29 listopada 2014

Pedagogika szkoły w innych krajach







Wtorkowe posiedzenie Prezydium Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN i Zespołu Pedagogiki Szkolnej KNP było okazją do przyjrzenia się temu, jak rozwija się pedagogika szkoły poza granicami naszego kraju. W krajach anglojęzycznych mieści się ona w studiach edukacyjnych ("Study of Education"), gdyż nie ma w nich pedagogiki jako odrębnej dyscypliny naukowej. W Niemczech natomiast są głęboko zakorzenione tradycje badań nad szkołą, które realizowane są w dyscyplinie "Nauki o wychowaniu" (Erziehungswissenschaften) czy pedagogice ("Pȁdagogik"). W Czechach, na Słowacji jest podobnie jak w Polsce, to znaczy pedagogika szkolna stanowi subdyscyplinę nauk pedagogicznych ("školní pedagogika").

O tym jak wygląda stan badań w krajach anglosaskich mówiła prof. ChAT dr hab. Renata Nowakowska- Siuta wskazując na wybrane teorie szkoły i ich aplikacje w pedagogice czy praktyce szkolnej. Warszawska Profesor syntetycznie przybliżyła wybrane teorie szkoły, jak:

1. Szkoła jako organizacja ucząca się - której jednym z głównych twórców w latach 70. XX w. był Norweg – Per Dalin, współautor międzynarodowego programu IMTEC (International Movement Towards Educational Change). Istotnym przesłaniem tego podejścia było inspirowanie do zmian i udzielenie pomocy szkołom jako organizacjom uczącym się. W Polsce ten model opisywała w swoich rozprawach m.in. prof. E. Potulicka a był przedmiotem wdrożeń w I fazie wdrażania reformy ustrojowej polskiego szkolnictwa w II poł. lat 90. pod szyldem programu ROS (Rozwój Organizacyjny Szkoły). Kluczowe jest tu rozumienie szkoły jako organizacji, która jest skłonna do zmiany, ale musi też uwzględnić subiektywną rzeczywistość szkolną. Wiedza powinna służyć temu, jak mądrze zmieniać szkołę, jej proces dydaktyczny oraz jak pomóc kadrom w nauczeniu się tego, jak wprowadzać zmiany. Takie podejście można wprowadzać do zdecentralizowanego systemu szkolnego, toteż nie przyjął się w naszym kraju, gdyż zagrażał jedynie słusznym zmianom w strategii MEN "top-down".

2. Koncepcja kultury szkoły - powstała w latach 80. XX w. a upowszechniali to podejście David Hargreaves i David Hopkins oraz Michael Fullan w latach 90. XX w. Szkoła jest tu postrzegana jako integralny system procedur, wartości i oczekiwań, którymi kierują się ludzie wewnątrz szkoły jako organizacji. Potrzebni są w niej aktywni kreatorzy zmiany, agenci zmian, które będą możliwe do wdrożenia, jeżeli będą podzielane przez odpowiednie podmioty reform.

3. Konstruktywistyczna koncepcja kultury szkoły wg Jerome Brunera jest obecna w umyśle człowieka, toteż trzeba umieć rozpoznawać jednostkowe postrzeganie zjawisk szkoły, ich racjonalności lub ich brak. Na poziomie makro – jak pisze o tym Bruner - kultura to system praw, wartości ale również symboli i mitów. Na poziomie mikro, to obraz tego, jak jednostki konstruują swoje rzeczywistości (prywatne mikroświaty, mity personalne) partycypując w systemie kulturowym

Zdaniem prof. ChAT R. Nowakowskiej-Siuty widoczna jest w literaturze przedmiotu nieostrość pojęcia pedagogika szkolna (School pedagogy). W Anglii obejmuje ona sztukę nauczania, style metod nauczania, klasyfikację, ocenianie czy rozwiązania metodyczne. Tym samym dzisiaj w studiach edukacyjnych centralnym pojęciem wielu koncepcji teoretycznych oraz praktycznych wskazań pedagogów stała się kultura szkoły (school culture), a więc to, co także nie mieści się w centralistycznie zarządzanym systemie edukacyjnym.

Zdaniem pani Profesor:

"Pedagogika szkolna jest z założenia interdyscyplinarna, hybrydyczna i z pewnością kryterium wyróżnienia dokonań w tej dziedzinie nie powinny być ani przedmiot zainteresowań, ani metoda badawcza, ani proweniencja naukowa badacza. Uczciwym kryterium wydaje się odróżnianie pedagogiki szkolnej od innych subdyscyplin nauk o wychowaniu poprzez dokonania:

1) rodzące się z tradycji (czasem w opozycji do niej) badań pedagogicznych i historii myśli pedagogicznej i czerpiące z nich swe inspiracje;

2) odwołujące się do terminologii, języka, prawidłowości pedagogicznych explicite a nie „bezwiednie” uwzględniające szerokie spectrum kultury szkoły (strukturalno-formalna organizacja szkoły, uczniowie, nauczyciele i rodzice jako osoby kształtujące kulturę szkoły, symbolika i rytuały szkolne, reguły szkolnej gry społecznej, szkolne regulaminy – pisane i niepisane etc.)

Chodzi głównie o to, by w sposób naukowy opisać, wyjaśnić to, co dane, ale równocześnie zmierzać ku temu co zadane
."

Następnie prof. UZ dr hab. Ineta Nowosad przedstawiła genezę i rozwój pedagogiki szkolnej w Niemczech (Schulpȁdagogik). W krajach niemieckojęzycznych ta dyscyplina nauk pedagogicznych ma wiele odmian.

Jedni naukowcy kładą większy nacisk na zawód nauczyciela. Inni zajmują się procesami wychowania oraz nauczania-uczenia się w instytucji szkolnej. Nie ma zatem wśród badaczy jednoznaczności co do zakresu badań pedagogiki szkolnej, chociaż wspólnym fenomenem jest tutaj szkoła jako instytucja społeczna.

Najczęściej określa się, że pedagogika szkolna to teoria i praktyka ustalonych reguł życia szkoły. Przedmiotem badań jest zatem: historia szkolnictwa teorie szkoły, jakość edukacji szkolnej i jej funkcje, diagnoza, relacje czy prowadzone lekcje.

W literaturze przedmiotu I. Nowosad wyróżniła dwa kierunki badań pedagogiki szkolnej: indywidualizm pedagogiczny i socjologizm pedagogiczny.

Pierwsze wykłady z pedagogiki szkolnej prowadził w 1915 r. na Uniwersytecie w Strasburgu socjolog- Georg Simmel. Dzisiaj ta dyscyplina wiedzy jest już w większości katedr, instytutów czy pracowni. W kraju tym wydaje się liczne publikacje z serii pedagogiki szkolnej, ale i ukazuje się kilkanaście czasopism z pedagogiki szkoły. Współcześnie polska pedagogika szkoły jest bliższa niemieckiej, niż brytyjskiej czy amerykańskiej. Aż dziwne się wydaje, że urzędnicy czy eksperci MEN podróżują do Wielkiej Brytanii czy nawet USA, by przenosić do Polski rozwiązania, które dalece rozmijają się nie tylko z naszym ustrojem szkolnym, ale także z kulturą, tradycjami i kontynentalnym systemem wartości.

Pedagogika szkoły podejmuje w Niemczech tak kluczowe problemy praktyczne, jak:

◾fizyczne i/lub duchowe wspomaganie ucznia;

◾psychospołeczne i/lub środowiskowe bariery uczenia się;

◾uczniowie wybitnie utalentowani psychicznie, duchowo i/lub fizycznie;

◾ przyczyny migracji szkolnych;

◾ wspieranie właściwości rozwojowych dziecka, mocnych stron jego osobowości ze względu na jego płeć;

◾ bariery czytania i liczenia;

◾ powody zbyt niskiego zaangażowania rodziców;

◾ kryzys biograficzny ucznia/ uczennicy (udzielanie wsparcia psychicznego).

W warstwie teoretycznej pedagogika szkoły w Niemczech zajmuje się:

* historią szkoły i praktyki szkolnej, pedagogiką reformy;

* teoriami szkoły, relacjami szkoły ze społeczeństwem,

* obowiązkiem szkolnym i niepowodzeniami szkolnymi;

* systemem szkolnym i placówkami oświatowymi;

* rozwojem szkolnictwa lokalnego, regionalnego, krajobrazem szkoły,;

* kształceniem nauczycieli, profesjonalizmem nauczycielskim, rozwojem szkół, ewaluacją jakości kształcenia, oceną osiągnięć szkolnych uczniów i diagnostyką edukacyjną;

* teorią kształcenia, dydaktyką, jakością zajęć dydaktycznych, rozwiązywaniem problemów wynikających z koedukacji czy zróżnicowania wieku uczniów w klasach; otwartymi zajęciami dydaktycznymi itp.

28 listopada 2014

Pedagogika szkolna czy pedagogika szkoły? - debata Zespołu KNP PAN w UAM w Poznaniu









W tym tygodniu obradował Zespół Pedagogiki Szkolnej , który działa jako zespół problemowy przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN. Nie było to jednak typowe posiedzenie, gdyż miało ono charakter ogólnopolskiej konferencji naukowej z udziałem członków Prezydium KNP PAN, a poświęconej wstępnym wynikom diagnozy stanu pedagogiki szkolnej jako dyscypliny naukowej w pedagogice oraz jako kierunku kształcenia w szkolnictwie wyższym.

Na Wydział Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu przybyło prawie 100 młodych naukowców z wszystkich uniwersytetów, akademii pedagogicznych i wielu, znaczących uczelni niepublicznych, którzy prowadzą badania nad szkołą. Przewodnicząca Zespołu – a wiceprzewodnicząca KNP PAN – prof. dr hab. Maria Dudzikowa przypomniała genezę zamysłu diagnostycznego, zakres zrealizowanych zadań badawczych oraz powody, dla których warto pytać o to: Czy(m) jest pedagogika szkoły? Jaka jest kondycja tej subdyscypliny wiedzy w kraju i poza granicami? Co wynika z przeprowadzonej diagnozy dla rozwoju naszej wiedzy o szkole i dla szkoły? Wskazała na trzy nurty badań i studiów pedagogiki szkoły:


1) Jak uczyć się szkoły?

2) Jak uczyć szkoły studentów pedagogiki i innych kierunków nauczycielskich?

3) Jak zmieniać szkołę?

Kierowany przez poznańską Profesor Zespół ma w ostatnich latach duże osiągnięcia. Stały się one możliwe dzięki przedyskutowaniu w gronie tak licznej i zróżnicowanej akademicko społeczności przedmiotu badań tej subdyscypliny. Stwarzało to podstawę do systematycznego prowadzenia badań i publikowania ich wyników. Wydane zostało monograficzne czasopismo na temat „Edukacja szkolna w zmianach” oraz znakomita rozprawa pt. „Sprawcy i/lub ofiary działań pozornych w edukacji szkolnej " (red. M. Dudzikowa i K. Knasiecka-Falbierska, Kraków: 2013). W przygotowaniu jest kolejny tom pod redakcją prof. Marii Dudzikoweji dr Sylwii Jaskulskiej pt. „Twierdza – Szkoła w metaforze militarnej”.


(fot. profesor Dorota Gołębniak z DSW we Wrocławiu i prof. Maria Dudzikowa z UAM w Poznaniu)

Słusznie uczestnicy debaty zastanawiali się nad tym, czy jaki ma sens poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o tożsamość powyższej subdyscypliny oraz o to, jak uczyć szkoły w ramach akademickiej edukacji?

Prof. M. Dudzikowa zwróciła uwagę na dylemat, jaki pojawia się już w samej nazwie tej subdyscypliny naukowej, a mianowicie – czy pedagogika szkolna obejmuje też pedagogikę przedszkolną albo/i pedagogikę szkół wyższych? Powołany zespół badawczy miał zatem odpowiedzieć na apel przewodniczącego KNP PAN, by każda z reprezentowanych subdyscyplin w zespołach problemowych Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN opracowała raport o stanie własnego rozwoju w kraju i poza granicami. Stało się to zarazem realną szansą na to, by dookreślić tożsamość każdej z dyscyplin i przeanalizować program kształcenia akademickiego w jej zakresie.

Konferencja zamyka I etap badań, który przybliżył nam wyniki diagnozy.


Drugi etap obejmie prowadzenie pracy koncepcyjnej nad subdyscypliną nauk pedagogicznych. Trzeci zaś powinien owocować opracowaniem koncepcji podręcznika akademickiego z pedagogiki szkoły, który mógłby zostać wydany w najbliższych dwóch latach.

W moim przekonaniu nazwa dyscypliny naukowej – „pedagogika szkoły” jest lepsza niż pedagogika szkolna, bowiem przedmiot jej badań dotyczy - jak mówiła prof. M. Dudzikowa - ugruntowanej już wiedzy o szkole, jej kulturze, praktyce, badaniach szkoły i upowszechnianiu ich wyników. Kluczowa dla tego podejścia jest interdyscyplinarność badań podstawowych i aplikacyjnych. Niektórzy jednak twierdzą, że nie ma pedagogiki szkoły, stąd ta nieustanna konieczność powracania do pytań pierwszych: W czym miałaby przejawiać się odrębność tej pedagogiki? Jakie nowe jej otwarcie mogłoby zaistnieć?

cdn.

27 listopada 2014

Naukowcy UW w obronie ludzkiej (pracowniczej) godności


Miałem nadzieję, że sprawa nie stanie się przedmiotem publicznej debaty, skoro młodzi akademicy skierowali pismo do JM Rektora Uniwersytetu Warszawskiego w sprawie ochrony godności zatrudnianych przez zewnętrzne firmy - dla potrzeb tej uczelni - pracowników obsługi. Kapitalizm w odnowionej formule postsocjalistycznego państwa mógł zaistnieć z zachowaniem chociaż części wartości, jakie były w nim obecne w sferze zawodowej. Tak się jednak nie dzieje, bowiem spychane przez rząd do roli instytucjonalnego żebraka uczelnie publiczne coraz silniej poddawane są presji mechanizmów rynkowych. Te zaś są nieubłagalne - jeśli coś jest państwowe, to musi być utrzymywane jak najmniejszym kosztem i bez oglądania się na straty kulturowe, naukowe, w tym personalne, zaś jeśli jest prywatne, to musi dawać właścicielowi jak największy zysk, bez względu na towarzyszące temu straty ludzkie.

Moje pokolenie może zatem już tylko wspominać te czasy, kiedy w gmachu uniwersytetu zatrudniony był na stałym etacie portier, szatniarz i osoby odpowiedzialne za czystość, ład i porządek. Miało to ogromne zalety przy - także wówczas mającym miejsce - deprecjonowaniu tych zawodów na tle innych. Każdy, kto wchodził do budynku instytutu był rozpoznawany przez portiera, który wydawał klucze do pomieszczeń. Osoby obce były przekierowywane przez niego do odpowiednich pomieszczeń tak, by mogły bez kluczenia po budynku znaleźć właściwą osobę. Portier znał wszystkich pracowników instytutu, świetnie orientował się w tym, kto jest studentem, kto pracownikiem, a kto gościem. Był zatem tym strażnikiem przestrzeni publicznej, który w pełni się z nią identyfikował poczytując sobie za zaszczyt wykonywanie w niej zadań.

Podobnie było z pracownikami obsługi. Pamiętam panią Helenkę z Instytutu Pedagogiki UŁ, która dbała o każde pomieszczenie tak, jak by to było jej mieszkanie. Nie tylko regularnie sprzątała, odkurzała, podlewała kwiaty, ale i brała do domu firanki, by je wyprać i wysuszyć, a następnie powiesić w gabinetach pracowników naukowych. Pilnowała, by krzesła nie były przenoszone z jednych sal do innych, zaś kosze do śmieci i popielniczki były przez nią na bieżąco opróżniane. Mimo trudności ze zdobyciem środków czystości starała się, by stoliki błyszczały, w sali był zapach świeżości (troszczyła się o ich wietrzenie w czasie przerw lub po zajęciach), a zbytecznie włączone światła gaszone. To, czego wówczas nie było, a ona na to nie miała wpływu, to papieru toaletowego, gdyż był towarem luksusowym.

Pani Helenka przywoziła nam z rodzinnej wsi świeże mięso, jajka czy śmietanę, dzieliła i sprzedawała pracownikom naukowym, którzy nie mieli czasu i sposobności, by uzyskać te towary na rynku. Półki sklepowe były przecież puste, a wymienione produkty na kartki. Zdarzało się, że szła do kolejki, by kupić starszej pani profesor kartkowy przydział na drób czy mięso z kością. Odnoszę wrażenie, chociaż być może jest to sentymentalne wspomnienie, że tworzyliśmy solidarną wspólnotę. Studenci mogli ukryć się w pokoiku pani Helenki przed nielubianym docentem. Jeden z nich mógł jemu wmówić, że jest sam, gdyż reszta jest na obowiązkowych praktykach. W ten sposób odwoływano czasami wykład. Osłabionym podróżą studentom zaocznym czy asystentom pani Helenka zaparzyła herbatkę "Popularną" albo "Gruzińską", bo tylko takie otrzymywaliśmy w ramach socjalnego przydziału pracowniczego.

Po 25 latach transformacji jest coraz mniej w naszych uniwersytetach takich pań Helenek, uczelnianych gospodyń, które lubiły swoją ciężką pracę, spotykając się z oznakami szacunku i wdzięczności ze strony naukowców i studentów. Mamy dzisiaj sytuację jako żywo odzwierciedlającą to, co wydarzyło się z systemem informatycznym Państwowej Komisji Wyborczej. Był przetarg, ale środki na stworzenie oprogramowania tak niskie, że firmy gwarantujące najwyższe standardy realizacji zadania nawet nie walczyły o to zamówienie publiczne. Ot, ochłap dla początkujących. Państwowa instytucja dysponowała bowiem klinicznie niskim budżetem na swoje zadania. Zadania podjął się wcale nie lepszy podmiot.

Co mają czynić rektorzy, dziekani, dyrektorzy instytutów państwowych, którzy muszą utrzymać infrastrukturę na właściwym poziomie, ale nie otrzymują na to adekwatnych środków? Najpierw ustalają niski poziom płac dla pracowników administracji, technicznych czy obsługi - bo ci zawsze byli gorzej opłacani jako tzw. kadra pomocnicza - a następnie, w wyniku coraz niższych dotacji, zwalniają ich z pracy, by zostali oni ponownie zatrudnieni, ale już przez tzw. firmy zewnętrzne, podwykonawcze. To coś w rodzaju targu niewolników. Jak ktoś chce pracować, to najpierw musi wzbogacić się na jego pracy właściciel pozauniwersyteckiej firmy, bo przecież nie jest dobroczyńcą - tylko biznesmenem czy biznesmenką, a następnie, ów pracodawca, po potrąceniu kosztów wykonywanej pracy, ustala podwładnym pensję na jak najniższym poziomie.

Nic dziwnego, że młodzi naukowcy Uniwersytetu Warszawskiego, świadomi wyzysku właścicieli owych firm w stosunku do pracowników obsługujących zadania w ich uczelni, postanowili nie tylko wyrazić swój sprzeciw, ale i zatroszczyć się o godne ich potraktowanie, co przedstawili w swoim liście do JM Rektora. Dla mediów jest to temat tak samo świetnie się sprzedający, jak rzekoma afera z Kubusiem Puchatkiem. dziennikarze nie dociekają rzeczywistych powodów zaistniałego stanu rzeczy, tylko "walą na oślep", byle jak najwięcej na tym zarobić. Oni też są zapewne zatrudniani w takim samym systemie jak wspomniani pracownicy obsługi w UW. W prasie pojawiły się tylko fragmenty lub omówienia listu doktorantów. Zobaczmy zatem, z czym, zwrócili się do JM Rektora:

Apel do Rektora UW w sprawie praktyk podwykonawstwa na Uniwersytecie Warszawskim.

PROŚBA DO J.M. REKTORA UW PROF. MARCINA PAŁYSA
WS. STOSOWANIA PRAKTYKI OUTSOURCINGU
NA UNIWERSYTECIE WARSZAWSKIM

Szanowny Panie Rektorze,

Zwracamy się do Pana Rektora w ważnej społecznej sprawie, wykraczającej daleko poza ramy konkretnego przypadku i dotykającej społeczeństwa jako całości, studentów, absolwentów UW, jak i osób zatrudnionych w szerokiej strukturze Uniwersytetu.

Polską opinię publiczną poruszyły niedawno wiadomości o wykorzystaniu i oszukaniu personelu sprzątającego przez firmę zewnętrzną z siedzibą za granicą, wynajmowaną między innymi przez dwa polskie uniwersytety. Osoby te zostały pozbawione zarówno należnej im - skądinąd głodowej - zapłaty, jak i możliwości dochodzenia swoich praw. Uniwersytety umyły ręce w obydwu sytuacjach, zasłaniając się tym, że nie są stroną w sprawie, ze względu na "brak zawiązania stosunku prawnego z uczelnią".
Umożliwiła im to coraz powszechniejsza na rynku pracy – stosowana również wobec studentów i absolwentów UW - praktyka podwykonawstwa (tzw. outsourcingu).

Wiemy, że takie praktyki są stosowane na Uniwersytecie Warszawskim między innymi na Wydziale Zarządzanie, Wydziale Pedagogicznym, Centrum Sportu i Rekreacji, Centrum Nowych Technologii, oraz Starym BUWie. Uważamy, że Uniwersytet Warszawski jako instytucja społecznie odpowiedzialna nie powinien stwarzać okazji do nadużyć. Nie czekajmy na tragedię. Już teraz zrezygnujmy z tych niedobrych praktyk. Już teraz zadbajmy o to, żeby osoby te, pracujące w naszych szeregach nie były zależne od łaski bądź niełaski podwykonawców, upewnijmy się, że nie zostaną tak czy inaczej oszukane. Tylko umowy o pracę, zawarte bezpośrednio z Uniwersytetem, mogą to im gwarantować.

Problem złych praktyk, stosowanych przez firmy zewnętrzne, został już także podjęty przez ustawodawcę. Aktualnie zakończył się proces legislacyjny, nowelizacji Prawa zamówień publicznych, która m.in. umożliwi zleceniodawcy wymuszenie na zleceniobiorcy zatrudnienia pracowników na podstawie umowy o pracę, w przypadkach, gdy będzie to uzasadnione rodzajem wykonywanych czynności. Tekst nowelizacji został już podpisany przez Prezydenta. Widać więc, że ustawodawca dostrzegł znaczenie zatrudnienia na umowę o pracę.

Prośba, którą kierujemy do Pana, bardzo dobrze wpisze się w ducha tych zmian i stanowić będzie cenny przykład do naśladowania dla innych polskich uczelni. Mamy poczucie, że podwykonawstwo ma swoje uzasadnienie wyłącznie w przypadkach kiedy rodzaj wykonywanych przez pracownika czynności ma charakter doraźny/tymczasowy. Nie jest to z pewnością przypadek personelu sprzątającego czy pracowników technicznych, z których usług Uniwersytet korzysta w trybie ciągłym, a ich praca jest niezbędna dla funkcjonowania instytucji.

Zwracamy się do Pana Rektora z prośbą o rezygnację z praktyki outsourcingu, gdyż uważamy, że Uniwersytet Warszawski jako największy i najlepszy polski uniwersytet powinien dać w tej sprawie przykład dobrych praktyk, zgodnie ze swoją historyczną rolą. Zwracamy się za tą prośbą również dlatego, że konieczność cywilizowania stosunków zatrudnienia nie dotyczy wyłącznie personelu sprzątającego. Tak potężny pracodawca w największym polskim mieście obarczony jest odpowiedzialnością za wytyczanie wzorców postępowania na linii pracownik-pracodawca. W szczególności, zgodnie ze swoją rolą wychowawcy, Uniwersytet powinien dawać przykład dobrych praktyk swoim studentom, którzy sami zostaną w przyszłości pracodawcami, będą decydować o kształcie prawa pracy, lub zajmą stanowiska urzędnicze związane z organizacją pracy.

Obowiązkiem Alma Mater jest zapewnienie nie tylko rzetelnych warunków nauki podczas studiów, ale również odpowiedzialność za studenta-absolwenta. Chcemy, by Uniwersytet śledził karierę swoich absolwentów nie tylko poprzez zestawienia w formie tabel i zestawień liczbowych, ale był – również przez instytucjonalny przykład - inicjatorem kampanii na rzecz stabilnego zatrudnienia, tak ważnej w przypadku osób dopiero wkraczających na rynek pracy.

Jesteśmy przekonani, że na największej uczelni wyższej w Polsce, określenia 'społeczność' czy 'wspólnota' nie powinny pełnić roli pustych frazesów. Tymczasem stosowana wobec niektórych pracowników praktyka outsorcingu prowadzi do segregacji, podważającej ideę takiej wspólnoty. Oczekujemy, że UW będzie stanowił dobry przykład dla innych pracodawców, silnie protestując wobec praktykom wyzysku.

Z wyrazami szacunku
Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej


Nie odnoszę się do reakcji Rzecznika Prasowego UW, ani jej tu nie przytaczam, gdyż dotyczy ona treści artykułu Agnieszki Kublik i Grzegorza Sroczyńskiego pt. „Piętnaście minut u rektora”, jaki ukazał się na łamach "Gazety Wyborczej". Wynika jednak z niej to, co dotyczy powyższego protestu, a jest naświetleniem - być może nawet nieznanych faktów, których dziennikarze nie poszukiwali a protestujący nie znali. Pani Rzecznik stwierdza bowiem:

Uniwersytet Warszawski zatrudnia ponad 600 osób na stanowiskach obsługi (w tej grupie są m.in. szatniarki, portierzy i sprzątaczki). Są to osoby zatrudniane na podstawie umowy o pracę i korzystające z pełnych praw przysługujących pracownikom uczelni (w tym m.in. dofinansowania wypoczynku, 13. pensji etc.). Taki model zatrudniania funkcjonuje od lat i uczelnia nie planuje zmian w tym zakresie.

Tak więc może jednak nie jest tak źle, jak zostało to opisane przez protestujących i dziennikarzy GW. Może jednak warto byłoby upomnieć się o to, by rektorzy uczelni państwowych mieli środki na utrzymanie, zabezpieczenie i właściwe funkcjonowanie instytucji, za które ponoszą przecież odpowiedzialność?