07 stycznia 2016

Wysłuchanie obywatelskie w sprawie sześciolatków (współ-)sprawców i afirmatorów haniebnej zmiany



Nie będę w sobotę - 9 stycznia 2016 r. - w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego (Kampus Główny ul. Krakowskie Przedmieście 26/28) na zorganizowanym przez Wydział Pedagogiczny UW, Fundacje: Przestrzeń dla edukacji; Idealna Gmina; Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego; Inicjatyw Oświatowych; Stowarzyszeń Nauczycielskich oraz Stowarzyszenie Rodzice w Edukacji - wysłuchaniu publicznym, które ma dotyczyć uchwalonej przez Sejm RP nowelizacji ustawy o systemie oświaty, określanej też mianem kolejnej ustawy o sześciolatkach. Tej ustawy jeszcze nie podpisał Prezydent, więc zaniepokojeni jej treścią obywatele zamierzają się spotkać i porozmawiać ze sobą.

Oczywiście, będą rozmawiać przekonani z przekonanymi, czyli opozycja, bo nie przypuszczam, by w tym wysłuchaniu uczestniczył którykolwiek z posłów strony rządowej czy urzędnik z Kancelarii Prezydenta. Od 1989 r. prowadzę badania, kierowałem czterema eksperymentami pedagogicznymi, opublikowałem szereg rozpraw na temat koniecznych zmian w polskiej edukacji, więc szkoda mi czasu na wysłuchiwanie tego, co jest mi doskonale znane, a o czym także pisałem w tym blogu. Nie przypuszczam bowiem, żeby w myśl mającego miejsce wczoraj Święta Trzech Króli którykolwiek z "czarnych kreatorów" zmian oświatowych w latach 2007-2015 przyszedł w szacie pokutnej i przeprosił za to, co złego uczynił.

W tym właśnie sensie to wysłuchanie nie ma już najmniejszego sensu, gdyż ustawa przeszła już niemal całą ścieżkę legislacyjną. Nie jest to przecież w tej sprawie jakieś szczególne tempo procedowania, bo tak poprzednie rządy, jak i obecny już przekonały Polaków, że potrafią upchnąć kolanem (a nie jest to pejoratywne określenie) każdą ustawę albo porą nocną, albo w okresie wakacyjnym czy przedświątecznym.

Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie został poproszony o konsultacje w sprawie treści tej Ustawy, toteż nie zajmował wobec niej żadnego stanowiska. Jedynie problemowy Zespół Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN pospieszył z wyrażeniem swojego niepokoju, nie mając w ręce nawet projektu ustawy. Inna rzecz, że posłowie też go otrzymali w ostatniej chwili, więc co tu martwić się o komitet naukowy czy jego zespół ekspercki od problematyki środowiskowych uwarunkowań socjalizacji, wychowania i kształcenia dzieci, młodzieży oraz dorosłych?

Obywatelskie wysłuchanie stanowić ma zatem przestrzeń dla zaistnienia stanowisk pozostałych, opuszczonych przez MEN a zainteresowanych stron.

Rozpocznie się ono o godzinie 10.00, a jego porządek jest następujący:

10.00 - 10.20 Wyjaśnienie przez moderatora celu obywatelskiego wysłuchania publicznego oraz zasad jego prowadzenia

10:20 - 10:40 Przedstawienie projektu zmian w ustawie o systemie oświaty przez przedstawiciela wnioskodawców (obecność niepotwierdzona)

10:40 - 11:40 Przedstawienie opinii instytucji i ekspertów, którzy wystosowali pisemne stanowiska, listy i opinie w sprawie projektu do MEN i Sejmu

11:40 - 12:00 Przerwa

12:00 - 16:00 Prezentacja opinii przedstawicieli instytucji, ekspertów i osób prywatnych, które zgłosiły się do zabrania głosu w procesie rejestracji (w losowej kolejności zabierania głosu.

Zainteresowani mogą zarejestrować się na specjalnie utworzonej stronie.

Organizator informuje, na czym polega wysłuchanie publiczne, chociaż to publicznym nie będzie. Przytoczę fragment, byśmy wiedzieli, w czym rzecz, a zarazem je krótko skomentuję w odniesieniu do konkretnego wydarzenia:

Wysłuchanie publiczne jest jedną z metod prowadzenia konsultacji publicznych dotyczących ważnych rozstrzygnięć w sferze polityk publicznych. W trakcie wysłuchania instytucje i osoby zainteresowane przedmiotem konsultacji wygłaszają swoje stanowiska względem propozycji poddawanej konsultacjom. Najczęściej organizatorem wysłuchania jest instytucja proponująca dane rozwiązanie (np. władze wykonawcze) lub instytucja odpowiedzialna za jego uchwalenie (zgodnie z Regulaminami Sejmu i Senatu mogą je organizować obydwie Izby Parlamentu).

W świetle wcześniejszej informacji będzie to zatem spotkanie obywatelskie, a nie wysłuchanie, gdyż jesteśmy w fazie POKONSULTACYJNEJ, a więc mamy przysłowiową "musztardę po obiedzie". Nie wynika z komunikatu, że jego organizatorem są w/w instytucje.

Czytajmy dalej o zasadach wysłuchania publicznego:

Istotą wysłuchania jest dopuszczenie do wyrażenia swojej opinii wszystkich (osób i instytucji), którzy same uznają, że mają do przekazania istotne argumenty w danej sprawie. Przymiotnik publiczne oznacza, że mogą w tym przedsięwzięciu brać udział (jako mówcy i słuchacze) wszyscy, którzy wyrażą takie życzenie i którzy zaakceptują reguły zawarte w regulaminie wysłuchania. Wysłuchanie czyni proces konsultacji bardziej otwartym i partycypacyjnym. Wysłuchanie zapobiegać ma sytuacji, w której ważne argumenty dotyczące spraw publicznych pojawiają się jedynie w gronie decydentów lub wskazanych przez nich środowisk politycznych lub eksperckich.

Także z tego akapitu wynika, że to "wysłuchanie" niczemu nie zapobiegnie, bowiem poprzednia ekipa rządzącą, a obecna ją kopiująca w jeszcze lepszym stylu, już dawno przekonały Polaków, że żadne debaty, spotkania, wynurzenia frustratów lub pasjonatów określonych rozwiązań niczemu nie zapobiegną i nie będą służyć niczyjej partycypacji. Nikt bowiem z rządzących o nią nie prosi, ani też się o nią nie upomina.
Czytajmy dalej wyjaśnienia na temat istoty wysłuchań:

Wysłuchanie - jak sama nazwa wskazuje - jest to jedna z rzadkich sytuacji, w których decydenci świadomie przyjmują rolę słuchaczy, a nie mówców. Ważne jest też to, że istotą wysłuchania nie jest bynajmniej polemika czy budowanie konsensusu między uczestnikami. Uczestnicy mają ściśle określony czas wypowiedzi a ich kolejność jest losowana. Idzie o to, aby możliwe skutecznie wyrównać szanse na przedstawienie swojego poglądu wszystkim uczestnikom. Czasem są to poglądy sprzyjające proponowanemu rozwiązaniu, czasem mu przeciwne, czasem wyrażone solidnymi argumentami i poparte materiałem empirycznym, a czasem są to wystąpienia emocjonalne, osobiste świadectwa i anegdotyczne dowody. Wszystkie one mają prawo się pojawić dopóki nie przekroczą zawartych w regulaminie reguł.

W czasie tego wysłuchania będą miały miejsce poglądy przeciwne treści uchwalonej ustawy i jej uzasadnieniu. Zwolennicy bowiem swoje już załatwili. Nie muszą spotykać się z kimkolwiek, by powracać do tego tematu.


Moim zdaniem takie wysłuchanie mogłoby mieć miejsce przed posiedzeniem Sejmu, tylko po co, skoro ci, którzy byli zwolennikami skierowania sześciolatków do szkoły ze względu na ekonomiczny interes minionej władzy i jej beneficjentów już ze sobą spotykali się wielokrotnie, a głosów ówczesnej opozycji nie mieli zamiaru ani wysłuchiwać, ani liczyć się z naukowymi ekspertyzami. Wystarczyło PO i PSL "zakupienie" posłusznych "naukowców", którzy zaprzeczając swojemu powołaniu postanowili poprzeć zmianę, która z psychorozwojową i społeczną dojrzałością szkolną dziecka nie miała nic wspólnego.

Warto przypomnieć sobie uzasadnienie Michała Boniego, który wprost powiedział, że skierowanie sześciolatków do szkół jest częścią programu finansowego ratowania pustej kasy ZUS. Trochę przyzwoitości przydałoby się tym, którzy podpisali się pod politycznie poprawnymi opiniami. Nic dziwnego, że afirmatorami tego "wysłuchania" są także ci, którzy sprzeniewierzyli się nauce - częściowo są to także pracownicy Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego i Instytutu Badań Pedagogicznych.


Może poprawią sobie lekko samopoczucie, wzmocnią własny prestiż - jakże nadszarpnięty wypowiedziami krytyków ich zaangażowania w te haniebne zmiany - ale krzywd wielu niedojrzałych do szkolnej edukacji a skazanych na nią, nikt i nic już nie naprawi. One już muszą iść dalej, a o następstwach tego nikczemnego rozwiązania przekonamy się za kilka lat. Być może wówczas będzie potrzebne przesłuchanie publiczne osób za to odpowiedzialnych.

(Opublikowane tu memy polityczne pochodzą z Facebooka)

06 stycznia 2016

Oblicza miłości


OBLICZA MIŁOŚCI to tytuł II tomiku poetyckiego Weroniki Kozery-Huszczo - nauczycielki języka polskiego w Szkole Europejskiej w Łodzi. Można pozazdrościć uczniom, że mają możliwość rozwijania mowy ojczystej pod kierunkiem wrażliwej i lirycznej nauczycielki, absolwentki filologii polskiej Uniwersytetu Łódzkiego.

Tomik trafił do mnie tuż przed Świętami Bożego Narodzenia jako wystawiony na sprzedaż w czasie szkolnego kiermaszu. Każdy uczeń i nauczyciel przygotował coś od siebie, jakiś dar własnego autorstwa, by sprzedając go na kiermaszu, pozyskać pieniądze na pomoc terminalnie chorej osobie. Piękna, wzruszająca akcja zbierania pieniędzy na pomoc rocznej Weronice, podopiecznej Fundacji Gajusz. Tak jest tu każdego roku. Spotykamy się z tą formą pomocy bliźnim w wielu placówkach oświatowych oraz w szkolnictwie wyższym. To znaczy, że zwiększa się poziom naszej wrażliwości na ludzkie cierpienie, chorobę czy losowo dramatyczne nieszczęście.

Nauczycielka-autorka tomiku z 2008 r. napisała w "Przedmowie":

Kochani uczniowie - to Wam dedykuję ten tomik. Chcę się podzielić w ten sposób swoją refleksją nad światem, liczę na takie samo zaufanie z waszej strony. Mam nadzieję, że wkrótce powstanie wasz tomik poetycki... . (...) Dlatego nie czytajcie wszystkiego, co tu znajdziecie dosłownie. Część tych utworów to rzeczywiście świadectwo moich własnych przeżyć, jednak część opisuje doświadczenia innych ludzi. (...)

Tomik podzielony jest na trzy części, z których każda zawiera tematycznie związane z nimi wiersze:

1. Miłość kobiety i mężczyzny

2. Dom i rodzina

3. Miłość bliźniego.

Ciekaw jestem, czy uczniowie zakupili ten tomik, by zapoznać się z jego treścią, zastanowić nad sobą, bliskimi, własnym życiem, czy może stał się on pamiątką szkolnej obecności pedagog, której twórczość została odłożona na półkę i czeka na swój właściwy moment? Czy młodzież czyta poezję? Czy interesuje się tym, jak fascynująca jest podróż w głąb lirycznego podmiotu?

"Miłość kobiety i mężczyzny" otwiera przepiękny wiersz pt. "Przedtem":

jesteś moją ostoją
tarczą spokojem
słonecznym porankiem
spacerem po parku

kiedy zasypiam zamykam oczy
prawie cię czuję przy sobie
jak się przytulasz do moich ramion
i czuję na włosach twój oddech...


by przeprowadzić czytelnika przez codzienność małżeńskiego życia, odczytując przez pryzmat tego, co wydarzyło się w nim "Potem", a doprowadziło do tego, że pozostały już tylko wspomnienia:

teraz nas łączy tylko albo aż
tak wiele wspólnych spraw
rachunki za światło telefon i gaz
dzieci mieszkanie cieknący kran
(...)


Wraz z kolejnymi wierszami poznajemy powody "Niedopowiedzenia" , "Rozstania", "Postanowienia" , by wejść dzięki poetyckiej narracji w codzienność życia kobiety, która została zdradzona, a mimo to jest silna mocą własnej godności i postanowień:

Nie będę z nikim walczyć o ciebie,
choć może znaczysz dla mnie tyle
(...)
Nie pozwolę, by moje łzy
były szampanem radości dla niej!
(...)

Nie ma inżynierów dusz, którzy przywróciliby jej partnera o czystym sumieniu i niepoplamionym sercu. Jest za to rodzina - ojciec, matka, własne macierzyństwo, ale i nocny niepokój oraz otaczający nas świat, który "przestał być poezją i mienić się feerią barw". Cóż nam pozostaje, kiedy usycha "ogród naszej miłości"? To bliźni, przyjaciele i przyjaciółki, z którymi można dzielić się tym, co nam niesie świat.

Ten niewielki objętościowo tomik zamyka wiersz "Rozmyślania":

Jestem człowiekiem
alegorią natury

Przeraża mnie
wszechobecność śmierci
i nieuchronność końca

Wzrusza
bezbronność niemowląt
i niedołężność starców

(jednakowo piękni są
i godni szacunku lecz
nie rozumieją świata)

Zastanawia mnie
ciągła metamorfoza życia
zamykająca się klamra istnienia.


Od ukazania się powyższego tomiku upłynęło prawie 8 lat. Ciekaw jestem, czy powstał już kolejny oraz co teraz kształtuje metamorfozę życia Poetki?

05 stycznia 2016

Polskie szkoły internetowe... ale w przeważającej mierze nie w Polsce, czyli edukacja domowa dla emigracji


Każda polska szkoła, która działa na terenie naszego kraju, ma dyrektora - osobę odpowiedzialną za infrastrukturę oraz za zgodność procesu kształcenia i wychowania z podstawami kształcenia ogólnego, które ustanawia MEN. Są jednak takie polskie szkoły, które mają ukrytych dyrektorów. Niby są, ale ich nie ma. Może są tak samo wirtualni, jak oferowany przez nich proces kształcenia, bo trudno pisać o wychowaniu na dystans.

Początkowo sądziłem, że powołana do życia nowoczesna, bo internetowa forma kształcenia dla polonijnych dzieci ma rzeczywiście sprzyjać temu, żeby nie straciły one poza granicami własnego kraju kontaktu z językiem ojczystym. Kiedy kilka lat temu czytałem o tym rozwiązaniu, nie trzeba było mnie przekonywać, jak ważny jest dostęp do polskiej edukacji młodym Polakom, których rodzice wyjechali "za chlebem".

Szybko jednak okazało się, że skoro pojawiło się zainteresowanie nauką na odległość, w której resortowi jej kreatorzy dostrzegli także świetny biznes, zaczęto o niej pisać dalece wykraczając poza funkcje założone. Nagle okazało się, że edukacja na odległość (...) w dobie Internetu wreszcie stała się możliwa i niemal równie wartościowa, jak kształcenie w szkołach stacjonarnych w kraju. Świadczy o tym powstanie i rozwój projektu edukacyjnego Polskie Szkoły Internetowe Libratus, kierowanego do dzieci Polaków przebywających poza granicami kraju. Przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii i Internetu umożliwia on realizację polskiej podstawy programowej w trybie tzw. nauczania domowego, w którym to rodzic staje się nauczycielem dla swojego dziecka. Wśród Polonii na całym świecie, nauka w domu nie jest nowością. Wielu rodziców pracuje w ten sposób ze swoimi dziećmi i udaje im się wspólnie realizować wymagany materiał, również przy wsparciu szkół sobotnio-niedzielnych. Często rodzice próbują na własną rękę być nauczycielem dla swojego dziecka, co nie jest łatwe."

Co to oznacza? Nic innego, jak możliwość ukończenia szkoły podstawowej lub gimnazjum w kraju w ogóle w nim nie przebywając i nie uczęszczając do polskich szkół. Wystarczy zarejestrować dziecko w Polskiej Szkole Internetowej (a już konkuruje ich kilka na naszym rynku), żeby móc zalegalizować im edukację domową bez konieczności realizowania obowiązku szkolnego poza granicami kraju. Zapewne muszą być na to przydzielane środki budżetowe, bo niepubliczna firma wydaje państwowe świadectwa. Dzieci polskich emigrantów są zatem zarejestrowane u nas tak, jakby uczęszczały w kraju do naszych szkół. Tymczasem nie uczęszczają, bo i po co.

Dlaczego dzieci polskich emigrantów mają zafundowaną edukację na odległość, a NIE miliony, które pozostały jeszcze w kraju? Być może nie wszyscy rodzice, ba, nawet większość rodziców w naszym kraju byliby tym zainteresowani, by edukować domowo swoje pociechy, nawet z wykorzystaniem platformy do e-learningowego uczenia się, ale zapewne jej powstanie tu i teraz, dla polskich dzieci w kraju mogłoby stać się alternatywą nie do pogardzenia? Po co chodzić do szkoły, nudnej, nieatrakcyjnej, statycznej, gdzie nauczyciele czegoś wymagają, sprawdzają, oceniają, moralizują itp., skoro można uczyć się w domu, wtedy, kiedy ma się na to ochotę. Powstałe dzięki budżetowaniu MEN prywatne firmy, w ramach start-up'ów, mogłyby zatrudniać bezrobotnych, a przecież wykształconych u nas nauczycieli?

Jak piszą twórcy takiego portalu: Celem Polskich Szkół Internetowych Libratus jest więc ułatwienie im tego zadania poprzez Internetową Platformę Edukacyjną, na której umieszczone są wskazówki, krok po kroku, jak pracować z dzieckiem, jakie zadawać pytania oraz w jaki sposób sprawdzić, czy dziecko przyswoiło wymaganą wiedzę. Udostępnione materiały zawierają scenariusze lekcyjne oraz repetytoria z przedmiotów objętych polską podstawą programową. Projekt istnieje od pięciu lat i obecnie uczestniczy w nim ponad tysiąc uczniów z osiemdziesięciu czterech krajów świata.

(...) Ważnym elementem nauki są Webinaria, czyli odbywające się na żywo lekcje on-line, przeniesione ze szkolnej ławki do Internetu. Zajęcia składają się z wykładu wzbogaconego o interesujące prezentacje, filmy edukacyjne, interaktywną tablicę oraz gry i zabawy dla najmłodszych. Uczniowie aktywnie biorą udział w zajęciach poprzez wspólne rozwiązywanie zadań, rebusów i łamigłówek. Bardzo chętnie odpowiadają na pytania zadane przez nauczyciela. Na końcu każdej lekcji istnieje możliwość omówienia problemów napotkanych podczas realizowania materiału zamieszczonego na platformie, z czego korzystają zarówno uczniowie jak i ich rodzice. Dla bardziej ambitnych uczniów, nauczyciele przygotowują szereg konkursów oraz zadań domowych, które są prezentowane oraz omawiane na kolejnych spotkaniach. Jest to ciekawa forma kontaktu nie tylko z nauczycielem, ale również z rówieśnikami z całego świata, co dodatkowo motywuje do pracy.


Minister edukacji narodowej zarejestrowała MIĘDZYNARODOWY ZESPÓŁ PLACÓWEK OŚWIATOWYCH w Krakowie, ale nie wiemy, komu należy pogratulować tej inicjatywy, gdyż nazwisko dyrektora tej placówki jest ukryte. Jego właściciel - jak pisze jeden z moich rozmówców - (dziś już chyba - o ile miał na to czas - absolwent prawa z Krakowa), skorzystał na lukach prawnych, w dodatku konsultując się (dla zabezpieczenia) z MEN (sic!), stąd działa legalnie, oferując swe usługi polonusom (wedle jednej z relacji egzaminy klasyfikacyjne organizuje w domach rodzin edukacji domowej, lecąc do nich np. do Australii).

Natomiast chętnie prezentuje się na stronie PSIL krótkie biogramy "zatrudnionych" w tym Zespole nauczycielek. Spełnia się zatem idea Ivana Illicha i Hubertusa von Schoenebecka zanikania tradycyjnych szkół na rzecz wirtualnych sieci osób uczących się. Czyżby zatem przykręcenia kurka przez szefową MEN dla edukacji domowej miało dotyczyć także dzieci polskiej emigracji? Może jest to sposób na zmuszenie ją do powrotu do kraju? Kto wie, może jest to też zachęta do opuszczania naszego kraju bez obaw, że dziecko straci ciągłość edukacji szkolnej?

Chyba kraj został podzielony na dwie frakcje, bo powstała jeszcze Polska Szkoła Internetowa Alfa i Omega w Białymstoku, której założyciel (?) pisze: to gwarancja pełnego wsparcia kadry nauczycielskiej oraz najlepszych materiałów przystosowanych do tak zwanego "nauczania domowego". Zapisując dziecko do naszej szkoły, nie musisz martwić się o to, że będzie ono miało braki w nauce w przypadku powrotu do Polski, ani o to, że będzie miało za dużo obowiązków. Lekcje w szkole Alfa i Omega to popołudniowa przyjemność!

Twórcy tej "szkoły" poszli na rękę naszym dzieciom, bo nie muszą zdawać egzamin klasyfikacyjny poza granicami kraju. Jak stwierdzają: " W przypadku, gdy nie ma możliwości dotarcia na egzamin w podanym terminie, istnieje możliwość przystąpienia do niego w późniejszym czasie, lecz maksymalnie do 20 sierpnia. W tym przypadku odbywać się on będzie na terenie Polski, w miejscu i czasie uzgodnionym ze Szkołą. Po zdaniu egzaminu dziecko otrzymuje promocję do kolejnej klasy oraz świadectwo MEN. Miech żałują ci, co nie mają jeszcze świadectwa MEN.

Z dotacji budżetowej na tzw. edukację domową korzysta zapewne b. ministra edukacji Katarzyna Hall. Powołane przez nią Stowarzyszenie i utworzona sieć szkół prywatnych pod hasłem "Dobra Edukacja' jest zaprzeczeniem tego, co urządzała w szkolnictwie publicznym. Tak to już jest. Nawet prawo zmieniła pod warunki własnego biznesu (w 2009 r. zatroszczyła się o lekką korektę art. 16 ust. 8 ustawy o systemie oświaty), która pozwoliła na to, by pobierać środki na edukację domową, o czym informuje w swoim blogu: "W proponowanej przez nas ofercie edukacyjnej możliwe jest zarówno bezpośrednie korzystanie z pełnej oferty zajęć, jak i ograniczenie się do korzystania z konsultacji internetowych. W tym drugim wypadku większą część odpowiedzialności za kierowanie uczeniem się dziecka przejmują rodzice. Czesne wówczas wynosi 50% stawki za ofertę pełną."