07 października 2015


Ukazał się nowy numer kwartalnika „Studia z Teorii Wychowania”. Jego edycja zawiera nową propozycję, która – mam nadzieję – zostanie zaakceptowana przez środowisko nauk humanistycznych i społecznych zainteresowane badaniami w zakresie pedagogiki.

Przede wszystkim wraz z 2015 rokiem nasz periodyk stał się kwartalnikiem. Wynika to z wzrostu zainteresowania publikowanymi w nim tekstami, jak i jest następstwem poszerzającego się z każdym rokiem grona naszych autorów, z różnych środowisk akademickich w kraju i poza granicami. To właśnie z tego powodu podjęliśmy decyzję o najbardziej oczekiwanej przez wszystkim dostępności do zawartości czasopisma, które jest indeksowane w znaczących bazach naukowych.

Wprowadzamy nowy dział licząc na to, że spotka się on z dużym zainteresowaniem mimo jego „eksperymentalnego” charakteru. Po raz pierwszy bowiem na jego łamach, z czym nie spotkaliśmy się dotychczas w polskim czasopiśmiennictwie naukowym, ma miejsce DEBATA - DYSKURS – KRYTYKA poświęcona tylko jednej rozprawie naukowej. W tym numerze dotyczy ona najnowszej książki profesora Lecha Witkowskiego, który wyraził zgodę na taką formułę prowadzenia sporu z treścią jego książki.

Po ukazaniu się w ubiegłym roku monografii naukowej Lecha Witkowskiego pt. Niewidzialne środowisko. Pedagogika kompletna Heleny Radlińskiej jako krytyczna ekologia idei, umysłu, wychowania. O miejscu pedagogiki w przełomie dwoistości w humanistyce (Kraków: Impuls 2014) skierowałem do wszystkich jednostek akademickich w kraju zaproszenie do zapoznania się z tym dziełem i napisania przez zainteresowanych recenzji, tekstów polemicznych czy studiów na kanwie tej rozprawy, by możliwa była wreszcie debata nad jedną rozprawą.
Redakcja Studiów z Teorii Wychowania jest otwarta na tego typu nową formę poszerzonej i pogłębionej dyskusji nad wybraną książką, która - zdaniem naukowców - nie powinna być obojętna dla środowiska pedagogicznego. Cieszę się, że udało się uruchomić naukowy dyskurs. Już teraz zapraszam do zgłaszania naszej redakcji kolejnej książki, która została wydana w 2015 r., żeby można było zachęcić do podobnej nad nią dyskusji na łamach "Studiów z Teorii Wychowania" w 2016 r.

Kolejną nowością w naszym periodyku jest dział: ROZPRAWY DOKTORANTÓW. Postanowiliśmy otworzyć przestrzeń dla najmłodszych stażem pasjonatów wiedzy, którzy powinni mieć możliwość podzielenia się wynikami własnych badań w ramach ich wcześniejszych, a wyróżnionych w uczelni prac dyplomowych czy podyplomowych. Możemy w każdym numerze przeznaczyć na to odpowiednią przestrzeń, by młode pokolenie miało szansę na włączenie się do najbardziej znaczących i oczekiwanych w nauce zmian, transformacji, dyskursów czy opublikowanie dowodów na ich zaistnienie.

Serdecznie zapraszam do współtworzenia z nami czasopisma, które jest wydawane pod patronatem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z nadzieją na wzbogacanie pluralizmu w pedagogice otwartej.

06 października 2015

Dlaczego wicedyrektor Departamentu Współpracy Międzynarodowej wydaje zaświadczenia według własnego widzimisię?



W Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest Departament Współpracy Międzynarodowej (DWM), a w nim wicedyrektorem jest pani Danuta Czarnecka, która zajmuje się m.in. uznawalnością dyplomów zagranicznych.

Komisja Wyborcza Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk skierowała pismo do minister nauki i szkolnictwa wyższego, w którym informuje, że w trakcie prac tej Komisji - powołanej na mocy Uchwały Zgromadzenia Ogólnego PAN z dnia 6 grudnia 2011 roku, w celu przeprowadzenia wyborów do KNP PAN na kadencję 2015-2018 - napotkała problem związany z formalną i merytoryczną stroną wydawanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zaświadczeń ekwiwalencji do dyplomów, uzyskanych przez polskich naukowców w Republice Słowackiej.

Jak się okazuje, w zaświadczeniach występuje równoważność do stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk pedagogicznych, którego to stopnia zarówno w dacie wydania zaświadczenia, jak i w chwili obecnej polskie przepisy prawa nie przewidują. W związku z tym występuje wątpliwość czy wspomniane zaświadczenia są ważne z mocy prawa, gdyż nie są oparte na żadnej podstawie formalnej.

Drugi problem dotyczy zaliczania przez panią wicedyrektor dyplomów z zakresu pracy socjalnej do dziedziny nauk społecznych lub dziedziny nauk humanistycznych. Tutaj również nie znajduje Komisja podstawy prawnej do tego typu kwalifikacji, gdyż w Polsce praca socjalna nie występuje w wykazie ani dziedzin naukowych, ani dyscyplin naukowych. Pani wicedyrektor wystawia od lat zaświadczenia, z których część w ogóle nie była tłumaczona przez tłumacza przysięgłego. Sama zatem przypisywała ten sam kierunek kształcenia, z którego Polacy uzyskiwali na Słowacji tytuł naukowo-pedagogiczny docenta raz do dziedziny nauk, innym razem do dyscypliny, z którą wydany tytuł nie ma nic wspólnego itd., albo w ogóle nie określała tożsamości słowackiej habilitacji z polskim odpowiednikiem dyscyplin naukowych.

Trzeba przyznać, że brak kontroli nad poprawnością wydawanych zaświadczeń budzi poważne zastrzeżenia nie tylko wśród członków komitetów naukowych PAN - Nauk Pedagogicznych, Filozoficznych i Socjologicznych. Coraz częściej dziekani wydziałów uczelni akademickich wprowadzani są w błąd przez zainteresowanych tym akademików, którzy przedkładają dowolne tłumaczenia i zaświadczenia, które ze stopniami i tytułami naukowymi w Polsce niewiele mają wspólnego. Minister Lena Kolarska-Bobińska obiecała, że do końca wakacji zostanie wprowadzony aneks do umowy międzyrządowej, który wyeliminuje "turystykę habilitacyjną" niektórych nauczycieli akademickich czy osób ze stopniem naukowym doktora na Słowację.

Jak poinformowała w sierpniu br. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN pani wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego dr hab. Daria Lipińska-Nałęcz resort podjął działania mające na celu zmianę postanowień Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Słowackiej o wzajemnym uznawaniu okresów studiów oraz równoważności dokumentów o wykształceniu i nadaniu stopni i tytułów uzyskanych w Rzeczypospolitej Polskiej i Republice Słowackiej. W typowej dla urzędu narracji pismo kończy się stwierdzeniem: "Podejmujemy obecnie intensywne prace nad jak najszybszym zakończeniem procedury zawarcia umowy międzynarodowej". Tej samej treści deklarację otrzymaliśmy rok temu.

Może zatem w opublikowanej na stronie resortu Strategii rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki na lata 2015- 2030 pani minister dopisze, że już nigdy więcej jej urzędnicy nie będą niszczyć polskiej nauki uznawaniem w dowolny sposób dyplomów Polaków, które uzyskali oni poza granicami kraju na warunkach dalece odbiegających od polskich standardów naukowych, nie wspominając już o europejskich.

05 października 2015

Edukacyjna kampania polityczna na drożdżach populizmu

Minister edukacji narodowej przyspieszyła ze swoją kampanią wyborczą do Parlamentu. Tak to niestety w naszym kraju jest, że jak ktoś jest w strukturach władzy, tym bardziej rządowej, to osobistą kampanię wyborczą ma za darmo, gdyż płacą za nią podatnicy. Każdy wyjazd ministra do dowolnego regionu, każde jego spotkanie z kimkolwiek - ze związkowcami, z uczestnikami jakiejś konferencji oświatowej, z dziećmi w przedszkolu, z rodzicami uczniów wybranej szkoły publicznej czy z radą pedagogiczną szkoły prywatnej, do której posyła się własne dzieci itd., itd., w swej istocie nie służy polskiej edukacji.

Przypomniał mi się jeden z żydowskich dowcipów, bardzo znany, a więc nie muszę go tu wprost cytować, jak to Mosiek narzekał na ciasnotę we własnym mieszkaniu. Wraz z żoną i pięciorgiem dzieci musiał zmieścić się w jednym pokoju. Rabin poradził mu, by wprowadził do swojego pokoju jednego osła. Po kolejnej wizycie Mośka, który utyskiwał, że z osłem jest jeszcze ciaśniej, rabin polecił, by wziął do domu kolejnego osła itd. aż do siedmiu. Kiedy wyczerpany psychicznie Mosiek przyszedł poskarżyć się, że już w ogóle nie ma jak mieszkać i żyć, i chyba się powiesi, rabin zaproponował, by wyprowadził z pokoju wszystkie osły i niech przyjdzie do niego następnego dnia, by zdać relację. Rzeczywiście, kolejnego dnia Mosiek przyszedł do rabina, by mu podziękować za dobrą radę. Teraz, bez osłów, mieszka i żyje mu się cudownie.

Podobną socjotechnikę, czyli manipulację społeczeństwem stosuje niekompetentna ministra edukacji (nie tylko zresztą ona i w tym resorcie), a mianowicie, zezwala resortowi zdrowia na to, by ten zakazał sprzedaży w szkolnych sklepikach tzw. niezdrowych produktów spożywczych oraz żeby w wydawanych dzieciom obiadach nie było soli, pieprzu albo cukru. Kiedy powstanie bunt, sprzeciw lub unaocznione marnotrawstwo (wylewanie setek litrów zupy, której dzieci nie chcą jeść i wyrzucanie do zlewek niedosolonych ziemniaków itp.), nagle pojawia się ZBAWCZYNI - ministra Joanna Kluzik-Rostkowska, która - jak rabin - powiada: "wyrzucimy te zapisy do kosza!", "tak nie wolno! Trzeba dzieciom solić lub słodzić, dać im prawo do zakupu drożdżówek..." i już.

Pewnie sądzi, że ma za sobą kolejny sukces polityczny. Tak myśli i działa rząd, który postrzega swój naród jako ciemnotę. Wstyd mi za taką władzę. Ratujmy dzieci, rodziców i polską edukację przed populistyczną władzą, która kpi sobie z własnego społeczeństwa. Nie o drożdżówki tu tylko chodzi, chociaż jest to dobry przykład, gdyż drożdże ignorancji usiłuje się ukryć pod ideologią populizmu, a więc prymitywnego "kupowania" ze środków publicznych przychylności niekompetentnej władzy. Nie wmówi nam J. Kluzik-Rostkowska, że nie wiedziała, jakie rozporządzenie wyda w powyższej sprawie jej kolega z resortu zdrowia.

Podobnie jest z innymi bublami, które destrukcyjnie wpływają na polską edukację. Nic tu nie pomoże "kupienie" sobie ekspertyz, niestety, także naukowców, gdyż nauka ma to do siebie, że potrafi odsłonić prawdę także ich manipulacji. Za jakiś czas tej władzy nie będzie, ale ich raporty i publikacje są dostępne. Będziemy je przypominać i przywoływać.

Wiemy, czym skutkuje populizm ministry edukacji w przypadku rzekomo darmowych podręczników szkolnych. Nauczyciele nie chcą z nich korzystać, wydawcy, których produkty miały europejski standard właśnie przeprowadzają zwolnienia grupowe, a MEN ukrywa przed społeczeństwem rzeczywiste koszty edycji bubli dydaktycznych z pieniędzy podatników. Wystarczy też zajrzeć do księgarń, żeby zobaczyć jak drogie są zeszyty ćwiczeń do tych MEN-skich knotów. Kto na tym de facto zarobił i dlaczego rodzice i ich dzieci na tym nieustannie tracą? Czekamy na rzetelne badania tych kwestii nie licząc na to, że przeprowadzi je podległy MEN instytut.

Ciekawe, jakie znaczenie dla polskiej edukacji miała obecność ministry edukacji na inauguracji roku akademickiego w Warszawskiej Szkole Filmowej? Czyżby liczyła na jaką rolę? Czy może poszukiwała wyborczego wsparcia w tym środowisku? Ciekawe, co myśli pani minister o uczniach szkół ogólnodostępnych, bo o studentach powiedziała w czasie tej inauguracji:

Kiedy myślimy o studentach medycyny, większość z nas mówi: oni tylko się uczą. Kiedy myślimy o studentach filmówek: oni się bawią. Dla mnie jesteście dostarczycielami emocji. Czekam na więcej. Życzę Wam wszystkiego najlepszego.


Mam nadzieję, że po wyborach ktoś skończy z tą demagogią, populizmem, bo szkoda utrzymywać z pieniędzy publicznych polityków, którzy są toksyczni dla polskiej edukacji. Jak czytam o wystąpieniach ministry edukacji, to mam apetyt na drożdżówkę i coca-colę. Smacznego.