14 lutego 2015

Pedagodzy specjalni o polityce dyskryminacji, także osób niewidomych


(fot. Z wystawy prac Stanisława Trzeskowskiego w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie)


W dn. 24 lutego br. odbędzie się w Warszawie posiedzenie Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, które zostanie poświęcone zarówno kształceniu pedagogów specjalnych w naszym kraju, jak i pedagogice specjalnej jako subdyscyplinie w naukach pedagogicznych. Analizy problemów dokona prof. dr hab. Iwona Chrzanowska, członek KNP PAN a zarazem profesor Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu.

Komitet otrzymał też z upoważnienia Pani Joanny Wrony, Dyrektor Departamentu Zwiększania Szans Edukacyjnych MEN, do konsultacji założenia kompleksowych zmian przepisów dotyczących edukacji uczniów niepełnoprawnych. Jest to projekt realizowany w ramach PO KL "Sprawne konsultacje społeczne w Ministerstwie Edukacji Narodowej" a współfinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego. Konsultacje prowadzone są od lutego do kwietnia 2015 roku w formie badań społecznych, warsztatów i konferencji. Szczegółowe informacje w tym zakresie zamieszczone zostały na stronie internetowej Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Zachęcam do włączenia się do dyskusji. Tymczasem przewodniczący Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym Grzegorz Kozłowski pisze, że z inicjatywy Kancelarii Prezydenta RP ma miejsce projekt wykreślenia z Kodeksu wyborczego zapisu, dającego osobom niewidomym, posługującym się pismem brajla, możliwość samodzielnego, anonimowego (czyli tajnego) oddawania głosu w wyborach. Co gorsza, okazało się, że projekt nowelizacji ustawy – Kodeks wyborczy, w której jednym z punktów jest propozycja wykreślenia artykułu 40a, trafił już do Sejmu.

Aktualne brzmienie art. 40a. jest następujące:

§ 1. Wyborca niepełnosprawny może głosować przy użyciu nakładek na karty do głosowania sporządzonych w alfabecie Braille'a.

§ 2. (uchylony).

§ 3. Państwowa Komisja Wyborcza po zasięgnięciu opinii ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego, określi, w drodze uchwały, wzory nakładek na karty do głosowania sporządzonych w alfabecie Braille'a, kierując się możliwością praktycznego zastosowania tych nakładek przez wyborców niepełnosprawnych.


Zdziwienie i sprzeciw budzą przesłanki podane w uzasadnieniu do wniosku przygotowanego przez Kancelarię. Likwidacja nakładek to ewidentny „krok wstecz” jeżeli chodzi o stosowanie w naszym kraju zapisów niedawno ratyfikowanej przez Prezydenta RP Konwencji, z których wynika obowiązek państwa poszanowania konstytucyjnych praw także tej grupy obywateli.

Oto najistotniejsze fragmenty uzasadnienia zmiany:

Prawo wyborcze określające tryb wyłaniania ciał przedstawicielskich jest fundamentem funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego oraz gwarancją realizacji wielu norm, zasad i wartości konstytucyjnych, w tym istotnych praw i wolności obywateli. Celem dokonanej w 2011 r. kodyfikacji prawa wyborczego było wprowadzenie wyczerpującej regulacji zagadnień wyborczych w jednym „kodeksowym” akcie prawnym. Takie działanie ustawodawcy miało zapewnić zniwelowanie nieuzasadnionych różnic pomiędzy trybami elekcji poszczególnych ciał przedstawicielskich, jak również – poprzez kodeksową formę aktu – doprowadzić do stabilizacji tej gałęzi prawa.
(...)
Dotychczas art. 40a ustawy – Kodeks wyborczy gwarantuje wyborcy niepełnosprawnemu możliwość głosowania w każdych wyborach przy użyciu nakładek na karty do głosowania sporządzonych w alfabecie Braille'a. W projekcie zaproponowano uchylenie tego przepisu. Wprowadzenie – co do zasady – stosowania jednostronicowych kart z zarejestrowanymi listami kandydatów w wyborach proporcjonalnych wyklucza utrzymanie takiej gwarancji z powodu niemożności unifikacji rozmiaru jednostronicowej karty do głosowania w skali całego kraju. Pomimo szeroko zakrojonych działań, mających na celu umożliwienie i ułatwienie głosowania wyborcom niepełnosprawnym, nakładki w alfabecie Braille’a – nie spełniły swojej roli. Zaobserwowano znikome zainteresowanie tej grupy wyborców udziałem w głosowaniu (w roku 2010 było to zaledwie około 800 osób w całym kraju). Wskazać trzeba również na koszty (koszt druku kart do głosowania wzrósł w skali kraju z 22 mln zł w 2010 r. do 74 mln zł w 2014 r., dodatkowo koszt wytworzenia nakładek w alfabecie Braille’a wyniósł 0,5 mln zł).


Likwidując nakładki państwo polskie daje osobom niewidomym "czytelny" i jednoznaczny sygnał: „jesteście obywatelami drugiej kategorii”. Tymczasem w 2011 r. nakładki dla osób niewidomych i niedowidzących były w wyborach parlamentarnych zastosowane po raz pierwszy. Wyborcy zamierzający głosować w lokalu wyborczym przy ich użyciu musieli tylko zgłosić to do wójta (ustnie, pisemnie, telefaksem lub w formie elektronicznej). W zgłoszeniu wyborca był obowiązany jest wskazać właściwy dla niego obwód głosowania. W dniu wyborów obwodowa komisja wyborcza wraz z kartą do głosowania miała obowiązek wydania wyborcy niepełnosprawnemu, na jego prośbę, nakładkę na kartę do głosowania. Po oddaniu głosu wyborca zwracał ją komisji obwodowej.

COFAMY SIĘ W TROSCE O OSOBY NIEWIDOME?

Co na to pedagodzy specjalni? Czy mamy andragogów specjalnych, którzy zajęliby głos w tej sprawie?

12 lutego 2015

List Rektora Uniwersytetu Śląskiego do Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego



Kilka dni temu nawiązałem do wywiadu minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej, którego udzieliła "Gazecie Wyborczej". Dzisiaj otrzymałem List, jakie został skierowany do pani minister, redakcji GW oraz pracowników naukowych Uniwersytetu Śląskiego autorstwa JM Rektora prof. dr hab. Wiesława Banysia, przewodniczącego KRASP. Dobrze, by poznali treść wypowiedzi Jego Magnificencji naukowcy zainteresowani sytuacją uniwersytetów w Polsce. Konieczna jest świadomość niezgody, oporu części środowiska akademickiego na naprawdę katastrofalną sytuację uczelni publicznych w naszym państwie. Oto treść tego listu (podkreśl.-BŚ):


Nie ma alternatywy dla uniwersytetów! W nawiązaniu do tekstu z Gazety Wyborczej z 7-8 lutego 2015 r.

Z zadumą i smutkiem przeczytałem wywiad Pani Redaktor Agnieszki Kublik z Panią Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, prof. Leną Kolarską-Bobińską w sobotnio-niedzielnym wydaniu GW z 7-8 lutego br. pod jakże frapującym tytułem: „Uniwersytet psuje się od rektora”. Zabrakło mi w tym tytule jeszcze tylko wykrzyknika!

Z zadumą, bo aż się wierzyć nie chce, że w Gazecie Wyborczej, której „nie jest wszystko jedno”, jak głosi jej przesłanie w kampanii w sprawach ważnych dla mieszkańców naszego kraju, ktoś, nie wiem kto, znalazł przyczynę „psucia się uniwersytetów”. No i, a jakże, winien jest oczywiście – rektor. Autonomiczny, niezależny, który dopuszcza, że niezatrudniani są młodzi ludzie, konkursy są „ustawiane” i ma jeszcze wiele innych ciężkich grzechów na sumieniu.

Równie dobrze moglibyśmy ukuć kilka takich zgrabnych uogólnień na temat np. mediów, polityki, przemysłu czy służby zdrowia etc. Ale tak nie powiemy, bo nam, rektorom, rzeczywiście „nie jest wszystko jedno” i nie chcemy tak złożonych spraw i wątków składać na barki odpowiedzialności tylko jednej osoby, bo byłoby to po prostu bardzo nierzetelne, a po ludzku – nieuczciwe.

Ze smutkiem, bo aż mi się wierzyć nie chce, że można tak szybko i tak łatwo uogólnić coś, co jest tak złożone. To tak, jakby nasze akademickie standardy analizy zjawisk tego świata nagle się zapadły pod ziemię, przestały być przestrzegane i ktokolwiek miałby moc rozwiązania naszych problemów biało-czarnym widzeniem rzeczywistości.

Po pierwsze: kwestionuję samo stwierdzenie, że uniwersytet się psuje, zanim jeszcze przejdziemy do kwestii „od kogo albo raczej: od czego się psuje”. Tu i ówdzie pojawiają się wieści o bliskim końcu uniwersytetów, ponoć „śmierć uniwersytetów” już nadeszła – przeżyły się one w dobie Internetu, Massive Open On-line Courses i postępującej globalizacji. Uniwersytety podobno stają się też coraz mniej potrzebne, bo archaiczne, bo pielęgnują tylko tradycję, generalnie – status quo. Czasem słyszy się wersję „light” takich stwierdzeń, że wprawdzie jeszcze uniwersytety nie zginęły, ale już się psują – ciekawe, że nie mówi się, że od środka? – ale, jak we wspomnianym wywiadzie, od głowy, czyli od rektora.

Na całe szczęście panują też liczne poglądy, które osobiście podzielam, że to, czym rzeczywiście jest uniwersytet zależy od nas samych – ludzi tworzących uniwersytet, że musimy starać się jeszcze bardziej wzmacniać nasze uniwersytety, bo na razie niczego lepszego nie wymyślono, by cywilizacja mogła się rozwijać, by kształcić akademicką i intelektualną elitę kraju, świadomych obywateli, by budować kapitał społeczny, by tworzyć badania naukowe, postęp, by publicznie debatować nad najważniejszymi naszymi sprawami. A że mamy co robić, to oczywiste, jak w każdej złożonej strukturze społecznej (nie chcę nawet przytaczać smutnych przykładów innych, niedomagających struktur społecznych w naszym kraju!), i w naszych uniwersytetach – mówiąc „naszych” nie myślę zresztą bynajmniej tylko o naszych polskich, ale tych europejskich, amerykańskich i z innych zakątków świata – zdarza się jeszcze wiele nieprawidłowości.

Trzeba zdecydowanie je wszystkie eliminować, nie ma najmniejszej wątpliwości, tam, gdzie się to ewentualnie zdarza, „ustawianie” konkursów, blokowanie zatrudniania młodych ludzi, ograniczenia mobilności, „grzecznościowe” czy „koleżeńskie” recenzje, nierzetelność badawcza, plagiaty, mobbing, etc. Mogę Państwa zapewnić, że rektorzy, jeśli takie przypadki mają miejsce i rektorzy o nich wiedzą – to na takie nieprawidłowości zdecydowanie reagują. A naszą powinnością jest promować i rozwijać przede wszystkim najwyższą jakość badań naukowych i kształcenia, partnerstwo ze studentami i doktorantami, otwartość uniwersytetów i wspólne budowanie społeczności i kultury akademickiej w ścisłej współpracy z szeroko pojętym otoczeniem społeczno-gospodarczym uniwersytetu, jak o tym mówimy w nowej społecznej odpowiedzialności uniwersytetu.

Byłoby dobrze także, byśmy bardziej dyskutowali o sprawach systemowych, generalnych, i żebyśmy sobie uświadomili rzecz, moim zdaniem, zasadniczą dla naszych rozważań: otóż, dla rozwoju naszych uniwersytetów potrzebny jest program rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki w naszym kraju – klarowna wizja kierunku, w którym chcemy się rozwijać i określić skorelowane z tym stosowne nakłady finansowe i zmiany legislacyjne. Ponad podziałami politycznymi, bo wszystkie partie polityczne powinny traktować nasze uniwersytety jako dobro narodowe, inwestycję w przyszłość.

Taką wizję Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich przedstawiła już w 2010 r. Niestety, inicjatywa nie została finalnie podjęta przez ówczesne władze ministerialne, obecnie kończymy aktualizację zawartej tam diagnozy i propozycje wariantów finansowania szkolnictwa wyższego. Proponowaliśmy też Pani Minister L. Kolarskiej-Bobińskiej wspólne przygotowanie takiego programu rozwoju szkolnictwa wyższego. W sposób oczywisty, taki program, ponad podziałami politycznymi, musi być skorelowany z odpowiednimi nakładami finansowymi.

Przypomnijmy w tym miejscu, że nakłady budżetowe na 1 studenta w Polsce wynoszą nieco trochę ponad 3 tys. euro na 1 studenta na rok, podczas gdy średnia w Unii Europejskiej to 2 razy tyle. Przypomnijmy także, że nakłady budżetowe (środki polskie) na badania naukowe wyniosły w roku 2014 – 0,29% PKB (i zanotowały dramatyczny spadek w stosunku do stanu sprzed roku 2010), a wraz ze środkami europejskimi wynoszą aktualnie zapewne ok. 0,42% PKB. Być może około drugie tyle wpływa ze źródeł pozabudżetowych, czyli w sumie może blisko 0,85% PKB. Jest to dramatycznie mało.

Strategia Europa 2020 zakłada, że w roku 2020 nakłady na badania naukowe i rozwój będą wynosić 2% PKB, 1% środków budżetowych i 1% środków pozabudżetowych. Takie deklaracje znalazły się też w exposé Pani Premier Ewy Kopacz. Muszą one zostać zrealizowane, by Polska nie została w tyle w stosunku do innych Państw w Europie! Tym bardziej, że po roku 2020 szansa na to, że środki europejskie mogące wspomagać nasz rodzimy budżet szkolnictwa wyższego – jeśli w ogóle jakieś dla Polski będą przeznaczane – jest absolutnie minimalna.

Cieszymy się bardzo, że w tegorocznym budżecie znalazły się dodatkowe środki finansowe na szkolnictwo wyższe (6% więcej) i na naukę (10% więcej), że zdecydowanie rozwijamy konkurencyjny tryb pozyskiwania funduszy na badania dzięki konkursom ogłaszanym przez takie instytucje, jak: Narodowe Centrum Nauki, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, i programy jak np. Narodowy Program Rozwoju Humanistyki etc., bo tak się też to robi na całym świecie. Ostatnimi laty na inwestycje w obszarze badań i szkolnictwa wyższego rząd przeznaczył blisko 29 mld złotych. Powstały nowoczesne laboratoria, centra naukowe, uniwersyteckie kampusy. Nie zapominajmy o tych dużych naszych osiągnięciach. Natomiast niezorientowanych czytelników informacja, że płace nauczycieli akademickich wzrosły od roku 2012 o 30% może wprowadzić w zdziwienie! „Czegoż jeszcze oni chcą?” Otóż płace nauczycieli akademickich nie wzrosły do 2015 r. per saldo o 30%.

Przypomnijmy, że decyzją ówczesnego ministra finansów zlikwidowane zostały koszty uzyskania przychodu w wysokości 50% dla szeroko rozumianych twórców, w tym nauczycieli akademickich, którzy takie koszty mogli odliczać od części swojego przychodu. Stało się to w ramach likwidacji tzw. „przywilejów” pracowniczych – tak jakby koszty uzyskania przychodu, gdy są realne, były przywilejami, a nie kosztami. To powoduje, że z dużą dozą prawdopodobieństwa (porównanie PIT-ów w tym roku prawdę nam powie) możemy powiedzieć, że wynagrodzenia netto nauczycieli akademickich będą w r. 2015 (ostatni etap tej regulacji) porównywalne z wynagrodzeniami netto przed likwidacją 50% kosztów uzyskania przychodu.

Ta sytuacja bardzo wyraźnie przekłada się na bardzo słabą konkurencyjność zarobków dla wszystkich nauczycieli akademickich, w tym, oczywiście, w szczególności, tych rozpoczynających dopiero swoją pracę, o których głównie mowa w wywiadzie. Miałem wielu bardzo dobrych magistrantów, ale gdy im zaproponowałem studia doktoranckie, a potem ewentualnie pracę na uczelni, to, usłyszawszy, za jakie pieniądze mieliby pracować, grzecznie mi dziękowali. Ileż mamy też przypadków świetnych młodych ludzi, którzy wyjechali za granicę czy to na studia doktoranckie, czy to na staże postdoktorskie i już do nas nie wrócili, bo nasze wynagrodzenia są zdecydowanie niższe od propozycji zatrudnieniowych w uczelniach Europy Zachodniej czy amerykańskich.

Do tego dochodzą też paradoksalne sytuacje, w których doktorant, mający dobre stypendium doktoranckie fundowane z innych źródeł niż uczelniane, zarabia często tyle samo albo i więcej niż profesor uczelniany. Po skończeniu pobierania takiego stypendium, przy rozmowie o ewentualnej dalszej pracy na uczelni, jest zaskoczony, że ma dostać mniej więcej dwa razy mniej pieniędzy niż w trakcie studiów doktoranckich i na ogół rezygnuje z pracy. Ponadto to właśnie młodzi ludzie bardzo często wyjeżdżają za granicę, wygrywają tam, jak jeden z moich młodych adiunktów, konkurs na stanowisko z apanażami, o których u nas nawet nie można było pomarzyć. Na szczęście jest też wielu takich, którzy mimo tych różnych problemów zostają w Polsce i mają wspaniałe osiągnięcia. I coraz częściej do konkursów w Polsce stają też obcokrajowcy.

Tak więc, gdy mówimy o tym, że za mało jest osób młodych na uczelniach, bo „kadrą akademicką kieruje obrona status quo, zwykła rutyna i zazdrość” (sic!), pomijając już to, że to stwierdzenie krzywdzi zdecydowaną większość nauczycieli akademickich, to zróbmy wszystko, co w naszej mocy, by zatrzymać młodych ludzi w Polsce. Zresztą nie tylko tych, którzy chcieliby zostać na uniwersytetach, ale także tych, którzy za chlebem i lepszym życiem wyjeżdżają za granicę. Przypomnijmy w tym kontekście, że Polska jest na 3 miejscu od końca w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o liczbę pracowników naukowych na 1000 mieszkańców (Polska: 4,6, średnia unijna: 12,5, a polscy pracownicy naukowi to zaledwie 3,5 % wszystkich pracowników naukowych w Unii Europejskiej, dla porównania: pracujący w Niemczech to 22%). Gdyby więc nasz kraj zdecydował się na postawienie na edukację szeroko pojętą i sfinansowałby drugie tyle nowych miejsc pracy w uczelniach (przypomnijmy, że jest to niecałe 110 tys. osób), osiągnęlibyśmy wtedy przynajmniej średnią unijną.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że mogłyby one być wykorzystane przede wszystkim przez nasze młodsze koleżanki i kolegów. Gdybyśmy dodali też odpowiednie środki finansowe, aby można było nie tylko utworzyć etat z bardzo niskim, tak jak jest teraz, wynagrodzeniem zasadniczym, ale z takim, by nasza młodzież chciała na tych miejscach pracy pozostać, to powinno się wiązać także ze stosownym podniesieniem wynagrodzeń dla kadry, która jest już bardziej doświadczona. I wymagajmy zdecydowanie absolutnie najwyższych standardów jakości badań naukowych i kształcenia, rozstając się z tymi pracownikami, którzy nie są w stanie im sprostać, bo absolutnym naszym priorytetem musi być jakość pracy. W sposób oczywisty w parze z takimi działaniami musi iść wysoki, profesjonalny poziom zarządzania uniwersytetami.

Nierealne? Nierealne tak długo, dopóki nie określimy dokąd idziemy, tak długo, dopóki nie postawimy na szkolnictwo wyższe. Tak długo, jak będziemy tylko mówić o promowaniu jakości i świetności, słynnej excellence, badań, ale tylko na mówieniu będziemy poprzestawać. Tak długo, jak nie będziemy brać przykładu np. z Niemców, Finów czy Francuzów, przeznaczających stosowne – duże! – środki na wspomaganie ośrodków akademickich, dodatkowe wsparcie dla najlepszych i konsolidacje, różnego typu współpracę i łączenie się ich w większe organizmy, działające w ramach koopetycji – i współpracy i konkurowania. Tak długo, jak nie będziemy dopuszczać, by samorządy – tak jak jest np. w Niemczech czy Francji – mogły dofinansowywać uniwersytety, które są na ich terenie, poprzez zmianę ustawy o samorządach.

I nie mówmy o psuciu (się) uniwersytetów! Raczej zróbmy wreszcie polski, ponad podziałami politycznymi, program rozwoju szkolnictwa wyższego i nauki ze stosownymi zobowiązaniami finansowymi każdego kolejnego rządu RP na rzecz jego realizacji. Nie wyeliminujemy zapewne wszystkich niedoskonałości, bo natura ludzka ułomną jest, ale zdecydowanie je zredukujemy. Działając razem i konstruktywnie, rozbudujmy polskie uniwersytety dla dobrej przyszłości naszego kraju!

11 lutego 2015

Czyżby zwiększono stan rzecznictwa praw dziecka w szkołach?

(fot. Uczestnicy posiedzenia Społecznej Rady Doradczej u Rzecznika Praw Dziecka, źródło)

Nie bardzo wiemy, dlaczego akurat Ministerstwo Edukacji Narodowej informuje o tym, że w dn. 4 lutego br. miało miejsce u Rzecznika Praw Dziecka spotkanie Społecznej Rady Doradczej, skoro jest to inny de facto resort. Chyba jednym z powodów był fakt przybycia na posiedzenie pani Urszuli Augustyn, Sekretarz Stanu w MEN oraz Pełnomocnik Rządu do spraw bezpieczeństwa w Szkołach. Na marginesie, byłoby prościej, gdyby pani Sekretarz była wiceministrem edukacji, bo przynajmniej nie trzeba by było przedstawiać tak rozbudowanego w nazwie jej stanowiska, ale wówczas - jak twierdzą prawnicy - straciłaby na tym finansowo. Z drugiej strony, w komunikacie MEN jest jednak mowa o tym, że ta pani jest ministrem wyrażającym chęć cyklicznej współpracy ze Społeczną Radą Doradczą Rzecznika Praw Dziecka? Nie wiemy. Może to grzecznościowa forma?

Drugim zapewne powodem obecności Pani Sekretarz Stanu w MEN oraz Pełnomocnik Rządu do spraw bezpieczeństwa w Szkołach na tym posiedzeniu był także przedmiot debaty, w trakcie którego - jak sama stwierdziła (...) zostały poruszone istotne aspekty dotyczące poprawy bezpieczeństwa dzieci w szkołach. Zwrócono uwagę, że szkoła oprócz roli edukacyjnej powinna także pełnić rolę wychowawczą. Dla dobra dzieci, rodzice jak i nauczyciele powinni ze sobą wzajemnie współpracować.

W spotkaniu uczestniczyli:

Renata Durda - kierownik ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia",

Monika Sajkowska - dyrektor Fundacji "Dzieci Niczyje",

prof. dr hab. Marek Konopczyński - rektor Wyższej Szkoły Nauk Społecznych - Pedagogium w Warszawie, członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, ekspert od pedagogiki resocjalizacyjnej,

Mirosława Kątna - przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka,

Dorota Zawadzka - psycholog rozwojowy, celebrytka, rozpoznawalna jako Superniania, przez wiele lat wykładowca w Uniwersytecie Warszawskim podejmująca tematykę wychowania. Popularna "Superniania". Ambasador akcji " Cała Polska Czyta Dzieciom". Współpracuje z wieloma organizacjami pozarządowymi wspierając takie akcje jak np. "Bicie jest głupie", "Kocham nie biję", "Kocham reaguję".

Aleksandra Piotrowska - psycholog dziecięcy,

Joanna Luberadzka z Fundacji "Przyjaciółka" (Czy to ta redakcja, z której pochodzi pani minister edukacji?) - absolwentka socjologii oraz Szkoły Sprawiedliwości Naprawczej i Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. Od 2001 r. kieruje Fundacją Przyjaciółka. Od 2004 r. jest koordynatorem Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej - nieformalnego forum współpracy osób i instytucji, które ma charakter otwarty i służy koordynowaniu oraz konsolidowaniu działań związanych z ideą rodzinnych form opieki zastępczej nad dzieckiem. W 2009 r. została członkiem Zarządu Forum Darczyńców w Polsce.

oraz

prof. UŚl. dr hab. Ewa Jarosz z Katedry Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Śląskiego. Laureatka Nagrody Naukowej Łódzkiego Towarzystwa Naukowego im. Ireny Lepalczyk za najlepszą rozprawę z pedagogiki społecznej, autorka badań i znakomitych rozpraw na temat krzywdzenia dzieci.

Trochę się zaniepokoiłem, czy aby Pani Premier nie objęła swoją kontrolą (za pośrednictwem Pani Sekretarz) pana Marka Michalaka - Rzecznika Praw Dziecka. Z zamieszczonego na stronie Biura RPD komunikatu z tego spotkania wynika: Ustalono, że spotkania Rzecznika i Pani Pełnomocnik będą odbywały się cyklicznie i na bieżąco będą omawiane problemy i możliwe rozwiązania w celu zagwarantowania dzieciom pełnej i na najwyższym poziomie realizacji prawa dziecka do bezpiecznych i higienicznych warunków pobytu i nauki.

Czyżby Rzecznik Praw Dziecka stracił autonomię w sprawach, które są przecież w obszarze jego zadań? To teraz mamy dwóch rzeczników praw dziecka w szkole? W składzie Rady są - poza w/w osobami - powołane w dn. 26 lipca 2011 r. przez Rzecznika Praw Dziecka p. Marka Michalaka jeszcze takie autorytety, jak:

Prof. dr hab. Alicja Chybicka d.h.c. APS - wybitny onkolog dziecięcy. Posiada pięć specjalizacji - II stopnia z pediatrii, z onkologii i hematologii dziecięcej, z immunologii klinicznej, z transplantologii klinicznej oraz medycyny paliatywnej. Jest kierownikiem Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu (od 2000 roku), od 2007 roku prezesem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, członkiem Polskiej Akademii Nauk.

Anna Dymna - wybitna aktorka teatralna i filmowa, założycielka i prezes Fundacji "Mimo Wszystko", która pomaga wielu osobom chorym i niepełnosprawnym w całej Polsce, Jest pomysłodawczynią Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych "Albertiana" oraz Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty dla uzdolnionych wokalnie osób niepełnosprawnych.

Jacek Ignaczewski - sędzia rodzinny w Sądzie Rejonowym w Olsztynie, autor licznych publikacji prawnych.

Dr Paweł Jaros - wykładowca praw człowieka na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, sędzia, Rzecznik Praw Dziecka w latach 2001-2006.

Izabella Kołecka - założycielka Fundacji Pomocy Rodzinie "Opoka" w Łodzi, która wspiera osoby mające problemy z wychowaniem dzieci, osoby, które dotyka przemoc w rodzinie.

Dr Irena Kornatowska - psychiatra, działaczka społeczna, prezes Fundacji "Dzieci Niczyje" zajmującej się zapobieganiem wszelkiego rodzaju przemocy wobec dzieci.
Henryka Krzywonos-Strycharska - działaczka opozycji w okresie PRL, sygnatariuszka porozumień sierpniowych. Prowadziła rodzinny dom dziecka w Gdańsku, wychowując wraz z mężem dwanaścioro dzieci. Człowiek Roku Tygodnika Wprost.

Edward Lutczyn - polski artysta plastyk, znany z rysunków satyrycznych, karykatur i ilustracji oraz plakatów, zarówno skierowanych do najmłodszych, jak i do dorosłych. Zajmuje się także m.in. projektowaniem plakatów, pocztówek, okładek płyt. Zilustrował przeszło 130 książek, jego prace były wystawiane wielokrotnie w Polsce i za granicami kraju.

o. Arkadiusz Nowak - Prowincjał Polskiej Prowincji Zakonu Posługujących Chorym (ojcowie kamilianie). Ukończył studia filozoficzno-teologiczne na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie oraz socjologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Zaangażowany w działania na rzecz chorych, a w szczególności osób zakażonych wirusem HIV. Do 2003 r. pełnomocnik ministra zdrowia ds. AIDS i narkomanii. Współautor pierwszego Krajowego Programu ds. przeciwdziałania AIDS. Założyciel i prezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej.

Teresa Ogrodzińska - prezes zarządu Fundacji Rozwoju Dzieci im. J. A. Komeńskiego, współzałożycielka Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży. Specjalizuje się w tworzeniu programów edukacyjnych skierowanych do społeczności lokalnych (zwłaszcza wiejskich) umożliwiających im aktywizację własnego środowiska i wprowadzanie zmian społecznych m.in. w zakresie podnoszenia jakości edukacji oraz programów szkoleniowych rozwijających umiejętności wychowawcze nauczycieli i rodziców

Prof. dr hab. Jan Oleszczuk - wybitny lekarz-ginekolog, kierownik Katedry i Kliniki Położnictwa i Perinatologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
Piotr Pawłowski - działacz społeczny i dziennikarz. Ukończył Instytut Studiów nad Rodziną UKSW i podyplomowe studium etyki i filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1994 roku wydaje magazyn poświęcony niepełnosprawności INTEGRACJA. Stworzył organizację pozarządową Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji, którego jest prezesem. Jego pasją jest malarstwo, od 1989 roku należy do Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami.

Dr Teresa Maria Romer - wybitny prawnik, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, były wieloletni prezes zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia"

Prof. APS dr hab. Barbara Smolińska-Theiss - kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej im. Janusza Korczaka w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. W polu zainteresowań naukowych m.in. pedagogika społeczna, społeczne problemy dziecka i dzieciństwa,

Anna Sobiesiak - dyrektor Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Toruniu. Wcześniej pełniła funkcję wicedyrektora w Centrum Integracji Społecznej CISTOR. Była też prezesem zarządu Wojewódzkiego PKPS w Toruniu i Pomorskiej Fundacji Rozwoju, Kultury i Sztuki.

Henryka Sokołowska - prezes Stowarzyszenia Integracyjnego "Klub Otwartych Serc" w Wieruszowie, którego celem jest przede wszystkim wyrównywanie szans rozwojowych dzieci i młodzieży.

Jakub Śpiewak - pedagog. Od wielu lat zajmuje się problemem przeciwdziałania i zwalczania przestępczości seksualnej wobec dzieci, zwłaszcza związanej z Internetem. Kieruje założoną przez siebie Fundacją Kidprotect.pl (Nie mamy jednak informacji, czy po znanej publicznie sprawie wykorzystania środków Fundacji przez tego pana do celów prywatnych jest on jeszcze członkiem tej Rady?).

Prof. Maciej Wojtyszko - reżyser teatralny i filmowy, pisarz, autor sztuk i przedstawień. W swoim dorobku ma wiele spektakli dla młodych widzów. Do wielu przygotowywał scenariusze i pisał teksty piosenek, m.in. do "Pożarcia królewny Bluetki", "Ani z Zielonego Wzgórza", "Szatana z siódmej klasy". Przedstawienia dla dzieci realizował także w Teatrze Telewizji: "Brzechwa dzieciom" wg wierszy Jana Brzechwy (1979) oraz "Szelmostwa Lisa Witalisa" Jana Brzechwy (1980). Jest autorem znanych książek dla dzieci, m.in. "Bromba i inni", "Saga rodu Klaptunów", "Tajemnica szyfru Marabuta".


Rzecznik Praw Dziecka korzysta z opinii fachowców, naukowców, psychologów, lekarzy, społeczników, itp., którzy mają nie tylko właściwe przygotowanie merytoryczne do analizowania dramatycznych czy niepożądanych zdarzeń w życiu dzieci i młodzieży oraz do prognozowania możliwych tendencji czy formułowania rozwiązań praktycznych, w tym także związanych z korektą prawa. Jego ogromne zaangażowanie, hiperaktywność społeczno-prawna, liczne interwencje, aktywność oświatowa i na rzecz regulacji prawnych budzi wielki szacunek. To dzięki niemu i zapewne jego ekspertom mieliśmy przyjęty przez Sejm III RP Rok Janusza Korczaka, który zaowocował na wyjątkową skalę upowszechnieniem dziedzictwa myśli wybitnego pedagoga Nowego Wychowania okresu międzywojennego, przybliżeniem Polakom i humanistom z całego świata jego życia, dokonań i twórczości. Po dokonaniach Rzecznika Praw Dziecka widać, że im mniej jest w działaniach organu centralnego public relations, tym więcej realnych dokonań na rzecz - w tym przypadku - najmłodszych Polaków.