07 lutego 2015

Pedagodzy między debatą o pasji a kolejną Letnią Szkołą KNP PAN o poszukiwaniu siebie i samowychowaniu









Wydawałoby się, że tak niedawno zakończyła się XXVIII Letnia Szkoła Młodych Pedagogów w Sandomierzu, a tu już zaczynamy intensywnie myśleć o kolejnej edycji tego nietypowego uniwersytetu. Zespół organizacyjny sandomierskiej szkoły, która dotyczyła pasji w nauce, kulturze i sztuce - w osobach ks.prof. Mariana Nowaka, Doroty Bis, Kasi Braun i ks. Marka Jeziorańskiego pożegnał nas jeszcze w październiku 2014 r. ostatnim Komunikatem, który brzmiał:

Od zakończenia Szkoły minęły już dwa tygodnie. Każda Szkoła jest inna - bo tworzą ją jej Uczestnicy - ich indywidualne pasje, charaktery, zainteresowania, poszukiwania. Mamy nadzieję, że podczas tej Szkoły każdy z Was mógł odnaleźć coś dla siebie, wyjechać ubogacony w nową wiedzę, ukierunkowanie poszukiwań, kontakty, przyjaźnie...
Dziękujemy wszystkim MISTRZOM - za wykłady i godziny konsultacji...

Dziękujemy UCZESTNIKOM - za wkład w budowanie tej Szkoły dzień po dniu, za wspólne poszukiwania, rozmowy, kabaret, zwykłą troskę o tego, który obok. To właśnie dzięki CZĘŚCI siebie, którą każdy z MISTRZÓW i UCZESTNIKÓW włożył w tą Szkołę mogła powstać taka, a nie inna - XXVIII Letnia Szkoła Młodych Pedagogów.
Szczególnie dziękujemy wszystkim tym osobom, które uczestniczyły w Szkole od początku do końca jej trwania. Wcześniejsze wyjazdy (szczególnie te niezapowiedziane) zakłócają rytm szkoły i powodują liczne problemy natury organizacyjnej. Warto w przyszłych latach tak organizować swój czas, by uczestniczyć w całej edycji Szkoły i nie zabierać miejsca tym, którym odmawiamy. W związku z tym, że w tym roku dotkliwie odczuliśmy tego typu zachowania, kierownik naukowy Szkoły profesor Maria Dudzikowa wprowadziła zaostrzoną nowelizację warunków uczestnictwa w kolejnych LSMP. Ponadto, dyplomy ukończenia szkoły otrzymają tylko te osoby, które uczestniczyły w niej we wszystkie dni przewidziane w programie.

Mamy nadzieję, że udało Wam się już powrócić do codziennego rytmu funkcjonowania i nowy rok akademicki sprzyja podejmowaniu interesujących wyzwań naukowo-badawczych realizowanych z pasją ;-). Do swoich obowiązków dopiszcie proszę terminowe przygotowanie tekstu do Zeszytów Naukowych Forum Młodych Pedagogów. Oczekujemy na wasze teksty do 30 grudnia 2014r. Poniżej przesyłamy zasady przygotowania tekstu.

Jeszcze raz bardzo dziękujemy i już czekamy na spotkanie podczas kolejnej Szkoły (połowa września 2015). Jej temat to: O poszukiwaniu, poznawaniu i tworzeniu samego siebie. Teoretyczna i praktyczna perspektywa.


Profesorowie, którzy wyrazili gotowość podzielenia się swoją pasją i/lub wiedzą na ten temat w naukach humanistycznych i społecznych, raz jeszcze dziękujemy i zapraszamy do "galerii wspomnień":

- o istocie i mechanizmach pasji (S. Popek, UMCS)

- o emancypacji jako źródle i efekcie pasji (M. Czerepaniak-Walczak, USz)

- o swoich doświadczeniach: dlaczego ludziom potrzebna jest pasja (M. Tanaś, APS)

- czy i jak można zarażać pasją (W. Limont, UMK)

- dlaczego i jak pasja bywa towarem i o innych wynaturzeniach (M. Krajewski, UAM)

- jak być uczonym z pasją (ks. M. Heller, UPJP2)

- o harcerstwie. Moja droga do pedagogiki jako pasji (B. Śliwerski, CHAT)

- jak obserwując swojego syna zostałam pedagogiem z pasją (D. Klus-Stańska, UG).

- o swojej miłości - książkach (M. Dudzikowa, UAM)

- jak z niepełnosprawnymi żeglować z pasją (A. Krauze, UG)

- być kapelanem więziennym - między misją a pasją (ks. M. Nowak, KUL)

- o pasji towarzyszenia w cierpieniu (o. F. Buczyński, KUL)

- o poszukiwaniu harmonii: o moich dwóch muzach (J. Kirenko, UMCS)

- dlaczego zasypiam z filmem francuskim a nie przy jego oglądaniu (A. Cybal-Michalska, UAM)

- o śniegowej kuli. O swoich podróżach (E. Potulicka, UAM)

- Himalaje – moja pasja (K. Wroczyński, KUL)

- co to są narracje uznania. Autobiograficzne opowieści o drodze (M. Nowak-Dziemianowicz, DSW)

Trwają już przygotowania w zespole Wydziału Nauk Pedagogicznych Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej do XXIX Letniej Szkoły Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Całością zadań kieruje prof. APS Maciej Tanaś. Jej temat wiodący - niezależnie od warsztatów metodologicznych dla młodych naukowców - to: O poszukiwaniu, poznawaniu i tworzeniu samego siebie. Teoretyczna i praktyczna perspektywa.

06 lutego 2015

Czas na renesans w ocenianiu komercyjnych, globalnych firm biznesowych w polskiej edukacji

















Zachęceni przez towarzyszy z Ministerstwa Edukacji Narodowej obcokrajowcy zamierzają nam urządzać edukację na własną modłę, a przy tym czerpać z tego intratne korzyści. Polskie szkolnictwo, polscy nauczyciele a przede wszystkim uczniowie niewiele na tym zyskają. Chcieliśmy otwartości, pluralizmu i demokracji, to musimy pogodzić się z faktem, że różne firmy komercyjne, globalne zaczną się instalować w naszym kraju, otwierać swoje oddziały, biura i filie, by zbijać kasę na rzekomo "upośledzonym" społeczeństwie. Brytyjczykom, Niemcom czy Amerykanom wydaje się, że Polakom można wcisnąć każdą ofertę jako wartościową, gdyż nie jest możliwością, by stojące za nią autorytety naukowe, o światowej rzekomo renomie, myliły się lub nie wiedziały, że nie przynoszą nam z sobą nic nowego.

Oto dziekani wydziałów uniwersyteckich dowiedzieli się korespondencyjną drogą, a wzmocnioną przekazem prasowym (dzienniki robią coraz lepszy biznes na edukacji dzięki sponsorowaniu na ich łamach reklam przez zagraniczne, globalne firmy, ale i rządowe instytucje), że właśnie powstał warszawski oddział firmy koordynującej działania Pearsona w 33 krajach Europy Centralnej, Wschodniej oraz Skandynawii. Wśród oferowanych usług i narzędzi znajdują się między innymi platformy edukacyjne, programy szkoleniowe dla nauczycieli, repozytoria treści dydaktyczno-naukowych, otwarte zasoby dydaktyczne, egzaminy (PTE, LCCI), jak i szereg międzynarodowych kwalifikacji zawodowych i akademickich (BTEC i PQI).

To oznacza, że w Polsce mamy naukowców, kadry wykładowców, wykształconych i nowatorskich nauczycieli, ale ich wiedza, doświadczenie, możliwe usługi, autorskie programy są nic nie warte, gdyż trzeba Polaków kolonizować zglobalizowaną papką prywatnej firmy. Jak piszą oferenci z nadzieją, że lud to kupi:

Pearson jest światowym liderem w dostarczaniu kompleksowych i innowacyjnych rozwiązań edukacyjnych dla nauczycieli, instytucji, rządów i uczących się. Naszą misją jest poprawianie jakości życia ludzi poprzez kształcenie wspierane jakościowymi produktami i usługami. W centrum uwagi zawsze stawiamy uczących się. Wspieramy edukację szkolną, akademicką, pozaszkolną i zawodową wszystkich, w każdym wieku i na każdym etapie nauczania. Naszym najważniejszym celem jest maksymalizacja postępów uczących się, dlatego podjęliśmy zobowiązanie do mierzenia skuteczności edukacyjnej (Efficacy) naszych rozwiązań i ich realnego wpływu na wyniki uczenia się. Świadczymy usługi w zakresie kształcenia oraz oceny w ponad 100 krajach, a nasze kursy i zasoby edukacyjne dostępne są w postaci drukowanej oraz online. Uczestniczymy i aktywnie wspieramy transformacje systemów edukacji na całym świecie, tworząc nowe standardy nauczania.

Metoda instalowania w Polsce globalnych firm pod szyldem - światowy lider, potentat, itp. jest dobrym chwytem marketingowym, ale wątpliwym merytorycznie. Co nam proponuje firma Pearson? Oferuje nam "renesans w ocenianiu”. Muszę przyznać, że zachodni eksperci spóźnili się ze swoją ofertą o ponad 25 lat, a jeśli weźmiemy pod uwagę znakomite eksperymenty i innowacje polskich nauczycieli w okresie międzywojennym, to o prawie 90 lat. Wciskają nam swoje spóźnione refleksje tak, jakbyśmy sami byli ograniczeni dydaktycznie czy niedouczeni.

Zastanawiam się kiedy skończy się ta neokolonialna próba wciskania polskim nauczycielom kitu tak, jakby nie wiedzieli, jakie są słabe i mocne strony oceniania formatywnego i procesualnego? Czy rzeczywiście nie chodzi tu raczej o to, by pod pozorem oferowania tzw. lepszej wiedzy i narzędzi realizować w kształceniu i doskonaleniu nauczycieli oraz kadr oświatowych treści i metody, które są znane polskiej pedagogice szkolnej i dydaktyce od kilkudziesięciu lat.

Tyle tylko, że Ministerstwo Edukacji Narodowej tak usztywniło gorset swojego centralistycznego sterowania oświatą, że albo ma w tym interes, by przez takie firmy - pod pozorem prowadzenia przez nie badań międzynarodowych - przepuszczać publiczne środki, albo zamierza z ich udziałem dalej manipulować systemem polskiej edukacji. Jak ktoś tęskni za spóźnioną wiedzą, to może zapoznać się z ofertą kolejnej korporacji biznesowej w naszym kraju. Mieliśmy już w dziejach polskiej edukacji firmę światowego lidera w dostarczaniu kompleksowych rozwiązań edukacyjnych, a jej siedziba główna była w Moskwie, zaś oddział krajowy mieścił się w KC PZPR i w MEN.

A może tak MEN stworzy własną korporację i otworzy jej dostęp do kilkudziesięciu państw na świecie? My też możemy świadczyć usługi w zakresie kształcenia oraz oceny w ponad 100 krajach. Może czas zacząć brać udział w rywalizacji światowej, a nie tylko sprowadzać do nas kolejny kicz dydaktyczny?



05 lutego 2015

List Komitetu Kryzysu Humanistyki Polskiej o finansowaniu jednostek naukowych



Po zamknięciu obrad Komitetu Kryzysu Humanistyki Polskiej uzyskałem zgodę na opublikowanie treści Stanowiska, jakie zostało przekazane najwyższym władzom państwowym i liderom największych partii politycznych:


Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski,
Prezes Rady Ministrów Ewa Kopacz,
Wiceprezes Rady Ministrów Janusz Piechociński,
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Lena Kolarska-Bobińska,
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platforma Obywatelska Rafał Grupiński,
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Polskie Stronnictwo Ludowe Jan Bury,
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość Mariusz Błaszczak,
Przewodniczący Klubu Poselskiego Sojusz Lewicy Demokratycznej Leszek Miller


Obecny system finansowania Uniwersytetu, wiążący istotną część dotacji dla jednostek naukowych z liczbą studentów, jest nie do utrzymania. Nie sprawdzał się na długo przed zapaścią demograficzną. Obniżanie wymagań wobec studentów, przyjmowanie kandydatów bez egzaminów, a nawet bez spełnienia odpowiednich wymagań maturalnych na najbardziej wymagające kierunki, poddanie uniwersytetu
zmiennym modom “rynku pracy”, inwestowanie w PR kosztem badań naukowych – o wszystkim tym opinia publiczna była wielokrotnie informowana.

Dzisiaj utrzymanie „pogłównego” grozi nie tyle likwidacją poszczególnych instytutów, ile całych dyscyplin naukowych. Problemem znacznej części polskich uczelni, zwłaszcza uniwersytetów w mniejszych miastach, jest deficyt spowodowany różnicą między realnymi kosztami utrzymania uczelni a dotacją celową otrzymywaną z Ministerstwa. W czasie niżu demograficznego sposobem na zbilansowanie finansów uczelni stało się zamykanie niektórych kierunków studiów i zwalnianie pracowników.

Taki sposób „rozwiązywania problemu” prowadzi do sukcesywnego kurczenia się uczelni, do zmniejszania jej potencjału naukowego,
redukcji realnej oferty dydaktycznej dla studentów i kandydatów na studia, a ostatecznie do jej likwidacji. Wiele wskazuje na to, iż jest to świadoma polityka Ministerstwa, zmierzająca do zmniejszenia liczby uczelni zasługujących na miano uniwersytetu lub placówki badawczej, zdegradowania większości uniwersytetów regionalnych do rangi wyższych szkół zawodowych, a także do wprowadzenia odpłatności za wszystkie rodzaje studiów. Wzywamy Rząd od odstąpienia od tej antyrozwojowej polityki. Oczekujemy zmiany sposobu finansowania jednostek naukowych, które zapewnią ciągłość trwania zagrożonym instytutom i całym dyscyplinom i podniosą jakość dydaktyki i badań. Dotyczy to również PAN.

1. Konieczne jest stworzenie systemu bodźców finansowych, które wiążą finansowanie jednostek z oceną prowadzonych w nich badań, innego niż obecny system parametryzacji. Umożliwiłoby to przetrwanie i rozwój pozametropolitalnych ośrodków naukowych; wiele ośrodków skłoniłoby na powrót do inwestycji w badania, nie w reklamę. Zmiana ta pozwoli na dużo więcej niż tylko na zachowanie status quo. Wprowadzenie procedur promujących finansowanie przez instytuty nie tylko etatów dydaktycznych, lecz również badawczych i
dydaktyczno-badawczych byłoby ruchem prawdziwie pro-jakościowym. W tym celu należy stworzyć w algorytmie dotacji podstawy dla wdrożenia systemu dwuścieżkowego dla każdego instytutu naukowego.

Trzeba stworzyć instytutom możliwość przeliczania punktów uzyskanych dzięki prowadzonym w nich badaniom, publikacjom, konferencjom, uzyskanym patentom itd. na liczbę studentów. Neutralizacja czynnika demograficznego wymaga stworzenia w algorytmie takiej możliwości, by dana ilość wykonanej w jednostce pracy badawczej stanowiła ekwiwalent jednego studenta. Stworzenie w algorytmie
odpowiedniego przelicznika który określoną liczbę studentów i doktorantów pozwalałby zastąpić pewną ilością pracy badawczej i organizacyjnej, umożliwiłoby powetowanie strat związanych z niżem demograficznym, jak i prowadzenie bardziej selektywnej polityki wobec kandydatów na studia, bez czego nie sposób myśleć o podniesieniu poziomu wykształcenia Polaków.

2. Biorąc pod uwagę fakt, że ok. roku 2020 spodziewany jest wzrost liczby absolwentów szkół średnich, istotne jest zachowanie potencjału dydaktycznego i naukowego instytutów, ponieważ jego odbudowa byłaby długotrwała i kosztowna, a być może nawet nierealna. Algorytm dotacji dydaktycznej powinien uwzględnić, że poszczególne kierunki, dysponując określonym stanem kadry i infrastrukturą, mogą zapewnić dobre kształcenie pewnej maksymalnej liczbie studentów, ale nie większej niż średnia, np. z ostatnich 5 czy 10 lat i stan ten powinien być podtrzymywany, nawet w obliczu spadku liczby studentów do 50 % limitu z poprzednich lat.

Uwzględniać też należy zasadę, że dotacja nie będzie się zmniejszać, dopóki liczebność grup zajęciowych pozostaje w pewnych przedziałach dobranych ze względu na efektywność kształcenia. Kolejna zasada w algorytmie powinna zakładać, że pracownik naukowo-dydaktyczny zatrudniony jest na pełnym etacie nie tylko wtedy, gdy realizuje pensum dydaktyczne na obecnym poziomie,lecz także wtedy, gdy nie można mu przydzielić pełnej liczby godzin, ale przynajmniej 2/3 dotychczasowej wielkości.

3. Rzetelna ocena jakości badań wymaga wprowadzenia wielomodelowego systemu oceniania lub parametryzacji. Odgórne narzucanie, w imię urzędniczej wygody, jednego wzorca naukom społecznym, ścisłym, humanistyce i naukom technicznym prowadzi do osłabiania ich potencjału, jak i konfliktowania środowiska naukowego. Uznanie metodologicznych różnic między dziedzinami jest kwestią zdrowego
rozsądku. Dlatego trzeba zrezygnować z karania socjologów, za to że nie są matematykami, ale i nie narzucać matematykom modelu naukowego socjologii, polonistyki czy mechatroniki.

Wprowadzenie przelicznika jakościowego tylko o tyle będzie narzędziem naprawczym, nie zaś polem walki między naukowcami-lobbystami czy wręcz kolejnym narzędziem niszczenia mniej zaradnych dyscyplin w walce o skąpą dotację, o ile równolegle z jego wprowadzeniem wydane zostanie rozporządzenie Ministerstwa ustanawiające wielość modeli oceniania badań dla odpowiednich gałęzi nauk. Postulujemy jednocześnie, by wszędzie, gdzie tylko pojawi się konieczność wprowadzenia elementów systemu recenzyjnego (zarówno w naukach społecznych, humanistyce, jak i w naukach podstawowych) wprowadzić na wszystkich poziomach zasadę pełnej jawności; zamieszczania wszystkich recenzji w internecie, łącznie z obowiązkową odpowiedzią autora oraz możliwością dyskutowania recenzji przez wszystkich członków wspólnoty naukowej.

Przygotowywane przez Rząd rozwiązania nie oferują perspektywy wyjścia z kryzysu i podniesienia poziomu polskiej nauki. Projekt wyłonienia jednostek wiodących finansowanych kosztem słabszych ośrodków nie jest reformą projakościową, lecz pro-oszczędnościową. Co więcej, są to oszczędności krótkoterminowe i krótkowzroczne. Nie słyszymy dziś od Rządu obietnicy, że najlepsi będą dostawać więcej – mamy zapowiedź, że największe i najsilniejsze ośrodki będą finansowane kosztem słabszych. Występujemy o uwzględnienie w dotacji poziomu prowadzonych w instytutach badań. Jesteśmy za stworzeniem systemu bodźców skłaniających do podniesienia poziomu badań.

Nie można przedstawiać projektu degradacji większości ośrodków na rzecz paru ośrodków wiodących, obcięcia funduszy pozametropolitalnych ośrodków na rzecz metropolii jako reformę mającą podnieść stan nauki polskiej. Najlepsze uniwersytety staną się obciążeniem dla reszty, nie zaś kołem zamachowym, które pozwoli na podniesienie poziomu życia akademickiego w Polsce. Rozwiązaniem zaistniałej sytuacji nie jest odgórne decydowanie o tym, które ośrodki akademickie są ważniejsze dla życia naukowego i kulturalnego kraju, ale wprowadzenie takiej polityki finansowania ze względu na jakość, która spowodowałaby, że słabsze ośrodki równałyby do
mocniejszych.

Domagamy się systemu finansowania, który wymusi na jednostkach naukowych podwyższenie poziomu prowadzonych w nich badań, w taki sposób, aby została zachowania ich ciągłość instytucjonalna w czasie niżu demograficznego, nie zaś systemu, który ostatecznie uniemożliwi prowadzenie badań w jednostkach mniejszych i nie-wielkomiejskich lub prowadzących mniej popularne kierunki studiów.
Zignorowanie kolejnego wystąpienia świata naukowego, tak jak to się stało z poparciem 42 rad naukowych występujących o zniesienie odpłatności za studiowanie drugiego kierunku, nie pozostawi już Uniwersytetowi innej drogi niż protesty.