05 listopada 2015

Jaka jest prawda o dofinansowywaniu czasopism naukowych przez resort nauki i szkolnictwa wyższego?


Prawda jest żałosna. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN uzyskuje na wydawanie jedynego pisma, jakim jest ROCZNIK PEDAGOGICZNY, ze środków Zespołu ds. DUN (działalność w zakresie upowszechniania nauki) w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN zaledwie 5 tys. zł. Jakiego rzędu dotację rocznie otrzymuje rzekomo niezależny liberalny magazyn społeczno-polityczny "Liberté!"? Ponad 150 tys. zł rocznie. Zdaniem rządzących z każdej frakcji politycznej - publiczne dotowanie czasopism kulturalno-społecznych jest potrzebne, bo wzmacnia pluralizm opinii w Polsce. Ów pluralizm polega na tym, że jak u władzy są liberałowie, to sponsorują wydawanie pism liberalno-lewicowych, jak rządziła lewica - to nie dotowała pism prawicowych itd.

W jakiej kondycji są czasopisma naukowe? Fatalnej, gdyż kierowana do nich dotacja jest na poziomie ochłapów, jakie rzuca naukowcom ich resort. Tak wygląda prawdziwy obraz rzekomej troski o rozwój nauki i naukowego czasopiśmiennictwa w naszym kraju. Uczelnie i szkoły wyższe wydają własnym sumptem naukowe rozprawy i periodyki, ale w tym przypadku wszystko zależy od zasobności własnych, dodatkowo zarobionych środków. W uniwersyteckich oficynach czeka się często na opublikowanie dysertacji podoktorskiej, habilitacyjnej czy profesorskiej dłużej, niż w wydawnictwach prywatnych, gdyż z braku wystarczających na to zadanie finansów tworzą się "kolejki" (jak w służbie zdrowia).

Zdaje się, ze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało rocznie na dofinansowanie 55 czasopism kulturalnych ok. 3, 5 mln zł. Takie są proporcje albo dysproporcje. Nic dziwnego, że Zespół ds. Publikacji Humanistycznych i Społecznych PAN zaapelował do władz Wydziału, by te podjęły zdecydowane działania zmierzające do podtrzymania finansowania wydawania polskich czasopism naukowych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak stwierdzają jego członkowie, wśród których Komitet Nauk Pedagogicznych reprezentuje prof. dr hab. Henryka Kwiatkowska (prof. zw. PEDAGOGIUM w Warszawie):

Ustawa z dnia 15 stycznia 2015 o zmianie ustawy o zasadach finansowania nauki oraz idące w ślad za nią rozporządzenia Ministerstwa praktycznie znoszą finasowanie wydawania czasopism ze środków na działalność upowszechniającą naukę, za wyjątkiem zadań „mających na celu podniesienie poziomu naukowego i poziomu umiędzynarodowienia wydawanych czasopism naukowych oraz upowszechnianie informacji o wynikach badań naukowych lub prac rozwojowych…”.

Podnoszenie poziomu naukowego, otwarty dostęp do publikacji, wydawanie czasopism w języku angielskim, międzynarodowe gremia recenzentów, autorów, czy rad naukowych, to wszystko wysoce pożądane cele, z pewnością warte wsparcia finansowego. Konieczne jest jednak finansowanie również bieżącej aktywności wydawniczej – sprawa ta dotyczy również monografii – ani środki przyznawane instytucjom w ramach finansowania podstawowej działalności statutowej, ani granty nie zapewnią ciągłości wydawania czasopism. Koszty wydawania dobrych czasopism są duże, nie chodzi tylko o koszty druku (druk można zastąpić wersją elektroniczną) ale koszty redaktorskie, redakcji językowej, grafiki, korekty językowej tekstów lub abstraktów języku angielskim, etc.

Pragniemy zwrócić również uwagę, że regulacje Ministerstwa eliminują możliwość dofinansowania czasopism i innych publikacji naukowych, w tym monografii, wydawanych przez niezależne podmioty, towarzystwa naukowe i wydawców prywatnych. Godzą więc w jedną z podstawowych zasad społeczeństwa obywatelskiego, tłumiąc społeczny ruch naukowy. Sprawa nabiera szczególnego znaczenia w obszarze humanistyki, dla której język ojczysty jest językiem podstawowym. W ramach nauk humanistycznych i społecznych wydawanych jest wiele dobrych krajowych czasopism i podtrzymanie ich istnienia należy naszym zdaniem do priorytetów. Załamanie rynku wydawniczego czasopism groziłoby zapaścią nauki polskiej, zwłaszcza w obszarze szeroko pojętej humanistyki.

04 listopada 2015

Laureaci i wyróżnieni w XII edycji Ogólnopolskiego Konkursu na najlepsze prace magisterskie i doktorskie z pedagogiki specjalnej



Wydana tuż po wakacjach znakomita rozprawa monograficzna prof. zw. dr hab. Iwony Chrzanowskiej z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu zapowiadała bardzo dobry dorobek w zakresie kształcenia i rozpraw doktorskich młodego pokolenia. Widać, jak zmienia się pole zainteresowań i interwencji specjalistycznej pedagogów specjalnych oraz jak poważne i nowe problemy stają przed nimi do rozwiązania.

Nareszcie mamy coraz więcej ogólnopolskich konkursów, w trakcie których wyłaniani są autorzy najlepszych rozpraw magisterskich i doktorskich z określonej subdyscypliny badań pedagogicznych czy podejmujący w swoich dociekaniach kluczowe dla regionu problemy społeczno-edukacyjne. Tego typu konkursy odsłaniają zarazem środowiska akademickie, w których ten zakres badań pedagogicznych staje się wiodącym w naszym kraju. Dominują tu trzy uczelnie: Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu i Wydział Nauk Pedagogicznych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu. Ta ostatnia z wymienionych uczelni organizowała przed wakacjami Światowy Kongres Pedagogiki Specjalnej.

Tym razem pragnę poinformować czytelników o laureatach Ogólnopolskiego Konkursu PFRON - OTWARTE DRZWI – moduł A programu „Wsparcie inicjatyw”, w ramach którego o laury zwycięstwa ubiegają się każdego roku absolwenci studiów II i III stopnia, których przedmiotem badawczym jest zjawisko niepełnosprawności w wymiarze: zdrowotnym, zawodowym lub społecznym. Warto przywołać tu nazwiska nagrodzonych i wyróżnionych, gdyż w najbliższej przyszłości niewątpliwie będziemy o nich słyszeć i czytać ich rozprawy naukowe. Podaję zatem zwycięzców w kilku kategoriach, przy czym wymieniam jedynie laureatów z naszej dyscypliny naukowej:

Kategoria:

I prace doktorskie

Wyróżnienie – dr Anna Maria Sierecka - „Wolontariat hospicyjny. Posłannictwo – pomaganie – profesjonalne działanie?”.

Praca doktorska napisana pod kierunkiem prof. DSW dr hab. Mirosławy Nowak – Dziemianowicz i dr Małgorzaty Oleniacz (promotor pomocniczy) - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu.


II prace magisterskie z zakresu rehabilitacji społecznej

I miejsce (nagroda 5000 zł) – mgr Beata Krystkowiak - „Jakość wsparcia oferowanego studiującym osobom z wadą słuchu w opiniach studentów niesłyszących i słabosłyszących oraz wykładowców”. Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Anny Jakoniuk-Diallo - Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

II miejsce (nagroda 3000 zł) – mgr Łukasz Koperski - „Trudności rodziców w wychowaniu i opiece nad dorosłymi osobami z niepełnosprawnością intelektualną”.

Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Ewy Muszyńskiej prof. UAM - Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

III miejsce (nagroda 2000 zł) – mgr Aleksandra Markiewicz - „Znaczenie wsparcia społecznego w radzeniu sobie ze stresem i w odczuwaniu piętna wśród kobiet chorujących przewlekle”.
Praca napisana pod kierunkiem dr Beaty Hintze - Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.

Wyróżnienie otrzymali:

* mgr Beata Kałużna - „Aspiracje i plany życiowe (nie)pełnosprawnych Zielonogórzanek”.

Praca napisana pod kierunkiem dr Jolanty Lipińskiej - Lokś i dr Heleny Ochonczenko - Uniwersytet Zielonogórski w Zielonej Górze.

* Wyróżnienie – mgr Edyta Kołpaczewska - „Środowiskowe uwarunkowania rozwoju dziecka z uszkodzonym wzrokiem”.

Praca napisana pod kierunkiem dr Danuty Apanel - Akademia Pomorska w Słupsku.

* mgr Ewa Kaczmarek - „Autoportret z autyzmem. Pamiętnik matki - pamiętnik terapeutki”.

Praca napisana pod kierunkiem dr hab. Małgorzaty Sekułowicz - Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu.

Serdecznie gratuluję laureatom i ich akademickim opiekunom.


03 listopada 2015

Po co publikujemy artykuły w języku angielskim?



Ukazał się Nr 3/2015 kwartalnika "Edukacja", którego wydawca już na okładce zapowiada ciekawą problematykę: "Teoria odpowiedzi na pytanie testowe w praktyce badawczej". Zaglądam do środka, a tam pięć pierwszych artykułów jest w języku angielskim. Sądziłem, że zapewne rzucili się do publikowania w tym periodyku Amerykanie z Harvard albo Anglicy czy Australijczycy, ale gdzież tam. Autorami są sami Polacy.

Moje pytanie powinno zatem brzmieć jeszcze bardziej precyzyjnie, niż to zawarte w tytule postu. Zastanawiam się nad tym, po co początkujący pracownicy naukowo-badawczy czy b. wiceminister edukacji publikują zapewne ważne dla polskiej opinii publicznej artykuły w języku angielskim? Do kogo są one adresowane, skoro czasopismo ukazuje się w Polsce?

Chyba nie są kierowane do naukowców ze strefy anglojęzycznej, bo ci zapewne nie wiedzą, że taki periodyk w ogóle wychodzi? A jeśli nawet są tak świetnie zorientowani w polskim piśmiennictwie naukowym, to przecież druga część zawartych w nim artykułów została opublikowana w języku polskim? Czyżby były to teksty dla naszych studentów czy pracowników będących poza granicami kraju?

Może tu chodzi o poprawienie sobie dobrego samopoczucia, albo o sprawdzenie, czy dobrze przetłumaczyło się na język angielski własny tekst? A może powodem takiej publikacji jest zapewnienie sobie dwukrotnie większej liczby punktów, mimo że ukazała się w krajowym periodyku? Dlaczego autorzy nie skierowali swoich artykułów do czasopism brytyjskich czy amerykańskich? Czyżby tam ich nikt nie zrozumiał, czy może są na tak niskim poziomie merytorycznym?

A może trzeba było je gdziekolwiek w kraju opublikować, byle była podstawa do rozliczenia środków z badań w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego? Nie jest zatem ważne, kto z nich skorzysta, byle tylko się ukazały. W Ministerstwie Edukacji Narodowej i tak ich nikt nie przeczyta, bo tam w tej chwili pracują niszczarki i pakuje się w pudła dokumenty, by nie interesowała się nim kolejna ekipa rządząca. Ta też tych artykułów nie przeczyta, bo wyszły z "nieprawego łoża". W tym resorcie nie czyta się rozpraw i raportów nawet w języku polskim, chyba że zostały skrojone na potrzeby władzy.

Tak oto w naszym kraju publikuje się książki, czasopisma i sprawozdania z badan w języku, który uniemożliwia ich kontrolę publiczną. Jeśli jeszcze ich autorem czy współautorem jest beneficjent unijnych dotacji, a były urzędnik MEN, to być może zamierza za pośrednictwem publicznie finansowanego medium wzmocnić swoją kartę przetargową w staraniach o jakiś etat czy do potwierdzenia osiągnięć naukowych.

Ciekawie wypadają w takim periodyku teksty innych autorów, wśród których są pracownicy naukowi różnych instytutów uniwersyteckich, ale piszący i publikujący w tym samym czasopiśmie jedynie po polsku. Jak ktoś chce, to może sobie przetłumaczyć je na angielski, albo odwrotnie, te pierwsze przełożyć na język polski. Tak właśnie pozoruje się umiędzynarodowienie polskiej nauki. Coraz więcej książek polskich autorów ukazuje się w krajowych oficynach, w bardzo słabym, często karykaturalnym tłumaczeniu na język angielski. Pełen szpan.

Tylko moi przyjaciele z Niemiec czy Anglii nie chcą ich czytać. Ważne, że Polak odnotuje w swoim sprawozdaniu odpowiednią liczbę punktów. To, że ten tekst nikomu niczego nie wyjaśni, w niczym nie pomoże, nie ma żadnego znaczenia.