21 marca 2015

Obywatele mają dość klik, sitw i korupcji w strukturach władzy państwowej i samorządowej









W Sejmie trwają prace nad nowelizacją ustaw samorządowych. Po 25 latach tworzenia i zarazem także skrywanego przez rządzących niszczenia polskiej demokracji (o czym pisałem wcześniej) pojawił się ruch obywatelskiego protestu, który upomina się o zmiany w prawie samorządowym. Odwołano się do zaproszenia, jakie skierowało w styczniu tego roku Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji do debaty na temat zmian w prawie samorządowym, które zadeklarowało, że mają one być priorytetem w 2015 roku.

Umknął moje uwadze obywatelski projekt, by zgłaszać wszelkie uwagi na powyższy temat. Obywatele nie są legislatorami, ale nawet w tak krótkim czasie, jaki dał powyższy resort na konsultacje (trwały one do k.lutego) był szansą na zgłoszenie własnych postulatów. Zbliżają się kolejne wybory w naszym państwie. Jednocześnie warto docenić otwarcie się władzy na obywatelski głos. Ten zaś odnajdziemy w sieci, a jego główne postulaty dotyczą przede wszystkim jawności i aktywnego informowania (w Internecie) o podmiotach władz samorządowych. Im więcej jest transparencji, jawności, tym mniejsze szanse na nadużywanie władzy do załatwiania przez samorządowców własnych interesów kosztem dobra wspólnego.

Oto lista propozycji oddolnego, obywatelskiego ruchu na rzecz wprowadzenia przez posłów koniecznych zmian w prawie:

• publikowanie, w formacie możliwym do odczytu maszynowego, w Biuletynie Informacji Publicznej, rejestru wszystkich umów zawieranych przez urząd (z danymi na temat przedmiotu umowy, strony umowy, kwoty, daty zawarcia umowy, numeru umowy);

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej, w formacie możliwym do odczytu maszynowego, wykazu uiszczonych zobowiązań ze wskazaniem wysokości zobowiązania, daty zapłaty, wierzyciela, przedmiotu zobowiązania;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej listy wynagrodzeń pracowników urzędu w formie możliwej do odczytu maszynowego;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej informacji o nagrodach wszystkich pracowników urzędu w formie możliwej do odczytu maszynowego;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej listy spraw zgłoszonych do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej, w formie możliwej do odczytu maszynowego, listy projektów mających na celu pozyskanie dodatkowych środków na rozwój gminy/powiatu/województwa, składanych do podmiotów zewnętrznych;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej informacji o przeszłych, bieżących i przyszłych spotkaniach służbowych wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i marszałków w formacie możliwym do dalszego wykorzystywania;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej rejestru wniosków o informację publiczną;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej protokołów z naborów na stanowiska pracy;

• publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej struktury organizacyjnej z wykazem wszystkich stanowisk, w formie możliwej do odczytu maszynowego

• wprowadzenie obowiązkowych głosowań imiennych rady gminy i powiatu oraz sejmiku województwa;

• publikowanie, w formacie możliwym do odczytu maszynowego, w Biuletynie Informacji Publicznej, danych o imiennych głosowaniach radnych (gmina, powiat, województwo), w formie możliwej do odczytu maszynowego;

• zakaz zależności radnych od organu wykonawczego (gmina, powiat, województwo);

• publikowanie, w formacie możliwym do odczytu maszynowego, w Biuletynie Informacji Publicznej, rejestrów wydanych decyzji administracyjnych;

• publikowanie, w formie możliwej do odczytu maszynowego, w Biuletynie Informacji Publicznej, wykazu spraw sądowych, których stroną jest organ gminy/powiatu/województwa;

• obowiązkowe prowadzenie i publikowanie w Biuletynie Informacji Publicznej nagrań lub stenogramów (w formie możliwej do odczytu maszynowego) z posiedzeń rady.

• prowadzenie przez wszystkie komitety wyborcze stron internetowych i podawanie do publicznej wiadomości adresów e-mail, adresów stacjonarnych i listy zgłaszanych kandydatów.

• publikowanie przez wszystkie komitety wyborcze wydatków on-line komitetów wyborczych.


20 marca 2015

Socjolodzy z PAN krytycznie o polityce w zakresie nauki i szkolnictwa wyższego







W dniu wczorajszym odbyły się wybory Prezesa Polskiej Akademii Nauk na kadencję 2015-2019. Była to już druga tura po nieudanym powołaniu przez członków Akademii nowego Prezesa, bowiem dotychczasowy prof. Michał Kleiber musiał już rozstać się z tym stanowiskiem na skutek obowiązującej prawnie kadencyjności funkcji Prezesa. Do kolejnej tury przystąpiło dwóch kandydatów: znana polskiemu środowisku akademickiemu, szczególnie Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN, dotychczasowa Wiceprezes PAN prof. Mirosława Marody z Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN, jako że jest socjologiem oraz prof. Jerzy Duszyński (ur. w 1949 r.), biochemik z Instytutu Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN, pełniący obowiązki dziekana Wydziału II Nauk Biologicznych i Rolniczych PAN.

Prezesa PAN wybrano (niemalże jak Papieża) dopiero w drugim podejściu, gdyż za pierwszym razem żaden z kandydatów nie uzyskał bezwzględnej większości głosów (50%+1). W wyniku powtórzenia głosowania, w drugiej turze wyborów, po uzyskaniu 111 głosów Prezesem PAN został prof. Jerzy Duszyński, który w latach 2008-2009 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego kierowanym przez prof. Barbarę Kudrycką. Jego kontrkandydatka uzyskała poparcie 68 członków Akademii.

Ogólnopolskie dzienniki z jednej strony przypomniały skandaliczne naruszenie prawa i dobrych obyczajów w nauce w Wydziale I (ujawnił to na kilka dni przed wyborami w Liście otwartym do społeczności naukowej i Polskiej Akademii Nauk dr hab. prof. PAN Cezary Wójcik dyrektor Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN), co niewątpliwie mogło przyczynić się do spadku poparcia dla naszej socjolog, z drugiej strony Gazeta Wyborcza przybliżyła w wywiadzie z kandydatami na Prezesa PAN ich poglądy na: rolę PAN w nauce polskiej, konieczną do rozwoju i konkurowania w świecie optymalność budżetu PAN oraz stosunek kandydatów do niezbędnych reform w samej Akademii.

W tym kontekście odniosę się do bratniego pedagogom Komitetu Socjologii PAN, który w mijającej w tym roku kadencji wielokrotnie skupiał swoją uwagę na problemach funkcjonowania nauki i szkolnictwa wyższego w naszym kraju. Pedagodzy mają to do siebie, że interesują się nie tylko tym, co ma miejsce w ich środowisku, ale także w komitetach naukowych psychologów, socjologów, filozofów, historyków, kulturoznawców czy językoznawców. Ostatnio zajrzałem na stronę Komitetu Socjologii PAN, by zobaczyć, czym interesują się nasze koleżanki i koledzy z tej samej przecież dziedziny nauk. Podoba mi się formalne informowanie na stronie komitetu naukowego nie tylko o tym, co było treścią obrad i jakie podjęto uchwały czy przyjęto stanowisko, ale także, kto w istocie brał udział w posiedzeniu plenarnym.

Komitet Socjologii PAN liczy 41 członków - podobnie, jak w przypadku innych komitetów naukowych PAN, wybranych w sposób tajny w ogólnopolskich wyborach. Socjologom przewodniczy profesor zw. Uniwersytetu Jagiellońskiego - Krzysztof Frysztacki. Wśród członków tego gremium jest m.in. minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. dr hab. Lena Kolarska-Bobińska, ale - jak wynika z protokołów obrad - nie uczestniczyła i nie uczestniczy w obradach swojego komitetu naukowego zapewne z braku czasu. Ciekaw jestem, czy czyta treść uchwał oraz wnioski z obrad profesorów socjologii, którzy ostatnio poświęcili szczególną uwagę polityce rządu w sprawach nauki i szkolnictwa wyższego?

W Komitecie Socjologii PAN działają tylko (w porównaniu z Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN) trzy zespoły problemowe, z czego jeden już w swojej nazwie zawiera interesujący zakres zainteresowań, a mianowicie jest to Zespół ds. Ekspertyzy dotyczącej relacji między władzą a społeczeństwem. Prace tego zespołu mają zostać uwieńczone publikacją, toteż sam czekam na nią z niecierpliwością. Być może prof. M. Marody dopełni jego treść swoimi doświadczeniami z relacji, w jakie musiała wchodzić z władzami naszego kraju jako Wiceprezes PAN?

W swojej najnowszej książce pt. "Jednostka po nowoczesności. Perspektywa socjologiczna" (Warszawa 2014) M. Marody niezwykle interesująco pisze o podporządkowaniu jednostki społeczeństwu, ale zarazem pomija radykalne ograniczanie podmiotowości obywateli III RP w wyniku etatystycznej polityki władzy.
Być może zapowiedziany Raport będzie szerszym spojrzeniem socjologów na ponowoczesną rzeczywistość, którą inny socjolog Ireneusz Krzemiński określił mianem zdrady solidarnościowego etosu i projektów samorządnego społeczeństwa.


Posiedzenia Komitetu Socjologii PAN odbywają się rzadko, a przynajmniej tak wynika to z opublikowanych na stronie KS PAN protokołów, toteż odwołam się do treści posiedzenia, które miało miejsce rok temu, a jego problematyka jest nadal aktualna. Wynika z tego, że minister nauki jako socjolog zapewne bierze pod uwagę poruszone wówczas kwestie. Niektóre nadal są przedmiotem analiz, dyskusji, a nawet wniosków o ich uwzględnienie w bieżącej polityce resortu. Problemy mamy podobne.

Jak stwierdzono: Przedstawiciele wielu dyscyplin społecznych i humanistycznych zabierali publicznie głos w sprawie sytuacji polskiej nauki, natomiast głos socjologów nie jest słyszalny. Zdaniem członków Komitetu Socjologii powinien powstać memoriał w tej sprawie.

Socjologia jest w coraz bardziej rozpaczliwej sytuacji. Dolegliwość jest tym większa im dalej dany ośrodek znajduje się od centrum (w wymiarze akademickim, geograficznym). Ze względu na te okoliczności członkowie Komitetu uznali za właściwe przedstawienie – na zapowiedzianych dwóch spotkaniach – stanowiska Komitetu nt. stanu polskiej humanistyki i nauk społecznych. Problemem jest m.in. komercjalizacja nauki i fiskalizm, co odbywa się kosztem środowiska. Niepokojąca jest także pauperyzacja środowiska akademickiego, co rzutuje tak na jakość życia, jak i na wykonywaną pracę przez jego reprezentantów. Nastąpiła degradacja finansowana najmłodszych pracowników nauki. Środowisko nie może się na to godzić. Głos socjologów powinien być słyszalny.

Zaapelowano, aby Komitet włączył się nie tylko w wyrażanie stanowiska, ale także w wypracowanie rozwiązań, jak można zmienić aktualną sytuację. Ale jedynym żądaniem nie może być zwiększenie nakładów finansowych. Aktualny poziom fragmentaryzacji nie jest znany w amerykańskim środowisku naukowym. Przykłady i wzory rozwiązań zachodnich warto przywołać na spotkaniu.

Główne tematy, na które zwrócono uwagę w trakcie dyskusji:

* parametryzacja oraz ocena działalności humanistów i przedstawicieli nauk społecznych. Problemem dla środowiska nie jest parametryzacja, czy wszelka ewaluacja humanistyki i nauk społecznych, ale przyjęte kryteria, które nie są dostosowane do specyfiki tych nauk. Wcześniej też były sposoby parametryzowania nauki; teraz ustawy wprowadziły takie zasady, które wydają się absurdalne. Należy rozdzielić zasady parametryzacji obowiązujące nauki przyrodnicze od tych obowiązujących nauki humanistyczne i społeczne. Cała reforma była krojona pod nauki przyrodnicze i ścisłe, chociaż przedstawiciele tych nauk także nie są zadowoleni z efektów przeprowadzonej reformy – dają się słyszeć ich krytyczne głosy. Potrzebna jest solidarność między dyscyplinami, nie należy działać tylko w wąskim gronie własnego środowiska. To wzmocni głos przedstawicieli środowisk naukowych.

* W naukach humanistycznych i społecznych system parametryczny funkcjonuje fatalnie. Wywalczono więcej punktów za monografie, to jedno osiągnięcie. Ale to bardzo złudny sukces – w dalszym ciągu praca nad monografią i publikacje w pracach zbiorowych są niedoszacowane (niedowartościowane) w stosunku do punktów, jakie uzyskuje się za publikację artykułu w czasopiśmie (przy równoczesnym uznawaniu praktyk podpisywania się pod jednym artykułem kilku/kilkunastu osób).

Praktyki i zasady parametryzacji prowadzą do absurdów. Bywa, że ośrodek naukowy, który ma renomę światową ma niską ocenę parametryczną w kraju i zmniejszone środki na działalność.

* Nadregulacja powoduje rozmaite działania pozorne; z pozycji Ministerstwa tego nie widać; mechanizmy adaptacyjne rozwijają się w sposób niebywały (następuje przystosowanie do tej patologicznej sytuacji). Powinno się wziąć pod uwagę patologizację praktyk młodego pokolenia, które zwraca uwagę już wyłącznie na zbieranie punktów a nie rozwiązanie problemów. Ludzie wzajemnie się cytują; aby uzyskać punkty powstają nowe czasopisma; książki rozpisuje się na czasopisma. Zepsuty miernik psuje instytucje, zahamowanie nadregulacji jest w gestii Ministerstwa.

Dostosowanie się środowiska do tych szkodliwych zmian umacnia tylko system; dlatego też należy zrezygnować z coraz to nowych regulacji. Dobra parametryzacja to kilka osiowych kryteriów, według których można ocenić instytucje – specyfiki każdej z nich nie da się uwzględnić.

* Polskie nauki społeczne mają przede wszystkim służyć polskiemu społeczeństwu, to jest ich wartość. Tymczasem cała masa aktywności polskich naukowców w ogóle nie jest oceniana, bowiem ekspertyzy, badania stosowane, raporty na poziomie gminy – nie są w ogóle brane pod uwagę w parametryzacji. Szalenie ważna jest działalność, która ma służyć do rozwiązywania problemów społecznych.

* Brakuje audytu wprowadzonych przez Ministerstwo zmian. Nikt z inicjatywy Ministerstwa nie zrobił stosownych badań, które miałyby na celu sprawdzenie tego, jaki mają skutek wprowadzone regulacje. Nieznane są rezultaty – finansowe, personalne – wprowadzonej reformy.

* Problemem ośrodków akademickich jest gorset biurokratyczny. Środowisko akademickie zmuszone jest do bezsensownych działań, które często nie wynikają z logiki postępowania naukowego i społecznych potrzeb (np. bada się nie to co jest szczególnie drażliwe dla społeczności lokalnej, ale co ma szansę na zainteresowanie u zagranicznego wydawcy; publikuje się w czasopiśmie, mimo że wypowiedź byłaby bardziej wartościowa gdyby przybrała formę monografii). Warto się zastanowić się czy ten typ zarządzania nauką może służyć innowacyjności, jeżeli każde formy aktywności naukowo-badawczej będą kontrolowane przez biurokratów – a także osoby, które wiele lat temu wypadły z nauki (nie znają jej aktualnych realiów), a teraz decydują o jej kształcie.

Kwestia finansowana nauki w sytuacji niżu demograficznego i komercjalizacja nauki.

a) Weryfikacji wymaga dalsze dystrybuowanie środków według ilości studentów – tak dalej być nie może. Kierunki na państwowych uniwersytetach powinny być finansowane bez względu na ilość studentów.

b) Komercjalizacja nauki. Wiele dyscyplin prowadzi badania, które nie zawsze znajdują bezpośrednie zastosowanie w przemyśle czy gospodarce – ale mają kluczowe znaczenie dla rozwoju samej dyscypliny, wzbogacają wiedzę o świecie, funkcjonowaniu społeczeństw, żywych organizmów.

c) Założenie, że ośrodki akademickie będą się utrzymywały z grantów nie ma racji bytu. Takie rozwiązanie nie sprzyja rozwojowi nauki, zarówno biorąc pod uwagę przedmiot badań poszczególnych dyscyplin, który często jest niedowartościowany, jak i biorąc pod uwagę sposób parametryzowania dyscyplin, małe i peryferyjne ośrodki akademickie pozbawione są równych szans, nie mają możliwości konkurowania z dużymi ośrodkami o ograniczone środki z grantów.

W NCN nauki społeczne i humanistyczne zostały zmajoryzowane przez psychologię, ze względu na przyjęte kryteria parametryzacyjne.

Jeżeli na uczelnie nakłada się obowiązek nauczania i prowadzenia badań naukowych – to na badania powinny być pieniądze, które pozwalałby realizować ten obowiązek. Sprowadzanie tego obowiązku do systemu grantowego jest niewystarczające. Ośrodki, które nie mają wystarczającej ilości studentów powinny prowadzić badania, a ich pracownicy robić stopnie naukowe. Należy robić audyty co się dzieje w środowisku, parametryzacja nie pokazuje kto coś robi, albo nie robi i jaka jest tego wartość.
Potrzebna jest dywersyfikacja dystrybuowanych środków na poziomie Ministerstwa.

Należy zarządzać zmian w nowych procedurach habilitacyjnych. Nastąpiła depersonalizacja procesu habilitacyjnego, regulacje zaprzeczają temu co jest kwintesencją rozwoju nauki.

Również system boloński wymaga reformy.

*Publiczne dewaluowanie znaczenia nauk humanistycznych i społecznych wpływa nie tylko na pogarszającą się atmosferę na studiach, ale także – co podkreślają władze uczelni, pracownicy, doktoranci i studenci – może spowodować daleko idące i fatalne w skutkach konsekwencje, grożące nawet likwidacją nauk, które są gwarantem społecznego rozwoju, kreatywności, innowacyjności i budują społeczne tożsamości. Stowarzyszenie Inżynierów Amerykańskich bije na alarm, że inżynierowie są pozbawieni refleksji, że powinni mieć zajęcia z obszaru nauk humanistycznych i społecznych.

* Szkodliwość rozpowszechnianych opinii na temat złej sytuacji socjologów na rynku pracy. Konieczne jest rozbicie tego stereotypu – że ukończenie socjologii oznacza bezrobocie. Jest on kreowany i podsycany w mediach masowych, ale też szkodliwe opinie wypowiadane są przez urzędników państwowych i samorządowych, np. Marszałek jednego z województw wypowiedział się do prasy, że socjologia kształci bezrobotnych i zachęcał rodziców, żeby nie wysyłali dzieci na socjologię. Jeżeli tak ważny urzędnik wypowiada tego typu opinie, to jest to poważny problem.


Może zatem warto podtrzymywać tak trafną diagnozę stanu szkolnictwa wyższego i nauki w dzisiejszej debacie publicznej, by znowu nie narzekano, że ministerstwo wprowadzało błędne zmiany, a naukowcy milczeli? Nie milczeli i nie milczą!

19 marca 2015

Niepowodzenie KOMITETU KRYZYSOWEGO HUMANISTYKI POLSKIEJ w rozmowach z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego









Ledwo wróciłem do kraju, a tu ciągnące się pasmo kryzysów, konfliktów, kampanii wyborczej kandydatów, z których każdy nosi w plecaku prezydencką "buławę". Najważniejszym wydarzeniem 17 marca było jednak wspólne spotkanie przedstawicieli Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej z władzami resortu nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie postulatów dotyczących koniecznych zmian w finansowaniu nie tylko uniwersyteckiej humanistyki. Społeczeństwo otrzymało komunikat Polskiej Agencji Prasowej, który jest radykalnie rozbieżny z wydanym przez KKHP Oświadczeniem po odbytych rozmowach. Widać wyraźnie, że władze idą w zaparte i na przetrzymanie, bo w końcu do jesiennych wyborów zostało już tylko kilka miesięcy. Nie ma zatem powodu, by ulegać jakimkolwiek roszczeniom czy sugestiom radykalnych reform. Teraz już nikt Sejmu nie rozwiąże i nie urządzi Majdanu.

Odnoszę wrażenie, że wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Marek Ratajczak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nic lub niewiele może. Rządzący nie wprowadzą do pakietu koniecznych ustaw (w tak krótkim czasie) takich ich nowelizacji czy zmian, które miałyby służyć środowiskom akademickim. Oświata, nauka, szkolnictwo wyższe, kultura i sfera socjalna są od czasów socjalizmu "żebrakami", na łasce władzy, która rzuci im jakiś ochłap, jeśli będzie miała w tym interes, albo będzie się ich bała. To ostatnie w ogóle nie wchodzi w grę, gdyż nawet politolodzy mówią o niezdolności nowej generacji do oddolnej rewolucji społecznej na kształt 1968 r.

Cóż zatem pozostaje? Nierówna, asymetryczna gra władzy z - w tym przypadku - środowiskiem naukowym, której przedstawiciel w randze wiceministra powiada mu wprost: (...) że w budżecie na 2015 r. środki na naukę wzrosły o ok. 10 proc. Zgadzamy się co do tego, że chcielibyśmy, aby pieniędzy w systemie było więcej, jest też pole do dyskusji o tym, jak dzielić te środki. Jednak to nie minister nauki decyduje o wysokości budżetu, jesteśmy tylko jednym z beneficjentów środków budżetowych. Nawet związkowcy wytykają manipulację - a mówił o tym Julian Srebrny z Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność: Jeżeli odejmiemy środki europejskie, to procent PKB przeznaczany na naukę w Polsce jest najniższy od kilkudziesięciu lat. Jest chyba najwyższy czas, aby spróbować zbudować jakieś grupy robocze z przedstawicielami środowiska, które pracowałyby nad zasadami podziału środków, stabilności zatrudnienia i kariery naukowej.

Zdaniem wiceministra nie ma mowy o powoływaniu jakichkolwiek grup roboczych do rozwiązania palącego problemu. Odrzuca ten "gorący kartofel" w stronę niezadowolonych twierdząc, że niech sobie piszą listy i postulaty, a nawet własne propozycje do KEJN czy innych gremiów, które ustalają zasady parametrycznej oceny jednostek akademickich. No i co z tego, że napiszą do KEJ, skoro ani top gremium, ani żadne inne nie ma żadnej mocy sprawczej, by pozyskać więcej środków na naukę i szkolnictwo wyższe. Skoro nawet minister tego nie może (czy nie potrafi?), to niby jakim cudem miałoby dojść do koniecznej zmiany?

Mamy zatem polityczny ping-pong jak za czasów Edwarda Gierka. To postulujący mają sami wymyśleć sposób na zwiększenie środków. Podobnie jest z nauczycielami. Jak nauczyciele chcą podwyżek, to niech pokażą pani minister Joannie Kluzik-Rostkowskiej źródło ich możliwego i realnego pochodzenia. To po co są ministrowie tych resortów, skoro i tak nic nie mogą? To za co płacą im obywatele? Po co społeczeństwo utrzymuje tysiące urzędników, którzy i tak nic nie mogą?

W związku z tym, że PAP nie informuje, tylko gładkimi komunikatami zaciemnia istotę sprawy, przytaczam pełen tekst OŚWIADCZENIA KOMITETU KRYZYSOWEGO HUMANISTYKI POLSKIEJ:

Dnia 17.03.2015 doszło do spotkania przedstawicieli KKHP i obserwatorów reprezentujących związki zawodowe z wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego Markiem Ratajczakiem. Spotkanie było konsekwencją kongresu „Kryzys uczelni – kryzys nauki – kryzys pracy”. Podczas kongresu zostały ogłoszone postulaty reformy szkolnictwa wyższego, które uzyskały poparcie 70 instytutów i wydziałów z całej Polski a także trzech największych central związkowych, oraz Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Postulowanym celem spotkania było rozpoczęcie wspólnych prac nad koniecznymi systemowymi zmianami, będącymi odpowiedzią na kryzys, w którym znalazło się polskie szkolnictwo wyższe. Niestety ministerstwo odrzuciło propozycję powołania wspólnych zespołów roboczych.

KKHP wnosiło o wypracowanie rozwiązań w pięciu podstawowych obszarach problemowych:

1) systemowa zmiana modelu finansowania szkolnictwa wyższego

2) reforma finansowania nauki

3) zmiana sposobu oceniania badań

4) zmiany gwarantujące poprawę warunków studiowania

5) zmiana modelu współpracy z otoczeniem społecznym

Ministerstwo odrzuciło możliwość wspólnej pracy nad tymi palącymi problemami. Ze smutkiem odnotowujemy, że Ministerstwo kolejny raz powołuje się na nieprawdziwą informację jakoby dotacja dydaktyczna w niewielkim tylko stopniu zależała od liczby studentów. Jest to wymówka zwalniająca władze od odpowiedzialności za zapaść polskiego szkolnictwa wyższego. Podobnym zabiegiem jest przerzucanie odpowiedzialności za rażące niedofinansowanie nauki na Ministerstwo Finansów.
W rezultacie spotkanie nie stało się okazją do rozpoczęcia realnego dialogu społecznego na temat kryzysu polskiej nauki. Jak się okazało, dla Ministerstwa spotkanie pełniło funkcję czysto wizerunkową. Ta rozczarowująca postawa władz stawia pod znakiem zapytania możliwość dialogu społecznego i uniemożliwia wdrożenie niezbędnych i niecierpiących zwłoki reform. Postawa Ministerstwa prowadzić może tylko do pogłębienia kryzysu. Zmusza to również środowisko naukowe do dalszej mobilizacji.