28 czerwca 2015

Samorządowe problemy w zakresie (wy-)kształcenia nauczycieli









Odwołam się do referatu-prezentacji wiceprezydenta Szczecina, który - w odróżnieniu od znanych mi samorządowców odpowiedzialnych za edukację - znał się na tym, czym zawiaduje na co dzień. Pan Krzysztof Soska ma w zakresie swoich obowiązków nie tylko edukację, ale także: ochronę zdrowia, pomoc społeczną, działania na rzecz osób niepełnosprawnych, współpracę z organizacjami pozarządowymi, kulturę i sztukę, kulturę fizyczną, sport i turystykę, sprawy morskie, udzielanie zamówień publicznych, w zakresie związanym z powierzonymi zadaniami, oraz merytoryczny nadzór nad spółkami z udziałem miasta w zakresie związanym z powierzonymi zadaniami. Nie było dukanie, mówienie o niejasnych dla siebie problemach, ale równoprawny akademickiemu dyskursowi sposób analizowania wskaźników oświatowych oraz związanych z nimi dylematów.

Zaproszony na posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z udziałem dziekanów wydziałów pedagogicznych uczelni akademickich w kraju - zaprezentował stanowisko Urzędu Miasta wobec potrzeb kształcenia nauczycieli z perspektywy władz lokalnych. Mogliśmy zatem skonfrontować samorządowy punkt widzenia z naukowym podejściem do studiów terenowych. Są wśród członków Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN profesorowie, którzy od szeregu lat prowadzą badania - także dla potrzeb samorządów terytorialnych - dotyczące uwarunkowań procesów oświatowych oraz możliwości budowania strategii miasta czy gminy w sferze edukacji publicznej i niepublicznej. Warto w tym przypadku sięgnąć do rozpraw i raportów badawczych profesorów: Marii Dudzikowej, Kazimierza Przyszczypkowskiego, Wiesława Ambrozika, Marka Konopczyńskiego, Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej, Henryki Kwiatkowskiej czy Doroty Gołębniak.

Dobór treści do prezentacji sytuacji szczecińskiej oświaty i jej perspektyw trafnie odzwierciedla dominującą w relacjach między rządem a samorządowcami postawę adaptacyjną z elementami drobnej korekty. Wynika to z faktu, że samorządy nie są samofinansującymi się podmiotami, tylko są skazane na dotacje budżetowe, o których wysokości rozstrzyga Sejm, a przekazuje je władza wykonawcza. Niektórzy nie protestują przeciwko pozorowani troski - w tym przypadku - ministry edukacji narodowej, która wciska społeczeństwu populistyczne hasła bez odsłony kryjących się za nimi interesami sprzecznymi z dobrem uczących się dzieci i młodzieży.

(fot. Uczestnicy debaty- prof. M. Dudzikowa i prof. UWr - Wiktor Żłobicki)

Pan K. Soska zaczął swoją prezentację od diagnozy procesów demograficznych tak, jakby to one miały stanowić główne źródło problemów polskiej oświaty. Cóż nam bowiem po danych, na których wzrost lub spadek jako obecnie zaangażowani w sprawowanie władzy czy kształcenie innych nie mamy de facto żadnego wpływu? Oczywiście, możemy wyciągać z tych danych wnioski np. na temat tego, ilu będziemy mieli uczniów w szkołach. Prognozy z tym związane są jednak częściowo płynne, jak cała nasza rzeczywistość, bo wystarczy, że zwiększy się zarobkowa emigracja młodych Polaków, w wyniku której ich dzieci będą rodzić w Wielkiej Brytanii czy we Francji.

Możemy zatem przyjąć do wiadomości, że: zmiana ustawy o systemie oświaty w zakresie obowiązku szkolnego dzieci sześcioletnich doprowadziła do:
* zmniejszenia się liczby dzieci w przedszkolach, zaś ich wzrostu w latach szkolnych 2014/15 oraz 2015/16 w klasach pierwszych szkół podstawowych (pojawi się po 1,5 rocznika uczniów);

* od września 2015 do czerwca 2020 w szkole 6 – letniej uczy się siedem roczników dzieci;

* od września 2021 do czerwca 2013 w 3-letnim gimnazjum będą cztery roczniki;

* od września 2024 do czerwca 2026 dodatkowy rocznik pojawi się w szkołach ponadgimnazjalnych (technika do 2027).

Naukowcy mogą teraz komentować powyższe dane w kategoriach: zasadności w/w decyzji; ich skutków w codziennym życiu uczących się i organów prowadzących szkoły ze względów ekonomicznych, społecznych, kulturowych i psychicznych. Za kilka lat będziemy mogli dokonać niekłamanej (jak ma to miejsce w przypadku manipulacji Instytutu Badań Edukacyjnych) analizy osiągnięć oraz porażek szkolnych i wzrostu patologii psychicznych wśród absolwentów jako ofiar i beneficjentów tych zmian.

Wiceprezydent miasta słusznie wskazał w swoich danych skutki doraźne, aktualne, a mianowicie: okresową konieczność utworzenia większej liczby oddziałów; okresowe zatrudnianie nauczycieli dla podwójnych roczników; konieczność zatrudnienia nauczycieli o różnych kwalifikacjach w kolejnych 3-4 letnich okresach, jaka wynika z różnych etapów kształcenia.

Jak wynika z danych Urzędu Miasta Szczecin - w roku szk. 2014/2015 w szkołach jego miasta co drugi nauczyciel jest dyplomowany (51%). Nauczycieli mianowanych jest 29 proc., kontraktowych - 16,6 proc., zaś stażystów 3 proc. Z tych liczb wynika to, o czym mówił K. Soska, a mianowicie, że system szkolny jest na długie lata zamknięty dla młodych nauczycieli! Szkoda, że nie ma świadomości tego, że awans zawodowy nauczycieli został zdemoralizowany już w momencie jego wprowadzania w życie, bowiem to nomenklatura ZNP i Solidarności "załatwiła" swoim funkcjonariuszom uprzywilejowaną pozycję tzw. skróconego stażu i/lub natychmiastowego przeskoczenia kilku progów (do mianowania!). Funkcjonujemy zatem w tym kole fikcji i pozoru rzekomego dążenia do "awansu". Tymczasem naukowcy dysponują wynikami badań na temat jego innych jeszcze patologii.

Dowiedzieliśmy się także, że wśród 830 nauczycieli zatrudnionych w szkołach publicznych Szczecina, poniżej 30 r.ż. jest tylko 8,6 proc. nauczycieli; zaś w grupie powyżej 50 r.ż. jest ich 35,5 proc. W grupie wiekowej 40-50 r.ż. jest 32,8 proc. nauczycieli. Wydłużony przez PO i PSL wiek przejścia na emeryturę wzmocni powyższy problem pracy dla młodych.

Inne są jeszcze realia tego zawodu, kiedy spojrzymy na zapotrzebowanie do szkół podstawowych na nauczycieli określonych przedmiotów. Oto bowiem z danych UM Szczecina wynika, że najbardziej potrzebni są fachowcy w zakresie nauczania: języka polskiego 21%, matematyki i wychowania fizycznego – 15%, języka obcego i przyrody – 12%. Na samym końcu tzw. popytu rynkowego są nauczyciele historii 5%, po 4% - muzyki, plastyki, zajęć komputerowych, zajęć technicznych i zajęć z wychowawcą. W przypadku gimnazjów i liceów ogólnokształcących potrzebni są w pierwszej kolejności nauczyciele: matematyki, języka polskiego, języków obcych i wychowania fizycznego. Technika potrzebują nauczycieli kształcenia zawodowego - teoretycznego i praktycznego oraz w zakresie informatyki i języka polskiego.

Wiceprezydent mówił też o tym, jak w ciągu ostatnich 4 lat zniechęcono nauczycieli do korzystania z urlopów na poratowanie zdrowia. Zjawisko przyjmowało bowiem ponoć rotacyjny charakter (nauczyciele uzgadniali między sobą, który weźmie ów urlop ze względu na zagrożenie utratą miejsca pracy). Szkoda, że nie wzbogacił tych danych o ponad 40% nauczycieli pracujących w szkołach mimo zaburzeń psychofizycznych, o czym można dowiedzieć się z naukowych badań na temat wypalenia zawodowego nauczycieli. Władze cieszą się, że coraz mniej nauczycieli leczy się, a nie dostrzegają, że chory jest toksyczny dla uczniów.

Władze Szczecina chwalą swoich nauczycieli za to, że: mają wysokie kwalifikacje formalne – studia wyższe, magisterskie; szeroki zakres sprawności w wykorzystaniu
wiedzy i umiejętności; mają wysokie kompetencje merytoryczne dotyczące zagadnień nauczanego przedmiotu i dobre przygotowanie dydaktyczno-metodyczne. Do słabości własnego środowiska nauczycielskiego zaliczają: niskie kompetencje komunikacyjne i interpersonalne; brak kompetencji wychowawczych: rozwiązywania problemów danego wieku rozwojowego, kierowania zespołem; brak umiejętności rozwiązywania sytuacji konfliktowych; brak umiejętności oceniania i rejestrowania oraz komunikowania postępów uczniów, /np. ocenianie kryterialne, recenzowanie prac uczniów/.

Ukoiłem swoją duszę przepiękną wystawą prac nauczycieli akademickich. Poniżej jedna z nich autorstwa pedagog: dr hab. Justyny Nowotniak)











27 czerwca 2015

Gdzie i w jakim zakresie kształci się w Polsce nauczycieli?

Posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN z udziałem dziekanów wydziałów nauk pedagogicznych/o wychowaniu/studiów edukacyjnych poświęcone było akademickiemu kształceniu nauczycieli.

Rozpoczęliśmy je od diagnozy stanu tego kształcenia w publicznych uniwersytetach i akademiach. Przygotowana przez dr Sławomira Krzychałę i prof. Dorotę Gołębniak ankieta na temat stanu i zakresu kształcenia nauczycielskiego została wypełniona przez dziekanów 87 wydziałów, które prowadzą kształcenie nauczycielskie w różnych typach uczelni akademickich - w uniwersytetach, na politechnikach czy akademiach. Uzyskano wiedzę na temat kształcenia 12 040 studentów studiów I stopnia (stacjonarne) i 7 960 studentów studiów II stopień (stacjonarny). Uwzględniono w tym badaniu także informację na temat kształcenia nauczycielskiego w ramach studiów podyplomowych.

Przyszli nauczyciele edukowani są w ramach jednego z trzech modeli:

1) Kształcenie „przedmiotowców” (np. matematyków, geografów, historyków itp.), które jest organizowane tylko na wydziale (diagnoza objęła edukację w ramach 43 kierunków studiów);

2) Kształcenie „przedmiotowców” organizowane przez jednostkę centralną np. Międzywydziałowy Instytut Kształcenia Nauczycieli albo Studium Pedagogiczne (diagnoza objęła edukację w ramach 150 kierunków studiów). W zakresie pedagogiki i psychologii zajęcia prowadzi Studium Pedagogiczne, natomiast moduły dydaktyczne i praktyki prowadzone są przez instytut. Kształcenie jest w pełni zgodne ze standardami MNiSW;

3) Kształcenie na wydziałach pedagogicznych ((diagnoza objęła edukację w ramach 31 kierunków studiów).

Jak mówił K. Krzychała: Przygotowanie studentów do pracy w zawodzie nauczyciela odbywa się od pierwszego do ostatniego roku studiów, czyli w cyklu dwustopniowym przez pięć lat. Jednostka wydziałowa ma pieczę nad studentami przez cały okres studiów. Pozwala to na monitorowanie i korygowanie postępów studentów w nabywaniu przez nich kompetencji nauczycielskich. Jednostki współpracują z 36 szkołami, które uczestniczyły w projekcie POKL dotyczącym podniesienia jakości studenckich praktyk pedagogicznych.

Przygotowanie do zawodu nauczyciela wiąże się z przygotowaniem pedagogicznym. Na kierunku pedagogika ma miejsce oferta specjalności: "edukacja wczesnoszkolna i przedszkolna". Niektóre jednostki proponują zróżnicowane specjalności jak np. edukacja wczesnoszkolna z przygotowaniem pedagogicznym/z nauczaniem języka angielskiego/z edukacją włączającą/z psychomotoryką/edukacja integracyjna i włączająca czy pedagogika rewalidacyjna.



(fot. profesorowie - Jerzy Nikitorowicz i Barbara Kromolicka)






W kształceniu nauczycielskim dostrzeżono następujące problemy:

- Konieczność łączeniakształcenia nauczycieli na I i II stopniu studiów;

- Wymóg posiadania magisterium do nauczania przedmiotu w gimnazjum spowodował konieczność przeniesienia tego przygotowania na studia magisterskie, które trudno jest sensownie zrealizować (przy dużej liczbie godzin praktyk) w toku 2 lat studiów;

- Konieczność rezygnowania z możliwości kształcenia nauczycieli na studiach podyplomowych, gdyż jest to - ze względu na wyłączenie tej formy uzyskiwania kwalifikacji spod kontroli PKA - oszukiwanie słuchaczy;

- Rozdzielenie bloków przedmiotowego, psychologiczno-pedagogicznego i dydaktycznego;

- Zbyt duża liczba godzin w standardach kształcenia nauczycieli przeznaczonych na kształcenie w zakresie pedagogiki, a realizowane międzywydziałowo.

Podstawową wadą jest próba unifikacji kształcenia dla wszystkich przedmiotów z dominacją wiedzy ogólnopedagogicznej (dydaktycznej) nad przygotowaniem specjalistycznym dotyczącym konkretnego przedmiotu np. matematyki i informatyki. Brak jest rzeczywistych doświadczeń w pracy szkolnej, gdyż odbywane przez studentów praktyki w bardzo niewielkim stopniu pokazują rzeczywisty obraz problemów pracy nauczyciela. Powoduje to lekceważący stosunek studentów do przedmiotów. pedagogicznych.

Kształcenie nauczycielskie powinno kończyć się egzaminem końcowym, dopuszczającym do pracy w zawodzie nauczyciela.


W raporcie prof. D. Gołębniak i dr. S. Krzychały zwrócono uwagę na problem nieprecyzyjnych zapisów w Rozporządzeniu MNiSW z dnia 17 stycznia 2012 r. w sprawie standardów kształcenia nauczycieli. Brak jest bowiem w standardach czytelnego zapisu co do przygotowania merytorycznego (np. w zakresie bloku przedmiotowego "Przyroda" w szkole podstawowej). Rozporządzenie w części dotyczącej realizacji modułów kształcenia nie wyszczególnia liczby godzin i liczby punktów ECTS na poszczególne poziomy kształcenia.

Moduł 4 dający uprawnienia do nauczania kolejnego przedmiotu obejmuje zajęcia z dydaktyki danego przedmiotu w szkole podstawowej, gimnazjalnej i średniej, łącznie w wymiarze 60 godzin. Pojawia się zatem pytanie: Czy praktyki (60 godzin) muszą się odbyć także we wszystkich typach szkół czy wystarczy jeden poziom? Najczęściej jest tak, że studenci sami sobie szukają miejsce odbywania praktyki, aczkolwiek niektóre wydziały udostępniają bazę placówek oświatowych, w których istnieje możliwość realizacji zadań praktycznych. Niestety, tylko 3 jednostki miały własne szkoły ćwiczeń. Jest też jednak i tak, że uczelnia oferuje działania o szerszym zakresie np. włączanie studentów do święta nauki. Poza praktyką w szkołach tylko 1/3 jednostek oferuje inne jeszcze formy i miejsca odbywania praktyk.

Studenci w toku studiów pierwszego stopnia realizują wszystkie komponenty modułu 2 i 3 i uzyskują uprawnienia do nauczania na II etapie edukacyjnym. Studenci studiów drugiego stopnia chcąc uzyskać uprawnienia do nauczania na III i IV etapie edukacyjnym winni realizować również moduł 2 i 3. Jak zatem należy traktować studentów studiów II stopnia, którzy w toku studiów I stopnia zrealizowali wszystkie komponenty modułu 2 i 3 ww. rozporządzenia? Istnieje zatem konieczność dookreślenia przygotowania pedagogicznego, zwłaszcza w odniesieniu do wychowawców.


Prof. Dorota Gołębniak postawiła otwarte pytania, które wymagają odpowiedzi nie tylko ze strony kadr kształcących kandydatów do zawodu nauczyciela:
Jaki jest udział w tej edukacji przedmiotów pedeutologicznych? Dlaczego ma miejsce niewystarczająca obecność pedagogiki w kształceniu nauczycieli w uczelniach akademickich? Ku jakiemu zmierzamy modelowi nauczycielskiego profesjonalizmu?

Ten obraz stanu nauczycielskiego kształcenia dopełniła swoją krytyczną i teoretyczną refleksją prof. Henryka Kwiatkowska. Podoba jej się zróżnicowana oferta programowa uczelni w ramach przedmiotu pedeutologia. Istnieje tu duża elastyczność w formułowaniu przez studentów problemów oraz aktualna jest w proponowanej do samokształcenia literatura przedmiotu.

Została już przygotowana do druku najnowsza monografia zbiorowa pod redakcją Profesor pt. „Uczłowieczyć komunikację. Nauczyciel wobec ucznia w przestrzeni szkolnej”, która jeszcze w tym roku ukaże się w Impulsie.

W zespole pedeutologicznym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN powstają prace doktorskie z tej subdyscypliny nauk pedagogicznych. Zasadniczy jej rozwój może się dokonać dzięki podstawowemu rozpoznaniu złożoności pracy nauczycieli. W ich kształceniu należy zwracać uwagę na swoistość działania pedagogicznego, na naturę tego zawodu, gdyż nie ma w nim nic powtarzalnego. Dla Zygmunta Freuda jest to zawód niemożliwy do spełnienia, ale społecznie konieczny, chociaż paradoksalny.

Nauczyciele mają kłopot z odczytaniem natury swojego zawodu. Uczestniczą w tragicznym wysiłku. Nauczyciel nie może zaniechać tego, czego osiągnąć nie może, ale też praca nauczyciela - jak mówiła prof. H. Kwiatkowska - nie może być pretekstem do poczucia nonsensu własnego wysiłku. Tymczasem w szkole z wymierności uczyniono cnotę. Nauczyciele akademiccy są nauczycielami od większej złożoności świata. Niepewność, nieprzejrzystość płynnej ponowoczesności jest wpisana w mądrość nauczycielskiego działania.

Powinniśmy zatem kształcić o nadmiarowości wiedzy jako koniecznej w pokonywaniu w przyszłości trudów tej profesji. Kwalifikacje nauczyciela są niedomknięte. Nie można go przygotować na wszelkie możliwości, z jakimi mógłby spotkać się w swojej pracy. On musi mieć nadmiar kwalifikacji, by mógł szybko generować nowe własności poznawcze.







26 czerwca 2015

Pedagodzy w Szczecinie a grafenowe hieny


Komitet Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk wraz z dziekanami wydziałów pedagogicznych/edukacyjnych/nauk o wychowaniu czy społecznych obraduje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego, który obchodzi w tym roku Jubileusz 30-lecia.

Debatę na temat kształcenia nauczycieli w uczelniach naszego kraju planowaliśmy już od roku. Wówczas nie mogliśmy nawet przewidzieć, że Ministerstwo Edukacji Narodowej "wyprodukuje" kolejny projekt aktu prawnego, który będzie dotyczył szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli. Komitet Nauk Pedagogicznych skierował do MEN dwie ekspertyzy, które wyraźnie wskazują na schizoidalność polityki oświatowej w naszym kraju. Z jednej bowiem strony rządzący narzekają na nie najlepsze wykształcenie polskich nauczycieli, a z drugiej strony sami obniżają wszelkie progi wymagań wobec ich kwalifikacji.

Skoro akademiccy pedagodzy i psycholodzy kształcą na studiach stacjonarnych kandydatów do nauczycielskiego zawodu, a na studiach niestacjonarnych także (kiedyś tylko i wyłącznie) już zatrudnionych w tej profesji, częściowo zmuszonych do podwyższenia wykształcenia, to nie ma się co dziwić, że są żywotnie i profesjonalnie zainteresowani odpowiedzią na pytanie: kogo mają kształcić, w jakich warunkach i w jakim zakresie? Już nie pytamy - jaki powinien być minimalny okres przygotowywania zawodowców oraz jakie są konieczne do realizacji tego zadania środki finansowe?

Kiedy po pierwszym bloku obrad wróciłem do hotelu, by podzielić się wrażeniami z naszej dyskusji, otrzymałem link do materiału, który zamieszczam poniżej zachęcając do jego uważnego wysłuchania.




Co to ma wspólnego z kształceniem polskich nauczycieli? Otóż ma, i to bardzo wiele wspólnego. Wybitnie uzdolnioną młodzież wprowadzili do świata nauki polscy nauczyciele, a bohatera tego reportażu zapewne wykształceni jeszcze w okresie PRL pedagodzy, pasjonaci fizyki i matematyki.

Słusznie internauci ślą listy protestacyjne do władz PSL i premier Ewy Kopacz - w imieniu znakomitego zespołu naukowego i jego dyrektora oraz upominając się o minimum przyzwoitości w zarządzaniu placówkami naukowymi. Czyż maksyma Władysława Bartoszewskiego: "warto być przyzwoitym" nie była tak niedawno eksponowana jako cnota na pogrzebie Władysława Bartoszewskiego przez przedstawicieli "elit" rządowych i poselskich?

Prof. Tadeusz Pilch mówił wczoraj w Szczecinie o tym, że pedagogika nie może być nauką milczącą, obojętną na zachodzące w kraju procesy, zmiany, jeśli jej przedstawiciele są świadomi ich toksyczności, zagrożeń, dysfunkcji czy patologii. Czy środowisko akademickie ma być sprawcą zaniechania interwencji w tak kluczowej sprawie, jak przedstawiona w niniejszym reportażu i czy ma godzić się na wszystko?

Odkładam zatem relację z tej debaty na później. Sprawa twórców grafenu i ich przełożonego wydaje się w tym momencie najważniejsza.