10 kwietnia 2014

Nie tylko MEN zagrało fałszywymi kartami


W ostatnich latach mamy patologiczne rozstrzygnięcia MEN, dla których post factum dorabia się ideologię. Od samego początku wiadomo było, że są niewłaściwe, że są sprzeczne nie tylko ze stanem współczesnej wiedzy z zakresu psychologii rozwojowej dziecka, ale i teorii kształcenia. Jeśli traktuje się naukę wybiórczo jako kartę do gry, w której tasujący talię i rozdający je uczestnikom wie, które są znaczone, to trafią one do osoby przewidzianej na zwycięzcę.

Jedną z tych decyzji jest przemoc strukturalna władz państwowych w zakresie obniżenia obowiązku szkolnego. Psycholodzy i pedagodzy szkolni doskonale wiedzą, że tylko niewielki odsetek dzieci w tym wieku osiąga pełną dojrzałość szkolną. Pełną, to znaczy, nie tylko w sensie intelektualnym, fizycznym, ale i społecznym oraz emocjonalnym. Władze oświatowe postawiły piramidę dojrzałości do góry nogami, w wyniku czego większość dzieci niedojrzała w pełni do systematycznego uczenia się w szkole zostaje wciśnięta w mury klas lekcyjnych i procesu kształcenia, który jest do tego niedostosowany. Trafnie zatem wypowiadają się tu i ówdzie, chociaż natychmiast są z tego powodu stygmatyzowani w środowisku zawodowym, bo przecież nie wolno mówić inaczej, niż oczekuje tego władza, ci psycholodzy z poradni, którzy opowiadają się za wydawaniem rodzicom tegorocznych sześciolatków odroczeń szkolnych. Obawiam się, że medialna nagonka na profesjonalistów w zakresie diagnozy dojrzałości szkolnej, będzie skutkować w kolejnym roku stygmatyzacją dzieci, które otrzymają takie odroczenie.

Już powiada się o tym, że „nadmierna troska rodziców o własne dzieci” jest sprzeczna z zasadą edukacji inkluzyjnej. Szkoda, że nie docieka się istoty, znaczenia i adresatów tego procesu, tylko traktuje obowiązek szkolny w kategorii walki ideologicznej. Być może "wrzucenie" niedojrzałych sześciolatków do klas z siedmiolatkami było znakomitą okazją do wykazania się sprawnością szkoły w realizacji idei edukacji inkluzyjnej. Nie przypominam sobie wypowiedzi psychologów sprzed roku, dwóch lat czy więcej, że akcja „Ratuj Maluchy” miała swoje dobre strony, gdyż wywołała zainteresowanie rodziców, a nawet społeczeństwa problemem gotowości szkoły lub jej brakiem na przyjęcie dzieci. Dzisiaj takie poparcie już nic nie znaczy, bowiem to rodzice zostali opuszczeni przez specjalistów w uzyskaniu odpowiedzi na pytanie, czym tak naprawdę jest gotowość szkolna dziecka, a czym gotowość szkoły do jego przyjęcia i edukowania w warunkach zupełnie odmiennych od przedszkolnych. Milcząco zakłada się tożsamość obu rodzajów "gotowości" szkolnej.

Tymczasem jedno z drugim ma w naszym systemie szkolnym niewiele wspólnego. Większość sześciolatków trafi bowiem do klas z siedmiolatkami, a zatem rytm i struktura procesu kształcenia będzie podporządkowana albo tym starszym, albo tym młodszym, w zależności od priorytetów i presji społecznej lub ze strony nadzoru pedagogicznego, gdyż przez kilkadziesiąt lat w naszym kraju zniszczono model edukacji łączonej, dla heterogenicznych wiekowo klas szkolnych. Tracić zatem będą i jedni i drudzy. W nielicznych zespołach uczniowskich nauczyciele będą przygotowani do edukacji zróżnicowanej ze względu na wiek dzieci.

Będziemy zatem mieli w tej grupie pokoleniowej roczniki obciążone błędem dorosłych, polityków, ale i nieodpowiedzialnych ekspertów wspierających rozwiązanie, którego ich dzieci zapewne nie doświadczą. Zawsze łatwiej jest zmieniać coś w szkolnej edukacji kosztem cudzych dzieci. Może dlatego dyskutujący między sobą politycy mówią z wyraźną ulgą, że ich to rozwiązanie na szczęście już nie dotyczy. To, co stało się w wielu przedszkolach wielkim sukcesem doby transformacji, a mianowicie ewolucyjne przekształcanie procesu wychowawczego, opiekuńczego i dydaktycznego w grupach jednorodnych wiekowo, na pracę w grupach heterogenicznych, do czego niewątpliwie przyczynił się renesans pedagogiki Marii Montessori, nie będzie kontynuowane, gdyż nie rozwija się dla wczesnej edukacji tego modelu kształcenia. W tym też sensie, a nie tylko infrastrukturalnym, szkoły nie są przygotowane na sześciolatków.

W jednym z ostatnich swoich artykułów socjolog krytyczny Zbigniew Kwieciński uświadamia czytelnikom zawiłości relacji między szkołą i edukacją szkolną a światem życia osób uczących się w niej, podkreślając zarazem, że edukacja szkolna m.in. nie nadąża za zmianą w treściach przekazu, formach stosunków wychowawczych, w strukturach innowacyjnych, decyzyjnych i regulacyjnych, co więcej, edukacja (a w niej szkoła) adaptuje się do istotnych funkcji i dysfunkcji systemu, utrwala źródła kryzysu instytucji, zaburza procesy rozwoju jednostki, pogłębia sytuację anomii moralnej oraz brak ma miejsce odwagi odrzucenia konwencji w imię wartości z narażeniem się instytucjom kontroli społecznej.

W tej sytuacji jednoznacznie rekomenduje: Rodzicom ruch i pracę na rzecz współodpowiedzialności za rozwój własnych dzieci, na rzecz ich prawa do swoich dzieci. Nauczycielom – ruch i pracę na rzecz etosu profesjonalności naukowej, psychologicznej i metodycznej. Młodzieży – ruch na rzecz osobistej odpowiedzialności za wykorzystanie szans rozwojowych ku wyższym poziomom autonomii i tożsamości, ku wspólnotowości niesprzecznej z indywidualnością. Uczonym – pracę nad uchyleniem uprzednich schematów myślenia ku modelom myślenia krytycznego, emancypacyjnego i komunikacyjnego, a nie systemowego i technokratycznego. (Pokolenie pogrudniowe a edukacja, w: Edukacja. Uniwersytet. Oświata Dorosłych, red. W. Ambrozik, UAM Poznań 2014, s. 78) Zabrakło tu jeszcze rekomendacji dla polityków, w tym dla rządu. No ale... czy którykolwiek z tych podmiotów czyta tego typu prace?

09 kwietnia 2014

Podręcznikowe ele - mele dudki













Publikowanie przez prasę oświatową czy codzienną wypowiedzi nauczycieli czy innych ekspertów na temat rzekomych zalet jedynie słusznego i "darmowego" podręcznika dla pierwszoklasistów, a więc tego, co będzie, jest śmieszne i żałosne zarazem. Śmieszne, bowiem kompromituje tych, którzy wychwalają produkt, który jest jeszcze nieobecny na rynku. Żałosne, bo gołym okiem widać, jak propagandziści usilnie zabiegają o wywiady z każdym, kto tylko poprze to rozwiązanie. Jak widać, niektórzy autorzy takich wypowiedzi spieszą się, by wzmocnić chór sojuszników rozwiązania top-down w wykonaniu resortu edukacji. Po raz kolejny MEN za rządów koalicji PO+PSL popełnił poważny błąd, któremu usiłuje się nadać status dobroczynnego aktu władzy, podczas gdy jest on naruszeniem wielu zasad i norm, także etycznych. W rocznicę 25-lecia wolności otrzymujemy rozwiązanie rodem z PRL! Nie można było zaoferować polskiemu społeczeństwu większej kompromitacji. Dzieci są już od dawna w chmurze, tylko ignoranci są na górze.


Jeszcze nie ma najsłynniejszego elementarza Marii Lorek, jeszcze nikt go nie widział, a już mamy ekspertów, apologetów, którzy przekonują nas o jego wybitnej wartości. Oto pani Iwona Fechner -Sędzicka nauczycielka wczesnej edukacji, obecnie także dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 7 w Toruniu, stwierdza w wywiadzie udzielonym "Głosowi Nauczycielskiemu" (2014 nr 14, s. 5), że skoro kiedyś, przed wielu, wielu laty pani M. Lorek wydała „jak na ówczesne czasy naprawdę nowatorski elementarz „Ele-mele”, to zapewne i ten nowy będzie wspaniały.

Udzielająca wywiadu nie potwierdziła jednak, że którykolwiek nauczyciel w kierowanej przez nią szkole nadal pracuje z tak znakomitym ongiś elementarzem. Ona sama też nie. Dlaczego? Przecież, jak stwierdza,: "Znajdujące się tam teksty inspirowały nauczyciela, nie miałam żadnych problemów z wymyśleniem, co dalej można z nim zrobić, do czego wykorzystać. Na bazie tego podręcznika można było sformułować masę pomysłów na kolejne zajęcia". Czyżby tak szybko wypaliła się w kreatywności pracy z "Ele-mele" wspomniana nauczycielka, czy może znalazła na rynku wydawniczym o wiele lepszy elementarz?

Wystarczy zajrzeć na stronę internetową tej szkoły, żeby zobaczyć, z jakim podręcznikiem pracują nauczyciele wczesnej edukacji. Dzisiaj już nikt w tej szkole nie pracuje z "Ele - mele". Czyżby ów wybitny naonczas elementarz pani Lorek okazał się dużo gorszy od podręcznika pani Joanny Białobrzeskiej pod tytułem: „Od A do Z” - kl. 1- Podręcznik Ćwiczenia do j. polskiego A, B, C, D Ćwiczenia do matematyki cz.1,2,3,4 Zeszyt do kaligrafii cz.1,2 Zeszyt matematyczny cz.1,2 Zestaw pomocy"?

Pani dyrektor, profesor oświaty stwierdza: Czekam na podręcznik Marii Lorek. Jestem go bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że otrzymamy ciekawą książkę, która pozwoli nauczycielom zachować autonomię pracy i stać się kreatywnymi, wychodzić naprzeciw oczekiwaniom dzieci”. Tak pojmuje się dzisiaj autonomię pracy nauczyciela! Pogratulować. Chyba już większość z nas czeka na kolejnego Godota... w polskiej oświacie.

07 kwietnia 2014

Komitet Polityki Naukowej bez humanistów

Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego - prof. Lena Kolarska-Bobińska powołała nowy skład Komitetu Polityki Naukowej. W jego gronie znajdują reprezentanci różnych, ale nie wszystkich dziedzin nauki. Jak informuje MNiSW: KPN jest organem opiniodawczo-doradczym ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Do jego głównych zadań należy udzielanie pomocy ministrowi przy opracowywaniu dokumentów dotyczących rozwoju nauki oraz polityki naukowej i innowacyjnej, projektu budżetu państwa oraz planu finansowego określającego środki finansowe na naukę, krajowych i zagranicznych priorytetów inwestycyjnych. Komitet opiniuje projekty aktów normatywnych dotyczących rozwoju nauki i innowacyjności, planów działalności NCN i NCBR oraz sporządza merytoryczne oceny sprawozdań z ich działalności.

Minister powołuje członków Komitetu spośród kandydatów spełniających wymogi formalne, kierując się zasadami zapewnienia reprezentacji różnych dziedzin naukowych, różnych rodzajów jednostek naukowych, a także różnych dziedzin życia społeczno-gospodarczego. W składzie tego Komitetu odnotowuję nieobecność przedstawiciela dziedziny nauk humanistycznych. Jakoś dziwnie korespondują wcześniejsze zapewnienia pani minister (socjolog) o znaczeniu humanistyki z faktem wyboru przez nią do składu KPN dwóch... socjologów (dziedzina nauk społecznych). Niezależnie od wszystkiego, nominowanym należą się gratulacje, bowiem czeka ich realizacja trudnych zadań i odnoszenia się do pretensji osób rozczarowanych praktykami w zakresie funkcji założonych.

Komitet Polityki Naukowej (KPN) liczy 12 członków. W tegorocznym składzie znaleźli się:


1. dr hab. Dariusz Jemielniak – nauki społeczne Pracuje w Akademii Leona Koźmińskiego, specjalista w zakresie organizacji i zarządzania m.in. wysokimi technologiami.

2. prof. dr hab. Tomasz Szlendak – socjolog, nauki społeczne, Wydziałem Humanistyczny Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

3. prof. Jarosław Górniak – socjolog, nauki społeczne, Instytut Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalności: analiza danych, analiza polityk publicznych, metodologia badań społecznych, socjologia gospodarki.

4. dr hab. Maciej Duszczyk – nauki o polityce, zastępca Dyrektora Instytutu Polityki Społecznej UW do spraw współpracy z zagranicą i badań naukowych.

5. prof. Maciej Konacki – astronomia Jeden z najmłodszych profesorów (uzyskał tytuł w wieku 36 lat). Zdobywca grantu ERC, promowanego przez Komisję Europejską jako jeden z najciekawszych projektów badawczych w UE.

6. prof. Jerzy Duszyński – biolog - Instytut Biologii Doświadczalnej im. Nenckiego PAN. Był wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego w latach 2008-2009.

7. prof. Janusz Bujnicki – biolog, profesor młodego pokolenia, zdobywca grantów ERAC.

8. Krzysztof Gulda – fizyk, wiceprzewodniczący i reprezentant ministra nauki w ERAC - Komitecie Europejskiej Przestrzeni Badawczej i Innowacji.

9. prof. Tomasz Guzik – nauki medyczne, profesor młodego pokolenia, zdobywca licznych międzynarodowych grantów, związany z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

10. dr hab. Beata Czarnacka-Chrobot – ekonomia, prodziekan Kolegium Analiz Ekonomicznych SGH (jednostka A+). Ekspert Komisji Europejskiej w 7 Programie Ramowym.

11. prof. Henryk Górecki – technologia chemiczna, wieloletni współpracownik MNiSW, członek KPN ostatniej kadencji, wcześniej także wielu rad i zespołów eksperckich MNiSW. Twórca 63 patentów RP, 18 patentów zagranicznych, wielu opracowań dla przemysłu i wdrożeń w przemyśle nawozowym.

12. prof. Jolanta Jabłońska-Bonca – prawo, kierownik Katedry Teorii i Filozofii Prawa w Akademii Leona Koźmińskiego. Od 12 lat współpracuje z Polską Komisją Akredytacyjną w charakterze eksperta.