29 września 2015

Problemów szkolnictwa wyższego – ciąg dalszy




Powracam do debaty na temat problemów szkolnictwa wyższego, jaka miała miejsce w minioną sobotę w jednym z instytutów Politechniki Łódzkiej, gdyż prezentowane w jej trakcie stanowiska i opinie są kluczowe dla pokolenia koniecznej zmiany politycznej w naszym kraju. Nie odnoszę się do tego, kto może być czy będzie jej liderem, ale znajdujemy się w okresie wypuszczania powietrza z nadmuchanego propagandą sukcesu balona "Made in PO i PSL".

Jadąc do Łodzi na konferencję Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego spodziewałem się, że mimo wszystko zdominuje ją dyskurs ekonomiczno-polityczny (ideologiczny). Tymczasem spotkało mnie miłe rozczarowanie. Mimo że tematem referatu ekonomisty i prawnika prof. UE dr hab. Jana Wojtyły z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach były problemy finansowania szkolnictwa wyższego, a raczej jego niedofinansowania czy nawet dekapitalizowania, to usłyszałem przedstawiciela tej równie nieścisłej dyscypliny naukowej (jak chociażby socjologia, psychologia czy pedagogia), który operował jedynie danymi GUS na temat szkolnictwa wyższego.

Profesor UE w Katowicach wykazywał to, czego wszyscy jesteśmy świadomi (z wyjątkiem nielicznej grupy beneficjentów z otoczenia i wpływów rządzących), że sposób finansowania szkolnictwa wyższego w Polsce jest katastrofalny, na żenująco niskim poziomie, zaś wymagania wobec naukowców i studentów są takie jakbyśmy wszyscy żyli i zarabiali w USA.

Profesor wskazał na następujące czynniki destrukcyjne, za które odpowiada polski rząd:

- utrata niezależności naukowo-badawczej i dydaktycznej wyższego szkolnictwa publicznego jako zmienna prowadząca do patologii, unikania rzetelności badawczej, naruszania dobrych obyczajów i prawa;

- biurokratyzacja procesów badawczych i dydaktycznych nie sprzyja akceptacji nawet najlepszych projektów;

- traktowanie uczestniczenia naukowców w badawczych zespołach międzynarodowych jako USŁUGI, a zatem i obciążanie jej VAT-em;

- niekompetentna kontrola NIK w szkolnictwie wyższym, w wyniku której pojawiały się zarzuty, że niektóre jednostki nie organizowały przetargu na zatrudnienie do badań naukowców wg zasad zamówień publicznych;

- bardzo niskie nakłady na badania naukowe z budżetu państwa - na poziomie poniżej 1% PKB;

- błędna polityka rządu, bo instrumentalna, koniunkturalna, by wspierać finansowo jedynie te dyscypliny naukowe oraz wpisujące się w nie projekty badawcze, które są przydatne pracodawcom, gospodarce, rynkowi;

- błędna polityka fiskalna wobec szkolnictwa wyższego, w wyniku której wprowadza się liczne narzuty we wnioskach grantowych na doradztwo, ekspertyzy itp.

- przejmowanie praw autorskich za dzieła pracowników naukowych sprawia, że młodzi i zdolni naukowcy nie mają motywacji, by oddawać - niejako za darmo - własną myśl twórczą;

- absurdalne ograniczanie przez Komisję UE projektów badawczych w naszym kraju np. profesor lub adiunkt wymyślił projekt badawczy, ale UE żąda przetargu na kierownika projektu! czy naruszanie prawa przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego, który żąda w trakcie realizowanego projektu wprowadzenia aneksu do umów niekorzystnie warunkujących honoraria za pracę;


- prowadzenie przez resort nauki i szkolnictwa wyższego z naukowcami dialogu, w ramach którego akademicy mają być wobec władzy „na kolanach”;

- ocena parametryczna pracowników naukowych czyni z nich – z jęz. rosyjskiego -„naucznymi rabotnikami”, a więc prowadzi do kolekcjonowania punktów, produkowania publikacji, dopisywania się do cudzych rozpraw, byle mieć więcej punktów;
Jakie są drogi wyjścia?

Zdaniem prof. UE J. Wojtyły szkolnictwo wyższe musi odzyskać swoją autonomię oraz być uwolnione od decyzji rządzących gremiów partyjnych. Powinien powstać nowy zawód – recenzent naukowych publikacji, by wykluczać kolesiowskie recenzowanie. Zdecydowania zwiększyć środki uczelniom na badania statutowe, gdyż w przeciwnym razie będą upadać tzw. szkoły naukowe. Należy też demistyfikować nieuczciwa konkurencję, która w reklamach swoich szkół operuje fikcją, pozorem, obietnicami bez pokrycia. Już 35 tys. absolwentów polskich szkół wyższych chce wyjechać zagranicę.

Do debaty jeszcze nawiążę, bo okres przedwyborczy powinien ułatwić nam stawianie pytań kandydatom do Sejmu i Senatu.

28 września 2015

Wybory do Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk


Komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk są samorządną, współpracującą z wydziałami ogólnokrajową reprezentacją poszczególnych dyscyplin naukowych lub ich grup oraz międzydyscyplinowych problemów naukowych, służącą integrowaniu uczonych całego kraju. Jednym z komitetów jest Komitet Nauk Pedagogicznych, w skład którego wchodzą krajowi członkowie Polskiej Akademii Nauk (prof. dr hab. Czesław Kupisiewicz i prof. dr hab. Zbigniew Kwieciński) oraz wybierani w tajnych wyborach wybitni pracownicy naukowi reprezentujący jako pedagodzy szkoły wyższe, a także przedstawiciele instytucji i organizacji gospodarczych i społecznych.

Z racji ich składów, grupujących wybitnych przedstawicieli całego środowiska naukowego, komitety naukowe Polskiej Akademii Nauk stanowią najbardziej reprezentatywne grono specjalistów w danej dyscyplinie naukowej. W celu wykonania określonych zadań naukowych, Prezydium Akademii, na wniosek Prezesa PAN, tworzy na okres swojej kadencji komitety problemowe, określa ich zadania i strukturę w drodze regulaminu oraz powołuje ich członków. Komitet problemowy może działać przy Prezydium PAN albo przy wydziale Akademii. Skład komitetów problemowych nie stanowi reprezentacji środowiska, lecz jest to właściwie dobrany zespół ekspertów.

Komitety naukowe i problemowe, jako stałe organy Akademii działające przy wydziałach lub bezpośrednio przy Prezydium PAN, pełnią w głównej mierze funkcje ciał doradczych i opiniodawczych. Podstawowym zadaniem komitetów naukowych jest oddziaływanie na rozwój danej dyscypliny naukowej w skali kraju, integrowanie ośrodków i środowisk naukowych oraz rozwiązywanie określonej problematyki naukowej. Szczególne znaczenie ma działalność komitetów w zakresie doradztwa, zwłaszcza opracowywanie ekspertyz, ocen i opinii naukowych dla organów administracji państwowej. Ważne znaczenie ma również działalność komitetów w zakresie upowszechniania i wprowadzania do praktyki gospodarczej i społecznej wyników badań naukowych, w tym szczególnie organizacja konferencji i zebrań naukowych oraz inicjowanie badań naukowych. Część komitetów prowadzi własne wydawnictwa (czasopisma i publikacje zwarte), w których publikowane są prace z obszaru dyscyplin objętych zakresem działania komitetu.

W celu utrzymania i rozwijania współpracy z międzynarodowymi organizacjami naukowymi, Prezydium Akademii na wniosek Prezesa Akademii powołuje w drodze uchwały na okres swojej kadencji odpowiednie komitety narodowe. Komitet narodowy może działać przy Prezydium Akademii lub przy wydziale Akademii. Tryb powoływania członków komitetów narodowych i ich przewodniczących określa regulamin uchwalony przez Prezydium Akademii. Prezydium Akademii określa zadania komitetu narodowego oraz powołuje jego przewodniczącego. Funkcję komitetu narodowego Prezydium Akademii może powierzyć odpowiedniemu komitetowi naukowemu lub problemowemu.


Niektórym wydaje się, że członkostwo w Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN jest członkostwem w PAN. Tak nie jest. Jesteśmy jednym z nielicznych komitetów naukowych od samego początku istnienia Polskiej Akademii Nauk, który nie tylko nie posiada w tej instytucji własnego Instytutu Naukowego, ale także od szeregu lat jest reprezentowany przez nielicznych - obecnie tylko dwóch - przedstawicieli naszej dyscypliny naukowej. Od szeregu lat wybory do PAN służą przede wszystkim przedstawicielom innych dyscyplin, które są w większości już reprezentowane przez swoich członków korespondentów i członków rzeczywistych PAN. Tak więc wybory do KNP PAN są wyborami do gremium, które ma charakter tylko i wyłącznie społeczny.

Od 1952 r. Komitet ten realizuje w różnym zakresie i stopniu zaangażowania statutowe cele komitetów naukowych PAN, które zacytowałem powyżej. Bardzo ważne jest zatem nie tylko zgłaszanie kandydatów, ale i uzyskanie z ich strony zobowiązania do systematycznej i aktywnej działalności społecznej dla dobra pedagogiki jako nauki oraz jej akademickiego i oświatowego środowiska. W przeciwnym razie ta wspólnota powróci do sytuacji, jaka miała już miejsce w jej dziejach, kiedy to istniała zaledwie na papierze, pozorowała swoją aktywność lub serwilistycznie służyła władzy PRL.

WYBORY KOMITETÓW NA OKRES KADENCJI 2015-2018

Zgromadzenie Ogólne PAN z dnia 11 grudnia 2014 r. podjęło uchwałę w sprawie utworzenia komitetów naukowych PAN na kadencję 2015-2018. Zgodnie z ustaleniami Prezydium PAN jednym z komitetów jest Komitet Nauk Pedagogicznych PAN, który w wyniku oceny parametrycznej uzyskał w skali wszystkich komitetów naukowych 4 miejsce, a w Wydziale I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN drugie miejsce.

Regulamin Wyborów oraz wykaz samodzielnych pracowników nauki, którzy mają bierne i czynne prawo wyborcze zostały umieszczone na stronie internetowej KNP PAN, którą znakomicie prowadzi i na bieżąco uaktualnia sekretarz KNP PAN obecnej kadencji prof. UZ dr hab. Mirosław Kowalski.

Pragnę zwrócić uwagę, że powołana przez KNP PAN w 2011 r. Komisja Wyborcza działa społecznie, bez jakiegokolwiek biura, obsługi administracyjnej, toteż powierzone jej pierwsze, a kluczowe dla prawidłowego przebiegu wyborów zadanie, by dokonać uaktualnienia listy osób posiadających prawa wyborcze, nie należy do łatwych. Apeluję zatem w tym miejscu do profesorów i doktorów habilitowanych, by kierowali swoje zapytania czy wątpliwości do sekretarza Komisji Wyborczej, a ten dokona odpowiednich korekt czy uzupełnień.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak duże jest to przedsięwzięcie organizacyjno-naukowe, skoro w ciągu mijającej w grudniu 2015 r. czteroletniej kadencji naszego Komitetu przybyło ok. 200 nowych osób, które legitymują się stopniem naukowym oraz pracą naukowo-badawczą w dyscyplinie naukowej pedagogika. Skierowane pisma do rektorów, dziekanów jednostek, w których mogą być zatrudnieni polscy pedagodzy nie we wszystkich przypadkach znalazły odzew. Szczególnie rektorzy wyższych szkół prywatnych czy ich dziekani nie odpowiadają na prośbę o przesłanie list zatrudnionych samodzielnych pracowników naukowych jako pedagogów, by można było przesłać im karty do głosowania. Istniejąca baza OPI i POLON nie są w pełni wiarygodne, o czym najlepiej świadczy kolejny artykuł pt. "Słowaccy docenci, polski wstyd" w dzisiejszym tygodniku WPROST (2015 nr 40).

Niektórzy pedagodzy pracują w uczelniach niepedagogicznych jak np. akademie wychowania fizycznego, politechniki, tzw. uniwersytety przymiotnikowe i nie zgłaszały dotychczas Komitetowi Nauk Pedagogicznych zatrudnienie w nich samodzielnych pracowników naukowych w dyscyplinie pedagogika. Właśnie dlatego Komisja Wyborcza skierowała apel- a jest on zamieszczony także na stronie internetowej KNP PAN - o zgłaszanie osób, które nie znajdują się w opublikowanym już wykazie wyborców. Prosimy zatem o wyrozumiałość i pomoc, gdyż przypisywanie pozamerytorycznych intencji komukolwiek jest bardzo krzywdzące i niezgodne ze stanem faktycznym.

W związku z licznymi wątpliwościami dotyczącymi reprezentowania dyscypliny naukowej pedagogika przez te osoby a także w związku ze stanowiskiem Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, wielokrotnie prezentowanym i przesyłanym do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego po konsultacji z Prezydium KNP PAN, Komisja wnioskowała do kierowników jednostek akademickich o udostępnienie skanów dyplomów tych samodzielnych pracowników naukowych, którzy zostali zgłoszeni jako reprezentujący dyscyplinę naukową pedagogika, podczas gdy w bazie OPI występowały informacje z tym sprzeczne, niejasne lub dwuznaczne, głównie w odniesieniu do wypromowanych poza granicami kraju nauczycieli akademickich.

Komisja podjęła się analizy dyplomów uzyskanych poza granicami RP oraz świadectw ekwiwalencji do tych dyplomów pod kątem ich merytorycznej adekwatności. Powyższa analiza była niezbędna w związku z licznymi nieprawidłowościami i wątpliwościami dotyczącymi uprawnień w zakresie reprezentowania dyscypliny pedagogika przez osoby, które uzyskały stopnie naukowe poza granicami Polski (głównie w Słowacji, Ukrainie i Rosji). Wspomniane wątpliwości biorą się z faktu że w Polsce przepisy prawa w zakresie stopni i tytułów naukowych szczegółowo określają obszary nauki, dziedziny nauki i dyscypliny naukowe. Natomiast w innych krajach, szczególnie w Słowacji takiego podziału nie ma, gdyż w tym kraju mają miejsce dwie kategorie habilitacji, z których wybierana przez Polaków docentura jako tytuł naukowo-pedagogiczny jest podporządkowana kierunkom kształcenia, a nie dyscyplinom naukowym.

Dotyczy to szczególnie pracy socjalnej, katechetyki (dydaktyka wychowania religijnego) oraz przedmiotowych metodyk szczegółowych, które w Polsce, nie tylko nie mają swoich naukowych podstaw ustawowych i wynikających z aktów wykonawczych do ustaw, ale także nie mieszczą się ze względów merytorycznych w naukowej dyscyplinie pedagogika. W wyborach do Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk uprawnione do posiadania biernego i czynnego prawa wyborczego są wyłącznie osoby posiadające obywatelstwo polskie i reprezentujące de iure naukową dyscyplinę pedagogika, a nie dyscypliny pokrewne lub niebędące dyscyplinami naukowymi a wyłącznie praktyką społeczną tj. praca socjalna, przedmiotowe metodyki szczegółowe czy katechetyka.


UCHWAŁA NR 1/2015 Z DNIA 23 WRZEŚNIA 2015 ROKU KOMISJI WYBORCZEJ KOMITETU NAUK PEDAGOGICZNYCH PAN w sprawie szczegółowych zasad wyborów do KNP PAN

& 1. Zgodnie z & 4 Uchwały 28/2011 z dnia 26 maja 2011 roku w sprawie regulaminu wyboru członków komitetu naukowego i jego organów na karcie do głosowania należy wyodrębnić 10 miejsc na wpisanie nazwisk i miejsc zatrudnienia kandydatów na członków KNP PAN.

& 2. Uznaje się za ważne zgłoszenie kandydata, wtedy, kiedy głosujący nie wpisze – obok nazwiska i imienia kandydata – miejsca jego zatrudnienia.

& 3. Uznaje się, że kandydat, który nie złożył pisemnego oświadczenia (do dnia 27 października 2015 roku) wyrażającego zgodę na kandydowanie do Komitetu Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk na kadencję 2015-2018, nie może wchodzić w skład Komitetu.

& 4. Uchwała wchodzi w życie z dniem jej podjęcia.








27 września 2015

Problemy szkolnictwa wyższego - diagnozy i perspektywy


Lubię uczestniczyć w debatach, które toczą się w naszym środowisku w bezinteresownym klimacie a dotyczą sytuacji w szkolnictwie wyższym. Nie chodzi o to, by narzekać, ale by w społeczności skoncentrowanej na temacie dokonać wymiany wyników badań naukowych i poglądów, które bazują na doświadczeniach w zakresie zarządzania szkołami wyższymi.

Akademickie Kluby Obywatelskie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego odbyły wczoraj w Łodzi debatę na wskazany w tytule tego wpisu temat. Przewodniczył jej senator RP - prof. zw. dr hab. Michał Seweryński, prawnik, b. minister edukacji, minister nauki i szkolnictwa wyższego.

Debatę otwierał mój referat, który nosił tytuł: "Kształcenie w szkołach wyższych - człowiek czy rynek pracy?". Kolejnym mówcą był ekonomista i prawnik, specjalista z zakresu prawa pracy i polityki społecznej z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach - prof. dr hab. Jan Wojtyła poruszając kwestie: "Finansowanie szkolnictwa wyższego - źródła, kryteria, metody". Następnie prof. M. Seweryński wygłosił referat pt. "Zarządzanie szkołą wyższą - model akademicki czy menedżerski?" , a zakończył plenarne wystąpienia wykład prof. dr. hab. Artura Świergiela z AKO w Warszawie na temat: "Niepubliczne szkoły wyższe - partner czy konkurent?"

(fot. prof. dr hab. Michał Seweryński)

Jak widać już z samej problematyki tego seminarium poruszone zostały najbardziej zapalne kwestie naszego środowiska, które ma świadomość bardzo głębokiego kryzysu w szkolnictwie wyższym właśnie w powyższych wymiarach. Organizatorowi nie zależało na tym, by problematyka została wyczerpana, bo byłoby to niemożliwe w czasie krótkiego spotkania z udziałem czterech wykładowców. Na dyskusję mieliśmy jednak 2 godziny! Wiem, że będą miały miejsce kolejne konferencje AKO poświęcone szkolnictwu wyższemu ze szczególnym uwzględnieniem kwestii roli państwa w polityce szkolnictwa wyższego oraz procesowi awansowemu i naukowo-badawczemu.

Moje wystąpienie poprzedziło motto, którym uczyniłem myśl prof. Kazimierza Twardowskiego z 1933 r. z jego książki pt. O dostojeństwie Uniwersytetu (Poznań: Uniwersytet, s. 6):

(…) Uniwersytet promienieje dostojeństwem, spływającym na niego z olbrzymiej doniosłości funkcji, którą pełni. Wszak niesie ludzkości światło czystej wiedzy, wzbogaca i pogłębia naukę, zdobywa coraz to nowe prawdy i prawdopodobieństwa – tworzy jednym słowem najwyższe wartości intelektualne, które przypaść mogą człowiekowi w udziale.

Dziękując panu Senatorowi prof. Michałowi Seweryńskiemu za zaproszenie na kluczową dla polskiego szkolnictwa wyższego konferencję Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, określiłem najpierw własne stanowisko wobec kwestii, która została ujęta w tytule mojego referatu. Mówiłem bowiem o edukacji akademickiej jako dobru wspólnym, akcentując „wspólność” edukacji jako dobro, które ma stać się dla członków naszego społeczeństwa dobrem rzeczywistym, dostępnym, w którym i przez które każdy człowiek staje się lepszy lub przynajmniej ma możliwość takim się stać.

Interesowało mnie w jakiej mierze szkolnictwo wyższe staje się czymś wspólnym i przyczynia się przez to do tworzenia wspólnoty - universitas. Od ponad dziesięciu lat, kiedy to Polska weszła w skład państw członkowskich Unii Europejskiej, coraz bardziej odchodzimy od analiz makropolitycznych sektora naszej edukacji na rzecz skupiania uwagi na - jakże chwytliwych propagandowo a wygodnych dla rządzących – międzynarodowych danych porównawczych.

Tymczasem wygenerowana „potęga" międzynarodowych raportów czy rankingów uniwersyteckich służy rządzącym do manipulacji świadomością społeczną, by obywatele nabrali przekonania o rzekomo niskim poziomie kształcenia i prowadzenia badań naukowych w rodzimych, a państwowych uniwersytetach, uczelniach technicznych, ekonomicznych, przyrodniczo-humanistycznych czy także nielicznych o akademickim statusie niepublicznych szkołach wyższych.

Środkiem do tej manipulacji stały się korzystne finansowo dla osób związanych z władzą, ale fałszujące świadomość społeczną, raporty organizacji międzynarodowych, z pomocą których - na podstawie rzekomo kluczowych danych komparatystycznych o stanie także polskiego szkolnictwa wyższego i nauki – można było podporządkować makropolitykę neoliberalnej ideologii. W jej wyniku nastąpiło przeformułowanie społecznych celów państwa nowoczesnego, narodowego w kierunku społeczeństwa postindustrialnego, które zostaje naznaczone przez procesy umiędzynarodowienia, globalizacji, postępującej integracji gospodarczej.

Wkrótce ukaże się kolejna książka z zakresu komparatystyki akademickiej prof. Marka Kwieka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu pt. "Uniwersytet w dobie przemian. Europejska perspektywa porównawcza" (PWN 2015), w której autor prezentuje nie tylko wyniki własnych badań, ale także mało znane i dyskutowane w naszym kraju źródła zagraniczne na temat polityki szkolnictwa wyższego w świecie i krajach UE.

Rządzący podważają zaufanie społeczne do publicznego szkolnictwa wyższego i jego kadr, by zarazem utrzymywać wygodne dla własnych interesów instytucje rzekomej kontroli i nadzoru nad tymi instytucjami. Od 2002 r., kiedy powstała Polska (Państwowa) Komisja Akredytacyjna wraz z aparatem urzędników ministerstwa nie tylko jest nieskuteczna w weryfikowaniu jakości kształcenia, ale generuje swoim bezwładem, ale i „wytrychami” - lukami prawnymi patologie. To właśnie ta praktyka doskonale sprawdziła się w realizowaniu skrywanych przed społeczeństwem interesów wąskich grup politycznych, które dzięki niej mogły, pod pozorem troski o universitas, prowadzić destrukcyjną działalność, niszczącą ponad kilkusetletnie fundamenty polskiej nauki będącej przecież w okresie dwudziestolecia międzywojennego wzorem dla cywilizowanego świata.

Kłamstwo polityków jest coraz częściej skrywane za pomocą subtelnych technik public relation, a więc z zastosowaniem wiedzy naukowej. Ma ono intencjonalny charakter, podobnie jak jego niedostrzeganie przez naukowców, którzy, jeśli nie demistyfikują fałszu społeczeństwu, to w równej mierze, co jego sprawcy, przyczyniają się do destrukcji w szkolnictwie wyższym oraz do niszczenia sfery publicznej, a tym samym i do zapaści rodzimej demokracji. Nieświadomi zagrożeń ze strony władzy obywatele tracą na tym nie tylko osobiście, ale i społecznie, bowiem tłumiona jest w nich konieczna dla istnienia sfery publicznej w społeczeństwie obywatelskim wrażliwość na dysfunkcje, patologie, które rozwijają się w wyniku nieświadomości ich rzeczywistych źródeł.

Nieustanne komunikowanie Polakom wyników różnego rodzaju rankingów, które nie mają nic wspólnego z naukową diagnozą jakości kształcenia w szkolnictwie wyższym w krajach rozwijających się czy już wysoko rozwiniętych gospodarczo sprawia, że kierujący resortem nauki i szkolnictwa wyższego mogą prowadzić ukrytą grę ekonomiczną. Jej beneficjentami są coraz węższe grupy interesów skupione wokół władzy, w niej uczestniczące lub lobbujące na rzecz korzystnych dla nich rozwiązań ekonomicznych, biznesowych, a nie kulturowych (misyjnych) czy społecznych.

Być może nawet łatwiej jest niektórym ekspertom skrywać się za wynikami zmanipulowanych wyników badań (zdarza się, że uzgadnianych z władzami resortu), by uniknąć odpowiedzialności za decyzje polityków, które powstały na podstawie tzw. naukowych ekspertyz. Można jednak zapytać, czy ich milczenie wobec manipulacji władzy nie tyle danymi, chociaż i to ma miejsce, ale przede wszystkim ich interpretacją, usprawiedliwia usprawiedliwianie tego procederu tym, że badania zostały przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi w naukach społecznych metodologicznymi rygorami.

Kto poza ekspertami jest w stanie stwierdzić, czy owa metodologia uwzględniła fundamentalne dla diagnozy zmienne, skoro naukowcy sami kryją je za zachwytem własnych interpretacji uzyskanych danych? To nie jest przecież bez znaczenia, czy reformy w szkolnictwie wyższym i nauce są czynione z głównymi aktorami zmiany, przeciwko nim i wbrew integralności wszystkich funkcji oraz misji uczelni.

Referat poświęciłem problematyce kształcenia, która w zadziwiający sposób została podporządkowana w naszym kraju nie tylko ideologii i socjotechnikom międzynarodowego biznesu, ale też stała się okazją do budowania w Polsce globalistycznych „przystawek” pod pozorem troski o wyrównywanie szans edukacyjnych młodzieży oraz podwyższania poziomu wykształcenia Polaków, by rzekomo mogli żyć i funkcjonować zawodowo oraz realizować się w społeczeństwie wiedzy.

Nie dostrzegamy, że metodą „salami”, fragmentarycznie, kawałek po kawałku, uniwersytety i politechniki, akademie i szkoły wyższe pozbawiane są przez rządzących autonomii. A przecież nasze społeczeństwo posiada znacznie głębsze korzenie i dzieje rozwoju własnej kultury, niż np. amerykańskie. Posiadamy na szczęście instynkt samozachowawczy przeciwstawiając się mniej lub bardziej skutecznie inkluzji mechanizmów, struktur, procesów i regulacji mających na celu usunięcie z akademickiego uniwersum antroposfery aksjologicznej. Pisze o tym w "Przeglądzie Pedagogicznym" (2014 nr 1) prof. dr hab. Urszula Ostrowska z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Szanowana w polskiej kulturze od tylu wieków idea „universitas” jest niepodważalnym fenomenem kojarzonym z humanistyczną instytucją, która była i jest postrzegana jako depozytariusz i nośnik ponadczasowych wartości o fundamentalnym znaczeniu dla tradycji i samoświadomości naszego narodu. To uniwersytet należy do najstarszych instytucji akademickich w dziejach Polski. Przetrwał różne epoki historyczne, wytrwał w różnych systemach politycznych i gospodarczych, przetrzymał okresy rządów totalitarnych – nazistowskich i sowieckich, (…)zachowując „uniwersyteckiego ducha” – tzn. pielęgnując i strzegąc systemu elementarnych zasad i konstytutywnych wartości go stanowiących, pozostał w istocie swej uniwersytetem jako wiodąca instytucja kulturotwórcza w zakresie kształtowania umysłów, wiedzy, postaw, umiejętności oraz innych elementów cywilizacji. (U. Ostrowska, s. 98)

Truizmem jest już dzisiaj mówienie o tym, że edukacja jest fundamentem rozwoju współczesnego świata, gospodarki opartej na wiedzy oraz społeczeństwa uczącego się. Ukończenie studiów stało się dzisiaj minimalnym warunkiem, którego spełnienie pozwala mieć nadzieję na szansę godnego i bezpiecznego życia (co nie znaczy wcale, że wyższe wykształcenie gwarantuje spokojne życie; przywykło się tak mniemać, gdyż wykształcenie pozostaje przywilejem mniejszości). Uniwersytet w służbie gospodarki rynkowej staje się instytucją instrumentalizującą człowieka, którego godność przejawia się w tym, że jest on środkiem służącym do realizowania obcych mu celów.

Władze są zainteresowane tym, by kreując w sposób antagonistyczny rzeczywistość edukacyjną, wpływać na nią z pozycji jedynie słusznej, prawdziwej, wartościowej własnej ideologii, niezależnie od tego, czy społeczeństwo i środowisko akademickie akceptuje to, czy też nie. Szkoły wyższe w służbie mechanizmów rynkowej rywalizacji stają się zarazem marketingowym produktem naszych czasów. Zafascynowanie skutecznością, instrumentalizacją wyznaczanych i narzucanych przez resort szkolnictwu wyższemu, w tym naukowcom celów ekonomicznych sprawia, że nie dostrzega się „przeciwskuteczności”, która polega na tym, że jeśli zanadto władzy zależy na osiąganiu określonych celów, to de facto prowadzi do ich przeciwieństwa.

O ile makropolityka akademicka w krajach nowoczesnych, rozwijających się ujmowała ten poziom edukacji jako w olbrzymiej mierze dobro publiczne i z tego tytułu rządzący byli zobowiązani do maksymalizowania środków publicznych na jego utrzymanie i rozwój, o tyle w ponowoczesnych społeczeństwach, w których nastąpiło przedefiniowanie państwa w kierunku państwa dobrobytu, kształcenie wyższe ma bardziej służyć dobru prywatnemu, jednostkowemu. "Usprawiedliwia" to niejako zmniejszanie zaangażowania państwa w finansowaniu szkolnictwa ze środków publicznych. Sprzyja to także zanikaniu wyjątkowej roli uniwersytetu jako instytucji społecznych, które spełniałyby kluczową rolę nie tylko w dyskursie naukowym, ale i politycznym i eksperckim.

Mam jednak nadzieję, że nie kończy się okres troski i odpowiedzialności rządzących za szkolnictwo wyższe z zagwarantowaniem mu praw do zachowania w nim kluczowych dla jakości kształcenia i prowadzenia badań naukowych zadań i rozwiązań organizacyjno-prawnych. Czy rzeczywiście szkolnictwo wyższe ma podporządkowywać się nowym interesariuszom i traktowaniu kadry akademickiej jako siły roboczej mającej odpowiadać na zamówienia, a nawet nasilające się roszczenia tych pierwszych? Czy w wyniku procesu podporządkowywania szkolnictwa wyższego przede wszystkim logice ekonomicznej i antagonistycznej rywalizacji rynkowej nie sprzyjamy biurokratycznej bolonizacji procesów kształcenia i nie osłabiamy niezależności prowadzenia badań naukowych?