01 września 2015

Kluczowa dla kształcenia nauczycieli w Polsce ekpertyza profesorów z Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN


EKSPERTYZA dotyczy PROJEKTU ROZPORZĄDZENIA W SPRAWIE SZCZEGÓŁOWYCH KWALIFIKACJI WYMAGANYCH OD NAUCZYCIELI Z DN. 5. SIERPNIA 2015 R., JEGO UZASADNIENIA I OCENY SKUTKÓW REGULACJI (OSR). Prasa błędnie doniosła, że w wyniku przygotowywanej nowelizacji powyższego rozporządzenia poprawi się sytuacja nauczycieli w Polsce, którzy będą musieli uzyskać do 2020 r. wykształcenie magisterskie. Niestety. Z przedłożonego do zaopiniowania projektu wynika, że w MEN przygotowuje się akty prawne chyba na złość MNiSW. To jest kuriozalna sytuacja, że standardy do wykonywania zawodu określa MEN, ale za jakość i system kształcenia nauczycieli odpowiada MNiSW. Efekt jest jak w wierszu "Paweł i Gaweł".

Oto treść ekspertyzy, którą przygotowali profesorowie zwyczajni: Dorota Klus-Stańska z Uniwersytetu Gdańskiego, Marek Konopczyński z Pedagogium-Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie, Bogusław Śliwerski z APS w Warszawie oraz członek Polskiej Komisji Akredytacyjnej Amadeusz Krause z Uniwersytetu Gdańskiego:


Pragniemy pozytywnie podkreślić próbę uwzględnienia przez Ministerstwo Edukacji Narodowej opinii i stanowisk, które zostały sformułowane wobec pierwszej wersji rozporządzenia oraz zawartą w uzasadnieniu projektu deklarację podniesienia jakości kształcenia nauczycieli.

Niestety, analiza zawartości projektu pokazuje, że słabości poprzednich regulacji prawnych nie zostały usunięte, natomiast pojawiły się nowe. Wynika to z faktu, że choć rozporządzenie wymusza formalne wyegzekwowanie od nauczycieli kwalifikacji na poziomie magisterskim, to jednocześnie wobec grup nauczycieli kształconych na kierunkach pedagogicznych (m. in. przygotowywanych do pracy w przedszkolach, klasach początkowych, placówkach specjalnych, świetlicach terapeutycznych itd.) umożliwia ich uzyskanie drogą krótszą niż dotychczas.

Źródło tego nieporozumienia zdaje się kryć za niezrozumieniem przez Autorów projektu Rozporządzenia różnicy, jaką proces boloński wprowadził między jednolitymi studiami magisterskimi a studiami magisterskimi II stopnia, z których te ostatnie trwają tylko 2 lata i nie muszą być merytoryczną kontynuacją studiów licencjackich.
Wątpliwości budzą też inne niespójności z uregulowaniami prawnymi, jakie wynikają z aktów prawnych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz koszt społeczny całkowitego zakwestionowania kwalifikacji zdobytych na studiach pierwszego stopnia na kierunkach pedagogicznych. Szczególny chaos wprowadza nieuzasadnione utożsamianie przygotowania pedagogicznego z przygotowaniem do wykonywania zawodu nauczyciela prowadzącego zajęcia dydaktyczne.

Poniżej prezentujemy uzasadnienia naszej oceny oraz propozycję korekty rozporządzenia.

1. Mimo przywoływania w OSR licznych przykładów krajów europejskich, w których wymagane jest pięcioletnie (a nawet 6,5 letnie) kształcenia do zawodu nauczyciela, projekt MEN nie realizuje deklarowanej intencji poprawy jakości w tym zakresie: zamiast wydłużenia ścieżki kształcenia nauczycieli umożliwia bowiem jej bardzo poważne w skutkach skrócenie.

Według projektu MEN - pedagogiczne studia pierwszego stopnia na kierunkach pedagogicznych (pedagogika, pedagogika specjalna i pedagogika wczesnej edukacji) nie będą dawać żadnych kwalifikacji, a jako etap poprzedzający wymagane rozporządzeniem studia magisterskie nie muszą być z nimi związane merytorycznie. W efekcie przyjęcia takiego rozwiązania liczne grupy nauczycieli, którzy dotychczas przygotowywali się do zawodu w ciągu 3-letnich studiów licencjackich (co już budziło liczne zastrzeżenia z uwagi na zbyt krótki czas), obecnie kwalifikacje mogą uzyskać w ciągu 2 lat studiów magisterskich. Status formalny studiów maskuje w ten sposób realne skrócenie i obniżenie jakości kształcenia przyszłych nauczycieli.

2. Obecny projekt MEN zrównuje wykształcenie uzyskane na dwuletnich studiach II stopnia (magisterskich) z wykształceniem zdobytym na pozauczelnianym kursie kwalifikacyjnym oraz przedkłada wagę tych kursów nad studiami pierwszego stopnia (licencjackimi).

W świetle projektu MEN 3-letnie studia licencjackie nie dają kwalifikacji, a te może zapewnić ukończenie kursu realizowanego poza uczelniami wyższymi. Warto pamiętać o tym, że prowadzące różnego rodzaju kursy czy szkolenia placówki doskonalenia nauczycieli nie mają obowiązku poddania swoich działań akredytacji. Ta bowiem jest dobrowolna, w przeciwieństwie do nadzoru Polskiej Komisji Akredytacyjnej nad jakością kształcenia, jakie prowadzą szkoły wyższe.

Studia realizowane na uczelniach, zgodnie prawem dotyczącym szkolnictwa wyższego, podlegają cyklicznej kontroli merytorycznej przez PKA i muszą zapewniać takie warunki, jak: odpowiednia liczba kadry o wysokich kwalifikacjach, aktualizację treści kształcenia w zgodzie z wynikami badań naukowych i restrykcyjne procedury zapewniania jakości.
Kursy, prowadzone za zgodą kuratorów oświaty, nawet jeśli tym wymaganiom podlegają, to jednak nie są poddane obligatoryjnej kontroli jakości kształcenia, jak ma to miejsce w przypadku szkolnictwa wyższego.

Projekt MEN nie różnicuje przygotowania pedagogicznego i nauczycielskiego, zgodnego ze standardami kształcenia nauczycieli. Trudno ustalić, czym różni się przygotowanie pedagogiczne, opisane w § 2 (w które włączono dydaktykę szczegółową), od przygotowania do prowadzenia przedmiotu, zajęć lub innej działalności pedagogicznej, w tym nienauczycielskiej, np. opiekuńczej, animacyjnej, rewalidacyjnej, terapeutycznej. Brak odróżnienia "przygotowania pedagogicznego" od „przygotowania pedagogicznego do wykonywania zawodu nauczyciela" (przygotowania nauczycielskiego)prowadzi do sytuacji, w której absolwentowi studiów pedagogicznych, który nie realizował zajęć dydaktycznych (np. absolwentowi pedagogiki społecznej, pedagogiki resocjalizacyjnej, pedagogiki opiekuńczej z gerontologią itp.), nie można z powodów formalnych wpisać do suplementu "posiada przygotowanie pedagogiczne". A przecież takie posiada!

W przypadku określenia kwalifikacji niezbędnych do zajmowania stanowiska nauczyciela, nauczyciela- wychowawcy i wychowawcy w placówkach resocjalizacyjnych (Zakłady Poprawcze, Schroniska dla Nieletnich, Młodzieżowe Ośrodki Wychowawcze i Młodzieżowe Ośrodki Socjoterapii) podstawą powinno być ukończenie studiów z zakresu pedagogiki w specjalności resocjalizacja, a nie jakiś kursów czy studiów podyplomowych, które w większości uczelni (prywatnych i niestety PWSZ) są fikcją. Ponadto, nie ma czegoś takiego jak studia z resocjalizacji czy socjoterapii a taki jest dosłowny zapis w projekcie rozporządzenia!!!. Trzeba zwrócić MEN uwagę, że takie kierunki kształcenia nie występują a występują studia z zakresu pedagogiki w określonych specjalnościach. Problem jest ważny, gdyż w placówkach resocjalizacyjnych są już zatrudniane nazbyt często osoby wyłącznie po kursach i tzw. studiach podyplomowych, w uczelniach prywatnych ( studia trwają kilka miesięcy a wpisuje się w dokument, że 1,5 roku), które skończyły rolnictwo, dietetykę, marketing, zarządzanie, ekonomię itp.

3. Wbrew argumentom zawartym w Uzasadnieniu MEN do opiniowanego projektu - widoczne są rozbieżności między Rozporządzeniem a regulacjami wprowadzanymi przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w tym ze standardami kształcenia nauczycieli i systemem bolońskim. Można nawet odnieść wrażenie, że MEN nie dostrzega ogromnych zmian, jakie potężnym nakładem sił wprowadzono na uczelniach wyższych także w zakresie kształcenia nauczycieli. Dotyczy to między innymi następujących aspektów projektu rozporządzenia MEN:

- System boloński wprowadził studia dwustopniowe, tymczasem w projekcie rozporządzenia znacząco obniżono status studiów pierwszego stopnia (licencjackich), a w niektórych przypadkach zlikwidowano sens ich podejmowania (na kierunkach pedagogicznych); nie uczyniono z nich bowiem etapu merytorycznie związanego z zawodem nauczyciela.

 Rozporządzenie nie uwzględnia możliwości nabycia przygotowania do wykonywania zawodu nauczyciela w trakcie trzyletnich studiów zawodowych o profilu praktycznym z wymaganą Ustawą 3 miesięczną praktyką zawodową, którą uznano przecież wcześniej za doskonały początek nabywania kwalifikacji nauczycielskich.

 Rozporządzenie nie uwzględnia konstrukcji wzorcowych efektów kształcenia dla dyscypliny pedagogika, zawartych w rozporządzeniu MNiSzW, zgodnie z którą na obu poziomach kształcenia w dużej mierze realizowane są podobne treściowo efekty kształcenia z wyraźną różnicą stopnia ich pogłębienia i wzbogacenia. Ponadto część efektów z pierwszego i drugiego poziomu studiów ma budowę hierarchiczną.

Eksperci PKA analizując przygotowanie zawodowe nauczycieli, przy warunkach rekrutacji na studia magisterskie, wielokrotnie wskazywali uczelniom, że konstrukcja KRK dla kierunków pedagogicznych nie pozwala realizować efektów kształcenia II stopnia bez opanowania podstaw pedagogiki ze studiów I stopnia.

4. Rozporządzenie uderza w system szkół niepublicznych i państwowych wyższych szkół zawodowych, z których wiele wyspecjalizowało się w przygotowaniu zawodowym nauczycieli na pierwszym stopniu studiów, a pedagogika stanowi nierzadko ich główny kierunek kształcenia. Po wprowadzeniu rozporządzenia w proponowanym kształcie uczelnie te w dużej mierze stracą rację bytu.

5. W bardzo trudnej sytuacji postawiono studentów, którzy począwszy od roku 2012 podjęli lub w bieżącym roku podejmą studia na kierunkach pedagogicznych, zorganizowane według obecnie obowiązujących przepisów. Ci, którzy je ukończyli jako kwalifikacyjne, właśnie się dowiedzą, że muszą powtórnie zdobyć te same kwalifikacje na studiach magisterskich. Natomiast ci, którzy już studiują, muszą zostać poinformowani, że ukończenie tych studiów nie daje kwalifikacji. Otrzymają je dopiero po zdublowaniu tych samych kwalifikacji na studiach magisterskich.

W efekcie uczelnie nie dotrzymają umów - zgodnie z obowiązującym stanem prawnym – zawieranych z kandydatami na studia, a także umów, które już zostały ze studentami podpisane. Może to spowodować lawinę pozwów sądowych i przynieść negatywne skutki społeczne także w postaci niszczenia i tak już nadwątlonego zaufania do instytucji państwowych.

6. Niejasne są intencje autorów projektu Rozporządzenia stojące za formalnym rozdzieleniem kwalifikacji nauczycieli przedszkoli i klas I-III, skoro wprowadzono w 2009 r. gwarancje tożsamości kształcenia na tych dwóch poziomach edukacji.

7. Nie wiadomo też, dlaczego wymaga się ukończenia studiów na „kierunku pedagogika”, choć na uczelniach funkcjonują kierunki pedagogiczne (pedagogika, ale też pedagogika specjalna czy pedagogika wczesnej edukacji).

8. Zawarte w OSR zapewnienie, że „Przedmiotowa zmiana nie spowoduje dodatkowych skutków finansowych dla budżetu państwa i budżetów j.s.t., ponieważ podnoszenie kwalifikacji jest naturalną tendencją wśród nauczycieli” jest zdumiewające i stanowi kolejny przejaw przerzucania na nauczycieli ciężaru nieustannie wprowadzanych nowych regulacji prawnych.

PROPOZYCJA KOREKTY:

Dla rzeczywistego podniesienia jakości kształcenia nauczycieli niezbędna jest korekta projektu. Z uwagi na fakt, że niniejsze stanowisko dotyczy zmian wobec kształcenia na kierunkach pedagogicznych, formułujemy tu propozycje korekt dla kształcenia tych właśnie grup nauczycieli.

Proponujemy dwa warianty zmiany, z których pierwsza umożliwia pracę na stanowisku nauczyciela po co najmniej 5 latach kształcenia (2 + 3) w obszarze związanym merytorycznie z wykonywanym zawodem, a druga umożliwia zdobycie kwalifikacji już na studiach licencjackich, ale uzależnia awans zawodowy od ukończenia uzupełniających studiów magisterskich lub podyplomowych.

Niezależnie od wariantu korekty

- Należy wprowadzić definicję "przygotowanie pedagogiczne do zawodu nauczyciela" zbieżną ze standardami kształcenia nauczycieli w szkołach wyższych oraz utrzymać definicję "przygotowanie pedagogiczne" dla absolwentów pedagogicznych specjalności nie dydaktycznych (tradycyjnie nazywanych nienauczycielskimi).

- Z zachowaniem okresu przejściowego należy wyeliminować kursy dające kwalifikacje do wykonywania zawodu nauczyciela pozostawiając możliwość prowadzenia przez ośrodki pozaakademickie kursów doskonalących.

1) Intencja wydłużenia ścieżki kształcenia nauczycieli na kierunkach pedagogicznych (np. w zakresie wczesnej edukacji, pedagogiki specjalnej, pedagogiki resocjalizacyjnej) i podniesienia jego jakości zostałaby zrealizowana przez wprowadzenie zapisów o dwustopniowym przygotowaniu do zawodu nauczyciela, tzn. zapewniających:

- wykonywanie zawodu nauczyciela na stanowiskach związanych z tymi specjalizacjami przez osoby, które zrealizowały dwustopniowe przygotowanie w dyscyplinie pedagogika (np. w zakresie wczesnej edukacji, specjalizacji w ramach pedagogiki specjalnej, pedagogiki resocjalizacyjnej), na które składają się pedagogiczne studia pierwszego i drugiego stopnia.

-wykonywanie zawodu nauczyciela na tych stanowiskach również przez osoby, które posiadały kwalifikacje do nauczania przedmiotu lub prowadzenia zajęć edukacyjnych zdobyte na studiach magisterskich i uzupełniły swoje kwalifikacje na studiach magisterskich lub dyplomowych na kierunkach pedagogicznych.

- wykonywanie zawodu nauczyciela przez osoby, które posiadały kwalifikacje zawodowe w obszarze nauk humanistycznych i społecznych zdobyte na studiach licencjackich, posiadały przygotowanie pedagogiczne i uzupełniły swoje kwalifikacje na studiach magisterskich na kierunkach pedagogicznych .

2) Intencja wydłużenia ścieżki kształcenia nauczycieli i podniesienia jego jakości zostałaby zrealizowana w warunkach ścisłego powiązania przepisów dotyczących zatrudniania nauczycieli ze ścieżką awansu zawodowego nauczycieli.

Studia pierwszego stopnia dawałyby wówczas kwalifikacje (zgodnie z Rozporządzeniem w sprawie standardów kształcenia nauczycieli i systemem bolońskim), ale umożliwiałyby uzyskanie tylko stanowiska nauczyciela stażysty i nauczyciela kontraktowego. Natomiast kolejny awans powinien być uzależniony od ukończenia studiów drugiego stopnia, zgodnych z już posiadanymi kwalifikacjami (magisterskich II stopnia).

Jednocześnie podkreślamy, że naszą intencją nie jest ograniczenie i usztywnienie kształcenia tylko w jednej specjalności na dwóch stopniach studiów. Chodzi nam o specjalizację pedagogiczną elastycznie ujętą w ramach wszystkich specjalności. Na przykład absolwent licencjatu z wczesnej edukacji lub pedagogiki opiekuńczej może uzupełniać swoje kwalifikacje (w obu wariantach proponowanych korekt) na studiach magisterskich z oligofrenopedagogiki. Przy czym w pierwszym wariancie jego ostateczne kwalifikacje określają studia magisterskie, a w drugim wariancie zdobywa w ten sposób dodatkowe kwalifikacje i możliwość dalszych awansów na ścieżce zawodowej.

PODSUMOWANIE

Autorzy opinii wraz ze środowiskiem pedagogów, wyrażają dużą wolę współpracy przy korekcie w/w projektu oraz jego doskonalenia na rzecz rzeczywistej poprawy jakości przygotowania nauczycielskiego. Raz jeszcze podkreślamy, że przywrócenie dzięki nowelizacji wyższego poziomu wykształcenia nauczycieli w pełni wzmocni nie tylko ich osobiste kwalifikacje, ale także zapewni najwyższe standardy przygotowania do tego trudnego zawodu.

Wyrażamy pełną aprobatę dla wymagania od nauczyciela wykształcenia magisterskiego, bez względu na to, czy pracuje w przedszkolu, szkole podstawowej, gimnazjum czy ponadgimnazjalnej. Nie możemy się jednak zgodzić na wyeliminowanie studiów pierwszego stopnia z procesu przygotowania nauczycielskiego. Dobre przygotowanie nabyte podczas studiów pierwszego stopnia jest niezbędne do nabycia pełnych kwalifikacji nauczycielskich uzupełnionych o studia magisterskie. Inaczej mówiąc w pewnych obszarach pedagogiki, np. pedagogiki wczesnej edukacji, pedagogiki specjalnej (w tym oligofrenopedagogiki) konieczne są kwalifikacje dwustopniowe w obrębie dyscypliny pedagogika (i jej subdyscyplin) obejmujące zarówno pierwszy, jak i drogi stopień studiów.

Z uwagi na fakt licznych niespójności prawnych między regulacjami Ministerstwa Edukacji Narodowej a aktami prawnymi wydawanymi przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz głęboko zróżnicowaną specyfikę studiów pedagogicznych, która wymaga spokojnej debaty i wysłuchania głosów przedstawicieli różnych subdyscyplin pedagogiki, przedstawicieli Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego oraz MNiSzW postulujemy wstrzymanie opiniowanego rozporządzenia do momentu wypracowania wspólnego stanowiska przez środowisko szkół wyższych i ustawodawcę.

31 sierpnia 2015

Rocznica zdradzonej przez elity władzy rewolucji SOLIDARNOŚCI







Urlop spędziłem w kolebce polskiej SOLIDARNOŚCI. Po 35 latach od czasu podpisania przez prosowiecki rząd Porozumienia ze strajkującymi w Stoczni Gdańskiej szukałem na Wybrzeżu śladów tamtych czasów.

Okrągła rocznica powinna ściągnąć tłumy wiernych etosowi SOLIDARNOŚCI, przede wszystkim byłych działaczy podziemnej opozycji. Mnie jednak zainteresowało to, co poprzedzało główne uroczystości, a mianowicie spotkania ówczesnych działaczy, sympatyków, entuzjastów odzyskania wolności. Udałem się na jedno z nich, by doświadczyć wartości wspomnień z tamtego czasu.

Zaciekawiła mnie idea b. działaczy NZS, opozycjonistów, strajkujących w Gdańsku, by poświęcić wspólne spotkanie pamięci tych wydarzeń, związanych z nimi postaci, a nawet anegdotom. Po tylu latach można już śmiać się z sytuacji, które wówczas niosły z sobą grozę.

Zapewne czas robi swoje, bo z każdym rokiem uczestniczy w tego typu spotkaniach coraz mniej osób, gdyż w dn. 28 sierpnia było ich zaledwie dwanaścioro. Tymczasem organizatorzy przygotowali bardzo interesującą wystawę zdjęć, plakatów, odezw, podziemnych gazetek, a nawet materiały wideo i wyeksponowane na specjalnych panelach wypowiedzi młodych dorosłych i uczniów szkół średnich na temat tego - CO NAM DAŁA SOLIDARNOŚĆ?


Jeden z uczniów napisał: "Solidarność" pomogła nam zrozumieć, że każdy może zmienić swoje życie. Wystarczy, że uważnie wysłuchamy opinii innych i razem zdecydujemy, co jest najważniejsze. Pojęcie "solidarność" wyraża pragnienia, jedność ludzi dążących do osiągnięcia celu, jakim jest demokracja.

W pewnym momencie ludzie poczuli potrzebę zjednoczenia. Po wprowadzeniu w kraju demokracji każdy obywatel czuje się dumny i otwarcie wypowiada swoje opinie . Myślę, że to jest wielkie osiągnięcie. Gdy zmieni się świadomość człowieka, nikt już nie jest w stanie tego cofnąć.


Urodzeniu po 1989 r. - w większości - nie są w stanie zrozumieć tych czasów, ani też nie są zainteresowani poznaniem tej historii. Kogo dzisiaj obchodzi ówczesne 21 postulatów? Co stało się z relacjami między podpisującymi słynne Porozumienie Gdańskie z władzami PRL?

Oto jeszcze jedna z zarejestrowanych na panelu wypowiedzi:
Urodziłam się w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Gdy miałam rok, wybuchła elektrownia w Czarnobylu. Gdy skończyłam 5 lat , mój kraj zmienił nazwę na Rzeczpospolita Polska. Gdy zdawałam maturę, wstąpiliśmy do Unii Europejskiej.

Dziś jestem 25-letnią kobietą, ukończyłam studia biotechnologiczne w Polsce, odbyłam praktyki w Holandii, zjeździłam pół Europy, mam przyjaciół w wielu europejskich miastach. Wiem - mogę tu dużo. Jak będzie dalej? Teraz szukam pracy - na razie próbuję u siebie, w Polsce. Myślę, że zarówno dla mnie, jak i dla Rzeczpospolitej będzie to ważny egzamin.




Nie żyje już Anna Walentynowicz, której sylwetkę dostrzeżemy na fotografii. Pięknie, że gdańszczanie postawili Jej pomnik w Gdańsku-Wrzeszczu, przy którym znajdziemy interesującą wystawę dokumentującą Jej życie i opozycyjną działalność. Wprawdzie mało kto zatrzymuje się przy niej, ale można żywić nadzieję, że ta "uliczna historia" znajdzie swoich czytelników i utrwali pamięć społeczną o tamtych wydarzeniach.




30 sierpnia 2015

Dlaczego MEN od sześciu lat nieustannie okłamuje polskie społeczeństwo?




Na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej widniej wpis pod następującym tytułem: Dlaczego 6-latki powinny rozpocząć naukę w szkole?

Rozpoczyna go akapit sprokurowany przez manipulatorów w zakresie komunikacji społecznej. Za to płaci się z budżetu państwa osobom, które nie mają merytorycznych kompetencji do zabierania głosu w tej sprawie, ale są gotowe wytworzyć każdy komunikat, bez względu na prawdę. Ta manipulacja została oparta na trzech tezach:


1) Większość 6-letnich Europejczyków chodzi do szkoły.

2) Nasze dzieci i szkoły też są na to gotowe.

3) Rodzice mają wybór.


Odwróćmy zatem pytanie na: Dlaczego 6-latki w Polsce nie powinny rozpoczynać szkoły?

Po pierwsze, większość Europejczyków chodzi do szkoły, ale w szkole tej przebywa w oddziałach przedszkolnych albo ma do 7 roku życia edukację przedszkolną. We Włoszech nawet czteroletnie dzieci uczęszczają do szkoły, gdzie... mają edukację przedszkolną. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii, Niemczech itd. Wystarczy pojechać do Czech, żeby zobaczyć, że dzieci sześcioletnie w szkołach realizują program edukacji przedszkolnej. Ba, Czesi, w odróżnieniu od polskiego rządu, nie zrujnowali własnego systemu edukacyjnego, by politycy mogli robić na tym własne interesy finansowe.

Po drugie, ani polskie dzieci, ani polskie szkoły nie są gotowe na edukacje szkolną sześciolatków. Sześciolatki nie mają dojrzałości emocjonalno-społecznej do zinstytucjonalizowanego i systematycznego uczenia się. Zaledwie 10 proc. posiada dojrzałość umysłową. Ustawami tego się nie zmieni. Operowanie raportem NIK jest manipulacją, bowiem kontrola NIK nie objęła wszystkich szkół w Polsce, tylko 88 (!). Co ciekawe, MEN ignoruje ostrzeżenie tego organu: "NIK sygnalizuje, że istotnym problemem dla niektórych szkół może być konieczność organizacji zajęć dla oddziałów klas I-III w systemie zmianowym.W całym kraju wzrośnie bowiem, nawet o 70 proc., liczba uczniów w klasach pierwszych.

W miastach powyżej 50 tysięcy mieszkańców liczba zorganizowanych klas z pierwszakami będzie w wielu szkołach większa od liczby sal lekcyjnych przygotowanych na przyjęcie najmłodszych uczniów. NIK odnotowuje, że problem ten wystąpi przede wszystkim w szkołach położonych na terenie miast na prawach powiatu (24,2 proc.) oraz w gminach miejskich (26,4 proc.). W najmniejszym stopniu problem ten dotknie szkół położonych w gminach wiejskich (6,8 proc.). Dlatego dyrektorzy szkół, zwłaszcza w dużych miastach, muszą zadbać o ułożenie planów lekcji w sposób uwzględniający dobro najmłodszych uczniów."


W Polsce jest ok. 14,5 tys. publicznych szkół podstawowych! Na jakiej podstawie dokonuje się generalizacji danych NIK, której kontrola nie jest - bo być nie musi - prowadzona zgodnie z metodologią badań w naukach społecznych?! To nie są badania upoważniające do jakiejkolwiek generalizacji wniosków.

To jest organ władzy centralnej, który podejmuje w pierwszej kolejności kontrole wymagane prawem, wynikające z ustawy o NIK; pozostałe kontrole planowe podejmowane są po szczegółowej analizie istotnych problemów państwa. Zadaniem NIK nie jest prowadzenie badań o charakterze naukowym, natomiast - co oczywiste - wykorzystuje niektóre narzędzia, techniki czy metody badań statystycznych.

Po trzecie, rodzice w Polsce nie mają żadnego wyboru. To jest chyba najbardziej arogancki sposób traktowania Polaków przez rządzących tak, jakby nie potrafili czytać i pisać. Wybór mieli rodzice do 2009 r., ale wraz z wprowadzanym przez rząd przymusem realizowania obowiązku szkolnego przez dzieci od 6 roku życia, wybór jest pozorny. To prawda, że rodzice mogą wnioskować o odroczenie sześciolatka, albo nawet cofnąć go ze szkoły podstawowej do przedszkola. To jednak jest wybór negatywny, a rodzice powinni mieć PRAWO WYBORU POZYTYWNEGO, zgodnie z Konstytucją III RP i Ustawą o systemie oświaty.

Ministerstwo pseudoedukacji kompromituje się stwierdzeniem, że: Cofnięcie reformy przede wszystkim wywołałoby ogromne perturbacje organizacyjne w systemie oświaty.(...) W sytuacji, odstąpienia od obowiązku szkolnego 6-latków, problemem będzie kwestia kontynuacji zatrudnienia przez niektórych nauczycieli. Może dojść do sytuacji, w której w szkole nastąpi zmniejszenie liczby oddziałów.

W świetle powyższego DZIECI W OGÓLE NIE SĄ PODMIOTEM TROSKI POLSKICH WŁADZ.

Przypomnijmy - obniżenie wieku obowiązku szkolnego jest elementem reformy emerytalnej w Polsce. Im szybciej nasze dzieci skończą szkołę, tym wcześniej będą musiały zarabiać na spłacenie gigantycznych kredytów, jakie zaciągnęły rządy PO i PSL oraz wzmocnić system finansowania emerytur i rent.

Powoływanie się przez MEN na rzekomo naukowe diagnozy akurat w przypadku sytuacji sześciolatków w szkołach świadczy tylko i wyłącznie o tym, że w MEN prowadzona jest polityka zakłamywania rzeczywistości.

Stwierdzenie: "Wszystkie głosy krytyczne, jakoby dzieci 6-letnie miałyby nie dawać sobie rady w porównaniu z dziećmi 7-letnimi – chociażby na sprawdzianie – są raczej niezasadne."

Co to znaczy, że krytyka jest RACZEJ NIEZASADNA? Tego nam MEN nie wyjaśnia.

Zapewne to prawda, że:

"Uczniowie urodzeni w 2003 r., którzy poszli do szkoły w 2009 r. (w wieku 6 lat), w porównaniu do uczniów urodzonych w 2002 r., uzyskali średnio:
•z języka polskiego – wyniki wyższe o 4 punkty procentowe (p.p.);
•z matematyki – wyniki wyższe o 7 p.p.;
•z języka angielskiego – wyniki wyższe o 5 p.p."


Ta diagnoza nie dotyczy wszystkich sześciolatków urodzonych w 2003 r., gdyż tylko niewielki ich odsetek (poniżej 10%) trafił do szkół podstawowych.

Dlaczego MEN wraz z IBE przemilcza ten fakt??? Jak mogą podpisywać się pod takim łgarstwem niektórzy naukowcy?

Dlaczego nie informuje się społeczeństwa, jaki odsetek rodziców sześciolatków został objęty sondażem, z którego - zdaniem ministry edukacji - wynika, że: "W badaniu z 2011 roku 91,9% rodziców było zadowolonych – 73,5% spośród nich nawet zdecydowanie zadowolonych z faktu, że ich dziecko uczęszcza do pierwszej klasy szkoły podstawowej." Jak można tak perfidnie manipulować danymi statystycznymi?

Jak ma się argument: Dzieci, które idą wcześniej do szkoły, zyskują wcześniejszy dostęp do lepszej niż w przedszkolu infrastruktury naukowej (zyskują darmowa naukę języka obcego i zajęcia pozalekcyjne), sportowej (boiska i place zabaw) i informatycznej" do tego, że w przedszkolach jest często lepsza infrastruktura naukowa, niż w wielu I klasach szkół podstawowych?

Czytamy w Raporcie NIK - podaję tylko jeden przykład (proszę zwrócić uwagę na liczbę objętych kontrolą szkół podstawowych:

"(...) w 27 szkołach (84,4%) nie zapewniono uczniom klas pierwszych możliwości pracy przy osobnym komputerze w pracowni komputerowej (zalecenie nr 11 podstawy programowej)

* w 14 szkołach (43,8%) nie wyposażono sal lekcyjnych klas pierwszych w kilka zestawów komputerowych z dostępem do Internetu i oprogramowaniem odpowiednim do wieku (zalecenia nr 3 i 11 podstawy programowej);

* w sześciu szkołach (18,8%) nie wyposażono sal lekcyjnych klas pierwszych w sprzęt audiowizualny (zalecenie nr 3 podstawy programowej);

* w sześciu szkołach (18,8%) nie zapewniono uczniom klas pierwszych możliwości realizacji zajęć z wychowania fizycznego w sali gimnastycznej i na boisku (zalecenie nr 14 podstawy programowej);

* w czterech szkołach (12,5%) w salach lekcyjnych klas pierwszych nie została urządzona część rekreacyjna (zalecenie nr 3 podstawy programowej)."


Wreszcie pojawia się kolejny pseudoargument:

Ewentualny obowiązkowy „powrót” 6-latka do edukacji przedszkolnej spowoduje niemożność pełnej realizacji tzw. „ustawy przedszkolnej” gwarantującej miejsca wychowania przedszkolnego dla wszystkich 4-latków, a następnie 3-latków.
Zapewnienie miejsc edukacji przedszkolnej dla wszystkich dzieci nie będzie możliwe do zrealizowania.


Dlaczego MEN nie informuje społeczeństwa, że zamierza realizować zalecenie Komisji Europejskiej, które w żadnej mierze nie musi nas obowiązywać. UE nie ma prawa ingerowania w ustrój szkolny państw członkowskich. Jaki jest tu interes do zrobienia kosztem polskich dzieci?

Nikt nie badał w skali całego kraju rzeczywistych potrzeb rodziców w zakresie skierowania dzieci od 3 r.ż. do przedszkoli! Ostatnią taką diagnozę przeprowadził GUS w II poł. lat 90. XX w.

Opublikowany na stronie MEN komunikat o rzekomo niskich kosztach, jakie poniósł budżet państwa na wydanie dydaktycznego bubla - rządowego elementarza w wydaniu pań Marii Lorek i Lidii Wollman - rozmija się z innymi faktami. MEN informuje, że elementarz kosztuje ok 4,5 zł. Tymczasem z innych danych dowiadujemy się, że na ten bubel wydano ponad 85 mln. zł. To nie są prawdziwe dane, gdyż nie obejmują one kosztów druku, wszystkich honorariów, kosztów na propagandę, kosztów dowozu do szkół itd.

Wchodzimy zatem w nowym rok szkolny z kolejną kampanią kłamstw i propagandowej akcji przedwyborczej, w trakcie której dzieci i młodzież oraz ich nauczyciele są tylko środkiem do realizacji przez polityków partyjnych i osobistych celów.

Przypominam niektóre wpisy na ten temat:

* "Wygrana" rządu w sprawach oświatowych na fałszywych przesłankach i propagandowej manipulacji społeczeństwem;

* ;

* Wyjątkowa manipulacja MEN
w sprawie sześciolatków;

* Czyje są Wasze dzieci?

* O but rozbić manipulację prasową na temat wyników diagnoz oświatowych.