17 lutego 2014

Edukacja regionalna z czarną pedagogiką w tle w mrocznych dla niej czasach


(fot. prof. Feliks Kiryk - historyk oświaty)










W ub. tygodniu brałem udział w konferencji pt. „Wczoraj, dziś i jutro tarnobrzeskiej oświaty”, która została zorganizowana przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Tarnobrzegu, Podkarpackie Centrum Edukacji Nauczycieli w Rzeszowie Oddział w Tarnobrzegu oraz Gimnazjum nr 1 w Tarnobrzegu (kontynuatorkę najstarszych tradycji w mieście) w 200-lecie tarnobrzeskiego szkolnictwa powszechnego.

Patronat nad konferencją objęli: Marszałek Województwa Podkarpackiego, Prezydent Miasta Tarnobrzega oraz Starosta Powiatu Tarnobrzeskiego. Uczestnikami konferencji byli licznie przybyli dyrektorzy szkół i przedszkoli, studenci PWSZ, uczniowie, przedstawiciele władz oświatowych, organy prowadzące i nadzorujące szkoły oraz przedstawiciele Uczelni. W pięknej auli PWSZ miały miejsce trzy wykłady, stanowiące swoisty łącznik pomiędzy oświatą dawniej i dziś. Profesor zw. dr hab. Feliks Kiryk z UP w Krakowie przedstawił tradycje oświatowe w regionie, skupiając się na genezie powstania szkolnictwa parafialnego w regionie, a dr Grzegorz Nieć podjął problematykę związaną z oświatą w okresie autonomii galicyjskiej i w czasach późniejszych. Mój wykład dotyczył oświaty w Polsce w czasach obecnych i perspektyw jej rozwoju.



Pani dr hab. Anna Szylar we wprowadzeniu do jubileuszowej publikacji odsłania dzieje tarnobrzeskiej oświaty, która sięga swoimi początkami do XII wieku, kiedy to powstał w Miechocinie kościół pw. św. Marii Magdaleny przy którym ustanowiono parafię. To właśnie przy parafiach powstawały pierwsze szkoły parafialne. W XV w. parafia miała już 460 wiernych i była - jak pisze Autorka - jedną z najbogatszych i największych w archidiakonacie sandomierskim. Absolwenci w metrykach z 1604 r. tytułowani byli "scholaris Academiae Michocienensis" lub "Almae Academiae Michocinensi". Niektórzy plebani tutejszej parafii to absolwenci Akademii Krakowskiej, utrzymujący ścisłe kontakty ze swoją macierzystą uczelnią, a nawet wzorujący się na niej podczas reorganizacji szkoły parafialnej". (s. 7) Przy tej parafii szkołą miała swój okres szczególnego rozkwitu w XVI i XVII w, ale kryzys dotknął ją jak większość szkolnictwa parafialnego na ziemiach polskich pod koniec XVII w., kiedy to zaczęło brakować środków na ich utrzymanie. W efekcie zmalała frekwencja i obniżył się w nich poziom nauczania., gdyż zajmował się nim wyłącznie kantor i organista w jednej osobie.

Od 1905 do 1866 r. uczniowie szkoły w Miechocinie przechodzili okres bezwzględnej germanizacji. Zaniedbania gminy w finansowaniu szkoły sprawiły, że opuścił szkołę ostatni nauczyciel ze względu na brak pensji, więc ta musiała być w końcu w 1813 r. zamknięta. Oświata tarnobrzeska rozwijała się jednak na bazie tej szkoły jako szkoły trywialnej.

Powszechna szkołą tarnobrzeska powstała dopiero w 1813 r. Jak pisał wójt Jan Słomka w "Pamiętnikach włościanina" - "W Tarnobrzegu w owym czasie była szkółka o jednym nauczycielu. Mieściła się przy ulicy Browarnej w domu wynajętym. W domu tym po jednej stronie znajdowała się sala szkolna, po drugiej mieszkał nauczyciel. Uczył tam za mojej pamięci Karasiński, Fabri, a na końcu Szewczyk. W roku 1864 stanęła w Tarnobrzegu szkoła publiczna w tym miejscu, gdzie jest obecnie, a plac pod nią i ogród podarował śp. Hr. Jan Tarnowski.(s. 19-20)

Jak wówczas dyscyplinowano niesfornych uczniów? Oto wspomnienie p. Kurasia "Między uczniami było wielu niesfornych nicponiów; żeby ich utrzymać w przyzwoitym zachowaniu, wyznaczał ojciec zwykle jednego ze starszych, wzorowo sprawujących się uczniów, który, wziąwszy do ręki długi, łozowy pręt, chodząc po sali szkolnej, każdego schwytanego na "psikusach" zbytnika kilem tym namacalnie sięgał i do porządku przywracał. I dziwić się tej metodzie nie trzeba, niesforność bowiem niektórych chłopaków przechodziła wprost miarę; oto np. jeden z nich, syn miejscowego kowala, idąc do szkoły, zabierał ze sobą szydło, którym siedzących najbliżej siebie współuczniów "macał" po łydkach... do takich niepoprawnych szkolarzy stosowano chłostę." (s. 22)

Inną karą dla leniwych i odpornych na przyswajanie wiedzy uczniów były tzw. "ośle uszy". Co to znaczyło?

"Z brzozowej kory wycinano szeroki 4-5 cm odpowiedniej długości pas, którego końce ze sobą łączono i tak powstawała opaska do wkładania na głowę. Osobno wycinano z tego samego materiału dwa wysokie uszy na podobieństwo oślich i uszy te do przygotowanej poprzednio opaski przypasywano - i tak powstawały owe "ośle uszy", które zasługującemu na nie na głowę wkładano. Ten rodzaj kary należał do najcięższych. Bywało, że ukarany w ten sposób chłopak, nie tylko że tak "odznaczony" przesiedział na oślej ławce, ale nawet w razie cięższych przewinień szedł wsią do domu, przez współuczniów odprowadzany, narażając się przez całą drogę na rozmaite niepochlebne uwagi ze strony przypatrujących się tej maskaradzie starszych dzieci., a za przybyciem do domu brał cięgi. Zdarzało się, że przyszedłszy do dom zrywał sobie z głowy tę dekorację i targał ją na strzępki, trafiało się to jednak dość rzadko, gdyż za przybyciem do szkoły, za postępek taki podlegał winowajca "nutom". (s. 22)

W związku z tym, że tegoroczna Letnia Szkoła Młodych Pedagogów Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN odbędzie się w Sandomierzu, jednym z zadań wywiadowczych powinno być ustalenie, na czym polegała kolejna kara, jaką były nie tylko na tym terenie tzw. "nuty".




16 lutego 2014

Każdy docent na Słowacji jest naukowo-pedagogiczny









Jak już wczoraj wspomniałem - gościnna Słowacja przyjmie każdego Polaka i Czecha, który jest zainteresowany uzyskaniem tytułu naukowo-pedagogicznego docenta i spełnia obowiązujące w danym uniwersytecie kryteria. Każda uczelnia ma jednak nieco inne wymogi, chociaż generalnie są niewielkie między nimi różnice. To słowacki raj dla "poławiaczy pereł". Jak pisałem, różne są powody zagranicznego postępowania, chociaż jednym spośród nich jest brak w naszym kraju możliwości uwzględnienia jako podstawy do habilitacji dorobku metodycznego., dydaktycznego. Słowacy od dawna rozróżniają habilitacje akademickie i zawodowe, pedagogiczne.

Tytuł docenta, jak już sama jego nazwa to określa - jako tytuł naukowo-pedagogiczny nie jest na Słowacji stopniem akademickim, bo takimi jest tam tylko stopień doktora (PhDr), doktora habilitowanego (DrSC) i profesora (Prof.). Urzędnicy MNiSW doskonale o tym wiedzą, ale postanowili pomóc polskiej nauce, a przede wszystkim polskim szkołom wyższym i ułatwić im ścieżkę dostępu do tzw. habilitacji. Dzięki temu rozwija się za przyzwoleniem polskich władz "turystyka habilitacyjna". I bardzo dobrze. Jeszcze kilka lat i w Polsce zmienią się standardy wymagań w powyższym zakresie, bo o nich będą stanowić polscy docenci, na których tak bardzo zależało pani minister Barbarze Kudryckiej. Być może nawet wiąże się to ze strategią reform zmęczonej zarządzaniem b. ministry, które powinny być dokończone w naszym kraju, a ich celem miała być likwidacja habilitacji. Niech każda uczelnia sama określa, kto może ubiegać się po doktoracie o stanowisko profesora w jej strukturze, a potem o tytuł naukowy profesora. Po co do tego habilitacja?

Co jednak zrobią nasi słowaccy docenci naukowo-pedagogiczni? Jak będą w stanie konkurować z światową nauką? Życzę im, by byli mistrzami chociaż w UE. Życzę, by z grona polskich docentów naukowo-pedagogicznych w zakresie kierunków kształcenia ekonomicznego wyrósł Polsce laureat Nagrody Nobla. To przecież dzięki naszym docentom widać, jak popularną nauką stała się pedagogika. Toż to jest wszechnauka - jak zapewne chciał tego Jan Amos Komeński - skoro można być docentem naukowo-pedagogicznym w naukach ekonomicznych, społecznych, humanistycznych itd. Tylko w Polsce jakoś krzywo niektórzy patrzą na pedagogikę, nie wiedzieć dlaczego? Nie rozumiem tego. Mamy wreszcie ekonomistów naukowo-pedagogicznych, mamy filozofów naukowo-pedagogicznych, socjologów naukowo-pedagogicznych i psychologów naukowo-pedagogicznych! Oj, ciekawe, czy nie wybuchnie z tego powodu jakaś "wojna" o status naukowy? Czy psycholog naukowo-pedagogiczny po słowackiej habilitacji jest tak samo naukowo kompetentny i twórczy jak psycholog po SWPS lub UW w Warszawie czy UAM w Poznaniu? A co z polskimi socjologami? Nareszcie mamy internacjonalizm naukowy i hybrydalność rozwoju nauk różnych dziedzin.

Już w przyszłym tygodniu - 21 lutego br. na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie odbędzie się publiczna obrona rozprawy habilitacyjnej i otwarty wykład habilitacyjny w ramach postępowania na uzyskanie naukowo-pedagogicznego tytułu docenta na Wydziale Nauk Społecznych i Ekonomicznych o godz. 10.00 politologa z Uniwersytetu Gdańskiego. Jak informuje UK w Bratysławie pan Mgr. Arkadiusz Łukasz Modrzejewski,PhD z Instytutu Politologii UG wygłosi wykład na temat: "Personalistic universalism of Karol Wojtyla as a Normative IR Theory“ (Personalistyczny uniwersalizm Karola Wojtyły jako normatywna teoria stosunków międzynarodowych) a następnie będzie miała miejsce obrona pracy habilitacyjnej pt. „Uniwersalistyczna wizja ładu światowego w personalistycznej optyce Karola Wojtyły – Jana Pawła II.“ (Univerzalistická vízia svetového poriadku v personalizovanej optike Karola Wojtylu – Jána Pavla II.). Trzymamy kciuki. Pewnie byłoby nam bliżej do Warszawy czy na KUL, ale jak ktoś jest zafascynowany myślą bł. Jana Pawła II, to pokona odległość i posłucha, co ma do powiedzenia na ten temat gdański politolog.


Swoją drogą, szkoda, że w nauce nie rozwinął się jeszcze ruch akademickich fanów , jak ma to miejsce w sporcie, którzy jeździliby za uwielbianym przez siebie naukowcem po kraju i po świecie, byle móc uczestniczyć w jego kolejnych sukcesach czy wykładach naukowych. Może taki ruch się rozwinie? Może to jest dopiero przed nami?


Uniwersytet w Nitrze na Słowacji nadał lub wszczął w ostatnim czasie docentury naukowo-pedagogiczne:

1) Dr. lic. phil. mgr lic. Joannie Marii Mysona Byrskiej tytuł docentki nie z dyscypliny naukowej tylko z kierunku kształcenia (Študijný odbor: 2.1.5. etika). Temat pracy habilitacyjnej brzmiał: Etyczne aspekty demokracji (Etické aspekty demokracie) natomiast wykład habilitacyjny nosił tytuł: Nové hodnoty v magickom svete konzumpcie podľa Jeana Baudrillarda a Georgea Ritzera (Nowe wartości w magicznym świecie konsumpcji według Jeana Baudrillarda i Georgea Ritzera). Dekret został wydany 17. 06. 2013 r. W tym postępowaniu nie było wśród recenzentów ani jednego polskiego naukowca.


2) Psycholog dr Małgorzata Dobrowolska postanowiła uzyskać habilitację z kierunku kształcenia określonego na Słowacji pod kodem 3.1.14. jako Sociálna praca. Postępowanie jest w toku.


Na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu Mateja Beli w Bańskiej Bystrzycy zakończyły postępowania habilitacyjne następujące osoby:

1) 5.12.2013 r. pan dr inż. Mikolaj Jalinik - adiunkt Politechniki Białostockiej z Wydziału Zarządzania; Katedry Turystyki i Rekreacji, który uzyskał tytuł docenta z zakresu kierunku kształcenia: 8.1.1. "cestovný ruch" (ruch turystyczny). Temat pracy habilitacyjnej - Agritourism in multifunctional development of rural regions (Agroturistika v multifunkčnom rozvoji vidieckych regiónov). Jednym z recenzentów był z Polski: prof. dr. hab. Jan Sikora (Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu).


W prywatnej, Wyższej Szkole Zdrowia i Pracy Socjalnej św. Elżbiety w Bratysławie toczy się postępowanie habilitacyjne:

1) pedagoga dr. Piotra Tomasza NOWAKOWSKIEGO z KUL w Lublinie, który zamierza uzyskać docenturę z pracy socjalnej. Tematem pracy habilitacyjnej jest: SEKTY A OSTATNÍ KONTROVERZNÉ JAVY Z POHRANIČIA NÁBOŽENSTVA AKO PREDMET ZÁUJMU SOCIÁLNEJ PRÁCE (Sekty i inne kontrowersyjne zjawiska z pogranicza wyznań jako przedmiot zainteresowań pracy socjalnej).


2) pani dr Jadwiga DASZYKOWSKA z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, która postanowiła zostać docentką w zakresie kierunku kształcenia oznaczonego kodem: 3.1.14. Sociálna praca. Tematem jej pracy habilitacyjnej jest:
PROFYLAKTICKÝ VÝZNAM VOĽNÉHO ČASU V KONCEPCII KRESŤANSKEJ SOCIÁLNEJ VÝCHOVY KAROLA WOJTYŁU – JÁNA PAVLA II (PRÍNOS PRE TEÓRIU A PRAX SOCIÁLNEJ PRÁCE) - w tłumaczeniu: Profilaktyczne znaczenie czasu wolnego w koncepcji chrześcijańskiego wychowania społecznego Karola Wojtyły - Jana Pawła II. Zastosowanie w teorii i praktyce pracy socjalnej). Recenzentem z Polski będzie docent Wiesław Kowalski z Lublina.


Trochę mnie martwi brak postępowań habilitacyjnych w Katolickim Uniwersytecie w Rużomberoku. Może w tym roku zostaną nadrobione jakieś zaległości. Jak dotychczas to ta uczelnia od 2004 r. była liderem postępowań habilitacyjnych na tytuły naukowo-pedagogiczne Polaków.


14 lutego 2014

Kolejny List Otwarty środowiska pedagogów akademickich



















Mamy rok listów otwartych. Kolejny List Otwarty, jaki do mnie dotarł, tym razem nie ma konkretnego adresata. Otwartość Listu oznacza w swej formie jego płynną komunikowalność. Media informują, że ów List podpisali m.in.

prof. Zbigniew Izdebski z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Zielonogórskiego,

prof. Zbigniew Kwieciński, przewodniczący Komitetu Rozwoju Edukacji Narodowej PAN,

dr Izabela Desperak z Uniwersytetu Łódzkiego,

dr Maciej Duda z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu,

prof. Mariola Chomczyńska-Rubacha z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. Maria Czerepaniak-Walczak z Uniwersytetu Szczecińskiego.


Tymczasem pomija się kluczową informację, że Inicjatorkami „Listu otwartego” były:

Prof. dr hab. Mariola Chomczyńska-Rubacha, UMK

Dr hab. Dorota Pankowska, prof. UMCS

Prof. dr hab. Maria Czerepaniak-Walczak, Uniwersytet Szczeciński

Dr Iwona Chmura-Rutkowska, UAM

i to w/w Panie zwróciły się do środowisk akademickich o ewentualne zaproszenie do sygnowania listu inne osoby ze swojego środowiska, które zajmują się tą problematyką. Ze względów technicznych prosiły także o osobiste przesłanie maila wyraźnie deklarującego chęć umieszczenia swojego nazwiska pod listem. Czasami tak bywa, że zapomina się o inicjatorach a eksponuje sygnatariuszy. To wszystko w ramach idei gender i równości. A zatem przytaczam treść Listu Otwartego w jego wersji oryginalnej, a nie streszczonej przez media:



Od ponad dwudziestu lat prowadzone są w Polsce badania i analizy naukowe na temat płci społeczno-kulturowej, także w obrębie pedagogiki. Dorobek w tej dziedzinie przedstawiany w licznych publikacjach do tej pory nie wzbudzał szczególnego zainteresowania w pozakademickich kręgach, co utrudniało wprowadzanie problematyki gender zarówno do świadomości społecznej, jak i praktyki pedagogicznej. W związku z tym, mimo iż państwo polskie zobowiązało się zarówno w Konstytucji RP, jak i w innych dokumentach krajowych i międzynarodowych nie tylko do przestrzegania zasady równości kobiet i mężczyzn, ale i do podejmowania działań, które by tę równość rzeczywiście gwarantowały, nadal zauważalna jest dyskryminacja ze względu na płeć w wielu obszarach życia społecznego. Osiągnięcie pełnego równouprawnienia kobiet i mężczyzn wymaga zmiany świadomości społecznej, a ta możliwa jest dzięki edukacji na każdym poziomie kształcenia i wychowania – od przedszkoli po uniwersytety.

Wypełnianie tych zobowiązań w praktyce edukacyjnej jest złożonym procesem, opartym na współpracy środowiska naukowego, nauczycieli, rodziców, przedstawicieli władz lokalnych i oświatowych. Dla wszystkich tych podmiotów jest to trudne zadanie, ponieważ wiąże się ze zmianą społeczną, a ta wymaga przełamania dotychczasowych przyzwyczajeń i stereotypów. Dlatego ważne jest budowanie pozytywnego klimatu w przestrzeni społecznej, medialnej i politycznej dla działań podejmowanych w trosce o demokratyczny i egalitarny charakter polskiej szkoły, a w konsekwencji – polskiego społeczeństwa. Celom tym nie służy histeria rozpętana wokół kwestii „gender” przez niektórych prawicowych polityków i przedstawicieli Kościoła. Dlatego my, pedagożki i pedagodzy naukowo zajmujący się edukacją równościową i antydyskryminacyjną oraz problematyką gender, wyrażamy sprzeciw wobec rozpowszechniania kłamliwych i niezgodnych ze stanem wiedzy przekazów dotyczących gender.

Gender (rodzaj) w odróżnieniu od płci biologicznej (sex) oznacza płeć społeczno-kulturową, czyli to, jakie znaczenie w danym społeczeństwie przypisuje się pojęciom kobiecości i męskości, jakie role wyznacza się jego członkom w zależności od ich płci biologicznej oraz w jaki sposób się je wartościuje. Płeć społeczno-kulturowa występuje w każdym społeczeństwie, jednak to, jaką jest wypełniona treścią zależy od kultury i zmienia się w czasie trwania i rozwoju społeczeństwa. Ideologizowanie pojęcia „gender” m.in. przez przypisywanie mu obszarów, które nie wchodzą w jego zakres, czyli edukacji seksualnej, homoseksualizmu, transsaeksualizmu, pornografii czy pedofilii, jest nadużyciem nie tylko intelektualnym, ale i moralnym. Zawłaszczanie dyskursu publicznego w tej kwestii poprzez ignorowanie dorobku nauki oraz faktów społecznych prowadzi do dezinformacji i tworzenia atmosfery zagrożenia, uniemożliwiając jednocześnie rzetelną dyskusję na temat możliwości przeciwdziałania dyskryminacji.

Działania edukacyjne ukierunkowane na przeciwdziałanie seksizmowi nie mają nic wspólnego ze zmianami w zakresie identyfikacji z płcią biologiczną, a zarzucanie nauczycielkom realizującym takie projekty braku kompetencji i poczucia odpowiedzialności jest wyrazem nieufności wobec całego środowiska oświatowego. Konsekwencją takiego nastawienia może być całkowite wycofanie się z nieśmiałych i mocno spóźnionych prób wprowadzania do edukacji perspektywy gender i prorównościowych działań, które powinny być już dawno w niej „zadomowione”. To nie badacze płci społeczno-kulturowej, autorki programów edukacyjnych czy nauczycielki i nauczyciele prowadzący zajęcia antydyskryminacyjne krzywdzą dzieci, ale ci, którzy blokując te działania, dążą do przywrócenia XIX-wiecznego, patriarchalnego porządku społecznego. Wychowanie utrwalające anachroniczne stereotypy płci jest sprzeczne z zasadami demokracji, podstawami aksjologicznymi polskiego systemu edukacji, a przede wszystkim szkodzi rozwojowi młodych ludzi, ponieważ nie przygotowuje ich do życia we współczesnym świecie.

Szanowni Państwo!

Uważamy, że jako osoby naukowo zajmujące się problematyką płci społeczno-kulturowej w kontekstach edukacyjnych za długo już milczymy wobec agresywnej nagonki „antygenderowej”. W ten sposób pozostawiamy też osamotnione nieliczne osoby – nauczycielki przedszkoli czy działaczki/działaczy organizacji pozarządowych, którzy podejmowali próby wprowadzanie w życie tego, co od lat postulowaliśmy w swoich tekstach. Dlatego napisałyśmy list otwarty, który chcemy wprowadzić do „przestrzeni publicznej”. Prosimy o zapoznanie się z nim i – jeśli Państwo zgadzacie się z jego treścią – podpisania go. Im więcej osób z różnych środowisk akademickich poprze go swoim nazwiskiem, tym jego siła oddziaływania będzie większą (taka mamy nadzieję). Prosimy również o ewentualne zaproszenie do sygnowania listu inne osoby ze swojego środowiska, które zajmują się tą problematyką.



Każdy naukowiec potrafi odróżnić w debacie publicznej jej aspekt naukowy od ideologicznego, co w przypadku gender dotyczy głównie lewej strony sceny politycznej, a to już z nauką niewiele ma wspólnego. To prawda, że są naukowcy czy działacze organizacji pozarządowych, którzy za wszelką cenę będą służyć określonej ideologii, bo tę podtrzymuje przy życiu polityka i udostępniane przez jej funkcjonariuszy różnych korzyści. Nie mogę jednak zgodzić się z tym, że prowadzone przez moje koleżanki i kolegów profesorów czy doktorów z różnych uniwersytetów w kraju badania naukowe na temat - mającej nadal miejsce w Polsce XXI w. - dyskryminacji społeczno-kulturowej, nie tylko ze względu na płeć, ale także wyznanie, rasę czy wiek miałyby być dezawuowane przez czyjąś publicystykę polityczną tylko dlatego, że ktoś chce pod szyldem owej troski o równość realizować własne interesy (często kosztem dzieci i młodzieży). Jak pisał przed niespełna dziesięciu laty prof. Aleksander Nalaskowski, pierwszą cechą dzikości i/lub zdziczenia jest (...) potrzeba jednoznaczności lub - może lepiej - jednoznaczeniowości. W poszukiwaniu jej udajemy się w dzikość jak do raju utraconego. Wyrzucamy to, co według nas niepotrzebne, czyścimy pola i przedpola, redukujemy potrzeby i upodobania do tych najważniejszych. Tak, jakbyśmy chcieli coś zacząć od początku. (A. Nalaskowski, Dzikość i zdziczenie jako kontekst edukacji, Kraków 2005, s. 14)

Może warto przypomnieć Polakom, którzy usiłują zastępować naukę ideologią to, co na ten temat sądził bł. Jan Paweł II: Twórcą zniewolonego dzieciństwa jako zła społecznego był i jest zawsze człowiek. To człowiek, który występuje przeciwko drugiemu człowiekowi. W imię określonych idei buduje on system instytucji i środków przemocy, uruchamia machinę zła, która w różny sposób niszczy jego i jego świat. Mamy wiele przykładów praktyk edukacyjnych, za którymi - pod hasłem działań antydyskryminacyjnych - kryje się destrukcja i desocjalizacja młodych pokoleń, podtrzymywanie stanu antykulturowego i antycywilizacyjnego zdziczenia. A politycy tylko zacierają ręce, bo mogą odwrócić uwagę od naprawdę istotnych spraw oraz problemów dla kraju i społeczeństwa, których oni sami nie rozwiązują.