17 stycznia 2015

Spór o tożsamośc osoby i pedagoga zarazem







(fot. prof. Zbyszko Melosik - otworzył konferencję)


Powracam do debaty, jaka miała miejsce na Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu. Nie jestem w stanie przybliżyć wszystkich wystąpień, ale w pełnej wersji zostaną one wkrótce opublikowane przez Organizatorów, więc będzie można zapoznać się z ich pełną treścią. Drugą część obrad plenarnych otworzył referat prof. dr hab. Ewy Solarczyk- Ambrozik, który został poświęcony zmianom wzorów przebiegu karier a całożyciowemu uczeniu się. Kanwą rozważań uczyniono tu wpływ pracy zawodowej na kształtowanie się tożsamości jednostki. Problematyka uczenia się przez całe życie stała się w ostatniej dekadzie nową perspektywą analiz także karier zawodowych, tego w jakim stopniu następuje przesunięcie paradygmatyczne w tej problematyce badawczej, w jaki sposób manifestują się ludzkie kariery oraz jaki jest ich związek z etyką wolności wyboru.

Na nasze kariery rzutuje szereg czynników, w tym lokalność, kultura i czynniki ekonomiczne. Referująca wyróżniła dwa typy ścieżek karier - linearną i wielokierunkową. Kariery linearne mają charakter trwały i oparte są na stosunku pracy. Wpisują się w hierarchiczne stosunki pracy uruchamiając mobilność osoby na rzecz tego, by pięła się w górę. Towarzyszy takiej karierze wzrost dochodów i statusu społecznego. Droga w górę jest realizowana przez pracowników u jednego pracodawcy. To on określa warunki kariery. Rolą zaś pracodawcy jest zabezpieczenie miejsca i warunków pracy oraz ponoszenie odpowiedzialności za rozwój zawodowy pracowników.

Natomiast coraz silniej daje o sobie znać kategoria kariery bez granic – otwartej, bardzo zróżnicowanej, mniej kontrolowanej przez pracodawcę, a ogniskującej się wokół pracy, kreatywności, statusu i relacji społecznych. Pani profesor określiła tez ten typ kariery mianem karierą postkorporacyjną. Wiąże się on z przesunięciem bezpieczeństwa zatrudnienia osoby na jej własne kompetencje. Cechuje ją bogactwo możliwych opcji rozwoju zawodowego jednostki, która ma większą możliwość wykorzystania siły własnego indywidualizmu i aktywności także w wielu innych obszarach, niż tylko te bezpośrednio związane z wykonywaną pracą.

(fot. prof. Ewa Solarczyk-Ambrozik)

Pojawia się w tym kontekście pytanie - Czy pracodawcy mogą zarządzać karierami postkorporacyjnymi? Organizacje nie są przecież właścicielami karier. Pracodawcy mogą zatrudniać wcześniej zwolnionych już pracowników w zupełnie innej roli i w innym okresie czasu. Ma tu miejsce praca o elastycznym czasie jej wykonywania, wirtualna lub w niepełnym wymiarze godzin. Ten typ kariery cechuje też partnerstwo, a nie nadzór i permanentna kontrola oraz elastyczność i alternatywne formy zatrudnienia. To jednostka ponosi odpowiedzialność za swoją karierę, zaś pracodawca ma jej zapewnić warunki do samorozwoju.

Czy wszystkie jednostki są w stanie sprostać tym wyzwaniom w społeczeństwie ryzyka, skoro są pod presją dokonywania indywidualnych wyborów? Może ona przecież prowadzić do społecznej ekskluzji osoby, co dodatkowo poszerza to ryzyko i jej poczucie niepewności. Warto dzisiaj badać, w jakim stopniu kariery różnicują się w zależności od płci? Czy rzeczywiście dominuje męska perspektywa definiowania karier w ich konstruowaniu. Jak wygląda mobilność i zatrudnialność (kompetencje pracownika do bycia zatrudnionym) w globalnym i postnowoczesnym świecie? Czy różnicowane są możliwości zarządzania przez jednostkę własną karierą? Czy relacja między karierami a całożyciowym uczeniem się jest - per analogiam - "małżeństwem" czy "kontraktem"?



Kolejny referat wygłosiła prof. DSW we Wrocławiu dr hab. Mirosława Nowak-Dziemianowicz na temat nieustannej walki (nie tylko młodych) ludzi o uznanie w globalnej wiosce. Mamy dzisiaj do czynienia z nieustannym rekonstruowaniem przez osoby własnej tożsamości. Ona sama zatem prowadzi badania typu meta dociekając - czym dzisiaj jest tożsamość? Radykalnie bowiem skończył się czas wytwarzania podmiotów przez dotychczas dominujące środowiska socjalizacyjne (rodzina, szkoła, Kościół). Dzisiaj coraz trudniej jest znaleźć odpowiedź na pytanie, czy są jeszcze jakieś wzorce tożsamościowe, normy? Co to znaczy być człowiekiem, kobietą, mężczyzną, ojcem czy partnerem itp. Już nie znajdujemy w naukach społecznych jednej odpowiedzi na tego typu pytania.

W płynnej nowoczesności, w społeczeństwie ryzyka nastąpiło totalne zerwanie ciągłości, spójności. Nie dziedziczymy już tożsamości po swoich przodkach. Mamy całą masę różnych wzorów, możliwości, mikrotożsamości, które możemy nadkompletować po swojemu. Możemy wybrać jednocześnie wiele, co sprawia, że pojawia się swoistego rodzaju baśniowość własnych narracji. Obok siebie – w nauce i kulturze – są obecne przeróżne narracje naukowe, kulturowe, wysokie i popkulturowe, które są obecne w sobie właściwy sposób i w języku, a każda z nich uzasadnia jakiś wybór, proponuje jakąś tożsamość.


(fot. prof. DSW Mirosława Nowak-Dziemianowicz)

Każda odpowiedź na pytanie: Jak żyć? (przypomina to pytanie "pana paprykarza do b.premiera D. Tuska) jest -- zdaniem prof. M. Nowak-Dziemianowicz możliwa, a jakże subiektywna. Na każdy temat mamy poczucie utraty zmysłu realności, jest moda którą zaraz wypiera inna. Widzimy na co dzień, jak problemy społeczne, edukacyjne, kulturowe są zawłaszczane przez różne ideologie i wpisują się w socjotechniki dominacji czy podporządkowywania człowieka ideologii rynku, ekonomii. Także w nauce są tego typu narracje obok siebie. W strukturę autobiografii włączamy też doświadczenie medialne, historie bohaterów seriali filmowych. To, co jest fikcyjne, staje się częścią naszej autobiografii. Niektórzy już tego nie odróżniają, co jest realne, a co wytworzone, co jest fikcją, a co się wydarza. Fikcyjne relacje zastępują te rzeczywiste.

Zdaniem prof.M. Nowak-Dziemianowicz nie jesteśmy jednak bezradni wobec powyższych procesów. Są nam dostępne praktyki scalające naszą tożsamość, codzienne doświadczenia, które chociaż na chwilę pozwalają nam przywracać poczucie spójności. Każdy z nas powinien szukać takich praktyk, by dzięki nim mógł przywrócić poczucie stałości, ciągłości, by nie dochodziło do rozpadu tożsamości. Jedną z takich praktyk scalających jest narracja o JA, autobiografia, zdolność opowiadania o swoim życiu. Inną praktyką jest - zdaniem pani Profesor - wyobraźnia, ale nie pojmowana jako sprawność intelektualna, tylko taka, która pozwala nam zrozumieć uogólnionego INNEGO, jego sytuację, pozycję. Trzecią kategorią scalającą jest uznanie pojmowane jako roszczeniem każdego z nas do posiadania praw.

Wykład na temat prawa i medycyny jako form dezintegracji współczesnej tożsamości prof. Zbyszko Melosik egzemplifikował fragmentami spotów reklamowych czy poglądów prawników, które potwierdzały dylemat: Czy jesteśmy wolni czy zniewoleni w społeczeństwie nasycanym lękiem o stan własnego zdrowia czy brakiem wiedzy na temat obowiązujących praw? Może nie wiemy, że jesteśmy zniewoleni? Profesor analizował dwie płaszczyzny reintegracji tożsamości uczulając nas na to, w jakim stopniu prawnicy i medycy podporządkowują człowieka. Prawo, kiedy jest niewidoczne, bezgłośne silnie wpływa na naszą tożsamość, bo ono jest i działa. Przestrzeń prawa nie jest neutralna dla życia jednostek. Z jednej strony mamy tożsamość laika, z drugiej zaś spotykamy specjalistów, którzy mają poczucie wyższości wytwarzane w toku studiów medycznych czy prawniczych. Ubezwłasnowolnienie ludzi w relacjach z prawem lub medycyną sprawia, że jesteśmy marionetkami w relacjach z nimi. Inwazja medycyny i farmakologii wytwarza nowe choroby. Życie staje się oczekiwaniem na chorobę, a nawet chorobą. Współczesna medycyna traci postrzeganie pacjenta jako osoby, holistycznie. Jakże trafne są te diagnozy profesora, kiedy przypomnimy sobie wypowiedź amerykańskiego profesora medycyny, że ADHD nie jest żadną chorobą. To wykreowany dla potrzeb biznesu syndrom, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

(fot. prof. UAM Agnieszka Gromkowska-Melosik - przewodnicząca komitetu naukowego konferencji)

16 stycznia 2015

Edukacja i kultura w świecie rozproszonych tożsamości








Zakład Edukacji Wielokulturowej i Badan nad Nierównościami Społecznymi Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu zorganizował dwudniową konferencję naukową na wskazany w tytule problem. Kierownikiem naukowym debaty jest pani prof. UAM dr hab. Agnieszka Gromkowska-Melosik, która wraz z zespołem współpracowników oraz zgłoszonych do czynnego referowania naukowców z kraju oraz z Republiki Czeskiej i Ukrainy przygotowała bardzo interesującą strukturę obrad. Sama wprowadziła nas najpierw w kulisy powstania w XIX w. i nadal obowiązujących założeń edukacyjnych oraz norm społeczno-kulturowych elitarnej szkoły Eton College, ilustrując zasady jej funkcjonowania i sukcesy uczniów odpowiednimi fotografiami czy fragmentami filmów.
(fot. A. Gromkowska-Melosik, A. Cybal-Michalska)















(fot.2. referuje B. Przyborowska)

Prof. dr hab. Beata Przyborowska z Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu analizowała kategorię tożsamości osoby w sytuacji innowacyjnej nawiązując do nauk społecznych i nauk o zarządzaniu. Zwróciła uwagę na to, że w społeczeństwach postnowoczesnych nauczyciele permanentnie funkcjonują w sytuacji hiperinnowacyjnej. Każda zmiana uruchamia opór, toteż niezwykle ważne jest to, by w kształceniu przyszłych nauczycieli kłaść nacisk nie tylko na przekazywanie im kompendium wiedzy z nauk pedagogicznych i psychologicznych, ale także przygotowywać ich do radzenia sobie w sytuacjach zmian, reform.

Prof. dr hab. Agnieszka Cybal - Michalska poświęciła swoje wystąpienie stylom tożsamości młodzieży w rzeczywistości "kruchej teraźniejszości". Coraz bardziej doświadczamy w naszej codzienności i wglądzie w wydarzenia na różnych krańcach świata jak wszystko to, co jest w nim realne, w wyniku dynamicznie zachodzących procesów, wydarzeń staje się w nim tymczasowe, doraźne, chwilowe. Każdy z nas zaczyna funkcjonować pod presją konieczności dokonywania wyborów w sytuacji, gdy i te są w znacznym stopniu pochodną losu. Nieustannie jesteśmy rozdarci między światem rzeczywistym i niepewnością, brakiem reguł, które sprzyjałyby osiąganiu dojrzałej tożsamości. Przybliżyła nam trzy style formowania się tożsamości młodego człowieka oraz zilustrowała ich rozkład wśród badanej młodzieży.


Prof. Uniwersytetu Wrocławskiego dr hab. Wiktor Żłobicki nawiązał w swoim referacie do pedagogiki Gestalt, której przesłanki wyzwalają inspiracje dla rozwoju wśród uczniów poczucia ich tożsamości podmiotowej. Tożsamość człowieka składa się z dwóch subsystemów: 1) tożsamości osobistej, czyli spostrzegania siebie jako kogoś niepowtarzalnego oraz identyfikowania się z celami i standardami osobistymi oraz 2) tożsamości społecznej, czyli poznawczego powiązania własnej osoby z innymi ludźmi danej społeczności oraz identyfikacji z ich celami, wartościami i zasadami postępowania.

Pedagog, który udziela wsparcia innym w ich rozwoju - jak mówił - może funkcjonować na czterech poziomach:
- od nieświadomości swojej niekompetencji,
- przez świadomość swojej niekompetencji,
- ku świadomości swojej kompetencji,
- do nieświadomości swojej kompetencji.


(fot. W. Żłobicki)

W tej części obrad referowała problematykę relacji między autorytetem a wychowaniem prof. dr hab. Alena Valisova z Uniwersytetu Karola w Pradze wskazując na wielowymiarowość pojęcia autorytet i potrzebę jego analizowania nie tylko z perspektywy nauk pedagogicznych, ale także psychologicznych, filozoficznych i socjologicznych. W dyskusji prof. Kazimierz Przyszcypkowski zwrócił uwagę na potrzebę ponownego uwzględniania w tych relacjach jawnej lub ukrytej formy przemocy.

Druga część obrad trwa, toteż przywołam z niej najciekawsze tezy w kolejnym wpisie.










15 stycznia 2015

Przedmaturalny falstart czy ukryte kalibrowanie testów?




Media obiegła informacja, że co drugi z tegorocznych maturzystów w Polsce nie zdał próbnego egzaminu maturalnego. Komunikat był na tyle niepokojący, że zastanawialiśmy się, jak to jest możliwe, że ani Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, ani ministra edukacji nie zwołali konferencji prasowej, by wyjaśnić społeczeństwu zaistniały stan rzeczy. Na Facebooku i Twitterze zaczęły już krążyć nowe memy polityczne, które są ironicznym komentarzem do zdarzeń zachodzących w kraju czy na świecie.

Do mnie także dotarła ta informacja, ale nie przejąłem się nią specjalnie. Po co robić problem z jakiejś próbnej matury? Próbować każdy może, nawet lepiej, czy może gorzej, ale na szczęście nikt do tej próby nie musiał przystąpić. Jeśli chciał, to jest sam sobie winien w sytuacji, gdy otrzymał niepokojąco niski wynik. Mógł się uczyć, powtarzać, ćwiczyć. Kto umie, ten nie ma problemu, chociaż wcale to nie oznacza braku stresu lub niepokoju. Uczniowie wiedzą, że matura jest dzisiaj potwierdzeniem braku istotnych kwalifikacji, by znaleźć z jej świadectwem ciekawą i dobrze płatną pracę. Raczej maturzystów czekają prace proste umysłowo, ciężkie fizycznie lub dalsza praca nad sobą.


Maturę zatem zdać trzeba, jeśli wybrało się ponadgimnazjalną szkołę ogólnokształcącą. Będzie ona bowiem zaledwie przepustką do szkoły wyższej. Im lepszy wynik, tym szansa na wybór upragnionego miejsca i kierunku studiów. Im gorszy, tym łatwiej będzie zakupić sobie w szkolnictwie prywatnym miejsce na dowolnym kierunku studiów, gdyż zdecydowana większość tych szkół będzie zabiegać o każdego kandydata. Będą jeszcze miejsca w państwowych wyższych szkołach zawodowych, które także przygarną każdego chętnego, gdyż zatrudnieni są w nich byli i obecni politycy, samorządowcy oraz członkowie ich rodzin. Fachowców tam zbyt wielu nie ma, ale za to jest za darmo. Jak ktoś chce po szkole zdobyć pracę, to i tak musi liczyć na siebie, rodzinę, znajomych lub łut szczęścia.


Powróćmy jednak do tegorocznych, rzekomo próbnych matur. Ponoć nie ma już czegoś takiego jak próbne matury. Każda szkoła może sobie sama organizować owe quasi egzaminy, według własnych lub zakupionych od jakiejś rynkowej firmy zadań, testów itp. Komunikat dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej potwierdza ten stan rzeczy, a zatem nie ma co się pieklić ani na władze, ani na CKE czy OKE, ani na dyrektorów szkół czy kuratorów oświaty. Jak stwierdza dr Marcin Smolik:

Szkoły przeprowadzały próbny egzamin w grudniu 2014 r. na zasadzie dobrowolności, w taki sposób, jaki został przez daną szkołę uznany za najkorzystniejszy dla uczniów. Część szkół przeprowadziła egzaminy zgodnie z zasadami, jakie będą obowiązywały w maju; część wykorzystała przygotowane arkusze jako materiał do pracy z uczniami na lekcji; część poleciła uczniom samodzielną lub zespołową pracę z arkuszami w domu, do późniejszego omówienia z nauczycielami. Celem egzaminu próbnego było przede wszystkim przekazanie uczniom rzetelnej, wartościowej informacji zwrotnej na temat poziomu ich wiadomości i umiejętności, wskazującej na ich słabe oraz mocne strony.

Centralna Komisja Egzaminacyjna nie gromadzi wyników uzyskanych przez uczniów tych szkół, które zdecydowały się przeprowadzić egzamin próbny w formule zbliżonej do formuły obowiązującej podczas egzaminu w maju. Wyniki, jakie uzyskali ci uczniowie, mają służyć przede wszystkim im samym i ich nauczycielom. Szkoły mogą, jeżeli uznają to za słuszne, przeprowadzić statystyczną analizę wyników, należy jednak mieć na względzie fakt, że wyniki uzyskane przez uczniów z pewnością nie odzwierciedlają poziomu wiadomości i umiejętności, jaki osiągną, zanim przystąpią do egzaminu w maju.


Po co zatem szkoły organizują próbne matury? Dla kogo? Jak to jest, że jedne przeprowadzają je zgodnie z obowiązującymi w tym roku zasadami, a inne nie? Jeżeli celem egzaminu próbnego było przede wszystkim przekazanie uczniom rzetelnej, wartościowej informacji zwrotnej na temat poziomu ich wiadomości i umiejętności, wskazującej na ich słabe oraz mocne strony, to po co to nazywać próbną maturą? W końcu nauczyciele ostatniej klasy licealnej czy w technikach i tak zadają uczniom szereg zadań, ćwiczeń, by uświadomić im mocne i słabe strony, niedociągnięcia, braki czy istotne zaległości. Trzeba to zatem nazywać próbnym egzaminem maturalnym? Co to za próba, skoro nie jest ona zgodna z obowiązującymi regułami?

A może jednak CKE postanowiła podrzucić niektórym szkołom testy egzaminacyjne, by skalibrować je na tegoroczną maturę w sposób i na poziomie gwarantującym zdawalność matury na poziomie minimum 85%? Mamy rok wyborczy. Jak sądzę, tegoroczni maturzyści są bezpieczni. Mogą spokojnie, bez stresu powtarzać sobie wiedzę z maturalnych przedmiotów, gdyż i tak muszą w tym roku zdać maturę. Politycy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego nie ryzykowaliby niskim wynikiem maturalnym, bo to by oznaczało ich przegraną w wyborach do Sejmu. Tegoroczni maturzyści to farciarze. Taka szansa pojawia się raz na cztery lata, o ile nie ma wcześniejszych wyborów.

Tymczasem w samorządach trwa przetasowanie kadr. Pani Krysia musi odejść, bo wiceprezydentem czy prezydentem miasta został pan Kazio, a jego psiapsiółki już za długo czekają na etacik. Jak te zostaną już wprowadzone do urzędów, to też będą chciały zamieść parę stanowisk dla swoich znajomych. Ponad 40 lat komunistycznej dewastacji i kolejne 25 lat pozornej odnowy w duchu ukrytego umacniania sitw partyjnych nomenklatur - zrobiło swoje.