23 kwietnia 2015

Otwarte dane badawcze dla nauki i społeczeństwa








Z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego otrzymałem komunikat, którym dzielę się z czytelnikami, gdyż zaproponowana debata powinna zainteresować przedstawicieli (szczególnie młodego pokolenia) nauk społecznych, w tym także pedagogiki. W dniach 28–29 maja 2015 w Warszawie odbędzie się konferencja "Open Research Data: Implications for Science and Society" poświęcona otwartym danym badawczym. Do końca kwietnia można rejestrować swój udział w tym wydarzeniu na stronie konferencji.

Jest to niewątpliwie wartościowa inicjatywa, bowiem trudno jest analizować i oceniać wyniki prezentowanych badań naukowych w sytuacji, gdy nie mamy dostępu do pełnej bazy danych. Dane badawcze są coraz częściej wymieniane jako jeden z najważniejszych zasobów powstających w działalności naukowej, obok książek, artykułów i innych publikacji. Wszędzie na świecie bezpieczna archiwizacja i otwarte udostępnianie danych stają się coraz istotniejszym elementem polityki naukowej. Otwierania dostępu do danych badawczych oczekują od naukowców rządy i instytucje odpowiedzialne za finansowanie nauki w USA i Europie, w tym także Komisja Europejska.

Organizatorzy zapraszają do udziału w tej konferencji. Przedstawiciele blogów naukowych i mediów są zwolnieni z opłaty konferencyjnej, o ile przekażą informację o rejestracji pani:

Lidia Stępińska-Ustasiak
Platforma Otwartej Nauki
ICM Uniwersytet Warszawski
ul. Prosta 69
tel. 22 87 49 429, 791 177 032
l.stepinska-ustasiak@icm.edu.pl
@OpenSciPlatform@Lidia_Stepinska

W dn. 28-29 maja Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie stanie się zatem miejscem dyskusji na temat przyszłości otwartych danych badawczych, standardów i strategii ich udostępniania oraz znaczenia zmian zachodzących tym zakresie dla nauki i społeczeństwa.

Konferencja skierowana jest do wszystkich osób zainteresowanych zarówno korzystaniem z otwartych danych badawczych, jak i udostępnianiem własnych wyników badań międzynarodowej społeczności, a także do osób odpowiedzialnych za politykę zarządzania danymi w ośrodkach naukowych i do pracowników instytucji finansujących badania. Swoje wystąpienie na konferencji potwierdzili Jean-Claude Burgelman, szef Science Policy, Foresight and Data Unit w Komisji Europejskiej oraz prof. Włodzisław Duch, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

W debacie wezmą też udział liczni, zaproszeni eksperci, którzy będą mówić o wyzwaniach związanych z udostępnianiem danych i zarządzaniem danymi: Tim Smith z CERN, Martin Hamilton z Jisc, Mark Parsons z Research Data Alliance, Kevin Ashley, dyrektor Digital Curation Center a także Daniel Hook z popularnego wśród polskich naukowców serwisu Figshare. Program dostępny jest na stronie konferencji.

Patronatem objęły ją Research Data Alliance, powołany przez Komisję Europejską, US National Science Foundation, National Institute of Standards and Technology,oraz Australian Government’s Department of Innovation i zrzeszający obecnie ponad 2500 naukowców z 92 krajów, OpenAIRE, zainicjowany przez KE projekt mający na celu tworzenie infrastuktury dla otwartej nauki i promowanie otwartych standardów, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, serwis informacyjny “PAP Nauka w Polsce” oraz “Forum Akademickie”.

22 kwietnia 2015

200-lecie urodzin św. Jana Bosko: Salezjanie wobec współczesnych wyzwań



Wczoraj miała miejsce w Warszawie, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego niezwykle interesująca konferencja naukowa poświęcona 200 rocznicy urodzin wybitnego włoskiego duchownego, pedagoga, twórcy niepowtarzalnej koncepcji wychowania prewencyjnego - św. Jana Bosko. Była to znakomita okazja do odniesienia się współczesnych badaczy tej pedagogii - historyków wychowania, pedagogów pracy, pedagogów szkolnych, teoretyków wychowania i teologów do niezwykle trudnej sytuacji dzieci i młodzieży w fazie postindustrialnego kapitalizmu i globalizmu, która wymaga nowego podejścia do wychowania i kształcenia.

Każdy, kto chce podjąć problem rekonstrukcji myśli pedagogicznej przedstawiciela jednej z jej koncepcji, pedagogii czy systemu wychowania, musi sięgnąć do jej dziejów, genezy i ewolucji. Pedagogia uprzedzająca św. Jana Bosko liczy sobie już niespełna dwa wieki. Nie można jednak jej istnienia liczyć od chwili narodzin twórcy, a zarazem założyciela jej instytucjonalnych czy środowiskowych form osadzenia w praktyce opiekuńczo-wychowawczej i dydaktycznej. Jest to zadaniem historyków, którzy ustalają początek podwalin prewencyjnego systemu pracy z dziećmi i młodzieżą tego wybitnego, włoskiego duchownego i pedagoga zarazem.


(fot. Otwarcia konferencji dokonuje JM ks. prof. Stanisław Dziekoński - Rektor UKSW)


Ogólnopolska Konferencja Naukowa Wydziału Nauk Pedagogicznych UKSW jest zorganizowana przez Katedrę Historii Wychowania i Dziejów Oświaty, ale także Wydział Teologiczny UKSW – Instytut Teologii Praktycznej, by nie tylko uczcić 200-lecie urodzin św. Jana Bosko, ale także przeprowadzić debatę na temat tego, jak dzisiaj salezjańskie środowiska radzą sobie z wyzwaniami ponowoczesnego świata. Czy rzeczywiście uprzedzający system wychowawczy Bosko jest nadal aktualny, ponadczasowy? Czy możemy mówić o jego (nie-)obecności w naukach pedagogicznych w naszym kraju?

Nie zajmowałem się w swoim referacie wewnętrzną recepcją i aktualizacją systemu wychowawczego św. Jana Bosko, gdyż jest to zadanie dla księży, sióstr i świeckich naukowców związanych bezpośrednio z salezjańską pedagogiką. Tę zaś znakomicie ujęli w swoim studium ks. Kazimierz Misiaszek SDB i s. Halina Wrońska CMW w zbiorowym dziele poświęconym pedagogii katolickich zgromadzeń zakonnych (Pedagogie katolickich zgromadzeń zakonnych. Historia i współczesność, t.1, red. Janina Kostkiewicz, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2012).

Wczorajsza debata naukowa przyniesie nowe aspekty i wyniki badań w tym zakresie. Były bowiem znakomite referaty Racy Regionalnego dla Europy Północnej - ks. dr. Tadeusza Rozmusa SDB oraz ks. prof. dr. hab. Kazimierza Misiaszka SDB o konieczności znalezienia przez Salezjan odpowiedzi na potrzeby wychowania w dzisiejszej i przyszłej Europie. Nie bez znaczenia jest tu charyzmat św. Jana Bosko, którego doświadczenie, misja wychowawcza, edukacyjna stanowi wzór dla pedagogów społecznych, streetworkerów, nauczycieli zawodu.

Jak mówił ks. T. Rozmus - dzisiaj świat podziwia poświęcenie J. Bosko tzw. trudnej młodzieży, którą mało kto interesował się w dobie wczesnego uprzemysłowienia. Nikogo nie obchodziły jej problemy egzystencjalne, społeczne, szkolne czy duchowe. Bosko wykraczał swoją postawą poza ówczesne czasy. Nie szedł na kompromis z władzą, walczył o prawa i godność młodzieży pozbawionej często samej sobie, wykluczanej społecznie. Nie powielał nawyków i zwyczajów świata elit, salonów, ale dodawał młodzieży nadziei, przywracał jej sens życia i uczył walki o godne warunki życia. Może właśnie dlatego był z jednej strony krytykowany przez ówczesną hierarchię kościelną i polityków, ale także był obiektem kilku, na szczęście nieudanych zamachów na jego życie.

W mojej analizie usytuowania pedagogii św. Jana Bosko w naukach o wychowaniu interesował mnie znacznie szerszy kontekst, gdyż nie ulega wątpliwości, że dzieło San Giovanni Melchiore Bosco zaczęło szerzej promieniować na praktyczną pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą i szkolną dopiero po II wojnie światowej, kiedy to najpierw we Włoszech, a następnie w innych krajach naszego kontynentu wzrosło zainteresowanie nią i następował systematyczny rozwój szkolnictwa salezjańskiego (z pominięciem w naszym kraju - okresu PRL). Nie bez znaczenia był dla tego procesu także II Sobór Watykański, który zalecał zakonom i zgromadzeniom zakonnym dokonanie swoistej aktualizacji dotychczasowych praktyk wychowawczych do nowej sytuacji społeczno-politycznej, kulturowej i edukacyjnej.

Jako łodzianin nie mogłem nie uczestniczyć w tej debacie. Wciąż mam w pamięci, a ta została dzisiaj znakomicie wzbogacona wyborem dotychczas nieznanych publicznie źródeł dotyczących organizacji, funkcjonowania, represji i likwidacji Salezjańskiej Szkoły Mechanicznej w Łodzi w okresie hitlerowskiej okupacji i PRL. To wyjątkowe dzieło dla dzisiejszych historyków dziejów wychowania i szkolnictwa alternatywnego w naszym kraju zostało przygotowane i wydane przez Krzysztofa Kolasę i Jarosława Wąsowicza SDB dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej i Wydawnictwu Salezjańskiemu już kilka lat temu. Celem tej (...) edycji źródeł jest ukazanie organizacji i funkcjonowania szkoły, represji ze strony władz okupacyjnych, administracyjno-szkolnych i aparatu bezpieczeństwa oraz zmagań jej kierownictwa o niedopuszczenie do likwidacji placówki."


Tak, tak, młode pokolenie Y, pokolenie III RP nie wie, że okres PRL był czasem także dewastowania przez probolszewicką władzę polskiej kultury, edukacji i systemu sprawiedliwości. Oprawcy dalej są wśród nas, pobierają emerytury za swoje "zasługi". Zbiór dokumentów jest także doskonałym studium dla socjologów, politologów i psychologów na temat mechanizmów i metod manipulowania polskim społeczeństwem, szantażowania i szykanowania osób oddanych służbie wychowawczej młodzieży, działania służb specjalnych w strukturach oświaty. Zastanawiam się, czy dzisiaj pewne procesy nie znajdują swojej reprodukcji, mimo że jesteśmy wolnym państwem. Mentalność jednak i odbudowywany autorytaryzm władzy znajduje dzisiaj swoje nowe formy i odniesienia aksjonormatywne.

Wydawałoby się, że kiedy współcześni, polscy badacze przybliżają myśl i praktyki wychowawcze okresu od II Rzeczypospolitej do ponowoczesności III RP, to zarazem wskazują na ożywienie w tym okresie pedagogiki katolickiej, do którego powinna przyczynić się także recepcja pedagogii św. Jana Bosko. Rzeczywiście, w imponującej monografii naukowej ks. Jana Niewęgłowskiego SDB, którą wydało w 2011 r. Towarzystwo Naukowe Franciszka Salezego jest znakomite studium o konkretnych próbach recepcji myśli i ideałów św. Jana Bosko do wychowawczo-społecznej działalności salezjanów w Polsce od czasu podjęcia przez salezjanów pracy na ziemiach polskich w 1898 r. aż do upadku państwa socjalistycznego w 1989 r. Autor przedstawia bardzo rzetelnie genezę i rozwój poszczególnych placówek oświatowych i wychowawczych w aspekcie historycznym i pedagogicznym. Zwraca także uwagę (…) na realizację programów nauczania i wychowania, osiągnięcia edukacyjne wychowanków oraz na pozaszkolne formy pracy z młodzieżą (sport, religia, harcerstwo), charakterystyczne dla domów salezjańskich.

W znakomitym podręczniku akademickim do teorii i koncepcji wychowania ks. prof. Mariana Nowaka, niezależnie od zaproponowanej przez niego autorskiej propozycji wieloaspektowej, złożonej, wymagającej integralności i realizmu teorii wychowania, mamy wielokrotne odniesienia do św. Jana Bosko. Autor ten nie poświęca koncepcji salezjanina odrębnego rozdziału czy podrozdziału, gdyż nie chciał zamykać teorii wychowania w kręgu jakiegoś jednego podejścia. Nie zapomina jednak o jego wkładzie w wychowawcze znaczenie i kształtujący wymiar sztuk teatralnych. Jak pisze - nadając zarazem aktualny charakter metody wychowawczej, jaką jest dzisiaj drama - Bardzo zbliżona do dramy jest forma pracy wychowawczej zaproponowanej przez ks. Jana Bosko – to „teatrzyk” (il teatrino), który powinien być jednak skierowany do szerszej publiczności.

(fot. UKSW: z p. Dziekan Wydziału Nauk Pedagogicznych prof. UKSW Jadwigą Kuczyńską-Kwapisz)

Nie chciałbym, aby nasze teatrzyki stały się spektaklami publicznymi. Teatrzyk ks. Bosko nie jest narzędziem komunikowania się czy rozwijania talentów, lecz środkiem socjalizacji i wychowania. Stanowił on wartościowe narzędzie wychowania całych grup katolików i obywateli – zarówno w zmieniających się Włoszech, jak i w innych krajach, gdzie pracują Salezjanie. Ta forma oddziaływania sprawdziła się w procesie socjalizacji i inkulturacji, a nade wszystko w przystosowaniu młodych pokoleń do życia w społeczności przedindustrialnej. Nie możemy pominąć wielkiego doświadczenia teatru ks. Jana Bosko w pracy wychowawczej z młodzieżą określaną jako „inna”, a była to po prostu młodzież biedna, zaniedbana wychowawczo, z ograniczonymi perspektywami na przyszłość, uciekająca w agresję, nałogi i postawy aspołeczne. Tym młodym ludziom ks. Jan Bosko mówił przez teatrzyk, że są równi z innymi i mają pełne prawo do rozwoju i dostępu do edukacji.



W przetłumaczonym na język polski podręczniku „Pedagogika. Kluczowe zagadnienia” Friedricha W. Krona w rozdziale dotyczącym procesu wychowania pojawia się jako jedno z kluczowych podejść wychowanie rozumiane jako pomoc w życiu albo pomoc w samopomocy dzieciom, chorym upośledzonym. Niemiecki pedagog wskazuje na św. Jana Bosko jako budujący przykład wcielania przez niego w życie idei przeciwstawiania się zjawiskom ludzkiej bezradności, przeżywania kryzysów czy niedostatku, które powodowane są troską o dziecko.

Wychowanie jako pomoc życiowa zaczyna się zwróceniem uwagi na najbardziej oczywiste potrzeby dziecka, włącza w krąg swoich zainteresowań negatywne i pozytywne doświadczenia dzieci i ich poznawcze, afektywne, sensomotoryczne, motywacyjne i moralne czyny i poglądy. Przede wszystkim jednak wychowawca nie stawia się ponad dziećmi, lecz towarzyszy im i wczuwa się w ich problemy. Uczyć się patrzeć oczami dziecka albo z jego perspektywy. Tylko w ten sposób znajduje wspólnie z dziećmi rozwiązania i nowe drogi, dzięki którym jego podopieczni stają się coraz bardziej samodzielni. Tak więc punktem wyjścia wychowania jako pomocy życiowej są negatywne pola problemowe, ale nie negatywna antropologia. Negatywna sytuacja dzieci jest traktowana jako okazja do pracy nad jej przezwyciężaniem. Właśnie problemy dzieci stanowią otwartość sytuacji wychowawczej (s. 163)

Koncepcja wychowania św. Jana Bosko została ujęta w najnowszym, czterotomowym, międzynarodowym podręczniku akademickim pod moją redakcją w rozdziale poświęconym modelom wychowania. Jego autor, niemiecki pedagog Christian Callo z Monachium, wyodrębnia w rozdziale poświęconym koncepcjom i wyobrażeniom wychowania takie jego odmiany jak: wychowanie jako przyciąganie, wychowanie jako przewodzenie, wychowanie jako chów, wychowanie jako pozwolenie na dorastanie, wychowanie jako przystosowanie oraz wychowanie jako pomoc w życiu. To właśnie w tej ostatniej koncepcji ulokowała myśl i praktykę św. Jana Bosko. Jego zdaniem – jest on (…) pierwszym w historii, który na podstawie wiary chrześcijańskiej domagał się pomocy w wychowaniu dla wszystkich ludzi, również dla tych, którzy piętnowani i wykluczeni żyją na marginesie społeczeństwa.


Zamierzoną politycznie nieobecność chrześcijańskiej myśli pedagogicznej w podręcznikach z historii wychowania okresu PRL demistyfikuje swoimi analizami dwa podręczniki z historii wychowania - Jana Drausa i Ryszarda Terleckiego oraz ks. Adama Orczyka. W tym pierwszym podręczniku wreszcie jest mowa o wkładzie systemu wychowania prewencyjnego św. Jana Bosko w rozwój nauk pedagogicznych XIX wieku poświęcając mu odrębny podrozdział. Jakże mówić dzisiaj o kontynuacji jego dzieła w sytuacji, gdy nie przywołuje się jego w kanonie wiedzy historycznej? Autorzy syntetycznie ujmują istotę systemu wychowania włoskiego duchownego jako oryginalnego i prekursorskiego w zakresie działalności duszpastersko-wychowawczej wśród młodzieży poddanej ekskluzji społecznej. Jakże aktualny jest zatem sens i sposób podejścia do wychowania młodzieży w czasach, które reprodukują istotę i mechanizmy wilczego kapitalizmu.



Podobnie, aczkolwiek w znacznie szerszym zakresie, ks. Adam Orczyk poświęca odrębny podrozdział systemowi prewencyjnemu św. Jana Bosko, kiedy rekonstruuje dzieje szkoły i wychowania w okresie rewolucji przemysłowej. Nareszcie pojawia się tu nie tylko wymiar wychowania religijnego, ale przede wszystkim autor zwraca uwagę na holistyczne podejście do tego procesu, w którym wychowawcy powinni uwzględniać także inne wymiary życia i potrzeb młodzieży (…) jak troska o mieszkanie, wyżywienie i ubranie, dbałość o rozwój fizyczny, wychowanie intelektualne i moralne, przygotowanie do zawodu, rozrywkę i spędzanie czasu wolnego. Uwzględniając potrzeby i oczekiwania młodych ks. Bosko kładzie nacisk, by w oratoriach panował klimat radości i pogody ducha. Uważał, że pragnienie szczęścia oraz wewnętrzna (duchowa) i zewnętrzna radość nie stoi w sprzeczności z życiem chrześcijańskim, ale wręcz przeciwnie – był przekonany, że tylko religia może dać człowiekowi prawdziwe szczęście.

Podjęcie zatem badań nad polską tradycją pedagogiczną w obszarze pedagogiki św. Jana Bosko staje się zarazem zaproszeniem do nadania badaniom pedagogicznym także takiego charakteru, by dzięki nim odnaleźć zakorzenienie treściowe i formalne, a nie tylko instytucjonalne tej koncepcji wychowania w szeroko rozumianej humanistyce i wywodzących się z niej naukach pedagogicznych. Jakże ważne jest w tym zakresie osadzenie myśli pedagogicznej ks. Jana Bosko na tle głównych kierunków teoretycznych i praktycznych polskiej pedagogiki od XIX w. do pierwszej dekady XXI w., by nie zniknęła ona z kartografii jakże aktualnych podejść do wychowania. Przed współczesnymi pedagogami staje poważne wyzwanie mocniejszego i lepiej uargumentowanego usytuowania pedagogii Bosko wśród wielości doktryn, koncepcji, systemów czy teoretycznych podejść do wychowania.

Fotorelacja z konferencji

21 kwietnia 2015

Jak kura zniesie jajko w chlewie...










Ministra edukacji narodowej - Joanna Kluzik-Rostkowska musi mieć jakiś ukryty cel w swoich działaniach, którymi prowokuje środowisko nauczycielskie obrażając nauczycieli w sposób typowy dla mentalności urzędnika władzy, która nie znosi, jak obywatele protestują przeciwko jej ignorancji i arogancji.

To, że dziennikarka nie zna się na oświacie, już wiemy od samego momentu powołania jej na to stanowisko. Teraz zarzuca nauczycielom, że konserwują swoim oporem wobec polityki MEN rozwiązania z okresu PRL. Powinna zatem przypomnieć sobie, że właśnie w tamtym ustroju (podobnie jak i w obecnym) na stanowiska kierownicze władza była "przynoszona w teczce". Pani minister też jest taką osobą, która nie zna się, nie rozumie i nawet chyba nie usiłuje czegokolwiek zrozumieć systemu szkolnego, tylko idzie pod prąd z przeświadczeniem, że czyni Polakom dobrze. Nie przyjmuje do wiadomości żadnej informacji zwrotnej o tym, że sposób zarządzania przez nią oświatą jest typowo kacykowski, z okresu państwa totalitarnego. Oczywiście, zmieniły się warunki polityczne, ustrojowe, gospodarcze, ale to w niczym nie przeszkadza tej pani, jak i jej formacji partyjnej w tym, by działać zgodnie z mechanizmami nowej nomenklatury.

Świętujemy 25 lat wolności. Cieszymy się z niewątpliwie częściowo pozytywnych zmian w naszym kraju. Niestety, już prawie wszystkie jego dziedziny zostały zreformowane, tylko nie edukacja. Nie można bowiem nazwać reformą to, co uczynił Mirosław Handke, skoro celowo zapomniał o konieczności zmian w centrum władztwa oświatowego. Ministerstwo Edukacji Narodowej od samego początku transformacji funkcjonuje dokładnie tak samo, jak przed nią (z drobna przerwą w latach 1989-1992), a więc autorytarnie wprowadzając zmiany odgórnie, bez rzetelnego ich przygotowania, a przede wszystkim przerzucając wszystkie związane z nimi straty, szkody, krzywdy na uczniów realizujących obowiązek szkolny. Beneficjentami tych pseudoreform są chyba tylko ministrowie, wiceministrowie, dyrektorzy gabinetu politycznego (propagandowego) ministra edukacji, doradcy i dyrektorzy departamentów.


Odnoszę wrażenie, że MEN istnieje przede wszystkim dla urzędników, bo - jak zapytał mnie ostatnio jeden z dziennikarzy - "Co stałoby się z urzędnikami, gdyby chcieć to centrum władzy reformować?" Mogłem odpowiedzieć pytaniem na pytanie, bo jego treść wywołała moje zdumienie: Dla kogo jest Ministerstwo Edukacji Narodowej? Jeśli dla urzędników, to nie ulega wątpliwości, że będą zainteresowani tym, by nic się nie zmieniło w gmachu na Szucha 25. Ba, będą czynić wszystko, by utrwalać takie przeświadczenie także u samej ministry, która nie istnieje bez nich, a oni bez niej. To układ wzajemnie się dopieszczający, któremu z tej perspektywy obce są problemy dzieci i młodzieży, nauczycieli i rodziców, samorządów i środowisk współdziałających ze szkołami.

Kilka przykładów z ostatniego tygodnia:

- prezes ZNP twierdzi, że ministra edukacji (rząd?) trzyma w szufladzie projekt nowelizacji ustawy Karta nauczyciela i nie chce go pokazać, dopóki Platforma Obywatelska i PSL nie wygrają jesiennych wyborów do Sejmu. Prezes zna treść tego projektu, skoro twierdzi, że nie zgadza się z 90 proc. zapisów. Nauczyciele i ich kształcący tego projektu nie znają. Muszą uwierzyć na słowo S. Broniarzowi, że jest zły. Ministra zaś może udzielać setek wywiadów mediom twierdząc, że to nauczyciele są najgorszą grupą zawodową w tym kraju, oporną, leniwą, bezczelną, która tylko myśli o tym, jak by tu nic nie robić, a mimo to zarobić. W takim szachu zarówno związkowcy, jak i rządzący mogą utrzymywać wszystkich w niepewności, niewiedzy, wzajemnie obrzucać się inwektywami, bo przecież władzę ma w tym kraju ten, kto ma dostęp do informacji (różnego zresztą rodzaju).

- ministra nieustannie sypie jak z rękawa wielkimi kwotami, by pokazać społeczeństwu, że MEN dorzuca rocznie 8 miliardów złotych do oświaty, a niegodziwi nauczyciele, których liczba zmalała w stosunku do lat ubiegłych o kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, nieustannie narzekają na brak pieniędzy. Uczniów jest mniej, szkół jest mniej, a pieniędzy ponoć jest w systemie więcej. To gdzie one są? Może propagandziści z MEN nam wyjaśnią? Mogliby skorzystać z pomysłu b. ministra Kołodko i krojąc na wizji TVP wielki bochen chleba wykazaliby, dla kogo jest skórka, dla kogo piętka, a dla kogo smakowity środek. Ministra nie narzeka na brak środków do życia. Może zatem ujawni miliony, które zostały wyrzucone w błoto na produkcję bubla dydaktycznego dla klas pierwszych szkół podstawowych?

- nauczyciele małych szkół, a więc takich, które mają mniej niż 270 uczniów, powinni całować urzędników MEN po rękach za to, że pozwala samorządom na przejmowanie infrastruktury publicznej podmiotom prywatnym, by te w tych samych warunkach, z taką samą liczbą dzieci, a nawet mniejszą, mogły te szkoły prowadzić. Nauczyciele nie stracą miejsca pracy, nie będą musieli dojeżdżać do szkoły "zbiorczej", oddalonej od miejsca ich zamieszkania o kilkanaście czy kilkadziesiąt nawet kilometrów, bo nawet nie wiadomo, czy byłyby tam dla nich etat. samo DOBRO. O co im chodzi? O to, że nie będą mieli dotychczasowych zabezpieczeń, jakie wynikają z Ustawy Karta nauczyciela? Toż to drobiazg w stosunku do czekających na nich korzyści.

- mamy demokrację proceduralną, a zdaniem niektórych polityków "ćwierćdemokrację". Ćwiartki kojarzą się pejoratywnie. Można bowiem ćwiartkę wylać za kołnierz, można spotkać ćwierćinteligenta w strukturach władz oświatowych, ale nie ulega wątpliwości, że ćwiartką niczego się w systemie oświatowym nie zmieni. Rządzący mogą - zgodnie z ustawą - odrzucić każdy projekt obywatelski, i to uczynili już wielokrotnie. Ćwiartka opozycji jest tu totalnie zablokowana. Władze MEN są zatem poza jakąkolwiek kontrolą, bo nawet NIK jak coś złego wykryje, to w interpretacji wyników doszukuje się zaledwie ćwiartki patologii, zaś trzy czwarte DOBRA świadczy o tym, że ponoć jest znakomicie. Ministra edukacji - nie jest tu istotne nawet, jaką reprezentowałaby partię polityczną - ma za sobą zalegalizowany dogmatyzm i lekceważenie praw obywatelskich, łącznie z naruszaniem prymarnego prawa rodziców do stanowienia o edukacji ich dzieci. Oczywiście, jak ministrowi edukacji nie podoba się szkolnictwo publiczne, a nie podoba się żadnemu z dotychczasowych, to stać go na to, by wysłać swoje pociechy do szkoły prywatnej. Nie ma w tym kraju żadnej siły, by odwołać ze stanowiska najgłupszego czy najgorszego nawet ministra edukacji, o czym przekonaliśmy się w minionych latach wolności.

- MEN rządzi populistycznie, a więc pod publiczkę. Rozdaje pieniądze podatników na gadżety, lokowanie fatalnych zmian jako produktów w medialnych kampaniach politycznych, finansuje nieudaczników, osoby niekompetentne, by nawet nikt nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności za poniesione z tego tytułu straty budżetu państwa. Za batonik można wsadzić schizofrenika do więzienia, ale za miliony wydane na błędy i korupcję w informatyzacji szkolnictwa i baz danych, za wydrukowanie elementarza, który nie spełnia nawet minimalnych standardów pomocy dydaktycznej, nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności. Czy obywatele rozliczą z tego rządzących? Wystarczy przeczytać komentarze chociażby do wpisu nauczyciela - Dariusza Chętkowskiego.

- poziom arogancji ministry J. Kluzik-Rostkowskiej w rozmowie z dziennikarzami, którzy dopytywali się o jej zdanie na temat naukowej krytyki przez prof. Edytę Gruszczyk-Kolczyńską części matematycznej w rzekomo bezpłatnym elementarzu rządowym, powinien skutkować jej dymisją. Będzie odwrotnie, zapewne wysoka premia. Problem jednak nie polega na tym, że ministra nie ma zielonego pojęcia o sformułowanych przez profesor uwagach krytycznych, ale na personalizowaniu merytorycznej krytyki i odwracaniu przysłowiowego kota ogonem. Oto ministra stwierdza, że przecież pani profesor była autorką podstawy programowej wychowania przedszkolnego i kształcenia zintegrowanego z szkole podstawowej, więc nie powinna krytykować elementarza. To rzeczywiście jest argument ćwierćinteligentny, skoro osoba na takim stanowisku nie odróżnia autorstwa podstawy programowej od napisanego w tym kontekscie przez "ćwierćanalfabetę" podręcznika dla klasy pierwszej do tejże podstawy programowej. Jedna czwarta tego "wytworu" jest najzwyczajniej w świecie toksyczna.

Może warto wprowadzić do tego elementarza zadanie: Drogie dzieci, jak sądzicie- czy jak kura zniesie jajko w chlewie, to wykluje się z niego świnia?


Odpowiedź na to pytanie powinna być prosta, chociaż ... nie dla wszystkich: