopu macierzyńskiego, panią mgr Annę ... . Jako przykład może posłużyć równorzędna klasa I E, w której pani mgr X...., również jest zatrudniona na zastępstwo, za panią mgr Y... , która przebywa na urlopie zdrowotnym do 31 sierpnia 2016 roku.

27 kwietnia 2016 byliśmy u Pani Dyrektor i wiemy, że Pani Y.... ma już przedłużoną umowę o pracę, gdzie rodzicom klasy IE nie zależy na utrzymaniu tej Pani, jako Wychowawcy. Pani Dyrektor mogłaby przesunąć powracającą z urlopu macierzyńskiego panią mgr Annę ... do klasy IE i zostawić naszą Wychowawczynię w klasie ID. Jednak pomimo tylu naszych spotkań z Panią Dyrektor, pism i spotkań z władzami Gminy, wszyscy mają za nic nasze dzieci i nasze błagania.

Szanowni Państwo, mamy świadomość, dlaczego, tak się dzieje. Pani mgr Y... , nie może być zwolniona, ponieważ łączą ją prywatne relacje z Dyrekcją Szkoły. Poza tym Pani Dyrektor, po naszym zapytaniu dzisiaj, dlaczego właśnie wybrała Panią X.... , wytłumaczyła nam, że jest ona dodatkowo nauczycielką od ... i takowa jest jej potrzebna. Naszym zdaniem, to jest tylko wymówka, aby zachować etat dla osoby z kręgu bliskich znajomych.

Podobna sytuacja dotyczy Pani X ..., która jest bliską rodziną z Panią Wicedyrektor naszej Szkoły. Nauczycielka nie boi się mówić na korytarzu „Cześć Ciociu” do swojej bezpośredniej przełożonej. Pani Dyrektor w marcu na spotkaniu z rodzicami w szkole oraz na posiedzeniu Komisji Edukacji i Oświaty obiecała nam, że jak tylko znajdzie się wolny etat, to zostawi wychowawcę naszych dzieci w szkole. Jednak oszukała nas i oddała wolny etat Pani mgr Y.... Jak mamy się teraz poczuć, dlaczego Pani Dyrektor nas tak haniebnie oszukała?

W Gminie nie jesteśmy w stanie przejść wieloletnich układów, pomiędzy Burmistrzem, Przewodniczącym Rady Miasta, Przewodniczącym Komisji Edukacji i Oświaty oraz Panią Dyrektor Naszej Szkoły. Po wpłynięciu naszego pisma do Urzędu Miasta i Gminy, Przewodniczący Komisji od razu pojechał z nim do Pani Dyrektor, aby ustalić szczegóły przebiegu posiedzenia. Poza tym, Przewodniczący Komisji Oświaty i Edukacji, pan Z... , to nauczyciel wychowania fizycznego, czyli potencjalny podwładny Pani Dyrektor. Posyła on również swoje dzieci do szkoły, w której jest ona Dyrektorem.

Czujemy się oszukani i zmęczeni tą „walką z wiatrakami”. Nikt nie chce nas wysłuchać i nam pomóc, a przecież Szkoła istnieje dla dzieci a nie one dla niej, czy też, zatem Dyrektor nie powinien poszukać rozwiązania, które uratuje je od negatywnych i silnych przeżyć emocjonalnych? Przecież przesłaniem edukacji wczesnoszkolnej jest to, aby to jeden, ukochany nauczyciel wprowadzał przez 3 lata dzieci w nowe środowisko szkolne.

Błagamy o pomoc dla naszych dzieci, Wiemy, że Pani Dyrektor kłamie, manipuluje i robi nam na złość, aby pokazać, jaką ma władzę oraz aby utrzymać w pracy znajomych i rodzinę pozostałej części Dyrekcji Szkoły. Przerażające jest to, że Pani Dyrektor uczy w szkole ... , a na podstawie jej zachowania można założyć, że wartości wyznawane są dalekie od wartości deklarowanych na zajęciach przez nią prowadzonych.

Proszę nam pomóc, my już naprawdę nie wiemy, gdzie szukać pomocy. Wysłaliśmy już pisma do tylu miejsc o pomoc, na razie bez odzewu. Tracimy siły i zapał. Wielu rodziców wycofało się już z walki ze strachu, że ta coraz bardziej bezsensowna, nieprzynosząca efektów batalia, obróci się, w przyszłym roku, przeciwko ich dzieciom. Boimy się, że Pani Dyrektor oraz nowa Wychowawczyni może mścić się na naszych pociechach za nasz sprzeciw i walkę.

Drodzy Rodzice, czas najwyższy powołać do życia radę szkoły. Poczytajcie o tym, jakie ma ona możliwości działania prowadzące do rozwiązywania tego typu problemów. Korzystajcie z prawnych możliwości interweniowania na miejscu poprzez objęcie kontrolą społeczną działań dyrektor szkoły i niektórych nauczycieli. Polecam "Poradnik", który przygotowałem w tym celu dla rodziców, uczniów i nauczycieli.

18 maja 2016

Pałacowa debata o edukacji


Instytut Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego zorganizował konferencję naukową w Pałacu Brzeźno, który - na swojej stronie zachęca potencjalnych gości tym, że "(...) czaruje niepowtarzalną atmosferą, uwodzi malowniczym otoczeniem i spełnia marzenia o wyjątkowym, w pełni komfortowym wypoczynku".

Jak tu jednak wypoczywać w sytuacji, gdy obrady trwają do późnych godzin wieczornych, a przecież ważna jest nie tylko ich oficjalna część wraz z przyjętymi przez organizatorów referatami, ale także i kuluary, wspólne spożywanie posiłków czy krótki spacer po pałacowym parku, jeśli tylko przerwa między poszczególnymi sesjami na to pozwalała. Pogoda była piękna, słoneczna, chociaż niska - jak na tę porę roku - temperatura nie zachęcała do podziwiania otaczającej przyrody. Znacznie wyższa za to była temperatura obrad, bo kiedy spotkają się naukowcy reprezentujący pedagogikę szkolną (przedszkolną, wczesnoszkolną, porównawczą), to wzrasta ciśnienie bez potrzeby picia mocnej kawy.


Temat konferencji brzmiał: Dziecko w sytuacjach uczenia się. Poznawanie świata i swoich możliwości (The child in learning situations. Exploring the world and their own capabilities), a obrady otworzyła prof. zw. dr hab. Krystyna Ferenz – przewodnicząca konferencji (the Conference Chair). Jako gospodyni tego spotkania przypomniała, że jest to już druga z cyklu konferencja, zaś wynikiem obrad poprzedniej było pięć syntetycznie sformułowanych postulatów:

1. Przywrócić szkołę społeczeństwu;

2. Odbudować wspólnotę edukacyjną;

3) Pamiętać, że mądrość przychodzi z wiekiem, a więc dlaczego nie włączać do edukacji także starszych pokoleń (babć, dziadków)?;

4) Nie powinniśmy tkwić w tym samym miejscu;

5) Szkolnictwo powinno zmieniać się ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie.

Wynikiem poprzedniej debaty są dwie rozprawy zbiorowe pod redakcją Elżbiety Jezierskiej-Wiejak i Joanny Malinowskiej, z których jedna nosi tytuł: "Dziecko w sytuacjach uczenia się Stan i perspektywy badań", zaś druga - "Dziecko w sytuacjach uczenia się. Konteksty i przestrzenie edukacyjne". Oba tytuły ukazały się nakładem Oficyny Wydawniczej ATUT we Wrocławiu.

W związku z nieobecnością prof. dr hab. Henryki Kwiatkowskiej nastąpiły przesunięcia wystąpień plenarnych, toteż mogłem wysłuchać - jak zwykle interesującego - referatu prof. zw. dr. hab. Stanisława Dylaka z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, który mówił o związkach między nasyceniem szkoły w technologie a osiągnięciami uczniów (About the relationship between school saturation in technology and students` achievements).


W iście koncertowym stylu poznański Profesor podzielił się z uczestnikami debaty kluczowymi dla współczesnego dyskursu dydaktycznego wynikami najnowszych badań amerykańskich a dotyczących zarówno diagnostyki osiągnięć szkolnych, ich uwarunkowań, jak i kwestii szerszej ich nieobecności w polityce oświatowej III RP. Podkreślał, że nadal wiedza pedagogiczna i innych nauk społecznych, medycznych, a nawet ekonomicznych jest lekceważona przez zarządzających szkolnictwem w naszym kraju.

Niestety, znajdujące się w dyspozycji niektórych podmiotów (instytucji podporządkowanych MEN, ale i w samorządach) setki milionów złotych na poprawę jakości kształcenia dzieci i młodzieży są często wydatkowane na cele, które świetnie służą czyjejś konsumpcji, ale w niczym nie prowadzą do systemowych zmian na lepsze. Najłatwiej jest wydatkować publiczne środki na zakup nowych pomocy dydaktycznych, multimediów, ale bez odpowiedniego a równoległego, jeśli nie wyprzedzającego doskonalenia nauczycieli, stają się one przysłowiowym "kwiatkiem do kożucha", dodatkiem do pozorowanej modernizacji procesu kształcenia.


Co gorsza, nie tylko odpowiedzialni za jakość edukacji, ale i nauczyciele nie czytają książek naukowych, stąd nieobecny jest konstruktywizm w procesie kształcenia. Być może o to chodzi, by lepiej można było manipulować nauczycielami o płytkiej wiedzy, gdyż ich refleksyjność, innowacyjność staje się niebezpieczna dla centralistycznej władzy oświatowej. Prof. S. Dylak przypomniał, że w toku edukacji musimy przechodzić od potocznego myślenia do naukowego, ale jeśli nauczyciele korzystają z publikacji o potocznym charakterze a MEN podpiera się nimi w kolejno inicjowanych akcjach, to szkoła staje się źródłem analfabetyzacji młodych pokoleń i inhibitorem koniecznych w niej zmian pedagogicznych.

Ważny jest proces uczenia się, a nie tylko jego wynik. Wyposażenie każdej klasy w tablicę interaktywną i każdego ucznia w tablet w niewielkim stopniu przyczynia się do wyrównywania szans edukacyjnych uczniów i osiągania przez nich wyższych not. Gadżety nie zastąpią koniecznego wysiłku, pracy każdego ucznia nad sobą, uczenia się. Technologie mogą być nawet szkodliwe, jeśli są nadużywane w procesie kształcenia, gdyż podtrzymują jedynie poczucie dostępu do wiedzy, której w rzeczywistości uczący się nie posiadają.

Mamy coraz więcej badań psychologicznych, neurofizjologicznych wskazujących na to, że ok. 25-30% uczniów ma poważny problem z koncentracją uwagi, toteż jeśli nie radzą sobie z testami, to zapewne i z tego powodu. Prof. S. Dylak przypomniał aktualność wniosków z badań Wygotskiego, Łurii, Zajonca, Skinnera, i wielu innych, których nie należy lekceważyć w podejmowaniu kolejnych badań i innowacyjnych wdrożeń w szkołach.


Rzadko podejmowaną w czasie konferencji dydaktycznych problematykę rytuału i ceremonii jako sytuacji doświadczania przez dzieci przynależności kulturowej (Ritual and ceremony as situations of children`s experiencing of the cultural identity) podjęła w swoim referacie prof. zw. dr hab. Krystyna Ferenz. Każdy z nas jest zanurzony w kulturze nabywając określone wzory zachowań. Słusznie zwróciła uwagę na to, że święta (bez względu na ich rodzaj) nie powinny być utożsamiane przez nas jako jeszcze jeden dzień wolny od szkoły, pracy czy innych powinności, ale jako nośnik wartości, które powinniśmy dzięki uczestnictwu poznawać, rozumieć i doświadczać ich introcepcji.

Brak jest w ostatnich dwóch dekadach "wypłukiwania" edukacji szkolnej z rytuałów i ceremonii refleksji na temat tego, co tak naprawdę jest ważne w naszym życiu, co jest ważne dla wspólnoty, społeczeństwa, narodu itp. Kiedy zapytałem dziecko uczestniczące w Pierwszej Komunii Świętej, jakie znaczenia ma dla niego ten dzień, odpowiedziało, że jest ciekawe, czy otrzymane prezenty będą spełnieniem jego pragnień. Kultura konsumpcji zdominowała nawet te święta i związane z nimi doznania. Czy są jeszcze jakieś rytuały i obrzędy w naszych szkołach? Jaki jest ich sens?




Jednym z zagranicznych gości, był prof. dr Adnan Tufekčić z University of Tuzla (Bośnia i Hercegowina), który starał się wyjaśnić, jak w jego kraju analizuje się podstawowe dla dydaktyki ogólnej kategorie pojęciowe. Temat jego prezentacji brzmiał: Uczenie się jako proces pierwotny a nauczanie jako jego pochodna, czyli czy uczenie się i nauczanie są tymi samymi procesami? (Learning as primary and teaching as derived process – Are teaching and learning the same processes?) stanowiąc idealne podsumowanie popołudniowych obrad.


Co ciekawe, dla tego etnopedagoga i antropologa pedagogicznego ważne było podzielenie się z nami analizami istoty procesu uczenia się i nauczania, który powinien być ujmowany jako sprzężenie zwrotne. Sztuką kształcenia jest taki zakres i sposób przygotowywania ofert edukacyjnych dzieciom, by mogły dokonywać samodzielnych wyborów i by same chciały się uczyć. Pokazał także, czym odróżnia się uczenie się wyrastające z procesu nauczania od uczenia się, które jest podporządkowane procesowi nauczania. Na poniższym zdjęciu slajdu z prezentacji zagranicznego gościa są jego próby przetłumaczenia na język polski każdej z kategorii porównywanych procesów (proszę zatem o tolerancję, bo w toku dyskusji mogliśmy dokonać właściwych korekt pojęciowych).