11 lipca 2015

Strony dla nauczycieli, którzy chcą coś zmienić, ale nie mogą


W Internecie roi się od stron redagowanych przez nauczycieli, którzy chcą coś zmienić w polskim systemie edukacyjnym. Niektórzy nawet sami nadają im taki podtytuł. Problem jednak polega na tym, że kiedy chce się zmienić tylko coś, to de facto niczego się nie zmienia, gdyż istniejące mechanizmy nadzoru i kontroli, przemocy strukturalnej w formie prawnych regulacji oświatowych zostaną natychmiast uruchomione, kiedy pojawi się jakakolwiek inicjatywa oddolnej zmiany, nawet gdyby miała dotyczyć czegokolwiek.

W państwie, w którym system szkolny jest zarządzany centralistycznie a wszelkie zmiany muszą być kontrolowane i dopuszczane przez nadzór nie ma innej szansy na istotną reformę, jak rozpoczęcie od stan "wyzerowania" istniejącej od prawie 70 lat patologii strukturalnej. Tę tworzy Ministerstwo Edukacji Narodowej, które uzurpuje sobie - zgodnie z prawem tworzonym przez poprawnych politycznie posłów - wyłączność rozstrzygania o tym, jak ma wyglądać ustrój szkolny, jak ma przebiegać organizacja roku szkolnego, jakie mają w przedszkolach i szkołach obowiązywać regulacje normatywne (oczywiście wg jedynie słusznego wzoru), jak ma przebiegać proces kształcenia i wychowania, łącznie nawet z rozwiązaniami metodycznymi oraz w zakresie pomocy dydaktycznych.


Zmiany w takim systemie mogą mieć charakter wyłącznie adaptacyjny, przystosowawczy do tego, czego życzy sobie władza partyjna koalicji rządzącej, a jeśli znajdą się nauczyciele uzurpujący sobie prawo do autonomii zawodowej i chcą wprowadzić do swojej placówki innowacje czy eksperymenty pedagogiczne, to muszą uzyskać na to odpowiednią zgodę nadzoru pedagogicznego. Tak kręci się koło przemocy oświatowej. Nauczyciele są oburzeni od czasu do czasu w zależności od tego, w którym ogniwie edukacji następuje "dokręcenie kurka przemocy" lub też władze dokładają kolejne "uszczelki zniewolenia".

Oczywiście, po to zatrudnia się w MEN specjalistów od public relation, żeby mogli każdy, także spodziewany lub nieprzewidywany opór środowiska nauczycielskiego odpowiednio ośmieszyć, zdeprecjonować napuszczając obywateli na nauczycieli jako: leniwych, bezczelnych, przesadnie roszczeniowych, wygodnych, egoistycznych, pozbawionych misji itp. Jeszcze przed wakacjami ministra edukacji zastrzegała wyraźnie, że nie będzie w planowanym na przyszły rok budżecie państwa podwyżek płac dla nauczycieli. Kiedy ZNP ogłosiło przygotowania do strajku a Platformie obywatelskiej i PSL zaczęły spadać słupki poparcia, pani minister łaskawie ogłosiła, że jest gotowa do rozmów ze związkowcami.

Jak zwykle, tuż przed ciszą wyborczą, a może nawet wcześniej, zostanie ogłoszony triumf negocjacyjny między ZNP a MEN, w wyniku którego nauczyciele otrzymają obietnicę podwyżek płac. W tej grze walczy o swój centralistyczny wpływ każdy związek zawodowy, jak w PRL. Związki są od tego, by nie reprezentując całego środowiska nauczycielskiego i personelu administracyjno-technicznego placówek oświatowych rozstrzygać w gabinetach podtrzymanie przywileju centralistycznego władztwa. Dzięki temu związkowcy-funkcjonariusze (nomenklatura) zapewniają sobie przywileje, które pozwalają na funkcjonowanie w oświacie absurdów, "pustych stanowisk", za które muszą płacić podatnicy, by niektórym żyło się dostatnio.

Rządzący też są z tego zadowoleni, bo mogą utrzymać ster w rękach i pozorować troskę o polską edukację, wyniszczając de facto jej kulturowe i narodowe tradycje, korzenie, rozwiązania programowo-metodyczne, które są po stokroć lepsze od amerykańskich czy brytyjskich. Wydatkuje się środki unijne na tak bzdurne cele i środki, że w Brukseli powinni zainteresować się tym merytorycznie. Inna rzecz, że ich tam też to nie obchodzi, bo mają z tego odpowiednie profity.

Słyszę, że ponoć prawa strona sceny politycznej przygotowuje wariant reform oświatowych, które mają polegać na tym samym, co już było, tylko może z lekką korektą strukturalno-ideową. Platformersi wymuszą zmianę Ustawy Karta Nauczyciela, dając kolejne przywileje usłużnym wobec władzy związkowcom (tak było w czasie reformy <. Handke, kiedy to beneficjentami awansu zawodowego stała się nomenklatura związkowa).





Dalej będą trwonione pieniądze publiczne na buble dydaktyczne typu pseudo podręczniki szkolne (populistycznie określane mianem 'darmowych"), a kierownictwo MEN będzie uczestniczyć w zyskach korporacji międzynarodowych pod szyldem OECD. Oczywiście, dalej będzie ta władza brnąć w toksyczne upchnięcie sześciolatków w szkołach, a wszelkie wyniki badań na ten temat zostaną potraktowane jako złośliwość opozycji, bo w końcu do diagnoz wg norm politycznej poprawności są podległe MEN placówki.

Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej na temat ontologii pozoru, to gorąco polecam książkę Jadwigi Staniszkis pt. "Ontologia socjalizmu"(Wydawnictwo In Plus Warszawa1989), w której odsłania zjawisko określane mianem polskich paradoksów. Jak pisze we wstępie: Książka ta jest również próbą podzielenia się niepokojem, który dotyczy zasadności przenoszenia analizy socjalizmu kategorii pojęciowych ukutych dla cywilizacyjnej i ustrojowej realności Zachodu. Kategorie te zawierają przecież ukryte założenia odnoszące się do sposobu istnienia socjalizmu jako formacji. (s.1). Nie da się ukryć, że większość analiz nie straciła swojej aktualności. O pozorach w edukacji pisał zespół naukowców pod kierunkiem prof. Marii Dudzikowej.
(źródło memów politycznych - Fb)

10 lipca 2015

Na horyzoncie wyborów do Sejmu - MEN-ska polityka błędów: arogancji, ignorancji, centralizmu i biurokratyzacji


Ukazało się właśnie najnowsze wydanie kwartalnika "Nowe Horyzonty Edukacji. Nowoczesna Edukacja, Nauka, Technologie, Innowacje". Znakomita edycja, świetne teksty, piękna i trafnie dobrana szata graficzna. Z przyjemnością sięgnąłem po ten numer, gdyż jest idealny do czytania nie tylko ze względu na okres wakacyjny, ale także zbliżającą się kampanię wyborczą do Sejmu.

Mamy tu bowiem znakomitą diagnozę polskiej polityki oświatowej i uwikłanej w nią szkoły. Z wywiadu numeru z prof. Marią Dudzikową dowiadujemy się, dlaczego polska szkołą jedzie "na jałowym biegu", czyli o mechanizmach działań pozornych. Poznańska pedagog jako pierwsza i jedyna w kraju przeprowadziła z zespołem współpracowników z Zakładu Pedagogiki Szkolnej Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu oraz z Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Zielonogórskiego badania wzdłużne wśród pierwszego rocznika ustrojowej reformy szkolnej (M. Handke), a więc wśród beneficjentów i "ofiar" zmiany, która była źle wprowadzona, a jej toksyczne skutki odczuwane będą jeszcze przez długie lata.

Wybieram kilka uwag z tego wywiadu:

- Szkoła z wbudowanymi w nią chorymi mechanizmami nie poddaje się zmianie pod wpływem magicznych zaklęć urzędników ministerialnych i nauczycielskich recytacji, że „kochają uczniów”.

(...)

- Zamiast pogłębionej refleksji na temat wizji szkoły w społeczeństwie demokratycznym i warunków jej realizacji, czego nie znajduję w programach kolejnych MEN-owskich ekip, mogliśmy przez te dwie dekady słyszeć chór głosów dyrygowany przez takich czy innych urzędników ministerialnego bądź też kuratoryjnego szczebla lub/i z poselskich ław określonych partii politycznych: zaostrzyć sankcje, wprowadzić czytelny system kar, nie promować ucznia do następnej klasy z powodu nieodpowiedniego zachowania, „karać” pracą społeczną, wprowadzić mundurki, uruchomić w każdym województwie infolinię informującą MEN/policję/prokuraturę o agresji w szkole, wyposażyć szkoły w monitoring, a nawet wprowadzić uczniowską kartę kar i nagród („teczkę”), która – przekazywana ze szkoły do szkoły – towarzyszyłaby uczniowi od początku do końca jego edukacji.

(...)

- Mechanizmy działań pozornych, które niekiedy trudno zidentyfikować w świecie zinstytucjonalizowanej edukacji podporządkowanej administracji oświatowej różnego szczebla, blokują a nawet niszczą oddolne zaangażowanie (o różnej dynamice, od ciągle jeszcze anemicznego do szybko już i z dużą siłą rozwijającego się ) i rzeczywistą partycypację samorządów, rodziców, nauczycieli a także samych uczniów w inicjowaniu prorozwojowych zmian w środowiskach szkolnych i wciągają te de nomine podmioty w uprzedmiotowującą grę pozorów. Prowadzą do erozji kapitału społecznego i/lub powstawania jego niekorzystnych odmian poprzez wzrost biurokratycznej kontroli (n a d z o r u pedagogicznego) jako wskaźnik braku zaufania i „osłabienia morale obywatelskiego” – jakby powiedział Lutyński – „nie tylko wykonawców działań pozornych i obserwatorów, ale nawet zleceniodawców”. Działania pozorne mają wiele cech, ale zawierają zawsze jakiś element fikcji.


- (...) jeśli nie zabierzemy się za rozpoznawanie i blokowanie mechanizmów działań pozornych (w niektórych sytuacjach trzeba je nawet antycypować, aby w ogóle do nich nie doszło), to będziemy bezradni w szkole i wobec szkoły jako „machiny na jałowym biegu”. I jeszcze jedno. Jeśli posłużylibyśmy się kopernikańską metaforą, to można uznać że centralnym punktem jest nadal Ministerstwo Edukacji Narodowej, dlatego prawdziwym przewrotem kopernikańskim byłaby... jego likwidacja.

Nie zdradzam treści tej rozmowy. Jej krytyczną narrację znakomicie dopełnia artykuł adiunkta z Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu (UAM w Poznaniu) - dr. Radosława Nawrockiego pt. "Jak demon biurokracji niszczy szkołę i nauczyciela". Słusznie autor wskazuje na to, że krytyka szkoły podejmowana jest dzisiaj z różnych pozycji, a każdy z jej autorów dostrzega w szkole innego demona.

Metaforyczne spojrzenie na szkołę przez pryzmat właśnie demona jako złej, nieczystej siły, złośliwego ducha o szkodliwym charakterze, pozwala dostrzec w niej przede wszystkim to negotium, do którego doprowadza i utrwala fatalna polityka kolejnych ekip rządzących w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Jak pisze Nawrocki:

"W polskiej szkole demonów nie brakuje, nie sposób je rozpoznać i opisać. W tym kotle sporów o siły nieczyste w edukacji zapomina się jednak o demonie, który dziś w największym stopniu niszczy polską szkołę, formatuje i przygniata nauczycieli. To demon biurokracji i centralizacji. To on przede wszystkim osadcza dziś nauczycieli, doprowadzając ich pracę do granic absurdu."

Świetnie R. Nawrocki ujawnia oba demony egzemplifikując je przenikaniem władzy urzędniczej do różnych obszarów edukacji szkolnej, które niszczą po drodze i w procesie wartość podmiotowości nauczycieli, uczniów i dyrektorów szkół.

Sfrustrowani tymi diagnozami mogą sięgnąć do artykułu dr.hab. Marka Budajczaka profesora Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu, który udziela odpowiedzi na najbardziej typowe pytania dotyczące edukacji domowej. Ci bowiem rodzice, którzy chcieliby sami organizować (auto-)edukację swoim dzieciom, by nie były one niszczone przez demony szkolnictwa publicznego czy prywatnego, mogą dowiedzieć się, czym jest homeschooling, na czym polega jego legalny charakter, jak go realizować oraz jakie problemy mogą pojawić się w wyniku ignorancji otoczenia czy nawet nadzoru pedagogicznego.

A jak ktoś chce zmieniać edukację w wymiarze technologicznym, niezależnie od tego, gdzie jest ona prowadzona i przez kogo, to profesor Maciej Sysło z Uniwersytetu Wrocławskiego odsłania uwielbiany już przez dzieci i młodzież świat wirtualnego dostępu do wiedzy i eksperymentowania. Pedagog nie straszy mobilnymi mediami, ale wprost odwrotnie, pokazuje, w jaki sposób urządzenia te stanowią świetną pomoc dydaktyczną w realizacji treści kształcenia i dochodzenia do edukacyjnych sukcesów.

Redaktor naczelny NHE - prof. Zdzisław Ratajek jako już emerytowany profesor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach dodaje wszystkim osobom, które otrzymują emeryturę (nie wiadomo bowiem, co będzie z kolejnym pokoleniem pustej kasy ZUS-u), jak inteligentnie a aktywnie "ześlizgiwać się" w starość. Odsłania wyniki badań brytyjskich naukowców nad mózgiem, który w starym ciele może być ciągle młody.

09 lipca 2015

Tam, gdzie nie ma pedagogów i tam, gdzie ich doceniają


Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ogłosiło wyniki konkursu DIAMENTOWY GRANT w 2015 roku. W ramach tej formy wspierania utalentowanych studentów-naukowców finansowanie otrzyma 78 projektów naukowych, które będą realizowane przez najlepszych studentów polskich uczelni i instytutów PAN. Niestety, nie znajdują się wśród laureatów studenci pedagogiki. Szkoda. Mam nadzieję, że w następnym roku pojawi się zainteresowanie tymi grantami także w naszym środowisku akademickim.

Jak informuje resort: Studenci otrzymają na realizację swoich projektów ponad 14 mln zł. Nowością czwartej edycji konkursu było umożliwienie aplikowania o Diamentowe Granty polskim studentom, którzy ukończyli studia pierwszego stopnia za granicą. Laureaci zostali już powiadomieni mailowo, a oficjalne decyzje będą w najbliższych dniach wysyłane pocztą pod adresem laureata a także do jednostki naukowej, która złożyła jego wniosek.

W dn. 25 czerwca minister nauki i szkolnictwa wyższego zatwierdziła skład Rady Młodych Naukowców V kadencji. Rada jest organem doradczym, której zadaniem jest wspieranie Ministra w działaniach służących rozwojowi kariery młodych naukowców i osób rozpoczynających karierę naukową. W składzie Rady Młodych Naukowców
znaleźli się:

1.Dr Robert CZAJKOWSKI (biologia) – Uniwersytet Gdański;
2.Dr n. med. Karolina CZARNECKA – Uniwersytet Medyczny w Łodzi;
3.Dr inż. Karol FIJAŁKOWSKI – Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie;
4.Dr Aleksandra GLISZCZYŃSKA-GRABIAS (prawo) – Poznański Oddział Instytutu Nauk Prawnych PAN w Warszawie;
5.Dr n. farm. Sebastian GRANICA – Warszawski Uniwersytet Medyczny;
6.Dr hab. n.med. Miłosz JAGUSZEWSKI – Gdański Uniwersytet Medyczny;
7.Dr Katarzyna KOPECKA-PIECH – Akademia Wychowania Fizycznego we Wrocławiu;
8.Dr Emanuel KULCZYCKI (filozofia) – Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu;
9.Dr Łukasz MICHALCZYK (biologia) – Uniwersytet Jagielloński w Krakowie;
10.Dr Justyna MOŻEJKO (biotechnologia) – Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie;
11.Dr inż. Michał NIEZABITOWSKI – Politechnika Śląska w Gliwicach;
12.Dr inż. Mariusz PAWLAK – Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu;
13.Dr Adam PŁOSZAJ (ekonomia) – Uniwersytet Warszawski;
14.Mgr Przemysław RUMIANEK – Politechnika Warszawska;
15.Dr Daniel STRUB – Politechnika Wrocławska;
16.Dr Adam SZOT (historia) – Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie;
17.Dr inż. Bożena TYLISZCZAK – Politechnika Krakowska;
18.Dr inż. Paweł WÓJCIK – Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie.

Tu także nie ma pedagoga.

Natomiast jest także dobra wiadomość, która dodaje naszemu środowisku prestiżu i znaczenia, jaką jest uhonorowanie ukraińskim Medalem im. N.I. Pilman pani prof. dr hab. Marzenny Zaorskiej z Katedry Pedagogiki Specjalnej Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

(źródło: http://www.wsiie.olsztyn.pl/wydzial-zamiejscowy-w-ketrzynie/konferencje.html)

Polska tyflopedagog została wyróżniona w uznaniu za jej współpracę z tyflopedagogami ukraińskimi. Jak podają władze UWM - Medal został wręczony prof. M. Zaorskiej w czerwcu we Lwowie podczas międzynarodowej konferencji naukowo-praktycznej na temat medycznej i pedagogicznej terapii i rehabilitacji dzieci z zaburzeniami wzroku. Odznaczenie przyznało Stowarzyszenie Okulistów Dziecięcych Ukrainy za wkład prof. M. Zaorskiej w rozwój współczesnej światowej tyflopedagogiki, współpracę z tyflopedagogiką ukraińską oraz działania na rzecz edukacji i rehabilitacji osób z niepełnosprawnością wzrokową. Jest jedynym polskim tyfopedagogiem, jednym z około stu laureatów, którym nadano ten medal (wśród laureatów zagranicznych jest czterech specjalistów z Wielkiej Brytanii i jeden z Francji).
Serdecznie gratuluję Pani Profesor. O Jej zasługach dla nauki pisałem w blogu wcześniej, kiedy odbierała nominację profesorską od prezydenta Bronisława Komorowskiego. Kolejne wyróżnienie jest wskaźnikiem wieloletniej współpracy międzynarodowej, bilateralnej, który potwierdza zarazem, że warto pracować naukowo i uczestniczyć w międzynarodowych projektach badawczych oraz upowszechniać znakomity przecież dorobek polskiej pedagogiki, w tym pedagogiki specjalnej.